Przeskocz do treści

(Od Redakcji): odpowiedź dotyczy tekstów:
https://www.krakowniezalezny.pl/muzeum-lotnictwa-czy-umieralnia
https://www.krakowniezalezny.pl/odpowiedz-na-list-pana-rafala-chylinskiego

Rafał Chyliński

Szanowni Państwo,

dziwię się „osłupieniu” p. Radwana po przeczytaniu mojego opublikowanego listu, gdyż jego treść była Panu wcześniej znana z naszej elektronicznej korespondencji. Mimo Pana stwierdzenia, że wystawa „Swego nie znacie”..., jest wysoko doceniana przez specjalistów z całego świata w dalszym ciągu śmiem twierdzić, że ta ekspozycja stanowiła również wygodną dla MLP sytuację umożliwiającą umieszczenie tam razem ze szczątkami obcych historycznych samolotów również nasze polskie, które przez lata zalegały w magazynie w oczekiwaniu na renowację, która była planowana ale zabrakło konsekwencji. Łatwiej było potraktować je jak destrukty i pozbyć się kłopotu i to nazywam manipulacją. Oczywiście, że ze znajdującym się tam śmigłowcem „Żuk” czy LWD „Szpak 2” niewiele da się już zrobić, jednak „Pegaz” czy LWD „Żuraw” są jeszcze do uratowania. Ja mówię tylko o polskich konstrukcjach nie historycznych szczątkach obcych samolotów pochodzących z tzw. „kolekcji Goringa”. Nigdy nie predysponowałem do miana specjalisty w dziedzinie lotnictwa a tym bardziej muzealnictwa, jest to p. Radwana wymysł, natomiast on raczej powinien. Jak wygląda motoszybowiec „Pegaz” każdy widzi i nie chodzi o to aby wyglądał „lepiej niż z fabryki” a tylko żeby wreszcie został odrestaurowany ze starannością, podobnie jak chociażby sowieckie Jaki. Dziwię się stwierdzeniu p. Radwana, że motoszybowiec wygląda w rzeczywistości lepiej niż na zdjęciach – jak jest to możliwe? Co do moich „rozważań”, jak to się wyraził Pan dyrektor w kwestii przechowywania „Pegaza” w klimatyzowanym pomieszczeniu, to z całym szacunkiem ale tu znowu spotykam się z manipulacją i nieprawdą. W jednym ze swoich e-maili, dokładnie z 3 marca do p. Radwana w kontekście przechowywania eksponatów muzealnych napisałem: samolotowe eksponaty historyczne a w szczególności o konstrukcji drewnianej z natury rzeczy Panie dyrektorze stoją w porządnych muzeach w ogrzewanych pomieszczeniach a najczęściej klimatyzowanych. Nie było tu mowy że Pegaz ma stanąć w klimatyzowanym pomieszczeniu, których Muzeum nie ma, lecz o standardach, jest to więc następne przekłamanie. „Pegaz” na pewno nie jest najcenniejszym z muzealiów, jest jednak jednym z eksponatów o który powinno się dbać na równi z innymi a nie umieszczać go wśród destruktów, tym bardziej że, jak sam p. dyrektor stwierdza - w 1989 r. zdecydowałem o umieszczeniu go na liście eksponatów do remontu. Zabrakło jednak wytrwałości i woli do zrealizowania tego zamierzenia. Być może, że koncepcja wystawy „Swego nie znacie...” narodziła się w 1992 r. jednak mijające się z prawdą jest stwierdzenie, że „Pegaz” tam się od razu znalazł. Zanim tam wylądował przeleżał w magazynie do 2003 r. Co do tablicy przyrządów to w dalszym ciągu twierdzę, że będąc w 1990 lub 1991 r. widziałem tablice z wszystkimi zegarami z wyjątkiem jednego wyglądającą dokładnie tak jak w książce „Konstrukcje Lotnicze Polski Ludowej” wydanej w 1965 r. Nie posiadam żadnej fotografii tablicy przyrządów motoszybowca z okresu jego użytkowania w Aeroklubie Warszawskim więc jest nieprawdą abym się na nią kiedykolwiek powoływał. Dzisiaj po tablicy przyrządów nie ma śladu co widać na zdjęciu, a w 2012 r. była kiedy odwiedziłem w Muzeum, tyle że bez zegarów. Jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe dlaczego następca dyrektora Mariana Markowskiego jak twierdzi Pan dyrektor usunął Pegaza z hangaru, gdzie stał przez wiele lat na stałej ekspozycji i umieścił pod gołym niebem i wtedy to właśnie motoszybowiec miał ucierpieć najbardziej. Próbowałem dowiedzieć się od osób będących w owym czasie często w Muzeum czy pamiętają stojącego „Pegaza” na trawie, jednak nikt takiego faktu nie pamiętał. Wygląda na to, że za stan „Pegaza” winę ponosi według dyrektora Radwana następca dyrektora M. Markowskiego odkomenderowany do pełnienia tej funkcji z Dowództwa Wojsk Lotniczych. Jeśli chodzi o moją publikację na temat motoszybowca „Pegaz” planowaną wspólnie z synem oblatywacza, to nie było żadnych serii spotkań tylko jedno podczas którego otrzymałem od dyrektora CD ze skanami zdjęć z remontu motoszybowca, który odbył się w połowie lat 60-tych zeszłego wieku oraz skany dokumentów dotyczące przekazania „Pegaza” do Muzeum, potrzebne do publikacji i p. Radwan wie o tym dobrze, więc kolejna ewidentna nieprawda - w jakim celu? Po paru dniach od tego spotkania wyjechałem do USA. Seria spotkań natomiast odbyła się w przeciągu 12 lat i dotyczyła jednego tematu odrestaurowania „Pegaza”. Do wspólnego ukończenia książki nie doszło z powodu rezygnacji współautora, który miał tu inne cele niż wspólne pisanie monografii „Pegaza”. Za radą p. dr. inż. Andrzeja Glassa napisałem e-mail do p. Radwana w którym deklarowałem samodzielne napisanie książki. Dostałem odpowiedź odmowną – projekt książki wydał się nam interesujący m.in. ze względu na zespół autorski: syn konstruktora i syn oblatywacza, dawały nadzieję na powodzenie sprzedaży książki. Widać, że dyrektorowi chodziło głównie o stronę finansową a reszta na dalszym miejscu wiedząc o tym że jestem w posiadaniu sporej oryginalnej dokumentacji dotyczącej „Pegaza”.

