Przeskocz do treści

Radio Maryja

Zakończyła się budowa muru na granicy polsko-białoruskiej. Teraz zapora zostanie wyposażona w systemy elektroniczne. Od piątku na terenach przygranicznych przestanie obowiązywać stan wyjątkowy.

Rok temu reżim Alaksandra Łukaszenki wywołał kryzys na granicy z Litwą, Łotwą i Polską. Na Białoruś ściągał migrantów z Bilskiego Wschodu i Afryki, a następnie próbował wypchnąć ich do Unii Europejskiej. Był to test przed zbrojną napaścią na Ukrainę. – Atak polegał na tym, że Łukaszenka i jego mocodawca, czyli Putin, postanowili przetestować wschodnią granicę Unii Europejskiej – powiedział premier Mateusz Morawiecki. Straż Graniczna, wojsko i policja skutecznie obroniły granicę i nie dopuściły do zdestabilizowania sytuacji w Polsce. – W czasie trwania kryzysu ani na moment nie utraciliśmy kontroli nad suwerennością naszej granicy – zapewnił minister spraw wewnętrznych i administracji, Mariusz Kamiński.

Pracę polskich służb od początku sabotowały środowiska liberalno-lewicowe. Funkcjonariusze oraz żołnierze byli obrażani i atakowani. W zamkniętej strefie pojawiali się posłowie opozycji. Próbowali nawet przekraczać granicę, stwarzając poważne zagrożenie. Rząd zdecydował, że na granicy z Białorusią powstanie mur. Jego budowa została zakończona. Zapora liczy 187 kilometrów. Ma 5,5 metra wysokości. W najbliższych miesiącach zostanie wyposażona w dodatkowe systemy elektroniczne. Wraz z oddaniem inwestycji kończy się stan wyjątkowy przy granicy. – Wybudowanie zapory sprawiło, że czujemy się bezpieczniej – powiedział wójt gminy Kuźnica, Paweł Mikłasz. Budowa muru oraz wyposażenie go sprzęt elektroniczny będzie kosztowała łącznie ponad 1,5 miliarda złotych. – Otrzymujemy narzędzie, które pozwoli nam strzec granicy naszej Ojczyzny i granicy zewnętrznej UE – zaznaczył gen. Tomasz Praga, Komendant Główny Straży Granicznej.

Jest to kluczowe w obliczu narastającej presji migracyjnej. Kryzys żywnościowy wywołany przez Rosję może ją pogłębić. W ostatnich dniach migranci z Afryki próbowali przedostać się do Melilli, hiszpańskiej enklawy sąsiadującej z Marokiem. Kilkadziesiąt osób zginęło. – Zapora jest niezbędna, aby móc chronić bezpiecznie polską granicę – wskazał premier Mateusz Morawiecki.

Przeciwko budowie od początku była opozycja. Europoseł z Platformy Obywatelskiej, Janina Ochojska, domagała się od Brukseli zablokowania inwestycji. – Granicy nie trzeba bronić, bo nikt nie chce nam nic zabrać – mówiła poseł Janina Ochojska. – Nie zgadzamy się na budowę tego absurdalnego muru – zaznaczył senator Marcin Bosacki z PO w trakcie procedowania ustawy dotyczącej budowy muru na granicy. Teraz polityk mówi zupełnie coś innego. – Byliśmy nie tyle sceptycznie wobec muru, ale co do sposobu, w jaki postępował rząd w tej sprawie – przekonywał senator Marcin Bosacki. Przewodniczący PO, Donald Tusk, nie wierzył, że mur w ogóle powstanie. – Mówię o tym wprost – oni nie chcą zbudować żadnego muru – podkreślał Donald Tusk. Senator Adam Szejnfeld z PO nie pamięta tych słów. – Pierwsze słyszę, że uważaliśmy, że tego nie uda się zrealizować – wskazał senator Adam Szejnfeld. Postawa opozycji ws. ochrony granicy będzie dla niej poważnym obciążeniem. – Rząd zrobił to co, do niego należało, a opozycja zachowała się jak zawsze, czyli beznadziejnie – powiedział dr Mirosław Boruta Krakowski, socjolog. Mur na granicy nie zamyka jednak drogi do wolności dla prześladowanych przez reżim Łukaszenki Białorusinów. Nadal będą mogli liczyć na niezbędną pomoc w Polsce, tak jak było to do tej pory.

Tekst i zrzuty ekranowe za: https://www.radiomaryja.pl/informacje/na-granicy-polsko-bialoruskiej-zakonczyla-sie-budowa-muru

Umiesz liczyć, to licz na siebie. Myślę, że Polska bardzo dobrze odrobiła tę lekcję – mówiła Beata Kempa. W środę w rozmowie na antenie telewizji wPolsce.pl europoseł Solidarnej Polski skomentowała sprawę odcięcia Polski przez koncern Gazprom od gazu z Rosji.

– Umiesz liczyć, to licz na siebie. Myślę, że Polska bardzo dobrze odrobiła tę lekcję. Pierwszym nauczycielem był pan prezydent Lech Kaczyński. To dzięki jego pomysłowi z gazoportem uniezależniamy się od Rosji. Trzeba też wziąć pod uwagę nasze wydobycie i przyszłe dostawy z Baltic Pipe. My zawsze liczyliśmy się z tym, że Rosja podejmie podobne kroki. Pytanie, czy tę lekcję odrobiły kraje zachodnioeuropejskie – skomentowała polityk. I podkreśliła, że szczególnie zależne od surowców rosyjskich są Niemcy.

Wstrzymanie dostaw gazu z Rosji

We wtorek rosyjski koncern państwowy Gazprom poinformował Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo o zamiarze całkowitego wstrzymania dostaw w ramach kontraktu jamalskiego z początkiem doby kontraktowej 27 kwietnia. Tego samego dnia późnym wieczorem bułgarskie ministerstwo energetyki przekazało, że również Sofia otrzymała powiadomienie o wstrzymaniu dostaw. Według doniesień medialnych, kraj opiera ponad 90 proc. zapotrzebowania na gaz na dostawach z Gazpromu, ale zaczął szukać alternatyw. Działania rosyjskiego koncernu mają związek z dekretem podpisanym przez prezydenta Federacji Rosyjskiej Władimira Putina. Według dokumentu, "kraje nieprzyjazne Rosji" zostały zobowiązane do płatności za gaz w rublach.

Kto będzie płacić w rublach?

Co najmniej 10 europejskich firm kupujących rosyjski gaz otworzyło rachunki w Gazprombanku, co jest potrzebne do zapłaty w rublach. Cztery firmy miały już dokonać płatności. Kolejne rozliczenia za gaz zostaną dokonane 15 maja. – Putin czekał z niektórymi decyzjami na wynik wyborów we Francji. Teraz będzie obserwował, jak przywódcy 27 państw będą zjednoczeni i czy nastąpią realne działania pomocowe dla Ukrainy – skomentowała zachowania państw członkowskich Unii Europejskiej europoseł Beata Kempa.

Tekst i zdjęcie za: https://dorzeczy.pl/opinie/294463/kempa-o-gazie-z-rosji-polska-bardzo-dobrze-odrobila-lekcje.html

W geopolityce kończy się okres pauzy. Prędzej czy później czeka nas nowe rozdanie sił i zasobów na świecie – przekonuje europoseł Patryk Jaki i wzywa polski rząd do zdecydowanego działania.

Rosyjska agencja RIA podała, że między Rosją a USA doszło już do pierwszych rozmów ws. gwarancji bezpieczeństwa. Kreml domaga się, aby USA powstrzymały "dalszą ekspansję NATO" na wschód. Rosja chce również, aby żadne z państw dawnego ZSRS nigdy nie zostało włączone do Sojuszu Północnoatlantyckiego. Wstrzymana ma być także jakakolwiek bilateralna współpraca militarna z tymi krajami.

Niepokojące słowa Patryka Jakiego

Europoseł Solidarnej Polski jest przekonany, że w kontekście takich doniesień polscy politycy muszą podjąć natychmiastowe i zdecydowane działania. – To jest moment kryzysowy. Składa się na niego wiele rzeczy. W geopolityce kończy się okres pauzy. Prędzej czy później czeka nas nowe rozdanie sił i zasobów na świecie. Dużym zadaniem dla polskich elit jest to, żeby w tym nowym rozdaniu Polska była silniejsza, a nie słabsza – powiedział Patryk Jaki na antenie Polskiego Radia24. Polityk domaga się, aby Polska "rozbudowywała swoją armię i zdolności bojowe", ponieważ nasz kraj "jest w trudnej sytuacji geopolitycznej". – Zaczęliśmy już to robić decyzją wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego. Mamy do czynienia z doktryną Putina, która jako żywo przypomina doktrynę Breżniewa. To, co on proponuje USA, pachnie kolejną Jałtą. Polska jest w trudnej sytuacji geopolitycznej. USA chcą przeciągać Rosję na swoją stronę - przeciwko Chinom. Rosja - jeśli to się uda - będzie chciała za to jakiejś zapłaty. Jakiej? Przypomnijmy sobie historię. Polska musi się zbroić i budować koalicję państw, które nie godzą się na nową Jałtę – przekonuje europoseł.

Nowe geopolityczne rozdanie

Eurodeputowany wskazał także, jakie są przyczyny zaburzenia światowego porządku politycznego. – Kiedy Stany Zjednoczone prowadziły bezproduktywne wojny w Iraku i Afganistanie i pompowały tam ogromne ilości pieniędzy, które poszły na marne, Chiny po cichu rosły. Rosły zarówno w gospodarce tradycyjnej, w przemyśle, jak i gospodarce innowacyjnej. I zaczęły wyprzedzać w tych sprawach Stany Zjednoczone – ocenił. – Niektórzy twierdzą, że Trump za późno rozpoczął wojnę handlową z Chinami. Elity USA zdecydowały, żeby przeciwstawić się rosnącej chińskiej sile: że muszą się skoncentrować na Chinach, na terenie Pacyfiku. I w związku z tym będzie ich mniej w Europie. A jak będzie ich mniej w Europie, to jest to dobra okazja dla Putina – dodał Patryk Jaki.

