Przeskocz do treści

kstadeuszisakowiczzaleski2Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski*

W kilku ostatnich felietonach pisałem o dwóch projektach ustaw sejmowych, upamiętniających ofiary ludobójstwa dokonanego przez zbrodniarzy z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii oraz SS Galizien i innych ukraińskich organizacji kolaboranckich. Powiedzenie prawdy o tym ludobójstwie oraz godne uczczenie ofiar w Trzeciej RP wciąż napotyka ze względów ideologicznych na ogromne opory, także w szeregach prawicowych. Vide: postawa poseł Małgorzaty Gosiewskiej czy doradcy ministra spraw zagranicznych, pana Przemysława Żurawskiego vel Grajewskiego. Wpływa na to także polityka obecnych władz Ukrainy, które poprzez działania parlamentu w Kijowie i prezydenta-oligarchy Petro Poroszenki gloryfikują morderców i fałszują historię oraz wykopują kolejne rowy pomiędzy Ukraińcami i innymi narodami.

Przedstawiam poniżej list otwarty Patriotycznego Związku Organizacji Kresowych i Patriotycznych, zrzeszającego ponad 40 organizacji z terenu całej Polski. List ten, zacytowany bez skrótów, jest skierowany do prezesów PiS i Kukiz'15, które to partie opracowały (choć osobno) wspomniane projekty i które w kampanii wyborczej zapewniały, że dokonają przełomu w tej sprawie. Gwoli sprawiedliwości dodam, że 12 lipca 2013 r. w Sejmie RP za prawda o ludobójstwie na Kresach Wschodnich głosowały oprócz PiS także inne ugrupowania: Solidarna Polska, SLD, PSL i grupa Gowina. Natomiast przeciw, pod presją prezydenta Bronisława Komorowskiego i Adama Michnika oraz szefa MSZ Radosława Sikorskiego, głosowały kluby poselskie PO i Ruchu Palikota. Niestety ci ostatni wygrali, bo zabrakło zaledwie 10 głosów. Dziś wreszcie jest szansa na naprawienie tego błędu.

Warszawa, 20 kwietnia 2016 r.

Szanowni Panowie
Jarosław Kaczyński
Prezes Prawa i Sprawiedliwości
Paweł Kukiz
Przewodniczący Klubu Parlamentarnego Kukiz’15

Zarząd Patriotycznego Związku Organizacji Kresowych i Kombatanckich pragnie wyrazić serdeczne podziękowania członkom kierowanych przez Panów ugrupowań parlamentarnych oraz wszystkim innym osobom zaangażowanym w działalność na rzecz upamiętnienia ofiar zbrodni dokonanych w czasie II wojny światowej na obywatelach polskich, zamieszkujących Kresy Wschodnie II Rzeczpospolitej.

Rezultatem prowadzonych w Sejmie prac są dwa projekty ustaw:

1. Przygotowany przez Posłów PiS projekt dotyczący ustanowienia Dnia Pamięci Męczeństwa Kresowian, zmierzający do upamiętnienia wszystkich mieszkańców ziem kresowych, którzy w latach 1939-1947 padli ofiarą eksterminacji prowadzonej przez Związek Sowiecki, Niemcy nazistowskie, a także przez kolaborujące z hitlerowcami szowinistyczne organizacje ukraińskie i litewskie.

2. Opracowany przez Posłów Kukiz’15 projekt dotyczący ustanowienia Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa Polaków dokonanego przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów i tzw. Ukraińską Powstańczą Armię.

Doceniamy walory obu projektów i uważamy, że obydwa powinny być wdrożone do dalszego postępowania legislacyjnego. Uznajemy, że projekty opracowane przez Posłów PiS i Posłów Kukiz’15 powinny być traktowane nie jako konkurencyjne, lecz raczej jako komplementarne. Stoimy przy tym na stanowisku, że:

1. Data obchodów Dnia Pamięci Męczeństwa Kresowian powinna być wyznaczona na 17 września (ku upamiętnieniu dnia wkroczenia na tereny Polski armii sowieckiej, zapoczątkowującego Zagładę polskich Kresów) lub na 11 lutego (ku upamiętnieniu dnia zakończenia w 1945 roku konferencji jałtańskiej, w czasie której uzgodniono zagarnięcie wschodnich ziem Rzeczypospolitej Polskiej przez Związek Sowiecki). Opowiadamy się zwłaszcza za drugą ze wskazanych dat, gdyż jej przyjęcie miałoby:

A/ Walor historyczny. Przypomniałoby społeczności międzynarodowej, że po zakończeniu II wojny światowej kraj nasz został kolejny raz (wcześniej – we wrześniu 1939 roku) haniebnie zdradzony przez mocarstwa zachodnie, które w trakcie konferencji jałtańskiej z pogwałceniem prawa międzynarodowego przypieczętowały de facto IV rozbiór Polski, doprowadzając do ekspatriacji ludności kresowej i jej przymusowego exodusu, prowadzonego na skalę niespotykaną w dziejach nowożytnej Europy. Uświadamiałoby ponadto, że dokonane przez państwa będące sygnatariuszami układu jałtańskiego przesunięcie granic być może uspokajało sumienie społeczności zachodnich, ale w istocie było aktem wielkiej niesprawiedliwości, jakiej dopuszczono się wobec wyniszczonego wojną Narodu Polskiego. Ulegając honorowanemu do dziś dyktatowi Józefa Stalina, państwa zachodnie wytworzyły pielęgnowany do chwili obecnej mit ekwiwalentu, głoszący, że Polska utraciła ziemie kresowe, a otrzymała w zamian Ziemie Zachodnie i Północne. Rzecznicy tego mitu wiedzą doskonale, że Niemcy utraciły Ziemie Zachodnie tytułem reparacji wojennych (które i tak w nikłej tylko mierze rekompensowały straty materialne, jakie poniosło Państwo Polskie w wyniku II wojny światowej), mają zatem świadomość, że Niemcy zostały w ten sposób ukarane, do dziś jednak nie potrafią odpowiedzieć, za co została ukarana Polska.

B/ Walor aktualny. Uświadamiałoby politykom polskim, że nadmierne zawierzanie polskiej suwerenności państwom zachodnim jest krótkowzroczną i bardzo karkołomną polityką, i że bezpieczeństwo naszemu Państwu zapewnić może jedynie rozbudowa Narodowych Sił Zbrojnych.

akdjkipk2. Data Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa Polaków na Kresach Wschodnich dokonanego przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów i tzw. Ukraińską Powstańczą Armię powinna być wyznaczona na 11 lipca – ku upamiętnieniu Krwawej Niedzieli, a więc dnia, w którym ukraińscy nacjonaliści dokonali bestialskiej rzezi Polaków w około 100 miejscowościach kresowych (il. Marsz Pamięci w 70. rocznicę "Krwawej Niedzieli" - Warszawa, 11 lipca 2013 r., fot. p. Lechosław Domaszewicz).

Stanowczo sprzeciwiamy się idei, aby – łącząc niejako dwie różne intencje i dwa różne w swoim charakterze projekty – ustanowić dzień 11 lipca Dniem Pamięci Męczeństwa Kresowian. Zdecydowanie odcinamy się od zmierzającego w tym kierunku stanowiska wyrażanego w trakcie konsultacji społecznych przez Panów Andrzeja Łukawskiego i Aleksandra Szychta, uznając, iż jest to ich prywatne stanowisko oraz stanowisko niewielkiej grupy osób z nimi współpracujących. Żadna z organizacji stowarzyszonych w naszym Związku ani też żadne z licznych współpracujących z nami stowarzyszeń i organizacji kresowych tego stanowiska nie podziela. Przeciwnie, wszystkie one uznają, że istnieje potrzeba ustanowienia odrębnego dnia upamiętniającego ofiary zbrodni dokonanych przez ukraińskich nacjonalistów. Przemawiają za tym:

A/ Względy historyczne. Ludobójstwo dokonane przez szowinistyczne organizacje ukraińskie, którego ofiarami padło ok. 200 tysięcy obywateli II RP narodowości polskiej, żydowskiej, czeskiej, węgierskiej, romskiej i ukraińskiej, nawet na tle licznych okropieństw, jakich dopuszczono się w czasie II wojny światowej, wyróżniało się wyjątkowym bestialstwem. Z uwagi na rozmiar i niespotykaną skalę okrucieństwa zbrodni dokonanych przez Ukraińców, ofiary tych zbrodni w pełni zasługują na to, aby zostały godnie upamiętnione przez ustanowienia odrębnego święta narodowego, funkcjonującego obok innych świąt, takich jak Dzień Sybiraka czy Dzień Pamięci Ofiar Katyńskich.

