Szanowni Państwo!
7 maja br. jest XV rocznica nadania płk. Ryszardowi Kuklińskiemu honorowego obywatelstwa Krakowa. Pamiętajmy o pułkowniku Ryszardzie Kuklińskim nie tylko przy tej i innych rocznicowych okazjach, ale w codziennym życiu. bo dobrze zasłużył się Rzeczypospolitej.
Serdecznie pozdrawiam,
Andrzej Lorenc – przewodniczący Stowarzyszenia Patriotycznego Sympatyków płka R. Kuklińskiego w Krakowie
(Wszystkie zdjęcia za stroną: polishclub.org)
UCHWAŁA NR LXXXI/767/97
Rady Miasta Krakowa z dnia 7 maja 1997 r.
w sprawie nadania Panu Pułkownikowi Ryszardowi Kuklińskiemu tytułu Honorowego Obywatelstwa Miasta Krakowa.
Na podstawie art. 18 ust. 2 pkt 14 ustawy z dnia 8 marca 1990 r. o samorządzie
terytorialnym /tekst jednolity: Dz. U. z 1996 r. Nr 13 poz. 74, zm.: Dz. U. Nr 58 poz. 261, Nr 106 poz. 496 i Nr 132 poz. 622, z 1997 r. Nr 9 poz. 43/ oraz § 3 ust. 4 Statutu Miasta Krakowa /Gaz. Urz. MK z 1996 r. Nr 8 poz. 42/ – Rada Miasta Krakowa uchwala, co następuje:
§ 1.
Rada Miasta Krakowa nadaje Panu Pułkownikowi Ryszardowi Kuklińskiemu
tytuł Honorowego Obywatela Miasta Krakowa.
§ 2.
Wykonanie uchwały powierza się Zarządowi Miasta Krakowa.
§ 3.
Uchwała wchodzi w życie z dniem podjęcia.
Przewodniczący Rady
Stanisław HANDZLIK
RYSZARD JERZY KUKLIŃSKI
Panie Przewodniczący ! Panie Prezydencie !
Panie i Panowie Radni Miasta Krakowa! Szanowni Państwo!
Jestem bardzo… bardzo wzruszony i… onieśmielony… Nigdy nie miałem wątpliwości, że DO WOLNEJ POLSKI – do ziemi mych przodków, mego dzieciństwa, dojrzałego życia i czynu, który przecież tej Polsce był poświęcony – WRÓCĘ.
Nie sądziłem jednak, że moja droga do kraju, tak wyboista i długa, prowadzić będzie w końcu aż przez gród królewski, który nobilituje swym dziedzictwem ludzi naprawdę wybitnych.
Ja tak wysoko nigdy nie mierzyłem i nie mierzę. Uważam się za zwykłego żołnierza Rzeczypospolitej, który nie dokonał niczego, co wykraczałoby poza święty obowiązek służenia swojej Ojczyźnie w potrzebie. To, co być może wyróżnia mnie z ogromnej liczby ludzi zaangażowanych w przemiany historyczne Polski i Europy, to specyfika misji, jakiej się podjąłem i konsekwencje, jakie to powoduje.
Ciągle więc jest mi trudno uwierzyć że:
- wszystko, co w tej chwili przeżywam, dzieje się naprawdę tu w Krakowie, a nie w moich snach o Polsce;
- że Rzeczpospolita jest już dziś państwem suwerennym, a Polacy mogą bez zahamowań nie tylko mówić o swych zmaganiach z imperium zła,” ale jednego z uczestników tych zmagań (jakimś zrządzeniem losu właśnie mnie) tak wysoko uhonorować.
Panie Przewodniczący! Panie Prezydencie! Panie i Panowie Radni!
Waszą decyzję o nadaniu mi Honorowego Obywatelstwa Królewskiego Miasta Krakowa przyjąłem jako najwyższe wyróżnienie, jakie za życia mogłem otrzymać, ale także, a może przede wszystkim, jako bardzo jednoznaczne, stanowcze i skuteczne opowiedzenie się społeczności Krakowa za przywróceniem – odebranej mi czci i mojego dobrego imienia.
Wasze zaproszenie do Krakowa okazało się zaproszeniem do Ojczyzny. Z całego serca, jak mogę najgoręcej, za to wszystko dziękuję. W tym momencie chciałbym skorzystać z obecności reporterów radia i telewizji polskiej, aby skierować wyrazy mojej ogromnej wdzięczności także pod adresem tych wszystkich osób, instytucji, organizacji społecznych i politycznych, a także mediów, które odrzuciły peerelowską hierarchię wartości, na przestrzeni ostatnich dziewięciu lat występowały na rzecz mojej rehabilitacji.