Tekst i zdjęcie za: https://dorzeczy.pl/opinie/242866/pachnie-kolejna-jalta-patryk-jaki-polska-musi-sie-zbroic.html

23 listopada 2021 r.

Wspólne oświadczenie Marszałków
Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej
Riigikogu Republiki Estonii
Seimasu Republiki Litewskiej
Saeimy Republiki Łotewskiej

My, Marszałkowie Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, Riigikogu Republiki Estonii, Seimasu Republiki Litewskiej i Saeimy Republiki Łotewskiej

stwierdzamy, że agresywne działania bezprawnego reżimu Aleksandra Łukaszenki osiągnęły bezprecedensowy poziom. Prowokują one kryzys na zewnętrznych granicach UE, zagrażają bezpieczeństwu całego regionu i z premedytacją narażają życie bezbronnych ludzi. Stanowi to naruszenie prawa międzynarodowego i zobowiązań politycznych oraz lekceważenie podstawowych praw człowieka.

Stanowczo potępiamy ciągłą, sponsorowaną przez reżim białoruski instrumentalizację nielegalnej migracji, sztucznie wykreowaną jako część operacji hybrydowych skierowanych przeciwko Polsce, Litwie i Łotwie, a tym samym całej Unii Europejskiej w celach politycznych.

Apelujemy do wspólnoty międzynarodowej, w szczególności do państw pochodzenia i tranzytu, o stanowcze sprzeciwienie się tym działaniom, podjęcie niezbędnych kroków w celu powstrzymania władz na Białorusi od zmuszania migrantów do nielegalnego przekraczania granicy UE oraz pociągnięcie reżimu na Białorusi do odpowiedzialności za te naruszenia.

Potępiamy działania bezprawnego reżimu Łukaszenki skutkujące uniemożliwieniem dostarczania pomocy humanitarnej oferowanej przez państwa sąsiadujące na rzecz migrantów zgromadzonych i przetrzymywanych przez reżim Aleksandra Łukaszenki na terenach przygranicznych.

Wzywamy do niezwłocznego wprowadzenia w życie nowego pakietu sankcji, uzgodnionego na spotkaniu ministrów spraw zagranicznych państw członkowskich Unii Europejskiej, wymierzonego w osoby i podmioty zaangażowane i przyczyniające się do działań reżimu Łukaszenki, nastawionych na ułatwienie nielegalnego przekraczania zewnętrznych granic Unii. Instrumentalizacja migrantów dla celów politycznych nie może być tolerowana. Jeśli takie działania byłyby kontynuowane, Unia Europejska powinna rozważyć dalsze sankcje zgodnie z przyjętą przez siebie zasadą stopniowania sankcji.

Podkreślamy, że odpowiedzialność za unormowanie sytuacji na granicy spoczywa w całości na nielegalnym reżimie Aleksandra Łukaszenki, a UE i jej państwa członkowskie powinny nadal kierować się wspólnymi decyzjami i stanowiskiem politycznym przyjętym przez Radę Europejską i Radę do Spraw Zagranicznych.

Jesteśmy głęboko przekonani, że istnieje pilna potrzeba dostosowania dorobku prawnego UE do nowych realiów w celu zapewnienia ścisłej ochrony granic zewnętrznych UE i zapewnienia skutecznych środków zapobiegania nielegalnemu przekraczaniu granic. Dlatego oczekujemy na propozycje Komisji Europejskiej dotyczące dostosowania ram prawnych UE za pomocą konkretnych środków i odpowiedniego wsparcia finansowego w celu poprawy bezpieczeństwa granic, a tym samym wzmocnienia zewnętrznych granic UE.

Elżbieta Witek - Marszałek Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej
Jüri Ratas - Przewodniczący Riigikogu Republiki Estonii
Viktorija Čmilytė-Nielsen - Przewodnicząca Seimasu Republiki Litewskiej
Ināra Mūrniece - Przewodnicząca Saeimy Republiki Łotewskiej

Instytut Pamięci Narodowej / Oddział w Krakowie

Polecamy Państwa uwadze spot, który przygotował Oddział Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie w 80. rocznicę rozpoczęcia przez Rzeszę Niemiecką wojny przeciw Związkowi Sowieckiemu.

22 czerwca 1941 r. Rzesza Niemiecka rozpoczęła wojnę przeciw Związkowi Sowieckiemu. W powojennej narracji Moskwy, wbrew faktom, wydarzenie to było zawsze przedstawiane jako napaść dążącego do zniewolenia świata Adolfa Hitlera na „miłującą pokój ojczyznę światowego proletariatu”. Ukuta przez sowiecką propagandę nazwa „Wielka Wojna Ojczyźniana”, szczególnie w Rosji, na trwałe została wpisana w opowieść o wojnie, która pomija sowieckie zbrodnie przeciw pokojowi, zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciw ludzkości. Fakty znane światu już w czasie wojny oraz dokumenty odkrywane przez następne dekady pokazywały obraz dwóch totalitarnych państw, które połączyło najpierw dążenie do rozbicia Polski a potem podbój innych narodów Europy. Sojusz niemiecko-sowiecki, przypieczętowany podpisaniem tajnego protokołu do Paktu Ribbentrop-Mołotow, stał się wstępem do wojennej hekatomby, rozpoczętej przez imperialne podboje obu zbrodniczych reżimów. Zapoczątkowana została w ten sposób gehenna milionów ludzi w krajach zniewolonych przez Niemcy i ZSRS. Sowieckie surowce strategiczne szerokim strumieniem płynąc do Niemiec, stał się podstawą ich podbojów w latach 1939-1941, dokonywanych na północy, zachodzie i południu Europy. Wbrew powojennej komunistycznej propagandzie w okupowanej przez Niemcy i Związek Sowiecki Polsce 22 VI 1941 r. niósł nadzieję na wzajemne wyniszczenie obu totalitarnych imperiów. W dzisiejszych czasach niektóre państwa znowu odbudowują stalinowski mit Związku Sowieckiego, przedstawianego w roli państwa „miłującego pokój” i „jednoczącego narody”. Znowu – jak w czasach komunistycznego zniewolenia – chcą wychowywać młode pokolenia w duchu narracji opartych o zafałszowania historii i przemilczenia prawdy o imperialnych podbojach oraz niewoleniu całych narodów przez oba państwa. Pamięć o ofiarach obu totalitaryzmów zobowiązuje do przypominania faktów w sposób komunikatywny również dla młodszych generacji. Temu ma służyć internetowy spot przygotowany przez krakowski oddział Instytutu Pamięci Narodowej.

Marek Gizmajer

W PRL 17 stycznia celebrowano jako dzień wyzwolenia Warszawy przez Armię Czerwoną w 1945 roku. Organizowano uroczystości i akademie, składano wieńce pod „pomnikami wdzięczności”. Czy rzeczywiście tego dnia doszło do wyzwolenia? Niemcy wycofali się z doszczętnie zniszczonego miasta, które Sowieci opanowali w kilka godzin. W gruzach ukrywało się do 2000 osób, „warszawskich Robinsonów”.

19 stycznia 1945 roku w odgruzowanych Alejach Jerozolimskich obok ruin Dworca Głównego miała miejsce defilada wyzwolicieli z udziałem 1 Armii WP, a już 24 stycznia Beria donosił Stalinowi o skierowaniu do Warszawy wojsk NKWD „w celu zaprowadzenia należytego porządku”. Wyjaśniał: „Działają grupy operacyjne Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego oraz czekistów celem wykrycia i aresztowania kierownictwa Komendy Głównej AK, NSZ i innych podziemnych partii politycznych”.

W PRL podczas styczniowych uroczystości nawet nie wolno było zastanawiać się nad tym, że Armia Czerwona zajmowała prawobrzeżną Warszawę przez cztery miesiące i czymś musiała się tam zajmować. W połowie września 1944 roku front ustabilizował się. Niemcy po spacyfikowaniu Powstania, masakrze ludności i rabunku mienia (wywieziono 20-40 tysięcy wagonów dóbr) systematycznie burzyli i palili lewobrzeżne miasto. W tym samym czasie pod drugiej stronie Wisły sowieccy i polscy komuniści równie systematycznie zakładali urzędy terroru i pacyfikowali resztki polskiego ruchu oporu. Dwaj agresorzy zawarli kilkumiesięczny nieformalny rozejm aby unicestwić naszą stolicę. Różnica polega na tym, że po wojnie zbrodnie Niemców badano i propagowano przez kilkadziesiąt lat, natomiast zbrodni Rosjan do dziś nie sposób oszacować.

Wymownym symbolem zniewolenia Warszawy przez Sowietów, które rozpoczęło się już cztery miesiące przed symboliczną defiladą w Alejach, stał się pierwszy powojenny pomnik, słynni „czterej śpiący” na Placu Wileńskim. Nigdy nie dowiemy się, czy ta zbieżność liczby cztery jest przypadkowa. Koncepcję „dzieła” opracował niezidentyfikowany do dziś oficer Armii Czerwonej, zaś odsłonięcia dokonał Bolesław Bierut w listopadzie 1945 roku. Widniał na nim napis po polsku i po rosyjsku „Chwała bohaterom Armii Czerwonej” a oficjalna nazwa brzmiała Pomnik Braterstwa Broni (fot. Wikipedia).

