To od początku debata po dwu filmach o Smoleńsku w TVP, wyglądała na mecz do jednej bramki. Prowadzący Kraśko ze skóry wychodził, by we wstępnej rozmowie prof. prof. Artymowicza i Rońdy, temu drugiemu, rzeczywistemu ekspertowi stale przerywać wystąpienie. Skądinąd szkoda, że na miejscu prof. Jacka Rońdy nie zasiadł prof. Piotr Witakowski. Prof. Artymowiczowi pokazałby wyraźniej niż prof. Rońda, gdzie jego miejsce. Na pewno nie w orzekaniu o katastrofach lotniczych.
Jeszcze lepiej było przy stole profesorsko-dziennikarskim, przy którym zasiedli: prof. Michał Kleiber, prezes PAN, prof. Ireneusz Krzemiński, red. red. Paweł Lisicki, Michał Karnowski, Paweł Wroński (nieoceniona „GW”) i Andrzej Stankiewicz. Tu mecz rozpoczął się od prof. Kleibera, z sekty „pancernej brzozy”. Wygłosił wstępne przemówienie o dwu typach Polaków, wzajemnie oskarżających się o brak patriotyzmu. Redaktor Kraśko, sędzia, zręcznie przejął piłkę i podał do prof. Krzemińskiego. Ten świetnie wykorzystał okazję i w dłuższej przemowie, blokując sporo czasu antenowego, wskazał, że właściwie odpowiedzialny za obecną sytuację jest…? No kto? PiS, oczywiście. Skądinąd w zapiekłym, ze źle hamowanej wściekłości, profesorze K. nie rozpoznawałam człowieka, który 2 lata temu tak pobożnie śpiewał Psalmy u tynieckich Benedyktynów. Miał pecha, jak go znałam, on mnie – nie.
Drugie wystąpienie podobnie blokujące czas pełne było kompletnie bezsensownych cytatów z transparentów na 2 rocznicy tragedii smoleńskiej. Słaby skrzydłowy, Wroński w swojej wypowiedzi wypuścił trochę sztucznej mgły, rzekomych teorii lansowanych przez kogo? Oczywiście przez PiS. Czy dwa merytoryczne wystąpienia – Michała Karnowskiego i Andrzeja Stankiewicza (Lisicki prawie się nie włączył) były w stanie trafić do widza? Przytaczane fakty, sprzeczności między ustaleniami prokuratury a raportem Millera, kłamstwa Ewy Kopacz – czy to do widza trafiło? Można mieć tylko nadzieję. Jedno jest pewne – z takimi stoperami czasu antenowego, z takimi, żal się Boże poszukiwaczami prawdy, jak obywatel profesor K. nie zajedziemy donikąd. Nie tylko w tej tragicznej dla całego narodu sprawie, także w żadnej innej, wymagającej bodaj tyle elementarnej zgody realności z rozumem. Serdecznie współczuję studentom. Jaki z tej debaty pożytek dla myślących? Ano taki, że zobaczyli, nie po raz pierwszy zresztą, prawdziwe oblicze obywatela profesora K. Sukces propagandowy – był jak od dawna po tej samej stronie – sędziego Kraśki i zawodników „pancernej brzozy”, a sukces rzeczywisty zależy od naszej, widzów zdolności myślenia i kojarzenia faktów.