Po czterech latach mając w dużej mierze napisaną książkę i będąc przekonanym, że jednak najlepszym miejscem na wydanie tej monografii jest MLP gdzie znajduje się motoszybowiec, zaproponowałem współautorstwo jednemu z pracowników Muzeum, którego miałem przyjemność poznać podczas mojej ostatniej wizyty w Muzeum. Podyktowane to było m.in. dobrze mi znaną historię powstawania w MLP książki o RWD-13 autorstwa p. A. Glassa i p. Piotra Woźniaka, który w czasie jej tworzenia musiał co chwila przyjeżdżać do Krakowa i naprawiać szereg nieprawidłowości podczas przygotowywania jej do druku a ponieważ jak p. Radwan pewnie pamięta mieszkam daleko od Krakowa i częste wizyty byłyby niemożliwe, pomyślałem naiwnie, że w razie gdyby dyrektor zaakceptował taki pomysł, byłbym spokojny o należyte przygotowanie tej publikacji, gdyż osoba pracownika Muzeum jako współautora by to gwarantowała. Myślę, że moja intencja nie była w końcu taka nieetyczna.

Wyjątkowo paskudne i cyniczne jednak było stwierdzenie p. dyrektora Radwana, że w całej tej sprawie, jakoby moim głównym założeniem było uznanie motoszybowca „Pegaz” za wręcz kamień milowy światowej awiacji. „Pegaz” jak p. Radwan pewno wie był tylko pierwszym powojennym motoszybowcem z pierwszym powojennym silnikiem lotniczym polskiej konstrukcji. Służył on przez kilkanaście lat szybownikom w Aeroklubie Warszawskim gdzie niektórzy z nich byli przeszkalani na maszyny motorowe i tyle. Głównym moim założeniem było i nadal jest, szkoda że p. dyrektor tego nie zauważył, ocalenie motoszybowca od całkowitego rozpadu jego drewnianej konstrukcji przez jego generalny remont i wystawienie go na ogólnej ekspozycji. Chciałbym jeszcze nadmienić, że nie mam pojęcia o przebiegu edukacji p. Radwana i żaden sposób nigdy nie odnosiłem się do jego wykształcenia ani do merytorycznego przygotowania pracowników Muzeum. Do tego co p. dyrektor pisze w ostatnim akapicie swego wystąpienia nie będę się odnosił bo szkoda mi czasu. Cała ta kuriozalna historia trwająca z górą 25 lat nie nastraja mnie optymistycznie i nie wróże motoszybowcowi dobrego losu. Na koniec proponował bym p. dyrektorowi K. Radwanowi wystąpienie do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego z propozycją zmiany nazwy MLP na po prostu Muzeum Lotnictwa w Krakowie.

