Przeskocz do treści

Demokracja czy jej atrapa?

Marek Morawski

Demokracja jest rządami ludu, a konkretnie społeczeństwa, za pośrednictwem wybranych przez siebie przedstawicieli. Stwierdzenie to jest prawdziwe w ogólnym zarysie, ale wysoce niewystarczające. Nie wystarczy również zapis w Konstytucji, że w Polsce jest ustrój demokratyczny. Jest to zbyt mało. Nawet jeśli uwzględni się przepisy wyborcze, to nie oznacza, że to będzie ustrój demokratyczny.

Demokracja, aczkolwiek tego się nie podnosi, zakłada uczciwość szeroko rozumianą. Nie może być inaczej, bowiem początki współczesnej demokracji wpisują się w czas, kiedy nikt nie tylko nie negował honoru, ale honor był immanentną cechą działacza politycznego, przynajmniej większości ugrupowań politycznych. Były to czasy, kiedy szlachectwo zobowiązywało, chłop (a nie najemnik) musiał być honorny, a rzemieślnik wygrywał wyścig z konkurencją jakością, starannością, dbałością o klienta. Wszelka nieuczciwość była ujawniana i taki człowiek przegrywał konkurencję. Każdą. Dzisiaj są inne czasy. Liczy się oszukanie, stworzenie wirtualnego obrazu będącego imitacją rzeczywistości, narysowanie własnej sylwetki najlepszej do akceptacji przez wyborców. Dobrobyt może być fikcją, byle ludzie w to uwierzyli. I wierzą. Nie wiem jak to się dzieje, bo jeżeli w portfelu mam jeden tysiąc złotych, to bez względu kto by nie mówił inaczej, nie będą to dwa tysiące. Podobnych obrazków można przytoczyć wiele. Tanieją lekarstwa przez podwyżkę, Zarabiamy więcej, otrzymując mniej, Inflacji ponoć prawie nie ma, podczas gdy podatki, paliwo, energia, opłaty rosną i to sporo. Takich abrakadabra nie brakuje. Równocześnie aferzyści popełniają czyny aferalne o znikomej szkodliwości społecznej i właściwie słusznie, bowiem tylko dzięki temu budzą czujność. Oszustwo przy sprzedaży soli to pomysłowy wynalazek, zatem sprawę umorzono. A niezapłacone podatki, to za nich zapłacą wygnani do pracy staruszkowie lub staruszki. Popracują i umrą i o to chodzi, a nie żeby jeszcze pobierali jakieś emerytury. Emeryturę ma brać człowiek 45 letni zasłużony dla reżimu. Ma sobie jeszcze pożyć i mieć za co dostatnio żyć. Spracowany zaś nie powinien się plątać po przychodniach, tylko zająć kolejkę po najmodniejszą jesionkę. Może być i z dębu, a tańsza będzie z płyty wiórowej. Wraz z konduktem i tak to będzie stanowiło sporą sumę, więc przedłużony wiek pracy przyda się na odkładanie na pogrzeb. Prawda jak to się wszystko zgrabnie układa.

Są różne ustroje. Wszystkie dziwnym trafem mają skłonność do przekształcania się w systemy totalne, autorytarne. Każda władza, nawet ta, która nieustannie szermuje słowem demokracja, demokratyczny chciałaby więcej luzu dla siebie, mniej kontroli. Z reguły demokracja jest potrzebna tylko do przejęcia władzy. Ograniczenia natomiast też są potrzebne, ale dla przeciwników politycznych. Niesymetryczność? O to właśnie chodzi.

Punktem wyjścia, szczególnie w dzisiejszym świecie określanym jako nowoczesny, jest utworzenie podstaw prawnych jakoby demokratycznych. Na to się wszyscy przeciwnicy polityczni godzą. Wszyscy wyrażają zgodę na to, by były to ustalenia ułomne, stwarzające mnóstwo pozorów demokracji i umożliwiające w dogodnym momencie bez jakichkolwiek zmian przejście do rządów de facto autorytarnych, do jednowładztwa, do władzy totalnej. O tym się nie mówi. Nikt tego nie porusza. Jest milcząca zgoda wszystkich stron. Władza. To jest dopiero opium dla zażywających jej. Wiara określana pogardliwie przez ateuszy jako opium dla ludu to zaledwie używka. Władza jest herą do kwadratu.

Oczywiście to zrozumiałe. Pretendenci do władzy w gruncie rzeczy chcą zawsze zrobić w konia wyborców, a nie kolesi, nawet z innej partii. Głoszone idee są tylko farbką. Świadczy o tym to, jak łatwo zmieniane są poglądy polityków, posłów. Zresztą często nie prezentują oni żadnych poglądów. Poglądy zaś są tym, co w danej chwili może przynieść korzyści sobie lub partii. Mało jest takich, którym przyświeca idea dobra wspólnego, polska racja stanu, nie mówiąc o dobru społeczeństwa czy bardziej patetycznie narodu. Im więcej szumu, tym lepiej. Wartości pogrzebano wraz z „Solidarnością”, może jeszcze dawniej. Działacze, jakże często znane wszystkim nazwiska, pokazali prawdziwe oblicza. Tym razem chodziło o skok na władzę i de facto kasę. Każdy, kto mógł w tym pomóc był dobry. Wierność idei, lojalność wobec walczących o zmiany to były wartości z innej epoki.

Nie jest przypadkiem, że wielu ludzi nie może się, powiem kolokwialnie, pokapować kto jest kto. W tej sytuacji wszelcy usłużni wiszący na garnuszku władzy kreują rzeczywistość wirtualną. Manipulatorzy, propagandyści, spece od mataczenia, opluwania, obrzucania błotem, ideolodzy na zawołanie, różni gorliwcy etc.

Nie jest to demokracja. Jest to oszukańczy system, na który wyrazili niegdyś zgodę wszyscy, co uchwalali Konstytucję i wszelkie przepisy okołokonstytucyjne. Jest to tak samo oszukańcze jak Konstytucja z 1952 roku przywieziona z Moskwy. Pozornie wszystko było zapisane, wszelkie wolności, prawa wyborcze, równości praw, tylko że  to nie funkcjonowało. Nie funkcjonowało tak samo jak teraz. Były to pozory demokracji, niemal doskonała atrapa demokracji. Wtedy nazywano to demokracją ludową, teraz zorientowano się, że demos to lud, zatem władza ludowa ludu brzmiałoby głupio. Pozostawiono określenie demokracja już bez przymiotnika. Tyle, że jeżeli zebrę nazwie się koniem, to choćby ją przemalować, to koniem nie będzie, tym bardziej, jeśli to samica.

Dlaczego nie ma demokracji, dlaczego jest ułomna, to wykażę w dalszych tekstach.