B/ Względy aktualne. O ile Niemcy potępiły zbrodnie nazistowskie, a Rosja – zbrodnie komunistyczne, o tyle Ukraina jako jedyny kraj w Europie heroizuje zarówno członków Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów /OUN/ i tzw. Ukraińskiej Powstańczej Armii /UPA/, jak też żołnierzy nacjonalistycznych batalionów „Nachtigall” i „Roland” oraz – powołanej 28 kwietnia 1943 roku – 14 ochotniczej dywizji SS „Galizien”. Ponadto jako jedyny kraj na świecie jawnie pielęgnuje symbolikę nazistowską. Zarówno funkcjonujące w tym państwie ugrupowania polityczne, jak też jego siły zbrojne występują pod czerwono-czarnymi flagami oraz posługują się emblematami, takimi jak Wolfsangel („wilczy hak” – będący symbolem Werwolfu) czy stylizowane Czarne Słońce (będące propagowanym przez Heinricha Himmlera pierwowzorem swastyki). Ustanowienie 11 lipca Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa, którego sprawcami byli ukraińscy szowiniści, stanowić będzie ważny wyraz sprzeciwu polskiego społeczeństwa wobec pielęgnowania na Ukrainie tradycji nazistowskich.

W obliczu trwającego od roku 1945 fałszowania historii polskich Kresów oraz wciąż ponawianych prób umniejszania, a nawet usprawiedliwiania zbrodni ukraińskich nacjonalistów, forsowane przez środowiska mające niezbyt wielki związek z organizacjami kresowymi dążenie do wyznaczenia Dnia Pamięci Męczeństwa Kresowian na dzień 11 lipca, kresowianie i ich potomkowie odbierają jako jeszcze jeden akt w długim ciągu matactw i manipulacji sprzedajnych elit politycznych III RP, które m.in. w uchwale z 15 lipca 2013 r. zamiast nazwania zbrodni ukraińskich nacjonalistów – zgodnie z klasyfikacją prawną – „ludobójstwem”, skonstruowały łamaniec prawny „czystki etniczne o znamionach ludobójstwa”. Byłby to – dodajmy – niezmiernie przykry w swej wymowie akt zmierzający do tego, aby pod wpływem doraźnych i fałszywie pojmowanych interesów politycznych za pośrednictwem eksponowania dokonanych na Kresach zbrodni nazistowskich i komunistycznych zrelatywizować i zagłuszyć pamięć ofiar najbardziej bestialskiej spośród tych zbrodni, tj. ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów.

Pomysł wyznaczenia – bardzo potrzebnego skądinąd Dnia Pamięci Męczeństwa Kresowian – na dzień 11 lipca (w celu uhonorowania w tym dniu wszystkich Pomordowanych na Kresach):

1. Uznajemy za niefortunny z tego względu, że w nazwie święta wyraziste określenie sprawców zbrodni, jak też jednoznaczna kwalifikacja prawna ich czynów (jako – nieulegającego przedawnieniu – ludobójstwa) zastąpiona zostałaby pojęciem o charakterze literacko-publicystycznym.

2. Postrzegamy jako niestosowny i manipulancki. Sądzimy, że członkowie rodzin i potomkowie Kresowian pomordowanych przez zwyrodnialców z OUN-UPA mają szczególne prawo oczekiwać od Posłów Prawa i Sprawiedliwości daleko idącej empatii. Posłowie PiS sami bowiem doświadczają tego, jak przykre są pomysły nadawania rocznicom 10 kwietnia takich nazw, które zafałszowują i zamaskowują istotę tych rocznic.

Projekty ustaw dotyczących Zagłady polskich Kresów powinny łączyć Polaków, a nie ich dzielić. Apelujemy więc do Panów Prezesów i do członków kierowanych przez Panów ugrupowań, aby zaakceptować obydwa rozważane tu projekty poselskie. Polski Parlament powinien wykorzystać niepowtarzalną okazję zarówno do upamiętnienia gehenny całych polskich Kresów i zwrócenia uwagi społeczności międzynarodowej na usankcjonowane w Jałcie upokorzenie i zniewolenie Polski, jak też do godnego – po długim okresie fałszowania historii – uczczenia pamięci Ofiar ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów; Ofiar, które polska klasa polityczna wciąż jeszcze traktuje jak „dzieci gorszego Boga”.

Z poważaniem
W imieniu Patriotycznego Związku Organizacji Kresowych i Kombatanckich
Prezes - Witold Listowski
Wiceprezes - dr hab. Leszek Jazownik, profesor Uniwersytetu Zielonogórskiego

Do wiadomości:
1. Organizacje kresowe i kombatanckie
2. Media

* Autor to duchowny katolicki obrządków ormiańskiego i łacińskiego, publicysta, opozycjonista.

(Od Redakcji): Dziękujemy księdzu Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu za zgodę na publikację tekstu także i u nas.

wpolityceplZespół wPolityce.pl / mly / PAP

Sejm w piątek jednogłośnie przyjął nowelizację Karty Polaka. Wprowadzone zmiany mają ułatwić osiedlanie się w Polsce posiadaczom Karty, m.in. poprzez dofinansowanie do wynajęcia mieszkania czy zwolnienie posiadaczy Karty Polaka z opłat konsularnych.

Wcześniej Sejm przyjął dwie doprecyzowujące poprawki zgłoszone przez połączone komisje Spraw Zagranicznych oraz Łączności z Polakami za Granicą. Sejm odrzucił także trzy wnioski mniejszości zgłoszone przez posłów opozycji. Posłowie głosowali m.in. przeciw zmianie proponowanej przez wnioskodawców, aby ocena znajomości języka polskiego była oceniana nie na podstawie rozmowy egzaminacyjnej, a zgodnie z europejskim systemem certyfikacji języków obcych na poziomie A1.

Podczas piątkowego posiedzenia Sejmu sprawozdawca projektu i przewodniczący Komisji Łączności z Polakami za Granicą Michał Dworczyk (PiS), apelując o przyjęcie nowelizacji przypomniał, że ustawa o Karcie Polaka przyjęta w 2007 roku miała pomóc w kontakcie między naszymi rodakami mieszkającymi na Kresach I i II Rzeczpospolitej z macierzą.

Dlatego znalazły się tam przepisy, które ułatwiały otrzymanie polskiej wizy, dlatego znalazły się tam przywileje dla naszych rodaków na Wschodzie — mówił.

Dzisiejsza nowelizacja jest skierowana do drugiej bardzo ważnej grupy Polaków mieszkających na terenach byłego Związku Sowieckiego. Do tych, którzy chcą przyjechać do Polski i osiedlić się tutaj na stałe. My stwarzamy im taką możliwość, więcej - my im umożliwiamy bardzo szybkie otrzymanie polskiego obywatelstwa. W czasie pierwszych miesięcy, tych najważniejszych, najtrudniejszych, adaptacji w naszym kraju państwo polskie zapewni im wsparcie, żeby mogli się poczuć tutaj jak w domu — dodał.

To pierwsza ustawa w historii III Rzeczpospolitej, która naprawdę po partnersku traktuje naszych rodaków na Wschodzie. Po raz pierwszy traktujemy ich podmiotowo i dajemy im wybór. Tym, którzy chcą na ziemi swoich ojców i swoich dziadków mówimy, że państwo polskie będzie was wspierać. Będzie wspierać podtrzymanie polskiej tożsamości narodowej, kultury, polskiego języka. Tym, którzy chcą tu przyjechać, mówimy: "ułatwiamy wam to". Dajemy wam polskie obywatelstwo, oczekujemy was z otwartymi rękami — zaznaczył.

To bardzo ważny krok w budowie polskiej wspólnoty narodowej ponad współczesnymi granicami Polski; wspólnoty narodowej niezależnie od tego, jakie obywatelstwo dzisiaj mają nasi rodacy poza granicami kraju — podkreślił.

Jak przypomniał, według szacunków Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji dzięki nowelizacji kilkadziesiąt tysięcy Polaków ze Wschodu może przyjechać do kraju.

20160401kpZgodnie z projektowanymi zmianami posiadacze Karty Polaka, którzy przyjeżdżają do Polski z zamiarem osiedlenia się na stałe dostaną bezpłatnie Kartę Stałego Pobytu, po roku otrzymają obywatelstwo polskie, a w międzyczasie będą mogli liczyć na pomoc w tym pierwszym najtrudniejszym okresie adaptacji - m.in. będą mogli ubiegać się o dofinansowanie do wynajęcia mieszkania, dofinansowanie intensywnej nauki języka polskiego czy kursów zawodowych. „Zasiłek adaptacyjny” będzie wynosił ok. 6 tys. zł. Program miałby ruszyć dopiero od 2017 roku (fot. PAP/Bartłomiej Zborowski).

