Przeskocz do treści

jerzyborkowskiJerzy Borkowski

Przeglądając Internet natknąłem się ostatnio na ciekawy sondaż. Na pytanie „Czy jesteś gotów walczyć za swoją Ojczyznę” 47% Polaków odpowiedziała, że tak. Dla porównania, we Francji 29 % badanych pójdzie w bój, a w Niemczech 18%. Kraj w którym, najwięcej ludzi jest gotowych do walki za swój dom to Maroko, 94 % respondentów odpowiedziało tak. Najmniej walecznym krajem okazali się Japończycy. W kraju Kwitnącej Wiśni zaledwie 11% chce walczyć o swoją ziemię. Jak widać na tle Europy wypadamy naprawdę nieźle. Porównując się jednak z liderem rankingu wypadamy blado. W mojej opinii wynik będący bliski 50 % jest naprawdę dobry. Dlaczego jednak nie jest on wyższy, dlaczego nie jest on bliski marokańskiemu wynikowi? Zanim odpowiemy na to pytanie dlaczego tak jest, powinniśmy zadać sobie inne, równie istotne pytanie: Czym jesteś dla mnie Ojczyzno?

Wielu z nas oczywiście odpowie, że jest to kraj w którym mieszkam. Inni na pewno słusznie odpowiedzą, że to kraj naszych przodków. Będzie i spory procent, który oświadczy, że jest to Dom (celowo napisane z wielkiej litery), miejsce które się kocha i nosi w sercu. Wszystkie te odpowiedzi będą jak najbardziej prawidłowe. Myślę, że wiele osób zgodzi się ze mną, że w słowie Ojczyzna mieści się znacznie więcej niż tylko terytorium, czy pochodzenie. A zatem: Czym jesteś dla mnie Ojczyzno?

„Jestem Polakiem, więc mam obowiązki polskie” R. Dmowski

Słowa wybitnego Polaka bardzo biorę sobie do serca. Biorąc pod uwagę złożoną ofiarę przez Polaków walczących o nasz Dom, czuję że powinienem zadbać o to co otrzymaliśmy, a co zostało krwią okupione. Mam świadomość, że jestem zobowiązany pielęgnować tradycję, czcić pamięć o poległych ale również żyć uczciwie, by dawać przykład nowym nadchodzącym pokoleniom. Polska jest miejscem za które jestem odpowiedzialny, ponieważ wolność którą możemy się cieszyć nie została przekazana nam za darmo i nie została nam dana raz na zawsze. Jestem zobowiązany by dbać o tę ziemię, bo kiedyś ja przekażę ją innym, swoim dzieciom, swoim uczniom, młodym Polakom. No i na koniec najtrudniejsza kwestia. Jeśli czuję się zobowiązany to potrafię oddać to co najcenniejsze: swoje marzenia, ambicje, plany, zdrowie… a nawet życie. Nie jest to łatwe! Tak naprawdę na to pytanie czy potrafię to zrobić możemy sobie odpowiedzieć w godzinie próby. Mam nadzieję, że taki czas nigdy nie nadejdzie ale jeśli w ogóle to wierzę, że odpowiem „tak” , i że w owym czasie będę miał w pamięci napis, który widniał na murach Pawiaka: "Łatwo jest mówić o Polsce, trudniej dla niej pracować, jeszcze trudniej umrzeć, a najtrudniej cierpieć".

Historia powodem do dumy

Łatwo jest pokochać kogoś lub coś co daje nam dumę, z czym śmiało możemy się identyfikować. Wiele krajów do tego celu wykorzystuje historię. Chwaląc się swoimi protoplastami, osiągnięciami, zwycięstwami w wojnach, twórczością i wkładem w dziejach świata. A czy my Polacy jako naród mamy czym się pochwalić? Czy nasza historia jest powodem do dumy? Może być źródłem miłości, którą obdarzymy nasz kraj? Jestem absolutnie przekonany, że tak! Moją pewność mogę uzasadnić niezwykłą walecznością Polaków, tysiącami bohaterów, którzy za ten kraj oddali życie. Tu być może nie jeden z Was mówi: „ no to podaj chociaż kilku wybitnych Polaków”. Proszę bardzo: Bolesław Chrobry, arcybiskup Jakub Świnka, Jan III Sobieski, Jan Paweł II, ks. Jerzy Popiełuszko, Stanisław Sojczyński, Witold Pilecki, Henryk Dobrzański, Władysław Raginis, Józef Piłsudski, Stanisław Żółkiewski, Karol Olszewski, August Emil Fildorf, Jan Paderewski, Tadeusz Kościuszko, Helena Kowalska, Irena Sendlerowa, książę Adam Stefan Sapieha, Krzysztof Arciszewski, Ignacy Mościcki, Antoni Patek… mógłbym tak wymieniać bardzo długo. Myślę, że niektóre nazwiska mogą brzmieć zupełnie obco. Zachęcam do zagłębienia wiedzy, chociażby w najbardziej dostępnym źródle jakim jest Internet. Sami się przekonacie, jak wielu wspaniałych wynalazców, podróżników wydała polska ziemia. Zakładam (mam nadzieję, że się mylę), że część osób zarzuci mi, że gloryfikuję również przegranych, ludzi, którzy stracili życie w przegranej sprawie. Niestety uważam, że jest to błąd naszej polityki historycznej. Po pierwsze nie uważam, aby przegrane taktycznie Powstanie Warszawskie było tylko i wyłącznie porażką. Dziś buduje i kształtuje całe rzesze młodych Polaków, jest powodem do dumy, bo pokazuje jak bardzo człowiek może zdobyć się na heroiczne czyny dla ratowania Ojczyzny. Dziś Powstanie Warszawskie jest mentalnym zwycięstwem. Wróćmy jednak do polityki historycznej. Często ludzie narzekają przy większych uroczystościach: „my tylko przegrywaliśmy”, „a co my możemy świętować jak tylko ponosiliśmy porażki”. Chwila moment! A zwycięstwo pod Cedynią? A wojna polsko- ukraińska? A Powstanie Wielkopolskie? Powiem więcej! Wygrywaliśmy bitwy, wojny które miały wpływ nie tylko losy naszego kraju ale także i całego świata. Tak było w przypadku zwycięskiej bitwy pod Wiedniem, gdzie zatrzymaliśmy nacierające Imperium Osmańskie chcącego narzucić nam inną wiarę. Drugi istotny przykład to wojna polsko- bolszewicka, gdzie zatrzymaliśmy czerwoną nawałę. Polska, która odzyskała ledwie niepodległość i całe swe siły skupiła na odbudowie swej państwowości musiała stawić czoła gigantowi, jakim wówczas była Rosja. Mimo wszystko Dawid pokonał wielkiego Goliata. Proszę bardzo Europo, nie musisz dziękować. Duma z historii to nie tylko jednak sukcesy militarne. A i tych na nie brakuje. Mogę wymienić kolejną porcję nazwisk, które dają nam powody do chodzenia z podniesioną głową: Jan Szczepanik, Fryderyk Chopin, Ignacy Łukasiewicz, Maria Skłodowska- Curie, Jan Matejko, Mikołaj Kopernik, Paweł Strzelecki, kard, Stefan Wyszyński. Odkrywców, wynalazców, inżynierów, wybitnych ludzi nauki również w naszym narodzie nie brakowało. Myślę, że mogę nawet śmiało stwierdzić, że byli Polacy, którzy mieli olbrzymi wpływ na historię świata, chociażby wspomniani Mikołaj Kopernik czy Jan Paweł II. Historia więc jak najbardziej jest mocną stroną naszego kraju. Jest piękna, heroiczna, nierzadko bolesna ale często i zwycięska (tylko zacznijmy to w końcu celebrować!). Wydała wiele postaci znanych i zasłużonych w świecie. Jest tylko jedna istotna rzecz. Trzeba umieć tę naszą piękną historię wypromować.

