Są zdarzenia ważne – ale tylko dlatego, bo tak są nazywane – i dużymi siłami nagłaśniane jako wręcz epokowe
Są zdarzenia ważne, stanową zaczyn nowego – a nie są nagłaśniane. Nie pomniejsza to ich znaczenia – jako dorobku grupy ludzi lub nawet jednego – nie koniecznie wielkiego formalnie – człowieka.
Do takich zdarzeń – w mojej ocenie ważnych – a w zasadzie nie znajdujących odbicia w informacji docierającej do szerszego grona odbiorców, należą Konferencje środowiska Akademickich Klubów Obywatelskich im. Prezydenta L. Kaczyńskiego prowadzone pod wspólnym hasłem „Nauka Polska – Prawda jest najważniejsza”
Uzasadniając, dlaczego te zdarzenia uważam za ważne – powiem krótko;
1/ sam fakt zorganizowania się grupy ludzi nauki z różnych dziedzin – a więc i obejmujących swym widzeniem różne odcienie życia intelektualnego i gospodarczego, świadczy o istniejącym jeszcze w tym środowisku potencjale chęci służenia publicznego – zgodnie z zasadniczą funkcją nauki – dostarczania informacji i opartych na racjonalnych przesłankach ocenach, nie zawsze zgodnych z głównym nurtem politycznym, za to zgodnych z obiektywną prawdą (fot. prof. dr hab. Krzysztof Cena).
2/ Konferencje te, które jak przystało na pracę ludzi nauki – nie są tylko spotkaniami miłymi towarzysko, a zostaje po nich ślad w postaci materiałów, a w każdym referacie zawarta jest myśl wynikająca w wiedzy i doświadczenia konkretnych ludzi - grona profesorów – ogólnie pracowników nauki. Jest to konkretny dorobek intelektualny – przedkładany społeczeństwu przez tych, którzy dosłownie traktują swoją rolę jaką mają wyznaczoną społecznie. Gdy trzeba – bez względu na brzmienie głównego nurtu – głoszą swoją prawdę, dając ją społeczeństwu jako wartość. Co prawda dziś niebyt wysoko cenioną i uważaną tylko za posiadającą znikomą rolę praktyczną – ale w istocie stanowiącą jednak bardzo istotną propozycję i to nieraz bardzo konkretnych rozwiązań. Że tego się nie widzi i nie bierze pod uwagę tego, że od myśli zaczyna się dobre działanie zaś działanie bez myśli nie może przynieść nic dobrego - nie jest to winą dostawców wiedzy.
Celem tego tekstu jest tylko przedłożenie Państwu jako Czytelnikom informacji, że taka konferencja miała miejsce, że była podporządkowana generalnej i widzianej przez pryzmat różnych dyscyplin myśli o „Przywracaniu Polski” czyli rozwinięciu niektórych punktów programu Kandydata na stanowisko Prezydenta Polski. Bo też taki też cel postawiła sobie ta grupa naukowców – nie samego narzekania wokół diagnoz fatalnego stanu rzeczy. a przedkładania propozycji jak owo przywracanie należy realizować.
Muszę przyznać, iż w mojej ocenie już zdała egzamin znakomita koncepcja realizacyjna zaproponowana przez dr. M. Borutę i mgr. A. Ossowskiego. Oparła się ona na stwierdzeniu, że temat jest tak obszerny i leży w bezpośrednim zainteresowaniu tak dużej liczby ludzi ze świata nauki, a jest tak doniosły – że nie godzi się zamykać sprawy na formalnym wygłoszeniu nawet i obszernych wykładów. Nie tylko takie przedłożenie nigdy nie stanowiłoby w jakikolwiek sposób pełnego materiału roboczego – a taki wszak był cel – ale i czas trwania konferencji przekroczyłby jakiekolwiek rozsądne ramy czasowe.
Pomysł prosty – prezentacja skrótów wystąpień – ich głównych tez – z dyskusjami w obrębie każdej tematyki i – otwarcie materiałów pokonferencyjnych na inne wystąpienia składane na piśmie. Zapowiada się, że to założenie organizacyjne ma szanse zdać egzamin – poprzez powstanie zbioru bardzo kompetentnie opracowanych zagadnień. Toż to istota materiału bardzo wartościowego dla świadomego decydenta. Ten nie ma szans i nawet potrzeby, znać się na wszystkim – za to, mając na względzie jasno zdefiniowany cel, ma mieć umiejętność racjonalnego doboru rozwiązań po zestawieniu ze sobą różnych koncepcji (fot. dr hab. Piotr Stec, prof. UO).
