Przeskocz do treści

Czy sprzeciw wobec "ustawy o bezkarności" oraz nadawania organizacjom ekologicznym "uprawnień policyjnych" jest powodem, by wywoływać kryzys w koalicji rządzącej ii oddawać władzę Platformie Obywatelskiej? - zastanawia się europoseł Solidarnej Polski Patryk Jaki.

W nocy z czwartku na piątek Sejm uchwalił nowelizację ustawy o ochronie zwierząt, wprowadzającą m.in. zakaz hodowli zwierząt na futra (z wyjątkiem królika) i zakaz uboju rytualnego na eksport. Za zmianami głosowali wszyscy posłowie Lewicy, 176 posłów klubu PiS, 128 z KO, 2 z Koalicji Polskiej - PSL-Kukiz'15 i 2 niezrzeszonych. Cała Konfederacja oraz 38 posłów klubu PiS, 4 KO, 22 PSL-Kukiz'15 było przeciw. 18 osób wstrzymało się od głosu, 11 nie głosowało. Nowelizację odrzucili wszyscy posłowie Solidarnej Polski i dwóch z Porozumienia.

Głosowanie wywołało kryzys w koalicyjnej Zjednoczonej Prawicy (...)

Wśród kwestii dzielących PiS i Solidarną Polskę jest nie tylko stosunek do tzw. "Piątki dla zwierząt", lecz także nowelizacji tzw. ustawy covidowej, zgodnie z którym naruszenie przepisów lub obowiązków służbowych przez osobę działającą na rzecz zapobiegania i zwalczania COVID-19 nie byłoby traktowane jak przestępstwo. Projekt popiera PiS, odrzuca partia Zbigniewa Ziobry.

Głos w dyskusji o kryzysie w koalicji rządzącej zabrał europoseł Solidarnej Polski Patryk Jaki. Zadeklarował, że chce dalszych rządów Zjednoczonej Prawicy, a nie Platformy Obywatelskiej i Koalicji Obywatelskiej.

Patryk Jaki wyraził na Twitterze sprzeciw wobec "ustawy o bezkarności" oraz nadawania (w ramach "Piątki...") przedstawicielom organizacji ekologicznych "uprawnień policyjnych".

"I to jest powód, aby oddawać władze Platformie? Wywoływać kryzys?" - spytał.

Europoseł dodał, że Solidarna Polska zgadzała się na "łamiące umowę" koalicyjną oddanie resortu środowiska. "Chcieliśmy tylko, aby priorytetami rządu były: reforma państwa, wymiaru sprawiedliwości, mediów, walka z Gender a nie policyjne uprawnienia dla ekologów" - stwierdził. Odnosząc się do zarzutów ze strony polityków PiS pytał, czy takie stanowisko można nazwać nielojalnością.

Fragment tekstu za: https://www.rp.pl/Solidarna-Polska/200919291-Jaki-Chcielismy-by-jednym-z-priorytetow-rzadu-byla-walka-z-gender.html

To jest uderzenie w istotę demokracji, zaprzeczenie demokracji, nie zawaham się użyć – nawet zamach na demokrację w wykonaniu elit unijnych – powiedział o rezolucji Parlamentu Europejskiego ws. Polski minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.

– To, co robi Parlament Europejski, jest próbą zakwestionowania istoty demokracji. Nie zgadzając się z rozstrzygnięciami demokratycznymi polskiego społeczeństwa, UE wytacza tak naprawdę najmocniejsze działa, prowadząc podjazdową wojenkę wobec Polski, stawiając cały szereg niedorzecznych, absurdalnych zarzutów polskiemu rządowi, prezydentowi, władzom – mówił na konferencji prasowej lider Solidarnej Polski.

Zbigniew Ziobro tłumaczył, że Unia "po to chce wprowadzić mechanizm praworządności, by blokować wydawanie środków europejskich na rzecz Polski, motywując to względami ideologicznymi, rzekomą homofobią i nieprzestrzeganiem wartości europejskich, które oznaczają np. wprowadzenie małżeństw homoseksualnych, adopcję dzieci przez pary homoseksualne, bądź seksualizację w wymiarze edukacji".

– To jest uderzenie w istotę demokracji, zaprzeczenie demokracji, nie zawaham się użyć – nawet zamach na demokrację w wykonaniu elit unijnych, jeśli demokracja rozstrzyga nie po ich myśli i jeśli przynosi rozstrzygnięcia wyborcze odmienne od ich preferencji politycznych. Ale polski rząd się na to nie zgodzi, Ministerstwo Sprawiedliwości się na to nie zgodzi i nie ulegnie tej demagogii, tej narracji – oświadczył (fot. Wikipedia / Marek Suwalczan).

– Będziemy twardo bronić polskich interesów i polskiej racji stanu w sporze z tymi rozhisteryzowanymi elitami UE, które chciałyby z takich nienawistnych powodów narzucać nam swoją agendę wartości, nie licząc się z decyzjami Polaków, z ich demokratycznymi wyborami i wolą większości społeczeństwa – mówił minister.

Zbigniew Ziobro apelował, by poszczególne kraje, w tym Polska, nie zgodziły się na powiązanie procedury praworządności z wydawaniem środków z budżetu UE. – To jest jeszcze bardziej aktualne dziś, kiedy wiemy, jakie są prawdziwe zamiary elit UE. (…) Naszym obowiązkiem jest sprzeciwić się takich mechanizmom i ufam, że tak właśnie się stanie. Jako lider Solidarnej Polski mogę powiedzieć, że SP uczyni wszystko, aby tak właśnie się stało – powiedział.

– Nigdy nie zgodzimy się na połączenie tej pseudo praworządności z mechanizmami wydawania środków budżetowych, bo to jest właśnie zamach na praworządność, zamach na traktaty unijne, to jest ścieżka prowadząca do zakwestionowania istoty demokracji, jaka powinna być wartością nadrzędną w każdym państwie UE i szanowana również przez biurokratów z Brukseli – mówił Zbigniew Ziobro.

Tekst za: https://dorzeczy.pl/kraj/153845/mocne-wystapienie-ziobry-to-jest-zamach-na-demokracje.html

Radio Maryja

Resort sprawiedliwości chce wsparcia dla gmin, które zostały pominięte w unijnym programie „Partnerstwo miast”. Chodzi o gminy, które nie otrzymały środków, bo wcześniej w zdecydowany sposób broniły rodziny i tradycyjnych wartości w kontrze do ideologii LGBT. To m.in. gmina Tuchów, która już teraz otrzymała pomoc z Funduszu Sprawiedliwości.

– Ministerstwo Sprawiedliwości uwzględniło wniosek gminy Tuchów i przyznało dla mieszkańców Tuchowa kwotę trzykrotnie wyższą od tej, którą odebrała Helena Dalli, z przekonaniem, że środki będą dobrze służyć mieszkańcom w przeznaczeniu na rzecz Ochotniczych Straży Pożarnych, które zajmują się bezpośrednio pomocą i bezpieczeństwem mieszkańców – oświadczył minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.

– Skieruję też wniosek do premiera Mateusza Morawieckiego, abyśmy pomyśleli nad stworzeniem stałego mechanizmu wsparcia dla gmin, które – zgodnie z zapowiedziami komisarz Heleny Dalii – mają być w przyszłości ewentualnie szykanowane za to, że wspierają politykę prorodzinną; za to, że udzielają wsparcia dla tradycyjnie rozumianej rodziny jako związku kobiety i mężczyzny; za to, że chcą zagwarantować, żeby to rodzice mieli decydujący wpływ na sposób kształtowania, wychowywania i edukacji swoich własnych dzieci – dodał Prokurator Generalny (fot. Wikipedia / Marek Suwalczan).

Tekst za: https://www.radiomaryja.pl/informacje/min-sprawiedliwosci-chce-wsparcia-dla-gmin-ktore-nie-otrzymaly-srodkow-z-ke-poniewaz-bronily-tradycyjna-rodzine (Od Redakcji: na tej stronie znajdą Państwo także relację filmową z przekazania przez Ministerstwo Sprawiedliwości gminie Tuchów kwoty 250.000 zł w zamian za "odebrane" przez Komisję Europejską 8.000 zł).

Patryk Jaki

Bardzo się cieszę z kolejnego zwycięstwa. Teraz przed nami 3 lata bez żadnych wyborów, więc jest to bardzo dobry czas na refleksję, co do tej pory się udało, a co nie i jakie w związku z tym stoją wyzwania przed państwem, rządem oraz jaką agendę realizować?

Wiem, że wielu z Was, szczególnie tych, który bardziej interesują się państwem i polityką zastanawia się, jak to się stało, że na Rafała Trzaskowskiego głosowało tyle osób, pomimo oczywistych faktów. Twarde dane pokazują, że Polska gospodarczo rozwija się kilka razy lepiej niż za czasów PO (od 2015 PKB +20 proc., średnia płaca +30 proc., dochody budżetu +34 proc., ściągalność alimentów +389 proc., bezrobocie -50 proc., luka podatkowa -75 proc., dług publiczny - spadek z 52 proc. do 48 proc. PKB). Do tego lepsza polityka społeczna, spadła drastycznie przestępczość i korupcja. Natomiast Trzaskowski, od kiedy jest prezydentem Warszawy, z niczym sobie nie radzi (oczyszczalnia Czajka, plany zagospodarowania, infrastruktura, korupcja, reprywatyzacja, L-4 w czasie Covid19, a nawet wypłaty rządowych programów, idą tu najwolniej). A jednak opozycja jest tak blisko…

Najważniejsze pytanie dotyczy tego, dlaczego młodzież i wielkie miasta w większości wybrały Rafała Trzaskowskiego? Moim zdaniem, nie dzieje się tak ze względu na język czy nawet najważniejsze akcenty programowe (ZP, jako pierwsza po 89 r. zwolniła z podatku osoby do 26 roku życia, a miała wśród tej grupy gorszy wynik niż 2015 roku). Źródłem problemu jest wroga socjalizacja społeczeństwa polskiego, której rosnące wpływy są właśnie najbardziej ekspansywne w miastach. Opiera się ona na 7 fortecach, zabiegach związanych z rozmontowaniem naszego starego ładu moralnego, opartego o system aksjologiczny cywilizacji zachodniej z jej najważniejszym filarem etyką chrześcijańską i starym kształtem państw narodowych oraz wstawieniem, w jej miejsce nowej ideologii lewicowej z etyką permisywną. Państwa narodowe w starym kształcie wypiera społeczność międzynarodowa o wyraźnych profilach ideowych, której „wartości” są nachalniejsze od tych kształtowanych wewnątrz kraju. To jest najważniejszy element, z którego biorą się wszystkie pochodne w postaci decyzji wyborczych. I nie jest to żadne wielkie odkrycie, gdyż już Arystoteles mówił, że jeśli jakiś rząd ma trwać, musi posiadać etos czyli wyznawać całokształt zwyczajów moralnych i wierzeń rządzonych. Rodzi się więc pytanie, gdzie znajdują się kluczowe wektory tej socjalizacji?