Mój Dom

No i sprawa, która wydaje mi się najtrudniejsza. Względy ekonomiczne. Faktycznie- poczucie dumy wielu z nas czerpie (czemu wcale się nie dziwię) z sytuacji ekonomicznej swojego kraju. Posiadanie pracy, która pozwoli nam wyżywić siebie i rodzinę jest kluczowe. Dobrze by było by w tej pracy zarobić tyle, by zaspokoić nie tylko podstawowe potrzeby (mieszkanie, ubrania, środki czystości, jedzenie) ale również by można było odłożyć na wakacje i zostało coś jeszcze by „wyskoczyć na miasto”. Naraziłbym się na ośmieszenie, gdybym stwierdził, że w Polsce lekko się żyje. Zgodzę się, że nie jest łatwo. Napawają mnie jednak optymizmem ostatnie wskaźniki ekonomiczne, które wskazują, że w naszej ojczyźnie jest coraz więcej pracy, a także pensje idą w górę. Mobilizującym jest również fakt, że rynek w Polsce zaczyna być przychylny pracownikowi, a nie jak do tej pory to było dla pracodawcy. Mój optymizm jest jeszcze dodatkowo większy, ponieważ w gronie znajomych spotykam się z coraz lepszymi opiniami, że żyje im się lepiej niż w latach poprzednich. Wiadomo, że jest jeszcze spory procent, który będzie niezadowolony. Pytanie teraz następujące: Jaka ilość z tego procentu ma rzeczywiście prawo do bycia niezadowolonym? Jeden z moich znajomych narzekał, że będzie musiał myśleć nad nowym biznesem, bo obecny jest nierentowny i nie da rady z tego wyżyć. W momencie kiedy przestał narzekać oświadczył mi, że na wakacje do Chorwacji wybiera się nowym samochodem… Porshe. Myślę, że komentarz jest zbędny. Kończąc ten wywód wydaje m się, że w Polsce aspekty ekonomiczne są coraz lepsze i coraz śmielej możemy patrzeć w przyszłość. Mam nadzieję, że nie tylko ja będę patrzył tak entuzjastycznie ale i inni, mając ku temu powody.

Miłość od pierwszego wejrzenia

Nie wszystkich fascynuje historia i nie każdy widzi narodową dumę w wiktoriach w kluczowych bitwach, czy w heroicznych postawach poszczególnych ludzi. Jak wiadomo ludzie są ulepieni z różnej gliny i odnajdują wartości w różnych miejscach. Inni piękno dostrzegą w przyrodzie. Gdybyśmy mieli szukać jej w granicach naszego państwa , jestem pewien żebyśmy się nie zawiedli. Od południa otoczeni przepięknym pasem górskim Karpat, od północy chronieni morzem Bałtyckim. Ostatnio często zdarza mi się zdobywać szczyty Beskidu Wyspowego, którym jestem zachwycony. Lasy, rzeki, piękna roślinność, bastion ciszy i spokoju. W Polsce nie brakuje miejsc, gdzie możemy się udać by wyciszyć się i uciec od zgiełku wielkich miast. Jeziora, lasy, puszcze dają nie tylko świadectwo wiekowego istnienia państwa Polskiego, ale również są ostoją dla zwierząt i ludzi szukających wytchnienia i piękna. To co jeszcze mnie zachwyca w polskiej przyrodzie, występujące pory roku. Mamy lato, jesień, zimę i wiosnę, które na własny oryginalny sposób podkreślają piękno polskiej ziemi. Jeśli mi nie wierzycie jedźcie i sprawdźcie sami.

