Przeskocz do treści

Toruń, dnia 14 lutego 2015 r.

Ze zdumieniem przyjęliśmy informację o liście, który minister Joanna Kluzik-Rostkowska skierowała do wszystkich szkół w Polsce, przestrzegając w nim przed organizowaniem w szkołach warsztatów dziennikarskich prowadzonych przez Wyższą Szkołę Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Nie mogliśmy uwierzyć, ze szefowa resortu edukacji narodowej, mogła na podstawie podejrzenia („w związku z dochodzącymi do MEN informacjami”- to cytat z owego listu) o nieokreślonych, jednostkowych „nieprawidłowościach” („w jednym z liceów publicznych” – to znowu z listu szefowej resortu), bez sprawdzenia rzetelności owego jednostkowego donosu uruchomić akcję przeciwko bardzo cennej inicjatywie.

Konieczna jest refleksja nad sprawami, które dobrze opisują następujące pytania: Dlaczego szefowej resortu edukacji przeszkadzają warsztaty organizowane przez WSKSiM, natomiast nie przeszkadza niekontrolowane wchodzenie do placówek oświatowych tzw. seksedukatorów? Dlaczego w przypadku podmiotów forsujących w szkołach edukację seksualną lub przemycających ideologię gender nie było podobnej reakcji, jak w przypadku warsztatów „Zrozumieć media”? Dlaczego nie było reakcji na liczne protesty rodziców, którzy interweniowali w sprawie programu „Równościowe przedszkole”?

Tym, którzy chcą odpowiedzialnie podjąć taką refleksję przekazujemy poniższe informacje. Przekazujemy je jako świadkowie, którzy – chociaż reprezentują różne środowiska akademickie w Polsce – z racji swego uczestniczenia w Radzie Naukowej dobrze znają opisywaną aktywność.

Wszyscy, którzy otrzymali list od minister edukacji narodowej oraz ci, do których dotarła – często wypaczona – informacja o nim, powinni wiedzieć więcej o cennej inicjatywie toruńskiej uczelni.

Warsztaty medialne WSKSiM organizowane są już od pięciu lat. Wzięło w nich udział przeszło pięć tysięcy uczniów gimnazjów i liceów. Początkowo prowadzone były w siedzibie uczelni, w Toruniu w czasie wakacji letnich i zimowych. Wobec dużego zainteresowania warsztatami ze strony młodzieży, zdecydowano się na prowadzenie takich warsztatów na spotkaniach środowiskowych w różnych miastach w Polsce. Dobrym miejscem do ich odbywania były duże sale dostępne w szkołach. Informacje o organizowaniu warsztatów są jawne, a relacje słowne i fotograficzne z przebiegu warsztatów są dostępne na stronie internetowej WSKSiM w Toruniu. Można też o nich przeczytać np. w „Naszym Dzienniku”. Warto spojrzeć na dokumentację dostępną na stronie internetowej uczelni. Fotografie świadczą dobitnie, iż licznie zgromadzeni uczestnicy spotkań warsztatowych z zainteresowaniem biorą w nich udział.

wsksimlogoMusimy tu również podkreślić, iż warsztaty medialne prowadzi uczelnia legitymująca się znacznymi osiągnięciami w kształceniu studentów, organizująca konferencje naukowe dotyczące mediów o zasięgu międzynarodowym, uczelnia, którą odwiedzają i wyrażają się o niej z wielkim uznaniem naukowcy z wielu uniwersytetów w świecie. A ostatnio z tą uczelnią podpisał umowę o współpracy Papieski Uniwersytet Laterański. Podczas warsztatów wykładowcy WSKSiM oraz dziennikarze radia i telewizji zapoznają uczestniczących w tych spotkaniach z funkcjonowaniem telewizji, zasadami pracy w stacjach radiowych i redakcjach prasowych. Młodzi uczestnicy warsztatów poznają również prawidła obowiązujące przy tworzeniu stron internetowych.

