Przeskocz do treści

„Myślę, że nie bez znaczenia jest to, że pan Pons jest powiązany z tą samą partią, z którą związana jest sędzia TSUE Rosario Silve de Lapuerta, która jednoosobowo nakazała natychmiastowe zamknięcie kopalni w Turowie” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Patryk Jaki, eurodeputowany.

wPolityce.pl: Hiszpański eurodeputowany, który ma przewodniczyć delegacji UE, która przyjedzie z misją obserwacyjną do Polski „w celu zbadania nielegalnej inwigilacji opozycji przy użyciu Pegasusa”, nie ukrywa, co jest jego celem. A ten cel jest jasny: zmiana władzy w Polsce, o czym powiedział w wywiadzie dla portalu euractiv.pl. Jak polski rząd powinien zareagować na skandaliczne słowa Estebana Gonzaleza Ponsa? Czy może należy wystosować wniosek o jego odwołanie?

Patryk Jaki: Moim zdaniem, to jest wręcz konieczne.

Czy EKR również złoży w tej sprawie odpowiednie wnioski?

Tak, ale nie miejmy jednak złudzeń, że to coś zmieni.

To może należy zbojkotować brukselską delegację?

Nie, uważam, że to nie jest dobry pomysł. Zakładam, że w tej delegacji będą jednak osoby, z którymi będzie można merytorycznie porozmawiać i które będą rzeczywiście chciały dociekać prawdy. Nie warto tworzyć sytuacji, w której przedstawiciele tej delegacji będą polegać jedynie na tym, co usłyszą od opozycji w Polsce. Warto żeby poznali również nasz punkt widzenia.

Co jeszcze można zrobić?

Ważne jest również to, aby opinia publiczna poznała prawdziwe intencje tej delegacji. Myślę, że nie bez znaczenia jest to, że pan Pons jest powiązany z tą samą partią, z którą związana jest sędzia TSUE Rosario Silve de Lapuerta, która jednoosobowo nakazała natychmiastowe zamknięcie kopalni w Turowie.

Pan Pons należy do Europejskiej Partii Ludowej, której przewodniczącym jest Donald Tusk. Pana zdaniem ma to jakieś znaczenie?

Bez dwóch zdań. Widać, że grają razem, że ich cel jest jasny, że nie chodzi o żadne rządy prawa, ale o odsunięcie prawicy od władzy w Polsce. Proszę zauważyć, że polskiemu rządowi zarzuca się łamanie praworządności, bo zmieniliśmy system powoływania sędziów na taki, jaki jest w… Hiszpanii. I teraz pan Pons, który jest Hiszpanem, zarzuca nam, że w Polsce łamana jest praworządność. To pomieszanie z poplątaniem. Ale, moim zdaniem, kontekst jest o wiele szerszy.

Jaki?

Polska jest na pierwszej linii frontu wojny hybrydowej, a za chwilę może być na pierwszej linii frontu jeżeli Rosjanom uda się inwazja na Ukrainę. Może się okazać, że znów będziemy bronić całej Europy, a tymczasem Polsce bezprawnie zabiera się pieniądze i atakuje demokratycznie wybrany rząd. Być może robi się to dlatego, że oczekuje tego Rosja i w przypadku Niemiec nie wykluczałbym różnych hipotez, które się pojawiają.

Europosłanka Beata Mazurek napisała na Twitterze, że „Niemcy chcą zainstalować w Polsce marionetkowy rząd, z Tuskiem na czele. Natomiast Rosja na Ukrainie”. O takich hipotezach Pan mówi?

Niestety, ale nie da się uciec od następującego skojarzenia, że znów Niemcy i Rosjanie usiedli sobie przy jakimś stole i się dogadali.

Jak Pana zdaniem taka umowa mogłaby brzmieć?

To proste: „my, Rosjanie, obsadzimy swoimi ludźmi rząd w Kijowie, a my, Niemcy, rząd w Warszawie”. To, że Moskwa użyje w tym celu siły militarnej, a Berlin narzędzi polityczno-finansowo-gospodarczych, jest dla nas oczywiste. Wracają duchy układu w Rapallo, który później przerodził się w pakt Ribbentrop-Mołotow. To wszystko powinno dać Polakom wiele do myślenia. W tym kryzysowym momencie powinniśmy sobie zadać bardzo ważne pytanie: co w sytuacji, w której wiemy, że na Niemcy nie możemy liczyć, bo w przypadku konfliktu z Rosją, wybiorą raczej interesy Rosji, a nie Polskę i przyszłość Europy.

Ze strony Berlina płynie wiele niepokojących sygnałów odnośnie Ukrainy. Mówię tutaj chociażby o braku zgody na sprzedaż defensywnej broni naszym sąsiadom. I o ile w Europie taka postawa ma wielu krytyków, to już niekoniecznie wśród przedstawicieli opozycji w Polsce.

Tutaj można postawić pytanie: jak się z tym czuje największa w Polsce proniemiecka partia, jaką jest Platforma Obywatelska? Myślę, że osoby popierające opozycję powinny się zastanowić, czy w obecnej sytuacji stawianie na partię, która od dawna całe swoje zasoby stawiała na Niemcy, jest racjonalnym wyborem?

Tekst i zdjęcie za: https://wpolityce.pl/polityka/582937-nasz-wywiad-jaki-o-slowach-ponsa-kontekst-jest-szerszy

Dla naszego regionu w percepcji państw Zachodu, została przeznaczona rola podwykonawców. To jest nadal kolonialne myślenie, którego oczywiście nikt tak nie nazywa” – przekonuje wybrany z listy PiS europoseł Solidarnej Polski Patryk Jaki w rozmowie z portalem wPolityce.pl, dotyczącej kryzysu cywilizacji, z którym zmaga się Unia Europejska.

wPolityce.pl: W listopadzie zorganizował Pan konferencję „Zderzenie kulturowe w UE”. W grudniu grupa EKR przygotowała konferencję „Jak zreformować Unię dla przyszłości Europy?”. W jakim celu organizujecie takie wydarzenia?

Patryk Jaki: Jak to bywa w zwyczaju u konserwatystów, jest to forma pracy u podstaw. Uważamy, że trzeba pamiętać o pracy ideowej. Za każdym razem, kiedy zło ubiera się w szaty rewolucji (oczywiście pod pięknymi hasłami), to potrafi niszczyć, natomiast nie potrafi nic stworzyć. W historii często było tak, że w momencie kumulacji zła zawsze rodziło się coś dobrego. Tak było w przypadku niektórych wydarzeń rewolucji francuskiej, czyli np. rzezi w Wandei. Po niej do władzy dochodziły kolejne frakcje, które ścinały swoich poprzedników, mordowano księży, tworzono własny, świecki kościół, wymieniano kalendarz itd. W czasie, gdy to całe szaleństwo trwało, zrodził się konserwatyzm, w formie jaką znamy do dziś. I to nie tylko we Francji, ale rozprzestrzenił się na cały świat. Dziś będzie tak samo. Jeżeli ten walec kolejnej rewolucji (niektórzy mówią neomarksistowskiej, inni o transhumanizmie), jeśli tzw. cancel culture, jeżeli idea „woke”, szerzą się w Europie, ale również w USA, to zadaniem konserwatystów jest proponować i pokazywać ludziom alternatywę. Historia jest nauczycielką życia i my jesteśmy przekonani, że dokładnie tak jak to bywało kiedyś, ta rewolucja musi skończyć się źle i do ludzi prędzej czy później dotrze, że niszczyć jest łatwo, a tworzyć dużo trudniej. Naszym zadaniem jest budować świadomość społeczną i to był główny cel konferencji, którą organizowałem. Chodziło o budowanie świadomości społecznej, tzn. tłumaczenie bardzo skomplikowanych procesów. Jestem przekonany, że można dotrzeć do ludzi. Jeżeli ci ludzie, którzy odpowiadają za rewolucję uważają, że człowiek będzie potrafił żyć bez transcendencji, to po prostu bardzo głęboko się mylą.

Jakie kryzysy składają się na rewolucję, z którą mamy obecnie do czynienia?

Przeżywamy kryzysy na kilku płaszczyznach. Po pierwsze jest to kryzys wolności, po drugie kryzys tożsamości i po trzecie kryzys instytucjonalny. To wszystko, jak to niestety bywało już w historii, łączy się w kryzys gospodarczy. Dlaczego mamy kryzys wolności? Ponieważ dzisiaj w Europie niestety nie można już wszystkiego powiedzieć. Przypominam, że Europa była budowana na wartościach chrześcijańskich, które niosły ze sobą wolność, wolną wolę. Jezus Chrystus przyniósł to wraz ze swoimi narodzinami. Dzisiaj wolność jest już tylko pojęciem, które używa się jako retorycznego bata, natomiast nie ma nic wspólnego ze swoim pierwotnym znaczeniem. Na uniwersytetach nie można wypowiadać własnych przekonań, bo grozi wyrzucenie ze szkoły, nie można kwestionować ideologii gender, ponieważ zostanie się napiętnowanym, nie zrobi kariery w administracji ktoś, kto będzie miał inne poglądy niż te powszechnie obowiązujące. Na tym tle pojawiła się cała cancel culture, czyli kultura unieważnienia, że jeżeli nie zgadzasz się z jedynym możliwym nurtem, to zostajesz wycancelowany (wykasowany – red.) - to jest twój kryzys wolności. On dotyka Europę.

Jak zdefiniować inne problemy naszej cywilizacji?

Drugi jest kryzys tożsamości. Na Zachodzie mówi się o kulturze woke. Jej piewcy to ludzie, którzy żyją tak, jakby nagle się obudzili i uważają, że przed nim nic nie było, nic nie zostało zbudowane, a dorobek cywilizacyjny nie ma żadnego znaczenia. Z tego bierze się kryzys tożsamości, bo jeśli nie masz się do czego odwołać, to jest mniej więcej tak samo, jakby ktoś wybierał się na skomplikowaną podróż w Tatry, nie używając wyobraźni. Mądry człowiek przygotowując się do drogi, będzie jednak korzystał z lat doświadczeń wielu ludzi, którzy przechodzili tą trasą i potrafią wskazać, co robić, a czego nie, której drogi unikać, jak się ubrać. Po prostu korzysta z doświadczeń pokoleń. Natomiast człowiek głupi po prostu tam pójdzie i uzna, że nic przed nim nie było i on sam sobie poradzi, przez co często kończy śmiercią. To jest taka analogia do tego, jak próbuje się wycancelować cały dorobek cywilizacyjny. Ten kryzys tożsamości niestety coraz częściej widać na ulicach, jak w Stanach Zjednoczonych atakowano pomniki Pułaskiego czy Kościuszki, który przeznaczył swoje środki życia, żeby wykupić jak największą ilość niewolników. Mówię o Stanach, ponieważ to jest pewien symbol cywilizacji zachodniej, o której ludzie chcą zapomnieć.

Co nie tak jest z instytucjami?

Kryzys instytucjonalny polega na odejściu od zasady trójpodziału władzy. Każda demokracja, by w ogóle mogła nazywać się demokracją w rozumieniu „zachodnim”, opiera się na zasadzie, że każda z władz (ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza) rezygnuje z jakiejś części swojej omnipotencji, żeby inna mogła ją kontrolować. Tak się tworzy monteskiuszowskie „check and balance” (w dosłownym tłumaczeniu „sprawdź i balansuj”; w wolnym tlumaczeniu mechanizm kontroli i równowagi – red.). Obecnie w UE jest stworzony system, w którym nie ma żadnego „check and balance”, tradycyjnego podziału władzy, tylko Komisja Europejska rości sobie prawo do tego, aby jednocześnie być władzą ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą, czego Polska dzisiaj doświadcza. Tak naprawdę dla ludzi ten system podejmowania władzy jest nieczytelny, nie ma nic wspólnego z demokracją. Co więcej, akurat w Unii Europejskiej zachodzi coś na kształt zjawiska „deep state”, które znamy na podstawie przełomowych książek ze Stanów Zjednoczonych. Według nich to głęboko ukryte przed opinią publiczną grono ludzi, którzy nie są przez nikogo wybierani, a tak naprawdę podejmują kluczowe decyzje w państwie, czy instytucjach. Dziennik „Libération” opisał jak ten „deep state” wygląda w Unii Europejskiej i to się złożyło na kryzys instytucjonalny.

Dlaczego sądzi pan, że te trzy elementy składają się na kryzys gospodarczy?

Ponieważ przez te trzy kryzysy, Europa jest zbyt mało pewna swoich możliwości i nie potrafi korzystać ze swojego dorobku. Dużo pieniędzy angażuje w ideologię i walkę z prawdziwą wolnością, więc siłą rzeczy nie jest w stanie zbudować silnego mechanizmu, który byłby w stanie budować jej pozycję na świecie. I dlatego polityczna i gospodarcza konkurencyjność Europy spada, i Stary Kontynent coraz mniej liczy się w rozdaniu geopolitycznym. Stąd nasze wszystkie konferencje i działania, gdyż uważamy, że gdyby udało się rozwiązać te trzy osie kryzysowe (a przecież nie jest to trudne, wystarczy wrócić chociażby do tego, co mówili ojcowie założyciele UE) wtedy Europa mogłaby spokojnie znów być, tak jak bywało to drzewiej w historii, jednym z najważniejszych kontynentów, który nadawał ton rozwojowi całego świata. Chcemy budować świadomość społeczną nie tylko w Polsce, ale również w całej Europie, ponieważ konferencje były celowo tłumaczone na inne języki po to, by zostały w Internecie, mogły być punktem odniesienia i by można było do nich wracać, i przekonywać ludzi, że Europa nie musi być tak słaba, jak sama w tej chwili się definiuje.