Bogata kultura i tradycja

To co łączy i scala naród, to nie wątpliwie język, wiara ale również kultura i tradycja. Ta w Polsce jest niezwykle bogata i oryginalna. Chociażby dzielenie się opłatkiem w Boże Narodzenie- obyczaj, który uświadczymy tylko na terenie Rzeczpospolitej. W Polsce mamy mnóstwo tradycji. Czasem dziwi mnie to, że przejmujemy obce zachodnie obyczaje. Święto Wszystkich Świętych rywalizuje z Halloween, biskup św. Mikołaj ma konkurencje w postaci sympatycznego krasnoludka. Nie mówię, że te obyczaj mi się nie podobają, ale dziwi mnie fakt, że ludzie wolą obce tradycji niż nasze rodzime. Rozumiem osoby, które praktykują obie tradycje. Smuci mnie kiedy stawiamy obce nad swoim. Trzeba pamiętać, ze tradycja to jest kontynuacja obyczajów, ceremoniałów naszych Dziadków i Babć, Ojców i Matek. To z kolei zapewnia przetrwanie i kontynuacje wolności. O tym wszystkim wiedział arcybiskup Jakub Świnka, który w XIV wieku przeciwdziałał germanizacji polskiego narodu. Wiedział, że język jest ważny by zachować świadomość narodową i przynależność do państwa. Podobnie właśnie jest z tradycją i obyczajami. One pozwalają nam zachować świadomość kim jesteśmy i skąd pochodzimy. Zaskakującym jest, gdy młodzi ludzie twierdzą, że u nas w Polsce nie ma zbyt dużo tradycji lub są smutne jak choćby wspomniane już święto Wszystkich Świętych. Po pierwsze, czy zawsze wszystko musi być na wesoło i radośnie? W mojej opinii człowiek potrzebuje czasem odrobinę zadumy i refleksji. Powiedzmy, że rozumiem takie komentarze, młodość rządzi się swoimi prawami i woli się życiem radować. Proszę bardzo, mam wiele radosnych tradycji. Śmigus dyngus, któremu towarzyszy mnóstwo zabawy. W zabawie mogą uczestniczyć i starzy młodzi, co wiąże pokolenia. Wianki - kolorowe, radosne, pełne życia. W czasie ich trwania, można posłuchać dobrej muzyki, pooglądać fantastyczne pokazy sztucznych ogni i pokaz „dźwięku i światła”. Tworzenie bożonarodzeniowego pająka- sztuka niełatwa ale jakże przyjemna w rodzinnym gronie. Kolędowanie przy stole wigilijnym. Polskie kolędy są uznawane w świecie za jedne z najpiękniejszych. Są wesołe, skoczne i pełne energii. W Polsce mamy mnóstwo tradycji ogólnopolskich i tych regionalnych, które warto pielęgnować. Bo właściwie niemal każda tradycja zachęca do tego, by wspólnie spędzać czas. Czy to w gronie rodzinnym czy najbliższych. Nie od dziś wiadomo, że rodzina to jest siła. A naród zwarty i zgrany jest niezniszczalny. Kontynuując wątek siły jaką jest rodzina, warto pamiętać i o tradycjach i obyczajach rodzinnych, czyli takich, które występują tylko w danej familii. Od lat ród Duninów organizuje swoje zjazdy, na których spotyka się cała rodzina. I ta dalsza, naprawdę daleka, ale również i ta najbliższa. Na takich zjazdach dba się właśnie nie tylko o więzi ale i kultywowanie tradycji i obyczajów. Jeśli ktoś chciałby zagłębić wiedzę, zachęcam do przeczytania mojego innego artykułu rozwijającego nieco tematykę: http://jerzyborkowski.blogspot.com/2017/11/duninowie-rod-ktory-odradza-sie-na-nowo.html

Pamiętajmy - Polska to nie jest puste słowo. To nie tylko terytorium od Bałtyku po Tatry, ale nasz Dom. Teraz jeśli ktoś przebrną przez moje myśli przelane na papier, zachęcam do pięciominutowej refleksji, by odpowiedzieć sobie na pytanie… Czym jesteś dla mnie Ojczyzno?

jerzyborkowskiJerzy Borkowski

O Powstaniu Warszawskim mówi się bardzo dużo. Pisane są liczne artykuły, książki, a ostatnio powstało nawet kilka ciekawych produkcji filmowych. I bardzo dobrze, bo ofiara jaką złożyli Powstańcy jest nieoceniona. W tych wszystkich dziełach wylicza się straty jakie poniosła Warszawa, ile ludzi straciło życie, jak dramatyczne były losy ludzi żyjących wówczas w stolicy. Wszystko to bardzo mnie cieszy, bo jestem jedną z tych osób, która uważa, że jest to temat o którym można mówić wiele i powinno się dużo mówić. Ba! Należy mówić jak najwięcej, wyjaśniać młodemu pokoleniu, jakim wielkim heroizmem wykazali się Polacy w czasie okupacji. Żałuję niestety, że niewiele pisze się o pozostałej części naszej Ojczyzny, która również cierpiała i dźwigała jarzmo okupacji. Oczywiście rozumiem, że poziom poświęcenia i ilość wylanej krwi była największa w Warszawie, ale warto pamiętać o pozostałych miastach Polski. W końcu z wielu zakątków Rzeczpospolitej nadciągały posiłki dla walczącej Warszawy. Wiele z nich niestety nigdy nie dotarła. Przykładem może być tu Batalion AK „Skała” który w liczbie 350 osób wyruszył z Krakowa na pomoc walczącej Warszawie i został rozbity przez Niemców w bitwie po Złotym Potokiem koło Częstochowy, dnia 11 września 1944 r.