Jeśli powyższe informacje skonfrontuje się z zaleceniami ministerstwa edukacji narodowej odnośnie do zasad kształcenia młodych ludzi oraz realizowanym programem, to z łatwością zauważy się, ze warsztaty stanowią potrzebne uzupełnienie kształcenia młodego pokolenia. Nikt bowiem tego nie realizuje tak profesjonalnie i ze zrozumieniem potrzeb młodzieży jak czyni to WSKSiM. Nic więc dziwnego, że cieszą się one tak dużym zainteresowaniem uczniów.

List szefowej resortu edukacji skierowany do szkół zamiast wytwarzania i upowszechniania złej opinii na podstawie domniemanej, incydentalnej sytuacji, która – w naszym odczuciu - miała przestrzec kierownictwa szkół przed współpracą z organizatorami warsztatów, powinien zawierać słowa podziękowania ze strony ministerstwa skierowane do środowiska akademickiego Wyższej Szkoły Kultury z Społecznej i Medialnej w Toruniu za podjęcie – z powodzeniem - trudnego zadania upowszechnienia wśród młodzieży wiedzy na temat mediów.

Właśnie rozpoczęły się zimowe warsztaty dziennikarskie organizowane w toruńskiej uczelni. Odbywają się pod hasłem: „Nowe widnokręgi: dziennikarstwo, polityka, kultura i nowoczesność”. Zajęcia prasowe, radiowe, telewizyjne i informatyczne przebiegają pod okiem specjalistów, którzy na co dzień pracują w środkach masowego przekazu. Zamiast przestrzegać przed warsztatami, może zechce szefowa resoru edukacji sama zobaczyć na własne oczy, jak one przebiegają. A potem – spodziewamy się – odpowiedniego listu z ministerstwa z poparciem dla tej formy edukacji, podobnym do edukacji wspieranej przez ministerstwo w zakresie prawa, normalizacji czy bezpieczeństwa na drodze. O poparciu dla tych form edukacji prowadzonych w szkołach czytamy na stronie internetowej ministerstwa.

W Roku Jana Pawła II, ustanowionym decyzją Sejmu Rzeczypospolitej warto sięgnąć do nauczania tego Wielkiego Rodaka i przypomnieć ocenę wielokrotnie wypowiadaną przez Papieża-Polaka, iż współczesny człowiek woli słuchać świadków niż nauczycieli. A jeśli słucha nauczycieli, to tylko wtedy, gdy są świadkami. Takimi właśnie świadkami i jednocześnie profesjonalistami w problematyce przedstawianej na warsztatach organizowanych przez WSKSiM są prowadzący zajęcia. Nic więc dziwnego, że warsztaty te cieszą się dużym zainteresowaniem młodzieży.

Skład Rady Naukowej Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu: prof. dr hab. Krystyna Czuba, prof. dr hab. dr h. c. Zbigniew Jacyna-Onyszkiewicz, prof. dr hab. Piotr Jaroszyński, prof. dr hab. inż. Janusz Kawecki, prof. dr hab. Henryk Kiereś, dr Leszek Kożuchowski, dr Łucja Łukaszewicz, prof. dr hab. Janina Moniuszko-Jakoniuk, prof. dr hab. Jerzy Robert Nowak, prof. dr hab. Anna Raźny, dr o. Tadeusz Rydzyk, prof. dr hab. inż. Dominik Sankowski, prof. dr hab. Kazimierz Tobolski.

Tomasz Poller

Ilustracje w tekście za Wikipedią.