Ryszard Czarnecki w wywiadzie dla tygodnika „Sieci” stwierdził, że ataki z Brukseli na Polskę są spowodowane dynamicznym rozwojem Polski, z czym europejskie elity nie mogą się pogodzić. Czy zgodzi się Pan z taką opinią?

To jest jedna z przyczyn, dla których Polska jest atakowana. Obserwujemy wzrost znaczenia państw Europy Środkowo-Wschodniej, którego symbolem jest nasz kraj, dlatego na Polskę poszedł pierwszy atak, żeby dać też przykład innym państwom tego regionu, żeby siedziały cicho. Europa Środkowo-Wschodnia z Polską jako naturalnym liderem, rozwija się za szybko i goni państwa Europy Zachodniej, które są pogrążone w marnowaniu pieniędzy i czasu na głupie spory ideologiczne, które wiadomo przecież, że nie tworzą żadnej wartości dodanej. Faktycznie to jest jeden z fundamentów sporu, bo nikt nie chce, żeby w przyszłości państwa naszego regionu były równorzędnym partnerem, ponieważ dla nich w percepcji państw Zachodu, została przeznaczona rola podwykonawców. To jest nadal kolonialne myślenie, którego oczywiście nikt tak nie nazywa, ale de facto do tego się sprowadza. Jest to jeden z powodów, żeby zabić te aspiracje zanim będzie za późno.

Jakie są inne powody?

Kolejnym jest to, że w Europie generalnie dominuje nurt liberalno-lewicowy, który nienawidzi chrześcijaństwa, Kościoła, starego konserwatyzmu, prowadzi ogromną pracę, żeby politykę neomarksistowską wprowadzić szerokimi drzwiami. Polska i szczególnie polski rząd pokazuje, że może być inaczej, można bronić tych zasad. Widzą że przyjęty przez nas model oparcia na wartościach duchowych staje się znów atrakcyjny. Mówię znów, bo były czasy, gdy I Rzeczpospolita była miejscem, które inspirowało cały świat. Polska była takimi Stanami Zjednoczonymi dzisiejszego świata, gdzie każdy chciał mieszkać. Było tak ze względu na atrakcyjny model ustrojowy – wolność, w tym wolność religijną. Nie było żadnego przypadku, że akurat w Polsce była deklaracja warszawska, pierwsza konstytucja w Europie, itd. Oni widzą, że ten polski model prawdziwej wolności (nie tej reglamentowanej, która jest na Zachodzie) może być na tyle atrakcyjny, iż będzie ściągać ludzi. Dostrzegają to również w faktach, które da się policzyć. Dane pokazują, że w polskim modelu nie ma praktycznie zamachów terrorystycznych, należymy do najbezpieczniejszych państw, gdzie jest ciągle silna rodzina, czyli są względnie stabilne więzi społeczne. Dostrzegają to i dlatego Polski nienawidzą. To drugi z powodów, dla którego atakują Polskę. Trzeci jest taki, że nie chcemy się zgodzić na projekt federalizacyjny, który de facto oznaczałby projekt podboju instytucjonalnego Polski bez jednego wystrzału. Sprowadzałby się do tego, że wszystkie decyzje dotyczące naszego państwa podejmowano by w Berlinie lub Brukseli. Polacy przestaliby być gospodarzami we własnym kraju. Te trzy elementy powodują, że na Polskę jest tak ogromny atak.

W grudniu odbyło się spotkanie europejskiej prawicy i konserwatystów. Czy patrząc na sytuację polityczną np. we Francji lub Włoszech jest szansa na to, by prawica stała się znaczącą siłą w Unii Europejskiej?

Jest oczywiście na to szansa, aczkolwiek polskie elity polityczne zbyt wiele nadziei pokładają w innych. Polska przede wszystkim powinna kreślić wizję Europy rozsądku i przeciwstawić się Europie szaleństwa oraz piętnować zawłaszczania kompetencji przez unijne instytucje, działania pozatraktatowe, jak łamanie praworządności przez wszystkie agendy UE. Powinniśmy być na czele takiej kontrrewolucji, a dodatkowo odrzucać wszystkie szalone pomysły ideologiczne, jak to, że każde dziecko nawet bez zgody rodziców może sobie zmienić płeć. Powinniśmy stać na czele racjonalności i (z czasem) odrzucić wszystkie głupie pomysły związane z pakietem klimatycznym, które powodują, że mamy tak dużą inflację i wzrost cen. Przecież jeżeli dzisiaj ¾ cen energii jest narzutem ideologicznym, to proszę sobie wyobrazić, że gdyby Polska odrzuciła te głupoty nasza energia kosztowałaby jedną trzecią tego, co energia w Niemczech i innych państwach, a przez to nasza gospodarka i firmy od razu byłyby ogromnie konkurencyjne. Szybko podbilibyśmy gospodarczo Europę. Tylko od naszych elit politycznych trzeba wymagać odwagi, a nie wiecznie zgadzania się na wszystko, co mówi Zachód.

Łatwo powiedzieć. Jak to miałoby wyglądać w praktyce?

Gdy oni skaczą do pustego basenu na głowę, to nie skakać głupio za nimi, tylko po prostu budować silną, podmiotową Polskę i już przestać się tak na nich oglądać. Musimy zacząć odbudowywać nasze wpływy tam, gdzie polska kultura i ustrój są dalej atrakcyjne, czyli na byłych terenach I Rzeczypospolitej. Szukać tam potencjalnych sojuszy, np. według projektu Trójmorza. Budować silną Polskę, z którą wszyscy będą musieli się liczyć. Nie możemy oglądać się na to, czy Bracia Włosi wygrają, czy nie. Chodzi o to, żeby Polska znów stała się (tak jak bywało w najlepszych czasach I Rzeczypospolitej) punktem odniesienia, który będzie bronił rozsądku i wartości. W tym roku mieliśmy 400. rocznicę bitwy pod Chocimiem, gdzie Polacy po raz kolejny ratowali całą Europę, bo przecież wtedy historia naszego kontynentu potoczyłaby się zupełnie inaczej. Ale wówczas cała Europa była wdzięczna Polakom za to, co zrobili. Dzisiaj jest taki okres, iż Polska, mimo że jeśli chodzi o zdolność do bronienia cywilizacji europejskiej, stoi dokładnie w tym samym miejscu, gdzie znajdowała się 400 lat temu, to nikt nie jest wdzięczny, tylko wszyscy mają jeszcze pretensje. Jeśli zaczniemy czerpać korzyści z naszej kondycji kulturowej i znów twardo będziemy bronić wartości, z czasem i tak wszyscy nam podziękują. Polska stanie się punktem odniesienia – miejscem normalności, gdzie wszyscy z Europy będą chcieli przyjeżdżać. Tylko najważniejsze jest byśmy w to sami uwierzyli.

Dziękuję za rozmowę / Rozmawiał Mateusz Majewski.

Tekst i zdjęcie za: https://wpolityce.pl/polityka/579320-jaki-w-ue-nie-ma-trojpodzialu-wladzy-to-jak-deep-state

W geopolityce kończy się okres pauzy. Prędzej czy później czeka nas nowe rozdanie sił i zasobów na świecie – przekonuje europoseł Patryk Jaki i wzywa polski rząd do zdecydowanego działania.

Rosyjska agencja RIA podała, że między Rosją a USA doszło już do pierwszych rozmów ws. gwarancji bezpieczeństwa. Kreml domaga się, aby USA powstrzymały "dalszą ekspansję NATO" na wschód. Rosja chce również, aby żadne z państw dawnego ZSRS nigdy nie zostało włączone do Sojuszu Północnoatlantyckiego. Wstrzymana ma być także jakakolwiek bilateralna współpraca militarna z tymi krajami.

Niepokojące słowa Patryka Jakiego

Europoseł Solidarnej Polski jest przekonany, że w kontekście takich doniesień polscy politycy muszą podjąć natychmiastowe i zdecydowane działania. – To jest moment kryzysowy. Składa się na niego wiele rzeczy. W geopolityce kończy się okres pauzy. Prędzej czy później czeka nas nowe rozdanie sił i zasobów na świecie. Dużym zadaniem dla polskich elit jest to, żeby w tym nowym rozdaniu Polska była silniejsza, a nie słabsza – powiedział Patryk Jaki na antenie Polskiego Radia24. Polityk domaga się, aby Polska "rozbudowywała swoją armię i zdolności bojowe", ponieważ nasz kraj "jest w trudnej sytuacji geopolitycznej". – Zaczęliśmy już to robić decyzją wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego. Mamy do czynienia z doktryną Putina, która jako żywo przypomina doktrynę Breżniewa. To, co on proponuje USA, pachnie kolejną Jałtą. Polska jest w trudnej sytuacji geopolitycznej. USA chcą przeciągać Rosję na swoją stronę - przeciwko Chinom. Rosja - jeśli to się uda - będzie chciała za to jakiejś zapłaty. Jakiej? Przypomnijmy sobie historię. Polska musi się zbroić i budować koalicję państw, które nie godzą się na nową Jałtę – przekonuje europoseł.

Nowe geopolityczne rozdanie

Eurodeputowany wskazał także, jakie są przyczyny zaburzenia światowego porządku politycznego. – Kiedy Stany Zjednoczone prowadziły bezproduktywne wojny w Iraku i Afganistanie i pompowały tam ogromne ilości pieniędzy, które poszły na marne, Chiny po cichu rosły. Rosły zarówno w gospodarce tradycyjnej, w przemyśle, jak i gospodarce innowacyjnej. I zaczęły wyprzedzać w tych sprawach Stany Zjednoczone – ocenił. – Niektórzy twierdzą, że Trump za późno rozpoczął wojnę handlową z Chinami. Elity USA zdecydowały, żeby przeciwstawić się rosnącej chińskiej sile: że muszą się skoncentrować na Chinach, na terenie Pacyfiku. I w związku z tym będzie ich mniej w Europie. A jak będzie ich mniej w Europie, to jest to dobra okazja dla Putina – dodał Patryk Jaki.

Tekst i zdjęcie za: https://dorzeczy.pl/opinie/242866/pachnie-kolejna-jalta-patryk-jaki-polska-musi-sie-zbroic.html

„TSUE ostatnim wyrokiem sam sobie przyznał władzę absolutną” - napisał na Twitterze były wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki. W ten sposób europoseł odniósł się do wczorajszego orzeczenia, w którym TSUE stwierdził - w odniesieniu do decyzji rumuńskiego TK - że krajowe sądy nie muszą respektować wyroków trybunałów, które naruszają prawo unijne. Choć decyzja dotyczy przypadku Rumunii, wydaje się, że może mieć zastosowanie także w przypadku innych państw członkowskich.

Wyrok TSUE ws. Rumunii

Politycy Zjednoczonej Prawicy postrzegają wtorkowy wyrok jako dość niebezpieczny. Sprawę komentował m.in. sekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości Sebastian Kaleta. Dziś wyrok TSUE ocenił również były wiceminister sprawiedliwości, Patryk Jaki. TSUE ostatnim wyrokiem sam sobie przyznał władzę absolutną. Co ważne sędziowie uznali, że źródłem tej władzy nie są traktaty, a ich własne orzeczenia. Jednocześnie unieważnili Konstytucje, cały porządek prawny państw narodowych oraz demokrację. Europa to my! Mówią nam sędziowie — napisał na Twitterze.

„Polacy! Zabierają Wam prawo do decydowania o sobie”

Eurodeputowany Solidarnej Polski przytoczył w tym kontekście artykuł 8 Konstytucji RP. Art. 8 Konstytucji RP: „Konstytucja jest najwyższym prawem Rzeczypospolitej Polskiej”- sędziowie TSUE uznali sobie za już nieobowiązujący. Polacy! Zabierają Wam prawo do decydowania o sobie. Teraz to nie Wy w wyborach, ale oni na polowaniach będą ustalili porządek w RP — podkreślił.

Tekst i zdjęcie za: https://wpolityce.pl/polityka/579116-jaki-o-wyroku-tsue-europa-to-my-mowia-nam-sedziowie

„A gdyby Polska zorganizowała swój system sprawiedliwości tak samo jak wy organizujecie swój system sprawiedliwości w sądach, TSUE i Trybunale Obrachunkowym?” - mówił Patryk Jaki podczas debaty w Parlamencie Europejskim.

Eurodeputowany Solidarnej Polski zabrał głos w obronie Polski. Patryk Jaki przypomniał działania europejskich elit, których szczegóły podała francuska gazeta „Liberation”. Blokujecie środki dla Polski, bo nie podoba wam się polski system sprawiedliwości. A ja wiem, jak rozwiązać ten problem! Nawiążę do tekstów „Liberation”. A gdyby Polska zorganizowała swój system sprawiedliwości tak samo jak wy organizujecie swój system sprawiedliwości w sądach, TSUE i Trybunale Obrachunkowym? – powiedział Patryk Jaki.

Polityczne rekomendacje na sędziów przez rząd, sędziów wpłacających na wasze partie polityczne. A potem zabawy na polowaniach, w zamkach i w innych miejscach – polityków, sędziów, lobbystów, często na koszt podatnika? Komisarz od budżetu na kolacyjkach z sędzią, która ma go kontrolować? A potem w tym Parlamencie Europejskim cisza. Tak jak zwyczajnie potraficie gardłować od rana do wieczora na temat niezawisłości sędziowskiej, na temat praworządności – na ten temat cisza, cenzura, nie można o tym mówić – przekonywał.

Środki dla Polski

Patryk Jaki pytał europosłów, czy Polska powinna pójść tą samą drogą i dzięki temu otrzymać środki z Europejskiego Funduszu Odbudowy. Dlatego ja mam dla państwa taki pomysł – może Polska wdroży ten wasz europejski, nowoczesny system i wtedy odblokujecie środki? Bo przecież jak się uczyć, to od najlepszych – stwierdził europoseł.

