Przeskocz do treści

tomaszkorneckiTomasz Kornecki

Mocna, trzymająca w napięciu, prawdziwa. Najnowsza książka Bronisława Wildsteina Czas niedokonany to opowieść. Opowieść, która mogła przytrafić się prawie każdemu z nas. I pewnie wielu się przytrafiła. To opowieść o tym kraju, o Polakach, którzy po wojnie zaczęli żyć w kłamstwie i często to kłamstwo akceptowali. Nie wszyscy.

czasniedokonanyCzas niedokonany to  barwny opis naszej rzeczywistości, całego bagażu który niesiemy ze sobą.

Bagażu, którym obciążone jest także moje pokolenie, pokolenie późnych trzydziestolatków, pokolenie, które poznawało świat i dorastało wtedy, kiedy w Polsce zachodziły polityczne zmiany.

Każdy z nas „odkryje się” w książce Bronisława Wildsteina, odkryje i pozna.

Ale dostrzeże także tych, którzy wpływają na życie polityczne, społeczne, medialne III Rzeczypospolitej. Wpływają cały czas, bo ten czas jest niedokonany.

miroslawborutaMirosław Boruta

Najnowszy numer „Rzeczy Wspólnych. Pisma republikańskiego” – jak i każdy poprzedni – można i warto przeczytać od deski do deski, ale wybór najciekawszych tekstów, „tekstów polecanych” też nie  jest trudny. Zdecydowanie warto znaleźć czas na lekturę artykułów Przemysława Wiplera, Zbigniewa Stawrowskiego i Ewy Thompson. O przyszłości, przeszłości i sposobach wyjścia z obecnego, p(e)olskiego dołka. P(e)Olska to nie Polska, to jasne – a jak to zmienić? Może uda mi się zachęcić Państwa do lektury z pomocą wybranych fragmentów?

Przemysław Wipler w tekście „O budowaniu republiki uwag kilka – Janowi Rokicie do sztambucha” stara się zanalizować mechanizm władzy: monopol na powszechnie odbierane podatnikowi pieniądze a jednostkowo przyznawane przywileje, zwłaszcza zwolnienia od wypełniania powszechnych (z założenia) obowiązków. Kto rządzi Polską? Ci, którzy czerpią z tego korzyść: aparat biurokratyczny, jedyny interpretator legislacyjnej biegunki, eksperci-lobbyści, samorządy zawodowe, komisje egzaminacyjno-dopuszczające – beneficjenci monopolu na wydawanie pieniędzy obywateli (jak wyraziste stały się teraz problemy wyższych uczelni – autonomia to czy prywatne folwarki? – M. B.). I jeszcze jeden wątek artykułu, nie ma co stawiać znaku równości pomiędzy rządami Prawa i Sprawiedliwości a rządami Platformy Obywatelskiej (oczywiście w bardziej lub mniej trudnych koalicjach). I tu cytat o rządzie Prawa i Sprawiedliwości: „Praktyka dwóch lat trudnych, koalicyjnych rządów pokazała, że nawet w niesprzyjających okolicznościach zrobić można bardzo wiele: obniżyć podatki, zadbać przynajmniej w minimalny sposób o interes rodzin, zlikwidować najbardziej patologiczną instytucję współuczestniczącą we wszystkich opisanych wymiarach pasożytnictwa (WSI), i stworzyć nowe instytucje stojące na straży porządku życia publicznego”. Jak pisze na zakończenie autor: „Musimy się nastawić na wytrwałą, obliczoną na lata pracę u podstaw. Tylko świadomy naród polityczny podoła bowiem zadaniu budowy prawdziwej republiki”.