Posiadacze Karty Polaka zostaną także zwolnieni z opłat konsularnych za przyjęcie i rozpatrzenie wniosku o wydanie polskiej wizy oraz z opłat konsularnych za przyjęcie wniosku o nadanie polskiego obywatelstwa. O wnioski będą mogli ubiegać się nie tylko w polskich konsulatach, lecz również w urzędach wojewódzkich, co - jak podkreślał Dworczyk podczas II posiedzenia Komisji - będzie dużym ułatwieniem w krajach niedemokratycznych, takich jak Białoruś, gdzie osoby ubiegające się o Kartę mogą spotykać się z szykanami. Po wprowadzeniu nowelizacji ubiegający się o Kartę będą mogli załatwiać formalności w polskich miastach wojewódzkich.

Nowela zakłada także, że pomoc finansowa będzie przeznaczona także dla członków rodzin posiadaczy Karty, co zwiększy liczbę ubiegających się o nią osób.

Karta Polaka to dokument potwierdzający przynależność do narodu polskiego. Przyznawana jest osobom polskiego pochodzenia żyjącym w 15 krajach za wschodnią granicą, powstałych lub odrodzonych po rozpadzie ZSRR, które nie uznają podwójnego obywatelstwa.

Karta, o którą można ubiegać się od kwietnia 2008 r., umożliwia m.in. refundację wizy, dostęp do polskich szkół i uczelni oraz ułatwienia w uzyskiwaniu stypendiów, a także podejmowanie pracy i prowadzenie działalności gospodarczej w Polsce.

Karta Polaka jest wydawana przez konsula; jest ważna przez 10 lat od momentu przyznania i może być przedłużana na wniosek zainteresowanego.

Osoby ubiegające się o Kartę Polaka muszą wykazać swój związek z polskością - w tym przynajmniej bierną znajomość języka polskiego, wykazać, że jedno z rodziców lub dziadków bądź dwoje pradziadków było narodowości polskiej; bądź przedstawić zaświadczenie organizacji polonijnej o działalności na rzecz kultury i języka polskiego.

Do grudnia 2015 r. polskie urzędy konsularne przyjęły ok. 170 tys. wniosków o przyznanie Karty, a otrzymało ją ponad 160 tys. osób mieszkających na terenie b. Związku Radzieckiego. Najwięcej wniosków (ponad 76 tys.) złożono na Białorusi, na Ukrainie (blisko 70 tys.) oraz na Litwie (niecałe 6 tys.).

Tekst i ilustracja za: http://wpolityce.pl/polityka/287186-sejm-jednoglosnie-przyjal-nowelizacje-karty-polaka-panstwo-polskie-bedzie-wspierac-podtrzymanie-polskiej-tozsamosci-narodowej

marcinniewaldaMarcin Niewalda

Ostatnio docierają do nas informacje o odzyskaniu zrabowanych w czasie wojny obrazów. Z Niemiec sprowadzono też piękne polskie meble pamiętające czasy przedrozbiorowe. Zabezpieczono znaleziska archeologiczne, które mieszkaniec Śląska wykopał przy użyciu wykrywacza metalu.  Wszystkie pozyskane eksponaty trafią do muzeów. Polityka historyczna zaczyna przynosić owoce. Czy możemy mieć nadzieję że nadeszły nowe, lepsze czasy?

Obrazy przed wojną zdobiły ścianę w czyimś domu. Codziennie w ich otoczeniu jadano obiad. Na meblach kładziono korespondencję, albo przyniesione z targu jabłka. Stare monety znalezione w lesie leżały na półkach w bibliotece domowej. Przedmioty te stanowiły część życia, codzienności. Kształtowały świadomość. Dzieci wychowane w ich pobliżu w dorosłym życiu do dzisiaj jako staruszkowie lubią otaczać się przedmiotami „z duszą”. Rzeczy te nie były eksponatami, lecz umożliwiały kontakt ze światem przodków. Przodkowie nie byli pozycjami na drzewie genealogicznym. Dzięki obecności śladów przeszłości stawali się bliskimi, których nie znano tylko z przekazów rodzinnych, opowiadań, starych fotografii, lecz takimi, którzy mieli swoje marzenia, nadzieje, obawy, chwile szczęścia.

Wkrótce odzyskane przedmioty powieszone zostaną w muzeach, gdzie będzie padać na nie nieszkodliwe światło, gdzie dba się o wilgotność powietrza, gdzie zabezpieczone będą przed kradzieżą i spaleniem. Zamykane na noc, bez kontaktu z codziennością, nieżywe eksponaty, nie będą stanowić elementu czyjegoś domu. „Kapci miękkich szum i spokój”, jak śpiewał Stanisław Sojka, to jedyne czego będą doświadczać. Nikt nie potrąci ramy, nikt nie wyleje herbaty. Bezpieczne, ale czy na pewno o to chodzi?

Pomniki też są jak muzea. Stoją dumne, przypominając losy bohaterów, lub tragiczne wydarzenia. Na odsłonięcie nie przychodzi jednak prawie nikt, kto nie jest zainteresowany ich treścią. Ludzie dotychczas obojętni,  pozostaną obojętni w dalszym ciągu. Ludzi niechętnych pomnik będzie kłuł w oczy, może zachęci do pomalowania go sprayem. Maźgi rozsierdzą tych, którzy są świadomi. Zrodzi się antagonizm. Obecność pomnika zamiast leczyć chorą tożsamość przysporzy kolejnych rany. Pomniki są potrzebne, szczególnie te, których nie można było stawiać jeszcze niedawno. Wielu  bohaterom należy się cześć i pamięć. Jednak same pomniki, bez innych działań nie spełnią swojej roli, pozostaną „bezduszne”, kłujące w oczy, lub zbierające jedynie kurz.

Zastanawiamy się dlaczego towarzystwa polonijne, szkoły polskie na Kresach nie obejmują działaniem 90% społeczności potomków Polaków z danych terenów. Pomimo dobrze skrojonych programów edukacyjnych, pomimo zaangażowania wielu ludzi, aby dostarczyć pomoce szkolne, wyposażyć sale ilość uczniów rzadko rośnie. Np. na Ukrainie na kilkaset towarzystw polskich te faktycznie działające można policzyć na palcach. Wiele polskich towarzystw w USA ma problem z zakupem plastikowych kubków na herbatę.

A jednocześnie programy naukowe otrzymują czasem milionowe granty. Po dwóch latach pracy zespołu powstaje książka „Struktura ludności miasta A w XVII wieku”. We wnioskach znajdziemy popularność imion z podziałem na lata, częstość posiadania drugich żon, śmiertelność wśród dzieci, przeciętną liczbę użytkowanych barci oraz garnków na płocie. Książkę przeczytają tylko kolejni naukowcy przygotowujący za ogromne pieniądze publikację „Bractwa cerkiewne w okolicach miasta B w XVII w”.

Politykę historyczną przygotowują naukowcy, szefowie muzeów, dyrektorzy instytutów. Osoby zasłużone zbieraniem eksponatów, przygotowywaniem publikacji. Niewątpliwie są to zasługi ważne i istotne. Nie chodzi tu, aby dyskredytować te działania. Struktura ludności ma wartość naukową przydatną dla kolejnych badaczy, obrazy powinny być zabezpieczone i otoczone profesjonalną opieką, pomniki powinny głosić chwałę bohaterów. Ale czy na pewno osiągniemy efekt odtwarzania tożsamości polskiej stosując jedynie te metody? Czy obecność fascynatów i znudzonych licealistów w muzeach zasieje w sercach osób niechętnych tęsknotę za dawną wspaniałą Polską? Czy oprócz ogromnych wydatków na te programy nie należałoby też zacząć działać całkiem inaczej?

Ks. Twardowski mówił: „Gdy chcesz mówić Jasiowi o Bogu, musisz przede wszystkim znać … Jasia”. Dopóki nie przełożymy wartości polskiej tożsamości na język zrozumiały dla współczesnych  nic się nie zmieni. I nie chodzi tutaj o to aby o historii opowiadać za pomocą muzyki disco czy komiksów – choć to na pewno ciekawe uzupełnienie edukacji. Z nowym porządkiem politycznym rodzi się nadzieja, że wreszcie edukacja historyczna i kulturowa uzyska potrzebne metody i narzędzia.

Są w Polsce organizacje pozarządowe, które od lat uczą się jak trafiać do serc obojętnych. Jak rozniecać miłość do Ojczyzny w sposób naturalny, codzienny. Jak wykorzystać zwykłe zainteresowania do przedstawienia dumy z polskiej tradycji i historii.

