Anna Wiśniewska
Informacja o tych wydarzeniach obiegła i zelektryzowała całą Polskę. Połowa listopada ubiegłego roku, Teatr Stary w Krakowie. Podczas przedstawienia „Do Damaszku”, grupa widzów, oburzona obscenicznymi scenami, krzyczy „Hańba!” i opuszcza widownię. Reżyser spektaklu, Jan Klata, żegna zniesmaczonych widzów słowami „Wynoście się!”.
To wydarzenie stało się początkiem wielkiej, ogólnospołecznej dyskusji – o granicach sztuki, o roli teatru w życiu społeczeństwa, o tym, co wolno aktorom, reżyserom, widzom. Jednym z głosów w tej dyskusji jest najnowszy, styczniowo – lutowy numer dwumiesięcznika „Polonia Christiana”. Jaki to głos? Wyrazisty, jednoznaczny, stający po stronie widza. Mówiący: widz ma prawo czuć się oburzony, gdy ktoś obraża wartości, które wyznaje, przekracza granice dobrego smaku i estetyki. Do dyskusji o granicach sztuki twórcy dwumiesięcznika „Polonia Christiana” zaprosili ludzi najbardziej zjawiskiem zainteresowanych, czyli przedstawicieli środowisk artystycznych. Tomasz Żak, reżyser i twórca niezależnego teatru „Nie Teraz” brzmi bardzo wiarygodnie, mówiąc: - Nie ma w sztuce wolności absolutnej. Gdybyśmy tak uznali, to doszlibyśmy do swoistego teatru absurdu, do takiej sytuacji, w której artysta bezkarnie będzie nas obrażał – nasze poczucie etyki i uczucia religijne oraz naszą estetykę, ukształtowaną na obiektywnych kanonach piękna”.
Krakowskie wydarzenia były tym bardziej szokujące, że nie działy się na deskach małej, eksperymentalnej sceny nowoczesnej, ale narodowego teatru z tradycjami. Na łamach najnowszej „Polonii” Kazimierz Braun („Spór o Teatr Narodowy”) oraz Jerzy Wolak („Narodowy – nie państwowy”) zastanawiają się na czym, we współczesnej Polsce polega, a na czym polegać powinna, rola teatru narodowego, prezentującego widzom klasykę polskiej literatury.
Szczególne wrażenie robi jednak tekst Temidy Stankiewicz-Podhoreckiej zatytułowany „Teatr – zabijanie tożsamości narodowej”. Autorka mocno sprzeciwia się sposobowi, w jaki w teatrze pokazywane są polskie realia. Sposób ów opisuje tak: Jeśli pojawia się w teatrze temat rodziny, to zawsze jest to rodzina patologiczna, w której relacje między jej członkami są (…) toksyczne. Żadnych pozytywnych wzorców. Jeśli na scenie widzimy postać uosabiającą wiarę katolicką, to okazuje się, że jest to hipokryta – na zewnątrz świętoszkowaty, w rzeczywistości okazuje się figurą bardzo negatywną, wręcz obrzydliwą. Jeśli temat spektaklu dotyka patriotyzmu, to wyłącznie w kategorii prześmiewczej albo też ukazując patriotyzm jako niebezpieczny, wojujący nacjonalizm. (…) Jeśli zaś w przedstawieniu mówi się pozytywnie o miłości, to tylko wtedy, gdy dotyczy to związków dewiacyjnych, jednopłciowych, homoseksualnych.” Stankiewicz – Podhorecka nie przebiera w słowach, ale trudno nie przyznać jej racji. Teatr powinien dostrzegać i pokazywać zmieniające się obyczaje i strukturę społeczną. Nie powinien natomiast i nie może, skupiać się tylko na ekstremizmach, dziwactwach, wynaturzeniach. A współczesny teatr polski – generalizując – coraz częściej to właśnie robi. Teatr od zawsze uważany był przecież za miejsce, w którym gości kultura wysoka. Szczególnie od sceny narodowej oczekuje się, że będzie placówką elitarną, która zajmie się edukowaniem społeczeństwa i zaznajamianiem go z narodową tożsamością i kanonem polskiej literatury. Teatr to nie telewizyjne show nadawane przez komercyjną telewizję w godzinach najwyższej oglądalności. To nie serial, którego scenarzyści zrobią wszystko, by utrzymać zainteresowanie widza i sprawić, by w chwili znudzenia nie sięgnął po pilota…
W styczniowo-lutowym numerze „Polonii” przeczytać można także o Rosji, która wykorzystuje swoje bogate zasoby gazu, by znów stać się politycznym imperium (Maria Przełomiec, „Energetyczny szantaż”), o tym, z jakich źródeł finansowane są organizacje feministyczne, wspierające homoseksualistów i ideologię gender (Monika Kacprzak, „Kto finansuje ideologiczną truciznę”) i o stanowisku Kościoła wobec rzekomych objawień Matki Bożej (Kajetan Rajski, „Mity Medjugorie”).
Tematem przewodnim numeru jest setna rocznica wybuchu pierwszej wojny światowej. Wojny, jaka otworzyła „stulecie apokalipsy”, które pochłonęło największa liczbę ofiar w dotychczasowej historii działań wojennych na świecie. Na wszystkich czytelników pisma czeka masa ciekawych, mądrych i inspirujących tekstów. Dodatkowo, tym, którzy „Polonię” czytują od dawna z pewnością przypadnie go gustu graficzne odświeżenie pisma. Warto sięgnąć po tę lekturę!