   Po pierwsze - socjalizacja za pomocą „szantażu ambicjonalnego”

Rynek medialny, opanowany przez III RP czyli obóz lewicowo-liberalny, stosuje już od dawna sprytny zabieg socjotechniczny, polegający na przypominaniu przy każdej okazji, że jeśli jesteś mądry, dobrze wykształcony, pochodzisz z miasta i czujesz się generalnie lepszy - to popierasz PO czyli Tuska, Komorowskiego czy Trzaskowskiego. Problem polega na tym, że wiele osób, szczególnie tych, nieinteresujących się na co dzień zbytnio polityką, wpada w tę pułapkę. W ten sposób chce podnieść swoją wartość, w myśl zasady, czy ja nie jestem mądry, lepszy, bardziej europejski? I wtedy nawet, jeśli w życiu idzie mi średnio, to wystarczy wylegitymować swoją mądrość, wielkomiejskość wklejając na FB zdjęcie Trzaskowskiego czy wcześniej Komorowskiego. Popieranie takiego kandydata wystarczy już do zdobycia plakietki „elitarności”. Niestety, nikt nie wchodzi w te kwestie głębiej. W myśl zasad szeroko opisanych przez E. Aronsona tłumaczy tak swoje postępowanie. To właśnie powoduje takie groteskowe sytuacje jak np. podczas wyborów w 2005 r., gdy zapytano, który kandydat śp. Lech Kaczyński czy Donald Tusk jest lepiej wykształcony, większość wskazała na… Tuska, mimo, że ten był magistrem historii, a śp. Lech Kaczyński… profesorem. Kolejny przykład to, kiedy w najbardziej „elitarnej” Warszawie najwięcej głosów w Polsce dostaje R. Petru, który nie powinien skończyć szkoły średniej. A na koniec kampanii Ci lepiej wykształceni i „lepsi”, jako głównego argumentu przeciwko A. Dudzie na swoich tablicach na FB używają 8 gwiazdek (J…. P..). Wystarczy poszukać w Internecie, by zobaczyć filmy z pytaniem do wyborców Rafała Trzaskowskiego, dlaczego go popierają. Odpowiedzi starczyłyby na cały kabareton. Jedna z najśmieszniejsza anegdot jest taka, że kiedy zapytano Polaka, dlaczego mieszka w Anglii, to odpowiedział, że dlatego, iż tam jest wysoki „socjal”. A czemu w takim razie, głosuje na kandydata PO, to odpowiedział, że w Polsce jest 500 plus i jak można tak rozdawać pieniądze…

Jak skuteczna jest to pułapka, najlepiej pokazują argumenty ludzi, którzy obiektywnie odnieśli sukcesy w swoich dziedzinach. Znana pisarka mówi, że najbardziej to przeszkadzają jej „pisowskie mordy”, „elitarny” warszawski reżyser filmowy i teatralny pisze, że trzeba głosować na RT, bo jest … ładniejszy. Jedna z wybitnych aktorek mówi, że jak PiS rządzi, to tak jakby ktoś na nią (przepraszam) …sr.. . Siła argumentów „elit” jest, jak widać na tych kilku przykładach porażająca. Jednak oni nie muszą się zastanawiać. Muszą głosować na kandydata PO, bo w ich zawodzie nie można stracić dyplomu „elitarności”.

   Po drugie - socjalizacja medialna

Cały świat dziś zmierza w kierunku dominacji mediów społecznościowych i tych 2.0 (niektórzy mówią nawet 3.0). Konta na Facebooku, Twitterze, Instagramie, czy nowe Tik Toki, świadomie wprowadzają elementy socjalizacji do swoich regulaminów, oczywiście pod hasłami „równości, tolerancji”, co po nimi się kryje opisałem tutaj. Organizują też socjalizację w wersji „soft” . Zróbcie sobie test - rozwińcie emotikonki flag narodowych na swoim FB i zobaczycie, że szybciej wyskoczy flaga LGBT, która nie jest oficjalnym symbolem żadnego państwa, niż flaga Polski. Na całym świecie jest też szeroko opisywany problem blokowania prawicowych profili (znany również w Polsce)a z drugiej strony promowania nawet bardzo radykalnie lewicowych. Jednym słowem, w jednej z najważniejszych części rynku mediów, widać dominacje czy nawet hegemonię narzędzi wrogiej socjalizacji.

Co z pozostałą częścią rynku mediów? Jedynie, dzięki mocno krytykowanej TVP, rynek „dużej telewizji” jest w miarę zrównoważony. Problem tylko polega na tym, że nie udało się stworzyć równowagi ponadczasowej i instytucjonalnej. Niestety ta „równowaga” jest temporalna i połączona z czasem rządów ZP (co jest ogromnym nierozwiązanym problemem).

Portale? Wszystkie największe portale w Polsce mają wyraźny profil liberalno-lewicowy (choć w każdej z tych redakcji są prawicowi dziennikarze i występują tam politycy prawicy). Duża część tych mediów, nie tylko na co dzień, wspiera ideologię lewicową, ale nawet ostatnio wiele z nich usprawiedliwiało fizyczną napaść na ciężarówkę fundacji prolife. Ponadto z wielkim zaangażowaniem te medialne środowiska realizują politykę „pedagogiki wstydu”. Przykładów jest wiele. Przytoczę tylko jeden z ostatnich. Do Sejmu skierowano „petycję” o szkodliwości „Halloween”. Każdy ma prawo skierować do Sejmu petycję. Zgodnie z prawem skierował ją do rozpatrzenia wicemarszałek z SLD. Nikt nie mówił, że będzie ona pozytywnie rozpatrzono, że zmieni istniejące się prawo. I co się stało? Media liberalno-lewicowe rozpętały burzę na całą Europę, że „PiS chce karać za Halloween”. Nie dość, że z największych portali w Polsce długo nie schodziły tytuły dotyczące tej petycji, to jeszcze dziennikarze tych redakcji przesłali artykuły do swoich kolegów w Europie, które je przedrukowały. I tak w świat poszła informacja o głupich Polakach, o zacofanej Polsce etc… A chodziło przecież tylko o list, petycję z opinią, do której złożenia, każdy w wolnym państwie ma prawo. Tak samo było z projektami obywatelskimi ws. pedofilii czy aborcji. Projekty obywatelskie, które wg. Konstytucji muszą (!) być procedowane (nie zostały nawet przyjęte przez Sejm, a co dopiero mówić o całym procesie legislacyjnym)a stały się podstawą do opluwania Polski w całym świecie i nawet Parlament Europejski wydał w tej sprawie rezolucję.

Niestety, takie manipulacje są w Polsce codziennością. Czy ktoś z Was myśli, że takie niszczenie wizerunku własnego państwa przez polityków udających dziennikarzy, w oparciu o permanentną manipulację, jest normalne i byłoby tolerowane w jakimkolwiek liczącym się zachodnim państwie? Czy ktoś z Was uważa, że wieczór wyborczy największego portalu w Niemczech czy Francji mógłby prowadzić dziennikarz, który pisał „Jeb.. Merkel” albo „Jeb.. Macrona”?

W związku z tym, to nie chodzi o „hungaryzację” mediów czy „niszczenie niezależnych mediów” Chodzi tylko o stworzenie systemu równowagi. Kiedy pójdzie kolejna fala ataków w stylu „PiS chce wsadzać do więzienia za Halloween” lub „Kościół to samo zło” musi powstać druga grupa mediów, która ma porównywalną siłę i jest w stanie szybko pokazać inną perspektywę. I nawet niech ktoś mi nie używa argumentu „to se stwórzcie swojego Axel Springera”.

Ponadto, w związku z pierwszym i drugim opisywanym przez mnie wektorem socjalizacji liberalno-lewicowych mediów III RP jest monopolizacja procesu „dystrybucji prestiżu”. Ogromnie ważna część dla ludzi pracujących w zawodach uznawanych za elitarne. Jednak to temat na inną dyskusję.

   Po trzecie - socjalizacja z uczelni wyższych

Zmiany przeprowadzone przez nasz rząd, niestety, umocniły (głównie na kierunkach humanistycznych) nurty lewicowe na uczelniach. Stare układy na uczelniach stały się jeszcze silniejsze kosztem uczelni ze średnich i mniejszych miast. Transfery większych środków oraz brak skutecznych reakcji na niszczenie wolności słowa tylko je ośmieliły. Doszło nawet do tego, że rzecznik dyscyplinarny uczelni Uniwersytetu Śląskiego wszczął postępowanie dyscyplinarne i zażądał kary dla prof. Ewy Budzyńskiej. Mówiła ona na wykładach m. in. o klasycznej definicji rodziny składającej się z „męża, żony, ojca, matki, dzieci, krewnych i powinowatych”, co nie spodobało się niektórym studentom. Profesor od ponad 28 lat wykłada na Uniwersytecie Śląskim socjologię rodziny. Do tego ludziom, związanym nawet luźno z obozem konserwatywnym, zamyka się możliwość kariery naukowej czego przykrą puentą była sprawa A. Zybertowicza. I jakby tego było mało, Konferencja Rektorów Akademickich zapowiada sankcje dyscyplinarne dla naukowców, którzy skrytykują ideologię LGBT. Przypominam, że uczelnie wyższe na całym świecie cieszą się względną prawną autonomią od państwa i właśnie ze względu na to, mają być bastionem wolności słowa, debat, ścierania się różnych poglądów i hipotez. Ciekawe, jak ma w takim razie wyglądać debata na polskich uczelniach np. w jednym z najistotniejszych toczących się obecnie dyskursów aksjologicznych na świecie, której centrum jest definicja rodziny, skoro jedna ze stron debaty (konserwatywna) nie możne używać swoich argumentów, bo grozi to dyscyplinarką. Do tego, rok temu Uniwersytet Jagielloński odmówił mi prawa do najmu sali (na komercyjnych zasadach), gdyż dyskusja (jak to dziwne na uniwersytecie), miała dotyczyć ideologii LGBT.