Całe terytorium Polski znalazło się pod okupacją niemiecką (nie nazistowską tylko trzeba mówić jasno: niemiecką!). W tym artykule chciałbym przytoczyć jedną historię, z mojego rodzinnego miasta Krakowa. Otóż w okupowanym Krakowie, jak w wielu innych miastach okupant próbował zniszczyć wszystko co Polskie: kulturę, środowiska inteligenckie, język a nawet i społeczność. Wiązały się z tym liczne aresztowania, porywanie ludzi z ulicy. Eskalacja tych zjawisk sięgnęła zenitu w momencie wybuchu Powstania Warszawskiego. Niemcy bojąc się ogólnopolskiego zrywu, wydali rozkaz aresztowania wszystkich mężczyzn od 16 do 60 roku życia. Miało to zapobiec wybuchowi powstania w całym kraju, oraz ograniczyć nadciągające posiłki do stolicy. Aresztowania dokonywano na ulicy, bez ostrzeżenia i bez jakiegokolwiek powodu. Niemcy idąc ulicą i większymi placami łapali przypadkowe osoby. Taki proceder nazywano kolokwialnie „łapanką” (łapanki organizowano już wcześniej, dla pozyskania robotników przymusowych wywożonych do Niemiec).

aleksanderwysockiJedną z takich „łapanek” przeżył mój dziadek, Aleksander Wysocki (na fotografii), lekarz medycyny, w okresie wojny obronnej żołnierz 12 Pułku Piechoty z Wadowic. 6 sierpnia 1944 roku (była to niedziela zwana później Czarną Niedzielą) wracając przez Kraków do domu wsiadł do tramwaju z żoną i dzieckiem. W tym samym czasie w Krakowie rozpoczęła się „łapanka”. Aresztowano wówczas ok. 8000 mężczyzn, w mieście liczącym około 300 000 mieszkańców. Mój dziadek przeżył dzięki konduktorowi z tramwaju. Ów człowiek opowiedział dziadkowi co się dzieje w mieście i wypchnął go na ulicę. Dziadek zaczął uciekać w kierunku domu co nie było łatwe, bo wszędzie na ulicy było mnóstwo Niemców. Jak by tego było mało zbliżała się godzina policyjna, czyli pora w której nikomu nie wolno było wychodzić na ulicę. Na początku okupacji godzina policyjna rozpoczynała się od 23 i trwała do rana. Po 1942 roku zakaz wychodzenia z domu obowiązywał od godziny 18 do godzin porannych. To popołudnie i noc Aleksander Wysocki musiał spędzić w bramie jednej z krakowskich kamienic, potem przedostał się do znajomych dzięki czemu uniknął aresztowania. Dopiero nad ranem udało mu się pójść do pracy, a po południu wrócić do domu. Traumatyczne przeżycia nie dotknęły tylko jego. On sam obawiając się o własne życie, myślał jak dalej poradzi sobie jego rodzina. Zapewne takie myśli przyprawiały go o zawrót głowy. Jednak chwilę grozy przeżyła również i moja babcia, która czekała na męża, wiedząc że w mieście była łapanka. Na pewno całą noc spędziła bijąc się z myślami: „czy Olek jeszcze żyje?”. Ta historia kończy się szczęśliwie. Dziadkowie przeżyli wojnę, a moja ukochana babcia Isia doczekała upadku komuny dożywszy 91 lat. Jednak co mają powiedzieć rodziny tych 8000 ludzi, ojców, braci i mężów którzy owego feralnego dnia nie wrócili już do domu. Kto wie, ilu z nich prawdopodobnie nigdy już nie wróciło do swoich bliskich.

Jak pisałem powyżej, w żaden sposób nie chcę porównywać Powstania Warszawskiego do tego co działo się w Krakowie. Daleki jestem od bagatelizowania warszawskiego zrywu. Nie próbuję również gloryfikować postawy krakowskiego społeczeństwa. Chcę zaznaczyć, że w czasie bohaterskiego powstania w Warszawie, cała Polska ponosiła konsekwencje. Cierpiała ludność nie tylko stolicy (choć to ona złożyła największą ofiarę) ale również i inne miasta Rzeczpospolitej. Warto wspominać również i o tych ofiarach podczas kolejnych uroczystości upamiętniających Powstanie Warszawskie. Miejmy nadzieję, że pamięć o tych wszystkich, którzy stracili życie w czasie okupacji niemieckiej, nigdy nie zaginie. Wiele zależy tak naprawdę od nas.

jerzyborkowskiJerzy Borkowski

Drodzy Państwo, niejednokrotnie dzieliłem się z Wami swoją opinią lub odczuciami na stronach portalu krakowniezalezny.pl. Teraz chciałbym z Wami podzielić się opowieściami z moich podróży. Gdzie byłem, co widziałem, co mnie zaskoczyło, czego unikać. To wszystko będziecie mogli przeczytać na moim autorskim blogu http://jerzyborkowski.blogspot.com.

Znajdziecie tutaj relacje z moich wojaży za granicę (np. z Chorwacji) lub podróży po Polsce (Szydłów, Kurozwęki, krakowski Kazimierz). Na stronie oprócz fotografii będą informacje o miejscach, które warto odwiedzić, będzie można przeczytać porady i ciekawostki. Na profilu FB chętnie odpowiem na wiadomości priv. Na blogu znajdziecie też posty historyczne. Mam nadzieję, że się spodobają. Czekam i liczę na komentarze. Do zobaczenia na moim blogu...

P.S. Nie myślcie, że rezygnuję z pisania dla Krakowa Niezależnego! Niebawem kolejny artykuł...