Symbolika pomnika była wielowarstwowa, ale jednoznaczna. Trzej żołnierze radzieccy atakowali, byli dynamiczni, heroiczni. Górowali nad całością. To zwycięzcy. Pod nimi biernie stało czterech żołnierzy polskich ze spuszczonymi głowami. To pokonani, w najlepszym razie wartownicy nowego porządku. Symbolem zniewolenia był sam cokół. Istniał już przed wojną i był przeznaczony dla pomnika ks. Ignacego Skorupki, bohatera wojny z 1920 roku, który miał stanąć dokładnie w tym samym miejscu. Ćwierć wieku później Sowieci ukradli symbol naszego zwycięstwa i „przerobili” na swój.

Miejsce monumentu jest symboliczne także dlatego, że stał w samym centrum stalinowskiego systemu represji. Tuż obok niego miały swoje siedziby władze nowej Polski – Krajowa Rada Narodowa i Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej – dwieście metrów dalej nadzorująca je ambasada ZSRS, a w promieniu kilkuset metrów kolejno: Miejski Urząd Bezpieczeństwa Publicznego, areszt Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, Więzienie Karno-Śledcze nr III Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (słynące z okrucieństwa tzw. Toledo), Kwatera Główna NKWD w Polsce, Trybunał Wojenny Armii Czerwonej, Komenda Miasta, kilka jednostek NKWD i dowództwa Armii Czerwonej. Niektóre funkcjonowały do 1956 roku. Ponieważ historię piszą zwycięzcy, liczby zakatowanych tam Polaków nigdy nie udało się ustalić. IPN wciąż prowadzi prace badawcze, a w Internecie można obejrzeć przejmujący film IPN TV „Na co patrzyli czterej śpiący?”

Gdy zatem w lewobrzeżnej Warszawie trwało jeszcze Powstanie, na Pradze Sowieci wprowadzali terrorem swój ustrój istniejący pół wieku. Pomnik nieistniejącego braterstwa był symbolem zniewolenia nie tylko Warszawy, ale i całej Polski. Zdemontowano go dopiero w 1992 roku, choć spadkobiercy reżimu walczyli o jego przywrócenie jeszcze ponad dwadzieścia lat. Przegrali dopiero w 2015 roku trochę przypadkiem - zbudowano tu stację warszawskiego metra.

Mirosław Boruta Krakowski

W połowie lat dwudziestych ubiegłego stulecia, doliczono się w Kazachskiej Sowieckiej Republice Socjalistycznej 3.742 osób pochodzenia polskiego. Kolejny spis, z 1939 roku to już 54.809 osób, i kolejno – od 1959 roku co dziesięć lat: 53.102, 61.355, 61.136, 59.956. W 1999 roku już tylko 47.302 osoby a w 2009 – 34.057 osób. Dwa ostatnie spisy pokazują wysoki poziom zaawansowania procesów asymilacyjnych, najczęściej do kultury rosyjskiej oraz emigrację z Kazachstanu, ale nie do Polski (!), głównie na Białoruś i do Rosji (w tym do obwodu królewieckiego).

Historia najważniejszego dla współczesności środowiska polskiego w Kazachstanie, tego liczebnego skoku pomiędzy latami 1926 i 1939 rozpoczęła się gdzie indziej. Rosjanie postanowili bowiem stworzyć nieopodal granicy z II Rzeczpospolitą Polską modelowego „Polaka sowieckiego”, pracującego ponad miarę, szczęśliwego w kołchozie czy komunie i – przede wszystkim – żyjącego bez Boga. A było kogo urabiać, bo po Traktacie Ryskim z 1921 roku pozostało za nowo wytyczoną granicą ok. 650.000 Polaków. Utworzono w tym celu „polski rejon im. Juliana Marchlewskiego” ze stolicą w Marchlewsku (d. Dowbysz), gdzie Polacy stanowili 70% ludności (ok. 37.000). Pomimo przemocy Polacy opierali się sowietyzacji i po blisko 11 latach oporu bolszewicy postanowili barbarzyńsko rozprawić się z naszymi rodakami. 28 kwietnia 1936 roku podpisano ściśle tajną uchwałę nr 776-120 o wysiedleniu z Ukraińskiej SRS i gospodarczym urządzeniu w Karagandyjskim Obwodzie Kazachskiej ASRS 15000 polskich i niemieckich gospodarstw. Dla porządku warto też przypomnieć o drugim „polskim rejonie”, noszącym imię jednego z największych rosyjskich morderców - Feliksa Dzierżyńskiego wokół Kojdanowa, przemianowanego okolicznościowo na Dzierżyńsk. Również i stamtąd pod koniec lat trzydziestych wywożono Polaków na zsyłkę, także i do Kazachstanu. Brutalna deportacja Polaków nie tylko z Marchlewszczyzny, ale również z Wołynia, Podola i Polesia odbyła się w dwóch falach, w maju i czerwcu oraz jesienią 1936 roku.

polacywkazachstaniePo rosyjskiej agresji na Polskę 17 września 1939 roku przeprowadzono jeszcze cztery akcje deportacyjne: w lutym 1940 roku (w tym 5.549 osób do Kazachstanu), w kwietniu 1940 roku (w tym 61.092 osoby do Kazachstanu), w czerwcu 1940 roku a także w maju i czerwcu 1941 roku (w tym do Kazachstanu 15.413 osób). Ogółem, w latach 1940-1941 żyło już wówczas w Kazachstanie 200.000 Polaków. Część z nich, czyli ci, którzy mogli to uczynić, opuściła Kazachstan wraz z armią generała Władysława Andersa, część z armią Berlinga, pozostali na mocy powojennej umowy repatriacyjnej z 6 lipca 1945 roku. Ta obejmowała jednak tylko obywateli polskich, którzy mogli udowodnić posiadanie tegoż obywatelstwa przed 17 września 1939 roku. Ci, którzy nie byli w stanie udowodnić swojego prawnego statusu przy Polsce wracali nawet jeszcze w latach 1956-1957 (podstawą notki jest właśnie ta książka, polskiej uczonej pochodzącej z Kazachstanu, dr Natalii Rykowskiej).

Pamiętajmy jednak wciąż, że na terytorium Kazachstanu od 1936 roku, podczas trwania wojny i po wojnie żyją Polacy deportowani z zachodniej części ówczesnego imperium, oni nie mają polskich dokumentów, bo nigdy ich nie mieli. Nie mają – tym samym – żadnych szans na repatriację. Jak im tłumaczono: "Wy nie Polacy... wy Ukraińcy, w Ukrainie mieszkaliście przed wywiezieniem, po ukraińsku rozmawiacie". To właśnie te 53.102 Polaków w 1959 roku, 61.355 w roku 1970, 61.136 w roku 1979, 59.956 w roku 1989, 47.302 w 1999 roku, 34.057 w roku 2009...

Czy doczekamy się wreszcie ich repatriacji i powstrzymamy tym samym proces wynarodowienia? Pozostaje mieć taką nadzieję.

Zbigniew Galicki

Szanowni Państwo, poniżej umieszczam linkę do zdjęć z Katedry Wawelskiej, w której odbyła się Msza Święta w 80. rocznicę agresji sowieckiej na Polskę. Mszy Świętej przewodniczył i kazanie wygłosił Metropolita Krakowski, ksiądz arcybiskup Marek Jędraszewski:
https://photos.app.goo.gl/bC9Vc5RKzqF1ZDYn8

Zbigniew Galicki

Szanowni Państwo, poniżej umieszczam linkę do zdjęć z uroczystości 79. Rocznicy Zbrodni Katyńskiej. Po Mszy Świętej odprawionej w samo południe, dalsze uroczystości odbyły się przy pomniku Ofiar Komunizmu na Cmentarzu Rakowickim. Pomnik odsłonięto 8 kwietnia 1995 roku, 55 lat od popełnienia zbrodni katyńskiej, zatajanej i przemilczanej w Polsce, na Wschodzie i na Zachodzie:
https://photos.app.goo.gl/1dxK9oxjCUjVb48X7

stefanbudziaszekStefan Budziaszek

17 września 2018 roku w Krakowie odbyły się uroczystości w związku z przypadającą na ten dzień 79. rocznicą napaści sowieckiej, bolszewickiej Rosji na naszą Ojczyznę. Na Cmentarzu Rakowickim, przy pomniku "Ofiar komunizmu" spotkali się działacze niepodległościowi i mieszkańcy Krakowa. Była modlitwa, składanie wieńców oraz występy krakowskich artystów. Zapraszam Państwa do obejrzenia filmu z uroczystości: https://www.youtube.com/watch?v=FrAYK6kgVCQ

Relację fotograficzną nadesłał p. Zbigniew Galicki:
https://photos.app.goo.gl/xALyg8W3okp7Jx6H7

zbigniewgalicki1Zbigniew Galicki

Szanowni Państwo, poniżej umieszczam linkę do zdjęć z dzisiejszej uroczystości na Placu Ojca Generała Adama Studzińskiego w Krakowie, upamiętniającej ludobójstwo dokonane na Polakach przez sowieckie NKWD, w ramach „operacji polskiej” za to, że byli Polakami:
https://photos.app.goo.gl/WtkpPBM61oSKCKHP6

ipnlogomInstytut Pamięci Narodowej

Na placu o. Adama Studzińskiego w Krakowie 8 stycznia 2018 r. odbyła się uroczystość upamiętniająca ofiary operacji polskiej NKWD z lat 1937-1938. Tablicę pamiątkową, wykonaną przez artystę rzeźbiarza Tomasza Wenklara, poświęcił biskup krakowski Jan Szkodoń.

otuoopn1- Tablica poświęcona pamięci naszych rodaków zgładzonych w Związku Sowieckim zawisła w miejscu szczególnym. U podnóża Wawelu i katedry wawelskiej. Miejscu, które mówi nam, czym jest polskość i jest sercem polskości - powiedział podczas uroczystości w Krakowie prezes Instytutu Pamięci Narodowej dr Jarosław Szarek.