Wiecie już dlaczego po szkole średniej, gdzie serca młodych podbija „romantyzm”, najwięcej młodzieży wybierało prawicowe partie (PiS, Konfederację, wcześniej Korwina czy Kukiz15) a po uczelniach wyższych PO lub Lewicę.

   Po czwarte - socjalizacja korporacyjna

Największe na świecie firmy już powszechnie wpisują w swoje „regulaminy” czy „polityki wewnętrzne” promowanie „ideologii LGBT czy gender”. Polska niedawno tego doświadczyła w przypadku IKEA-i, gdzie zmuszano pracowników do udziału w „pogadankach” nt. „gender”, a kiedy na wewnętrznej grupie firmy, jeden z pracowników się temu sprzeciwił używając cytatu z Biblii, został wyrzucony z pracy.

Podobne polityki wewnętrzne są powszechne w małych, średnich czy dużych korporacjach ponadnarodowych, szczególnie w dużych miastach i potem trudno się dziwić, że ludzie chcąc awansować, dostosowują się do tych reguł.

   Po piąte - socjalizacja instytucjonalna

Największe organizacje na świecie tj. ONZ, UE wprost w swoich dokumentach wpisują lewicowe postulaty „genderowskie” i za każdym razem w UE, kiedy chcemy się odwołać do dziedzictwa chrześcijańskiego Europy, jesteśmy przegłosowywani, bo ważniejsze jest „dziedzictwo gender”

Dodatkowo w kluczowych dokumentach UE - liderzy partyjni przy aplauzie polskiej opozycji regularnie odwołują się do tzw. „manifestu z Vententone”, a jego autor Alterio Spinneli ma w UE status „boga”. I tam niemalże wprost, wpisuje się politykę walki z anachronizmem państw narodowych kosztem tworzenia państwa europejskiego.

   Po szóste - NGO

Ogromne pieniądze w ramach „soft power” transferowane są przez ponadnarodowe systemy. Inwestycje w organizacje wspierające nową rewolucję moralną oraz rozmontowywanie starych więzi budowanych na sile państw narodowych. Najbardziej znane są oczywiście organizacje Sorosa, który nie ukrywa nawet tego, jaki jest cel przekazywanych przez niego środków. Pomaga kupować i finansować media (w Polsce Radio Zet i media Agory), uniwersytety, buduje organizacje trzeciego sektora z potężnymi zasobami. Składa się na nie sieć finansowanych przez niego organizacji pozarządowych. Są one obecne niemal w stu krajach świata. Na pierwszy rzut oka nie są to instytucje polityczne lecz społeczne, obywatelskie czy charytatywne. Mają jednak wpływ opiniotwórczy, zasoby finansowe oraz zdolność mobilizowania zwolenników w kręgach liberalno-lewicowych (1).

Idąc właśnie tym tropem, UE stworzyła nowy program “Obywatele, Równość, Prawa i Wartości”. Miliony euro będą przekazywane właśnie na takie cele, jak wyżej. Środki transferowane do swoich organizacji pozarządowych, która mają pilnować właściwej „socjalizacji społeczeństw europejskich”

   Po siódme - kultura

To pole, na którym ciągle przegrywamy. Oczywiście, to wyjątkowo trudne zadanie, bo generalnie ludzie kultury (szczególnie masowej jak np. kinematografia), na całym świecie to w zdecydowanej większości ludzie, u których dominuje ultraliberalne podejście do kwestii obyczajowych, a już szczególnie ograniczeń wynikających z etyki chrześcijańskiej. Stąd nienawiść do prawicy, której działalność odwołuje się do tej sfery wartości. Do tego duża cześć instytucji kultury w Polsce ustrojowo jest pod nadzorem samorządów. A najważniejsze w Warszawie czy Krakowie są wśród tych najbardziej upolitycznionych. Jednak dalej uważam, że nie można tu odpuszczać. Tym bardziej, że najbardziej masowej narzędzia socjalizacji w tej sferze tj. Netflix, Amazon i HBO GO znane są z nachalnej promocji poprawności politycznej oraz lewicowej rewolucji moralnej. Dlatego potrzeba tu zmian strukturalnych i instytucjonalnych oraz mądrego planu na dialog z tymi, którzy chcą w nim uczestniczyć (tu jestem, niestety, umiarkowanym optymistą).

Podsumowując, te wszystkie elementy bardzo rozbudowanej, agresywniej, wrogiej lewicowej socjalizacji społeczeństwa, plus presja kulturowa na postępującą sekularyzację i laicyzacja, jako moda w mediach społecznościowych spowodowały zmiany, których efekty widzimy w decyzjach wyborców. Ta wroga socjalizacja zatruwa każdego roku dużą cześć Polaków, głównie młodych . Niestety, nie widzę tu tamy instytucjonalnej i przemyślanej alternatywy. I nie zdziwmy się, jak retoryka ludzi pokroju R. Trzaskowskiego będzie za chwilę trafiała nie do 48% ale np. do 51% społeczeństwa, a w kolejnym roku do 11 czy 12 mln ludzi i prawica za chwilę, zostanie zepchnięta do długoletniej defensywy, z której jednym wyjściem będzie zgoda na te antywartości. Tak niestety stało się z konserwatywną partią (!) w Wielkiej Brytanii, która do szkół wprowadza obowiązkowe nauki gender czy chrześcijańskimi (?) demokratami w Niemczech, którzy zgadzają się już na adopcje dzieci przez pary homoseksualne.

   Proces „Uplatfarmianie PiS-u”

Obóz prawicy ma przeciwko sobie ogromną, świetnie zorganizowaną i sfinansowaną z zewnętrznych środków armię (opisałem to we fragmencie zamieszczonym wyżej), dlatego bardzo istotne jest to, żeby wszyscy ludzie, którzy są w naszym środowisku, mieli pewność, że ideowo (przynajmniej, jeśli chodzi o rdzeń) są po naszej stronie. Problem polega na tym, że od kiedy mainstream w naszym ośrodku tworzy „nowa ekipa”, ludzie którzy chcą działaniami bronić takich wartości, jak społeczna nauka kościoła, rodzina czy w końcu reforma państwa, są wyzywani od „jakobinów”, „jastrzębi” czy w najlepszym przypadku radykałów. Wyzywają mnie i tak już nasi przeciwnicy i nie wiem, dlaczego pozwolono na to, aby również takie postawy stały się czymś normalnym w naszym obozie? Dlatego osoba, która wierzy w to, że trzeba mocno bronić naszych wartości (czasem i ramionami), często przestaje czuć się komfortowo w obozie, który nazywa się „Zjednoczona Prawica”? Dlaczego np. „ziobryści” są lżeni w mediach przez innych, oczywiście „anonimowych polityków”, bo MS zajmuje się np. wspieraniem organizacji chrześcijańskich, wydawaniem publikacji o ideologii „gender” czy prowadzeniem polityki historycznej w „Muzeum Żołnierzy Wyklętych”? Dlaczego ludzie ideowi, którym i tak już niełatwo żyje się w dużych miastach (są wyzywani na ulicach i mediach III RP), każdego tygodnia są jeszcze poniżani przez „własne elity”? Stworzono u nas jakiś system kozetki, na której co jakiś czas trzeba się spowiadać ze swojej prawicowości, bo to „szkodzi kampanii jednej czy drugiej”. Tymczasem fakty są takie, że Andrzej Duda wygrał wybory głosami prawicy (w drugiej turze mobilizacja wschodu i mniejszych ośrodków oraz największy przepływ z Konfederacji, a pełna porażka w „centrum” Kosiniaka czy Hołowni). Najlepszy wynik PiS-ZP w historii to 45,38% w wyborach do PE (nazywanych dla PiS najtrudniejszymi), kiedy przekaz był do końca „prawicowy”, a twarzami kampanii byli ludzie wyzywani od „jastrzębi”. Chwilę później, w lepszych dla nas profilowo wyborach do Sejmu nie dość, że wynik był gorszy, to jeszcze ta „mądrzejsza” retoryka wprowadziła do Sejmu Konfederację (która w wyborach do PE nie przekroczyła progu) oraz odpuszczanie spraw „cywilizacyjnych”, co z kolei otworzyło lewicy drogę powrotu do parlamentu.

Znam wielu wyborców i zwykłych działaczy, którzy właśnie ze względu na nurty „uplatfarmiania” naszego obozu odeszli do Konfederacji, bądź byli zdemobilizowani podczas ostatnich rywalizacji wyborczych.

   Dokąd prowadzisz Polskę Zjednoczona Prawico?

Każdy w naszym środowisku powinien się zastanowić, dlaczego lewicowa ideologia podbija umysły młodych i mieszkańców miast? Czy dlatego, że ich liderzy się jej wstydzą? Czy może dlatego, że o nią bezwzględnie walczą? A potem nasz obóz musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy chce być „prawicą retoryczną” czy prawdziwą.

To dylemat, który jest obecny w naszym politycznym środowisku od 2015 roku. Mianowicie, czy wielkim wysiłkiem i siłą rzeczy z problemami, mamy reformować państwo i walczyć o naszą cywilizację? Czy na agendę wrzucić politykę „ciepłej wody w krainie 2” i uznać, że walka cywilizacyjna jest już przegrana (bo cały zachód przegrał, to my też przegrany - to niestety słyszałem już wielokrotnie w naszym obozie) i zająć się tylko „utrzymaniem sterowności państwa” wg bieżących potrzeb. A w sprawach wrażliwych, jak: sądy, media, uczelnie wyższe, kultura dogadać się z układem III RP, a wszystko domknąć koalicją z PSL (które wiadomo, że będzie przeciwko dużym reformom 3RP). Czyli „uplatformić” nasz obóz i z głowy.

Czytałem ostatnio wywiad z belgijskim intelektualistą, prof. Davidem Engelsem, który mówi: „Wyemigrowałem z Belgii do Polski nie tylko ze względów zawodowych, ale też dlatego, że w zachodniej Europie spodziewałem się kryzysu (wartości). Takiego, który nastąpi dość szybko i pogrąży Zachód na co najmniej kilka lat. Chciałem zadbać o bezpieczeństwo mojej rodziny, dopóki był na to czas. I wybrałem Polskę.”