jerzyborkowskiJerzy Borkowski

Od wielu lat kibicuję i wspieram firmę Maspex kupując jej soki i napoje. Bardzo mi smakują soki Tymbarku, czy kakao Puchatek. Czynię to nie tylko z powodu wysokiej jakości jej produktów, ale też dlatego ponieważ jest to silna Polska marka. Nie ukrywam tu pobudek patriotycznych. Kupuję polskie, bo jestem Polakiem. Cieszyłem się kiedy czytałem w mediach, że firma rodem z Polski wchodzi na rumuński rynek wykupując tamtejsze wody mineralne, na Mallorce z dumą kupowałem jej soki. Niestety czar prysł. Przyszła gorycz, żal, zażenowanie i złość. Jestem autorem książki „Tajemnica nocy Dęba”, pisząc ją rozmawiałem z wieloma bohaterami walk o niepodległość Rzeczpospolitej. Ich świadectwa chciałem przelać na papier, by ich osiągnięcia nie zostały zapomniane. Spotykając się ze mną opowiadali mi swoje losy, gdy przeżywali piekło, cierpiąc ból fizyczny i psychiczny, bici ,torturowani i zastraszani losem ukochanej rodziny i Ojczyzny. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mógł im powiedzieć: „chrzanić to co było…” i co więcej pokazać środkowy palec. Nie będę przebierał w słowach, używał eufemizmów. Reklama napoju „Tiger” firmy Maspex z Wadowic jest obrzydliwa, wstrętna i ordynarna. Kojarzy mi się z obrzydliwą antypolską propagandą. Jak możecie obrażać naszych bohaterów, dobrych i wielkich Polaków? Jakim prawem uderzacie dziś w starszych, bezbronnych ludzi, którym powinniście oddawać cześć za to, że być może za was byli ranni w czasie walk, a nie rzadko tracili swoich braci. Jako patriota, człowiek, który nosi Polskę w sercu, oczekuję przeprosin, ale nie tych z Facebooka które zamieściliście: „przepraszamy za błąd”. Błąd to może być ortograficzny, a to było celowe, przemyślane i zamierzone działanie. Oczekuję również zadośćuczynienia, wobec Powstańców Warszawskich. Może być to ufundowanie leków, ufundowanie wózka, potrzeby są olbrzymie! To już wasza sprawa jak chcecie odzyskać klienta, a przede wszystkim naprawić „błąd”. Ja, mimo że jesteście polską marką, nie tknę waszych produktów dopóki, dopóty nie naprawcie zła, które wyrządziliście. Obraziliście mnie jako Polaka, jako patriotę i jako waszego wiernego klienta. Wstyd i hańba. To jest to co teraz myślę o waszym malutkim maspexie.

A na koniec: Chwała Bohaterom!

jerzyborkowskiJerzy Borkowski

Koniec lat 80., początek 90. W telewizji jako kilkuletni chłopak wraz z rodzicami oglądam wydarzenia z kraju. Choć jeszcze ich nie rozumiem, oglądam zapartym tchem. Na ulicy panuje chaos, są tłumy, wśród zebranych ludzi jest on - człowiek z wąsem, z podniesionymi do góry rękami w geście zwycięstwa. To jest bohater, wielki Polak. Przez klika dni chodzę po domu i wołam: „Lech Wałęsa! Solidarność”. Krzyczę tak samo jak widziałem to w telewizji. Nie wiem kim dokładnie jest ten człowiek i co zrobił ale wiem, że Lech Wałęsa to bohater, w domu rodzice go bardzo chwalą. Tłumaczą mi że to pan, który walczy o naszą wolność. Jeszcze wcześniej ten wielki człowiek otrzymuje Pokojową Nagrodę Nobla. Jest kimś naprawdę wielkim. Długie lata jestem przekonany, że to mój rodak z którego mogę być dumny. Znany na całym świecie, nagradzany różnymi nagrodami, ceniony i szanowany przez największych tego świata. Jestem dumny z mojego rodaka, bohatera – Lecha Wałęsy. Nasz prezydent w 1995 roku staje do drugich wyborów, w których jak się później okaże, ma się zmierzyć z Aleksandrem Kwaśniewskim. Choć wówczas nie mogłem głosować, bo wciąż jeszcze sporo mi brakowało do pełnoletności bardzo kibicowałem Wałęsie. Przecież to nasz bohater narodowy, a Kwaśniewski to były członek PZPR, komunista, nieprzyjaciel. Jaka radość malowała się na mojej twarzy kiedy Wałęsa mówi do przyszłego prezydenta: „mogę panu nogę podać”. Zero kompromisu z komunistami. Niestety w 1995 roku prezydentem Polski zostaje Aleksander Kwaśniewski. Wówczas jeszcze nie wiedziałem o tym, że gdyby wygrał Lech Wałęsa nie było by żadnej różnicy. Kilka lat po wyborach w mediach pojawiają się informacje, że bohater Solidarności pojawił się na imprezie urodzinowej w domu Aleksandra Kwaśniewskiego. Nie mogłem w to uwierzyć. Jak to? Nasz bohater, pogromca komunistów pije razem z nim wódkę, bawi się. No cóż, może chciał pojednania. Jak dziś pamiętam jak mój starzy brat mówił, że to zdrada, że nas oszukał. Jak bardzo byłem zły na niego, że może kalać dobre imię Wałęsy. Zapewne (tak wierzyłem) chce się pojednać, pogodzić, budować zgodę, a tym samym Rzeczpospolitą. Informacje w mediach oraz postawa byłego prezydenta zaczynają sprawiać mi ból, ale pozwalają przejrzeć na oczy. Zdjęcia z Magdalenki z czołowymi działaczami partyjnymi, nieprzyjemne komentarze pod adresem Anny Walentynowicz i Andrzeja Gwiazdy, to wszystko zaczęło burzyć we mnie obraz wielkiego bohatera jakim był Wałęsa. Zacząłem sobie uświadamiać, że zostałem zdradzony, oszukany i okłamany. Ja młody chłopak, jeszcze dziecko widziałem w tym człowieku autorytet, później jako już młody człowiek, zrozumiałem, że mój brat przed laty miał rację. Z czasem pojawią się kolejne informacje: o „Bolku”, o donoszeniu, o współpracy. „Bolek” zaczyna atakować dawnych opozycjonistów, jego wypowiedzi są pełne nienawiści, a język jak ostatnio mogliśmy się przekonać stał się wulgarny i prostacki. Popiera instytucje i osoby, które atakują Polskę, a ją samą traktują jak swój własny folwark, jej obywateli jako zło konieczne. Nie chcę się dłużej pastwić nad byłym bohaterem, nad „Bolkiem”. Chciałem podzielić się swoimi przemyśleniami, które powstały po ostatnich wydarzeniach. Człowiek, który jak się wówczas wydawało, był naprawdę kimś sam uczynił z siebie zero, a właściwie odsłonił swoją prawdziwą twarz. Przywłaszczając sobie wszystkie zasługi, mówiąc o sobie jako bohaterze, niemalże o Bogu. Wyzywając i pouczając wszystkich w koło. To smutne, że można tak upaść. W sumie może i lepiej, że tak się stało… przynajmniej poznałem prawdę.