W imieniu Prezydenta RP Andrzeja Dudy kwiaty złożył dyrektor biura Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa, Maciej Wilamowski. Prezes IPN przekazał ponadto małopolskiej kurator oświaty Barbarze Nowak pierwszy egzemplarz teki edukacyjnej na temat operacji polskiej NKWD. Wkrótce materiały te trafią do każdej szkoły ponadpodstawowej w kraju. Symboliczną opiekę nad odsłoniętą tablicą przejęła młodzież XLIV Liceum Ogólnokształcącego im. księdza Stanisława Konarskiego w Krakowie.

Operacja polska NKWD 1937-1938

Być Polakiem w Związku Sowieckim w 1938 r. to mniej więcej to samo, co być Żydem w III Rzeszy. Kolejne fale antypolskiego terroru, którego apogeum stanowiła tzw. operacja polska NKWD lat 1937-1938, doprowadziły do wymordowania około 111 tys. obywateli sowieckich narodowości polskiej.

otuoopn2- Naszych rodaków mordowano tylko za to, że byli Polakami. Wystarczyło polskie nazwisko albo kilka zdań wypowiedzianych po polsku. Nie było żadnych procesów. Skazywanie na śmierć lub zesłanie trwało kilkadziesiąt sekund - mówił podczas krakowskiej uroczystości prezes IPN dr Jarosław Szarek.

Na mocy podpisanego 21 marca 1921 r. traktatu ryskiego, kończącego wojnę polsko-bolszewicką lat 1919-1920, na terytorium Związku Sowieckiego pozostało ponad milion Polaków. Byli to m.in. rdzenni mieszkańcy I Rzeczypospolitej i potomkowie zesłańców z czasów carskich. Inicjatorem osławionej operacji polskiej NKWD był sam Józef Stalin, a ówczesny ludowy komisarz bezpieczeństwa państwowego Nikołaj Jeżow dostarczył mu „argumentów”. Według zwierzchnika NKWD większość Polaków – głównie na Białorusi i Ukrainie – była członkami Polskiej Organizacji Wojskowej, agentami wywiadu Wojska Polskiego albo policji politycznej, a zatem elementem niepożądanym dla komunistów. Przez cały okres międzywojenny sowiecka propaganda wytrwale kreśliła fałszywy obraz Polaka – wroga, wyzyskiwacza i ciemiężyciela narodów.

Statystki operacji polskiej NKWD, przeprowadzonej na rozkaz Jeżowa nr 00485 z 11 sierpnia 1937 r., są przerażające. Ogólna liczba represjonowanych w Związku Sowieckim Polaków wynosi około 200 tys., a karę śmierci wykonano co najmniej na 111 tys. osób. Sowieci uznali po prostu, że „Polacy nie kwalifikują się do resocjalizacji”. Naszych rodaków masowo mordowano albo zsyłano do łagrów, gdzie umierali z głodu i wycieńczenia, zmuszeni do niewolniczej pracy.

Sowieci uprościli nawet swoje procedury dla szybszego skazywania aresztowanych. Powołali tzw. dwójki, które klasyfikowały Polaków. Składały się one z szefa miejscowego NKWD i prokuratora. Listy skazanych zatwierdzano w Moskwie. Z zasady, w 95 proc. przypadków, orzekano najwyższy wymiar kary. Protokoły lądowały na biurku Jeżowa, a ten nawet ich nie czytał. Otwierał na ostatniej stronie i ze śmiechem pytał: „Ilu tu Polaczków?”. Bez mrugnięcia okiem podpisywał dokumenty, podobnie jak sowiecki prokurator generalny Andriej Wyszynski, Polak z pochodzenia.

Przywracamy pamięć o ofiarach sowieckiej zbrodni

20180108ipn2Dziś symbolem komunistycznych zbrodni jest przede wszystkim rozstrzelanie polskich jeńców w Katyniu, Charkowie, Miednoje i innych miejscach kaźni z lat 1940-1941, tymczasem w ramach operacji polskiej NKWD zginęło dziesięć razy więcej niewinnych ludzi. Tragiczne wydarzenia sprzed ponad 80 lat są jednak w Polsce niemal nieznane. W czasach komunizmu był to temat tabu, a w odróżnieniu od tragedii katyńskiej czy wołyńskiej, powszechna pamięć o operacji polskiej NKWD nie została wciąż przywrócona.

W krakowskiej uroczystości upamiętniającej ofiary sowieckiej zbrodni wzięli także udział m.in.: przedstawiciele Sejmu, władz wojewódzkich i samorządowych, kuratorium oświaty, policji, NSZZ „Solidarność”, organizacji społecznych i kombatanckich, a także dyrekcja, nauczyciele i młodzież XLIV Liceum Ogólnokształcącego im. księdza Stanisława Konarskiego w Krakowie oraz wiele innych osób.

kazimierzbartelKazimierz Bartel

23 października 2017 roku w budynku Poczty Głównej w Krakowie otwarto wystawę "Operacja (anty)polska NKWD 1937-1938". Wykład dotyczący tematu wystawy wygłosił dr hab. Filip Musiał, dyrektor Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie. W uroczystości wziął rownież udział prof. dr. hab. Mikołaj Iwanow - historyk. Zapraszam Państwa do obejrzenia fotoreportażu:
https://photos.app.goo.gl/jqp16Nvdpjz1Gvy13

zbigniewgalicki1Zbigniew Galicki

Szanowni Państwo, przesyłam linkę do zdjęć krakowskich uroczystości z okazji 78. rocznicy sowieckiej agresji na Polskę i Dnia Sybiraka. Przedstawione tu uroczystości odbyły się na Cmentarzu Rakowickim, w Katedrze Wawelskiej i przy Krzyżu Narodowej Pamięci (Krzyżu Katyńskim):
https://photos.app.goo.gl/xs0gBtQKj78Yk7pV2

Szanowni Państwo !

Zapraszam do obejrzenia naszego najnowszego teledysku z piosenką „Zdeptana stokrotka“, który przygotowaliśmy na 78. rocznicę napaści ZSRS na Polskę:
https://www.youtube.com/watch?v=m-IrUTEza8Y&t=18s

sojuszrosyjskoniemieckiŚpiew: Zespół wokalny el Fuego z Klubu 25 Brygady Kawalerii Powietrznej w Tomaszowie Mazowieckim pod kierownictwem artystycznym Katarzyny Borowskiej i Piotra Goljata / Zespół w składzie: Aleksandra Banasiak, Kaja Zdonek, Kamila Kamocka, Bartłomiej Wojciechowski, Bartłomiej Kowalski / Muzyka, wykonanie, miks: Szymon Szewczyk / Miks wokali, mastering: Jacek Strzelczyk (Studio Alone) / Rysunki: Mariusz Nartowski / Animacja: Janusz Mazur / Producent i autor słów: Arkadiusz Kobus (il. Uścisk dłoni oficerów wojsk niemieckich i rosyjskich w Lublinie, 1939, za Wikipedią).

Serdecznie pozdrawiam, Arkadiusz Kobus

Mirosław Boruta

Po wyznaczeniu granic w Traktacie Ryskim 1921 roku setki tysięcy Polaków pozostały w republikach sowieckich i państwach bałtyckich. Szczególnie prześladowano ich w białoruskiej i ukraińskiej części ZSRS, podobnie jak w Rosji (Moskwie czy Petersburgu), a ponieważ eksperyment wytworzenia Polaka sowieckiego poniósł fiasko, postanowiono w 1936 roku zesłać ich na Syberię i do Kazachstanu, a potem 130.000 Polaków oskarżono o zdradę, 111.000 mordując natychmiast, tylko za to, że byli Polakami. To pięciokrotnie więcej niż kilka lat potem w Katyniu.

nkwdzabicpolakowW najnowszym czasopiśmie "Biuletynie IPN" (7-8/2017) mowa jest głównie o przerażającej zbrodni rosyjskiej na Polakach. Jak czytamy w Wikipedii "była to operacja dotycząca zbiorowo (w formie oficjalnej) największej liczby członków konkretnej narodowości, w tym wypadku polskiej. Akcja objęła wszystkich Polaków, bez względu na przynależność klasowo-społeczną, decydowała narodowość. Wśród zamordowanych i deportowanych byli: Polacy, mieszkańcy dawnego terytorium Rzeczypospolitej na wschód od granicy państwowej II RP, ustalonej w 1921 traktatem ryskim; wszyscy jeńcy polscy po wojnie polsko-bolszewickiej, znajdujący się jeszcze w ZSRR; wszyscy imigranci z Polski; uchodźcy polityczni z Polski (głównie członkowie KPP); członkowie i założyciele PPS oraz innych partii niekomunistycznych; działacze narodowi mniejszości polskiej w ZSRR (w praktyce każdy Polak); rodziny tych osób. Eksterminacja zdziesiątkowała także polskie duchowieństwo katolickie, które zostało przeznaczone do całkowitej likwidacji. Spośród 470 duchownych, świadczących posługę w sowieckiej Rosji po zakończeniu czystki etnicznej, pozostało zaledwie 10 kapłanów oraz dwa czynne kościoły katolickie – w Moskwie i Leningradzie". Większość aresztowano i stracono przypisując im niepotwierdzoną żadnymi dowodami przynależność do Polskiej Organizacji Wojskowej.