Cel jest jasny – przywrócenie Polski – a tego celu tłumaczyć chyba już nie potrzeba, choć Ci którzy mówią oczywiste prawdy o zdemolowaniu wielu dziedzin życia i podporządkowaniu rządzenia, nie służbie Państwu, a interesom grupowym – są wprost wyzywani od oszołomów. Tym poważnym profesorom, to nie przeszkadza. Mają poczucie swego obowiązku służenia – społeczeństwu. Wielkie słowa? Może, ale dziś o wielkich słowach się zapomina albo się je wyśmiewa. Inne narody na to sobie nie pozwalają – bo chcą mieć własną państwowość.
W tej relacji – w oczekiwaniu na końcowe wydawnictwo – choć trudno relacjonować wszystkie wygłoszone główne myśli referatów - pokuszę się na pokazanie kilku myśli.
Pięć części: 1) kultura – 2) nauka – 3) elity i organizacja państwa – 4) zdrowie – 5) gospodarka, z dyskusjami po każdej – dały już jednak nie tylko diagnozy (choć te są cenne swą trafnością a dobra diagnoza warunkuje dobre leczenie) – ale i zasygnalizowały kierunki zmian.
Zacznijmy od kapitalnie trafnej identyfikacji i nazwy użytej przez prof. R. Kantora – postprezydentury będącej owocem postpolityki jako zaprzeczenia służby, na rzecz traktowania rządzenia na równi z zarządzaniem i to na rzecz interesów grupowych (fot. prof. zw. dr hab. Ryszard Kantor). Taki system opiera się na post społeczeństwie – postobywateli czyli nie-społeczeństwie a obrobionej bezwolnej masie posłusznej mediom. Z tym wystąpieniem współgrało wystąpienie dr. hab. A. Waśki – redaktora naczelnego dwumiesięcznika „Arcana”. Wskazał on na wręcz konstytucyjne możliwości Prezydenta w zakresie troski o tożsamość narodową, i bardzo jasno sprecyzował jak, i przede wszystkim po co, lewactwo metodycznie działa właśnie na rzecz demontażu nie tylko systemu wartości ale i podstaw naszego kodu kulturowego – czyli i poczucia tożsamości. Pociechą jest to, co zostało powiedziane przy okazji wystąpienia dr. M. Boruty – że o ile nasze pokolenie i to postkomunistyczne traci poczucie więzi narodowej, to już następcy silnie i aktywnie poszukują tradycji, tożsamości – odrzucając bezkrytyczny zachwyt nad „innymi”. W tym zakresie też ważna – a nie podawana powszechnie choć możliwa do odtworzenia informacja – jaka jest liczba Polaków. W sumie. Za granicą ponad 20 milionów czyli jesteśmy narodem z dużym upustem krwi. Co rzutuje na w zasadzie wszystko w sferze nauki, gospodarki, kultury.
Na ważne elementy wskazywał też Mec. Z. Cichoń pokazując refleksję nad pojęciem praw człowieka i tym co w tym zakresie może zdziałać osoba będąca na stanowisku o tak silnym mandacie społecznym jak Prezydent.
