Przeskocz do treści

Obłędny taniec nad Smoleńskiem

tomaszkorneckiTomasz Kornecki

Trzecia rocznica Tragedii Smoleńskiej w mediach głównego nurtu „przebiegała” według nowego schematu zakorzenionego jednak na starym przekazie. Ci, którzy przyszli pod Pałac Prezydencki określeni zostali jako „zwolennicy PiS”, choć nie zawsze to określenie było wypowiedziane. Coś tam dziennikarze bąknęli o podziale i upartyjnieniu. To już było.

tu154wybuchJednak nastąpiła dość istotna zmiana. Raczej nie było słychać głosów, że uroczystości, w których uczestniczy premier Jarosław Kaczyński są rozdrapywaniem ran, a Polacy powinni zapomnieć o Smoleńsku. Zastosowany został inny sposób. Jasno i wyraźnie „główny nurt” starał się nam wmówić, że komisja Millera to grupa naukowców, a co za tym idzie fachowców, więc ich ustalenia są prawdziwe. A komisja posła Antoniego Macierewicza to po prostu jakaś tam komisja w której, w domyśle, naukowców nie ma. Jakiś „fachowiec” zatrzymał się na propagandzie z kwietnia i maja 2010 roku, mówiącej, że wina leży po stronie pilotów. Dzisiaj wiemy, że tak nie było, wiemy też, że nie lądowali, nie podjęli nawet takiej próby (fot. Kadr z filmu "Jak zginął Prezydent RP"). „Główny przekaz” twierdzi, że ... lądowali.

Czy jest jakaś granica obłędu? Z jednej strony fakty z drugiej kreowanie rzeczywistości. Jak inaczej to określić? A może granice obłędu zostały już dawno przekroczone?