(Od Redakcji): odpowiedź dotyczy tekstu: https://www.krakowniezalezny.pl/muzeum-lotnictwa-czy-umieralnia

Krzysztof Radwan*

Szanowni Państwo,

z niekłamanym zdziwieniem, by nie powiedzieć osłupieniem, przeczytałem opublikowany na Państwa stronie internetowej list pana Rafała Chylińskiego w sprawie znajdującego się w zbiorach Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie motoszybowca „Pegaz”.

Na pozór tekst autorstwa Pana Chylińskiego zarówno pod względem objętości, jak i formułowania tez wydaje się nad wyraz zwarty i solidny. Liczne enumeracje przykładów błędów i braków warsztatowych, potknięć konserwatorskich czy wręcz niekompetencji Muzeum Lotnictwa Polskiego pozostawiają czytelnika z wrażeniem, że dokonał on w przeciwieństwie do pracowników Muzeum rzetelnej i żmudnej pracy.

Zarówno ton tekstu listu zamieszczonego na Waszym portalu, kolejnych e-maili przysyłanych do Muzeum Lotnictwa jak i same zarzuty wobec wystawy „Swego nie znacie…”, która jakoby została wymyślona w jakimś niejasnym celu, w którym Pan Chyliński widzi – cytuję z jego pisma – „cynizm, próbę zmanipulowania i przykrycia tego, co istotne dla każdego z tych eksponatów” – to jedynie przykłady opisywanych mankamentów, których – według niego – jest zdecydowanie więcej.

Jestem zdziwiony, że podważa on założenia docenianej od lat przez specjalistów z całego świata wystawy „Swego nie znacie”… , przypisując nam wręcz obraźliwe intencje tak pomyślanej ekspozycji. W muzealnictwie lotniczym już od dłuższego czasu odchodzi się od koncepcji robienia konserwacji „na wysoki połysk”, po której samoloty wyglądają „lepiej niż z fabryki”. Można taki przypadek u nas obejrzeć - mamy obecnie na ekspozycji czasowej samolot Bristol Fighter, w którym kilkadziesiąt procent części jest oryginalnych, jednak uzupełnienia i konserwacja do stanu idealnego spowodowały, że nie da się ich odróżnić, trudno też stwierdzić, że jest to historyczny płatowiec, a nie doskonała replika.

Co więcej, specjalista z dziedziny jaką jest lotnictwo – jakim mieni się być pan Chyliński - powinien wiedzieć czy, w jakim stopniu i w jaki sposób podchodzi się do samolotów w służbie, jednak z całym należnym mu szacunkiem o muzealnictwie – jak można wynieść z jego tez – nie ma pojęcia. Jednym z najważniejszych aspektów istoty muzealnictwa jest to, że nie wyważa się drzwi, które ktoś już za nas otworzył. Ponadto, znajomość stanu badań nad nowymi trendami w konserwacji zachowawczej i ekspozycji studialnych pozwala zauważyć i docenić pracę muzealników i historyków, a także odnieść się do ich jakości. To wszak jeden z elementów warsztatu muzealnika, którego brak tak mi zarzuca pan Chyliński. Jednak pragnę poinformować, że tendencja do wyraźnego zachowywania oryginalnego stanu jest spowodowana coraz doskonalszymi technologiami odtwórczymi, które zacierają różnicę pomiędzy oryginałem a idealną repliką. Ekspozycja „Swego nie znacie…” przedstawia samoloty, szybowce i śmigłowce w takim stanie, w jakim zachowała je do dnia dzisiejszego historia. Zostały poddane konserwacji zachowawczej, nie są zagrożone dalszą degradacją, a wykonywane przy nich prace mają jedynie charakter ochronny.