Ich lista jest tak długa, że odczytam ją przy innej okazji. Nie mogę natomiast nie podziękować z tego miejsca największemu żyjącemu polskiemu poecie – Zbigniewowi Herbertowi, którego list otwarty do byłego Prezydenta RP przyjąłem jako akt moralnego oczyszczenia mojego imienia.
Z satysfakcją przyjmuję coraz większe zrozumienie przez społeczeństwo polskie rzeczywistych celów, intencji i motywacji, które mną kierowały. Mam nadzieję, że zrozumienie to stanie się kiedyś powszechne, kiedy opinia publiczna będzie miała możliwość zapoznania się z faktami i dokumentami przygotowywanej w tamtych latach przez „imperium zła” wojny „wyzwoleńczej” w Europie.
Imperium to nie było ani słabe, ani małe, ani „pokojowe” jak usiłują to dziś przedstawiać niektórzy emerytowani generałowie LWP [Ludowego Wojska Polskiego].
Jego peerelowskim fundamentem wstrząsnął zjednoczony naród pod biało-czerwonymi sztandarami „Solidarności.” Ale jego militarnym wyzwaniom w Europie i świecie mógł sprostać jedynie – świadomy zagrożeń i odpowiednio reagujący – sojusz obronny wolnego świata – NATO.
Nie potrafię powiedzieć Państwu, na ile tajna, skierowana przeciwko imperium misja, w której jako Polak i żołnierz miałem honor i zaszczyt uczestniczyć, była skuteczna czy choćby pomocna. Wierzę jednak głęboko, że leżała ona w najżywotniejszym interesie zniewolonej i podporządkowanej imperialnym celom ZSRR Ojczyzny i szła drogą wiodącą Polskę do Wolności, a nigdy przeciw.
Misja ta nie miałaby żadnych szans powodzenia bez zaangażowania przywódczego mocarstwa świata zachodniego – Stanów Zjednoczonych, ale nie była ona wymysłem amerykańskim. Myśl o niej krystalizowała się i dojrzewała na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych tu w Polsce, między Wisłą i Bobrem, w środowisku oficerów pionu operacyjnego LWP, a więc tych, którzy zajmowali się przygotowaniem PRL i jej sił zbrojnych do wojny „socjalistycznego imperium” z Zachodem.
Początkowo wszystko sprowadzało się do zgłaszania w trybie służbowym postulatów, aby w doktrynie i praktyce militarnej Układu Warszawskiego odstąpić od samobójczych koncepcji ofensywnych i zająć się obroną sensu stricto. Dopiero później, kiedy te realistyczne postulaty nie tylko żadnych skutków nie powodowały, ale nawet nie znalazły zrozumienia, w środowisku tym zaczęto się zastanawiać, czy w istniejących realiach możliwe było jakieś wyjście, aby „Polak nie był mądry po szkodzie,” to znaczy, czy możliwe było sformułowanie i realizacja jakiejś własnej koncepcji obronnej, która mogłaby uchronić naród przed grożącym mu holokaustem. Nie było to jeszcze żadne sprzysiężenie, a tylko ostrożne wzajemne sondaże i rozpoznanie ludzi podobnie myślących.
Przykład Czechosłowacji – gdzie memorandum grupy oficerów Akademii Wojskowej im. Klementa Gottwalda postulujące odcięcie się od polityki militarnej ZSRR oraz ustanowienie równej obrony wszystkich granic było głównym powodem inwazji – dowodził, że jakakolwiek reforma machiny wojennej imperium nie jest możliwa. Ponieważ nie można było dogadać się z „sojusznikiem” w ostrożnej wymianie myśli, w nie wypowiadanych do końca zdaniach zaczęto zastanawiać się, czy nie warto by zacząć rozmawiać z narzuconym Polsce „przeciwnikiem.”
Za takim rozumowaniem przemawiały polskie racje wojskowe, polityczne i historyczne. Duża część kadry oficerskiej LWP, zwłaszcza ta, która słuchała Radia Wolna Europa, miała świadomość, że Związek Radziecki, który napadł na Polskę i w zmowie z Hitlerem podzielił się polskim łupem, na którym ciążyły zbrodnie masowej deportacji polskiej ludności, Katyń i zdrada Powstania Warszawskiego, nie był sojusznikiem, lecz ciemiężycielem, który Polskę zniewolił, narzucił jej wasalne rządy i komunistyczny system.
Wśród kadry LWP nie byłem wyjątkiem, który prawdziwego sprzymierzeńca Polski w walce o odzyskanie niepodległości postrzegał w Stanach Zjednoczonych. Żałosny rezultat Jałty sprawił, że uwolnienie Polski i innych narodów Europy stało się celem strategicznym tego mocarstwa.
Użycie LWP do sprzecznego z interesem Polski zdławienia Praskiej Wiosny, a następnie do masakrowania własnej ludności na Wybrzeżu przesądziło o przejściu od enigmatycznych słów i chęci do czynu.