Tekst i zdjęcie za: https://wpolityce.pl/polityka/578173-jaki-punktuje-eurokratow-moze-polska-wdrozy-wasz-system

„Stworzyliście system, gdzie to co mogą Niemcy nie może już Polska. Te ataki na Polskę to rasizm” - powiedział podczas wystąpienia w Parlamencie Europejskim europoseł Solidarnej Polski Patryk Jaki. Polityk dopytywał też, kiedy unijne instytucje zajmą się opisaną przez „Liberation” aferą z sędziami Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

Podwójne standardy UE

Podczas wystąpienia w PE, Patryk Jaki zwrócił uwagę na podwójne standardy Komisji Europejskiej dotyczące „walki” o praworządność.

Tradycyjnie, razem z panem komisarzem wszyscy państwo wznosicie wzniosłe hasła walki o praworządność używając ogólników. Celowo używacie ogólników, dlatego że gdybyśmy przeszli do szczegółów, to bardzo dobrze wiecie, że szybko okazałoby się, że sami państwo łamiecie praworządność, ale nie tylko praworządność – także zdrowy rozsądek. Tradycyjnie najlepszy w tym jest pan komisarz Reynders, bo w jego własnym raporcie na przykład ten sam sposób powoływania rady sądowniczej i sędziów w Polsce jest niezgodny z praworządnością, a w Hiszpanii ten sam sposób jest zgodny z praworządnością. To samo w Niemczech. Niemcy kwestionują pierwszeństwo prawa Unii europejskiej nad prawem krajowym, ale wydały oświadczenie i dla pana komisarza jest w porządku, że respektują prawo europejskie. A wobec Polski, za to samo, są kolejne postępowania, zatrzymanie funduszu odbudowy — wskazał europoseł podkreślając, że to system podwójnych standardów.

Pogarda i rasizm

Patryk Jaki bez ogródek powiedział, że działania KE wobec Polski to pogarda i rasizm. Możecie sobie to nazywać jak chcecie, ale to jest system, gdzie Niemcy mogą, a państwa Europy Środkowej, które pewnie uważacie za dzikie, nie mogą. Nazwijcie sobie to jak chcecie, ale w normalnej definicji nazywa się to rasizmem, podejściem kolonialnym. To jest pogarda. To, co w tym wszystkim jest dzisiaj najważniejsze, to zadbanie o to, aby najważniejsza instytucja, która ma władzę, żeby to oceniać – TSUE – była niezależna i niezawisła — mówił europoseł. Patryk Jaki zwrócił również uwagę na aferę opisaną przez „Liberation”, dotyczącą skorumpowania sędziów Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

Jestem ciekawy, kiedy zajmiecie się aferą opisaną przez „Liberation”, gdzie jedna trzecia sędziów TSUE miała być skorumpowana. Ja czekam panie komisarzu, kiedy pan się tym zajmie. Bo to jest w tej chwili najważniejsze, żebyśmy mieli pewność, że naprawdę instytucje unijne są niezawisłe i niezależne — wskazał Patryk Jaki.

Tekst i zdjęcie za: https://wpolityce.pl/polityka/577369-jaki-punktuje-dzialania-ke-ataki-na-polske-to-rasizm

„Chodzi tylko i wyłącznie o wolę polityczną, a nie o prawo. Czyli o zinstytucjonalizowanie systemu przeniesienia władzy od władzy demokratycznej, wybranej w demokratycznych wyborach, jak w Polsce czy na Węgrzech, do władzy sędziowskiej, która pod płaszczykiem niezależności i niezawisłości będzie strażnikiem interesów najważniejszych państw i zrealizuje to, co czytamy w nowej umowie koalicyjnej w Niemczech, czyli państwo federalne” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Patryk Jaki, europoseł i polityk Solidarnej Polski.

wPolityce.pl: Rzecznik TSUE wydał opinię, iż „należy oddalić skargi Węgier i Polski na system warunkowości”. W jakich kategoriach to odczytywać?

Patryk Jaki: Oczywiście opinia rzecznika to jeszcze nie jest wyrok. Natomiast od samego początku nie miałem złudzeń, że nie będzie decydowało ani prawo, ani doktryna, ani logika, tylko będzie decydowała polityka. Politycy w przebraniu sędziów w jednym z najbardziej upolitycznionych sądów w Europie, to znaczy w TSUE, gdzie ludzie są rekomendowani przez polityczne rządy z niektórych państw, gdzie nawet mogą przecież ci sędziowie należeć do partii politycznych, po prostu wydadzą polityczny wyrok. Gdyby spojrzeć na to merytorycznie, to wniosek o odrzucenie skargi Polski i Węgier, które przecież mówią co? W tej skardze tylko i wyłącznie powołują się na traktaty. Przecież w prawie pierwotnym, czyli w traktatach przewidziano jedyną procedurę, która dotyczy łamania praworządności. Jest to procedura z tzw. art. 7, która wymaga jednomyślności, żeby postawić państwo w stan oskarżenia. Problem tylko polega na tym, że tej jednomyślności przez lata nie można było znaleźć w Radzie, a politycy niemieccy i Platformy koniecznie chcieli Polskę ukarać. Ale ponieważ traktat na to nie pozwalał, to musieli sobie wymyślić coś, co sprawi, że traktat i praworządność nie będą miały znaczenia, jak obejdą ten traktat, jak obejdą praworządność. Wymyślili sobie, że stworzą nową procedurę, która nie będzie prawem pierwotnym, tylko będzie prawem wtórnym, gdzie nie będzie już potrzebna jednomyślność, tylko będzie można Polskę ukarać. I na tej podstawie powstał tzw. mechanizm warunkowości, który przecież, jak wskazują Polska i Węgry, jest prawem wtórnym, a prawo wtórne nie może być wyżej niż prawo pierwotne, jeżeli się ocenia dokładnie to samo. Merytorycznie to sprawa jest jasna, ale jak widać dla rzecznika, który wydaje rekomendacje w tym zakresie do orzeczenia TSUE, ani doktryna, ani prawo, ani traktaty nie mają żadnego znaczenia. Liczy się tylko i wyłącznie wola polityczna, przed czym niestety przestrzegaliśmy.

Tyle tylko, że rzecznik TSUE stoi na stanowisku, że system warunkowości został przyjęty na właściwej podstawie prawnej, jest zgodny z art. 7 TUE oraz z zasadą pewności prawa . To jest dosyć kuriozalne uzasadnienie…

To jest bardzo kuriozalne uzasadnienie, dlatego że jeżeli coś, co jest ewidentnie zrobione po to, żeby obejść art. 7 i jest jednocześnie, jak twierdzi rzecznik, zgodne z art. 7, to równie dobrze można stwierdzić, że PE w Brukseli nie znajduje się w Brukseli, tylko znajduje się w Kambodży, albo w Chinach. Równie dobrze można tak twierdzić i się przy tym upierać. Chodzi tylko i wyłącznie o wolę polityczną, a nie o prawo. Czyli o zinstytucjonalizowanie systemu przeniesienia władzy od władzy demokratycznej, wybranej w demokratycznych wyborach, jak w Polsce czy na Węgrzech, do władzy sędziowskiej, która pod płaszczykiem niezależności i niezawisłości będzie strażnikiem interesów najważniejszych państw i zrealizuje to, co czytamy w nowej umowie koalicyjnej w Niemczech, czyli państwo federalne. Będzie to polegało na tym, że nigdy Polska – czyli osoby wybrane przez Polaków – nie będzie w stanie w żadnej sprawie podjąć ostatecznej decyzji, tylko zawsze, jeżeli jakaś decyzja nie będzie się podobać Niemcom, to będzie można odwołać się do judykokracji czyli do specjalnie utworzonej władzy sędziów, która będzie w stanie zmienić każdą decyzję. I to jest ta ogromna zmiana ustrojowa, którą widać w tym stanowisku rzecznika TSUE.

Jest jeszcze jedna bardzo niebezpieczna rzecz w tym stanowisku rzecznika TSUE, a mianowicie to, że decyzja o uruchomieniu mechanizmu warunkowości miałaby być uznaniowa. Rzecznik TSUE wskazuje na „ryzyko wpłynięcia na zarządzanie finansami” jako przesłankę do uruchomienia tego mechanizmu.

To, o czym pani mówi, to nie jest żadna niespodzianka, bo ta uznaniowość znajduje się już w samym rozporządzeniu, które jest oceniane przez TSUE. Natomiast to, co jest tutaj dodatkową podłością, to że dokładnie w tych samych dniach, kiedy to stanowisko było szykowane, KE zrezygnowała z prowadzenia procedury przeciwko Niemcom, które to Niemcy wielokrotnie w swoich wyrokach podważały pierwszeństwo prawa europejskiego nad prawem krajowym. Ponieważ Niemcy w odpowiedzi odesłali: „Ale przecież szanujemy art. 2 traktatu”, to KE odpowiedziała: „A, jak szanujecie, to my już w takim razie kończymy procedurę”. W tym samym czasie, kiedy rzecznik TSUE przedstawia coś, co reprezentuje dokładnie odwrotną logikę, że państwo krajowe, nawet jeżeli mówi, że szanuje traktaty, w tym również art. 2 traktatu, który jest sformułowany bardzo ogólnie, to nie ma to żadnego znaczenia, dlatego że prawo europejskie ma pierwszeństwo i koniec. Czyli sprowadzałoby się to do tego, że prawo europejskie ma pierwszeństwo, ale ma pierwszeństwo tylko i wyłącznie w stosunku do krajów „gorszych kulturowo” - takich jak Polska czy Węgry, a w stosunku do „lepszych” - takich jak Niemcy – to działa inna logika – już nie prawo europejskie ma pierwszeństwo, tylko prawo krajowe ma pierwszeństwo. To taka ma być nowa Europa – Europa podwójnych standardów, gdzie są państwa ważniejsze i mniej ważne. Zresztą dokładnie tak samo, jak według idei I Rzeszy, II Rzeszy, jak również III Rzeszy. To jest kwestia znajomości historii, żeby rozumieć, na czym polegało najpierw Święte Cesarstwo Niemieckie, potem na czym polegała polityka Bismarcka Mitteleuropy, potem już pewnie lepiej znana polityka Hitlera. Natomiast czym różni się polityka Cesarstwa Niemieckiego, tej III Rzeszy, Mitteleuropy, od tego, co w tej chwili chcą zaserwować nam Niemcy? Że są jacyś Niemcy „wyżsi kulturowo”, a jakaś tam Europa Wschodnia, Środkowa to są „ludzie, którzy nie mogą mieć takich samych praw, jak my”. Do tego sprowadza się stanowisko rzecznika TSUE.

Tak, tylko że najczęściej późniejsze orzeczenie TSUE jest zgodne z wcześniejszym stanowiskiem rzecznika TSUE…

Nie zawsze, ale tak.

Pytanie, co w tej sytuacji Polska powinna zrobić? Czy powinna w jakiś sposób zareagować na tego typu przemoc instytucjonalną?

Polska już dawno powinna zrobić to, co sugeruję, to znaczy wypowiedzieć politykę klimatyczną. Po prostu wywrócić stolik. Wycofać się z ETS, który kosztuje nas przede wszystkim utratę bezpieczeństwa energetycznego, ale kosztuje nas też finansowo. Ta cała inflacja jest napędzana tymi wszystkimi zielonymi pomysłami. Dodatkowo transformacja będzie nas kosztowała więcej, niż te wszystkie środki, które otrzymamy. To wynika chociażby z dokumentów rządowych, że transformacja – bez przyjęcia jeszcze tego pakietu „Fit for 55” ma nas kosztować 1,5 bln zł. Ja bym wywrócił ten stolik i powiedział: od dzisiaj nie ma u nas ETS, nie zgadzamy się na tę politykę. Co oni mogą zrobić? TSUE może nakładać kolejne kary, ale TSUE nie ma żadnego mechanizmu, żeby te kary egzekwować, poza zabieraniem nam pieniędzy takich, jak pieniądze z KPO. Ale przecież oni i tak nam tych pieniędzy nie dają. Rachunek jest tutaj bardzo prosty. Najwyższy czas, żeby Polska zaczęła prowadzić naprawdę prawdziwą politykę, jak przystało na państwo, które ma aspiracje, a nie jak – z całym szacunkiem dla naszych przyjaciół – na maluteńkie państwo bałtyckie. To nie tak. Polityka, która do tej pory była prowadzona, że dogadamy się, zgodzimy się na to, co oni proponują, i na pewno będzie dobrze, czyli zgadzania się na mechanizm warunkowości, zgadzania się na zieloną politykę, zgadzania się na inne głupoty, które oni proponowali, doprowadziła do sytuacji, w której dzisiaj jesteśmy. Potworna inflacja, zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego Polski, a w końcu zablokowanie wszystkich europejskich pieniędzy i oczywiście konsekwentne wprowadzanie w Polsce chaosu poprzez blokowanie wszystkich reform państwa, w tym reform wymiaru sprawiedliwości i próba zabrania Polsce polskiego wymiaru sprawiedliwości i przeniesienia go do Brukseli. Czyli to by było tak, że każde państwo, żeby było suwerenne i podmiotowe, musi mieć podmiotowe trzy władze: ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą, a UE w tej chwili próbuje przenieść jedną z tych władz – czyli trzecią władzę – w ogóle do Brukseli, żeby Polska jej nie miała, tylko tam będzie suweren dla sędziów. Przy okazji, jak tam będzie ten suweren, to jeszcze dodać mu uprawnienia władzy wykonawczej i władzy ustawodawczej, żeby wszystko było jasne. Na takiego potwora ustrojowego Polska po prostu nie może się zgodzić.