Zupełnie niezrozumiałe są rozważania pana Chylińskiego dotyczące kwestii przechowywania w klimatyzowanym pomieszczeniu tego – bądź co bądź nie najcenniejszego z naszych muzealiów. Obejmując stanowisko dyrektora MLP w czerwcu 1989 r. zastałem „Pegaza” w hangarze, ale ze względu na jego zły stan „estetyczny” zdecydowałem o umieszczeniu go na liście eksponatów do remontu i wycofałem go do magazynu (Motoszybowiec „Pegaz” znajduje się w zbiorach Muzeum od sierpnia 1964 roku. Od początku był bez tablicy przyrządów [zdjęcia, na które się pan Chyliński powołuje pochodzą z Aeroklubu, kiedy to „Pegaz” jeszcze był lotny].  Nie jest możliwe, aby pan Chyliński ją oglądał na początku lat 90. XX wieku w Muzeum Lotnictwa. „Pegaz” był wystawiany na ekspozycji w hangarze przez cały okres sprawowania funkcji przez dyrektora śp. Mariana Markowskiego. Następny dyrektor podjął niedobrą decyzję o umieszczeniu motoszybowca „Pegaz” na ekspozycji zewnętrznej i stał tam dwa lata, co źle wpłynęło na jego ogólną kondycję. Potem wrócił do hangaru, co było zasługą pełniącego wówczas obowiązki dyrektora Muzeum Michała Mietelskiego, który funkcję dyrektora sprawował przez rok). Po uzyskaniu w 1992 r. dodatkowych pomieszczeń ekspozycyjnych opracowana została koncepcja wystawy „Swego nie znacie…” i „Pegaz” znalazł się ponownie na ekspozycji. Dzięki temu zwiedzający mogą się zapoznać z jego konstrukcją i walorami. Jest to znacznie lepsze z punktu widzenia popularyzacji dorobku polskiej myśli technicznej rozwiązanie, niż dalsze przechowywanie w magazynie. Muzeum nie dysponuje żadnymi klimatyzowanymi pomieszczeniami ekspozycyjnymi. Bardzo nieliczne muzea lotnicze na świecie mają tak duże fundusze, aby klimatyzować ogromne hangarowe powierzchnie ekspozycyjne.

Trudno jest odpowiadać na taką masę zarzutów, w których miesza się aż tyle niezrozumiałych dla mnie jako inżyniera emocji i ostrych słów dyskredytujących zarówno Muzeum Lotnictwa Polskiego, moje wykształcenie, a także merytoryczne przygotowanie moich pracowników. Zdjęcia, które mi pan Chyliński przesyłał – obrazujące stan zachowania obiektu, a wykonane przez naszego pracownika na zamówienie modelarza, są mi doskonale znane. Miały na celu pokazanie szczegółów rozwiązań konstrukcyjnych, węzłów itp. Zostały wykonane wiosną ubiegłego roku, prawdopodobnie przed okresowym porządkowaniem ekspozycji. W rzeczywistości motoszybowiec wygląda znacznie lepiej, z całą pewnością nie można określić jego stanu jako „dewastację”. Bynajmniej nie uzurpuję sobie prawa do nieomylności lub wszechwiedzy na temat konserwacji muzealiów technicznych, ale przyjęte przez nas procedury stają się powszechną praktyką w innych instytucjach o podobnym do naszej charakterze.

Podsumowując moją odpowiedź na wywody pana Chylińskiego uważam, że przede wszystkim opublikowana przez niego „księga potknięć i błędów, cynizmu i manipulacji” jest bardzo uszczypliwa, momentami złośliwa, a niekiedy wręcz przekraczająca w swoich insynuacjach granice przyzwoitości. Napisana została ponadto z tezą, którą pan Chyliński stara się realizować konsekwentnie od dłuższego czasu, podporządkowując jej wszystkie swoje wywody. Wystawa „Swego nie znacie..” w swym założeniu przedstawia eksponaty lotnicze w takim stanie, w jakim zostały zachowane. We wstępie do wydanej w związku z powstaniem tej ekspozycji książki jest to wyraźnie powiedziane: W nowej ekspozycji pragniemy ukazać wyłącznie autentyczną, starą substancję dawnych statków powietrznych, tak, jak przekazała nam ją Historia. Tutaj myślą przewodnią jest weryzm. Zaś to, czy obnażone szkielety płatowców ujrzymy znowu pokryte barwnym płótnem, czy zamilkłe silniki znów wywiodą okaleczone ptaki na zieleń nieistniejących pól wzlotów – zależy właśnie od wyobraźni naszych Gości. Motoszybowiec „Pegaz” jest więc pokazany w stanie, w jakim się zachował. Sklejka pokryta lakierem nienajlepszej jakości, sporządzonym według technologii z lat 40. jest w stanie oryginalnym. Zachowany jest też silnik GAD wraz z oryginalnym śmigłem LWD.

Chciałem się również odnieść do kwestii „dwudziestopięcioletnich wysiłków” pana Chylińskiego, w kierunku uratowania „Pegaza” od „kompletnego rozpadu”. Kilka lat temu odbyłem z nim serię spotkań w Muzeum, lecz spotkania dotyczyły wydania przez Muzeum książki o „Pegazie”, której pan Chyliński miał być współautorem. Niestety z powodu konfliktu między współautorami zmuszony byłem wycofać się z projektu wydania książki.