ministrzyca1Nie ma chyba wątpliwości, że mamy do czynienia z systemową katastrofą systemu oświaty, do której przyczyniły się w głównej mierze całe lata beztroskich patologicznych działań podejmowanych odgórnie przez ministerstwo edukacji w ramach kolejnych tzw. reform (pracując w szkole, miałem zresztą okazję ową radosną ministerialną twórczość obserwować na żywo). Przed paroma dniami w Rzeczpospolitej ukazał się gniot pod bałamutnym tytułem Na ratunek matematyce, którego głównym wątkiem są rewelacje obecnej minister edukacji, pani Kluzik-Rostkowskiej, kolejnej specjalistki od wszystkiego czyli od niczego. Powiedzmy wprost, jest to jedna z tych kompletnie przypadkowych osób, które absolutnie nigdy, przenigdy nie powinny pełnić żadnych poważniejszych funkcji publicznych, a które przez swoją szkodliwą działalność systematycznie przyczyniają się do niszczenia polskiego państwa. Pani Kluzik-Rostkowska, prezentując swoje mądrości, szuka i znajduje na poczekaniu, winnych słabych wyników maturalnych z matematyki. Oczywiście, w radosnej twórczości ministerstwa edukacji pani ministra żadnych przyczyn obecnej sytuacji nie dostrzega.

No cóż, nasza ministerka wnioskuje, że skoro z matematyką nie radzą sobie uczniowie szkół średnich, a uczniowie ci przychodzą z gimnazjów, to...
Nie, nie, bynajmniej... To byłoby za proste. Jakoś tak niefajnie pani Kluzik-Rostkowskiej byłoby zwalać cokolwiek na gimnazja. Przecież reformę z gimnazjami firmował niejaki premier Buzek należący dziś do tej samej PO, z której pochodzi premier Tusk, będący dziś szefem pani Kluzik-Rostkowskiej. Pani ministrzyca szuka winnych wśród... nauczycieli podstawówek. W tej sprawie przemawia zresztą jednym głosem z tajemniczymi ekspertami (ciekawe na czyje zlecenie ekspertyzującymi), na których powołuje się w tym samym artykule Rzeczpospolita. Owi eksperci, także szukający przyczyn słabych wyników matur, także dziwnie lekko przechodzą do porządku dziennego nad problemem patologicznych instytucji zwanych gimnazjami. Czytamy w Rzeczpospolitej: Zdaniem ekspertów to konsekwencja nie tylko pracy liceów czy techników, ale i niskiej jakości nauczania tego przedmiotu na niższych szczeblach edukacji. Z rachunkami nie radzą sobie gimnazjaliści, którzy z problemami wychodzą już ze szkoły podstawowej.
Wielce sugerująca frazeologia (jakość nauczania na szczeblach edukacji, praca liceów czy techników) nie pozostawia wątpliwości, kto tu jest winien. Oczywiście... znów winni są nauczyciele.

ministrzyca2Kluzik-Rostkowska idzie jeszcze dalej, jeszcze śmielej i winę za oblane matury zwala na... nauczycieli nauczania wczesnoszkolnego. Posłuchajmy zatem mądrości pani ministerki (które bezkrytycznie wklepują do głów czytelników dziennikarze, nie tylko resztą Rzeczpospolitej, przedrukowują to też inne przekaziory), bo mądrości te są doprawdy oryginalne, zwłaszcza, gdy chodzi o wskaanie konkretnych przyczyn porażek tegorocznych maturzystów: Minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska przyznaje w rozmowie z „Rz": problem zaczyna się już na etapie nauczania wczesnoszkolnego, czyli w klasach I–III. Jej zdaniem dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że nauczyciele na tym szczeblu edukacji nie muszą mieć kierunkowego wykształcenia matematycznego.
Nie wiem, jakąż to wyższą wiedzę matematyczną ci nauczyciele pociech obecnie 6-9 letnich muszą posiadać zdaniem pani ministry. No bo zastanówcie się Państwo: Każdy z nas taką edukację początkową przechodził. Ilu z Waszych nauczycieli w klasach I-III, a więc tych nauczycieli od nauczania początkowego, posiadało kierunkowe wykształcenie matematyczne? Za komuny zdarzali się w podstawówkach, szczególnie na tym etapie edukacji, nauczyciele w ogóle bez wykształcenia wyższego (sam na takich w szkole trafiłem) i nikomu nie przychodziło do głowy aby z tego powodu obarczać ich odpowiedzialnością za wyniki matur. Teraz przecież również, w ramach jak się to dziś nazywa nauczania zintegrowanego, jedna osoba zajmuje się edukacją dzieci w tym wieku. Poza tym: Cóż to za problem (dla ministerstwa szkolnictwa wyższego tym razem, w tym samym rządzie przecież), aby w ramach podstawy programowej na kierunku pedagogika wczesnoszkolna wprowadzić tyle a tyle edukacji matematycznej lub po prostu dydaktyki matematyki?
Ciekawe, jaką gwarancję dobrego przekazu elementarnej wiedzy najmłodszym da ukończenie przez przyszłego nauczyciela studiów matematycznych? A może w ogóle, kierując się logiką pani Kluzik-Rostkowskiej, w ramach działań na rzecz polepszenia wyników maturalnych, każdy nauczyciel klas wczesnoszkolnych powinien zdobywać wykształcenie kierunkowe z zakresu każdej dziedziny, z której wiedzę przekazuje 6-9-letnim maluchom, a więc studiując równolegle matematykę, polonistykę, biologię, geografię itd..?

