Przeskocz do treści

Dzisiejsza Gruzja widziana oczyma Gruzinów

tomaszkorneckiTomasz Kornecki

Gruzja to piękny kraj. Historia, kultura, religia. Wszystkie te elementy przeplatają się ze sobą na każdym kroku. Stare kościoły, budynki, często zaniedbane to widok jaki uderza nie tylko w Tbilisi. Jak żyje się przeciętnym ludziom?

Ana jest ładną, uśmiechniętą Gruzinką.  Urodziła się w Batumi, po kilku latach przeprowadziła się wraz z rodzicami do stolicy. Teraz  studiuje prawo. Jest na drugim roku. Jej mama pracuje w firmie zajmującej się produkcją wytwarzanych ręcznie kartek świątecznych i okolicznościowych. Tata Any nie ma pracy. Pracował kiedyś na Ukrainie, ale po powrocie do Gruzji nie może znaleźć jakiejkolwiek pracy.  Jej 20-letnia siostra chce być aktorką, jest artystką tańczy i maluje. Brat uczy sie w szkole dyplomatów w Tbilisi i pracuje dla National Geographic.  „Jesteśmy małą rodziną, nasze wykształcenie jest dla rodziców bardzo kosztowne” – mówi Ana, która wiąże „koniec z końcem” dzięki stypendium na uczelni.  To ono daje jej możliwość funkcjonowania. Jej marzeniem jest kontynuacja studiów w Stanach  Zjednoczonych ponieważ tam najlepsi studenci otrzymują stypendia.

Opłata za mieszkanie wraz z mediami jest w Gruzji duża. Podobnie jak sama cena mieszkań. Rodzina Any nie może wyjechać na wakacje za granicę ponieważ nie ma na to pieniędzy. Pozostaje spędzanie wolnego czasu w Gruzji.  Dlatego Ana wyjeżdża z rodzicami i siostrą na wieś do rodziny.  I tylko do rodziny ponieważ ceny hoteli są dla Gruzinów zbyt wysokie.

Mimo trudnej sytuacji finansowej Ana realizuje swoje pasje. Tańczy, jeździ na festiwale muzyki rockowej. „Mimo tego, że studiowanie prawa jest bardzo trudne i czasochłonne, udaje mi się pracować dla różnych organizacji. Podczas wyborów byłam tłumaczką i współpracowałam z obserwatorami międzynarodowymi”.

Rozmawiam z Guramem.  Jego mama nie pracuje. Od urodzenia Gurama zajmuje się domem. Tato prowadzi mały sklep. Rodzina sobie radzi, ale z trudnościami. Guram mówi, że w Gruzji są duże problemy ze znalezieniem pracy, także dla ludzi młodych. Podkreśla, że najlepiej jest wyjechać za granicę i tam mieć szansę na lepszą pracę. I oczywiście na jej zdobycie. Jeżeli ktoś jest dobrze wykształcony, jest prawnikiem, lekarzem, jego szanse na znalezienie pracy są duże. Absolwentom prawa jest o wiele łatwiej wejść na rynek pracy niż w Polsce.  Tato Guramy nie ma stabilnej pracy więc jego zarobki są różne. Przeciętny człowiek zarabia w Gruzji  250-600 lari, w administracji rządowej raz tyle ponad 1200 lari. Czyli od 500 do 1200 zł a w administracji rządowej 2400 zł. Ceny w stolicy są porównywalne z cenami w Polsce. Tańsze są papierosy, piwo gruzińskie, pozostałe towary kosztują podobnie jak w naszym kraju. Stąd jeżeli ktoś zarabia średnią stawkę to jego utrzymanie i utrzymanie rodziny jest trudne. Jednak Guram, chociaż zwolennik partii opozycyjnej, podkreśla, że wiele dobrego zrobił Micheil Saakaszwili. Dzięki niemu Gruzja rozwija się w nieprawdopodobnym tempie. Prace budowlane w Tbilisi trwają w niektórych miejscach 24 godziny na dobę. Miasto zmienia się z tygodnia na tydzień.

 „W Gruzji  odczuwamy kryzys. Dotyka każdego z nas. Ceny żywności są stosunkowo duże, paliwa również”. Średnia cena za litr benzyny to  4,60 zł. To ponad jeden złoty mniej niż w Polsce. 

Mój rozmówca podkreśla, że relacje pomiędzy ludźmi w Gruzji są bardzo przyjazne. Szczególnie wśród członków rodziny. Pomagają sobie nawzajem również wtedy kiedy ktoś ma problemy finansowe. Ich spotkania i słynne gruzińskie toasty trwają bardzo długo. To czas do rozmowy, wymiany myśli i budowania i tak już silnych więzi rodzinnych. Gruzini cenią sobie relacje rodzinne, często widać to w rodzinach wielopokoleniowych mieszkających razem.  Więzi są o wiele mocniejsze niż w Polsce. Rodzina stanowi najważniejszy punkt odniesienia dla wielu Gruzinów.

Tbilisi jest pięknie położonym miastem.  Na wzgórzach stare kościoły. Oświetlone. Wokół nich nowe budynki, nie przystające jednak do historycznej architektury. Rozmawiam z Tamuną, studentką czwartego roku germanistyki. Jest zachwycona rozwojem stolicy swojego kraju. „Popatrz na oświetlone wieczorem Tbilisi. Jeszcze kilkanaście lat temu było tu ciemno”. Na ulicach grasowały lokalne bandy. Nie było bezpiecznie. Teraz miasto rozwija się w zaskakującym tempie. Dla Tamuny to ważne. „Moje pokolenie otrzymało szanse pozostania w kraju, to dla nas bardzo ważne”. Wszystko to zawdzięcza prezydentowi Saakaszwilemu. To on wyprowadził policję na ulice, rozwinął ekonomicznie kraj a także, mimo wszystko, otworzył przed Gruzinami perspektywy.  Otworzył Gruzję na świat. Istnieją różnice między stolicą a prowincją. W Tbilisi żyje się lepiej, mówi moja rozmówczyni.

Gruzja nadal jest krajem, który walczy ze swoim postkomunistycznym obciążeniem widocznym w problemach ekonomicznych wielu gruzińskich rodzin.