Kwestia etyki jak wnoszę z korespondencji z panem Chylińskim stanowi dla niego równie poważny problem jak zrozumienie istoty muzealnictwa. Całkowicie niezrozumiała dla mnie w świetle tych zarzutów i kampanii dyskredytacji naszej instytucji jest kwestia równoczesnych starań pana Chylińskiego (z marca br.) o wydanie przez Muzeum Lotnictwa Polskiego jego publikacji na temat „Pegaza”. Pomijając ten – znamienny – w całej sprawie fakt, pan Chyliński zaproponował by do gotowych - w znacznej mierze wyników swoich badań – dopisać jednego z pracowników naukowych Muzeum.  Bardzo dziwna dla mnie jest oferta dopisania kogoś jako współautora do „prawie skończonej” przez pana Chylińskiego książki, w celu firmowania jej nazwiskiem pracownika konsekwentnie dyskredytowanego Muzeum. Jest to dla mnie  nieetyczne i nie mogłem wyrazić na to zgody.

Przechodząc do sprawy konserwacji „Pegaza”, pragnę zwrócić uwagę, że w zbiorach Muzeum znajduje się ponad 260 statków powietrznych o różnym stanie zachowania, które w zależności od rangi eksponatu i pilności koniecznych prac do wykonania są sukcesywnie poddawane procesowi konserwacji i restauracji. W planie prac konserwatorskich na rok 2015 wśród wielu innych eksponatów znajduje się również motoszybowiec „Pegaz”. Umieszczenie eksponatów w tymże planie jest autonomiczną decyzją zespołu merytorycznego Muzeum w ramach posiadanych lub pozyskanych w drodze konkursów ogłaszanych przez MKiDN środków zewnętrznych.

Po przeczytaniu całości wywodów wymienionych w liście pana Chylińskiego, mam wrażenie, że jego głównym założeniem było uznanie motoszybowca „Pegaz” za wręcz kamień milowy światowej awiacji ale i zdyskredytowanie profesjonalizmu dokonań zespołu Muzeum -  powszechnie uznawanej w świecie placówki.

Oczywiście uznanie dla naszych działań konserwatorskich i klasy zbiorów poprzez umieszczenie krakowskiego Muzeum Lotnictwa na 8 miejscu w rankingu muzeów lotniczych na świecie przez specjalistów działających na zlecenie koncernu medialnego CNN w świetle wywodów pana Chylińskiego są pomyłką. W stawianych przez pana Chylińskiego zarzutach, niekiedy słusznych, często się jednak gubię – mam bowiem wątpliwości czy aby przynajmniej część z nich nie jest podszyta zjadliwością, chęcią ośmieszenia reprezentowanej przeze mnie instytucji czy wręcz zdyskredytowania naszych doświadczeń.

* Autor jest dyrektorem Muzeum Lotnictwa Polskiego.

Rafał Chyliński

Szanowna Redakcjo,

zwracam się do Państwa o pomoc w sprawie z którą od początków lat 1990-tych walczę bezskutecznie a która dotyczy niszczejącego w Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie motoszybowca „Pegaz”, konstrukcji mojego ojca. Mieszkam w Stanach Zjednoczonych (w Chicago) i ilekroć jestem w Polsce staram się odwiedzać Muzeum i rozmawiać z p. dyr. Krzysztofem Radwanem próbując zainteresować go fatalnym stanem motoszybowca i potrzebie jego remontu.

pegaz273aW 1990 r. kiedy mogłem już bez obaw przylecieć do Polski i złożyć wizytę w MLP w Krakowie "Pegaz" znajdował się na ekspozycji w dużym hangarze. W roku 1994 kiedy byłem ponownie z moim synem "Pegaz" wtedy był już rozłożony i spoczął w magazynie MLP w związku, jak zapewniał mnie p. dyrektor Radwan, oczekiwaniem na remont, który miał się odbyć w najbliższym czasie. Będąc jeszcze kilka razy przed 2003 rokiem w Muzeum, "Pegaz" w dalszym ciągu zalegał w magazynie i za każdym razem słyszałem o rychłym podjęciu prac konserwatorskich. W 2003 roku nakładem wydawniczym MLP z okazji jego 40-lecia Muzeum wyszła książeczka - ...Swego nie znacie – gdzie w przedmowie szanowny p. dyrektor K. Radwan zwraca sie do czytelników m.in. nawiązując do polskich konstrukcji końca lat 1940-tych : LWD "Szpak" 2 ,LWD "Żuraw" i HWL "Pegaz", cytuję - zasługują one w pełni na miano dzieł pionierskich, realizowanych nieraz w skrajnie trudnych warunkach ekonomicznych i politycznych – trudno nie zgodzić się z takim stwierdzeniem (fot. podwozie główne).