Ja mam naprawdę silne przekonanie, że my nie musimy być kserokopiarką Europy. Polska właśnie może się wyróżnić obroną tradycyjnych wartości, do których więcej ludzi będzie ciągnąć z całego świata widząc szaleństwo lewicowej ideologii, która odbiera im np. wolność do wychowania dzieci. Każdego miesiąca do Polski przyjeżdżają rodziny, które uciekały przed szalejącymi lewicowymi instytucjami państwa, które odbierają dzieci z ideologicznych pobudek. Jestem dziś przekonany, że twarda i zdecydowana obrona polskich wartości jest najlepszą inwestycją w naszą przyszłość. Powiem więcej, my jako ojczyzna Jan Pawła II mamy szczególne zobowiązanie do obrony chrześcijańskich wartości i wierzę, że to właśnie od Polski może rozpocząć się powrót do wartości w całej Europie. Bo tak jak marksizm skompromitował się i upadł, taki sam los, prędzej czy później, spotka neomarksizm. I Polska wtedy z naszym a „niezapożyczonym” duchem, znów może odegrać swoją ważną rolę w historii. Wkrótce będziemy obchodzić 100-lecie „Bitwy Warszawskiej”, jednej z najważniejszych bitew w historii, która zmieniła losy świata. My, Polacy (nie urzędnicy z Holandii czy Luksemburga), uratowaliśmy Europę przed bolszewizmem, mimo, że niewielu dawało nam szansę. Teraz możemy uratować cywilizację europejską, stając się jej kolebką.

   Naprawę potrzebujemy więcej wiary w Polskę!

Prawica, jeśli chce odbić duszę miast, lepiej wykształconych, musi nie tylko skutecznie powstrzymać ekspansję neomarksistowskiej trucizny do obszarów, które opisałem, ale również sama przedstawić ambitną wizję Polski. Nie „ciepłą wodę w kranie 2”, nie „uplatfarmianie” ale wizję rozwoju Polski odważnej, z charakterem i dumnej z własnego kodu kulturowego. Polski, która zostawia rolę „kserokopiarki UE” i zacznie być liderem. Tak jak kiedyś Polska Jagiellonów była liderem, miała charakter i kulturowe przewagi konkurencyjne, które były jej siła napędową.

Więc co robić, aby zdobyć serca młodych i miast? Tak, jestem zwolennikiem walki we wszystkich wymienionych bitwach, w których na razie wygrywa lewica. Potrzebne są zmiany w mediach, równowaga w instytucjonalnej dystrybucji prestiżu, mocne inwestycje w trzeci sektor broniący tradycyjnych wartości, walka o instytucje kultury, dokończenie reformy wymiaru sprawiedliwości i rozpoczęcie (sic!) zmian na uczelniach wyższych, do tego oferta dla młodych (mieszkania), nie dać lewicy zabrać naturalnego dla konserwatystów tematu „środowiska” i bardzo mocne (bez żadnego strachu przed pedagogiką wstydu) działanie w obszarze patriotyzmu. Nie tylko w sferze dialektyki, ale i realnych działań. Powiedzmy sobie szczerze to, że nas obóz nie może się zdecydować czy dryfuje bardziej w kierunku mainstreamu czy idzie pod prąd. Być może również to było przyczyną, że obchody 100-lecia (!) niepodległości były, mówiąc eufemistycznie „takie sobie, a zbliżająca się rocznica 100-lecia jednego z największych zwycięstw Polaków w historii, niestety, również nic na to nie wskazuje, że będzie wydarzeniem, o którym cały świat usłyszy.

Jaka więc odpowiedź na tytułowe pytanie: dokąd idziesz? Która droga najlepsza dla Polski? Mocna drogą wartości. Kultura, media, etyka chrześcijańska, trzeci sektor, reformy państwa, dbałość o środowisko, patriotyzm. Jaka jest alternatywna droga? Przymilanie się do mainstreamu, bycie „fajnym”, dostosowanie się do trendów sekularyzacyjnych, „bycie jak druga strona”, dogadywanie się z „układem” i koalicja z PSL-em. Do tego postępujące „rozmycie ideowe” i realizowanie programu „ciepłej wody w kranie”. Zdecydowanie nie! Musimy podjąć walkę o odzyskanie ducha i polskich wartości dla naszej młodzieży. Tych polskich wartości, które 100 lat temu „nad Wisłą” zmieniły losy świata.

(1) Kim jest George Soros, uważający siebie za „kogoś w rodzaju boga, stwórcy wszystkiego“

Tekst za: https://wpolityce.pl/polityka/511281-quo-vadis-zjednoczona-prawico

Radio Maryja

Trwają negocjacje w sprawie nowej umowy koalicyjnej Zjednoczonej Prawicy. Podstawowe kwestie są już ustalone – zapewnił wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości Antoni Macierewicz. Nowa umowa koalicyjna ma rzucić podwaliny pod rekonstrukcję rządu. Solidarna Polska i Porozumienie nie chcą jednak zgodzić się na zabranie im po jednym resorcie. Taki plan powstał wewnątrz PiS-u...

W połowie lipca na antenie Polskiego Radia prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział rekonstrukcję rządu. – Na pewno będą zmiany personalne. Żeby było jasne – to nie chodzi o premiera – zapewnił Jarosław Kaczyński. Wraz z zapowiedzią ruszyła giełda nazwisk. Jednak obok personaliów, cały obóz Zjednoczonej Prawicy rozgrzała zapowiedź ograniczeń liczby ministerstw. Wtedy Solidarna Polska i Porozumienie miałyby dostać tylko po jednym resorcie. Dotychczasowa umowa koalicyjna gwarantowała im po dwa ministerstwa. Teraz jednak negocjowane jest nowe porozumienie. Solidarna Polska stawia warunki.

– Nie mam nic przeciwko temu, aby rząd został zmieniony w sensie strukturalnym – by zmniejszono liczbę ministerstw, jeśli jest taka potrzeba, nawet o połowę, a jak trzeba to o dwie trzecie – tylko pod warunkiem, że wcześniej dowiem się, na czym polega propozycja. Czy to chodzi o zmianę dla zmiany, sztukę dla sztuki, żeby na przykład przy okazji koalicjanci stracili wpływ na rzeczywistość w jakimś obszarze w ramach umowy, która to gwarantuje, czy chodzi – ufam, że tak jest – o zmiany, które służą jakimś celom, czyli lepszemu rządzeniu – akcentował minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro (fot. Wikipedia / Marek Suwalczan).

Do żadnych zmian w rządzie nie dojdzie bez wynegocjowania nowej umowy koalicyjnej – zapowiedział wiceprezes PiS-u Antoni Macierewicz. – Sprawa zostanie rozstrzygnięta i przekazana opinii publicznej po wakacjach, bo to będzie moment, kiedy będzie trzeba podejść do nowego układu między poszczególnymi środowiskami politycznymi wewnątrz Zjednoczonej Prawicy – wskazał były szef MON. Podstawowe kwestie – jak dodał Antoni Macierewicz – są już ustalone.

Tekst za: https://www.radiomaryja.pl/informacje/trwaja-negocjacje-w-sprawie-nowej-umowy-koalicyjnej-zjednoczonej-prawicy

Radio Maryja

Solidarną Polskę, PiS i Porozumienie wiąże umowa koalicyjna, która zakłada, że każdy ze współkoalicjantów kieruje dwoma resortami. Można oczywiście brać pod uwagę, że do zmian umowy koalicyjnej dojdzie – stwierdził w piątek minister sprawiedliwości, lider Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro.

Podczas konferencji prasowej w Sejmie Zbigniew Ziobro został zapytany o słowa szefa klubu PiS Ryszarda Terleckiego, który w czwartek mówił, że w związku ze zmianami w rządzie zmniejszona ma być liczba ministerstw, a każdemu z koalicjantów PiS miałby przypaść jeden resort. „W tej chwili Solidarną Polskę, Prawo i Sprawiedliwość i Porozumienie wiąże umowa koalicyjna, która zakłada m.in., że każdy ze współkoalicjantów kieruje dwoma resortami – na razie ta umowa się nie zmieniła” – odpowiedział. Jak dodał, „można oczywiście brać uwagę, że dojdzie do zmian umowy koalicyjnej”.

„Ale dopiero wtedy, kiedy ta umowa by się zmieniła i wiązałaby się ze zgodą wszystkich zainteresowanych stron umowy na nową formułę rządu, to moglibyśmy mówić o nowej sytuacji” – zaznaczył Zbigniew Ziobro (fot. Wikipedia / Marek Suwalczan). „Uważam, że to, co jest najważniejsze w tej chwili przed nami, to ustalenie ambitnej agendy programowej i szczegółów jej realizacji przez najbliższe trzy lata” – powiedział lider Solidarnej Polski. Dodał, że jeśli partnerzy ze Zjednoczonej Prawicy będą zgodni co do tego, jakie cele chcą osiągnąć „w ramach realizacji programu dla Polski, dobrej zmiany, którą chcą kontynuować, to wtedy muszą się zastanowić, jakie funkcjonalne narzędzia instytucjonalne, jeżeli chodzi też o organizację rządu, będą optymalne dla osiągnięcia tego celu”.

„A więc taka kolejność: naprzód powinniśmy porozmawiać o programie, o ustawach, przesądzić to, co będziemy realizować, a w następstwie możemy dyskutować o rekonstrukcji ministerstw i o zmianach personalnych – przecież to wszystko jest jak najbardziej możliwe do dyskusji” – podkreślił lider Solidarnej Polski. Poinformował też, że w czwartek zarząd jego ugrupowania dyskutował o tej kwestii. „Stanął na takim stanowisku, podsumowując, że siedem kolejnych zwycięstw obozu Zjednoczonej Prawicy pokazało, że ta zjednoczona koalicja, mimo że czasami nie jest łatwo, jak to z koalicją bywa, niesie nieporównywalnie więcej dobrego dla Polski i dla wszystkich współkoalicjantów niż sytuacja, gdyby tej koalicji nie było” – mówił. „Wartością tej koalicji jest to, że działamy w ramach porozumienia, które na dobrą sprawę, można powiedzieć generalnie, że jest szanowane i zawarta jest umowa koalicyjna i ta umowa póki co obowiązuje, i przewiduje, że współkoalicjanci odpowiadają za dwa resorty” – zaznaczył. Jak dodał, „to, co zostało tam zawarte, może być oczywiście zmienione”.

„Jeśli dojdziemy do wniosku, że to będzie dobrze służyć Polsce, ale żebyśmy doszli do takiego wniosku, musimy naprzód spotykać się, przedyskutować sprawy, które określimy jako cele do realizacji i jeśli w szczegółach wszystko to omówimy, nie mam nic przeciwko, żebyśmy rozmawiali na temat rekonstrukcji rządu, ale dziś za wcześnie przesądzać, jak ten rząd miałby wyglądać” – powiedział min. Zbigniew Ziobro. Politycy Solidarnej Polski obecnie kierują resortami: sprawiedliwości i środowiska, a politycy Porozumienia – drugiego koalicjanta PiS w ramaach Zjednoczonej Prawicy – ministerstwami: rozwoju oraz nauki i szkolnictwa wyższego.