Do numeru dołączono płytę DVD z filmami: Liliany Komorowskiej i Diany Skay'i „Ojcu” i Grzegorza Górnego „Marchlewszczyzna”. Szkoda tylko, że na okładce zamiast zdjęć Ofiar, Ich rodzin lub miejsc pamięci (choćby ze stron 74, 79, 112 lub 120) znalazła się fotografia katów - rosyjskich morderców.

Więcej informacji o biuletynie znajdą Państwo na stronie www.pamiec.pl:
http://pamiec.pl/pa/biblioteka-cyfrowa/biuletyn-ipn/biuletyn-ipn-od-2017/17078,Biuletyn-IPN-nr-7-82017.html

kazimierzkubrakKazimierz Kubrak

77 lat temu, dokładnie 10 lutego 1940 roku rozpoczął się sowiecki plan likwidacji "sprawy polskiej" z zagrabionych ziem w dniu 17 września 1939 r. Ogrom tragedii i cierpienia deportacji milionów obywateli polskich w głąb sowieckiej Rosji od zimy 1940 r. do połowy 1941 r. Ta bandycka strategia Stalina, fizycznego unicestwienia obywateli polskich jest przemilczana przez historię i jest prawdą niewygodną i celowo zapomnianą. Najwyższa pora aby Prawo i Sprawiedliwość ogłosiło dzień 10 lutego dniem ludobójstwa sowieckiego na narodzie polskim. I tu nie o symbolikę się tu rozchodzi lecz o prawdę historyczną, której wielu Polaków nie zna lub nie chce o niej wiedzieć.

Ileż obłudy, zakłamania i dwulicowości w naszym narodzie. Iluż zdrajców w tej blisko czterdziestomilionowej kolonii zwanej w Europie Polską. Jak szybko zatraciliśmy swoją historię i narodowość dla obcego despotyzmu. Pozostała nam tylko wiara katolicka, która zawsze byłą ostoją naszej ojczyzny. Czy wytrwamy w wierze i odrodzimy Rzeczpospolitą, która po raz trzeci próbuje oderwać się od sowieckiej przeszłości. To zależy od nas samych. Jeżeli nie włączymy się w ten oddolny ruch tworzenia Wolnej i Niepodległej Polski to pozwolimy na spacyfikowanie naszej wiary i zniewolenie na następne lata.

stefanbudziaszekStefan Budziaszek

17 września 2016 roku, w 77. rocznicę napaści Niemiec i Rosji na Polskę, przedstawiciele Stowarzyszenia Narodowa Skawina oraz Małopolscy Patrioci zorganizowali pikietę przed krakowskimi konsulatami Republiki Federalnej Niemiec i Federacji Rosyjskiej:
https://www.youtube.com/watch?v=Mm_a3TxQSuQ

krakowniezaleznymkInformacja własna

W intencji Ofiar rosyjskiego najazdu na Polskę, który rozpoczął się o świcie 17 września 1939 roku, Krakowianie modlili się podczas niezwykle uroczystej Mszy Świętej odprawionej w kościele pod wezwaniem Matki Boskiej Częstochowskiej na osiedlu Szklane Domy w piątek, 16 września 2016 roku. Wśród wielu intencji (fot. poniżej p. Mirosław Boruta) modliliśmy się także za śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego z małżonką Marią oraz wszystkie Ofiary Tragedii Smoleńskiej.

davPo zakończeniu Mszy Świętej, przy stojącym nieopodal kościoła pomniku Błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki, odbyła się uroczystość patriotyczna. Modlitwę poprowadził ojciec Augustyn Spasowicz OCist., a wieńce i znicze ofiarowali Komitet Prawa i Sprawiedliwości Dzielnicy XVIII (przewodniczący, radny Miasta Krakowa p. Edward Porębski), Krakowski Klub Gazety Polskiej w Nowej Hucie (przewodniczący p. Tomasz Orłowski) oraz Stowarzyszenie im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Krakowie (prezes, p. dr Mirosław Boruta).

Krótką retrospektywę tragicznego wpływu na Polskę i Polaków rosyjskiego imperializmu wszystkich epok (począwszy od końca XVIII wieku do dzisiaj) przedstawił dr Mirosław Boruta: https://www.krakowniezalezny.pl/z-okazji-rocznicy-haniebnego-napadu-rosjan-na-polakow-17-wrzesnia-1939-roku, oprawę słowną zapewniła p. Alicja Kondraciuk a muzyczną p. Stanisław Zamojski.

Zapraszamy jeszcze do obejrzenia zdjęć, których autorem jest p. Józef Bobela:
https://goo.gl/photos/CRw5gSmjnCodWj6p6

Mirosław Boruta

Śp. Prezydent Lech Kaczyński uczył nas - cytuję we fragmentach - że „najpierw zatrzymaliśmy na kilkaset lat ekspansję Niemców na wschód, potem parcie islamu na zachód. W końcu zatrzymaliśmy pochód rewolucji bolszewickiej. W międzyczasie stworzyliśmy pierwszą w Europie republikę, powiedzieliśmy jako pierwsi "nie" Hitlerowi, i stworzyliśmy „Solidarność”, doprowadzając do upadku Sowiety”...

Ostatnie dwieście lat sąsiedztwa Polaków i Rosjan, przypominane z okazji rocznicy haniebnego napadu Rosjan na Polaków 17 września 1939 roku trzeba rozpocząć od wspomnienia pierwszego rozbioru Polski w 1772 roku, po którym przyszedł drugi i trzeci a Rosja zabrawszy setki tysięcy kilometrów kwadratowych Polski i miliony Polaków ulokowała się w Warszawie, naszej stolicy.

W wieku XIX biliśmy się o wolność, szczególnie należy tu przypomnieć powstania listopadowe i styczniowe, wielu zginęło za Polskę z rąk Rosjan, wielu zesłano na Syberię, wielu tam, na rosyjskiej ziemi pomarło a wielu nigdy już nie wróciło. Ale też od 1,5 do 2 milionów, przez dziesiątki lat zaborów zrusyfikowało się doszczętnie, a to przecie także ogromna strata dla narodu polskiego, to przecież także jest śmierć Polaka, w sensie kultury polskiej, polszczyzny.

splkrunPo wyznaczeniu granic w Traktacie Ryskim 1921 roku setki tysięcy Polaków pozostały w republikach sowieckich i państwach bałtyckich. Szczególnie prześladowano ich w białoruskiej i ukraińskiej części ZSRS, podobnie jak w Rosji (Moskwie czy Petersburgu), a ponieważ eksperyment wytworzenia Polaka sowieckiego poniósł fiasko, postanowiono w 1936 roku zesłać ich na Syberię i do Kazachstanu, a potem 130.000 Polaków oskarżono o zdradę, 111.000 mordując natychmiast, tylko za to, że byli Polakami. To pięciokrotnie więcej niż kilka lat potem w Katyniu.

Wywózki z lat czterdziestych, z okresu II wojny światowej, Katyń, morderstwa i wywózki po zakończeniu wojny... Pamiętajmy, że do 1993 roku stacjonowały w Polsce okupacyjne de facto wojska rosyjskie, dopełniają obrazu sytuacji. I na koniec Tragedia Narodowa 10 kwietnia 2010 roku, zagłada części polskiej elity państwowej nieopodal Smoleńska.

Nie możemy jednak zmienić przeszłości, ale pamiętając o niej wpłyńmy na teraźniejszość i przyszłość. Co możemy zrobić? Przede wszystkim poprzeć program repatriacji Polaków z Kazachstanu, tych, którzy wraz z potomkami żyją tam od 1936 roku. Nie ma racjonalnego powodu narodowego, dla którego każdy Polak mający chęć osiedlić się w Polsce mógł być - tak jak dotychczas to było - pozbawiony tego prawa. Choćby z powodów ekonomicznych i okrutnych deklaracji „nie stać nas na to”...

Na zakończenie nawiążę do słów p. premier Beaty Szydło: „nigdy nie spoczniemy, póki do Polski nie wróci każdy Polak i każda Polka, którzy chcą wrócić”, a wiedząc, że procedowana jest w Sejmie nowa ustawa o repatriacji, od siebie dopowiem tylko jedno: „bardzo bym chciał, żeby polski kościół ogłosił, że każda polska parafia, a jest ich ponad 10.000, przyjmie jedną polską rodzinę z Kazachstanu. To by mogło te sprawy wreszcie ruszyć z miejsca”.

andrzejkalinowskiAndrzej Kalinowski

W piątek, 16 września 2016 roku, organizator – Instytut Pamięci Narodowej (Oddział w Krakowie) oraz współorganizatorzy: Kuratorium Oświaty i Wychowania w Krakowie, Komitet Opieki nad Miejscami Zbrodni Komunizmu, Związek Sybiraków (Oddział w Krakowie) i Związek Piłsudczyków (Oddział Małopolski) zaprosiły Krakowian i Gości Naszego Miasta na uroczyste obchody 77. rocznicy haniebnej agresji Związku Sowieckiego na Polskę 17 września 1939 roku i Dnia Sybiraka.

20160916ak1W uroczystościach, na zaproszenie Kuratorium, wzięła również udział młodzież szkół podstawowych i średnich. Mszy Świętej, odprawionej w Bazylice Mariackiej, przewodniczył w koncelebrze ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski a wspaniałe kazanie wygłosił ksiądz Szczepan Kardaś, doskonały wychowawca młodzieży. Kazanie poświęcone było dacie 17 września 1939 roku, dziejom naszego kraju na przestrzeni wieków. Nie brakowało w nim porównań do czasów obecnych, portretów sprzedawczyków i szlachetnych ludzi, ważnych wątków o znalezieniu we współczesnej Polsce właściwego miejsca dla siebie. "Po której stronie się opowiadasz?" - pytał kaznodzieja. To pytanie było bardzo potrzebne. W dzisiejszym świecie... pokemonów i innych pseudowartości. Ale czy młodzi ludzie to wszystko rozumieją?