jerzyborkowskiJerzy Borkowski

Ostatnimi czasy zauważyć możemy rosnące zainteresowanie polskimi markami. Ludzie coraz chętniej wsadzają do koszyka produkty rodzimego pochodzenia. Niegdyś w branży odzieży sportowej królował niemiecki Adidas lub amerykański Nike, obecnie bardzo silnym konkurentem jest polski 4F. Dziś dział kosmetyczny to nie tylko Schwarzkopf, czy Loreal ale również wysokiej jakości Ziaja, Joanna, Inglot czy Biały Jeleń. Przykładów polskich firm produkujących wysokiej jakości towary w różnych działach można szukać w nieskończoność: w transporcie króluje Pesa i Solaris, w dziale spożywczym bezkonkurencyjne są Mlekovita, Maspex czy Sonko, naszych rodaków (i nie tylko) ubiera Reserved, Carry czy Giacomo Conti (niech nazwa Was nie zmyli). Wiele polskich marek może spokojnie konkurować z zachodnimi odpowiednikami. Każdego z nas to zapewne cieszy. Niektórzy zapytają: a co w tym takiego fajnego? Co za różnica czy kupię włoskie, niemiecki czy polskie?

A różnica jest znacząca! Patriotyzm konsumencki ma wielkie znaczenie, czasem kluczowe w tym jakiej jakości będzie nasze życie w naszym kraju. Lepiej jest kupować produkty u „Polaka”, bo wówczas pieniądze zostaną w Polsce. Z tych funduszy są remontowane drogi, budowane szkoły i szpitale, tworzone i realizowane projekty społeczne. Takie pieniądze są również przeznaczone na unowocześnianie i umacnianie armii a to kraj czyni bezpieczniejszym. Drugim istotnym punktem jest fakt, że Polacy mają pracę w Polsce , nie muszą wyjeżdżać do Niemiec czy Anglii. Polskie firmy, których produkty kupujemy, mają fundusze na rozwój co z kolei pozwala im na stawanie się konkurencyjnymi, a to daje nam powody do radości, bo używamy produktów coraz lepszej jakości. Warto też wspomnieć o rosnącym prestiżu, jakim może poszczycić się państwo, które ma rozwiniętą gospodarkę. Kogo bardziej podziwiamy? Ubogi Sudan czy silne Stany Zjednoczone? Czy jest jednak granica kupowania wszystkiego co polskie? Czy ten konsumpcyjny patriotyzm też ma granice?

W książce pt. „Myśli nowoczesnego Polaka” autorstwa Romana Dmowskiego wybitnego polskiego polityka, możemy znaleźć fragment, w którym ów autor zachęca do samokrytycyzmu. Wyjaśnia również dlaczego taka postawa może przynieść korzyści. Rzecz wydawać się może prosta, a jednak na co dzień o niej zapominamy. Jeśli nie dostrzegamy swoich mankamentów i godzimy się na nie, jesteśmy skazani na ich notoryczne powtarzanie a tym samym na bylejakość, która może mieć tragiczne skutki. Roman Dmowski pisze: „Wszystko co polskie jest moje: niczego się wyrzec nie mogę. Wolno mi być dumnym z tego, co w Polsce jest wielkie, ale muszę przyjąć i upokorzenie, które spada na naród za to, co jest w nim marne”. Myślę że możemy ten fragment przenieść na płaszczyznę konsumpcji. Jeśli będę kupował kiepskiej jakości towary, tylko dlatego że są polskie, to będę zachęcał nieuczciwego producenta do tego by dalej produkować chłam i wciskać go ludziom. Wówczas nasza gospodarka będzie ciągle na europejskim zapleczu. My będziemy się irytować, że kupiliśmy dziadostwo za duże pieniądze. W konsekwencji przestaniemy kupować nasze produkty, ludzie stracą pracę a my będziemy musieli pracować dla zachodnich marek nie zawsze za godziwą zapłatę.

Uważam więc, że dokonując takich zakupów zawsze warto zwrócić uwagę co kupujemy. Oczywiście wszystkich zachęcam by kierować się patriotyzmem konsumenckim ale też z głową. Nie kupować byle czego, ale jeśli mamy towar podobnej jakości i ceny to lepiej wsadzić do koszyka towar: „Made in Poland”. Warto wspierać firmy z naszego „podwórka” niż obce korporacje. Zaznaczam jednak, wspierajmy tych, którzy są uczciwi wobec nas, czyli konsumentów. Każdy na tym skorzysta. My, bo będziemy zadowoleni z zakupionego towaru, który będzie nam dobrze służył, właściciel firmy bo zarobi na życie i się wzbogaci, pracownik owej firmy, bo będzie miał prace i nie będzie musiał martwić się o jutro, Skarb Państwa będzie mógł pobierać podatki, a tym samym pozyska fundusze niezbędne do funkcjonowanie państwa.

W czasie kolejnych zakupów, sprawdźcie co wkładacie do koszyka. Tak naprawdę wydane pieniądze wrócą do nas, co prawda w innej postaci, ale będziemy z nich korzystać, a właściwie z tego na co zostały one przeznaczone. Wiemy, że jakiś produkt jest polski, wiemy że jest dobry, jest w podobnej cenie, okażmy swój konsumencki patriotyzm.