Tekst za: https://www.radiomaryja.pl/informacje/min-z-ziobro-mozna-brac-pod-uwage-ze-dojdzie-do-zmian-umowy-koalicyjnej

Radio Maryja

Kluczowym pytaniem pozostaje to, czy jest w ogóle jakaś cena, którą możemy zapłacić za polską suwerenność – powiedział w poniedziałek europoseł Patryk Jaki, b. wiceminister sprawiedliwości, odnosząc się do powiązania funduszy unijnych z praworządnością.

W czwartek Komisja Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych Europarlamentu przy sprzeciwie europosłów Prawa i Sprawiedliwości, przyjęła raport krytykujący stan praworządności w Polsce.

Europoseł Patryk Jaki, który zasiada w powyższej komisji, odnosząc się w poniedziałek do tego raportu zaznaczył, że w dokumencie można przeczytać m.in. o tym, że łamaniem praworządności w Polsce jest zmiana przepisów dotyczących Trybunału Konstytucyjnego czy nowelizacje ustaw o: służbie cywilnej, policji, prokuraturze, a także zmiana rozporządzenia wykonawczego do ustawy o prokuraturze, czy zmiany przepisów dotyczących RPO oraz ustaw „dokonujących gruntownej reorganizacji sądownictwa”.

„Trzeba by w ogóle zapytać czy Polacy mają jeszcze prawo do ustanawiania własnego prawa w jakiejkolwiek dziedzinie” – zaznaczył Patryk Jaki.

W ocenie Patryka Jakiego, według autorów raportu, łamaniem praworządności w Polsce jest „normalne realizowanie programu politycznego”. „To by oznaczało, że Polacy tracą wpływ na to, co dzieje się we własnym państwie, w kluczowych obszarach, które definiują to państwo” – powiedział. Dodał, że chodzi o: kulturę, edukację, bezpieczeństwo, redystrybucję środków i wymiar sprawiedliwości.

„Kluczowym pytaniem pozostaje, czy jest w ogóle jakaś cena, którą możemy zapłacić za Polską suwerenność” – ocenił Patryk Jaki. Europoseł przypomniał, że podobne rozwiązania prawne w zakresie sądownictwa funkcjonują w innych krajach UE.

„Przypomnę, że autorem tego raportu jest były minister sprawiedliwości w Hiszpanii, w której Krajową Radę Sądownictwa wybiera się w dokładnie w taki sam sposób jak w Polsce. I w Polsce jest to łamanie praworządności, a w Hiszpanii nie” – zaznaczył Patryk Jaki. Z kolei w Niemczech – jak wskazał europoseł – sędziowie „w ogóle nie mają decydującego wpływu na wybór sędziów, a często jest tak – jak było ostatnio – że polityk prosto z Bundestagu został jednym z szefów Trybunału” – powiedział.

Tekst i zdjęcie za: https://www.radiomaryja.pl/informacje/p-jaki-kluczowym-pytaniem-pozostaje-to-czy-jest-cena-ktora-mozemy-zaplacic-za-nasza-suwerennosc

Zespół wPolityce.pl

Zgadzając się na wiązanie funduszy europejskich z praworządnością, oddajemy KE gigantyczną władzę; to byłaby zmiana ustroju UE, dlatego ani Polska ani Węgry pod żadnym pozorem nie mogą się na to zgodzić - mówi „Naszemu Dziennikowi” minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.

Zbigniew Ziobro był pytany o wtorkową rezolucję parlamentu Węgier, w której podkreślono, że warunkiem przyjęcia planu odbudowy i wieloletniego budżetu UE powinno być m.in. zamknięcie wszystkich procedur z art. 7, i że nie można uzależniać finansowania od warunków politycznych. Jak ocenił polityk, „to godny podziwu wyraz determinacji Węgrów, by bronić prawa do stanowienia o sobie i o swoim kraju w sposób demokratyczny”.

Szef MS ocenił, że za sprawą mechanizmu powiązania funduszy unijnych z praworządnością Komisja Europejska może decydować o kwotach liczonych w miliardach euro, o ile stwierdzi, że w danym kraju dochodzi do naruszenia zasad praworządności. Można powiedzieć, że to broń atomowa wymierzona w takie niepokorne państwa jak Polska czy Węgry.

Według Zbigniewa Ziobry zgadzając się na zaproponowany mechanizm „oddajemy KE gigantyczną władzę, bo to tak naprawdę przeniesienie kompetencji polskiego rządu i państwa na rzecz UE”. To zmiana ustroju całej Unii i to w sposób pozatraktatowy. Dlatego ani Węgry, ani Polska pod żadnym pozorem nie mogą się na to zgodzić — stwierdził polityk.

Pytany, czy jego zdaniem polski parlament powinien przyjąć podobną uchwałę jak Węgry, Zbigniew Ziobro podkreślił, że zarząd Solidarnej Polski, którą kieruje uważa, że „konieczne jest zajęcie jednoznacznego stanowiska przez polski parlament”. Chodzi o to, by wesprzeć rząd w wyrażaniu kategorycznego sprzeciwu wobec wszelkiego rodzaju nieuprawnionych rozwiązań, które są dla Polski nie do przyjęcia — zaznaczył.

Dopytywany dodał, że Solidarna Polska przygotowała już swój projekt i „kieruje swoją propozycję do współkoalicjantów: PiS i Porozumienia”. Rozmawiałem o możliwości przyjęcia uchwały z prezesem Jarosławem Kaczyńskim; spotkałem się ze zrozumieniem. Rozmowa napawa optymizmem i nadzieją, że uchwała może być przyjęta przez polski parlament i dać rządowi dodatkowe wsparcie — zaznaczył Zbigniew Ziobro.

Dodał, że liczy także na głosy „Konfederacji, a może i PSL”. Dodał, że jego zdaniem polski rząd powinien użyć weta, jeśli Bruksela nie zrezygnuje z mechanizmu łączenia funduszy z praworządnością. To nasz najmocniejszy atut, jeśli się tego atutu pozbawimy, zostaniemy ograni — podkreślił w wywiadzie Zbigniew Ziobro.

Dodał też, że Polska nie może zgodzić się na łączenie mechanizmu łączenia funduszy z praworządnością. Byłoby to oddanie istotnej części naszej suwerenności. Nie chcę odwoływać się do wielkich słów, mówić o etosie, o pokoleniach Polaków, którzy oddali życie, walcząc o naszą niepodległość. Ale nie możemy kupczyć tą niepodległością i przehandlować jej za parę przysłowiowych srebrników, łudząc się, że ofiaruje je nam Unia Europejska w zamian za fundamentalne dla naszej suwerenności ustępstwa — podkreślił minister sprawiedliwości.

Dodał, że wybór Andrzeja Dudy na druga kadencję to jasny sygnał, że Polacy chcą obrony polskich spraw i suwerenności. Polacy dali czytelny sygnał, że mimo wywieranej na Polskę presji, mimo nachalnego forsowania sprzecznych z naszymi wartościami rozwiązań, chcą sami decydować o sobie i swoich sprawach, i to nie tylko w obszarze wymiaru sprawiedliwości. Polacy chcę bowiem żyć w suwerennym kraju, w którym nie łamie się ich sumienia, nie ogranicza się prawa do wyrażania opinii ani do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami — zaznaczył Zbigniew Ziobro. Podkreślił też, że Polacy stanęli po stronie wolności.

Tekst i zdjęcia za: https://wpolityce.pl/polityka/509859-coraz-silniejszy-dyktat-ue-komentarz-min-ziobry

Zespół wPolityce.pl

„Veto albo śmierć! Za każdym razem, kiedy pojawia się mechanizm „praworządności” - veto” - pisze Patryk Jaki w kontekście trwającego szczytu UE w sprawie budżetu.

Europoseł we wpisie na Facebooku przekonuje, że polski rząd nie może zgodzić się na powiązanie unijnego budżetu z przestrzeganiem praworządności. Rozpoczyna się właśnie kluczowy dla przyszłości Polski szczyt europejski. Elity UE próbują powiązać budżet z praworządnością, co oznacza całkowitą zmianę ustrojową w UE. Zmianę idącą dużo dalej niż zmiana z „Nicei” na „Lizbonę”. Obecna zmiana jest dużo gorsza, ponieważ oznacza obezwładnienie Polski we wszystkich obszarach będących egzemplifikacją jej suwerenności. Traktat Lizboński ma jeszcze jakieś ramy blokujące napaść instytucji UE na naszą podmiotowość. Wskazuje obszary wyłączne, dzielone i te, które zostają w gestii państwa członkowskiego. Zaznacza gdzie swobodnie mogą poruszać się instytucje unijne, a gdzie ostatnie słowo ma tylko rząd Polski wybierany w demokratycznych wyborach (choć niestety i tu coraz mocniej instytucje UE naciągają zasady) — wskazuje Jaki.

Dalej europoseł wskazuje zagrożenia dla Polski, które związane byłyby z przyjęciem takiego rozwiązania.

Nowa zmiana ustrojowa tzn. powiązanie wypłaty środków z praworządnością niszczy te zasady i ustala nowe bez zmiany traktatów. Dlaczego? Kluczowa jest tu definicja „praworządności” przyjęta we wczorajszym raporcie PE dot. procedury z art. 7 wobec Polski. Według tej definicji łamaniem praworządności w Polsce jest np:

— jakakolwiek zmiana w wymiarze sprawiedliwości w stosunku do stanu zastanego w 2015 r.
— Brak „edukacji seksualnej” i polityki wobec „gender i LGBT” w oświacie wg. definicji PE
— Przyjęcie lokalnych „kart rodziny” (!) w polskich samorządach
— Brak zgody na obronę dobrego imienia Polski(instrumenty cywilne będące prawem każdego w państwie demokratycznym im przeszkadzają!)
— Brak przyjęcia uchodźców
— Brak zgodny na aborcję bez żadnych ograniczeń
— Brak finansowania z budżetu państwa wszystkich organizacji lewackich wskazanych przez PE
— Istnienie telewizji publicznej w wersji innej niż chce PE etc… — wylicza Patryk Jaki.

