Przeskocz do treści

Sumienie na sprzedaż?

Anna Maria Kowalska

Trzeba siedzieć cicho, nie odzywać się. A nadto szybko wykonać kolejne, choćby zabójcze dla duszy polecenie. Nic to, że musi się w imię rzekomego dobra firmy kłamać na potęgę. Jeśli do okien ma zapukać widmo bezrobocia i głodu...

Wypełnienie polecenia może i ciąży, ale kładąc na szalę spodziewane zwolnienie i względny „spokój” po zastosowaniu się do, nawet odrażającego, „ukazu” – część z nas przed gwałtem na własnym sumieniu już się nie cofa. Strach przed nieznanym jest zbyt przemożny.

Jakie są granice przyzwoitości, gdy chodzi o ratowanie własnego – zagrożonego –  miejsca pracy? Czy pracodawca jest naszym absolutnym panem i władcą, i może żądać od nas zrobienia absolutnie wszystkiego? Jeśli tak sądzimy, to choćbyśmy mieli usta pełne słodkich frazesów o wolności – wolni nie jesteśmy. Jesteśmy natomiast w pełni plastycznymi, biednymi istotami. Dla często nędznej pensji, urojonej pozycji zawodowej i towarzyskiej, paru mizernych groszy, czy kilku pochlebstw na wyrost – każdy może z nas ulepić takiego bałwana, jaki mu odpowiada.

Czy takiej Polski i Polaków pragnął dla nas – już niedługo święty – Papież Jan Paweł II?