Warto też dać pod rozwagę polskim przedsiębiorcom jaki winien być ich patriotyzm, patriotyzm polskiego przedsiębiorcy, ale to już temat na inne rozważania.

jerzyborkowskiJerzy Borkowski

Artykuł ten piszę jako zdegustowany pisarz debiutant ale przede wszystkim jako nauczyciel, wychowawca, przejmujący się swą profesją.

Zacznę po kolei. Jestem autorem książki „Tajemnica nocy Dęba”. Jest to mój debiut i niedawno zacząłem przecierać literackie szlaki. Moja książka opowiada o piątce przyjaciół, którzy napotykają postać ducha żołnierza wyklętego. Razem z nim przeżywają przygody i wykonują niebezpieczną misję. Pozycja napisana ku chwale Niezłomnej Armii. Książka zawiera dużo faktów historycznych, co ma na celu zagwarantować ciekawą rozrywkę ale też i edukować, kształcić, formować postawy naszej młodzieży. Jako początkujący pisarz postanowiłem sprawdzić z jakimi innymi książkami dla młodzieży musi rywalizować moje skromne dzieło. I wtedy się załamałem...

Jako człowiek lubiący wyzwania, podszedłem do sprawy ambitnie. Chciałem by było ciekawie, dynamicznie ale żeby również książka coś ze sobą niosła. Zakładałem (jak się później okazało mylnie) że dobrze sprzedająca się książka musi być ambitna. Żeby się sprzedawała musi mieć w sobie coś wartościowego. Zapewne inne książki na sklepowych półkach też takie będą. Co tym czasem serwuje się polskiej młodzieży i co znalazłem w księgarniach?

Otóż moja książka konkuruje z pozycjami niezwykle wulgarnymi, opowiadającymi nie tylko o intymnych częściach anatomicznych, ale i o fekaliach. Pominę już fakt, że moja książka musi rywalizować z tego typu chłamem. Przeraża mnie, że takie książki znikają z półek księgarń, bo to oznacza, że ktoś je kupuje i udostępnia dzieciom. Nie dziwmy się potem, że nasza młodzież nie ma nic do powiedzenia, jej słownictwo jest ograniczone a poziom żartu jest na poziomie rynsztoka. O braku szacunku do starszych, umiejętności podejmowania poważnych tematów nie wspominając.

Drodzy Rodzice, czytajcie książki, które kupujecie swoim dzieciom, korzystajcie ze stron, na których można przeczytać recenzje książek. Dobra książka nie tylko pomoże Waszym pociechom w nauce składania liter i rozumieniu tekstu, ale również kształtuje ich światopogląd, buduje ich jako ludzi, albo destruuje. To już zależy od Waszych wyborów. Na koniec pozwolę sobie na jeszcze jeden cytat zamykający cały mój wywód: „takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”.

jerzyborkowskiJerzy Borkowski

Zaraz po wyborach powstaje KOD czyli Komitet Obrony Demokracji. Tylko przed czym chce bronić tenże komitet zagrożoną demokrację? Chyba jedynie przed smogiem, ponieważ innych zagrożeń nie ma albo nie widzę.

Codziennie czytam prasę o wydarzeniach w Polsce i na świecie i nie mogę wyjść ze zdumienia jak niektóre środowiska przekłamują rzeczywistość. Przyznam, że czasem się zastanawiam czy aby na pewno ja wszystko dobrze rozumiem. Po chwili namysłu dochodzę do wniosku, że jednak tak. Co jest źródłem moich wątpliwości? Sięgnijmy pamięcią jakieś 5 lat wstecz. Wygrywa wybory obecna opozycja i były prezydent Bronisław Komorowski. Wszystko jest w porządku, przecież mamy demokracje a władza i mieszkaniec Belwederu zostali wybrani w demokratycznych wyborach. Elektorat Prawa i Sprawiedliwości płacze, lamentuje a powinien pogodzić się z porażką. A teraz sytuacja sprzed roku. Naród wybiera nową głowę państwa, nowy rząd, wszystko według zasad ogólnie przyjętych w demokracji. Co na to wyborcy Platformy Obywatelskiej i nowopowstałej Nowoczesnej? Dramat, tragedia, katastrofa, płacze i żądanie powtórzenia wyborów. Protesty, pikiety, nawoływanie do obalenia wybranego przez większość obywateli legalnego rządu. Zaraz po wyborach powstaje KOD czyli Komitet Obrony Demokracji. Tylko przed czym chce bronić tenże komitet zagrożoną demokrację? Chyba jedynie przed smogiem, ponieważ innych zagrożeń nie ma lub nie widzę.

Prawo i Sprawiedliwość dwukrotnie przegrywało wybory i uszanowało ich wyniki. Obecnie kiedy jest u władzy, na protesty ludzi, wyrazy niezadowolenia w społeczeństwie reaguje słuchając vox populi , tak jak to było w przypadku zakazu handlu w niedziele. Obecny rząd jest otwarty i gotowy słuchać ludzi ale demokracja w przekonaniu niektórych jest zagrożona. Nie jest dla mnie jasne dlaczego wybranie Platformy Obywatelskiej jest dobre, ale Prawo i Sprawiedliwość już nie. Wygrana Platformy Obywatelskiej to demokracja, a Prawa i Sprawiedliwości to totalitaryzm. Władza Platformy może trwać bez przeszkód przez 8 lat natomiast powtórzę raz jeszcze, legalnie wybrany rząd przez większość (a to jedna z podstaw demokracji) ma być zmieniony po roku. Wysilmy nasze szare komórki jeszcze raz. Wyobraźmy sobie, że nieusatysfakcjonowani wyborcy Nowoczesnej i Platformy Obywatelskiej osiągają cel i dochodzi do zmiany rządu. Wygrywa partia Ryszarda Petru a on sam obejmuje tekę premiera. Jednak nie na długo ponieważ elektorat Kukiz’15 i Prawo i Sprawiedliwość jest niezadowolone, według ich opinii ten wybór jest niedemokratyczny. Więc co ?! Nowe wybory, zmieniamy rząd, z którego na pewno ktoś będzie niezadowolony i tak w kółko. Zapytam więc ponownie. Jaki jest tego sens? Czyżby tylko sianie zamętu i walka pewnych środowisk o własne interesy? A może interesy innych, zewnętrznych sił?

