Niefrasobliwe manipulacje podczas ubiegłorocznych wyborów samorządowych obracają się przeciwko fałszerzom wyników głosowania i historii. Po skandalicznej nieudolności (być może sterowanej) PKW, aresztowaniach dziennikarzy i absurdalnym sukcesie PSL, Polacy potrafili się zmobilizować: powstał Ruch Kontroli Wyborów i kilkadziesiąt tysięcy osób zaangażowało się w akcję monitorowania uczciwości wyborów prezydenckich. W rezultacie nieudolny, choć dla Polski niebezpieczny prezydent Komorowski poniósł niespodziewaną porażkę w pierwszej turze głosowania. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale z doświadczenia wiemy, że nachalna propaganda medialna, wynosząca nieistniejące zalety kompromitującego się na każdym kroku „pierwszego obywatela” RP była dotychczas skuteczna. Tym razem tak się nie stało, a uzasadnione obawy przed możliwością sfałszowania wyników nie potwierdziły się.
Jest zupełnie oczywiste, że Andrzej Duda jest pod każdym względem lepszym kandydatem na Prezydenta Polski: wszechstronnie wykształcony, elokwentny, potrafiący stosownie zachować się w każdej sytuacji, swobodnie wygłaszający swoje przemówienia, bez czytania z kartki. Reżimowe media zarzucają mu, że "stoi za nim” Jarosław Kaczyński, zapominając, że był zaufanym pracownikiem kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, którego zasługi dla Polski i Środkowej Europy stają się coraz bardziej oczywiste i godne szacunku. Polacy powinni być dumni, że kandydat na prezydenta był „człowiekiem” Lecha Kaczyńskiego.
Wypadałoby zapytać, kto wobec tego „stoi” za Bronisławem Komorowskim? Wojskowe Służby Informacyjne, skompromitowana partia Platformy Obywatelskiej, czy może niesławny cień, powołanego przez Komorowskiego do Rady Bezpieczeństwa Narodowego generała Jaruzelskiego – odpowiedzialnego za pacyfikację żołnierzy wyklętych, inwazję na Czechosłowację w 1968 roku, masakrę grudnia 1970 i wprowadzenie stanu wojennego (by wymienić tylko największe „zasługi” tego „człowieka honoru”)?
Andrzej Duda powinien wygrać drugą turę bez najmniejszego problemu, szczególnie w kontekście desperackich prób odzyskania przez Komorowskiego popularności po przegranej pierwszej partii. Ośmieszające deklaracje pogrążają skompromitowany wizerunek „strażnika żyrandoli” coraz bardziej, trudno sobie także wyobrazić, by mógł pokonać Andrzeja Dudę w bezpośrednim starciu – debacie, od której już nie może się wykręcić. Publiczna dyskusja nie powinna pozostawić na Komorowskim suchej nitki. pozostają mu uniki i czcze gadanie z kartki. Tak nie zdobywa się serc elektoratu.
Bądźmy jednak ostrożni: uczciwości wyborów drugiej tury pilnować trzeba jeszcze bardziej uważnie, niż podczas pierwszej próby sił. Politycy Platformy Obywatelskiej wiedzą, że utrata władzy wiąże się z nieuniknioną odpowiedzialnością za wszystkie kanty polityczne, gospodarcze i trwonienie majątku narodowego. Odpowiedzialnością za politykę uległości wobec Rosji i tragedię smoleńską. Zrobią wszystko, na co im pozwolimy, by utrzymać się przy władzy.