Polityk Zjednoczonej Prawicy podkreśla, że powiązanie unijnego budżetu z praworządnością będzie jednoznaczne z ograniczeniem suwerenności Polski. Uważam, że nie ma takich pieniędzy, które może nam proponować niemiecka prezydencja na rozpoczynającym się szczycie, za zgodę na związanie „sznurkiem praworządności” polskiej suwerenności. 700 mld czy 70 bilionów? Żadnych srebrników. Tym bardziej, że co z tego, że najpierw otrzymamy 700 mld, a potem pod byle pretekstem (ponieważ np. nie ma takiej edukacji jak chce UE), będzie je można nam odebrać — wskazuje.

W związku z powyższym Veto or muerte! Veto albo śmierć! Za każdym razem, kiedy pojawia się mechanizm „praworządności” - veto. Nie ma takich środków, za które Polska mogłaby dać związać sobie ręce w kształtowaniu samodzielnej polityki — kończy swój wpis Jaki.

Tekst i zdjęcie za: https://wpolityce.pl/polityka/509749-mechanizm-praworzadnosci-w-ue-jaki-veto-albo-smierc

Zespół wPolityce.pl

„Dobrze, żebyście proszę państwa, uszanowali wybór Polaków i przestali udawać, że wiecie więcej o Polsce niż oni sami” - mówił w Parlamencie Europejskim Patryk Jaki, europoseł Prawa i Sprawiedliwości.

Patryk Jaki wziął udział w debacie dotyczącej sprawozdania Parlamentu Europejskiego na temat praworządności w Polsce i połączenia budżetu unijnego ze stanem praworządności.

Bardzo dużo mówicie o szacunku do Polaków i europejskich wartości. Moim zdaniem jedną z najważniejszych rzeczy, jeżeli chodzi o europejskie wartości, jest szacunek do demokracji. Dobrze, żebyście proszę państwa, uszanowali wybór Polaków i przestali udawać, że wiecie więcej o Polsce niż oni sami — mówił Patryk Jaki.

Europoseł wskazywał, że w Parlamencie Europejskim funkcjonuje od dawna pewien mechanizm dotyczący dyskusji o praworządności w Polsce.

Widzę, że tradycyjnie w tej Izbie jest taki mechanizm: ktoś z opozycji podrzuca państwu jakąś bzdurę, państwo jej nie weryfikujecie i wpisujecie w sprawozdanie. Niczego nie sprawdzając i wychodzi to śmiesznie — wskazał.

Mogę podać wiele przykładów. Piszecie dzisiaj w tym sprawozdaniu w pkt 15, że trzeba przestrzegać wyroków Trybunału Konstytucyjnego i to jest najważniejsze, ale jednocześnie w pkt 21 tego sprawozdania sami sobie zaprzeczacie twierdząc, że absolutnie nie można przestrzegać ostatnich wyroków TK — mówił dalej.

Jaki wypomniał europosłom, że nie traktują Polski i Niemiec równo.

Wzywacie do tego, by mieć szacunek do orzeczenia Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, to bardzo dobrze oczywiście, ale dlaczego nie ma takiej samej miary, jeżeli chodzi o Niemcy. Macie orzeczenie z maja z Karlsruhe i co z tym robicie. Nie traktujecie równo polski i Niemiec — stwierdził.

Tekst i zdjęcie za: https://wpolityce.pl/polityka/509240-mocne-wystapienie-jakiego-w-pe-uszanujcie-wybor-polakow

Radio Maryja

W rozmowie z TV Trwam minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro odniósł się do wyniku wyborów. Zwrócił uwagę na konieczność podjęcia realnych działań w sferze mediów oraz kładzenia większego nacisku na wartości. Tu chodzi o Polskę – zaznaczył.

Zbigniew Ziobro, zapytany o zadowolenie z wyniku wyborczego prezydenta Andrzeja Dudy, powiedział, że powinien on przede wszystkim dać do myślenia politykom Zjednoczonej Prawicy. Przypomniał także sukcesy odniesione podczas prezydentury Andrzeja Dudy i rządów „Dobrej Zmiany”.

– Biorąc pod uwagę bardzo dobrą prezydenturę Andrzeja Dudy – świetne reprezentowanie Polski na zewnątrz, imponujące relacje z przywódcami wielu państw, w tym z liderami największych mocarstw na świecie, ten wynik daje do myślenia całemu obozowi „Dobrej Zmiany”. Nasz rząd zrealizował wielką zmianę, jeśli chodzi o politykę gospodarczą. Zrealizowaliśmy to, o czym Tusk mówił, że nigdy nie będzie zrealizowane i czego oni – czyli PO i Trzaskowski – nie zamierzali realizować. Realizowaliśmy to dlatego, że w sposób uczciwy zaczęliśmy zarządzać dobrem publicznym, chroniąc pieniądze przed przestępcami i aferzystami. Przy okazji poprzez tego rodzaju ukierunkowanie środków zwiększaliśmy popyt, wzrost gospodarczy. Polska jest przecież liderem wzrostu gospodarczego w Europie, nawet teraz, mimo pandemii – powiedział minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro (fot. Wikipedia / Marek Suwalczan).

Przedstawił także trudności, z jakimi borykał się Andrzej Duda podczas kampanii prezydenckiej. Największą z nich stanowiła przytłaczająca stronniczość mediów tzw. mainstreamu, które działały na korzyść jego kontrkandydata.

– Mamy bardzo dobrą prezydenturę, bez jakichś wpadek. Nie udały się liczne prowokacje wobec pana prezydenta Dudy. Bywały decyzje, które czasami nas różniły, ale jeśli popatrzymy w sposób globalny, na całą prezydenturę, to była bardzo dobra prezydentura dla Polski. Mimo to miał miejsce tak trudny bój do samego końca, tak ogromny wysiłek pana prezydenta i całego sztabu, by przekonywać Polaków. Dlaczego tak się stało? Sądzę, że odpowiedź jest prosta. Mamy ogromną nierównowagę w obszarze mediów, zwłaszcza mediów komercyjnych. Jak patrzę na internet, te wielkie portale niemal zamieniły się w sztaby wyborcze jednego z kandydatów, konkurenta prezydenta Andrzej Dudy – zwrócił uwagę prokurator generalny.

Opisał także sposób funkcjonowania tych mediów, zwłaszcza w czasie kampanii prezydenckiej.

– Skala manipulacji, skala przekłamań, skala pokazywania świata w krzywym zwierciadle była tak wielka, że niestety musiało to oddziaływać na niemałą część Polaków. Gdybym nie znał sprawy ułaskawienia, która była jednym z elementów prowokacji, (…) być może też byłbym zbulwersowany, że pan prezydent podjął tego rodzaju decyzję. Media, niestety, przedstawiały tę historię w całkowicie krzywym zwierciadle. To jest tylko przykład jednego z bardzo licznych wydarzeń medialnych, które zakłamywały tę kampanię i powodowały zamęt w umysłach wielu Polaków, którzy z racji różnych swoich zajęć nie mieli czasu dokładnie weryfikować informacji, a czasami ograniczają się do zdobywania informacji właśnie w tych mediach, które zamieniły się w ten – można powiedzieć – sztab wyborczy, sztab pana Trzaskowskiego – wyjaśnił minister.

Zaznaczył także, że należy wyciągnąć z obecnej sytuacji należyte wnioski. Jednocześnie przestrzegał przed możliwymi konsekwencjami zaniedbań w tej sferze.

– Wobec tej ogromnej dysproporcji, wobec tego niezwykle agresywnego zachowania środowiska pana Rafała Trzaskowskiego, uważam, że ten wynik daje nadzieję na przyszłość, daje nam nadzieję na kontynuację dobrych zmian w Polsce, ale też zobowiązuje do wyciągnięcia wniosków na temat sytuacji w mediach. Jeśli nie wyciągniemy tych wniosków, jeśli nie przełożymy ich na określone decyzje, które powinny zmierzać do wyrównania, do balansu w obszarze mediów, to za 3 lata czy za 5 lat możemy się obudzić w innej Polsce – podkreślił prezes Solidarnej Polski.

Zbigniew Ziobro szczególną uwagę poświęcił wartościom, jakimi kieruje się polska prawica. Jak zaznaczył, powinny być one obecne w życiu politycznym nawet bardziej niż obecnie.

– To, co nas zobowiązuje jako Solidarną Polskę, to skłonienie naszych koalicjantów, zwłaszcza Prawa i Sprawiedliwości, do przykładania większej uwagi do agendy wartości. Chcielibyśmy, aby sfera wartości, ta sfera, która kryje się za biało-czerwonymi barwami (…) była znacznie bardziej obecna w kolejnych latach naszych rządów niż miało to miejsce do tej pory. Musimy chronić polską rodzinę, musimy chronić polskie dzieci przed deprawacją, przed manipulacją, przed tym wszystkim, co niesie niebezpieczeństwo tych złych cywilizacyjnych elementów, które są nam narzucane przez opanowany przez lewicę liberalną świat Zachodu – zaznaczył minister sprawiedliwości.

Powiedział także, jakie działania powinien podjąć rząd Zjednoczonej Prawicy, aby uratować Polskę przed zepsuciem.

Stoi przed nami ogromne wyzwanie. Jeśli my tego teraz nie zrobimy, jeśli nie zajmiemy się edukacją, jeśli nie zajmiemy się sferą nauczania na uniwersytetach, jeśli nie zajmiemy się obszarem mediów, to przegramy bitwę o polskie dusze. I wtedy, kiedy przyjdzie nam słuchać wyników kolejnych wyborów prezydenckich, ten entuzjazm, który dzisiaj był słyszany może zamienić się w smutek i łzy. Tu chodzi o Polskę. Mam, nadzieję, że ten wynik niewielkiej przewagi nad kandydatem Platformy Obywatelskiej, przy świetnym prezydencie, bardzo dobrej prezydenturze, dobrej kampanii, skłoni nas do zmiany akcentów kładzionych na pewne rzeczy i do zasadniczej dyskusji, zwłaszcza w obszarze mediów i sfery edukacji – tłumaczył Zbigniew Ziobro.

Zapytany, co sądzi o pomyśle Andrzeja Dudy, by wszyscy, którym zależy na Polsce podjęli ze sobą współpracę, minister ponownie odniósł się do sfery wartości. Zaznaczył, że potrzebne są realne działania w najbardziej fundamentalnych kwestiach.

