Przeskocz do treści

Muzyka idzie do przodu…

janlorekJan Lorek

Wywiad z Jackiem Chruścińskim z zespołu Bluesmobile

JL: Dlaczego gitara basowa?

JCh: Zaczynałem jako gitarzysta m.in. pod okiem słynnego jazzmana Ala Thomysa. Kiedyś dostałem propozycję dołączenia do formującego się nowego zespołu. Jako drugi gitarzysta. Jednak ich basista wymiękł – nie dał  rady, a że basówka była na stanie domu kultury gdzie ćwiczyliśmy…

JL: Potrafi Pan przywołać wszystkie swoje zespoły?

midp1JCh: Nie było ich aż tak wiele… Pierwszy, z którym grałem duże koncerty (m.in.. Hala Wisły, Kinoteatr Związkowiec) to grupa Tryton. Potem Monkey Business, chyba w 1982 roku – jeszcze bez grającego tam później Tadka Pocieszyńskiego – ale już w pełni profesjonalny, tzn. koncertujący za pieniądze, z menagerem i opieką agencji artystycznej. Dużym awansem były dla mnie koncerty z zespołem Axis, kierowanym przez śp. Przemka Gwoździowskiego. To był dość nowoczesny jazz i wymagał sporej mobilizacji. W roku 1985 przyjąłem zaproszenie Janka Wojdaka do Waweli. To już była 1 liga! Dziesiątki koncertów w miesiącu!!! Trasy, hotele, ciągłe wyjazdy no i trasowe życie… W roku 1991 powołałem do życia swój autorki projekt – Charming Beauties. Były też reaktywacje Monkey Business i Waweli, a od 1999 gram w Bluesmobile Band. Po drodze dziesiątki okazjonalnych koncertów, dłuższej lub krótszej współpracy z wieloma artystami ze świecznika, nie tylko polskiej sceny muzycznej… Zresztą szczegóły można znaleźć mojej stronie http://www.chruscinski.pl.

JL: Miałem okazje słuchać Bluesmobile Bandu na żywo dwa razy. Brzmi mocniej, bardziej rockowo niż na nagraniach studyjnych. Czy to tylko wrażenie?

JCh: Płyta „Pojedynczy człowiek” ukazała się ponad 10 lat temu. Świat, muzyka idzie do przodu!

JL: Chyba nie wyrzekacie się starych, ale jakie pojawiły się nowe inspiracje?

midp2JCh: Każdy z nas ma swoje ulubione wzorce, słucha swoich stylistyk i podpatruje poniekąd swoich ulubieńców. Potem próbujemy zrobić z tego miks – konglomerat naszych indywidualnych ciągotek stylistycznych, artystycznych upodobań. Oczywiście nowoczesność nie oznacza zaparcia się starych wzorców. Trzeba je tylko modernizować, dać im nowy błysk, świeżą formę.

JL: Czy po tym czasie gdzieś jeszcze można nabyć wspomniany krążek?

JCh: O nie, nakład już dawno wyczerpany, trwają rozmowy o dodruku. Zobaczymy. Obecnie polecamy nasze DVD,  płyta jeszcze do zdobycia. Jest to zapis naszego występu w trio w 2010 roku – polecam!

JL: Bluesmobile nie gra tylko swoich utworów. Co jeszcze wchodzi w repertuar? Jak dobieracie utwory?

midp3JCh: Gramy ze sobą po kilkanaście lat. Coś, gdzieś na próbie czy jam session wypaliło i zostało. Sprawdziło się przez lata – często po dziesiątkach modyfikacji, przeróbek. Ja nie znoszę stagnacji! To musi żyć, zaskakiwać, ewoluować.

JL: Środowisko artystyczne kojarzy się z imprezowaniem i używkami. Przypomina mi się film Clinta Eastwooda „Bird” o Charliem Parkerze. Wam natomiast zdarzyło się wystąpić kilka razy w roli prelegentów przestrzegając przed narkotykami. Mógłbym prosić o komentarz?

JCh: Tak wielu naszych znajomych, kumpli odjechało z tego świata przez narkotyki, że chyba oczywistą rzeczą jest chęć przeciwdziałania. A ponieważ kilka lat temu udało mi się wypracować nową, myślę że atrakcyjną formułę rozmowy o tych problemach, podpartą jednocześnie naszą prawdziwą muzyką to … it works!!! Uważam, że młody człowiek, często będący na rozdrożu, w obliczu swych życiowych wyborów bardziej zaufa autentycznemu przekazowi ludzi ze skażonego często środowiska, którzy zetknęli się z tą plagą lub nawet o nią się otarli niż nudnym wykładom pana policjanta czy paniusi z koła AA.

JL: Gdyby mógł Pan zjeść kolację z dowolnymi trzema osobami z historii świata, kto by to był?

JCh: Nie sięgając daleko w historię to myślę, że na pewno w pierwszej kolejności z Marszałkiem Józefem Piłsudskim. Chętnie również z królem Stefanem Batorym lub Kazimierzem Jagiellończykiem no i na sto procent z prezydentem Ronaldem Reaganem!

JL: Dziękuję za rozmowę.