rzeczywspolne9Zbigniew Stawrowski powraca do pojęcia homo sovieticus („Homo Sowieticus – dezaktywacja”) i podaje typologię grup społecznych i postaw tamtych (??? – M. B.) czasów. Opisuje postawę żebraczo-złodziejską, klientów komunistycznego straganu oraz tych, którzy w tym kramie byli sprzedawcami. Odwołuje się zarówno do pojęcia osobowości autorytarnej jak i do trutni, uniwersalnej kategorii ludzi uwzględnionej już w „Państwie” Platona. Nawiązuje przy tym do wypowiedzi swojego mistrza, ks. Józefa Tischnera, którego myśli brzmią dzisiaj aż nadto współcześnie, choćby taka: „Homo sovieticus jest skłonny zaakceptować każdego proroka, który obieca mu (…) pewną nieodpowiedzialność i pewien stopień konsumpcji”. Homo sovieticushomo platformicus chciałoby się bez wahania dopowiedzieć. W artykule warto odnotować i kolejną paralelę, pomiędzy funkcjonariuszami systemu komunistycznego i funkcjonariuszami systemu lewacko-europejskiego (są sobie tak bliskie!): „decyzja, która oznaczała faktyczne porzucenie własnego kraju na rzecz zupełnie innej „ojczyzny”, pociąga bowiem za sobą oczywiste konsekwencje dotyczące przynależności do samej wspólnoty oraz wynikającej z tego obywatelskich uprawnień”.

I na zakończenie perełka Ewy Thompson „Wielka polska powieść”, szczęśliwie ten artykuł publikowany jest również na internetowej stronie pisma, wystarczy więc, że zachęcę Państwa cytatem:  „15 maja 2008 r., strona tytułowa pewnej polskiej gazety: „PO chce wykurzyć PiS”. Wyrażenie, sugerujące prymitywizm polskiej polityki, pogardę autorów dla tejże oraz nieproszoną poufałość wobec czytelnika. Prostacki, niedbały język.
Witold Gombrowicz nazwałby taki styl upupieniem. Gazeta mówi do czytelnika w ten sposób: „Jesteś chamem i prostakiem, i twoi politycy są tacy sami. Właśnie dla takich robimy tę gazetkę. Nie dla ciebie wyrafinowany sposób wyrażania się »New York Timesa«. Jesteś człowiekiem, który nie ma większych marzeń niż ucieczka na wyspy jakieś tam, ot takim typowym Polaczkiem łaknącym wysokich obcasów, który durniem pozostanie na zawsze i którego my tu staramy się trochę w chomąto politycznej poprawności wprowadzić”. Czyż nie tak rozumuje hegemon zastępczy w stosunku do już skolonizowanych?
W wywiadzie udzielonym Annie Poppek i Andrzejowi Gelbergowi i opublikowanym w „Tygodniku Solidarność“ 11 listopada 1994 r. Zbigniew Herbert mówił o zapaści semantycznej języka polskiego. Pisali o tym później Ryszard Legutko i Maciej Urbanowski („Dziennik-Europa”, 17 maja 2008 r.). Kolonialni władcy cenią i pielęgnują ludzką niedojrzałość. Chodzi o to, by skolonizowanych nie dopuścić do dojrzałości, aby zawsze musieli uczyć się u Lepszych.”

tomaszkorneckiTomasz Kornecki

Przerażająca, niewyobrażalna, tragiczna. Ta historia wydarzyła się naprawdę. Niewiele z nas o niej wie. Media praktycznie milczą. Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski ujawnia prawdę. Prawdę o rzezi Polaków na Kresach.

ludobojstwonakresachKsiążka Przemilczane ludobójstwo na Kresach to opowieść o piekle jakie Ukraińcy zgotowali Polakom na Wołyniu i Kresach Południowo-Wschodnich. Opowieść podzielona na dwie części. Pierwsza zawiera felietony ks. Isakowicza-Zaleskiego pisane dla Gazety Polskiej a dotyczące właśnie tej rzezi. Druga część to wspomnienia świadków, którzy widzieli, często jako dzieci, jak ich najbliżsi byli w straszny sposób torturowani i zabijani. Tylko dlatego, że byli Polakami na polskiej ziemi. Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, mający korzenie kresowe, jest strażnikiem pamięci. Pamięci i prawdy o tym, co wydarzyło się w latach czterdziestych. A towarzyszy mu motto Jana Zaleskiego: Kresowian zabito dwukrotnie; raz przez ciosy zadane toporami, drugi raz przez przemilczenie. Ksiądz Isakowicz-Zaleski nie milczy. Odkrywa prawdę.