Jako prezes jednej z takich Fundacji Odtworzeniowej Dóbr Kultury i Dziedzictwa Narodowego – bardziej znanej przez portal „Genealogia Polaków” - borykam się od lat z niezrozumieniem naszej misji. Do tej pory byliśmy przekonani, że winę za to ponosi całkowita obojętność i wręcz wrogość poprzedniej ekipy politycznej do polskich wartości. To jakby próbować zainteresować sianiem trawy pracownika betoniarni.

mnphzcmA tymczasem nasze metody są niezwykle tanie. Jedziemy na przykład na Kresy, fotografujemy polskie groby i umieszczamy w Internecie. Potomkowie znajdują je, szukają możliwości ich restaurowania i w efekcie ratują całe cmentarze. Innym przykładem jest cyfrowa baza wiedzy o powstańcach styczniowych. Już wiele osób dowiedziało się, że ma przodka powstańca po prostu wpisując swoje nazwisko do wyszukiwarki. Kiedyś ta informacja zakiełkuje. Ale program grantowy dotyczący archiwów społecznych nie może nas objąć, gdyż nie działamy jedynie lokalnie, a zdjęcia posiadamy jedynie w formie kopii cyfrowych. Dokumenty, które odzyskujemy za własne pieniądze na aukcjach są zachowywane w bazie, ale wykonując ich kopię nie wprowadzamy „metadanych” zgodnie ze standardami – po prostu opisujemy je słowami kluczowymi – dlatego nasza praca jest 20 krotnie tańsza, ale nie może być wsparta programami państwowymi, bo nie spełnia konkursowych kryteriów. Organizujemy akcje pomocy Polakom na Kresach, dostarczamy to co jest im potrzebne – ale nie wydajemy 50% kosztów na reklamę w mediach jak niektóre Fundacje.

My i inne organizacje, szukające metod odtwarzania polskiej tożsamości, mające w tej materii lata doświadczeń, mamy wielkie nadzieje w stosunku do nowej Strategii Polskiej Polityki Historycznej zainaugurowanej przez Prezydenta Andrzeja Dudę. Mamy nadzieję, że sytuacja się zmieni, że zostaną umożliwione działania tańsze, bardziej elastyczne prowadzone przez tzw. NGO (Organizacje pozarządowe). Nie „zamiast”, ale „także”.

Nie chcemy działać wbrew pracom naukowym, towarzystwom stawiania pomników. Chcemy im pomóc. Chcemy, aby uczelnie miały więcej studentów, aby na odsłonięcie pomnika przyszło więcej osób, aby do polskiej szkoły zgłosiło się więcej dzieci, a ich rodzice w gazetach zagranicznych nie pisali o „polskich obozach zagłady”. Nie działamy chaotycznie, mamy wykształcenie socjologiczne, psychologiczne, marketingowe, historyczne, medialne, artystyczne, informatyczne, dziennikarskie. Współpracujemy z najlepszymi specjalistami, wieloma ośrodkami, działamy planowo i rozważnie. Mamy też ułatwione działanie właśnie przez to, że jesteśmy NGO, nie musimy spełniać niektórych wymogów formalnych. Liczymy, że w nowej Strategii Polskiej Polityki Historycznej zostanie wykorzystane nasze doświadczenia, że będziemy mogli podzielić się tym jaki jest „Jaś”,  jak z nim rozmawiać i jak w jego sercu obudzić trzepot  piór polskiej husarii.

kstadeuszisakowiczzaleski2Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski*

Nie po raz pierwszy na łamach "Gazety Wyborczej" ukazały się pomówienia pod adresem Polaków wywodzących się z Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej i broniących prawdy o ludobójstwie tak dodanym. Tym razem ogromne kontrowersje wywołał artykuł Mirosława Czecha, b. posła Unii Demokratycznej vel Unii Wolności, działacza Związku Ukraińców w Polsce (organizacji hojnie dotowanej z pieniędzy polskiego podatnika). Poniżej zamieszczam apel organizacji kresowych.

Pan Adam Michnik
Redaktor naczelny „Gazety Wyborczej”
ul. Czerska 8/10
00-732 Warszawa

dotyczy: dotyczy znieważenia i oszczerczego pomówienia środowisk kresowych przez Pana Mirosława Czecha na łamach „Gazety Wyborczej”

Szanowny Panie Redaktorze,

popierający nacjonalistów ukraińskich propagandysta Mirosław Czech (zapewne zupełnym przypadkiem kojarzony z byłą partią rządzącą) w swoim artykule pt. „Polityka zagraniczna bez sojuszników” (Gazeta Wyborcza, 29.01.2016, s. 10) w sposób haniebny i podły zarzucił środowiskom kresowym agenturalną działalność na rzecz Rosji. Język, jakim posłużył się ten  propagandysta, to niemal kopia „marcowych” wystąpień towarzysza Władysława Gomułki z 1968 r. Zabrakło tylko wezwania „aktywu” podzielającego poglądy serwowane na łamach „GW”, by w sposób siłowy i na ulicy pokazać Kresowiakom, gdzie jest ich miejsce.

Należy przypomnieć Mirosławowi Czechowi, że ludność zamieszkująca tereny Kresów Wschodnich padła ofiarą ludobójczych i przestępczych działań zarówno sowieckich, jak i ukraińskich zbrodniarzy. Zarzucanie osobom, które na Syberii czy w Kazachstanie straciły swoich bliskich z powodu kryminalnej polityki prowadzonej przez Stalina, iż są rosyjską V kolumną, jest rzeczą podłą i niegodną przyzwoitego człowieka.

Kresowiacy są grupą najbardziej prześladowaną przez wszystkie grupy rządzących od 1945 r. do współczesności. W czasach PRL zabraniano nam nawet wymieniać nazwy naszych rodzinnych miejscowości, w 1989 r. można już było oficjalnie mówić o Zbrodni Katyńskiej, powstały piękne cmentarze w miejscach spoczynku polskich ofiar sowieckiego NKWD. Jedynym tematem tabu, ściśle cenzurowanym i zakłamywanym przez propagandystów popierających nacjonalistów ukraińskich (takich jak M.Czech) i tegoż typu polityków jest ludobójstwo ponad 200 tysięcy Polaków (głównie starców, kobiet i dzieci) dokonane przez ukraińskich nacjonalistów ze zbrodniczej OUN-UPA i formacji współpracujących (np. Dywizja SS-Galizien, Legion Wołyński Petro Diaczenki pacyfikujący Powstanie Warszawskie i inne).

kresowianiepgwPropagandysta M. Czech w swoim tekście napisał m.in.: „...Na wschodzie jedyny niezagrożony odcinek granicy to sąsiedztwo z Ukrainą, stąd wysiłki rosyjskiej V kolumny, tzw. środowisk kresowych i nacjonalistów, żeby symbolicznie zapłonęła. Z pomocą sporów o przeszłość, świątynie i pomniki...”. Pomijając plugawy język „moczarowskiej” propagandy użyty w tym fragmencie, stygmatyzujący adwersarzy i ludzi posiadających inne zdanie oraz zarzucający  jedną z najcięższych zbrodni czyli zdradę własnego kraju, należy przypomnieć źródło protestów Kresowian (Transparent na XXI Światowej Pielgrzymce Kresowian na Jasną Górę - 6 lipca 2015 r., fot. Autora). Do chwili obecnej na terenie współczesnej Ukrainy spoczywają zagrzebane w dołach i jamach, bez znaku krzyża dziesiątki tysięcy polskich obywateli. My Kresowianie mamy prawo upominać się o godny pochówek dla naszych krewnych bestialsko zamordowanych przez ukraińskich nacjonalistów, podobnie jak rodziny ofiar Katynia czy Powstania Warszawskiego. To nie jest żaden spór o przeszłość, lecz nasza teraźniejszość- brak mogił dla Polaków na Ukrainie powinien być wyrzutem sumienia dla wszystkich Polaków, nie tylko dla Kresowian.

Szczególne oburzenie budzi fakt jawnej gloryfikacji na Ukrainie, lecz także w Polsce przez pewne środowiska (np. Związek Ukraińców w Polsce czy probanderowscy propagandyści na łamach wielu gazet) gloryfikacji ukraińskich zbrodniarzy wojennych winnych ludobójstwa ludności polskiej np. Stepan Bandera, Roman Szuchewycz, Petro Diaczenko i wielu innych. Środowiska kresowe pragną pojednania polsko-ukraińskiego, lecz budowanego na fundamencie prawdy a nie „kłamstwa wołyńskiego” i gloryfikacji morderców naszych krewnych. Czy autor artykułu w „GW” byłby w stanie wyobrazić sobie pojednanie niemiecko-żydowskie, gdyby na każdym placu w Niemczech były pomniki kanclerza Adolfa Hitlera? Propagandyści probanderowscy zmuszają środowiska kresowe do uznania za normalne, że na terenie niby zaprzyjaźnionego państwa stawia się setki pomników ludobójców narodu polskiego, w tym bezpośrednich zabójców naszych krewnych. Gdy protestujemy przeciwko gloryfikacji takich osób, ukraińscy propagandyści zarzucają nam agenturalną działalność na rzecz Rosji- i to w stylu żywcem skopiowanym od Mieczysława Moczara.

