Przeskocz do treści

Radzimy uczelniom

Anna Maria Kowalska

Rekrutacja na studia wyższe może być bardzo ekscytująca i tajemnicza, także w dużych miastach wojewódzkich. Takie przeżycia mają jak w banku przyszli studenci jednej z wyższych szkół niepublicznych o statusie akademickim. Szkoła, a jakże, posiada stronę internetową, na której można odnaleźć multum informacji – o nowych kierunkach studiów, o profilu, o misji, władzach, i innych, równie zajmujących kwestiach. Brakuje tylko jednego: …aktualnego, szczegółowego informatora na najbliższy rok akademicki, co oznacza, że przyszli studenci, dokonując wyboru studiów, czy to stacjonarnych, czy niestacjonarnych, czy też podyplomowych – szczególnie w jednym z instytutów tej uczelni w dużej mierze wybierali i wybierają kota w worku. Nie mają żadnej pewności, czy osoby zatrudnione do tej pory na etatach (jak fama niosła) pozostają na swoich stanowiskach, czy też pracodawca rezygnuje z nich w ramach kadrowych „redukcji”, często wymuszanych  okolicznościami ekonomicznymi (choć bywają i inne przyczyny, o których mówi się szeptem); nie wiedzą często, jakie przedmioty są zobowiązani zaliczyć w ramach  dopiero co otwieranych specjalności, czy nowych typów studiów; z rzadka także mają pojęcie, kto realnie będzie prowadził z nimi zajęcia (doświadczenie uczy, że „zeszłoroczny” prowadzący może zostać wymieniony na „lepszy model”).Władzom wydziału i instytutu doradzamy: otwórzcie Państwo kierunek: ezoteryka. Będzie się w nim zawierać całość Państwa nowej oferty.