20160916ak2Po Mszy Świętej nastąpiło uroczyste przejście pod Wzgórze Wawelskie, gdzie przy Krzyżu Narodowej Pamięci (Krzyżu Katyńskim) wysłuchaliśmy uroczystych przemówień, m.in. wicewojewody małopolskiego, p. Piotra Ćwika i małopolskiej kurator, p. Barbary Nowak. Przy Krzyżu złożono także wieńce i kwiaty, zapalono znicze, odczytano Apel Pamięci i oddano salwę honorową.

Zapraszam Państwa jeszcze do obejrzenia fotoreportażu, na który złożyło się 47 zdjęć:
https://goo.gl/photos/uxbT8qzKmLuBUvAv9

jerzyrobertnowakJerzy Robert Nowak

(Tekst publikowany w najnowszej „Niedzieli” (nr 28 z lipca 2016)

Zainaugurowana przez nowy rząd PiS-u i nowego prezydenta Andrzeja Dudę nowa polityka historyczna sprzyja ostatecznej likwidacji skutków dziesięcioleci upokarzania Polaków w ramach tzw. „pedagogiki wstydu”, którą niejednokrotnie piętnował prezes PiS-u Jarosław Kaczyński. Sprzyja to ponownemu wznowieniu przedwcześnie umorzonych z winy byłego fatalnego prezesa IPN-u Leona Kieresa śledztw w sprawie mordu w Jedwabnem w 10 lipca 1941 r. i rzekomego pogromu w Kielcach w 4 lipca 1946 r. Przypomnijmy tu, że właśnie „Niedziela” była, dzięki jej naczelnemu ks. infułatowi Ireneuszowi Skubisiowi, pierwszym medium prasowym, które stanowczo sprzeciwiło się tak nagłaśnianemu w przeważającej części „polskich” mediów zbiorowi antypolskich oszczerstw Jana Tomasza Grossa (por. cykl moich tekstów „Sto kłamstw J. T. Grossa”). Niestety, ówczesna jednostronnie i bez dowodów przesądzająca o winie Polaków polityka prezesa IPN-u L. Kieresa doprowadziła do przedwczesnego umorzenia śledztwa w sprawie zbrodni w Jedwabnem i fatalnego w skutkach przerwania ekshumacji w Jedwabnem. Tę ostatnią przerwano akurat wtedy, gdy znaleziono wyraźne dowody zbrojnej obecności Niemców przy stodole w Jedwabnem (blisko sto łusek po niemieckich nabojach. Na próżno protestowano przeciwko przerwaniu ekshumacji, m.in. w liście kilkudziesięciu osobistości polonijnych).

Nowe świadectwa o Jedwabnem

Stopniowo mnożyły się jednak dowody dominującej roli Niemców w mordzie w Jedwabnem i ich strzelania do Żydów próbujących uciec z podpalanej przez Niemców stodoły. Już w 2004 r. historyk i reżyser dokumentalista Artur Janicki nakręcił prawdziwie obiektywny film „Jedwabne”, który potem kilkanaście lat przeleżał się na półkach. Powodem zablokowania tego filmu był jego obiektywizm i obalanie kłamstw Grossa. Szczególnie ważną część filmu stanowiła rozmowa z szefem ekipy archeologicznej, prowadzącej ekshumacje w Jedwabnem - prof. Andrzejem Kolą. Stwierdził on, iż znalezione tam łuski były wystrzelone po 1939 r. i były dowodem na to, że do żydowskich ofiar strzelano z broni ręcznej zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz stodoły. Znamienny był fakt, że raportu prof. Koli w ogóle nie zamieszczono w ogromnym przegadanym dwutomowym wydawnictwie kieresowskiego IPN o Jedwabnem (1561 stron). Prof. Kola nazwał zresztą ekshumacje w Jedwabnem tylko „parodią ekshumacji” z powodu jej przedwczesnego przerwania.

5 stycznia 2008 jeden z najwybitniejszych badaczy historii Polski w drugiej wojnie światowej dr Leszek Żebrowski zamieścił w „Naszym Dzienniku” ważny tekst nt. sprawy Jedwabnego „Nowe kłamstwa Grossa”. Dr Żebrowski przytoczył tam wczesne relacje żydowskie, które zostały pominięte przez Grossa i które nie były wykorzystane w śledztwie IPN-u. Były tam m.in. relacje Michaela Maika, Rywki Kaiser i Hersza Cukiermana (Harolda Zissmana). Wszystkie te relacje wskazywały na dominującą rolę Niemców w zbrodni w Jedwabnem.

Jednym z ważniejszych wydarzeń w dyskusji o Jedwabnem w ostatnich latach było ogłoszenie w TV Niezależnej Polonii wstrząsającej relacji naocznego świadka wydarzeń Hieronimy Wilczewskiej (miała 8 lat w dniu masakry). Ojciec Wilczewskiej został zastrzelony przez Niemców jeszcze na miesiąc przed rzezią w Jedwabnem. Wilczewska żyje od lat w New Britain w stanie Connecticut w USA. Wilczewska opisywała jak gestapowiec żądał, aby się napatrzyła, co Niemcy robią z Żydami, bo jak skończą z Żydami, to zrobią to samo z Polakami. Wilczewska szczegółowo opisała widziane przez nią zapędzanie Żydów do stodoły, która później spalili. Jej przejmująca relacja stanowi centralną część filmu pary polonijnych działaczy: Wacława i Elżbiety Kujbidów. W maju tego roku w Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich wyświetlono po raz pierwszy dokumentalny film Wacława i Elżbiety Kujbidów: ”Jedwabne. Naoczni świadkowie - Spisane Świadectwa - Pominięte fakty”. Debatę na temat tego filmu prowadził we „Wnet” naczelny dyrektor tej stacji Krzysztof Skowroński. Film Kujbidów jednoznacznie oskarżał Niemców o zbrodnie w Jedwabnem w oparciu o świadectwa naocznych świadków, a zarazem piętnował świadome zakłamania w śledztwie IPN-u.

O kolejnych ważnych nowych świadectwach powiedział w audycji „Warto rozmawiać” red. Jana Pospieszalskiego w dniu 28 czerwca br. zasłużony działacz opozycji anty-PRL-owskiej, a od niedawna nowy członek kolegium IPN Krzysztof Wyszkowski. Powiedział on o znalezionej w aktach Wojewódzkiej Żydowskiej Komisji z Białegostoku relacji Żydówki Finkelsztein, która pisała o słyszanych przez nią licznych strzałach niemieckich przy stodole w Jedwabnem. Wyszkowski wspomniał również o przemilczanym dotąd fakcie, że w czasie ekshumacji znaleziono ciało przestrzelone niemiecką kulą. Jak można było przemilczeć tak ważny fakt?!

27 czerwca br. w Białymstoku odbyła się uroczystość ku czci ok.1000 Żydów, którzy zostali spaleni przez Niemców na niecałe dwa tygodnie przez Jedwabnem 27 czerwca 1941 roku, co było faktem całkowicie przemilczanym przez J. T. Grossa i jego zwolenników. Przemawiający z tej okazji prezes PiS Jarosław Kaczyński powiedział "że wina Niemców za ten mord i inne zbrodnie w regionie Podlasia była „jasna i określona” i „trzeba o tym mówić”". I dodał - „Nie można jej przysłaniać różnego rodzaju operacjami typu tych, które były zorganizowane wokół Jedwabnego, gdzie przedstawiano zbrodnię, której się rzeczywiście dopuszczono, ale w sposób nie mający nic wspólnego z jej rzeczywistym przebiegiem, z faktami”.

Wszystkie te nowe świadectwa wskazują na to, że należy jak najszybciej doprowadzić do wznowienia śledztwa w sprawie mordu w Jedwabnem, tylko tym razem bez udziału takich szkodników jak L. Kieres, i do wznowienia zbyt pochopnie przerwanej ekshumacji.

Prawda o rzekomym pogromie w Kielcach

4 lipca 1946 r., w dzień po sfałszowaniu referendum przez komunistów, doszło w Kielcach do zorganizowanej przez NKWD i kielecką bezpiekę prowokacji, którą nagłośniono jako tzw. „pogrom kielecki”. W jej wyniku zginęło 37 Żydów i 3 Polaków. Celem prowokacji było odwrócenie uwagi Zachodu od sfałszowania referendum. Podobnego typu prowokacje były organizowane przez NKWD również na Węgrzech, w Słowacji i w Rumunii w pierwszych latach po 1945 r., zawsze dla przysłonięcia jakichś sowieckich łajdactw popełnionych wobec tych krajów. Pisała o tym szeroko już w 1991 r. czołowa historyk węgierska, obecnie dyrektor budapeszteńskiego „Muzeum Terroru” Maria Schmidt (por. szerzej uwagi w moim opracowaniu: "Kulisy zbrodni kieleckiej", zamieszczonym w drugim tomie IPN-owskiego wydawnictwa „Wokół pogromu kieleckiego” (Warszawa 2008, s. 458). Od początku wiele wybitnych osób, tak jak ambasador USA w Warszawie Artur Bliss Lane, czy ks. biskup kielecki Czesław Kaczmarek, który przygotował tajny raport o zbrodni kieleckiej (za co m.in. go później więziono) jednoznacznie uznali, że zajścia kieleckie były wynikiem działań komunistycznej bezpieki.