pegaz273bZaraz po wydaniu powyższej publikacji, nie mogąc sprostać wyzwaniom zawartym w statucie i regulaminie MLP, gdzie jednym z głównych punktów jest dbanie o powierzone eksponaty przez zapewnienie im należytego wyglądu i ich konserwację (tak jak to jest w innych muzeach w całym cywilizowanym świecie). Zamiast odrestaurować te wymienione pionierskie samoloty z końca lat 40, została wymyślona wystawa „Swego nie znacie”, która miała na celu ukazać, jak cytuje z dalszej części wspomnianej książeczki p. dyrektor Radwan w liście do mnie – W nowej ekspozycji pragniemy ukazać wyłącznie autentyczną, starą substancję dawnych statków powietrznych, tak, jak przekazała nam ją historia (fot. Pegaz w magazynie oczekiwał na remont przez około 10 lat). Tutaj myślą przewodnią jest weryzm. Zaś to, czy obnażone szkielety płatowców ujrzymy znowu pokryte barwnym płótnem, czy zamilkłe silniki znów wywiodą okaleczone ptaki na zieleń nieistniejących pól wzlotów – zależy właśnie od wyobraźni naszych gości. W przytoczonym cytacie widać cały cynizm, próbę zmanipulowania i przykrycia tego co istotne dla każdego z tych eksponatów a więc przeprowadzenie ich remontów. Zamiast je odrestaurować, co do niektórych jest to jeszcze możliwe, proponuje się zwiedzającym oglądanie wraków i uruchomienie wyobraźni, która miałaby zastąpić widok pięknie odnowionych eksponatów – zaiste „szatański plan” uwalniający muzeum od kłopotów związanymi z remontami tych samolotów.

Ta „wspaniała” wystawa „Swego nie znacie” tkwi do dzisiaj w niezmienionej formie od 2003 roku, i jak to ujął p. dyrektor Radwan „w artystycznej scenerii drobnego tłucznia” a samoloty a między innymi motoszybowiec "Pegaz" dalej niszczeją niekonserwowane w nieogrzewanym pomieszczeniu stojąc bezpośrednio kołami na wspomnianym tłuczniu bez odpowiednich podpór. Motoszybowiec "Pegaz" w czasie swojego pobytu muzeum został okradziony ze wszystkiego co wartościowe. Będąc na początku lat 1990-tych, kiedy Pegaz był eksponowany w dużym hangarze posiadał on jeszcze wszystkie zegary z wyjątkiem jednego. Dzisiaj nie ma nawet śladu po tablicy przyrządów nie mówiąc o rurce Pitota czy dyszy Venturiego, która była zamontowana z prawej strony kadłuba. Tłumaczenie od czasu do czasu przez 25 lat mnie i moim dzieciom brakiem funduszy na remont Pegaza w świetle poczynionych w muzeum przez ten okres inwestycji i różnych imprez i festynów, staje się niewiarygodne.

pegaz275bChciałbym nadmienić, że motoszybowiec "Pegaz" powstał w wyniku konkursu przeprowadzonego przez Departament Lotnictwa Cywilnego Ministerstwa Komunikacji w końcu 1945 roku w podobny sposób jak kilka lat przedtem przed wojną motoszybowiec „Bąk” Antoniego Kocjana. Konstruktorem "Pegaza" był inż. Tadeusz Chyliński. "Pegaz" był pierwszym powojennym motoszybowcem napędzanym pierwszym powojennym silnikiem lotniczym konstrukcji polskiej i miał służyć do szkolenia pilotów szybowcowych kat „C” w pilotażu motorowym metodą samodzielną – bez dwusteru - , jak i również umożliwieniu szerokim rzeszom pilotów taniego treningu w aeroklubach oraz uprawiania sportu lotniczego i turystyki z możliwością korzystania z niezagospodarowanych lotnisk (fot. Pegaz bez tablicy przyrządów - jesień 2014 roku). Przewidywano budowę 80 sztuk "Pegazów", jednak po decyzji przestawienia naszego przemysłu lotniczego na produkcję licencyjną samolotów sowieckich z budowy serii "Pegazów", podobnie jak CSS-10, CSS-11 czy LWD "Żak" musiano zrezygnować. Jedyny egzemplarz "Pegaza" eksploatowany był w Aeroklubie Warszawskim przez 14 lat gdzie zostało na nim przeszkolonych wielu późniejszych pilotów motorowych.