Dziękuję za rozmowę / Rozmawiała Anna Wiejak.

Tekst i zdjęcie za: https://wpolityce.pl/polityka/576498-jaki-politycy-w-przebraniu-sedziow-wydadza-polityczny-wyrok

Polska nie poraz pierwszy stoi na czele państw, które przestrzegają przed imperialną polityką Rosji – powiedział Patryk Jaki, europoseł Solidarnej Polski.

– Ostrzegaliśmy i ostrzegamy dalej, jak może skończyć się bierność, a bierność w tym wypadku oznacza przyzwolenie na tego typu działanie – mówił Patryk Jaki we wtorek w TVP Info.

Prorocze słowa Lecha Kaczyńskiego

Przypomniał, że na agresywną politykę Rosji zwracał uwagę prezydent Lech Kaczyński. – To nikt inny tylko śp. prezydent Lech Kaczyński mówił po ataku na Gruzję, jakie będą kolejne kroki Rosji. I co? Mylił się? Było dokładnie tak, jak to przewidział i diagnozował – podkreślił. – My dzisiaj mówimy dokładnie to samo, że tutaj nie chodzi o granicę Polski, tutaj chodzi o przyszłość całej Europy, bo Putin testuje, czy Europa jest solidarna, czy znów jest w stanie złamać tę solidarność i w ten sposób osłabiać Polskę i Europę – dodał Patryk Jaki.

"To jest decyzja, przed którą stoją państwa europejskie"

Według niego prezydent Rosji Władimir Putin jest politykiem, który "potrafi myśleć długofalowo". – Putin boi się też tego, że jeżeli Polska będzie rosnąć w siłę gospodarczo i jeżeli zacznie odbudowywać swoje wpływy na terenach Ukrainy, Białorusi, czyli na terenach umownie możemy powiedzieć I Rzeczypospolitej, to w konsekwencji może stać się rywalem i ważną częścią rozgrywki politycznej, a przecież Putin chce polityki imperialnej – ocenił. – Dlatego my musimy wybierać: wolność albo brak wolności. Demokracja albo to, co proponuje Putin i Łukaszenka. To jest też decyzja, przed którą stoją dzisiaj państwa europejskie i dlatego ten sztandar wolności Polska po raz kolejny wysoko unosi – tłumaczył Patryk Jaki.

Tekst i zdjęcie za: https://dorzeczy.pl/opinie/230347/patryk-jaki-tutaj-nie-chodzi-o-granice-polski.html

„Obawiam się jednak, że to niczego nie rozwiąże, a tylko spotęguje kryzys” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl eurodeputowany Patryk Jaki (Solidarna Polska) odnośnie do zapowiedzi KE wyasygnowania 700 tys. euro dla Białorusi na migrantów.

wPolityce.pl: KE zamierza wyasygnować 700 tys. euro dla Białorusi na migrantów. Czy na Kremlu to nie zostanie odczytane, jako spełnienie propozycji Władimira Putina, który przecież postulował, żeby UE opłacała Białorusi wstrzymywanie tych ludzi?

Patryk Jaki: Niestety to trochę tak wygląda, że po pierwsze w sprawie Polski dogadują się ponad naszymi głowami. Jest to w ogóle bardzo zły precedens, dlatego że na co dzień w Parlamencie Europejskim wszyscy mają napchane usta solidarnością i wspólnymi wartościami, a gdy przychodzi co do czego w sprawach kluczowych, to znów stosują wariant znany w polskiej historii porozumienia ponad naszymi głowami Niemcy-Rosja, który znamy od czasów paktu Ribbentrop-Mołotow po Nord Stream 1 czy Nord Stream 2. To jest jedna rzecz - sposób działania.

Druga rzecz, trzeba rozumieć, że po pierwsze zostanie to odebrane dokładnie tak, jak pani mówi. Ale po drugie będzie to wręcz zachęcenie do tego, by robić to dalej. To znaczy – „skoro to przynosi nam profity finansowe, to czemu nie robić tego dalej?”. Obawiam się jednak, że to niczego nie rozwiąże, a tylko spotęguje kryzys. Przypomnijmy, że Łukaszenka i Putin sięgają do sposobu działania Turcji, który to sposób działania był efektem wezwania niemieckiej kanclerz Merkel do tego, żeby uchodźcy, migranci – każdy, kto chce – przyjeżdżali do Europy. Dzisiaj, to wszystko co się dzieje, to są konsekwencje fatalnych decyzji niemieckich i najbardziej to odczuwa południe Europy. Można zapytać, jaka jest sytuacja w państwach granicznych we Włoszech czy na przykład w Grecji, gdzie Grecja już sama sobie z tym problemem nie radzi. To wszystko zaczęło się od Niemiec, od tego, że samodzielnie, nie konsultując z innymi państwami podjęły decyzję o wezwaniu do przekraczania granic europejskich. Dzisiaj niestety Niemcy powtarzają ten błąd. Tak jak wtedy podjęły tę decyzję bez konsultacji z nikim – mimo że ta decyzja wpływała na całą Europę – tak dzisiaj robią dokładnie to samo. Znów bez konsultacji z nikim podejmują decyzję, która może mieć daleko idące skutki dla Polski i dla innych państw, ponad naszymi głowami. To jest bardzo zła praktyka, i co gorsze, nie sądzę, żeby była skuteczna.

W związku z tym, co Pan przed chwilą powiedział, niejako automatycznie narzuca się pytanie o to, na ile istnieje zagrożenie, że będą próby zmuszenia Polski do przyjęcia tych migrantów? Mamy bowiem rozmowy ponad naszymi głowami de facto, bo tak na dobrą sprawę dokładnie nie wiemy, co powiedzieli między sobą Merkel z Łukaszenką czy Macron z Putinem. Czy nie należy spodziewać się próby narzucenia takiego rozwiązania, żeby ci ludzie trafili na teren Polski? Z jednej strony migranci wysłali swoje dzieci z napisami „I love Poland”, a z drugiej są niemieckie miasta, które zadeklarowały chęć przyjęcia migrantów. Zresztą stanowisko Niemiec wydaje się być jednak dosyć dwuznaczne.

Nie możemy wykluczyć, że stanie się tak, jak pani na to wskazuje. Natomiast jedno jest pewne, że praktyka, którą proponują Niemcy, nie wyklucza takiego negatywnego scenariusza w przyszłości. Ale nie tylko praktyka – również dotychczasowe działanie, postępowanie wielu sił europejskich. Ciągle ich hasła są: „refugees welcome”, „welcome refugees” i może się okazać, że tak jak kiedyś był pomysł z kwotami uchodźców, tak w przyszłości również się on pojawi. Aczkolwiek to już dzisiaj nie będzie takie proste, dlatego że w wielu europejskich państwach obywatele mają już doświadczenie, jak to się skończyło. Wiele sondaży – również w samych Niemczech – pokazuje, że ta polityka jest po prostu źle oceniana. Jest oceniana jako błąd. W związku z tym to już nie będzie takie proste, jak kiedyś, ale oczywiście takiego procesu wykluczyć nie można.

Jak w Pana ocenie wybrzmiało w uszach niemieckich polityków oświadczenie pana prezydenta Andrzeja Dudy – skądinąd bardzo mocne i bardzo potrzebne – że Polska nie zaakceptuje niczego, co zostanie ustalone nad naszymi głowami? Czy to zostało przyjęte do wiadomości?

Przyjęli to do wiadomości, czy jednak potraktują to poważnie i wpłynie to na ich decyzje, to już mam wątpliwości. Natomiast rzeczywiście zgadzam się, że to było bardzo potrzebne i Polska konsekwentnie potrzebuje asertywnej polityki zagranicznej, bo jeżeli będziemy prowadzili politykę na takiej zasadzie, że coś tam pogadamy, a i tak zgadzamy się na wszystko, co UE, w tym głównie Niemcy, proponują, to nikt nie będzie traktował naszych gróźb poważnie. I to jest generalnie taka refleksja dotycząca naszej strategii w polityce międzynarodowej.

Czy w Pana ocenie w sprawie tego kryzysu migracyjnego, który mamy na granicy, i tych hybrydowych ataków Polska zrobiła już wszystko, co mogła, czy jeszcze coś można zrobić?

Jeżeli chodzi o to, co dzieje się na granicy, to uważam, że Polska zachowała się wzorowo. To znaczy nie dała się złamać, przełamać oporu Łukaszence i Putinowi. Widać, że z całego świata płyną gratulacje dla zachowania Polski i wsparcie dla polskich służb. W tym sensie uważam, że Polska zachowała się idealnie, tak jak powinna się zachować – jeżeli mówimy o rządzie. Natomiast to, co dalej budzi ogromny niepokój to jest to, że w Polsce jest tak dużo potężnych sił, które wspierają narrację Putina i Łukaszenki. Gdyby ten konflikt potrwał dłużej, to tu upatruję największe zagrożenie, niestety w takiej naszej szeroko pojętej Targowicy.

Czy w tym momencie nie należałoby jednak zastosować prawa polskiego w uporządkowaniu tej sytuacji?

Nie wiem, co pani ma na myśli.

Chodzi mi o to, że rozumiem, że można mieć takie czy inne poglądy, ale pewne postawy niestety – powiem brutalnie – noszą znamiona zdrady i czy w tym momencie nie powinno zadziałać prawo?

Powinno zadziałać prawo, tylko pamiętajmy o tym, że żyjemy w sytuacji, gdzie niezakończony jest proces związany z reformą sądownictwa. A i pozostaje pytanie o skuteczność tego typu działania, kiedy tak ogromna część sędziów wypowiedziała de facto Polsce posłuszeństwo. Dlatego ten proces trzeba zakończyć i trzeba tutaj apelować do mądrości większości rządowej, aby wreszcie ruszyć tę reformę, którą ostatnio zaproponował pan minister Ziobro, bo bez tego nawet najlepsze wnioski mogą się kończyć tak, jak kończyły się wnioski tych wszystkich panów Frasyniuków i innych, gdzie sądy zamiast zachować się tak, jak powinny, jeszcze nadawały im aureolę. Dlatego my musimy też brać pod uwagę ten cały kontekst i zrobić najpierw porządek i zbudować silne państwo tam gdzie instytucje mające potężną władzę – a taką instytucją są sądy – wypowiadają Polsce posłuszeństwo.

Jak wygląda w tej chwili sytuacja w Parlamencie Europejskim, w kuluarach jeśli chodzi o trwającą na naszej granicy wojnę hybrydową?

Podział jest tradycyjny. To znaczy na grupy lewicowe, które uważają, że „refugees welcome” bez względu na to, czy są to prawdziwi uchodźcy, czy nie - wystarczy, że stoją na granicy, to trzeba ich wpuścić. Na grupy prawicowe, które uważają, że twardo trzeba bronić granic, bez względu na wszystko, i powinna tutaj działać zasada ordo caritatis. I wreszcie na grupy nazwijmy to aspirujące, a przynajmniej nazywające się jak prawica, takie jak EPP, które rozumieją problem, natomiast niestety najwyżej w hierarchii u nich znajduje się interes polityczny. Ten ostatni mówi o tym, żeby zrobić wszystko, aby doprowadzić w Polsce do zmiany władzy i przede wszystkim, żeby Niemcy mogły znów osadzić swojego człowieka u władzy w Polsce, to znaczy Donalda Tuska. Ten interes i ten sposób myślenia niestety znajduje się w hierarchii nad interesem całej wspólnoty.

Dziękuję za rozmowę / Rozmawiała Anna Wiejak.

Tekst i zdjęcie za: https://wpolityce.pl/polityka/574573-wywiad-700-tys-z-ke-jaki-spoteguje-kryzys-na-granicy

Pięć największych frakcji w Parlamencie Europejskiej wysłało list do szefowej KE Ursuli von der Leyen, w którym formacje te domagają się wstrzymania zatwierdzenia polskiego KPO do czasu likwidacji Izby Dyscyplinarnej SN. Patryk Jaki, europoseł Solidarnej Polski, w rozmowie z portalem wPolityce.pl odnosi się do tego listu, zwracając uwagę na trudną sytuację na polsko-białoruskiej granicy, która jest jednocześnie granicą UE. „To pokazuje, jak działa Unia Europejska, która powinna być oparta o solidarności. Gdy przychodzi prawdziwe zagrożenie, to Polacy muszą liczyć tylko na siebie – tak to niestety wygląda” - mówi Patryk Jaki.

Jeśli nie wspierają nas finansowo tak, jak powinni w sytuacji, gdy w każdym momencie może dojść do szturmu na polską granicę, to przynajmniej dla przyzwoitości siedzieliby cicho. Ale nie rezygnują z krytyki Polski, a do tego dochodzi jeszcze ich zacietrzewienie ideologiczne, które każdego dnia im przypomina, jak to jest w ogóle możliwe, że gdzieś w Europie rządzi jakaś władza konserwatywna, która się odwołuje do tego, na czym powstała Europa, a nie do nowego wspaniałego świata, którego chcą zwolennicy postmodernistycznej demokracji liberalnej — zaznacza europoseł.

„Oni nie rozumieją podstawowej rzeczy”

Mógłbym rozłożyć na czynniki pierwsze argumentację, która jest zawarta w ich liście i przypomnieć, że nasz system dyscyplinarny niewiele się różni od systemów dyscyplinarnych występujących z innych państwach. Mógłbym przypomnieć też, że w ogóle nie mają kompetencji do tego, by zajmować się systemami sądownictwa państw członkowskich. Mógłbym wspomnieć również to, że oni oczekują, iż Polska zawiesi jakąś część Sądu Najwyższego, czyli instytucji zapisanej w polskiej konstytucji. Mógłbym wymienić wiele innych argumentów, ale po co? Najważniejsze w tej sprawie jest to, że oni nie rozumieją podstawowej rzeczy – że jeżeli unijny establishment zamiast solidarnie koncentrować się na zagrożeniach zewnętrznych, zacznie uderzać w to państwo, które bierze na siebie ciężar obrony granicy UE, to szykuje katastrofę dla całego Starego Kontynentu — stwierdza.