Kroplą, która przelała czarę goryczy Kresowian, było odznaczenie KKOOP przez byłego Prezydenta Bronisława Komorowskiego „kłamcy wołyńskiego” Piotra Tymy przewodniczącego Związku Ukraińców w Polsce. Człowiek publicznie negujący fakt ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na Polakach został wyróżniony jednym z najwyższych odznaczeń. Zwróciliśmy się do Prezydenta Andrzeja Dudy o cofnięcie tej decyzji i odebranie orderu, obecnie wniosek jest rozpatrywany przez Kapitułę OOP.

W ostatnim czasie nasiliły się działania zmierzające do stygmatyzacji środowiska kresowego w stylu poniżej godności przyzwoitego człowieka. Jeden z pracowników naukowych UW publicznie zarzucił wybitnemu kapłanowi i patriocie ks. Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu działalność agenturalną na rzecz Moskwy, inny „naukowiec” doradca MSZ wyzywał środowiska kresowe od głupców. Odczytujemy to jako zorganizowaną akcję i próbę zniesławiania Kresowian.

Zgodnie z prawem prasowym domagamy się publikacji tej polemiki na łamach „Gazety Wyborczej”. Domagamy się przeprosin ze strony  redakcji „GW” za oszczercze pomówienia sformułowane językiem „marcowym” towarzysza „Wiesława”-szczególnie w waszej gazecie takiego stylu polemiki z adwersarzami nie powinno się tolerować.

Środowiska kresowe domagają się godnego pochówku swoich krewnych i zakazu gloryfikacji ich morderców-czy to tak wiele?!

Fundamentem pojednania polsko-ukraińskiego powinna być historia Sprawiedliwych Ukraińców  czyli godnych i szlachetnych przedstawicieli tej nacji, którzy z narażeniem życia ratowali ofiary banderowskiego ludobójstwa i ponieśli śmierć z rąk UPA. Tym wspaniałym ludziom wystawiliśmy w ubiegłym roku tablicę pamiątkową w Żarach, niestety zaproszeni dziennikarze z „Gazety Wyborczej” nie pojawili się. Dlaczego wasi redaktorzy nie są zainteresowani wspaniałą historią Sprawiedliwych Ukraińców, natomiast wielokrotnie opisywaliście historię Polaków ratujących Żydów? Czy to nie jest forma dyskryminacji Ukraińców?

Łączymy wyrazy najwyższego szacunku

Kresowe Towarzystwo Turystyczno – Krajoznawcze im. Orląt Lwowskich w Żarach, prezes Józef Tarniowy / Klub Tarnopolan Towarzystwa Miłośników Lwowai Kresów Płd-Wsch.  w Żarach, prezes dr n.med. Krzysztof Kopociński / Patriotyczny Związek Organizacji Kresowych i Kombatanckich w Warszawie, prezes Witold Listowski / Związek Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych w Żarach, prezes Danuta Freder-Kaczmarczyk / dr Andrzej Zapałowski, Przemyśl / Ewa Siemaszko, Warszawa / Związek Polskich Żołnierzy Samoobrony Kresów Południowo-Wschodnich, Izydor Budzyna,  Prezes  Oddziału Wojewódzkiego w Żarach / Klub nr 1 Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich w Kożuchowie, prezes Zygmunt Muszyński

* Autor to duchowny katolicki obrządków ormiańskiego i łacińskiego, publicysta, opozycjonista.

(Od Redakcji): Dziękujemy księdzu Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu za zgodę na publikację tekstu także i u nas.

kstadeuszisakowiczzaleski2Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski

5 sierpnia br. w Sejmie Rzeczypospolitej Polskiej odbyła się uroczysta sesja naukowa, zatytułowana „Kresy. Historia i teraźniejszość”. Jej organizatorami byli Parlamentarny Zespół Miłośników Historii, Zakład Historii XX wieku w Instytucie Historii i Archiwistyki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz Muzeum Lwowa i Kresów.

ziemiankalegionistowKonferencję poprzedziła Msza Św. w Kaplicy Sejmowej w intencji ofiar ludobójstwa dokonanego na Kresach. Nabożeństwo koncelebrowane było przez o. Zdzisława Tokarczyka OFM i ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego (Ziemianka legionistów polskich na Wołyniu w 1916 roku, akwarela pędzla Władysława Doskoczyńskiego, fot. Autora).

Otwarcie i wprowadzenie: poseł RP dr Zbigniew Girzyński, przewodniczący Parlamentarnego Zespołu Miłośników Historii.

Referaty:
Dr Dariusz Grabowski – Kresy – powiew przeszłości i zobowiązanie przyszłości.
Prof. dr hab. Jarosław Kłaczkow (UMK Toruń) – Zaolzie – zapomniane Kresy.
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski – Ludobójstwo dokonane przez OUN-UPA na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej.
Joanna Aleksandra Biniszewska (Muzeum Lwowa i Kresów) – Dziedzictwo narodowe na Kresach – stan zachowania.
Krzysztof Masłoń – Literatura kresowa – królewskie dziedzictwo naszego narodu.
mlodziezpolskaMarcin Skalski – Stosunek III Rzeczpospolitej do Litwy.
Adam Chajewski – Zgoda na dyskryminacje Polaków na Litwie podstawą strategicznego sojuszu Polski i Litwy.
Margerita Chilińska – Sytuacja szkolnictwa polskiego na Litwie w 2015 roku (Polska młodzież na rozpoczęciu roku szkolnego na Litwie, fot. Włodzimierz Pac, polskieradio.pl).
Dr Zbigniew Girzyński (UMK Toruń) – Kresy w polityce III RP. Próba bilansu.
Dyskusja.
Przyjęcie stanowiska przez Zespół Parlamentarny Miłośników Historii w sprawie godnego miejsca Kresów w polityce władz polskich kierowany na ręce Prezydenta RP.
Zakończenie i podsumowanie sesji, prof. Jarosław Kłaczkow.

krakowniezaleznymkInformacja własna

5 lipca 2015 roku w Częstochowie, na Jasnej Górze, odbył się kolejny XXI Zjazd Kresowian. Kresowian, czyli środowisk Polaków wysiedlonych z Polski po układach jałtańskich i najbardziej pamiętających o polskich Ofiarach ukraińskiego ludobójstwa. Uroczystą Mszę Świętą koncelebrowali księża Grzegorz Draus, proboszcz parafii Św. Jana Pawła II we Lwowie i Tadeusz Isakowicz–Zaleski, proboszcz parafii ormiańskiej w Gliwicach.

Za siedem "zjazdowych" zdjęć dziękujemy p. Danielowi Stósowi:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/5Lipca2015ds

marcinniewaldaMarcin Niewalda

Lata 30-te XIX wieku. Julian Horoszkiewicz, próbuje na wsi galicyjskiej znaleźć poparcie dla sprawy narodowej. Odkrywa przerażony, że wśród chłopów panuje przekonanie, że tu, od zawsze była … Austria, słowo „Polacy” określa natomiast jakąś grupę wojskową, która chciała wzniecić bunt przeciwko najjaśniejszemu cesarzowi.

Lata 80-te XX wieku. Minęło kilkadziesiąt lat zaboru radzieckiego. Na ziemiach w okolicach Lwowa większość ludności jest przekonana, że prawo dominacji Rosji do całej słowiańszczyzny jest odwiecznym, naturalnym prawem, i że oczywiste jest pragnienie zjednoczenia Unii Słowiańskiej pod przewodem Moskwy.

Rok 2015. Minęły 24 lata wolnej Ukrainy. Wielu ludzi mieszkających w okolicach Lwowa, Stanisławowa, Kijowa jest przekonana, że tu zawsze była Ukraina, że Biali Chorwaci byli praprzodkami ludności rzymskiej, że Łemkowie to Ukraińcy, że Małopolska to inna nazwy ziem rusińskich, że ojciec Lwa-Ukraińca założył nie tylko „ukraińskie” miasto Lwów, ale też dynastię francuską posługującą się herbem Lwa.

tubylapolska1Nie potrzebne są tysiące lat zacierania pamięci. Wystarczy kilkadziesiąt lat indoktrynacji i świadomość mieszkańców każdego terenu można zmienić całkowicie. Czy znane są inne przykłady z historii? Oczywiście. Niewola Babilońska trwała ok 70 lat a zmieniła świadomość Izraelitów tak, że potomkowie tego, który rozpoznał Boga w krzewie ognistym nie rozpoznali Go nawet w człowieku.