Szanowna Redakcjo,

moje wysiłki trwające przez 25 lat w kierunku uratowania Pegaza od kompletnego rozpadu drewnianej konstrukcji są przez władze MLP w dalszym ciągu ignorowane. Nadzieją moją było zwrócenie się do instytucji, które zdawałoby się mają wpływ na sprawy dotyczące nieodpowiedzialnego traktowania muzealnych eksponatów, lecz bez rezultatu.

pegaz283aPodobny list napisałem do prezesa Stowarzyszenia Muzealników Polskich, p. Michała Niezabitowskiego, do p. Tomasza Hypkiego, prezesa Agencji Lotniczej „Altair”, do redaktora naczelnego Gazety Krakowskiej, p. Wojciecha Harpuli , do dyrektora Departamentu Kultury i Dziedzictwa Narodowego Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego, pana Krzysztofa Markiela i wszystkie bez jakiejkolwiek reakcji. Myślę, że pisanie do Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego p. Małgorzaty Omilanowskiej również nic nie pomoże. Dlatego bardzo liczę na Państwa pomoc w nagłośnieniu tej sprawy i upublicznienie tej kuriozalnej historii na łamach niezależnych gazet (fot. Pegaz w hangarze na ekspozycji - początek lat 90-tych). Byłoby to niezmiernie ważne w uratowaniu tego historycznego eksponatu jakim jest motoszybowiec "Pegaz", który swoją oryginalną, jedyną taką w Polsce konstrukcją powinien być ozdobą MLP w Krakowie a nie straszyć swoim wyglądem stojąc przez tak długi okres w pomieszczeniu dla destruktów. Ostatnio ze strony internetowej MLP zniknęła "Księga Gości" gdzie było sporo krytycznych wpisów odnoszących się do fatalnego stanu wielu eksponatów lotniczych.

Przesyłam Państwu kilkanaście zdjęć z serii fotografii na których widać ogrom zniszczeń jaka dotknęła całą konstrukcję, spowodowana bez wątpienia brakiem należytej konserwacji i złego przechowywania. Pragnąłbym dodać, że ojciec mój przed wojną był konstruktorem płatowcowym w wytwórni samolotów DWL-RWD. We wrześniu 1939 r. walczył jako ppor. artylerii m.in. w obronie Twierdzy Modlin a po wojnie od 1948 r. był pracownikiem naukowym w Instytucie Lotnictwa, od 1951 r. kierownikiem Działu Wytrzymałościowo-Konstrukcyjnego w skład którego wchodził w owym czasie Dział Badań w Locie a później Zakładu Wytrzymałości. Pod jego kierownictwem zostały przeprowadzone próby wytrzymałościowe prawie wszystkich samolotów polskich i licencyjnych lat 50-tych i 60-tych XX wieku.

Zapraszam Państwa do obejrzenia kompletu zdjęć:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/7Kwietnia2015rc

Wyjaśnienia od Departamentu Kultury i Dziedzictwa Narodowego Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego

W związku z opublikowaniem na łamach Państwa portalu pod adresem: https://www.krakowniezalezny.pl/muzeum-lotnictwa-czy-umieralnia

w dn. 7 kwietnia 2015 r. listów P. Rafała Chylińskiego opatrzonych wspólnym tytułem „Muzeum Lotnictwa czy umieralnia…”, wnoszę o publikację poniższych wyjaśnień. Żądanie to motywuję faktem, że podane w nich informacje są fałszywe.

Listy P. Rafała Chylińskiego opublikowane pt. „Muzeum Lotnictwa czy umieralnia…” zawierają nieprawdziwe informacje. Fałszywe jest bowiem stwierdzenie, że korespondencja P. Chylińskiego skierowana m.in. do dyrektora Departamentu Kultury i Dziedzictwa Narodowego Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego Krzysztofa Markiela, nie spotkała się z żadną reakcją. Pragniemy wyjaśnić, że na wiadomość przesłaną w dn. 18 marca 2015 r. P. Chyliński otrzymał odpowiedź już następnego dnia, w której dyrektor Markiel poinformował go, iż departament podjął natychmiastowe działania zmierzające do wyjaśnienia opisanej sytuacji, a także dokładnej analizy przekazanych informacji, w tym propozycji działań dotyczących motoszybowca. Otrzymał również wyjaśnienie o ograniczonych przez prawo możliwościach ingerencji urzędu marszałkowskiego w funkcjonowanie, a przede wszystkim w decyzje (w tym programowe) Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie, za które zgodnie z przepisami i zawartą umową, jednoosobowo odpowiada jego dyrektor. Równocześnie podziękowano P. Chylińskiemu za przekazaną opinię, dodając, że o wynikach analizy całej sprawy przez departament UMWM zostanie poinformowany niezwłocznie. Pragniemy zaznaczyć, że P. Chyliński potwierdził otrzymanie tej odpowiedzi w dn. 23 marca br.