„Tak naprawdę UE powinna zbudować cały mur”

Patryk Jaki odnosi się też do ewentualnego współfinansowania budowy zapory na granicy polsko-białoruskiej ze środków UE. Znając polityków unijnych, to mogłoby wyglądać tak, że zaoferują nam dofinansowanie do budowy muru na granicy polsko-białoruskiej, ale jednocześnie będą się domagali np. zmiany naszego prawa migracyjnego. Tutaj musimy mieć oczy i uszy szeroko otwarte. Natomiast pamiętajmy, że tak naprawdę UE powinna zbudować cały mur, a nie tylko łaskawie dorzucić się do jego budowy. Wiadomo, że celem podróży tych ludzi, którzy stoją na granicy, nie jest Polska, tylko Niemcy — podkreśla.

Tekst i zdjęcie za: https://wpolityce.pl/polityka/574106-tylko-u-nas-jaki-to-ue-powinna-zbudowac-mur-na-granicy

„Polacy potrafią iść pod prąd i to pomimo nagonki, którą rozpętano” – powiedział Patryk Jaki w rozmowie z reporterem portalu wPolityce.pl podczas Marszu Niepodległości.

Europoseł Solidarnej Polski mówił o znaczeniu wartości patriotycznej. Jestem szczęśliwy, że tak wiele osób nie boi się przyjść na Marsz Niepodległości, trzymając biało-czerwoną flagę. Polacy potrafią iść pod prąd i to pomimo nagonki, którą rozpętano. Jest wielu Polaków, dla których wartości patriotyczne mają najwyższe znaczenie. Ci Polacy stanęliby po stronie naszej Ojczyzny, gdyby nadszedł moment próby – powiedział.

Cieszy mnie, że Polacy wspierają naszą Straż Graniczną, policję i wojsko, które mierzą się z coraz większym wyzwaniem na naszej wschodniej granicy. Ma to bezcenną wartość. Polska będzie trwała, gdy będzie miała silnego ducha, wypełnionego przywiązaniem do polskiego kodu kulturowego, polskiej tradycji i historii. Tego nie będzie w stanie przełamać żadna propaganda – mówił Patryk Jaki.

Najwyższe znaczenie Polski

Patryk Jaki zwrócił też uwagę na znaczenie jedności narodowej w trudnym dla naszego państwa momencie. To czas zjednoczenia całej Polski, bez względu na różnice partyjne. Jeżeli Polska ma dla nas najwyższe znaczenie, to w obliczu zagrożenia zewnętrznego musimy ustalić właściwą hierarchię wartości – stwierdził europoseł.

Tekst i zdjęcie za: https://wpolityce.pl/polityka/573649-tylko-u-nas-patryk-jaki-z-mn-polacy-potrafia-isc-pod-prad

„Bronimy się jako przedmurze chrześcijaństwa i nie pozostaje to bez znaczenia” – mówi Patryk Jaki (europoseł Solidarnej Polski) w rozmowie z portalem wPolityce.pl podczas Konferencji „Zderzenie kulturowe w UE”.

wPolityce.pl: W Komisji ds. Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie Kongresu USA była dyskusja nad praworządnością w Polsce. Koncepcja o niedemokratycznej Polsce wyszła już poza Europę. Jak Pan to ocenia z perspektywy europosła?

Patryk Jaki: W CNN zaprezentowano slajdy, z których wynikało, że Węgry i Polska to kraje z zagrożoną demokracją, a w Rosji i na Białorusi wszystko jest w porządku. Jeżeli ktoś wychodzi z takiego założenia, to każde kłamstwo może sobie rosnąć. To dla Demokratów metoda rozwiązania każdego problemu. Prawdopodobnie palce w tym maczali ludzie, którzy to samo robią w Europie. Wszystko wskazuje na lewicowe organizacje, które dobrze znamy w debat w Parlamencie Europejskim. Demokraci sami mają problemy, co widzimy chociażby po wyborach w Virginii, gdzie ponieśli druzgocącą porażkę. Musieli znaleźć sobie konserwatywnego wroga, a symbolem konserwatyzmu wciąż jest Polska. Co ciekawe, do przykładu Polski odwoływał się kandydat na gubernatora Virginii. I zdecydowanie wygrał. Bronimy się jako przedmurze chrześcijaństwa i nie pozostaje to bez znaczenia. Jest słuchane, pokazywane. W Teksasie przyjęto prawo broniące mocniej życia. Gubernator tego stanu mówił, że inspirował się polskim przykładem. Widać, że możemy być tak, jak chciał św. Jan Paweł II, który mówił o tym, że to od Polski wyjdzie impuls pokazujący, że chrześcijaństwo żyje i bez względu na trudne czasy, ma tak uniwersalne przesłanie, że może docierać do tak dalekich zakątków. Dlatego, że tak jest, to Demokraci wraz z CNN wzięli się za Polskę.

Siły konserwatywne to wciąż margines. Nie są w mainstreamie. Jak Pan ocenia szanse prawicy w Europie?

Podczas jednego z paneli była mowa o historycznej sytuacji, w której znalazł się w latach 50. błogosławiony kardynał Stefan Wyszyński. Gdyby porównać jego sytuację, do naszej, to tamta była beznadziejna. 1/3 świata była opanowana przez komunizm. Nie było żadnej nadziei na zmianę. A kardynał Wyszyński miał plan, w którego sercu była prawda i wierzył, że tą prawdą może zwyciężyć. Dzisiaj o tej drodze mówił Rod Dreher. Powinniśmy się organizować, bo wszyscy widzą jaka jest przewaga lewicowego mainstreamu. Oni po prostu przedstawiają prostsze recepty – niczym się nie ograniczaj; nie słuchaj się Kościoła; sam będziesz oceniał co jest dobre, a co złe. Tego typu podejście może zachęcić więcej osób, ale tylko na początkowym etapie. Z czasem ci ludzie zobaczą, że sami są ofiarami tej rewolucji. Prawda i tak wygra.

Zapowiadaliście powstanie nowej frakcji w Parlamencie Europejskim. Miałaby ona jednoczyć nawet pozaunijne środowiska konserwatywne. Co dalej z tym projektem?

Podejmowane są pewne działania. Choć sprawa nie toczy się tak dynamicznie jakbym chciał. Ale to nie ja odpowiadam za rozmowy w tej sprawie. Chciałbym, by udało się to pozytywnie zakończyć. Mamy w pamięci polski przykład, że rozdrobniona prawica jest dużo słabsza.

Not. Jakub Augustyn Maciejewski.

Tekst i zdjęcia za: https://wpolityce.pl/polityka/572774-nasz-wywiad-patryk-jaki-prawda-i-tak-wygra

„Cel tego przedsięwzięcia to próba stworzenia swoistego „nadrządu” w Unii Europejskiej, który zawsze będzie mógł zmienić każdą decyzję rządów wybranych w wyborach demokratycznych poprzez ciało niedemokratyczne, ale kontrolowane przez najważniejsze siły polityczne. Czyli próbuje się stworzyć w sposób pozatraktatowy „prawdziwą władzę” w UE i na Polsce się testuje, czy ta operacja się uda, czy nie” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl eurodeputowany Patryk Jaki (Solidarna Polska).

TSUE zdecydował o nałożeniu na Polskę kary 1 mln euro dziennie na rzecz KE za to, że Polska nie zawiesiła przepisów krajowych odnoszących się w szczególności do uprawnień Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Jak Pan ocenia sytuację, w której się znaleźliśmy?

Patryk Jaki: TSUE zajął się sposobem organizacji sądownictwa jeżeli chodzi o postępowanie dyscyplinarne, pomimo że przecież nadal obowiązuje w traktacie – jest zapisana w punkcie 5. - zasada przyznania, która polega na tym, że Unia Europejska nie jest państwem, w związku z tym może zajmować się tylko kompetencjami, które zostaną jej przekazane. Organizacja sądownictwa nigdy nie została jej przekazana. W związku z tym oni w sposób oczywisty naruszają traktat i praworządność. Dlaczego to robią? Jaki jest cel tej operacji? Cele tej operacji są dwa. Pierwszy jest taki, że sprawdzają, jak daleko mogą się posunąć jeżeli chodzi o łamanie praworządności – sprawdzają, na co Polska może się zgodzić. Jeżeli Polska się zgodzi na to, to wiadomo, że będzie można wysyłać kolejne i kolejne żądania. Drugi cel tego przedsięwzięcia to próba stworzenia swoistego „nadrządu” w Unii Europejskiej, który zawsze będzie mógł zmienić każdą decyzję rządów wybranych w wyborach demokratycznych poprzez ciało niedemokratyczne, ale kontrolowane przez najważniejsze siły polityczne. Czyli próbuje się stworzyć w sposób pozatraktatowy „prawdziwą władzę” w UE i na Polsce się testuje, czy ta operacja się uda, czy nie.

Czy to oznacza, że Unia Europejska wychodzi z założenia, że jeżeli Polska się ugnie, to z mniejszymi państwami pójdzie zdecydowanie łatwiej?

Jestem przekonany, że podstawowy błąd, który popełnia wiele państw, polega na tym, że ci ludzie nie rozumieją tego, że jeżeli Polska przegra i stworzy się takie rozwiązanie ustrojowe – ono jest pozaustrojowe, ale takie faktyczne – to będzie je można później stosować w stosunku do każdego innego rządu każdego innego państwa. To jest brak myślenia, które wychodziłoby poza dzień dzisiejszy. Niestety i w oczach wielu polityków europejskich, również innych państw.

Dlaczego to Polska została wybrana do tego, żeby na jej ustroju dokonywać tego typu precedensów?

Z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że Polska jest państwem najmocniej się rozwijającym, z największym potencjałem gospodarczym, ludnościowym, powierzchniowym. Wynika to też z konstrukcji Traktatu Lizbońskiego, gdzie mniejszość blokującą buduje się wokół wielkości powierzchni państwa i dlatego jeżeli Polska by dużo urosła, to jej siła mogłaby sprawić, że dołączy do najważniejszych państw, a nikt tego nie chce. Nikt nie chce Polski przy stole – woleli by Polskę pod stołem. To jest jeden powód, a drugi jest taki, że Polska oczywiście, ponieważ dalej jest przedmurzem chrześcijaństwa i konserwatywnych wartości, nie poddaje się tak łatwo, walczy z tym marksizmem kulturowym, dlatego jest tak mocno atakowana.

Karę miliona euro dziennie nałożył na Polskę Lars Bay Larsen, wiceprezes TSUE, który de facto ma znikome doświadczenie jeżeli chodzi o orzekanie, za to jest bardzo mocno umocowany politycznie. Czy to jest przypadek, że akurat taka osoba wydaje taki wyrok?

Oczywiście w tej sprawie nie ma żadnego przypadku. TSUE zresztą należy do najbardziej upolitycznionych sądów, jakie można sobie wyobrazić. Sami członkowie TSUE są przecież wskazywani nawet nie przez polityków, tylko przez konkretne rządy konkretnych państw. To raz. A dwa – jest to wyjątkowa procedura, która nie mieści się w tradycyjnym modelu trójpodziału władzy, bo jest to sąd, od którego w ogóle nie ma żadnego odwołania. Dlatego to jest oczywiste, że tak jest, jak pani mówi.

Czy w tej sytuacji nie powinno się podjąć działań w celu albo reformy TSUE, albo w ogóle zlikwidowania tej instytucji? W sytuacji bowiem, kiedy nie stoi ona na straży prawa, wszelka jej egzystencja mija się z celem.

Polska ciągle o to walczy. Ma pani rację. Polska ciągle walczy o reformę tego ciała. Tak jak widać, jest to bardzo trudne, ale nie wolno ustawać w tej walce, bo to jest walka o suwerenność Polski.

Dziękuję za rozmowę / Rozmawiała Anna Wiejak.

Tekst i zdjęcie za: https://wpolityce.pl/polityka/571801-kara-dla-polski-jaki-celem-jest-stworzenie-nadrzadu-ue

Europoseł Patryk Jaki skomentował środową decyzję TSUE o nałożeniu kary na Polskę w związku z niewykonaniem orzeczenia dotyczącego Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.

W środę Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej nałożył na Polskę karę w wysokości 1 mln euro dziennie w związku z niewykonaniem orzeczenia TSUE z lipca tego roku. Przypomnijmy, że unijni sędziowie nakazali polskiemu rządowi natychmiastowe zawieszenie Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Kara (po dzisiejszym kursie będzie to 4,62 mln zł za każdy dzień) będzie naliczana od dnia doręczenia Polsce postanowienia TSUE do dnia, w którym rząd wypełni nałożone na niego zobowiązania, lub – w przypadku braku zastosowania się do tego postanowienia – do dnia wydania ostatecznego wyroku. Na wyrok zareagował polski rząd. Piotr Müller określił działania Komisji Europejskiej i Trybunału Sprawiedliwości UE względem Polski jako "drogę kar i szantażu", która jest niewłaściwa.