Posłuchajmy dalej: – Prowadzimy właśnie badania kompetencji tych nauczycieli w zakresie matematyki. W sierpniu przedstawimy szczegółowe rekomendacje – zapewnia Kluzik-Rostkowska.
Ministerialni eksperci badają, za jakiś czas szczegółowe rekomendacje przedstawią. Hoho, jak mądrze to brzmi i jak pani ministrzyca się o edukację narodu troszczy... A przedmiotem badań są nauczyciele, którzy, kształceni tak a nie inaczej, na podstawie rządowych podstaw programowych, w celu zdobycia określonych kompetencji, nabyli... określone kompetencje. Badanie polega na... badaniu kompetencji. Tak od matur doszliśmy do badania kompetencji nauczycieli nauczania początkowego. Ale przecież możnaby również zbadać kompetencje pań przedszkolanek... które, parafrazując cytowaną przez Rzeczpospolitą opinie ekspercką, „mogą przyczynić się do powstania blokad poznawczych i emocjonalnych uczniów o niskich umiejętnościach matematycznych lub tych z grupy uzdolnionych". Pani Kluzik-Rostkowska w ramach radosnej twórczości na stanowisku szefa ministerstwa robi dokładnie to, czego można spodziewać się po tego rodzaju osobach. Czemu konkretnie mają służyć badania?
Od września 2015 r. MEN wspólnie z resortem nauki rozpocznie program „Szkoła ćwiczeń". W każdym województwie zostaną wyłowione te szkoły, które odnoszą sukcesy w nauczaniu konkretnych przedmiotów. – To w nich będą odbywać staże i uczyć się praktyki zawodu przyszli nauczyciele. Szkoły otrzymają na ten cel dodatkowe pieniądze, są na to środki w ramach budżetu unijnego 2014–2020 – zapewnia minister.

ministrzyca3A to ci dopiero! Każdy nauczyciel wie, co oznacza konieczność oddawania lekcji praktykantom. Jak zaburza to tok nauczania, jak nieraz dezorganizuje pracę, jak czasem po prostu trzeba powtarzać określony materiał... Owszem, jest to konieczność, ale karać nauczyciela masowymi najazdami praktykantów tylko dlatego, że osiąga dobre wyniki? Strzeżcie się, dobrzy nauczyciele, dobrzy dyrektorzy, strzeżcie się uczniowie z dobrych szkół. I przygotujcie się na atrakcje. Kolejne badania, wielostronicowe ankiety, wizyty kuratoryjnych, samorządowych, a może ministerialnych urzędasów, czy różnych komisji eksperckich. A potem, w ramach kolejnego etapu radosnej twórczości, o przepraszam, reformowania edukacji na wasze szkoły odnoszące sukcesy w nauczaniu konkretnych przedmiotów rozpocznie się cykl najazdów praktykantów i stażystów. Bo, jak wymyśliła sobie pani Kluzik-Rostkowska, studenci i absolwenci, dotychczas odbywający praktyki i staże w różnych szkołach, wszyscy trafią akurat właśnie do Was i to Wasi uczniowie będą dla nich materiałem ćwiczebnym.