Zgodnie z powyższymi zapewnieniami, po uzyskaniu m.in. stosownych wyjaśnień od Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie, dyrektor Krzysztof Markiel w wiadomości z dn. 7 kwietnia br. poinformował P. Chylińskiego, że decyzją dyrektora muzeum motoszybowiec HWL „Pegaz” zostanie poddany odpowiedniej konserwacji. Do czasu przeprowadzenia tych prac, eksponat zostanie zdjęty z ekspozycji i przeniesiony do Działu Konserwacji Muzealiów. Ponadto dyrektor departamentu zwrócił uwagę P. Chylińskiego na fakt, że ochrona dziedzictwa, opieka nad zabytkami oraz dbałość o powierzone eksponaty, w tym o motoszybowiec HWL „Pegaz”, wynika nie tylko z obowiązku narzuconego prawem, ale również jest stałą troską i dobrze pojętym interesem zarówno organizatora (czyli Województwa Małopolskiego), jak i Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie. Na potwierdzenie tego przytoczono informację o tytule „Człowiek 25-lecia”, którą w dn. 17 lutego br. przyznano P. Krzysztofowi Radwanowi, Dyrektorowi Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie, za m.in. doprowadzenie do wyremontowania i udostępnienia publiczności wielu unikatowych samolotów. Pragniemy przypomnieć, że kapituła tej nagrody złożona jest z wybitnych ekspertów, w tym przedstawicieli redakcji RAPORT-wto, ML Skrzydlata Polska oraz Biura Bezpieczeństwa Narodowego, Krajowej Rady Lotnictwa, Aeroklubu Polskiego i Polskiego Forum Bezpieczeństwa.

Warto również podkreślić, że dyrektor muzeum w osobnej korespondencji przekazywał P. Chylińskiemu wszystkie wyjaśnienia oraz informował o swoich decyzjach.

Rafał Chyliński

Szanowni Państwo,

problem polega na tym, że list od p. Krzysztofa Markiela po dłuższym oczekiwaniu otrzymałem dopiero 7 kwietnia a więc dokładnie w dniu publikacji mojego listu na portalu. Nie byłem więc w stanie wykreślić z listy instytucji które jak wspominam w tekście nie zareagowały na mój list, dyrektora Departamentu Kultury i Dziedzictwa Narodowego Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego p. K. Markiela, który jeden był łaskaw mi bardzo miło odpowiedzieć.

Poniżej dołączyłem jeszcze list p. K. Markiela z datą 7 kwietnia. Wynika z niego, że "Pegaz" ma być poddany konserwacji. Pytam się więc co ma być konserwowane, bo chyba nie odpadający z powierzchni lakier, dziury w sklejce i płótnie, przegniłe drewno stateczników i belek ogonowych czy przerdzewiałe części metalowe podwozia i kabiny. Ten motoszybowiec potrzebuje całościowego odrestaurowania a potem konserwacji.

* * *

Szanowny Panie,

W nawiązaniu do mojej ostatniej korespondencji, dotyczącej Pana prośby będącej przejawem troski o stan techniczny motoszybowca „Pegaz”, oraz w związku z licznymi i niestety wymagających czasu konsultacjach ze strony Muzeum Lotnictwa Polskiego z zespołem konserwatorskim, pragnę Pana poinformować, że Pan Dyrektor Krzysztof Radwan zapewnił nas, iż w ramach przedsięwzięcia pn. „Bieżąca konserwacja muzealiów” zostaną przeprowadzone prace konserwatorskie przy motoszybowcu HWL "Pegaz". W najbliższym czasie motoszybowiec zostanie zdjęty z ekspozycji i przeniesiony do Działu Konserwacji Muzealiów. Zabiegi konserwatorskie potrwają około 2 miesięcy.

Jednocześnie chciałbym zaznaczyć, iż wszelkie decyzje dotyczące działalności Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie, w tym te związane z konserwacją oraz ruchem eksponatów muzealnych, leżą w gestii Dyrektora Muzeum, który zgodnie z prawem jest w pełni odpowiedzialny za zarządzanie i gospodarowanie mieniem instytucji.

Jeszcze raz pragnę podziękować za Pana postawę oraz wyraz troski o ten, bez wątpienia wyjątkowy eksponat. Ochrona dziedzictwa, opieka nad zabytkami oraz dbałość o powierzone eksponaty, w tym o motoszybowiec HWL „Pegaz”, wynika nie tylko z obowiązku narzuconego prawem, ale również jest naszą – organizatora i Muzeum stałą troską i dobrze pojętym interesem.

Łączę wyrazy szacunku,
Krzysztof Markiel, dyrektor Departamentu Kultury i Dziedzictwa Narodowego UMWM