Podobnie działo się na ziemiach słowiańskich. Do niedawna panowało w nauce przekonanie, że ludność słowiańska przybyła na nasze tereny w VI wieku „nie-wiadomo-skąd” a wcześniej istniały tu kultury całkowicie odmienne związane z Hunami, Awarami, Celtami, Waregami itp. Badania genetyczne jednak potwierdzają to, że ta sama słowiańska ludność mieszkała tu od kilku tysięcy lat. Następowały jednak podboje, które przynosiły zmianę świadomości, zmianę kultury, języka, sposobu lepienia garnków, ozdabiania domów, wierzeń, metod pochówku.

W czasie najazdu ludność kryła się w lasach, powracała do spalonych wiosek do których przybywał „poborca podatkowy”, nakazywał nowe metody prowadzenia rolnictwa, posługiwał się innym językiem. Na targu można było kupić rzeczy wykonane w nowy sposób, nowe ozdoby, nowa świadomość, nowe przekonania – kilkadziesiąt lat i cały teren stanowił już inną kulturę zapominając o tym kim był naprawdę.

Tak samo dzieje się i dzisiaj. Nowy „poborca podatkowy” narzuca nową kulturę. Było jednak u Słowian coś, co nie zmieniało się przez tysiące lat. Coś niezwykłego, wyjątkowego w dziejach świata. Mentalność.

tubylapolska2Najazdy mongolskie w XIII wieku wytrzebiły ludność tak, że na terenach na północ od Karpat istniały obszary bezludne. Państwo Polan i Wiślan wówczas rozbite dzielnicowo musiało zostać poskładane na nowo. Wykorzystywały to dynastie ościenne próbując zajmować tereny słowiańskie (jak np. Rurykowicze, z których Daniel jako lennik tatarski zdominował cały Wołyń i m.in. założył miasto Lwów).

Władcy Polski działają wówczas planowo szybko odzyskując tereny słowiańszczyzny. Teodor Gryfita zostaje już wcześniej wyznaczony do prowadzenia akcji osadniczej w Małopolsce. Powstają, lub zyskują na znaczeniu w ciągu 200 lat liczne wsie i miasta, takie jak Myślenice, Nowy Targ, Nowy Sącz, Sanok, Lesko, zostają fundowane klasztory (np. w Szczyrzycu, Ludźmierzu). Najważniejsza staje się jednak idea szacunku dla szlachetności. Wtedy to rody otrzymują herby, na znak piastowanej odpowiedzialności za innych.

Do tworzonego organizmu wspólnotowego ciągną od początku wypędzane rody z całej okolicznej Europy. Nie mamy pewności co do szczegółów, ale przypuszczamy że Jaksa – słowiański książę Sprewian – z okolic dzisiejszego Berlina osiedla się w Miechowie i tu prowadzi osadnictwo zakładając ród Gryfitów, Duninowie przybywają być może z Łużyc a Piotr Włostowic funduje bodaj 70 kościołów. Wielki rób Aba wypędzony z Węgier, znajduje schronienie prawdopodobnie na wyżynie krakowsko-częstochowskiej przyjmując herb Amadej a także zakładając rody Mzurowskich a może nawet Myszkowskich. Przybywają też uciekinierzy z granic Azji jak Sołtanowie, z których Aleksander niezwykły rycerz prowadzi w Rzeczpospolitej akcję budowania unii między Katolicyzmem i Prawosławiem. Potomkowie tych rodzin  żyją do dzisiaj.

Słowo „Ukraina” długo było stosowane ogólnie jako „ziemie krańców” Rzeczpospolitej. Jeszcze w  XVII w, używane jest mapach na określenie pewnej części „u kraju” i oznaczała mniej więcej tyle co step, pogranicze. Na górską część tego pogranicza przybywają Wołosi. To naród, który w XIV-XVI w. przyszedł tutaj przez Węgry, wypędzeni 1000 lat wcześniej z góry Dynarskich, będący częścią cesarstwa rzymskiego, Illiryjczycy – wymieniani w Piśmie Świętym, odwiedzeni przez św. Pawła. Ludność ta, jak i inni, przybyła do Rzeczpospolitej, aby być częścią wspólnoty wielu narodów, reprezentowanej przez króla polskiego. Dzisiaj ich potomkom: Łemkom, Bojkom, Hucułom, Dolinianom próbuje się wmówić, że są rdzenną ludnością ukraińską nie mającą nic wspólnego ani z Rzeczpospolitą ani Wołochami.

tubylapolska6Wiele rodów i narodów ciągnie do Rzeczpospolitej. Idea wspólnoty duchowo kierowanej przez osoby najbardziej poważane rozwija się. Każdy może mieć wpływ na losy tej unii o ile jest szanowany i szlachetny. Dochodzi do podpisania kilku traktatów z których Unia Polski z Litwą jest najgłośniejszym. Powstaje niezwykła Rzeczpospolita – Rzecz-wspólna Wielu Narodów. Organizm, który nie ma sobie równych ani wcześniej ani później, oparty nie na bogactwie lecz na wyjątkowym poczuciu szlachetności i odpowiedzialności za słabszych wynikających z głębokiego chrześcijaństwa. Organizm którego nieudanym naśladownictwem jest Unia Europejska, czy USA. Lwów „Semper Fidelis” (zawsze wierny), Wilno, Grodno i in. stają się szybko, obok Krakowa najważniejszymi z miast tej Rzeczpospolitej, dają licznych królów, naukowców, hetmanów, biskupów, ludzi sztuki i wiary.

Ale Idea wspólnoty – rzeczy wspólnej - nie jest na tych ziemiach niczym nowym. Przypuszcza się że Wiślanie nie zostali podbici przez Polan lecz razem stworzyli coś w rodzaju Unii typu „władza nasza – religia Wasza”. Choć rządzili Piastowie, to najstarsze rody miały wyraźny wpływ na losy kraju. „Święci w dziejach narodu polskiego” pełnią fundamentalną rolę. Ród Toporów nazywany jest być może właśnie dlatego „Starza” (najstarsi).

Z pierwszego tysiąclecia znane są opisy plemion z naszych terenów, które nie mają zdecydowanego władcy, ale rządzi nimi grupa starszych. Ten fakt jest wręcz podstawą do drwin, lecz tak charakterystyczny dla naszej mentalności, poczucia wspólnej odpowiedzialności za losy grupy.

W II wieku po wygranych przez Rzym wojnach markomańskich z Sarmatami legion składający się zapewne głównie ze Słowian został ponoć wysłany do obrony granic cesarstwa ze Szkocją, gdzie wtopił się w miejscową ludność. Czy legenda o królu Arturze i rycerzach radzących wspólnie przez okrągłym stole nie jest być może echem tamtej mentalności? Czy nie dziwne jest, że wówczas plemiona sarmackie czciły jedno z bóstw symbolizowane przez wbity w skałę miecz?

tubylapolska4Żyjący dzisiaj w górach na północy Pakistanu lud Hunza jest blisko spokrewniony genetycznie ze Słowianami. Mając wspólnych przodków sprzed kilku tysięcy lat prezentuje ten sam styl wspólnego decydowania o losach grupy przez radę starszych. Przypadek?

To hipotezy trudne dzisiaj do potwierdzenia w pełni. Z XIV wieku mamy już jednak informacje pewne.  W Rzeczpospolitej stan rycerski – szlachecki – zaczyna tworzyć i budować tę niezwykłą wspólnotę opartą jak widać na mentalności istniejącej tutaj od kilku tysięcy lat. To nie Anglia, Francja czy Rosja, gdzie okropnie bogata magnateria posiada i wyzyskuje niewolników. Rzeczpospolita to kraj gdzie 15% stanowi szlachta, a więc nie są to ludzie majętni. To ludzie którzy opiekują się ludnością a każdy chłop czy mieszczanin, jeśli tylko wykazuje się odpowiedzialnością za innych może uzyskać szlachectwo. Wystarczyło przez kilkadziesiąt lat sumienne pełnić funkcje wojskowe, społeczne lub gospodarcze a rodzina na zawsze uzyskiwała szlachectwo. Rzecz niespotykana w Europie. Ludność wiejska wcale nie przymiera głodem. W średniowieczu na ziemiach późniejszej Rzeczpospolitej żyje się dostatnie i poza najazdami - spokojnie.

tubylapolska5Wszyscy garną się pod skrzydła króla polskiego. Doprowadza to do tego, że na przełomie XVI i XVII w. Rzeczpospolita sięga od morza do morza, i jako jedna w dziejach podbija nawet Moskwę. Papieże radzą się nas we wszystkich światowych ważnych sprawach a moda na znajomość języka polskiego panuje nawet w Portugalii. Rzeczpospolita staje się jednym z najważniejszych organizmów państwowych w Europie. Działają najwięksi odkrywcy – jak Kopernik. Je się tu widelcami podczas gdy w Europie wciąż jeszcze palcami. Kraków skanalizowany został na długo zanim w Wersalu pojawiły się zwykłe toalety.