Tym bardziej żałosnym był fakt, że komunistyczne kłamstwo o pogromie kieleckim publicznie odgrzewano i nagłaśniano nadal po 1989 r. Jeszcze w 1996 r. postkomunistyczny minister spraw zagranicznych Dariusz Rosati wystąpił ze skierowaną do Światowego Kongresu Żydów prośbą o przebaczenie za wydarzenia kieleckie 1946 r., oświadczając: „Jest nam wstyd za to, że Polacy dokonali tej zbrodni”. Przepraszał w imieniu narodu polskiego (!) zamiast PZPR, z którą był związany przez ćwierć wieku.

Na szczęście w 1996 r. wyszła pierwsza bardzo cenna książka Krzysztofa Kąkolewskiego „Umarły cmentarz”, gruntownie odkłamująca sprawę Kielc w 1946 r. i pokazująca tę zbrodnię zgodnie z faktami jako efekt nikczemnych działań sowieckich i polskiej bezpieki. W dwa lata później (w 1998 r.) mieszkający w Kielcach ksiądz profesor Jan Śledzianowski wydał książkę: „Pytania nad pogromem kieleckim”, podobnie jak Kąkolewski demaskującą fałsze o rzekomym pogromie kieleckim. Przez wiele lat blokowano wyświetlenie w którejkolwiek z telewizji nakręconego w 1996 r. filmu - dokumentu brata Czesława Miłosza - Andrzeja Miłosza „Henio”. Było to wyznanie chłopca, którego rzekome porwanie przez Żydów posłużyło bezpiece do sprowokowania zajść kieleckich. Chłopiec Henryk Błaszczyk przez 50 lat bał się wyznać prawdę, z obawy przed zamordowaniem przez ludzi z bezpieki. To, co powiedział było niesamowite. Okazało się, że jego własny ojciec był ubekiem i w towarzystwie innych zaprzyjaźnionych ubeków wspierali prowokację kielecką, a zastraszony Henio był ich narzędziem. Znamienne, że tak ważny, odsłaniający prawdę film pokazano dopiero w 18 lat po nakręceniu - w 2014 r. - w posiadającym bardzo małą oglądalność kanale „Historia”. Przez lata blokowano również wyświetlenie innego filmu dokumentalnego Andrzeja Miłosza z 1996 r., "Pogrom Kielce 4 lipca 1946 roku". Pikanterii całej sprawie nadaje fakt, że autor filmów blokowanych przez „nową cenzurę” Andrzej Miłosz był wyróżniony tytułem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata” za ratowanie Żydów. W telewizjach blokowano również pokazanie filmu reżysera dokumentalnego i historyka Artura Janickiego „Pogrom kielecki – fałsze i prawda”. Film jednoznacznie odsłaniał komunistyczną inspirację rzekomego „pogromu” kieleckiego, mówił o celach tej prowokacji. 29 czerwca 2015 r. w internetowej telewizji wyświetlono kolejny film demaskujący kłamstwa o rzekomym pogromie kieleckim „Śladami prawdy”. Była to rozmowa Małgorzaty Sołtysiak z sędzią Andrzejem Jankowskim, który pewien czas prowadził śledztwo w sprawie tzw. pogromu, a w 2008 r. był jednym z 3 redaktorów IPN-owskiego wydawnictwa „Wokół pogromu kieleckiego”. Jankowski był do pewnego stopnia naocznym świadkiem zbrodniczych wydarzeń - w 1946 r. jako mały chłopiec przebywał przy basenie na który przychodzili żołnierze KBW. Wtedy usłyszał jak opowiadali, że na rozkaz rosyjskiego majora zabijali Żydów. Wyznania sędziego Janickiego były jednoznacznym oskarżeniem NKWD i kieleckiej bezpieki o doprowadzenie do tzw. pogromu. Wszystkie te nowe świadectwa skłaniają tym mocniej do wznowienia tak niegodnie umorzonego w 2004 r. za czasów dominacji L. Kieresa w IPN śledztwa w sprawie zbrodni kieleckiej. Postulowałem to już w 2008 r. we wspomnianym 2 tomie IPN-owskiego wydawnictwa „Wokół pogromu kieleckiego” (op. cit., s. 469) i w czasie mojej dłuższej rozmowy odbytej w obecności prof. Jana Żaryna z prezesem IPN-u Januszem Kurtyką zaledwie na tydzień przed jego śmiercią. Śmierć prezesa Kurtyki położyła na długo kres szansom na doprowadzenie do wznowienia takiego śledztwa. Tym bardziej warto podjąć je dziś.

Za: http://jerzyrnowak.blogspot.com/2016/07/w-imie-prawdy-o-jedwabnem-1941-r-i.html

wpolityceplZespół wPolityce.pl / ansa / TV Republika / Twitter

Nigdy nie spoczniemy, póki do Polski nie wróci każdy Polak i każda Polka, którzy chcą wrócić - powiedziała premier Beata Szydło w Pułtusku na 80. rocznicy pierwszych masowych deportacji Polaków do Kazachstanu.

Premier podkreśliła, że młodsze pokolenia uczą się, jak kochać Polskę i być Polakiem.

20160703bsMusimy pamiętać, że Polacy rozrzuceni po świecie swoim życiem i postawą pokazują, że Polskę ma się w sercu - dodała (fot. Twitter) .

W tym roku mija 80. rocznica deportowania przez władze Związku Sowieckiego ludności polskiej z terenów przygranicznych Ukraińskiej SRS do Kazachskiej SRS.

W wyniku dwóch dużych przesiedleń na azjatyckie stepy trafiło ponad 60 tys. Polaków. Był to jeden z elementów terroru rozpętanego przez NKWD głównie w latach trzydziestych XX wieku wobec ludności polskiej zamieszkującej na terenach dawnej I Rzeczypospolitej znajdujących się ówcześnie w Związku Sowieckim.

Za: http://wpolityce.pl/polityka/299234-beata-szydlo-w-pultusku-nie-spoczniemy-poki-do-polski-nie-wroci-kazdy-polak-i-kazda-polka-ktorzy-chca-wrocic

jerzyrobertnowakJerzy Robert Nowak

(Tekst publikowany w „Warszawskiej Gazecie” w numerze z 1 lipca 2016 r.)

Dziesięciolecia panowania „pedagogiki wstydu” w czasach PRL-u i w III RP wyrządziły ogromne szkody w świadomości, utrwalając niezmierne połacie kłamstw w wiedzy o historii. Jednym z najgorszych i zarazem najszkodliwszych kłamstw jest wymyślony przez komunistów mit o „pogromie kieleckim”, jak dotąd dość powszechnie określa się prowokację NKWD i polskiej bezpieki z lipca 1946 r. Niewiele osób wie, że prowokacja ta była tylko jedną z licznych podobnych nikczemnych sowieckich przedsięwzięć w Europie Środkowej. Była jedną z licznych prowokacji służących odwracaniu uwagi Zachodu od świeżo podjętych sowieckich działań przeciwko krajom naszego regionu.

Przemilczane prowokacje sowieckie w krajach Europy Środkowej

Czołowa węgierska badaczka historii czasów powojennych profesor Maria Schmidt, dyrektor słynnego „Muzeum Terroru” w Budapeszcie już w 1991 r. ogłosiła dane pokazujące kulisy sowieckich prowokacji z rzekomymi pogromami Żydów na Węgrzech, w Polsce, Słowacji, czy w Rumunii. Wskazała ona, że wszędzie tam władze sowieckie uciekały się do bliźniaczo podobnych wręcz zbrodniczych metod świadomie organizowanych zajść antyżydowskich, dokładnie wyreżyserowanych według podobnego scenariusza jak w Kielcach. Bardo podobne było w nich zachowanie wojska i milicji oraz wyraźna rola sprawców o komunistycznej proweniencji, których nigdy za to nie ukarano. Bardzo podobne były też cele tych prowokacji. Podobnie jak zajścia w Kielcach, które miały odwrócić uwagę Zachodu od monstrualnie sfałszowanego referendum, tak zajścia na Węgrzech czy w Czechosłowacji (konkretnie na terenie Słowacji) miały odwracać uwagę Zachodu od przejawów skrajnego bezprawia i gwałtów, dokonywanych przez wojska sowieckie w ramach rozprawy z prozachodnią opozycją. Do sprowokowanych przez NKWD i krajową bezpiekę zajść antyżydowskich doszło m.in. na Słowacji (Velke Topolcany, Chinorany, Krasno nad Nidą, Nedanovce) i na Węgrzech (Ozd, Sajószentpéter, Kunmadarás, Miskolc). Zdaniem profesor Marii Schmidt ręka sowieckich tajnych służb kryła się za prowokowaną histerią wzniecaną wokół rzekomych mordów rytualnych na Słowacji w kwietniu 1946 r., na Węgrzech w maju 1946 r. i w Polsce w lipcu 1946 r.

Jak pisała prof. Schmidt: „sowieckie kierownictwo chciało się uwolnić od żydowskich warstw religijnych, burżuazyjnych i mieszczaństwa, które traktowali jako bazy „kapitalizmu”, pragnęło zaostrzyć problemy mocarstw zachodnich przyjmujących żydowskich uchodźców, a w szczególności Wielkiej Brytanii, zajmującej Palestynę. I wreszcie, przypisując pogromy manipulacjom prawicowej „reakcji”, chciano umocnić na wschodzie i zachodzie Europy obóz komunistów, członków partii sympatyków żydowskiego pochodzenia” (cyt. za: J. Pelle: A kunmadarási pogrom. Shylock Hunniában II (Pogrom w Kunmadáras. Shylock w Hunni II), "Magyar Nemzet" z 15 marca 1991 roku). Dodajmy do tego rzecz szczególnie ważną. Prowadzona na ogromną skalę nagonka medialna po rzekomych pogromach na dziki „antysemityzm” Polaków, Węgrów, czy Słowaków miała oddziaływać na Zachód w jeszcze jednym względzie. Miała na celu pokazanie Zachodowi jak bardzo potrzebne w Europie Środkowej są sowieckie wojska, aby utrzymać w ryzach „faszystowskie” i „antysemickie” narody tego regionu.