KE i TSUE łamią traktaty

Sprawa kolejnej już kary dla Polski wywołała lawinę komentarzy. Głos w sprawie zabrał także Patryk Jaki. Europoseł Solidarnej Polski wskazuje, że działania KE i TSUE są niezgodne z traktatami. Kwestie związane z sądownictwem są wyłączną kompetencją państw członkowskich. Polityk przywołał art. 5 Traktatu o Unii Europejskiej, który stwierdza m.in., że "granice kompetencji Unii wyznacza zasada przyznania. Wykonywanie tych kompetencji podlega zasadom pomocniczości i proporcjonalności". "Zgodnie z zasadą przyznania Unia działa wyłącznie w granicach kompetencji przyznanych jej przez Państwa Członkowskie w Traktatach do osiągnięcia określonych w nich celów. Wszelkie kompetencje nieprzyznane Unii w Traktatach należą do Państw Członkowskich" – czytamy dalej w dokumencie.

"To nie jest tak, że UE i TSUE mogą zajmować się wszystkim, a kompetencje polskiego państwa przestały istnieć. Dalej obowiązuje Art. 5. traktatu, czyli zasada przyznania, która oznacza, że instytucje UE mogą zajmować się tylko kompetencjami przyznanymi im przez Polskę" – stwierdza z kolei Patryk Jaki w komentarzu do tych fragmentów traktatu. "Tak się składa, że organizacja sądownictwa nigdy nie została przekazana UE. A tego dotyczy wyrok. W związku z tym, Polska nie może się godzić na bezprawie i krok po kroku unicestwianie polskiej suwerenności i wpływu Polaków na własne państwo" – pisze polski polityk.

Gorzkie słowa o opozycji

Europoseł w dalszych wpisach nie szczędził ostrych słów krytyki pod adresem polityków polskiej opozycji, którzy, jego zdaniem, przyczyniają się do osłabienia kraju. "Przykre jest to, że tak mocno w odbieranie Polakom wpływu na własne państwo i przekazanie go niewybieranym w żadnych wyborach urzędnikom czy sędziom UE, zaangażowana jest polska opozycja i jej media" – pisze Patryk Jaki i dodaje: "Nie są w stanie w wyborach zdobyć władzy, więc starą tradycją targowicką sięgają po pomoc zewnętrzną".

Tekst i zdjęcie za: https://dorzeczy.pl/opinie/218164/patryk-jaki-kasliwie-o-opozycji-i-mediach.html

Rosnące ceny energii to dopiero początek – mówił w Parlamencie Europejskim europoseł Patryk Jaki (Solidarna Polska).

– Nowy projekt wytycznych zastępuje te wytyczne z lat 2014-2020 i w porównaniu do tamtych ten bardziej stawia na cele klimatyczne, a mniej na bezpieczeństwo energetyczne i konkurencyjność – mówił Patryk Jaki w środę w Strasburgu.

Według niego "efekty tego widać gołym okiem". – Chcecie państwo likwidować węgiel, nie uwzględniając różnego punktu startu różnych państw. Tworzymy sztuczne narzuty na węgiel, który jeszcze wiele lat mógłby być najtańszym źródłem energii i w ten sposób wpisywać się w transformację energetyczną – ocenił.

Patryk Jaki: Grozi nam hiperinflacja i ubóstwo

– Węgiel jest zły? Okej, ale piszecie, że gaz też jest zły i tutaj czytamy, że "inwestycje w gaz ziemny nie przynoszą pozytywnego efektu środowiskowego". Atom oczywiście też możemy usłyszeć, że jest zły. Chcę państwu powiedzieć, że taka polityka doprowadzi do tragedii: hiperinflacji, ubóstwa, zmniejszenia konkurencyjności naszej gospodarki, upadku naszych firm i przenoszenia naszych firm poza Unię Europejską – stwierdził Patryk Jaki.

– To, co w tej chwili widzimy, czyli rosnące ceny energii, to dopiero początek. Kiedy ostrzegaliśmy, jak inwestycje w Nord Stream 2 się skończą, państwo nic z tym nie robiliście. Dzisiaj znów ostrzegamy: warto zmienić tę politykę – oświadczył europoseł Solidarnej Polski.

Drogi prąd. Co zrobi UE?

Na początku października w Parlamencie Europejskim odbyła się debata nad ograniczeniem skutków podwyżek cen energii. Część europosłów zaapelowała o podjęcie natychmiastowych działań w celu ochrony osób najbardziej dotkniętych wzrostem rachunków. Przed końcem roku Komisja Europejska ma zaproponować reformę rynku gazu, aby uczynić go bardziej odpornym na podwyżki cen.

Tekst i zdjęcie: https://dorzeczy.pl/opinie/214492/patryk-jaki-rosnace-ceny-energii-to-dopiero-poczatek.html

Podczas burzliwej debaty w Parlamencie Europejskim Patryk Jaki wskazywał na podwójne standardy i hipokryzję unijnych instytucji. Jego zdaniem PE kieruje się przede wszystkim niechęcią do polskiego rządu.

We wtorek rano w Strasburgu rozpoczęła się debata z udziałem przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen oraz premiera Mateusza Morawieckiego o wyroku Trybunału Konstytucyjnego stwierdzającego wyższość prawa krajowego nad unijnym w niektórych obszarach.

Posłowie do PE zagłosują nad rezolucją w tej sprawie w czwartek. Z kolei w środę mają dyskutować nad praktycznie całkowitym zakazem aborcji w Polsce, który wszedł w życie w styczniu 2021 roku.

Marionetki i filozof

Podczas burzliwej debaty głos zabrał m.in. europoseł Patryk Jaki. Polityk jasno wskazał na podwójne standardy stosowane przez Parlament Europejski i Komisję Europejską wobec krajów członkowskich.

– Praworządność jest ważna, ale ważniejsza jest równość. Spójrzmy na wyroki niemieckie - 2010, 2019, 2020 rok - konstytucja jest ważniejsza od prawa unijnego. Francja - 2021 r. - to samo. Hiszpania 2020 r. - konstytucja nad prawem unijnym. Rumunia 2021 - ta sama decyzja – wyliczał polityk Solidarnej Polski.

– W Polsce dokładnie tak samo. Ale tylko Polska nie może tak zrobić, bo nie podoba wam się ten rząd. Chcecie przywrócić te marionetki, które zgadzają się na wszystko, co mówicie, ale mój kraj jest niezależny i tylko Polacy mogą decydować, kto będzie rządził – przekonywał europoseł.

– Jean-Jacques Rousseau, gdy Polska została zaatakowana z każdej strony, powiedział do Polaków: "nie idźcie za Europą w sposób ślepy, na końcu tej ścieżki są tylko pieniądze. Kochajcie wolność, bo jej zawsze broniliście" – zakończył swoje wystąpienie Patryk Jaki.

Tekst i zdjęcie za: https://dorzeczy.pl/obserwator-mediow/213793/debata-w-pe-jaki-nie-podoba-wam-sie-ten-rzad-chcecie-przywrocic-marionetki.html

Kiedy Robert Schuman patrzy, co robicie z jego projektem, przewraca się w grobie – mówił w europarlamencie Patryk Jaki.

"W 1 minutę ostro powiedziałem komisarzowi, co myślę o szantażowaniu Polski blokadą środków, jeśli nie zgodzi się na uznanie wyższości UE nad polską konstytucją. Gdzieś musi być granica tego, na co Polska może się godzić" – napisał Patryk Jaki na Twitterze. Udostępnił też nagranie swojego wystąpienia w Parlamencie Europejskim.

Patryk Jaki: Przystawiacie sędziom pistolet do głów

– Blokujecie środki dla Polski, ponieważ uważa ona, że konstytucja jest wyżej niż prawo UE. Tymczasem wiele państw Unii zrobiło dokładnie to samo, w tym Niemcy, które oczywiście środki otrzymały. Ponadto mówicie, że Polska otrzyma środki tylko wtedy, gdy Trybunał Konstytucyjny orzeknie w tej sprawie tak, jak chcecie – mówił Patryk Jaki, nawiązując do toczącej się przed Trybunałem Konstytucyjnym rozprawy w sprawie wyższości konstytucji nad prawem unijnym.

– Innymi słowy, od lat atakujecie Polskę za rzekomy brak niezawisłości wymiaru sprawiedliwości, a teraz co robicie? Przystawiacie sędziom pistolet do głów mówiąc, że mają orzekać tak, jak chcecie. To jest nowy europejski standard niezawisłości – dodał.

"Czy porównał pan Polskę i Czechy?"

Patryk Jaki stwierdził, że "kiedy Robert Schuman (jeden z ojców założycieli UE – red.) patrzy, co robicie z jego projektem, przewraca się grobie". – Bo on chciał budować solidarność między państwami, a wy budujecie mury – ocenił. – Komisarz mówi, że dla niego najważniejsze jest to, kto uczciwie wydaje środki. Naprawdę? Czy porównał pan Polskę i Czechy w swoich danych? I to jest fundamentalne pytanie: komu naprawdę blokujecie środki? – pytał europoseł Solidarnej Polski.

Tekst i zdjęcie za: https://dorzeczy.pl/opinie/208234/jaki-ostro-powiedzialem-komisarzowi-co-mysle.html

Jeżeli pan Biedroń i cała reszta Lewicy i opozycji chcą wpisywać się w ten scenariusz, to znaczy, że nie rozumieją tego, co jest żywotnym polskim interesem, polską racją stanu - mówi portalowi wPolityce.pl były wiceminister sprawiedliwości, europoseł Solidarnej Polski Patryk Jaki.

wPolityce.pl: Europoseł Lewicy Robert Biedroń zapowiedział w TVN24, że jutro w Parlamencie Europejskim odbędzie się debata połączona z rezolucją na temat sytuacji na granicy polsko-białoruskiej

Patryk Jaki: Zapoznałem się z planem obrad PE i takiego punktu w nim nie ma. Jutro rzeczywiście odbywa się debata na temat Białorusi, ale jej tytuł to: „Sytuacja na Białorusi po roku protestów i ich brutalnego tłumienia”. Chyba że europoseł Biedroń chce tutaj podczepić kwestię granicy. Być może będzie chciał złożyć jakiś wniosek i Konferencja Przewodniczących ma o tym zdecydować.

Robert Biedroń przekonywał, że rezolucja będzie „mocna, ale potrzebna”, a PE wezwie polskie władze do transparentności, dopuszczenia Frontexu, organizacji pozarządowych i mediów.

Polska cały czas dobrze współpracuje z Frontexem. Trudno żeby nie współpracowała, bo nie wiem, czy pan poseł Biedroń o tym wie, ale siedziba tej agencji mieści się w Warszawie. Po drugie - te zdjęcia, na których widzieliśmy, jak białoruskie służby dowodzą ludzi na granicę, pochodzą właśnie z Frontexu. [Rozmowę z byłym wiceministrem sprawiedliwości przeprowadziłam jeszcze zanim dyrektor Frontexu złożył wizytę na granicy polsko-białoruskiej - JJ]. Zarzut dotyczący braku współpracy z Frontexem jest więc chybiony. Po trzecie: jest oczywiste, że gdybyśmy zdobyli się, by wpuścić kilka takich osób, to za chwilę będziemy mieć ich pod granicą dziesiątki tysięcy. Nie wiem czy Robert Biedroń będzie w stanie ich wszystkich zmieścić w swoim domu, ale jeśli jest taki mocny, to niech poczyni taką deklarację, na pewno łatwiej będzie się rozmawiało.

Skąd zatem zarzuty dotyczące braku empatii, nieustanne podgrzewanie tematu imigrantów na granicy?

Jeżeli ktoś rzeczywiście ucieka przed wojną czy też prześladowaniami politycznymi, to są przecież procedury, które Polska za każdym razem jest zobowiązana sprawdzać. Składa się np. w Grodnie wniosek o azyl polityczny, ale na pewno nie przekracza się granicy tak „na dziko”. Już sam sposób wskazuje na to, że jest to prowokacja służb Łukaszenki i Putina. Jeżeli pan Biedroń i cała reszta Lewicy i opozycji chcą wpisywać się w ten scenariusz, to znaczy, że nie rozumieją tego, co jest żywotnym polskim interesem, polską racją stanu.

Jeżeli dojdzie do debaty w PE, to jakie argumenty podniosą Państwo jako PiS i EKR?

Oczywiście, jeśli ten temat pojawi się na agendzie PE, będziemy przedstawiać nasze argumenty, przypominając przede wszystkim, że to nie tylko polska granica, ale również wschodnia granica UE.

I mamy również poparcie unijnych instytucji, przynajmniej w kwestii ochrony granic.

Pewnie nie wszystkich instytucji, ale na pewno jakiejś części, która rozumie, że duża część migrantów koczujących przy granicy za cel swojej podróży nie obrała Warszawy, ale Berlin czy szeroko pojęte Niemcy.

Europoseł Biedroń, mówiąc o rezolucji PE, stwierdził, że polski rząd nie do końca rozumie stanowisko UE w kwestii imigrantów.

Wydaje mi się, że to raczej pan Biedroń nie zrozumiał stanowiska większości Polaków.

W ostatnim czasie politycy opozycji podnoszą argument „dzieci z Michałowa” i przekonują, że trzeba pomóc migrantom w sposób zgodny z sercem i rozumem, a przy tym - z prawem. Mówią o Frontexie, mówią, że należy jednocześnie chronić granice i pomagać imigrantom. Czy to jest w ogóle możliwe? Czy są to jakieś konkretne rozwiązania, sensowne argumenty?

Polska opozycja i konkretne rozwiązania? Dawno czegoś takiego w przyrodzie nie widzieliśmy. To oczywiste, że my, Polacy, zawsze należeliśmy do ludzi, którzy chcą pomagać, natomiast trzeba robić to mądrze. Bardzo chętnie pomagamy na miejscu i sytuacja, gdy wiemy, że pod granicą stoją osoby z terenów nieobjętych wojną to najlepszy dowód obnażający hipokryzję ludzi używających tego rodzaju argumentów o „sercu i rozumie”.