Niestety dobrobyt był atrakcyjny. Do dominacji dochodzi kilka rodów magnackich – powiedzielibyśmy dzisiaj biznesmenów, oligarchów, niekoniecznie rdzennie słowiańskich (np. Radziwiłłowie), które dążą do dominacji na danym obszarze, wyzyskują ludność zmuszając do pracy ponad siły. To ludzie którzy nie pojmują naszej mentalności współodpowiedzialności. Dochodzi do słusznych buntów – takich jak na ten na Dzikich Polach, osłabienia kasy państwowej. Magnaci sprowadzają Potop Szwedzki, wojska moskiewskie, tatarskie. Rzeczpospolita wciąż walczy ale słabnie. Coraz silniejsi są lizusi obcych oligarchów. Następują rozbiory, nowi hrabiowie usłużnie wprowadzają nową władzę. W kilkadziesiąt lat ludność wiejska uważa, że tu zawsze była Austria, Rosja, Prusy. Kilkadziesiąt lat i ta niezwykła, wytworzona przez wiele rodów i narodów idea Rzeczpospolitej odchodzi w niepamięć.

tubylapolska3Lata 70 XXIw – kilkadziesiąt lat indoktrynacji, i być może będziemy mieć przekonanie, że Unia Europejska wymyśliła kontynent europejski, że Unia Europejska była tu zawsze, a słowo Rzeczpospolita oznaczało pospolitość, prymityw i zacofanie.

I pewno tak by się stało. Zapewne łatwo uleglibyśmy zapomnieniu przez lata zaborów i wojen. Jednak my – ludzie, których przodkowie kiedyś utworzyli Rzeczpospolitą – mamy coś co w nas pozostaje przez tysiąclecia – ową mentalność. My chcemy działać wspólnie, chcemy szanować wartości, chcemy opiekować się słabszymi, być odpowiedzialni, rycerscy, dobrzy i odważni. Ta chęć jest zaraźliwa, może zmienić cały świat.

Pytanie więc: czy pozwolimy na terenach Polski, Ukrainy, Litwy, Białorusi wpływowym magnatom-oligarchom wmawiać pasujące im wygodne fałszerstwa? Czy pozostaniemy wierni tym wartościom na których nasi pradziadowie stworzyli wyjątkową wspólnotę. Czy będziemy starali się ją odzyskać jako Rzecz-wspólną najwspanialszą i najszlachetniejszą w dziejach świata? Czy zrozumiemy, że świat jest niszczony przez zarazy komunizmu i liberalizmu i że jesteśmy jedyną grupą mogącą uratować go przed zagładą? Czy uwierzymy w to, że ta niezwykła idea jest potrzebna ludziom nie tylko od morza do morza ale od oceanu do oceanu?

Tu zawsze była Rzeczpospolita. Będzie dalej?

agnieszkapiwar1Agnieszka Piwar*

Niezwykle obiecującym efektem wywiadu** jakiego udzielił Katolickiemu Stowarzyszeniu Dziennikarzy Tomasz A. Żak, autor książki "Dom za żelazną kurtyną. Listy do Pani S.", był kontakt jaki nawiązało z nami przedstawicielstwo dyplomatyczne Republiki Białorusi w Polsce. Książka tego znanego polskiego twórcy teatru alternatywnego w zaskakujący sposób pięknie opowiada o polskich Kresach leżących dzisiaj w granicach państwa białoruskiego. Poproszono nas o pomoc w zorganizowaniu spotkania z Panem Żakiem, do czego doszło 28 kwietnia, a ja miałam przyjemność temu towarzyszyć.

bialorusspotkanieW rozmowie, która miała miejsce w ambasadzie białoruskiej w Warszawie stronę zapraszającą reprezentowali: Drugi Sekretarz, Aleksander Babienia i Dyrektor Centrum Kulturalnego Białorusi, Eduard Shvaiko. Gospodarzy interesowały m.in. motywacje autora, które towarzyszyły powstaniu książki. Podkreślali też jej piękną stronę edytorską. Konkluzją tego fragmentu rozmowy było stwierdzenie Żaka, że to pisanie, to tak naprawdę dopiero początek jego uczenia się Białorusi, także w kontekście jej historii związanej z Rzeczpospolitą (fot. od lewej: A. Babienia, T. Żak, E. Shvaiko).

Rozmowa o książce niepostrzeżenie przeszła na rozmowę o teatrze. Okazało się, że istnieje ogromna zbieżność poglądów na tę dziedzinę sztuki i przestrzeń jakie obie strony widzą jako możliwą do zagospodarowania we wzajemnej współpracy. Pojawiły się ciekawe pomysły. Dyplomaci z Białorusi opowiadali m.in. o cyklicznym festiwalu teatralnym w Grodnie oraz o swoich planach prezentacji twórczości słynnego XIX-wiecznego grafika Napoleona Ordy. Na sugestie stworzenia związanych z tym tematem działań teatralnych, dyrektor Teatru Nie Teraz zareagował pozytywnie, ale jednocześnie zaproponował coś jeszcze innego. Miałoby to być widowisko pasyjne, które zrealizowaliby artyści z Polski i Białorusi i które łączyłoby wspólną chrześcijańską duchowość obu sąsiadujących ze sobą narodów. Jak powiedział Tomasz Żak „projekt ten w swej warstwie treściowej zaczynałby się w tym miejscu, w którym klasyczne misterium Wielkanocne zwykło się kończyć. Mielibyśmy więc historię ludzi, którzy zabili Boga; opowieść o tych wszystkich, którzy grzesząc zabijają Go codziennie. Ale nade wszystko miałaby to być teatralna opowieść o wyrzutach sumienia, o winie, karze i odkupieniu, które jest przecież istotą śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa”.

Wygląda na to, że prawdziwa kultura daje nam szansę nie tylko na otwartą rozmowę pozbawioną schematów i uprzedzeń, ale również otwiera drzwi do obiecującej współpracy białoruskich i polskich twórców.

* Autorka jest przewodniczącą Oddziału Warszawskiego Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.
** http://ksd.media.pl/aktualnosci/1997-jesli-nie-wrocimy-na-kresy-bedzie-ubywac-polski

radoslawjanicaRadosław Janica

W gmachu budynku Uniwersytetu Papieskiego przy ul. Kanoniczej 9 jest jeszcze dostępna dla zwiedzających wystawa naukowa pt. „Między zagładą a przetrwaniem”. Ekspozycja archiwalnych zdjęć kościołów z Kresów została otwarta początkiem grudnia 2013 roku. Historyczna ekspozycja prezentuje stan polskich zabytków architektury sakralnej archidiecezji lwowskiej i diecezji przemyskiej obrządku łacińskiego na Kresach Południowo- Wschodnich w ZSRR po roku 1945.

kosciolykresoweGaleria ponad 100 archiwalnych zdjęć świątyń katolickich na Kresach zamieszczona na 15 planszach powstała ze zdjęć wykonanych po wojnie do roku 1990. Wystawiona w budynku Uniwersytetu Jana Pawła II jest znakiem i dowodem na bolesny stan zabytków kultury polskiej na dawnych Ziemiach II Rzeczypospolitej.

Goście odwiedzający ekspozycję będą mogli zobaczyć m.in. Kościół Bożego Ciała i Kościół św. Elżbiety (obecnie zamienione na cerkwie grekokatolickie), klasztor dominikanów (funkcjonuje m.in. jako muzeum religii) i kościół jezuitów (po 1945 r. zamieniony m.in. na składowisko i magazyn papieru, a obecnie będący świątynią grekokatolicką).

kosciolykresowe2Zdjęcia wystawy "Między zagładą a przetrwaniem" są papierem lakmusowym aktualnego i przygnębiającego stanu rzeczy, który woła do ludzkich sumień. Twórcy wystawy mają nadzieję, że być może wzbudzi ona większą empatię i zainteresowanie sprawą niszczejących polskich zabytków w archidiecezji lwowskiej.