– Jeżeli nie podejmiemy realnych działań, to z całą pewnością w Polsce nie będzie Budapesztu, tylko będzie raczej Dublin albo sytuacja, która wydarzyła się na Malcie. Musimy być aktywni i wierzyć w nasze przesłanie, wartości. Odwołując się do biblijnych słów trzeba być albo zimnym, albo gorącym, nie można być po środku. Jestem przekonany, że wyciągniemy wnioski z tego przesłania – skonkludował, nawiązując do moralnego kryzysu najbardziej katolickich krajów Europy Zachodniej.

Zbigniew Ziobro powiedział także, że dzięki reelekcji Andrzeja Dudy możliwa będzie kontynuacja reformy sądownictwa. Jak podkreślił, jest przekonany, że gdyby wygrał Rafał Trzaskowski, doszłoby w tej sferze do politycznej wojny.

Tekst za: https://www.pl/informacje/tylko-u-nas-min-z-ziobro-jesli-nie-podejmiemy-realnych-dzialan-bedziemy-miec-w-polsce-dublin-albo-sytuacje-ktora-jest-na-malcie

Zespół wPolityce.pl / aw / Poranek Siódma9

„Trzaskowski to kandydat skrojony pod tą całą nomenklaturę Sorosowsko-europejską, dominującą na przykład w Parlamencie Europejskim” - mówił Patryk Jaki w programie „Poranek Siódma9”. Podkreślił przy tym, że walka z nim będzie dla Andrzeja Dudy trudna.

Warszawa nie jest cezurą dla całej Polski — mówił Patryk Jaki, przypominając, że prezydent Andrzej Duda w Warszawie przegrał z Bronisławem Komorowskim a mimo to w Polsce wygrał.

Zwrócił uwagę, że Trzaskowski, jeżeli już jeździ ze swoim sztabem do ludzi, to do radnych PO „żeby nie powtarzało się to, co w Warszawie”.

Prezydent Andrzej Duda musi być bardzo aktywny i to niezbyt pracowitego Rafała Trzaskowskiego będzie zmuszało do defensywy — radził obecnie urzędującemu prezydentowi.

Walka będzie trudna

Jaki ocenił, że walka wyborcza będzie bardzo trudna, „dlatego że jeśli dojdzie do drugiej tury i dzieli się głosy pół na pół, to III RP zawsze ma minimalną przewagę”. To było widać w wyborach do Senatu — zauważył, dodając, iż „trzeba to wziąć pod uwagę”.

Oczywiście była szansa, że wybory mogły się rozstrzygnąć już w pierwszej turze, gdyby nie to całe zamieszanie wokół wyborów. Być może dzisiaj byłoby już po Platformie Obywatelskiej. Nie ukrywam, że byłem zwolennikiem terminu konstytucyjnego, terminu majowego — mówił Jaki. Podkreślał, że przełożenie wyborów „to był gigantyczny błąd, natomiast Andrzej Duda nadal jest faworytem tych wyborów, natomiast to nie będzie spacerek”.

Jaki: „Trzaskowski działa w interesie rosyjskim”

Trzaskowski to kandydat skrojony pod tą całą nomenklaturę Sorosowsko-europejską, dominującą na przykład w Parlamencie Europejskim. I to że on dzisiaj zapowiada, że będzie działał w interesie rosyjskim, na przykład blokując kluczowe z punktu widzenia Polski inwestycje, jak przekop Mierzei Wiślanej czy CPK, czy to co robi w Warszawie, to znaczy zamienia stolicę w sensie ideologicznym z biało-czerwonej na różową, to jest zapowiedź nowego rodzaju prezydentury — ostrzegał.

Jeżeli chcemy rozmawiać o jakiejś szansie na zmianę, to tylko Andrzej Duda, bo inni kandydaci z góry ją odrzucają. Chcą wrócić do tego, co było wcześniej. Dlatego, jeżeli w ogóle chcemy budować podmiotowość państwa polskiego, to Andrzej Duda jest dzisiaj jedyną możliwością, która być może też sprawi, że nie będziemy popełniać tych błędów, które zdarzały się przez ostatnie pięć lat — przekonywał eurodeputowany.

Pieniądze z funduszu sprawiedliwej transformacji nie wystarczą

Eurodeputowany odniósł się również do negocjacji ws. budżetu UE. Jeżeli chodzi o tą trzylatkę, to ona wstępnie wygląda jako sukces polskiego państwa, natomiast jeśli chodzi o fundusz transformacji, to wszystko zależy od tego, jakie będą szczegóły dotyczące „green dealu”, bo przypominam państwu, że już nie według obliczeń Ministerstwa Energii, ale według obliczeń think tanku koszty polskiej transformacji polskiej gospodarki energetycznej na tą nutę „green dealu” mogą kosztować 500 mld euro. Jeżeli my dostajemy 8 mld, a mamy zapłacić 500 mld, to każdy, kto trochę umie matematykę, to rozumie, o co w tym wszystkim chodzi. Poza tym jest jeszcze kwestia praworządności — wyjaśnił.

Unijna praworządność to wprowadzanie lewicowych ideologii

Dodał, że z punktu widzenia UE łamaniem praworządności jest to, że Polska nie wprowadza LGBT, czy edukacji seksualnej. Czyli to oznacza, że będą nam zabierać pieniądze dlatego, że nie realizujemy lewackiej ideologii i to będzie już oznaczało, że Polska nie będzie już suwerennym państwem, tylko Polska stanie się jakimś województwem w UE, co stanie się po moim trupie. To znaczy, dopóki jestem w polityce, nigdy na to nie pozwolę — oświadczył Patryk Jaki.

Tekst i zdjęcie za: https://wpolityce.pl/polityka/502430-jaki-trzaskowski-z-polski-bialo-czerwonej-zrobi-rozowa

Radio Maryja

Politycy Solidarnej Polski krytykują projekt sprawozdania komisji wolności obywatelskich, sprawiedliwości i spraw wewnętrznych Parlamentu Europejskiego dotyczący naruszeń praworządności w Polsce. Komisja zajmie się sprawą naszego kraju po południu.

Do licznych zapisów projektu wstępnego sprawozdania LIBE odnieśli się na konferencji prasowej europoseł Patryk Jaki oraz wiceministrowie sprawiedliwości, klimatu i aktywów państwowych – Sebastian Kaleta, Jacek Ozdoba i Janusz Kowalski.

W projekcie zawarte są zapisy krytykujące polski rząd za procedowanie w Sejmie obywatelskich projektów ustaw antyaborcyjnych, sposób wyboru sędziów czy funkcjonowanie Izby kontroli nadzwyczajnej i spraw publicznych Sądu Najwyższego.

Europoseł Patryk Jaki ocenił, że projekt jest zmanipulowany i niesprawiedliwy oraz że to próba odebrania Polsce podstawowych elementów suwerenności. Polityk wskazał przy tym, że przygotowano go w oparciu o argumenty polskiej opozycji.

– To są argumenty dyktowane przez polską opozycje, które osłabiają polską państwowość, polskie państwo. Chcą przede wszystkim doprowadzić do tego, aby polskim obywatelom zostały odebrane pieniądze za to, że Polska jest państwem suwerennym i sama może decydować o tym, jakie prawa w Polsce uchwala. To jest próba odebrania podstawowych elementów polskiej suwerenności, to znaczy próba odebrania możliwości Polski stanowienia prawa ku wielkiej uciesze opozycji, dlatego chciałbym, żebyście to Państwo wszyscy wiedzieli. O godzinie 14.00 będzie dzisiaj w Parlamencie ten raport prezentowany, który jest niesprawiedliwy, zmanipulowany i stawiający Polskę w bardzo złej sytuacji. Uważam, że wszyscy powinniśmy solidarnie przeciwko temu zaprotestować – powiedział Patryk Jaki.

Posiedzenie, na którym komisja wolności obywatelskich, sprawiedliwości i spraw wewnętrznych PE będzie debatować o Polsce, rozpocznie się o godz. 14.00. Europosłowie mają też rozmawiać o sytuacji w polskim sądownictwie z prezesem Europejskiego Stowarzyszenia Sędziów i członkiem zarządu Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia.

Tekst i zdjęcie za: https://www.radiomaryja.pl/informacje/solidarna-polska-przeciwko-antypolskiej-narracji-w-parlamencie-europejskim

Wybory należało przeprowadzić w maju; tak sądziłem wcześniej i tak sądzę dziś; głosowanie na przełomie czerwca i lipca oznacza stratę czasu na długą kampanię - powiedział tygodnikowi "Sieci" minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.

Zbigniew Ziobro (fot. Wikipedia / Marek Suwalczan), który jest także liderem Solidarnej Polski, zaznaczył w rozmowie z tygodnikiem, że jego zdaniem "największa wina za ostatni kryzys spada na opozycję, która wykorzystała wielki światowy kryzys i epidemiczny i gospodarczy, do gry terminem wyborów oraz cynicznie i instrumentalnie sięgnęła po argumenty związane z bezpieczeństwem zdrowotnym". Podkreślił, że on sam był od początku przeciwny przesunięciu wyborów i powiedział to ówczesnemu wicepremierowi i liderowi Porozumienia Jarosławowi Gowinowi.

Czeka nas bardzo ciężka walka o Polskę, o wszystko - ocenił polityk. Podkreślił, że wierzy w zwycięstwo Andrzeja Dudy w wyborach, ale - jak ocenił - będzie o nie trudniej, gdy PO będzie mogło "podmienić kandydata". Gospodarczo radzimy sobie na razie lepiej niż sąsiedzi, ale kryzys będzie odczuwalny - zauważył. Dopytywany o możliwe konsekwencje kryzysu w koalicji rządzącej podkreślił, że jego zdaniem ewentualne utworzenie rządu technicznego przez opozycję "od Biedronia po Konfederację" byłoby niemożliwe, bo byłby to ruch, który kompromitowałby każdą z sił biorących w tym udział.

Podkreślił, że jego zdaniem, gdyby nie zachowanie Jarosława Gowina, wybory odbyłyby się jeśli nie 10, to 23 maja. Mam świadomość, że Jarosław Kaczyński stanął przed bardzo trudną decyzją i wobec zachowania Jarosława Gowina wybrał wariant najbezpieczniejszy, co przyjąłem ze zrozumieniem - powiedział Zbigniew Ziobro, zaznaczając, że partnerzy Porozumienia w koalicji "nie stawiali żadnego ultimatum, lecz szukali zgody". Dodał, że nie inicjował spotkania na Nowogrodzkiej i z mediów dowiedział się, że jego intencją miało być usunięcie Gowina z koalicji. Podkreślił, że nie jest w interesie Solidarnej Polski wypychanie Jarosława Gowina, bo jego zdaniem układ stabilny, większościowy, choć trudny, jest zawsze lepszy niż balansowanie na granicy".

