Przeskocz do treści

W 105 dni do Santiago i Fatimy (II)

andrzejkalinowskiAndrzej Kalinowski*

Po czterech miesiącach odnalazłem w seminarium w Katowicach Br. Benedykta. Zgodził się na rozmowę (czy też wywiad) . Opowiedział mi o swoim, dotychczasowym bardzo bujnym  życiu. Urodził się w 1975 roku. Dość wcześnie stracił matkę (miał wtedy 17 lat). Niedługo potem zmarł ojciec. Młody, sam na świecie żyjący, człowiek musiał sprostać wielu wyzwaniom dnia codziennego. Od czasów pierwszej Komunii Świętej nie był u spowiedzi. Zerwał z Kościołem. Bo koledzy i uciechy dnia codziennego były ciekawsze i ważniejsze. Ot takie życie „dziecka ulicy”. Zaczął popijać alkohol, palić papierosy. Spał w altance z higieną codzienną na „bakier”. Jakie miał mieć inne  uciechy życia, młody człowiek w małym podrzędnym miasteczku Głowno w woj. łódzkim? Środkowa Polska, bezrobocie duże, beznadzieja dnia codziennego. W co się bawić? Zaczął uprawiać kulturystykę w miejscowym klubie TKKF. Przez to zaczął lepiej się odżywiać, musiał mieć siły aby podnosić coraz więcej, zerwał z papierosami. Podnosił coraz więcej i więcej. Został nawet mistrzem swojego regionu w kulturystyce (w trójboju siłowym osiągnął wynik 495 kg). To mu nawet imponowało. Popijał jednak nadal. Miał „lokalną sławę”, pieniądze, to był cały jego świat. Nawet nie myślał o czymś innym. W tak małej miejscowości uchodził za macho.

bratbenedykt3Przyszedł rok 1994. Miejscowy ksiądz zaproponował mu udział w pielgrzymce na Jasną Górę w charakterze porządkowego a raczej ochroniarza. „Ze względu na swoją posturę doskonale się do tego nadawałem - wspomina teraz Paweł”(tak miał na imię będąc mieszkańcem Głowna). „Wtedy nie myślałem, że tak wielkie znaczenie w moim życiu odegra ta pielgrzymka” - mówi dalej Paweł. Na Jasnej Górze odbywał się Ogólnopolski Zjazd Odnowy w Duchu Świętym. „Mój ksiądz katecheta zaprowadził mnie do Kaplicy Cudownego Obrazu i zapytał, czy chciałbym służyć przed ołtarzem. Powiedziałem, że się na tych sprawach nie znam, nie wiem co trzeba zrobić, jak się zachować. Ksiądz polecił koledze, który był ministrantem już od dziesięciu lat, by mnie wszystkiego nauczył. Z plecakiem swych nie najlepszych życiowych doświadczeń, klęknąłem przed obrazem Matki Bożej. Zacząłem wpatrywać się w jej twarz i... dokonał się cud.

bratbenedykt4Zrozumiałem, jak straszne życie prowadziłem, ile zła wyrządziłem sobie i ludziom. Ksiądz powiedział mi jednak, żebym nie przyjmował Komunii świętej. Nie spowiadałem się od tak dawna...”. Tak wspomina ten cudowny dla niego dzień, skupiony, z lekko przymkniętymi oczami Paweł. „W drodze powrotnej z Częstochowy do Głowna zaczęliśmy odmawiać Różaniec Święty. Kompletnie nie wiedziałem po co ci ludzie tyle razy powtarzają  słowa Zdrowaś Maryjo… Kiedy się to wreszcie skończy? Przy którymś dziesiątku przeżyłem coś niesamowitego. Doznałem wtedy tak wielkiej radości, że nie da się tego opisać. Miałem ochotę wszystkich  całować... A potem przyszła spowiedź z grzechów całego życia i mocne postanowienie, że do kościoła będę chodził codziennie. I tak jest do dziś. Kiedy już w sierpniu 1994 roku przestałem uprawiać kulturystykę, zrozumiałem wtedy, że znalazłem się w pułapce łakomstwa, zarozumialstwa i  pychy, spotkałem się z krytyką. Koledzy z którymi trenowałem zaczęli mnie namawiać abym powrócił na siłownię. Dogadywali mi: „co ty z siebie zrobiłeś, schudłeś, dziś już mógłbyś mieć kasę. Myślałem sobie, że są moralnie biedni i oddawałem ich Chrystusowi w modlitwie. W takich momentach największą radość sprawiało mi tylko to, że miałem  świadomość przynależności do Chrystusa kochającego mnie. Modliłem się i modlę, abym trwał w Jego Miłości i Prawdzie, a przy tym, abym umiał pokutować w duchu odwzajemniania się Chrystusowi za wszelką Jego dobroć”.

* Rozmowę przeprowadził i całość, na podstawie materiałów Brata Benedykta, opracował Andrzej Kalinowski.