Przeskocz do treści

W 105 dni do Santiago i Fatimy (IV)

andrzejkalinowskiAndrzej Kalinowski*

„Krzyż ten znalazłem w starej ruderze w mojej okolicy. Został odnowiony i zreperowany. Przemierzył w pielgrzymkach pieszych i rowerowych szlaki od Warszawy po Rzym, od Petras do Aten, od Istambułu po Fatimę. Nieraz stawał się  on (krzyż przez niego niesiony) powodem  do modlitwy, a innym razem  szyderstw ze strony napotykanych ludzi. Często też stawał się powodem do podejrzeń”. Kiedyś w Czechach, policjant - tajniak - po zatrzymaniu Pawła podążającego przez czeskie góry pieszo do Fatimy, zażądał od niego okazania dokumentów. Jednocześnie  kierował w jego stronę pistolet. Dzięki Bogu Paweł miał poświadczenie od proboszcza i zdjęcia potwierdzające, że krzyż należy do niego. Policjant myślał, że Paweł niósł skradziony przez niego krzyż. Innym razem jakiś Czech chciał mu dać 500 koron za krzyż, ale pielgrzym odpowiedział, że nie sprzeda go za żadne pieniądze... W Niemczech ktoś inny chciał mu dać 200 euro. I znów podobnie, odpowiedział, że choćby mu dawał 100 milionów euro, to krzyża nie sprzeda. Paweł cenił ten krzyż tym bardziej, że przed nim właśnie wymodlił wraz z alkoholikami nawrócenie dla czterech uzależnionych. Z kolegami wymodlił też cudowne uzdrowienie z choroby dla pewnej kobiety z Głowna. Pani M. dawała o tym publiczne świadectwo. Jej mąż pojednał się z nią po rozwodzie cywilnym, jaki uprzednio z nim wzięła z powodu problemu alkoholowego męża. Podczas, kiedy jego żona leżała w ciężkim stanie chora - w szpitalu (a lekarze nie dawali jej żadnych szans na przeżycie), jej mąż przyszedł prosić Pawła o modlitwę. Modlił się przed krzyżem w kilkakrotnie powtarzanej nowennie do Bożego Miłosierdzia o cud dla żony. Modlił się z Pawłem i z alkoholikami, którzy do niego przychodzili na różaniec. Cud nastąpił… - wspomina dziś  Br. Benedykt. Od tej pory ten krzyż  towarzyszył mi w każdej wędrówce.

bratbenedykt7W czasie drogi był zawsze czas na modlitwę. Mieliśmy stały „repertuar modlitewny”, czas na posiłek i krótki odpoczynek. Dziennie robiłem (lub robiliśmy) po 40 do 70 km drogi w zależności od pogody, samopoczucia czy kondycji (fot. Konrad Boruta). Na plecach 30 kilogramowy plecak w którym były naprawdę niezbędne rzeczy (koc, karimata, ciepły sweter oraz peleryna przeciwdeszczowa).  Rowerem to różnie 150 do 200 km dziennie, zawsze z krzyżem i polską flagą. Do Rzymu  szedłem 54 dni. Był to rok 2003, rok jubileuszowy 25-lecia pontyfikatu Ojca Świętego Jana Pawła II. W tym miejscu należy wspomnieć, że na tę szczególną wyprawę Paweł wybrał się w worze pokutnym uszytym przez niego z worków z juty i pozszywanych nićmi bawełnianymi. Tu trzeba wypisać daty i pielgrzymki jakie odbył Paweł w swoich młodzieńczych latach po Polsce i Europie zanim  dojrzał do podjęcia życiowych decyzji, zanim odczytał drogę swojego życiowego powołania:

1997 rok: Czechy - na rowerze (powstrzymana przez powódź we Wrocławiu), jechałem z  br. Tadeuszem OFM.

Rok 1998: Na rowerze z Polski do Fatimy przez Rzym - jechałem z br. Tadeuszem OFM.

Rok 1999: Na rowerze z Polski do Fatimy i z powrotem. Jechałem ze Sławkiem, kolegą. Przez Rzym, Turyn, La Salette, Lourdes, szlakiem Camino de Santiago. Wracaliśmy przez Salamankę, Kraj Basków, Bayonne, Bordeaux, Limoges, Besancon, Dijon, Strasburg, Niemcy, Częstochowę do Suwałk. Stamtąd pieszo do Wilna i z powrotem przez Suwałki i Łowicz do Głowna (trasa wyniosła w 3,5 miesiąca aż 9432 kilometry).

Rok 2000: Pielgrzymka jubileuszowa do Rzymu rowerem. Jechałem z kolegą alkoholikiem (w obydwie strony z Polski do Rzymu i z powrotem rowerem do Polski).

Rok 2002: do Fatimy - na rowerach.

bratbenedykt8Rok 2003 do Rzymu, później do Medjugorje na rowerach w dwie strony. Zaś we wrześniu wyruszyłem z kolegą z Jasnej Góry do Watykanu w duchu dziękczynienia Panu Bogu za 25 lat pontyfikatu Papieża Polaka.

2004: pielgrzymka rowerowa do Szwajcarii i stamtąd przez góry oraz przez Mediolan, Bolonię i Florencję do Rzymu Podobnie jak w ub. roku tj. 2003) szedłem pieszo na Watykan z Jasnej Góry przez ok. 50 dni z innym kolegą (ruszyliśmy z Polski we wrześniu).

2005: pielgrzymka życia z Polski do Fatimy na nogach!!! Szedłem od Łowicza (miasto Głowno) przez Zieloną Górę, Gubin, Wittenbergę, Kolonię, Wittem w Holandii, Belgię, Francję do Lourdes. Pireneje, szlakiem Camino de Santiago, do Fatimy przez 96 dni (zrobiłem 4857 kilometrów). Wyszedłem z Polski 27 czerwca, a zaszedłem do Fatimy w dniu 30 września.

* Rozmowę przeprowadził i całość, na podstawie materiałów Brata Benedykta, opracował Andrzej Kalinowski.