Wybrałem się na wiosenną wycieczkę za Kraków i trafiłem na Wzgórze Kaim, między Krakowem i Wieliczką, gdzie od ponad wieku stoi obelisk upamiętniający walki o Kraków w czasie I wojny światowej.
Niestety, mimo, że przed ponad rokiem toczono publicystyczne walki o otoczenie pomnika, który dzięki wybudowaniu osiedla mieszkaniowego został wreszcie odsłonięty i jest obecnie doskonale widoczny z drogi krajowej 94, o samym stanie technicznym obelisku jego obrońcy zapomnieli. Odsłonięty w roku 1915 betonowy monument nie przeszedł od tego czasu żadnego remontu kapitalnego. Co prawda próbowano uzupełnić braki w umieszczonych obelisku herbach, ale czyniono to tak nieprofesjonalnie, że do dziś widoczne są pociągnięcia szpachelki lub kielni.
Cała konstrukcja jest porysowana pęknięciami, toteż trudno się dziwić, że w niektórych miejscach ubytki są tak duże, że widoczne jest uzbrojenie budowli. Zaniedbane jest też samo otoczenie obelisku, wokół którego kilka lub kilkanaście lat temu co prawda położono kostkę brukową, ale wszystko jest pozarastane i zaśmiecone. Szkoda, że wydając niedawno zezwolenie na budowę domów kilkanaście metrów od obelisku nie zobowiązano dewelopera do odpowiedniego uporządkowania terenu wokół niego i administracji osiedla do dbania o to miejsce.
Zapyta ktoś czemu zajmuję się tym upamiętnieniem walk naszych dwóch zaborców, którzy dzięki wzajemnemu wykrwawieniu się upadli i nie byli w stanie przeciwdziałać odrodzeniu się wolnej Polski, jak czynili to przez niemal cały wiek XIX? Warto zatem przypomnieć, że wśród zabitych żołnierzy obu armii byli także Polacy wcieleni w ich szeregi jeszcze przed wybuchem Wielkiej Wojny. Po drugie bitwa ta uratowała Kraków i jego mieszkańców przed zniszczeniami wojennymi i okupacją rosyjską. Jak ona wyglądała można dowiedzieć się czytając wspomnienia mieszkańców takich miast, jak Lwów, Przemyśl czy Gorlice, które tego zaznały.
Po trzecie wreszcie warto pamiętać, że monument powstał w ramach programu upamiętniania walk armii Austro-Węgier, tak jak setki cmentarzy z tej wojny rozsiane po tzw. Galicji (cmentarz ofiar tej bitwy znajduje się w Łagiewnikach obok obecnego Sanktuarium Miłosierdzia), które przez niemal wiek funkcjonowania państwa polskiego były zaniedbywane, aż w końcu z zapomnienia i zniszczenia ratowały je władze Republiki Austrii, które działania te na obcym terytorium przedstawiały swym obywatelom, jako przeciwdziałanie cywilizacyjnym opóźnieniom Polaków. Dlatego nie chciałbym, by i ten pomnik na naszej ziemi ratowali Austriacy, (choć oprócz nich ginęli tam Polacy, Węgrzy, Chorwaci, Czesi, Ukraińcy i Słowacy) i liczę na to, że urzędująca już ponad rok, nowa pani Konserwator Wojewódzki znajdzie środki na renowację betonowej iglicy i jej otoczenia.