Mam nadzieję, że Polska jednak pozostanie demokratycznym krajem a Prawo i Sprawiedliwość oraz każda kolejna partia będzie miała szansę wywiązać się z obietnic wobec narodu, który ich wybrał na 4 lata jak mówi zresztą konstytucja. Mam nadzieję również, że w Polsce będzie uszanowany głos większości jak to w normalnym demokratycznym państwie przystoi.

jerzyborkowskiJerzy Borkowski

Żołnierze Wyklęci, Żołnierze Niezłomni – dziś każdy już wie kim byli, czym się zasłużyli, jaką drogę przez kaźń przebyli, o co i dla kogo walczyli. Dziś każdy wie. Gdyby jednak cofnąć się w czasie, niedaleko powiedzmy o jakieś 10 lat, wielu z nas by stwierdziło, że taki termin, określenie jak Żołnierze Niezłomni słyszy po raz pierwszy. 20 lat temu byli zapomniani, nieznani, można powiedzieć „nigdy nie istnieli”. Ich groby a właściwie miejsca, gdzie ich ciała porzucono były owiane tajemnicą, której rozwiązaniem nikt się nie interesował, ponieważ nikt nie wiedział o ich istnieniu. I tak miało pozostać, tak sobie władze komunistyczne postanowiły i do tego celu twardo dążyły. Pochowani w bezimiennych dołach, gdzie na miejscu ich pochówku, stały wysypiska śmieci, kompostowniki lub toalety, nazywani przez władze PRL bandytami, nie mogli się bronić. Wydawało by się że przegrali, ponieśli klęskę. Mimo zażartej walki, ogromniej odwagi i determinacji, zostali wytępieni, wymazani z honorowych kart historii, a komuna osiągnęła cel i zwyciężyła.

Nic bardziej mylnego. Wystarczy dziś wyjść na ulicę by zobaczyć, jak wielkie zwycięstwo Żołnierzy Wyklętych teraz daje owoce, a ich wygrana ma olbrzymie rozmiary. Polska młodzież chętnie się identyfikuje z bohaterami walk z okupantem sowieckim. Koszulki na których widnieje wizerunek Witolda Pileckiego, logo NSZ (Narodowe Siły Zbrojne) fotografie oddziału „Łupaszki” lub słynnej Brygady Świętokrzyskiej, są widoczne niemal wszędzie. Jeśli otworzymy repertuar kin znajdziemy film opowiadający o losach Witolda Pileckiego lub „Roja” czyli Mieczysława Dziemieszkiewicza. W kolejce do wejścia na wielkie ekrany czekają już kolejne filmy: „Wyklęty” oraz kręcony przez Telewizję Polską serial o Niezłomnych Bohaterach. Filmy to nie wszystko. Chcąc sięgnąć po literaturę, wystarczy wejść do Internetu i wpisać „Żołnierze Wyklęci”, a natychmiast pojawią się nam książki Joanny Szarkowej „Żołnierze Wyklęci”, Jerzego Ślaskiego książka o tym samym tytule, Jerzego Borkowskiego „Tajemnica nocy Dęba” pozycja dla młodzieży i dorosłych. Tytułów jest całe mnóstwo, a ciągle przybywają nowe. Idźmy dalej, muzyka. Krakowski raper Tadeusz „Tadek” Polkowski w 2011 roku wydał singiel mówiący o wielkich żołnierzach, w ślad za nim ruszyli inni. „Tadek” daje mnóstwo koncertów ucząc młodych Polaków kim byli „Wyklęci”. Dociera do nich przez popularną wśród młodzieży muzykę hip-hop. Mógłbym tak pisać jeszcze długo, o specjalnych obchodach w szkołach, o marszach polskich patriotów, o polskim święcie – 1 marca- Narodowym Dniu Ku Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Dziś tego jest (na szczęście) bardzo dużo.

Cieszy mnie to bardzo, ponieważ jestem przekonany, że jest to nowy model wychowywania młodych Polaków, w duchu wartości, które mogą przeciwstawić się każdej destrukcyjnej sile (czyt. gender, multikulti, nowoczesna tolerancja, etc) . A co w tym wszystkim jest najpiękniejsze? To młodzież o nich się sama upomniała, to młodzież chce podążać ich śladami i czerpać z nich najlepsze wzorce. Oczywiście na pewno jest grupa, która zarzuci, że dziś młodzi patrioci są kojarzeni z zakapturzonymi chuliganami. Ale właśnie czy to nie władze PRL Niezłomnych Bohaterów nazywały bandytami i kolaborantami. Czy nie celowo kreowano ich postacie jako rabusiów, morderców i pijaków? Poza tym nie sztuka „błądzących” zostawić samych sobie, w końcu niezdrowym trzeba lekarza. Młodzież trzeba wychować dając im najlepsze wzorce, pokazując im autorytety do naśladowania, a chętnie pójdą tą drogę.

To młode pokolenie to wielka nadzieja dla Polski. W końcu to oni będą budować nasz Dom. A każdym budowniczym trzeba dać narzędzia i plany budowy. Wyklęci ponosząc swoja ofiarę postawili znak, za którym teraz młodzi ludzie chętnie podążają. Ucząc się cnót takich jak honor, odwaga, miłość do Boga i Ojczyzny. Jak śpiewa już wspomniany „Tadek” :„niech Wyklęci wstaną z grobów i wskażą drogę do wolności”!

Czy to właśnie nie dzieje się naszych oczach? Czy nie jest to wielkie zwycięstwo wspaniałej „Wyklętej Armii”?