Przeskocz do treści

Ministrzyca szuka winnych. Mądrości Kluzik-Rostkowskiej

Tomasz Poller

Ilustracje w tekście za Wikipedią.

ministrzyca1Nie ma chyba wątpliwości, że mamy do czynienia z systemową katastrofą systemu oświaty, do której przyczyniły się w głównej mierze całe lata beztroskich patologicznych działań podejmowanych odgórnie przez ministerstwo edukacji w ramach kolejnych tzw. reform (pracując w szkole, miałem zresztą okazję ową radosną ministerialną twórczość obserwować na żywo). Przed paroma dniami w Rzeczpospolitej ukazał się gniot pod bałamutnym tytułem Na ratunek matematyce, którego głównym wątkiem są rewelacje obecnej minister edukacji, pani Kluzik-Rostkowskiej, kolejnej specjalistki od wszystkiego czyli od niczego. Powiedzmy wprost, jest to jedna z tych kompletnie przypadkowych osób, które absolutnie nigdy, przenigdy nie powinny pełnić żadnych poważniejszych funkcji publicznych, a które przez swoją szkodliwą działalność systematycznie przyczyniają się do niszczenia polskiego państwa. Pani Kluzik-Rostkowska, prezentując swoje mądrości, szuka i znajduje na poczekaniu, winnych słabych wyników maturalnych z matematyki. Oczywiście, w radosnej twórczości ministerstwa edukacji pani ministra żadnych przyczyn obecnej sytuacji nie dostrzega.

No cóż, nasza ministerka wnioskuje, że skoro z matematyką nie radzą sobie uczniowie szkół średnich, a uczniowie ci przychodzą z gimnazjów, to...
Nie, nie, bynajmniej... To byłoby za proste. Jakoś tak niefajnie pani Kluzik-Rostkowskiej byłoby zwalać cokolwiek na gimnazja. Przecież reformę z gimnazjami firmował niejaki premier Buzek należący dziś do tej samej PO, z której pochodzi premier Tusk, będący dziś szefem pani Kluzik-Rostkowskiej. Pani ministrzyca szuka winnych wśród... nauczycieli podstawówek. W tej sprawie przemawia zresztą jednym głosem z tajemniczymi ekspertami (ciekawe na czyje zlecenie ekspertyzującymi), na których powołuje się w tym samym artykule Rzeczpospolita. Owi eksperci, także szukający przyczyn słabych wyników matur, także dziwnie lekko przechodzą do porządku dziennego nad problemem patologicznych instytucji zwanych gimnazjami. Czytamy w Rzeczpospolitej: Zdaniem ekspertów to konsekwencja nie tylko pracy liceów czy techników, ale i niskiej jakości nauczania tego przedmiotu na niższych szczeblach edukacji. Z rachunkami nie radzą sobie gimnazjaliści, którzy z problemami wychodzą już ze szkoły podstawowej.
Wielce sugerująca frazeologia (jakość nauczania na szczeblach edukacji, praca liceów czy techników) nie pozostawia wątpliwości, kto tu jest winien. Oczywiście... znów winni są nauczyciele.

ministrzyca2Kluzik-Rostkowska idzie jeszcze dalej, jeszcze śmielej i winę za oblane matury zwala na... nauczycieli nauczania wczesnoszkolnego. Posłuchajmy zatem mądrości pani ministerki (które bezkrytycznie wklepują do głów czytelników dziennikarze, nie tylko resztą Rzeczpospolitej, przedrukowują to też inne przekaziory), bo mądrości te są doprawdy oryginalne, zwłaszcza, gdy chodzi o wskaanie konkretnych przyczyn porażek tegorocznych maturzystów: Minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska przyznaje w rozmowie z „Rz": problem zaczyna się już na etapie nauczania wczesnoszkolnego, czyli w klasach I–III. Jej zdaniem dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że nauczyciele na tym szczeblu edukacji nie muszą mieć kierunkowego wykształcenia matematycznego.
Nie wiem, jakąż to wyższą wiedzę matematyczną ci nauczyciele pociech obecnie 6-9 letnich muszą posiadać zdaniem pani ministry. No bo zastanówcie się Państwo: Każdy z nas taką edukację początkową przechodził. Ilu z Waszych nauczycieli w klasach I-III, a więc tych nauczycieli od nauczania początkowego, posiadało kierunkowe wykształcenie matematyczne? Za komuny zdarzali się w podstawówkach, szczególnie na tym etapie edukacji, nauczyciele w ogóle bez wykształcenia wyższego (sam na takich w szkole trafiłem) i nikomu nie przychodziło do głowy aby z tego powodu obarczać ich odpowiedzialnością za wyniki matur. Teraz przecież również, w ramach jak się to dziś nazywa nauczania zintegrowanego, jedna osoba zajmuje się edukacją dzieci w tym wieku. Poza tym: Cóż to za problem (dla ministerstwa szkolnictwa wyższego tym razem, w tym samym rządzie przecież), aby w ramach podstawy programowej na kierunku pedagogika wczesnoszkolna wprowadzić tyle a tyle edukacji matematycznej lub po prostu dydaktyki matematyki?
Ciekawe, jaką gwarancję dobrego przekazu elementarnej wiedzy najmłodszym da ukończenie przez przyszłego nauczyciela studiów matematycznych? A może w ogóle, kierując się logiką pani Kluzik-Rostkowskiej, w ramach działań na rzecz polepszenia wyników maturalnych, każdy nauczyciel klas wczesnoszkolnych powinien zdobywać wykształcenie kierunkowe z zakresu każdej dziedziny, z której wiedzę przekazuje 6-9-letnim maluchom, a więc studiując równolegle matematykę, polonistykę, biologię, geografię itd..?