Zbigniew Ziobro podkreślił, że obecnie "potrzebna jest szczera dyskusja w gronie koalicyjnym". To, że nie stawiamy niczego na ostrzu noża nie oznacza, że nie oczekujemy wzajemnego szacunku i że nie będziemy kładli nacisku na dochowanie zobowiązań. Jest źle, gdy któryś z koalicjantów odwołuje się do argumentu siły, ale jest również niedobrze, gdy wzajemne ustalenia stają pod znakiem zapytania - powiedział. Trzeba omówić stojące przed nimi wyzwania, byśmy nie byli zaskakiwani podobnymi sytuacjami w trakcie przeprowadzania poważnych reform państwa, które są przed nami - mówił.

Pytany, czy Jarosław Gowin powinien wrócić do rządu, Zbigniew Ziobro ocenił, że to zależy głównie od samego Gowina. Zaznaczył, że obecnie nie czas na zajmowanie się zmianami w rządzie, a taki moment może nastąpić dopiero po wyborach. Na pytanie, czy jeśli Porozumienie zażąda własnego klubu w Sejmie, to Solidarna Polska postąpi podobnie, Zbigniew Ziobro powiedział, że "nie można wykluczyć pewnych zmian". Ocenił, że powstanie osobnych klubów pozwala adresować przekaz do różnych grup wyborców, ale - jak zaznaczył - może być też "zachętą do rozgrywania przez nieprzyjazne im media czy opozycję". Podkreślił, że konieczne są rozmowy wewnątrz koalicji. Na pewno musimy spotkać się w gronie liderów, szczerze porozmawiać i wyjaśnić sobie pewne rzeczy - zaznaczył. Za nami trudny wiraż. Musimy uznać, że doszło do nadszarpnięcia wzajemnego zaufania. Trzeba wrócić do źródeł, do wspólnoty wartości i do uznania wiodącej roli największego ugrupowania, czyli PiS i przywództwa w obozie Jarosława Kaczyńskiego, ale też uznania prawa mniejszych koalicjantów do realizacji uzgodnionych zadań w ramach podpisanej umowy koalicyjnej - podkreślił.

Za: https://reporterzy.info/przeglad/kraj

Prezes PiS Jarosław Kaczyński w rozmowie z „Gazetą Polską” mówił o postawie opozycji wobec wyborów prezydenckich i wyjaśniał, z czego jego zdaniem ona wynika.

Nawet gdybyśmy nie mieli problemów z COVID-19, to i tak jakoś starano by się destabilizować sytuację polityczną. Świadczy o tym choćby język, którym posługuje się opozycja. Język odwracania prawidłowego znaczenia pojęć. Nazywanie wszystkiego, co robimy łamaniem konstytucji, choć faktycznie jest dokładnie odwrotnie - podkreślił.

Ale dlaczego tak działają? Bo dla większości opozycji demokracja oznacza ich rządy. A jak decyzją wyborców tracą władzę, to nie ma demokracji. Wybory prezydenckie są bowiem dla tej ekipy ostatnią szansą na odzyskanie choćby części wpływów.

Przez 3 lata nie będzie przecież żadnych wyborów. I w mojej opinii oni w pewnym momencie uwierzyli, że wygraną w wyścigu prezydenckim mają już w zasadzie w kieszeni. Pojawiły się uprawdopodobniające to sondaże. Ale proszę mnie nie pytać co stało za tym, że liderzy PO uwierzyli w możliwość zdobycia prezydentury przez panią Kidawę-Błońską - zaznaczył prezes PiS.

Rządy Zjednoczonej Prawicy realnie zmieniają Polskę na lepsze, każda z frakcji tworzących naszą formację musi mieć to zawsze w tyle głowy - powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla Gazety Polskiej, zapowiadanym na portalu niezalezna.pl.

- Tarcia między nami nie są, jak sądzę, niczym nowym. Dochodziło do nich w przeszłości, choćby podczas uchwalania reformy sądownictwa. Ta formuła obozu Zjednoczonej Prawicy, choć niekiedy jest problematyczna, jest także źródłem naszego sukcesu. I o tym nie możemy zapominać - powiedział prezes Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński...

- Jesteśmy bardzo szeroką formacją. Mamy swe skrzydło dość radykalne, ale mamy też drugie - umiarkowane, czy wręcz bardzo umiarkowane, którego przedstawicielem jest Jarosław Gowin. Tarcia między nami nie są, jak sądzę, niczym nowym. Dochodziło do nich w przeszłości, choćby podczas uchwalania reformy sądownictwa. Ta formuła obozu Zjednoczonej Prawicy, choć niekiedy jest problematyczna, jest także źródłem naszego sukcesu. I o tym nie możemy zapominać - powiedział Jarosław Kaczyński.

Prezes PiS podkreślił korzyści, jakie płyną z różnorodności w Zjednoczonej Prawicy.

- Właśnie dzięki różnorodności spojrzeń, różnorodności opinii jesteśmy w stanie odnosić zwycięstwa, a przez to sprawować władzę, kontynuować marsz podczas którego zmieniamy Polskę. Przyznaję, to rzeczywiście czasem oznacza spowolnienie tego procesu, musimy ponosić jakieś dodatkowe koszty, ale bilans i tak jest bardzo korzystny. I to nie tyle dla naszej formacji, co przede wszystkim dla naszego kraju.

Zatem nie mogę wykluczyć, że inne kryzysy wewnętrzne nas nie dotkną, ale mam nadzieję, iż sobie z nimi poradzimy. Rządy Zjednoczonej Prawicy realnie zmieniają Polskę na lepsze. Każda z frakcji tworzących naszą formację musi mieć to zawsze w tyle głowy. Mam nadzieję, iż tak właśnie będzie - powiedział J. Kaczyński...

Mamy swe skrzydło dość radykalne, ale mamy też drugie - umiarkowane, czy wręcz bardzo umiarkowane, którego przedstawicielem jest Jarosław Gowin. Tarcia między nami nie są, jak sądzę, niczym nowym. Dochodziło do nich w przeszłości, choćby podczas uchwalania reformy sądownictwa - przypomniał Kaczyński w cytowanym w sobotę przez portal niezalezna.pl fragmencie wywiadu.

Ta formuła obozu Zjednoczonej Prawicy, choć niekiedy jest problematyczna, jest także źródłem naszego sukcesu. I o tym nie możemy zapominać - stwierdził prezes.

Za: https://wpolityce.pl/polityka/499536-prezes-pis-wybory-prezydenckie-to-ostatnia-szansa-opozycji oraz https://niezalezna.pl/328490-jaroslaw-kaczynski-dla-gazety-polskiej-formula-zjednoczonej-prawicy-jest-zrodlem-sukcesu

Mirosław Boruta Krakowski, Stefan Budziaszek

2 maja to Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej i Dzień Polonii i Polaków za Granicą. Dr Andrzej Duda, kandydat Prawa i Sprawiedliwości na posła do Parlamentu Europejskiego - w licznym towarzystwie krakowskiej młodzieży - wziął czynny udział w propagowaniu polskich barw narodowych i odpowiadał na pytania niezależnych mediów. Zapraszamy do obejrzenia relacji filmowej: https://www.youtube.com/watch?v=DZbGsaQjRQs

Nikt tak naprawdę nie chciałby teraz wyborów prezydenckich, ale nikt też nie może zmienić konstytucji – powiedział w niedzielę wieczorem Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości i prokurator generalny. Podkreślił, że państwo nie może funkcjonować bez prezydenta i w czasie epidemii trzeba szukać odpowiednich rozwiązań.

– Trzeba na to patrzeć przez pryzmat zwłaszcza wielkiego wyzwania, jakie jest przed nami. Władza musi być skoncentrowana na zadbaniu o zdrowie i życie Polaków i polską gospodarkę, by nie zapadła się – powiedział Ziobro na antenie TVP Info.

Polityk ocenił, że wprowadzenie stanu nadzwyczajnego, stanu klęski żywiołowej nie rozwiązuje problemu, bo tylko na kilka miesięcy – na jesień – przesuwa czas wyborów. Powiedział także , że propozycja lidera Porozumienia, wicepremiera Jarosława Gowina dotycząca zmiany konstytucji i wydłużenia kadencji prezydenta do 7 lat, jest „godna poparcia”.

Przypomniał, że opozycja odrzuciła zarówno tę propozycję, jak i zapowiedziała głosowanie przeciw projektowi ustawy PiS dotyczącemu organizowania wyborów prezydenckich w formie głosowania korespondencyjnego.

– Wybory jesienią to zdaniem wielu ekspertów, znawców zagadnień epidemii, najwyższej światowej sławy ludzi zajmujących się tym tematem, to wybory w najgorszym możliwym momencie dla zdrowia i życia Polaków – dodał.

Ziobro stwierdził, że obecnie nie ma idealnego rozwiązania, ale wprowadzenie stanu nadzwyczajnego przesuwa potencjalne wybory na czas, w którym liczba zakażeń może być znacznie wyższa.

Pytany o to, czy głosowanie korespondencyjne będzie bezpieczne, odparł, że przeprowadza je wiele państw. – Każdy z nas chciałby, żeby wybory odbywały się w normalnej, znanej nam formule, w której większość z nas uczestniczyło, ale mamy do czynienia z sytuacją nadzwyczajną – mówił minister sprawiedliwości.

– Przełóżmy to na te dwa lata do przodu albo załatwmy jak najszybciej – ocenił.

Tekst i zdjęcie za: https://www.tvp.info/47437311/ziobro-panstwo-nie-moze-funkcjonowac-bez-prezydenta oraz https://www.dorzeczy.pl/kraj/135357/ziobro-o-wyborach-nie-ma-rozwiazania-doskonalego-przelozmy-to-albo-zalatwmy-jak-najszybciej.html

@ZiobroPL / Lepiej jest wybory przeprowadzić korespondencyjnie 10 maja niż w apogeum pandemii.

W sprawie majowych wyborów prezydenckich i głosowania korespondencyjnego wraz z @SolidarnaPL stoimy po stronie Jarosława Kaczyńskiego i wspieramy go w tej kwestii.

@PatrykJaki / My, jako drugi koalicjant tak samo jak w większości najważniejszych spraw tj. sądownictwo, dekomunizacja, fundamentalne reformy państwa- twardo stoimy po stronie PiS.

Dziś nie ma żadnych powodów, aby grać jak opozycja zagra. Oddanie teraz władzy 3RP wbrew woli ludzi to szaleństwo.