W 1939 roku do Kościoła rzymskokatolickiego na tych terenach należało blisko milion sto tysięcy wiernych. W dwudziestu ośmiu dekanatach i 416 parafiach służyło 805 kapłanów. Spośród 74 parafii diecezji przemyskiej znajdujących się po 1945 roku na obszarze Ukrainy Zachodniej, przez cały okres sowiecki do 1991 r. przetrwało zaledwie cztery. Były to: Dobromil, Mościska, Nowe Miasto, Sambor. Z kolei liczba przeszło 400 parafii archidiecezji lwowskiej funkcjonujących do 1939 r., spadła w okresie władzy sowieckiej do siedmiu: Lwów- Bazylika Metropolitalna , Lwów- parafia p.w. św. Antoniego, Hałuszczyńce, Borszczów, Stryj, Szczerzec i Złoczów (1984 r.)

kosciolykresowe3Kuratorami i mecenasami wystawy są ks. prof. dr hab. Józef Wołczański oraz doktorant Radosław Janica. Jak mówią twórcy, ­- Motywacją powstania tej historycznej wystawy była chęć pokazania w przystępny sposób, a takim są dzisiaj zdjęcia, przykrego widoku agonalnego stanu większości łacińskich świątyń na Kresach Południowo-Wschodnich. Chcieliśmy przypomnieć tak ważne polskie dziedzictwo sakralne za wschodnią granicą polski, a o którym co roku wiemy przecież mniej. Niestety mniej, ponieważ czas nieubłagalnie niszczy ostatki tego co „boże i polskie”, czyli tego co było dewastowane i zrównywane z ziemią w erze świadomego niszczenia świątyń w okresie Socjalistycznego Związku Radzieckiego. Tragicznym w skutkach dla zabytków kultury łacińskiej było działanie ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego podczas II wojny światowej. Jedynie niewielką część cennych przedmiotów należących do Kościoła katolickiego udało się wywieźć osobom świeckim i duchownym do Polski w jej obecnych granicach. Mamy nadzieję, że w większości młodzi, bo głównie do nich skierowana jest wystawa, zobaczą ten przykry stan rzeczy i nie zapomną o tych pięknych i cennych zabytkach na dawnych polskich ziemiach. Wystawa apeluje o empatię i wzywa do pamięci oraz zainteresowania się tematem dla potomnych- wyjaśnili kuratorzy wystawy.

kosciolykresowe4Trzeba ratować to co jeszcze jest do ocalenia, być może w przyszłości uda się wspólnymi siłami przywrócić tym zabytkom choć w części dawną ich świetność i należny im szacunek. Jeśli my teraz zapomnimy o polskim dziedzictwie na wschodzie przedwojennej Polski, to co i o czym pamiętać będą następne pokolenia? Ta wystawa to wyraz troski i obowiązku ale i zobowiązanie dla następnej generacji- dodają autorzy.   

Twórcy wystawy dodatkowo przypomnieli, że - Budowle sakralne, nieraz o wielkich walorach architektonicznych, zamieniano w m.in. w sklepy, magazyny, sale koncertowe itp. Zarządy kołchozów adaptowały je także na spichlerze, magazyny płodów rolnych, młyny, składy narzędzi rolniczych. To wyjaśnia dlaczego chcemy zwrócić uwagę na poważny problem już nie tylko letargu, co agonii rzymskokatolickich zabytków na Kresach, które w czasie II wojny światowej i potem, aż do rozpadu ZSRR, były okradane i niszczone – uzasadnili ks. prof. J. Wołczański i doktorant R. Janica.

kosciolykresowe5Niektóre z ocalałych świątyń zostały odzyskane przez wyznawców Kościoła rzymskokatolickiego w dobie rozpadu Związku Sowieckiego. Zdecydowana większość jednak przejęła na własne cele Cerkiew greckokatolicka, jak i kościoły protestanckie jednak w mniejszym stopniu. Inne zaś niestety ulegają procesowi dalszej destrukcji i dewastacji .

Wystawa potrwa do końca marca 2014 roku. Później będzie wystawiona w innych krakowskich miejscach kultury, a następnie wyruszy w tournée na Dolny Śląsk.

Wystawę można zobaczyć w budynku Uniwersytetu Papieskiego im. Jana Pawła II przy u. Kanoniczej 9 od poniedziałku do piątku w godzinach 08:00-18:00. Wystawa jest ulokowana nad schodami w drodze z parteru na drugie piętro.

Zapraszam Państwa także do obejrzenia kompletu zdjęć:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/18Marca2014

Informacja własna

14 lutego 2013 roku przy ul. Jagiellońskiej 11 w Krakowie, odbyło się pierwsze z cyklu „Czwartkowych spotkań w Księgarni Gazety Polskiej”. Miało ono na celu upamiętnienie 70. rocznicy mordu w Parośli Pierwszej dokonanego na Polakach przez Ukraińską Powstańczą Armię oraz Organizację Ukraińskich Nacjonalistów.

parosla1aW okrutnym mordzie licznie uczestniczyła ludność ukraińska, która bez żadnych skrupułów zadawała śmierć swoim sąsiadom, a nawet krewnym polskiego pochodzenia. Rok 1943 stał się apogeum eksterminacji Polaków. Według różnych szacunków, w latach 1939-1947 z rąk Ukraińców zginęło od 150 do 200 tys. obywateli Polski. Tym bardziej dziwi fakt przemilczania tego oczywistego ludobójstwa wśród polskich polityków i dziennikarzy.

parosla1bSpotkanie uatrakcyjnił pokaz filmu „Parośla 9 lutego 1943. Tu się zaczęło…” autorstwa p. Marka Czapli, po którym z niezwykle ciekawym wykładem do uczestników zwrócił się p. dr Paweł Należniak.

Wystąpienie historyka z Instytutu Pamięci Narodowej zostało poparte prezentacją multimedialną ukazującą zdjęcia,  dokumenty i dane statystyczne dotyczące ludobójstwa na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej.  Tematem przewodnim spotkania były wciąż aktualne słowa Zbigniewa Herberta: „Naród, który traci pamięć, traci sumienie”.

I jeszcze fotorelacja autorstwa p. Grzegorza Nieradki:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/14Lutego2013

Oraz film, którego autorem jest p. Stefan Budziaszek:
http://www.youtube.com/watch?v=9M-ZlLxD0x0

miroslawborutaMirosław Boruta

29 lipca w parafii pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela gościł i Słowo Boże głosił ks. Tadeusz Zajączkowski z Kresów, rodak z Ukrainy a zarazem proboszcz parafii w Hajworonie (fot poniżej: Mirosław Boruta).

hajworon1Dzieje parafii rzymskokatolickiej w Hajworonie sięgają połowy XIX w. Prawdopodobnie pod koniec tegoż stulecia w centrum miejscowości wzniesiono kościół parafialny w stylu neogotyckim. Wcześniej miejscowi katolicy należeli do parafii w Ternówce, podległej dekanatowi Racławskiemu. Tamtejszy kościół p.w. św. Fryderyka fundacji Moszyńskich wzniesiono w 1830 r. Parafia w Ternówce w roku 1892 liczyła 990 wiernych.

Świątynia rzymskokatolicka, przemianowana na cerkiew, istniała do lat 50-tych ubiegłego stulecia. Wówczas urządzono w niej kinoteatr, w którym odbywały się zabawy taneczne, imprezy artystyczne oraz projekcje filmów sowieckich. Część budynku zaadaptowano na potrzeby młodzieżowego domu kultury. Z relacji parafian wynika, że kinoteatr funkcjonował do 1957 r. Jego zamkniecie zrodziło wśród miejscowych katolików nadzieję na odzyskanie zagrabionego przed laty budynku.

hajworon2Władze komunistyczne podjęły jednak inną decyzję i w roku następnym wydały nakaz rozbiórki mocno zniszczonego obiektu. Zanim jednak zrównano budynek z ziemią, brygady komsomolców przystąpiły do niszczenia pozostałych jeszcze elementów architektonicznych świątyni: okien, witraży, motywów dekoracyjnych, zdradzających pierwotną jej funkcję. Następnie przy użyciu ciężkiego sprzętu rozebrano dach i zburzono mury dawnego kościoła. Wykopano nawet fundamenty, nie pozostawiając de facto po zburzonej świątyni żadnego śladu.

hajworon3Dnia 8 stycznia 2002 r. zarejestrowano w Hajworonie parafię p.w. św. Michała Archanioła. W 2005 r. zakupiono niewielki, zaniedbany dom przy ul. Róży Luksemburg, w którym na stałe zamieszkał pierwszy proboszcz parafii – ksiądz Stanisław Majchrzak. Kolejny celem parafian było wybudowanie własnej kaplicy, w której mogliby się gromadzić na nabożeństwa. Zanim do tego doszło, kaplicę urządzono w jednym z pokoi wspomnianego domu parafialnego. Niewielkie pomieszczenie w pełni zaspokoiło potrzeby nielicznej jeszcze wspólnoty. W 2006 r. proboszczem parafii został ksiądz Tadeusz Zajączkowski, który przystąpił do remontu i rozbudowy budynku znajdującego się w posiadaniu parafii.

Cytowane powyżej fragmenty pochodzą z opracowania dziejów parafii, których całość  odnaleźć można na stronie internetowej: http://catholic-odessa.com.ua/PL/parafie/gajworon-PL.htm a ilustracją jest okolicznościowy obrazek (z wizerunkiem planowanego kościoła i danymi adresowymi). Szczęść Boże Księże Tadeuszu!