Misja, której się podjąłem, a która w powszechnym odczuciu rozumiana jest jako działalność szpiegowska czy wywiadowcza, była w swej istocie desperacką próbą nawiązania operacyjnej (ponad głowami władców PRL) współpracy wojskowej z USA w celu zapobieżenia wojnie oraz wsparcia wysiłków amerykańskich zmierzających do rozwodnienia i zburzenia metodami pokojowymi porzadku jałtańskiego oraz przywrócenia Polsce niepodległości i demokracji.
Przygotowania, które skupiały się wokół opracowania koncepcji tej współpracy trwały ponad rok. Latem 1972 roku w czasie rutynowej, operacyjnej podróży polowej poświęconej studiowaniu Zachodniego Teatru Działań Wojennych, koncepcję tę przedstawiłem Amerykanom.
Amerykanie „gałązkę oliwną” od LWP przyjęli z nie ukrywanym zadowoleniem, ale na żadne układy i współpracę z jakąkolwiek konspiracją czy sprzysiężeniem nie chcieli się zgodzić. Byli zdania, że w warunkach pokoju operacyjna (tajna) współpraca ze zorganizowaną wojskową opozycją nie ma szansy przetrwania nawet roku, a może tylko kilku miesięcy i że wszystko może skończyć się tragicznie dla nas i dla sprawy.
W ten sposób na placu boju zostałem sam – w odczuciu pewnej części społeczeństwa w dalszym ciągu człowiek bez honoru, który działał na szkodę Polski. Wierzę, że historia to kiedyś skoryguje.
PRL – jak to stwierdziłem w swoim oświadczeniu po umorzeniu prowadzonego przeciwko mnie dochodzenia we wrześniu ubiegłego roku – była państwem zniewolonym, ale zachowanie jego odrębności łączyło się nierozerwalnie z istnieniem Polskich Sił Zbrojnych i było tej odrębności niezbędnym atrybutem. Z ta myślą, wierząc w możliwość wywalczenia przez Polskę niepodległości, w czym armia mogłaby być czynnikiem decydującym, przez ponad 34 lata nosiłem mundur żołnierza wojska polskiego i jestem z tego bardzo dumny.
Przyjętej na siebie misji nie tylko nigdy nie przeciwstawiałem ofiarnej służbie moich byłych towarzyszy broni, ale także nie stawiałem jej wyżej. Zbiorowe przeciwstawianie się sowieckiej hegemonii w wojsku było niemożliwe i niecelowe.
Byli wśród nas ludzie, którzy w służalczości wobec ZSRR widzieli dla siebie drogę do kariery i awansów. W ogromnej większości było to jednakże wojsko głęboko patriotyczne, a kadra przejęta troską o bezpieczeństwo i los naszego państwa.
Dziś z wielką nadzieją patrzę na moją Ojczyznę. Z dumą czytam w prasie amerykańskiej korespondencje z Warszawy.
Przed kilku laty stanęła przed Polską ogromna szansa. Głęboko wierzę, że Polska tę szansę w pełni wykorzysta: że umocni demokrację, dokończy budowę prężnej gospodarki rynkowej i zintegruje się z instytucjami świata zachodniego.
Wierzę, że dzięki temu pokona dystans cywilizacyjny dzielący ją od najbardziej zamożnych krajów świata. Wierze także, iż wspólna wizja przyszłości pomoże nam Polakom w przezwyciężeniu naszych sporów, których część ma wciąż swoje źródło w przeszłości.
Szanowni Państwo!
W latach okupacji byłem małym chłopcem, ale dobrze zapamiętałem i nosiłem w głębi swej duszy hasło wyhaftowane przez kobiety wileńskie na sztandarze, który podziemnymi szlakami dotrzeć miał do dywizjonu polskich lotników na ziemi brytyjskiej: MIŁOŚĆ ŻĄDA OFIARY.
Kiedy w Ludowym Wojsku Polskim zaczęto odbierać mi wiarę i przekonania, które wyniosłem z mojego skromnego domu, ze szkoły, z kościoła – do tego hasła dodałem jeszcze jedno słowo:
MIŁOŚĆ ŻĄDA OFIARY I WIERNOŚCI – wierności dla jednego Boga i jednej, jedynej Ojczyzny – POLSKI.
Dzisiejsza piękna uroczystość, Honorowe Obywatelstwo Królewskiego Miasta Krakowa, które od dzieciństwa jawiło mi się jako serce i dusza Polski, utwierdza mnie w przekonaniu, że był to słuszny wybór.
Jeszcze raz za wszystko dziękuję.
Ryszard Jerzy Kukliński
Kraków, 29 kwietnia 1998 roku