W dniach 16-25 czerwca w Kanadzie gościł ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Tym razem celem wizyty była promocja najnowszej pracy Księdza, opublikowanej przed kilkoma tygodniami w wydawnictwie Fronda, książki pt. Chodzi mi tylko o prawdę. Pierwszym miastem w którym ksiądz Tadeusz spotkał sie z kanadyjską Polonią, była Ottawa. Następne spotkania autorskie odbyły się w Montrealu, London oraz Toronto. Telewizja Niezależna Polonia przedstawia rozmowę, jaką przeprowadziliśmy z Księdzem, w naszym ottawskim studio, w niedzielę 17 czerwca 2012 roku:

http://www.youtube.com/watch?v=DwIlPXm9mgM

Anna Maria Kowalska

Gdzie ostrza grani,
I wierchów wieże,
Śpią w skalnej niszy
Dzielni rycerze.

Czekają chwili,
Prośby, wezwania,
Aby nam pomóc
Do zmartwychwstania.

Wraz z nimi konie,
I giermków krocie,
Wiszą popręgi,
I siodła w złocie.

Obok –  aniołów Pańskich asysta,
A cisza wokół trwa. Wiekuista.

Lecz oni wstaną. I wstanie dzień.
Zamiast legendy – z rojeń i śnień

Zrodzi się wreszcie Prawości czas,
Kiedy pojmiemy: oni śpią…w nas.

janlorekJan Lorek

Wywiad z Jackiem Chruścińskim z zespołu Bluesmobile

JL: Dlaczego gitara basowa?

JCh: Zaczynałem jako gitarzysta m.in. pod okiem słynnego jazzmana Ala Thomysa. Kiedyś dostałem propozycję dołączenia do formującego się nowego zespołu. Jako drugi gitarzysta. Jednak ich basista wymiękł – nie dał  rady, a że basówka była na stanie domu kultury gdzie ćwiczyliśmy…

JL: Potrafi Pan przywołać wszystkie swoje zespoły?

midp1JCh: Nie było ich aż tak wiele… Pierwszy, z którym grałem duże koncerty (m.in.. Hala Wisły, Kinoteatr Związkowiec) to grupa Tryton. Potem Monkey Business, chyba w 1982 roku – jeszcze bez grającego tam później Tadka Pocieszyńskiego – ale już w pełni profesjonalny, tzn. koncertujący za pieniądze, z menagerem i opieką agencji artystycznej. Dużym awansem były dla mnie koncerty z zespołem Axis, kierowanym przez śp. Przemka Gwoździowskiego. To był dość nowoczesny jazz i wymagał sporej mobilizacji. W roku 1985 przyjąłem zaproszenie Janka Wojdaka do Waweli. To już była 1 liga! Dziesiątki koncertów w miesiącu!!! Trasy, hotele, ciągłe wyjazdy no i trasowe życie… W roku 1991 powołałem do życia swój autorki projekt – Charming Beauties. Były też reaktywacje Monkey Business i Waweli, a od 1999 gram w Bluesmobile Band. Po drodze dziesiątki okazjonalnych koncertów, dłuższej lub krótszej współpracy z wieloma artystami ze świecznika, nie tylko polskiej sceny muzycznej… Zresztą szczegóły można znaleźć mojej stronie http://www.chruscinski.pl.

JL: Miałem okazje słuchać Bluesmobile Bandu na żywo dwa razy. Brzmi mocniej, bardziej rockowo niż na nagraniach studyjnych. Czy to tylko wrażenie?

JCh: Płyta „Pojedynczy człowiek” ukazała się ponad 10 lat temu. Świat, muzyka idzie do przodu!

JL: Chyba nie wyrzekacie się starych, ale jakie pojawiły się nowe inspiracje?

midp2JCh: Każdy z nas ma swoje ulubione wzorce, słucha swoich stylistyk i podpatruje poniekąd swoich ulubieńców. Potem próbujemy zrobić z tego miks – konglomerat naszych indywidualnych ciągotek stylistycznych, artystycznych upodobań. Oczywiście nowoczesność nie oznacza zaparcia się starych wzorców. Trzeba je tylko modernizować, dać im nowy błysk, świeżą formę.

JL: Czy po tym czasie gdzieś jeszcze można nabyć wspomniany krążek?

JCh: O nie, nakład już dawno wyczerpany, trwają rozmowy o dodruku. Zobaczymy. Obecnie polecamy nasze DVD,  płyta jeszcze do zdobycia. Jest to zapis naszego występu w trio w 2010 roku – polecam!