W pierwszym oglądzie można by było powiedzieć, że następne – skrótowo nazwijmy to medyczne i gospodarcze wystąpienia nie współgrają z taką tematyką. Jednakowoż już pierwsze w tej części sprawnie medialnie poprowadzone wystąpienie dr. n. med. A. Sośnierza pokazało z zaskakującą dokładnością jak całe kolejne ewolucje systemu ochrony zdrowia (a więc ważnej części bezpieczeństwa obywateli) zmieniały to co było za komuny – na kolejne rozwiązania. Od tego co było w tej sprawie gruntowną zmianą podejścia (Kasy Chorych) korzystną dla pacjenta poprzez kolejne lata – zmiany doprowadziły do … powrotu w schemat dosłownie identyczny jaki był za komuny. I tu nie ma zmiłuj się – to nie ma prawa działać inaczej jak tylko na szkodę pacjenta. Wydawało by się już zupełnie specjalistyczne wystąpienia dr L. Lachowicza pokazało jak groźna medycznie jest opowieść o „leczeniu” poprzez in vitro i ze jest procedura NaProTechnology – która jest leczeniem – w definicyjnym pojęciu tego słowa. Całość składała się na wskazania w zakresie zapewnienia ciągłości biologicznej narodu
I cała część poświęcona gospodarce pokazująca wystąpieniem prof. J. T. Dudy co w wykonaniu obecnie rządzących oznacza innowacyjność – jak się to przekłada na stracone na ten cel fundusze. Wystąpienia prof. S. Taczanowskiego i prof. K. Probierza były mocno osadzone w sytuacji gospodarczej w zakresie energetyki i choć z pojedynczymi częściami pierwszego z nich bym polemizował (nie miejsce tu na to) – co nie zmienia faktu wykazania w obu wystąpieniach, że Polskę stać na zapewnienie gospodarce tej podstawy – energetyki (fot. dr Mirosław Boruta).
Podkreślam – ożywiona dyskusja czy też często dodawanie uzupełnień po każdym z paneli – to nie była rozmowa ludzi przypadkowych – bo na sali – przepraszam, że tak to powiem – siedziały same tęgie głowy. Taki skład AKO z jego natury. W sumie – mam wielką i jak się wydaje w pełni zasadną nadzieję – że materiał końcowy – a zapowiada się że będzie wydany przez znane wydawnictwo, a więc z wielką troską o jakość, będzie istotną lekturą dla każdego myślącego o Polsce w kategoriach dobra wspólnego.
Bez względu na wynik wyborów – choć mam nadzieję, że te materiały znajdą poczesne miejsce i to nie do samego oglądania – na półce nowego Prezydenta.
Bo po prostu Ten będzie wiedział co oznaczają te treści, i że nie są one otmętami szaleństwa
W tej relacji nie można zaniedbać podania jeszcze jednej ważnej informacji. Oto powstał i uczestniczył w obradach Akademicki Klub Obywatelski ze Śląska. Uaktywnił się tym samym następny silny ośrodek naukowy i to o własnej, wyraźnej specyfice związanej z terenem działania.
I na zakończenie warto jak się wydaje zwrócić uwagę szerokim kręgom odbiorców na jak się wydaje ważny fakt. Oto, pomimo istnienia systemu silnego wpływu administracyjnego na niezależność osądów i badań, (sterowaniem finansowania i nawet awansowania w Nauce), coraz więcej naukowców mówi – nie – mamy służyć prawdzie a nie za wszelką cenę temu kto płaci (fot. Uczestnicy Konferencji). Dla człowieka pracującego w innym zawodzie nie jest znana cena jaką dziś płacą naukowcy za próby niezależności. Konferencje Smoleńskie, taka jak ta Konferencja AKO – są, nie porównując oczywiście rangi – jednak zupełnie prywatnymi niezależnymi inicjatywami naukowców, mających poczucie zobowiązań wobec kraju, z racji swej wiedzy dysponujących sprecyzowanymi poglądami w poszczególnych dziedzinach. Poglądy te mają oparcie w faktach i obserwacjach oraz przemyśleniach i mają przełożenie na ocenę działań gospodarczych i politycznych. Taka jest Ich praca i nie godzą się na kluczenie ze swoją prawdą.
To dziś kosztuje.
Kiedyś tak też było – i też powszechnie się tego nie wiedziało ile pojedyncze osoby poświęcały i ile to niejednego kosztowało. Proszę zauważyć, mając na względzie to co spotkało prof. K. Nowaczyka czy prof. J. Rońdę – celowo w tej relacji pomijałem wszelkie afiliacje. Wydaje się że ta refleksja jest konieczna – choćby ze względu na ukształtowanie dość już powszechnego poczucia – że elita przestała funkcjonować w swej właściwej roli – nie tylko chodzenia w splendorach. Widać to po ogólnym spadku prestiżu zawodu naukowca.
Otóż proszę Państwa – są tacy, którzy się nie poddają.
* Autor jest doktorem inżynierem, em. pracownikiem Akademii Górniczo-Hutniczej.