Czytałem święte wersety
i po jednej kropce
jednej i wciąż tej samej
stan mój skupienia niestety
ulatywał w twoje wzgórza
i lasy twego podnóża…
Trawiłem Łukasza słowa
gdy magiczną kropką
jak perpetuum mobile
co raz zakręcała głowa
w przestrzenie pełne niskości
zapachu twojej bliskości…
Kartkowałem miłość świętą
o mym powołaniu
pierwszym, wtórym, kolejnym
a serce mi wziemiowzięto
gdzie potem zroszona gleba
w krainie twojego nieba…