Posłuchajmy dalej: – Prowadzimy właśnie badania kompetencji tych nauczycieli w zakresie matematyki. W sierpniu przedstawimy szczegółowe rekomendacje – zapewnia Kluzik-Rostkowska.
Ministerialni eksperci badają, za jakiś czas szczegółowe rekomendacje przedstawią. Hoho, jak mądrze to brzmi i jak pani ministrzyca się o edukację narodu troszczy... A przedmiotem badań są nauczyciele, którzy, kształceni tak a nie inaczej, na podstawie rządowych podstaw programowych, w celu zdobycia określonych kompetencji, nabyli... określone kompetencje. Badanie polega na... badaniu kompetencji. Tak od matur doszliśmy do badania kompetencji nauczycieli nauczania początkowego. Ale przecież możnaby również zbadać kompetencje pań przedszkolanek... które, parafrazując cytowaną przez Rzeczpospolitą opinie ekspercką, „mogą przyczynić się do powstania blokad poznawczych i emocjonalnych uczniów o niskich umiejętnościach matematycznych lub tych z grupy uzdolnionych". Pani Kluzik-Rostkowska w ramach radosnej twórczości na stanowisku szefa ministerstwa robi dokładnie to, czego można spodziewać się po tego rodzaju osobach. Czemu konkretnie mają służyć badania?
Od września 2015 r. MEN wspólnie z resortem nauki rozpocznie program „Szkoła ćwiczeń". W każdym województwie zostaną wyłowione te szkoły, które odnoszą sukcesy w nauczaniu konkretnych przedmiotów. – To w nich będą odbywać staże i uczyć się praktyki zawodu przyszli nauczyciele. Szkoły otrzymają na ten cel dodatkowe pieniądze, są na to środki w ramach budżetu unijnego 2014–2020 – zapewnia minister.

ministrzyca3A to ci dopiero! Każdy nauczyciel wie, co oznacza konieczność oddawania lekcji praktykantom. Jak zaburza to tok nauczania, jak nieraz dezorganizuje pracę, jak czasem po prostu trzeba powtarzać określony materiał... Owszem, jest to konieczność, ale karać nauczyciela masowymi najazdami praktykantów tylko dlatego, że osiąga dobre wyniki? Strzeżcie się, dobrzy nauczyciele, dobrzy dyrektorzy, strzeżcie się uczniowie z dobrych szkół. I przygotujcie się na atrakcje. Kolejne badania, wielostronicowe ankiety, wizyty kuratoryjnych, samorządowych, a może ministerialnych urzędasów, czy różnych komisji eksperckich. A potem, w ramach kolejnego etapu radosnej twórczości, o przepraszam, reformowania edukacji na wasze szkoły odnoszące sukcesy w nauczaniu konkretnych przedmiotów rozpocznie się cykl najazdów praktykantów i stażystów. Bo, jak wymyśliła sobie pani Kluzik-Rostkowska, studenci i absolwenci, dotychczas odbywający praktyki i staże w różnych szkołach, wszyscy trafią akurat właśnie do Was i to Wasi uczniowie będą dla nich materiałem ćwiczebnym.