Przeskocz do treści

Komentarze literackie (I) – O polskiej odmianie kapitalizmu w III RP

Anna Maria Kowalska

janlemanskiJan Lemański (1866-1933; poeta, bajkopisarz, współpracownik Miriamowskiej „Chimery”, fot. za Wikipedią)

Bajka: „Kupiec i wilk” – ze zbioru: „Toast” (1923)

Słysząc, że ci, co lasem dyszą, ludzie zdrowsi,
Pewien kupiec szedł sobie raz z Otwocka do wsi.
Idzie, robi płucami…Tu pachnie mu chojna,
Tam jodeł woń mu darmo śle natura hojna,
Wrzosów aromat, grzybków…Kupiec uszedł milkę,
Gdy wtem – Stój! Ktoś zawołał: Stój!…Spotkał się z Wilkiem.
Wilk miał wygląd andrusa: bez butów, wychudły,
Nie myte, nie czesane, rude na nim kudły…
– Pan, widzę, kocha – rzecze zwierz – leśną poezję?
– Tak…Tak…Kocham, przepadam za nią. Pan mnie nie zje?
– Co do tego, to niech się zbytnio pan nie łudzi.
Owszem, zjem pana. – Za co? – Biorę przykład z ludzi.
– Jak to? Czyż ja jem wilki? Czego chcesz ode mnie?
– A powiedz: czy się ludzie nie jedzą wzajemnie?
Czy ludzkość nie jest głównie żarciem się zajęta?
Czy nie obdziera kupiec ze skóry klienta?
Czym lepszy jest ode mnie taki, jak ty, paskarz?
Nie, nie, z moich pazurów się nie wykaraskasz.
Twe mięso, choć zbyt tłuste, lepsze niż korzonki.
– Zlituj się, Wilku, daj mi wrócić do małżonki.
Która czeka z kolacją, która tęskni do mnie.
Dzieci mam… – A ja, myślisz, żyję bezpotomnie?
Wy – dzieci, my – wilczęta, wy – wille, my – jamy,
Zresztą w niczym a niczym się nie rozmijamy.
Kupiectwo żyje, aby konsumentów żarło,
Wilk na to, by jadł kupców. Rzekłem. Dawaj gardło.
Tu Wilk, zdusiwszy kupca, przystąpił ku uczcie.
Z tej bajki się bliźniego miłości nauczcie.

[1] J. Lemański, Kupiec i wilk [w:] Poezja polska 1914–1939. Antologia. Opr. R. Matuszewski, S. Pollak, t. I, Warszawa 1984, s. 62–63.