Kryzys na granicy cały czas eskaluje, codziennie dowiadujemy się o kolejnych prowokacjach strony białoruskiej, ze strony przeciwników rządu padają coraz ostrzejsze oskarżenia. Czy jest szansa na pokojowe rozwiązanie tego kryzysu?

Pewnie tak długo nie osiągniemy pokojowego rozwiązania, dopóki Putin będzie widział, że może - przy pomocy Łukaszenki - w najlepsze bujać polską łodzią. A widzą, że mogą to robić, dopóki opozycja i jej media w Polsce nie staną po stronie polskiej racji stanu. Będą robić to nadal i cieszyć się z tego, jak dzielą i osłabiają Polskę.

To ciekawe, co Pan Minister mówi, bo podobno - przynajmniej w narracji opozycji - rządy Prawa i Sprawiedliwości w Polsce są na rękę Putinowi i Łukaszence i w jakiś sposób wspierają obu wschodnich satrapów. Tymczasem widzimy, że w kwestii sytuacji na granicy opozycja chętniej daje wiarę Łukaszence i Putinowi, niż polskim władzom.

Politycy opozycji mają kilka swoich zaklęć, które polskie społeczeństwo rozszyfrowało już dawno. Polacy doskonale pamiętają, kto fotografował się z Putinem na sopockim molo, kto prowadził politykę prorosyjską, a kto antyrosyjską, która formacja w Parlamencie Europejskim doprowadziła do tego, że powstał Nord Stream 2.

Czy sytuacja na granicy polsko-białoruskiej jest testem na to, kto wspiera polską rację stanu?

Można trochę tak to nazwać. Są ludzie, którzy uważają, że polska konstytucja, polskie prawo, polskie granice i bezpieczeństwo Polaków to rzeczy święte. Z drugiej strony są ludzie, którzy będą robić sobie z tego kpiny i latać z siatkami po granicy, dlatego że są wychowani w duchu postmodernistycznych, nowoczesnych wartości, w imię tzw. postępu. I dla nich nie istnieje „polska racja stanu” rozumiana w taki sposób, w jaki rozumieli ją nasi przodkowie. Pod względem sposobu myślenia są kosmopolitycznymi obywatelami a nie obywatelami Polski. Niestety, ten proces postępuje. Pamiętajmy zresztą, że to wszystko nie jest przypadkiem. Ktoś chce w taki sposób programować z zewnątrz dużą grupę Polaków, ponieważ wie, że jeżeli w Polsce będzie mieszkało dużo osób, które nie identyfikują się z państwem, to Polska będzie słabsza. Tym swoim zachowaniem tak naprawdę osłabiają Polskę i wzmacniają Putina, który nie liczy się z prawami człowieka, co udowadniał już wielokrotnie.

Bardzo dziękuję za rozmowę / Rozm. JJ.

Tekst i zdjęcie za: https://wpolityce.pl/polityka/568747-jaki-biedron-i-reszta-nie-rozumieja-polskiej-racji-stanu

Europoseł Patryk Jaki zaprezentował w poniedziałek raport dotyczący ekonomicznego bilansu członkostwa Polski w Unii Europejskiej.

W niedzielę eurodeputowany Solidarnej Polski poinformował za pośrednictwem mediów społecznościowych, że następnego o godzinie 13.00 w Sejmie odbędzie się konferencja prasowa, podczas której po raz pierwszy zaprezentowany zostanie pełny bilans transferów finansowych pomiędzy Polską a Unią Europejską od 2004 r. "Myślę, że wiele osób może być w szoku" – napisał Patryk Jaki.

Straty Polski

W konferencji, oprócz Patryka Jakiego, wzięli także udział autorzy raportu: prof. Krysiak oraz prof. Grosse. Europoseł stwierdził, że Polska "zapłaciła" za dostęp do unijnych środków otwarciem swojego rynku dla zachodnich firm. – Fundusze europejskie, które otrzymujemy są opłatą za dostęp do polskiego rynku – stwierdził polityk i podał przykład niemieckiej firmy, która wytwarzając określone produkty zamawia część podzespołów w Polsce. Finalnie niemiecka firma sprzedaje produkt z wysoką marżą, a polska firma otrzymuje znacznie mniejsze środki.

Patryk Jaki przekazał, że zaproszeni przez niego eksperci pokażą szerszy kontekst ekonomiczny uczestnictwa Polski w Unii Europejskiej. – Pokażemy, jak wygląda eksport, który musi być widziany w szerszym kontekście, czyli tego w jakim modelu firmy zachodnie osadziły Polskę. Modelu, w którym nasz kraj jest tylko częścią w łańcuchu produkcji – powiedział. Zgodnie z danymi zaprezentowanymi podczas konferencji w okresie 2004-2020 Polska otrzymała netto z Unii Europejskiej ok 593 mld złotych. W tym samym okresie bilans kwot wytransferowanych z Polski przez zachodnie firmy do zysków polskich przedsiębiorstw w UE wyniósł minus 981 mld złotych (fot. wpolityce.pl).

Łącznie od momentu wejścia do UE Polska straciła 535 mld złotych.

– Dostęp do rynku, aktywa, drogi, zakłady pracy, klienci to cały potencjał, do którego dostęp dajemy firmom z Unii Europejskiej. To potencjał, aktywa zdolne do generowania przepływów [finansowych - przyp. red.]. W skali roku ta kwota przepływów, które uzyskiwaliśmy była mniejsza średniorocznie o 23 miliardy – powiedział prof. Krysiak. – Z perspektywy przepływów gotówkowych mamy takie negatywne saldo – dodał.

Tekst za: https://dorzeczy.pl/opinie/202297/ekonomiczny-bilans-czlonkostwa-w-ue-patryk-jaki-prezentuje-raport.html

Dawno już wiele osób mówiło, że potrzebny jest uczciwy bilans do merytorycznej dyskusji – podkreśla Patryk Jaki zapowiadając konferencję prasową.

Eurodeputowany Solidarnej Polski poinformował za pośrednictwem mediów społecznościowych, że 20 września o 13:00 w Sejmie odbędzie się konferencja prasowa, podczas której po raz pierwszy zaprezentowany zostanie pełny bilans transferów finansowych pomiędzy Polską a Unią Europejską od 2004 roku.

"Myślę, że wiele osób może być w szoku" – przewiduje Patryk Jaki (fot. wpolityce.pl).

Z informacji przekazanych przez byłego wiceministra sprawiedliwości wynika, że raport został przygotowany przez zespół pod przewodnictwem profesorów Zbigniewa Krysiaka ze Szkoły Głównej Handlowej i Tomasza Grosse z Uniwersytetu Warszawskiego.

"Dawno już wiele osób mówiło, że potrzebny jest uczciwy bilans do merytorycznej dyskusji" – zauważył eurodeputowany.

Członkostwo w UE nie takie opłacalne?

O tym, że taki bilans jest potrzebny mówił w ostatnim czasie partyjny kolega Patryka Jakiego Janusz Kowalski (fot. dorzeczy.pl). – Proponuję żeby zrobić profesjonalny audyt. Polski rząd musi monitorować czy finansowo i geopolitycznie korzystamy z członkostwa w Unii Europejskiej. Nie ma takiego jednego dokumentu. W mojej ocenie, jeżeli chodzi o aspekt finansowy, zdecydowanie tracimy (...) Po takim audycie trzeba się nad tym zastanowić, poważna debata – mówił w rozmowie z Jackiem Prusinowskim w "Sednie sprawy" na antenie Radia Plus poseł Solidarnej Polski.

Kwestia ta wielokrotnie była także podnoszona przez publicystów tygodnika "Do Rzeczy". O braku bilansu zysku i strat mówili w jednym z odcinków "Polski Do Rzeczy" Rafał Ziemkiewicz i Paweł Lisicki. Ziemkiewicz uznał za rzecz zadziwiającą, że przez 20 lat nikt nie dokonał rachunku opłacalności naszej obecności w UE. – Nie dokonuje się rachunków dogmatów – wskazywał Lisicki. Ziemkiewicz podkreślił, iż mogłoby się okazać, że zyski są dużo mniejsze niż straty, jakie z tego tytułu ponosimy.

Tekst za: https://dorzeczy.pl/kraj/201985/jaki-zapowiada-raport-o-transferach-polska-ue.html

Europoseł Solidarnej Polski w ostrych słowa odpierał zarzuty dotyczące łamania zasad praworządności przez rząd w Warszawie.

W środę popołudniu w Parlamencie Europejskim odbywa się debata nad stanem praworządności w Polsce. Europosłowie dyskutują nad rezolucją ws. „wolności mediów i dalszego pogarszania się stanu praworządności w Polsce”. Głos zabrała m.in. wiceszefowa Komisji Europejskiej Vera Jourova, która zapowiedziała zdecydowane działania KE w przypadku wejścia w życie zapisów nowelizacji ustawy medialnej. Europosłowie Zjednoczonej Prawicy odpierali ataki i starali się udowadniać, że działania KE wobec Polski są bezprawne.

Mocne słowa Patryka Jakiego

Głos zabrał także Patryk Jaki. Polityk wskazywał, że nowelizacja ustawy medialnej ma jedynie doprecyzować polskie prawo. – Każda telewizja w Polsce może działać, musi to jednak robić zgodnie z prawem, które funkcjonuje, nie nawet w Polsce tylko w Europie – zaczął swoje wystąpienie polityk Solidarnej Polski. – To jest jednak całkowicie inna sprawa niż państwa opowieści o tym, że ta telewizja jest obiektywna, dla tej telewizji na przykład nie ma Trybunału Konstytucyjnego, jest tylko Trybunał Przyłębskiej – dodał.

Europoseł wskazał na uchybienia, jakich w ostatnim czasie dopuścili się dziennikarze TVN. – Sami sobie zmieniają konstytucyjne nazwy, niszcząc państwowe instytucje. Dla nich wszyscy sędziowie powoływani za czasów lewicy i liberałów, totalitarnych czasów komunistycznych są legalni, a ci powoływani za czasów konserwatywnej władzy są nielegalni, to są neosędziowie – mówił Patryk Jaki (fot. wpolityce.pl). – Twierdzą, ze Niemcy mają mniejszy udział polityków w systemie powoływania sędziów, kiedy każdy, kto potrafi czytać, wie, że jest dokładnie odwrotnie. Promują ideologię gender, wyśmiewanie patriotyzmu i narrację Łukaszenki i w sprawie kryzysu na wschodniej granicy Unii Europejskiej – dodał.

Brak szacunku dla Polski

Patryk Jaki skrytykował także zachodnich polityków. – Wam się to podoba, bo wszystko, co niszczy Polskę od środka, jest dla was dobre, aby Polska nigdy nie mogła do was dołączyć, bo Polacy dla was są dobrzy, ale do zbierania szparagów i truskawek. Polacy jednak nie są od was gorsi i nie pozwolą się tak traktować i dobrze, żebyście to odnotowali – powiedział. Polityk wskazał także na przykład z Niemiec, gdzie polityk, wiceprzewodniczący CDU został wybrany sędzią. – To nie jest upolitycznienie? To jest po prostu wstyd, wstyd dla państwa – podsumował polityk Solidarnej Polski.

Tekst za: https://dorzeczy.pl/opinie/200512/to-jest-po-prostu-wstyd-jaki-mocno-w-parlamencie-europejskim.html

To jest kolejne bezczelne łamanie prawa, traktatów, dobrego obyczaju i zasad dyplomacji – napisał o rezolucji PE ws. praw osób LGBTQI Patryk Jaki.

Były wiceminister sprawiedliwości, obecnie europoseł Solidarnej Polski Patryk Jaki w mocnych słowach skomentował w mediach społecznościowych przyjęcie wczoraj przez Parlament Europejski rezolucji ws. praw osób LGBTQI. Jego zdaniem, mamy do czynienia z kolejnym bezczelnym łamaniem prawa, traktatów, dobrego obyczaju i zasad dyplolacji. "[...] dlatego że ta rezolucja mówi o narzuceniu innym państwom spraw z zakresu prawa rodzinnego, kultury, etyki, moralności, religii, czyli wszystkich obszarów, które są wyłączną kompetencją państwa członkowskiego" – wskazał polityk, podkreślając iż unijni urzędnicy "celowo łamią praworządność, próbują przeforsować coś, o czym wiedzą, że Polacy się na to nie zgadzają, traktując Polskę jako swoją kolonię".

"I mają też swój konkretny cel, żeby w ten sposób postępować - mianowicie chodzi im o to, że oni mają pełną świadomość, że jeżeli rozmyją Polskę od strony aksjologicznej, tożsamościowo-historyczno-moralnej, jeżeli zniszczą te wszystkie polskie podwaliny - czyli poczucie silnej, własnej tożsamości, odrębnej od innych państw, jeżeli to zniszczą, to Polska będzie dużo łatwiejsza kulturowo do kolonizacji, potem gospodarczo, i dużo mniej i rzadziej będzie się stawiała. I nie będzie aspirowała do tej roli, do której dzisiaj aspiruje, do roli partnera, Polska chce być tak samo traktowana jak Niemcy czy Francja" – wyjaśnił w swoim wpisie polityk Solidarnej Polski (fot. wpolityce.pl).

