Przeskocz do treści

Z Soplicowa do Ciemnogrodu – i z powrotem

Anna Maria Kowalska

Choć już po Wielkanocy, a kwiaty w rozkwicie
(Jabłonie kwieciem białym sypnęły obficie),
Obudzone niedźwiedzie cieszą się, aż miło,
Przyleciały bociany – potomstwa przybyło…

Pan Tadeusz wciąż smutny! I nic nie pomaga!
W działaniu rezygnacja, na twarzy – powaga,
Mars na czole, a oczy w niebyt zapatrzone…
Gdy pojawią się goście – odchodzi na stronę,
Coś mruczy, chwilę potem strzepnie lekko dłonią:
At, lichota! Powiada. Kusy, Sokół gonią,
Dobiegają do niego – on jakby nie wiedział…
Jakby zmysły postradał. Dawniej nie usiedział,
Wszędzie go było pełno: teraz milczy w kątku,
I patrzy, jako inni pilnują „porządku” 😉

Ksiądz Robak już w zaświatach, nic tu nie pomoże…
Odeszły na plan drugi przeto Sprawy Boże,
Zostawione samopas…Wkrada się byt nowy,
„Nowej etyki” powiew i swąd „salonowy”,
Jakież wpływy? Niemieckie? Francuskie? Tubylcze?
Co robić wobec tego? Może lepiej milczeć?

Zosia i Telimena rej wodzą. Czytały
Swego czasu lewackie jakieś dyrdymały
Coś o płci kulturowej…Kto by się tam wyznał?
Dość, że Zofija naraz chce zostać mężczyzną,
Podmawia Telimenę…A ta nie od tego…
Próbują do tej myśli przekonać Sędziego…

Ten macha na to ręką. Kto by tam bab słuchał!
Lecz sprytna Telimena szepcze mu do ucha,
Jakieś wieczorne schadzki, uśmiechy, zaloty…
Romanse, romansidła, hodowane koty
Z kurzu (emancypacja! Już nikt tu nie sprząta!)
Brud z ubóstwem się włóczą z kąta w kąt do kąta,
Jakby już mało było swawoli Sędziego,
Hrabia Zosię nakłania, by wyszła za niego,
Mimo że ślubowała wszak Tadeuszowi….
(Takie maniery mają ludzie „postępowi”!)
Zofija sama nie wie, co ma robić dalej.
Płeć zmieniać, czy w miłosnym czas przepędzać szale
Z mężczyzną atrakcyjnym, z uroczym „partnerem”,
Świetnie jeżdżącym konno, nie z małżeńskim „zerem”?
Tadeusz przy nim – cherlak, szaraczek bez mała!
Krew Horeszków się w Zosi wiosną odezwała…
A że tam kazirodztwo, czy coś koło tego?
Wszak czytała wywody z „Mędrca Powszechnego”
Że piekło to przeżytek, staroświecki wymysł
I postępowi szkodzi…To doprawdy cynizm,
By piekło przywoływać, strasząc lud wokoło,
Broniąc praw, by bytował szczęśliwie, wesoło…
Zakazy są opresją; wszystko dozwolone!
Przeto, gdyby ją Hrabia pragnął wziąć za żonę
Czemu marnować w takim stadle lata młode?
Tracić zdrowie, swobodę świeżość i urodę?
Nigdy! Powiada Zosia i do Tadeusza
By mu tę wieść przekazać co prędzej wyrusza…

Przeczuwa to Tadeusz…Raptem – cóż takiego?

Ocknął się obok łóżka…..po prostu – spadł z niego.

Sen to był, sen straszliwy! Wszystko nieprawdziwe!
I Zosia była wierną, i Ksiądz Robak żywie,

Bóg wskazał podszept złego, co nawiedza ziemię,
By nie dało się skusić Soplicowe plemię,
A On łask nie poskąpi w swej szczodrobliwości.

Za co niech będą dzięki Panu z Wysokości.