Film Petera Mckenzie z Johnem Schneiderem i Jenn Gotzon w głównych rolach to niezwykle ciekawa propozycja intelektualna, przyczynek do dyskusji o najważniejszych wartościach.
Ukazanie światów równoległych - świata w którym bohater, Doonby (po przestawieniu liter Nobody, a właściwie nie tyle Nikt, ile… Każdy z Nas) żyje, oraz świata w którym Doonby’ego nie ma – jako zabieg artystyczny broni się doskonale.
Szczególnie, że życie Doonby’ego, takie zwyczajne (?), takie codzienne (?) jest tak naprawdę życiem człowieka, który swoją pracą, umiejętnościami i życzliwością codziennie innym pomaga. Buduje wspólnotę. Pomaga ocalić życie, osiągnąć cel, uciec od nałogu, pomaga, bo zabijając szaleńca zapobiega przestępstwu.
Pozornie są to zachowanie sprzeczne: Doonby ratuje życie, jest obojętny, odbiera życie ale przecież właśnie na tym polega kolejne przesłanie filmu – rób dobre uczynki, szerz dobro, uśmiech i… zwalczaj zło, radykalnie zwalczaj zło, aborcję, gwałt, zabójstwo.
Tylko wpierw musisz się urodzić, musisz dostać od Boga, od ojca, od matki szansę - taką jaką dostaliśmy my wszyscy. Budujmy więc wspólnotę, szerzmy dobro i radykalnie zwalczajmy zło.
I na zakończenie ciekawostka. Jennifer Gotzon (na zdjęciach w rozmowie z p. Konradem Borutą) powiedziała do nas wczoraj w kinie kilka zdań po polsku, a pamiętała je z rozmów z… dziadkiem, czyli, że możemy zacząć szukać w Polsce jej krewnych – zaryzykujmy, jeśli tylko dziadek Jenn miał synów – Gocoń, Kocoń… Zawsze warto podtrzymywać polskość w Każdym Kto Tylko Tego Chce 😉