Rezolucja PE ws. "małżeństw" jednopłciowych

UE powinna usunąć wszelkie przeszkody, jakie napotykają osoby LGBTIQ w korzystaniu ze swoich podstawowych praw. Małżeństwa jednopłciowe i związki partnerskie powinny być uznawane w całej Unii – podkreślił we wtorek Parlament Europejski. W rezolucji w sprawie praw osób LGBTIQ w UE (przyjętej 387 głosami do 161, przy 123 wstrzymujących się do głosu) europarlament zaznaczył, że obywatele ci powinni mieć możliwość pełnego korzystania ze swoich praw, w tym prawa do swobodnego przemieszczania się, w całej Unii. Posłowie do PE odnotowali także dyskryminację, jakiej ich zdaniem doświadczają społeczności LGBTIQ w Polsce i na Węgrzech. Parlament wezwał do dalszych działań UE wobec tych krajów. Jak wyjaśniono, chodzi o postępowania w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego, środki sądowe i narzędzia budżetowe.

Tekst za: https://dorzeczy.pl/opinie/200248/jaki-o-rezolucji-pe-ws-praw-osob-lgbtqi-patryk-jaki.html

„Nie mam żadnych wątpliwości, że jest to próba przywrócenia porządku w Europie, który miałby się układać wokół tworzenia nowego, wielkiego Cesarstwa Niemieckiego Unii Europejskiej. Oczywiście takiej nazwy nie będzie, ale będą takie właśnie zasady – że rządzi Berlin i dopóki Polacy nie przyjmą tego do wiadomości, to będą nam nakładane kary albo będzie nam odbierana suwerenność tak długo, jak rząd PiS przyjmie do wiadomości, że jest przedłużeniem polityki Berlina, albo będą to robić tak długo, aż wróci do władzy Donald Tusk, który już dawno przyjął to do wiadomości” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Patryk Jaki, były wiceminister sprawiedliwości, europoseł Solidarnej Polski, odnosząc się do wniosku KE do TSUE o nałożenie kar finansowych na Polskę za nieprzestrzeganie decyzji ws. środków tymczasowych z dnia 14 lipca.

wPolityce.pl: KE zdecydowała o wysłaniu wniosku do TSUE o nałożenie kar finansowych na Polskę za nieprzestrzeganie decyzji ws. zawieszenia Izby Dyscyplinarnej SN. Jak pan komentuje złożenie takiego wniosku?

Patryk Jaki: Instytucje UE uważają, że Izba Dyscyplinarna SN rzekomo nie jest niezależna dlatego, że w procedurze wyboru sędziów do tej Izby brała udział KRS, do której sędziowie obecnie są wybierani przez Sejm (większością 3/5 głosów), a wcześniej byli wybierani przez samych sędziów. Polska jest cały czas oskarżana o upolitycznienie systemu sądowniczego ze względu na sposób wyboru sędziów do KRS-u, a procedura w tej sprawie nie odbiega w żaden sposób od podobnych procedur wyłaniania sędziów w innych państwach. Jeżeli ktoś chce wejść w szczegóły merytoryczne tej sprawy, to ona ośmiesza komisarzy. Drugi wątek merytoryczny w tej sprawie jest taki, że oni uważają, iż trzeba nałożyć na Polskę kary dlatego, że postanowienie o zabezpieczeniu Izby Dyscyplinarnej SN jest niewykonane. Tymczasem w wielu państwach UE wyroki TSUE są niewykonywane w dużo większej częstotliwości niż w Polsce i nie są tam nakładane żadne kary. Co więcej, są państwa, które wprost kwestionują wyższość prawa europejskiego nad krajowym i na nie również nie są nakładane żadne kary.

To dlaczego Pana zdaniem KE składa ten wniosek?

Można to interpretować tylko i wyłącznie jako wendetę przeciwko Polsce, jako próbę ustawienia Polski w szeregu, dlatego że UE, a tak naprawdę Niemcy po decyzji USA, że same wycofują się z Europy, próbują poprzez UE doprowadzić do tego, co oni pewnie nazywaliby porządkiem w Europie. To znaczy nie ma czegoś takiego, że są państwa Europy Środkowo-Wschodniej, które mogą aspirować do takiej samej roli, jak państwa Zachodu. Oni chcą pokazać Polsce miejsce w szeregu – że albo zgodzimy się na to, że będziemy przedłużeniem polityki Berlina, albo będą nam uprzykrzać życie każdego dnia takimi absurdalnymi decyzjami. O to w tym wszystkim tak naprawdę chodzi. Nie mam żadnych wątpliwości, że jest to próba przywrócenia porządku w Europie, który miałby się układać wokół tworzenia nowego, wielkiego Cesarstwa Niemieckiego Unii Europejskiej. Oczywiście takiej nazwy nie będzie, ale będą takie właśnie zasady – że rządzi Berlin i dopóki Polacy nie przyjmą tego do wiadomości, to będą na nas nakładane kary albo będzie nam odbierana suwerenność tak długo, jak rząd PiS przyjmie do wiadomości, że jest przedłużeniem polityki Berlina, albo będą to robić tak długo, aż wróci do władzy Donald Tusk, który już dawno przyjął to do wiadomości.

Pana zdaniem TSUE faktycznie może zdecydować o nałożeniu na Polskę kar, czy raczej wniosek KE to jest tylko taki straszak?

Jeżeli kary na Polskę były nakładane za dużo mniej spektakularne politycznie rzeczy, to nie miejmy tutaj złudzeń, tym bardziej, że TSUE niestety dawno już nie jest sądem, tylko narzędziem do wykonywania wyroków politycznych. Polska już dawno powinna zachowywać się dużo bardziej asertywnie, ale nie w mowie, tylko działaniu. Polska musi wykorzystywać na przykład te momenty, kiedy decyzje są podejmowane jednomyślnie. W tamtym roku niestety nie zostało to wykorzystane i teraz trzeba czekać na kolejną okazję.

Cofnąć czasu jednak się nie da, co zatem zrobić w aktualnej sytuacji, jeśli kary zostaną nałożone?

Polska ma wiele możliwości, może rozważać na przykład zawieszenie składki do budżetu UE. Jesteśmy dużym państwem i jeśli my samych siebie nie będziemy szanowali, to trudno, aby inny nas szanowali.

Tekst i zdjęcie za: https://wpolityce.pl/polityka/565382-nasz-wywiad-jaki-o-wniosku-ke-wendeta-przeciwko-polsce

Stacja TVN24 przerwała transmisję wczorajszej konferencji ministra Zbigniewa Ziobry i jego zastępcy Sebastiana Kalety. Zdaniem polityków Solidarnej Polski doszło do ocenzurowania prawdziwych informacji, a przywołane przez TVN argumenty tylko potwierdzają narrację ministerstwa.

W związku z decyzją Komisji Europejskiej zwróceniu się do TSUE z wnioskiem o nałożenie kar finansowych na Polskę za działalność Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, we wtorek w Ministerstwie Sprawiedliwości odbyła się konferencja kierownictwa resortu. Szef Solidarnej Polski zwracał uwagę na podwójne standardy Unii Europejskiej. Przywoływał przykłady państw, w których politycy mają bezpośredni wpływ na proces wyboru sędziów. – Ten mechanizm, który mamy w Polsce jest prostą kopią mechanizmu, który funkcjonuje od lat w Hiszpanii. Hiszpański odpowiednik polskiego Sejmu wybiera w drodze głosowania, kwalifikacją trzech piątych spośród sędziów zgłoszonych przez innych sędziów. Tak jak w Polsce musi być podpisanych co najmniej 25 sędziów. Literalnie jest to skopiowane z rozwiązań hiszpańskich. W ten sposób wyłaniani są kandydaci do tamtejszej rady sądownictwa, którzy mają istotną rolę w wyłanianiu sędziów hiszpańskiego sądownictwa. Model hiszpański nie budzi żadnych wątpliwości Komisji Europejskiej, ani TSUE, choć w ich wyborze uczestniczą politycy, parlament taką samą większością głosów – powiedział Zbigniew Ziobro.

Minister sprawiedliwości (fot. wplityce.pl) odniósł się także do przypadku Niemiec. – Sędziowie Najwyższego Sądu Federalnego są wybierani wyłącznie i bezpośrednio przez polityków. Jest powoływana komisja, która w połowie składa się z przedstawicieli wybranych przez Bundestag, w drugiej przez ministrów sprawiedliwości, a więc polityków krajów landowych. Na czele tej komisji stoi minister sprawiedliwości Niemiec, czyli tak jak ja stałbym na czele tej komisji. On podejmuje decyzje na wniosek tych uczestników, kto będzie sędzią Sądu Najwyższego Niemiec – kontynuował. W podobnym tonie wypowiadał się także wiceminister Sebastian Kaleta.

Przerwana transmisja

Po ok. 10 minutach transmisja konferencji została przerwana. – Słyszą Państwo konferencję ministra sprawiedliwości i wiceministra i jeden z argumentów, który został przytoczony na początku odnośnie decyzji Komisji Europejskiej brzmiący, że bardzo podobnie jest na przykład w Niemczech. To konkrety dla naszych widzów: w niemieckim sądownictwie obowiązuje generalna zasada, że o nominacjach sędziowskich decydują ministerstwa sprawiedliwości w krajach związkowych przy udziale parlamentów związkowych i przedstawicieli samorządu sędziowskiego w różnych proporcjach, w zależności od landu. Nie wyłącznie politycy, jak usłyszeliśmy przed chwilą – powiedziała prowadząca serwis Anna Jędrzejowska. – Nie pierwszy raz padają takie wypowiedzi ze strony przedstawicieli ministerstwa sprawiedliwości. Konkret24 już w listopadzie bardzo dokładnie to tłumaczył w odniesieniu do Hiszpanii i Niemiec. Ten argument pojawia się jednak po raz kolejny. Agresja prawna, podwójne standardy - takie słowa słyszeliśmy przed chwilą podczas konferencji – dodała. Następnie stacja wyemitowała wypowiedź rzecznika Komisji Europejskiej oraz zaproszonego do studia eksperta. Transmisja konferencji została wznowiona dopiero gdy doszło do zadawania pytań przez dziennikarzy. Wcześniej TVN24 zdążył wyemitować jeszcze blok reklamowy.

Odpowiedź polityków

Na działania stacji zareagował minister Sebastian Kaleta (fot. wplityce.pl). Jego zdaniem treść artykułu, na który powołała się stacja, potwierdza tezy prezentowane przez Ministerstwo Sprawiedliwości. "Dziękuję za potwierdzenie dzisiejszych słów Zbigniewa Ziobry o tym, że kto jest sędzią w Niemczech decydują wyłącznie politycy lub wskazane przez nich osoby. Polecam dokształcenie wydawców w TVN24, bo dochodzą mnie słuchy, że ocenzurowali dziś te fakty" – napisał. "Dziękuję również za potwierdzenie casusu Irlandii, tam o tym kto zostanie sędzią też wyłącznie decydują politycy. Dodam tylko, że to parlament, a nie żadna złożona z sędziów Izba Dyscyplinarna SN. Gdzie jest KE? Dziękuję również za potwierdzenie, że Polski KRS jest skonstruowany analogicznie do hiszpańskiego z drobną róznicą dot badania wymogów formalnych zgłoszonych kandydatów. W Polace formalnie kwalifikuje kandydatury Marszałek" – dodał.

"Jeśli TVN chciałby porozmawiać nie sam ze sobą na temat tego jak wprowadzają widzów w błąd - ja i Sebastian Kaleta jesteśmy gotowi do debaty" – skomentował. europoseł Solidarnej Polski Patryk Jaki.

Tekst za: https://dorzeczy.pl/obserwator-mediow/198468/tvn24-ocenzurowal-konferencje-ziobry-i-kalety-jest-odpowiedz-politykow.html

Europoseł odpowiedział na pytanie, co musiałoby zajść w stosunkach Polski z Unią Europejską, aby zaczął domagać się Polexitu.

Komisja Europejska zwróciła się we wtorek do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej o nałożenie kar finansowych na Polskę za działalność Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Przypomnijmy, że w połowie lipca TSUE orzekł, że system odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów w Polsce nie jest zgodny z prawem Unii Europejskiej. Po tym wyroku Komisja Europejska dała Polsce czas do 16 sierpnia na zastosowanie się do orzeczenia TSUE, nakazującego zawieszenie działalności Izby Dyscyplinarnej.

Europoseł Solidarnej Polski był pytany w programie Wirtualnej Polski o tę decyzję KE oraz o przyszłość Polski w Unii Europejskiej. Patryk Jaki dał jednoznaczną odpowiedź na pytanie o ewentualny Polexit.

Patryk Jaki: UE zmienia się

Polityk podkreślił (fot. wpolityce.pl), że Unia Europejska jest już obecnie zupełnie inną organizacją niż była w 2004 roku, a więc w czasie, kiedy Polska została do niej włączona. W tamtej UE Jaki widzi miejsce dla Polski. – Jeżeli Unia Europejska będzie tym, co sam promowałem w 2003 i 2004 roku, a mam na myśli przede wszystkim swobodny przepływ usług i towarów, czy otwarte granice, to w takiej Unii chcę być – stwierdził.

Europoseł zaznaczył, że obecnie trwa debata nad tym, czym ma w przyszłości być Unia Europejska. – To, że UE zmienia się teraz w jedną stronę, nie oznacza, że w przyszłości nie może zmienić się w drugą. Chcemy wpływać na ten proces. Wszystko zależy od tego, jak on się zakończy – stwierdził.

Patryk Jaki wskazał także, że będzie opowiadał się za pozostaniem w Unii, jeśli Polacy będą mieli realny wpływ na decyzje przez nią podejmowane. – Jeżeli ten wpływ nam zabiorą, będę przeciwko. Polska ma ogromną wartość – powiedział. Europoseł stwierdził również, że "nie chce Unii Europejskiej jako instytucji, w której Polacy nie mają nic do powiedzenia, a o wszystkim decyduje urzędnik brukselski".

Tekst za: https://dorzeczy.pl/opinie/198657/polska-powinna-wyjsc-z-ue-jednoznaczna-odpowiedz-patryka-jakiego.html