Kulisy i przebieg prowokacji kieleckiej

Sowieccy organizatorzy prowokacji kieleckiej świadomie wybrali właśnie Kielce na swe miejsce działania. W tym czasie Kielce było centrum regionu o bardzo dużym nasileniu partyzantki antykomunistycznej. Chodziło wiec o to, by właśnie takie miasto tym mocniej skompromitować w oczach szerszej opinii publicznej. Nieprzypadkowo też rzekomy „pogrom” w Kielcach zainscenizowano 4 lipca 1946 r., zaledwie w cztery dni po sfałszowaniu referendum przez władze komunistyczne w Polsce w dniu 30 czerwca 1946 r. Chodziło o to, by Zachód skupił się na sprawie „antysemickiego pogromu” i jak najszybciej zapomniał o sprawie referendum. Plan komunistyczny okazał się aż nadto skutecznym.

Zbrodnicze zajścia kieleckie zaczęły się 4 lipca 1946 roku. Tego dnia od rana w całym mieście zaczęto bardzo szeroko rozpowszechniać pogłoskę o rzekomym porwaniu przez Żydów w celu zamordowania 8-letniego chłopca Henryka Błaszczyka. Kilka osób udało się z milicjantami do budynku Wojewódzkiego Komitetu Żydowskiego przy ul. Planty 7, by domagać się rewizji domu w poszukiwaniu chłopca. W budynku tym zamieszkiwało wówczas wielu Żydów. Doszło do szarpaniny wewnątrz budynku, a wokół domu zaczęły się gromadzić grupy ludzi. Do budynku zaczęli wchodzić kolejni milicjanci, a potem grupy wojskowych i żołnierzy KBW. W niewyjaśnionych w pełni okolicznościach doszło do strzelaniny między żołnierzami i milicjantami a Żydami, a później do mordowania i rabunku Żydów. Do ataku na Żydów dołączały się zgromadzone wokół Domu Żydowskiego grupy cywilów. Ich agresywne wystąpienia wzmogły się po przybyciu około godz. 12:30 dużej grupy robotników Huty „Ludwinów”. Byli oni związani z partią komunistyczną - wielka część z nich była poprzednio prokomunistycznymi agitatorami w czasie referendum. W wydanej w 2006 r. w Warszawie książce IPN "Wokół pogromu kieleckiego" (tom 1) liczebność tej grupy oceniano na kilkaset osób.

W czasie krwawych zajść trwających aż 5 godzin – od godz. 10 rano do godz. 15 – zginęło trzydzieścioro siedmioro Żydów, dwóch polskich cywilów i jeden polski oficer. Razem ilość ofiar mordu w Kielcach ocenia się na 40 osób. Propaganda komunistyczna specjalnie wielokrotnie wyolbrzymiała wielkość zgromadzonego przed Domem Żydowskim tłumu, aby obciążyć go całą winą za masakrę. Np. w odezwie do ludności miasta Kielc i województwa z 11 lipca 1946 r., twierdzono jakoby Żydów zabijał tłum 20-tysięczny przy pomocy kamieni, kijów i kopania” (cyt. za: ks. J. Śledzianowski: ”Pytania nad pogromem kieleckim”, Kraków 1999, s. 99). W rzeczywistości na placu przed Plantami mogło zmieścić się tylko do 500 osób, a badający sprawę sędzia Andrzej Jankowski ocenił, że tłum na Plantach nigdy nie przekroczył 300 osób. Tak niewielki „tłum” mogła z łatwością rozproszyć niewielka nawet, ale uzbrojona jednostka wojska, milicji czy UB. A w Kielcach w tym czasie - ze względu na zagrożenie atakami partyzantki antykomunistycznej - stacjonowały stosunkowo duże liczebnie formacje wojska (ok. 215 żołnierzy), II Kompanii KBW, Informacji Wojskowej, pracowników UB i MO, szkoły milicyjnej. Do tego dochodził również stacjonujący w Kielcach garnizon sowiecki. Już sam ten fakt ogromnej zbrodniczej bezczynności stacjonujących w mieście dużych jednostek zbrojnych polskich i sowieckich musi prowadzić do jednoznacznych podejrzeń co do tożsamości sprawców rzekomego „pogromu”.

Liczni autorzy, począwszy od raportów ks. bp. Czesława Kaczmarka i ambasadora Stanów Zjednoczonych w Warszawie Artura Bliss Lane z 1946 roku już wtedy akcentowali, że większość Żydów poległa z rąk żołnierz i oficerów. W 1982 r. gruntowną analizę sprawy zbrodni w Kielcach przedstawił były oficer Informacji Wojskowej pochodzenia żydowskiego Michał Chęciński w opublikowanej w Nowym Jorku książce „Poland: Communism-Nationalism-Antisemitism”. Właśnie Chęciński po raz pierwszy zdemaskował sowieckiego majora NKWD Michaila Aleksandrowica Diomina jako głównego organizatora kieleckiej zbrodni. Współpracował z nim b. oficer NKWD w czasie wojny major UB Władysław Sobczyński (Spychaj). Przejściowo aresztowany po „pogromie” Sobczyński został szybko wypuszczony z więzienia, a potem doszedł aż do stopnia ambasadora PRL w Sofii. Wyjątkowo duże podejrzenia musi budzić fakt ujawniony przez Krzysztofa Kąkolewskiego w książce "Umarły cmentarz", Warszawa 1996, s. 147, 153). Chodziło o to, że w budynku domu żydowskiego przy ul. Planty 7 były dwie klatki schodowe. W klatce schodowej nr 2 mieszkali w wyodrębnieni w swoistym getcie utworzonym przez komunistów Żydzi wierzący, kibucnicy szykujący się na wyjazd do Palestyny. Napastnicy wdzierali się wybiórczo tylko do klatki schodowej nr 2. Natomiast, jak podkreślał Kąkolewski (op.cit., s. 147): „Lepsza klatka, klatka nr 1, gdzie mieszkali funkcjonariusze UB, PPR i innych instytucji urzędowych lub powiązanych z władzami, pozostała nietknięta”.

Nadreprezentacja Żydów w kieleckich władzach

Zastanawiający jest fakt, że do inspirowanych przez NKWD i bezpiekę zajść antyżydowskich w Kielcach doszło pomimo bardzo wielkiej nadreprezentacji Żydów we władzach partii komunistycznej i bezpieki w tym mieście. Jak duże było nagromadzenie osób pochodzenia żydowskiego w kieleckim obszarze władzy, niech świadczą następujące dane personalne, które zaczerpnąłem z szeregu wiarygodnych naukowych pozycji omawiających zbrodnię kielecką. Żydami byli m.in. prezydent miasta Kielce Tadeusz Żarecki, szef WUBP Andrzej Kornecki (Dawid Kornhendler), sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PPR Józef Kalinowski, kierownik Wydziału Personalnego KW PZPR Julian Lewin, zastępca szefa Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego Albert Grynbaum, dowódca oddziału wojskowego wysłanego na pomoc Żydom na plantach major Kazimierz Konieczny, szef wydziału personalnego WUBP Marian (po wyjeździe z Polski występował jako Morris) Kwaśniewski (por. dokładne dane bibliograficzne podane w moim tekście „Kulisy zbrodni kieleckiej”, drukowanym w drugim tomie wydawnictwa IPN „Wokół pogromu kieleckiego”, Warszawa 2008, s.451). Dane te uzupełniłem informacjami o żydowskim pochodzeniu szefa Wydziału Specjalnego (kontrwywiadu) w Kielcach - Majewskiego i szefa Wydziału Politycznego i KW MO - Erlickiego, który później wyemigrował do Izraela (wg tekstu Jacka Żurka w 1 tomie „Wokół pogromu kieleckiego”, Warszawa 2006, s. 376). Z tego samego wydawnictwa (s. 271) dowiadujemy się z zeznań b. wojewody kieleckiego E. Wislicza-Iwańczyka o żydowskim pochodzeniu szefa wojskowej Prokuratury Rejonowej w Kielcach Kazimierza Golczewskiego i następcy Kalinowskiego na stanowisku sekretarza KW PZPR - Kozłowskiego (Szpryngera). Z kolei prof. Jan Żaryn w studium "Hierarchia kościoła katolickiego wobec relacji polsko-żydowskich w latach 1945-1947", w książce "Wokół pogromu..." (op. cit., t. 1, s. 85) przytacza fakt, że funkcjonariusze Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa publicznego wytykali, iż na stanowiskach kierowniczych w WUBP stoją Żydzi – wskazując jako przykłady (…) Korneckiego, Dmowskiego, naczelnika Wydziału Personalnego oraz naczelnika Wydziału Więziennictwa i Obozów - Blajchmana i innych”.

Wydane w latach 2006 r. i 2008 dwutomowe wydawnictwo „Wokół pogromu kieleckiego”, mimo bardzo dobrych autorów (drugi tom był pod redakcja L. Bukowskiego, sędziego A. Jankowskiego i J. Żaryna) nie wyjaśniło do końca sprawy. Zaciążyło na niej jednostronne i wręcz kłamliwe postanowienie o umorzeniu śledztwa wydane 21 października 2004 r. przez prokuratora Krzysztofa Falkiewicza z Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Krakowie. Miejmy nadzieję, że polityka historyczna nowego rządu stworzy możliwości dla tak potrzebnego wznowienia śledztwa o zbrodni kieleckiej w imię prawdy o polskiej historii.

Za: http://jerzyrnowak.blogspot.com/2016/07/odkamac-tzw-pogrom-kielecki.html