JL: Bluesmobile nie gra tylko swoich utworów. Co jeszcze wchodzi w repertuar? Jak dobieracie utwory?

midp3JCh: Gramy ze sobą po kilkanaście lat. Coś, gdzieś na próbie czy jam session wypaliło i zostało. Sprawdziło się przez lata – często po dziesiątkach modyfikacji, przeróbek. Ja nie znoszę stagnacji! To musi żyć, zaskakiwać, ewoluować.

JL: Środowisko artystyczne kojarzy się z imprezowaniem i używkami. Przypomina mi się film Clinta Eastwooda „Bird” o Charliem Parkerze. Wam natomiast zdarzyło się wystąpić kilka razy w roli prelegentów przestrzegając przed narkotykami. Mógłbym prosić o komentarz?

JCh: Tak wielu naszych znajomych, kumpli odjechało z tego świata przez narkotyki, że chyba oczywistą rzeczą jest chęć przeciwdziałania. A ponieważ kilka lat temu udało mi się wypracować nową, myślę że atrakcyjną formułę rozmowy o tych problemach, podpartą jednocześnie naszą prawdziwą muzyką to … it works!!! Uważam, że młody człowiek, często będący na rozdrożu, w obliczu swych życiowych wyborów bardziej zaufa autentycznemu przekazowi ludzi ze skażonego często środowiska, którzy zetknęli się z tą plagą lub nawet o nią się otarli niż nudnym wykładom pana policjanta czy paniusi z koła AA.

JL: Gdyby mógł Pan zjeść kolację z dowolnymi trzema osobami z historii świata, kto by to był?

JCh: Nie sięgając daleko w historię to myślę, że na pewno w pierwszej kolejności z Marszałkiem Józefem Piłsudskim. Chętnie również z królem Stefanem Batorym lub Kazimierzem Jagiellończykiem no i na sto procent z prezydentem Ronaldem Reaganem!

JL: Dziękuję za rozmowę.

marcinniewaldaMarcin Niewalda

Wiele razy słyszymy narzekania, że nie każdy prawidłowo myślący Polak daje sobie radę w bezpośrednim starciu „na argumenty”, gdy zaczyna się dyskusja patriotyczna na tematy polityczne, gospodarcze czy religijne. Dla osób, którym nie przychodzi łatwo błyskawiczna riposta, ukazała się ostatnio niewielka książeczka, która oprócz tego, że jest łatwa w czytaniu i bardzo interesująca, może pełnić rolę swoistej „ściągi” czy podręcznego przewodnika, gdyż jest swego rodzaju przeglądem tematyki TV Trwam, Naszego, Dziennika, Radia Maryja, Gazety Polskiej, Naszej Polski, Niedzieli itp. mediów. Pisana jest jednakowoż „z głowy”, bez odpisywania, ale z pełnym zrozumieniem i przeżyciem  sensu czytanych pism.

grzezawiskonadziei„Grzęzawisko nadziei?” autorstwa Barbary Pawłowskiej – to podręczny zbiór najprzydatniejszych argumentów w tak potrzebnych w obecnym czasie dialogach i starciach słownych z wyedukowanymi telewidzami i czytelnikami   e u r o-mądrości. Kto nie radzi sobie w mowie, może spokojnie podać tę pozycję do rąk drugiej stronie. Krótko i czytelnie sformułowane myśli, w sedno trafiające ujęcia rozmydlanych przez telewizyjnych manipulatorów pojęć, deformujących zagadnienia związane z wolnością Polski, wyławiają z grzęzawiska zamulonych umysłów czyste i krzepkie promyki nadziei. To co uważały o rzeczywistości nasze babcie, nasi ojcowie, dziadowie – jest i zawsze będzie Polakowi najlepszym drogowskazem. Tak pisze Barbara Pawłowska. Widać, że współczesna literatura wolnościowa jest przez nią dokładnie przewertowana. Nałożyła ją na swoje trudne w PRL-u życie i teraz grzmoci „kawę na ławę”, nie zostawiając niedomówień. Pełnia treści opartych na nauczaniu Kościoła, autentyczność religijnych przeżyć własnych i doświadczeń w Odnowie w Duchu Świętym otwierają daleką perspektywę ewangelizacyjną dla wszystkich potrzebujących wyjścia i ucieczki z obecnej polityczno-społeczno-kulturowej matni, a dla szukających pomocy w dotarciu do jeszcze „nieprzekonanych” – argumentów opartych na PRAWDZIE.

Tu można książkę nabyć: http://www.wyczerpane.pl/?name=grz%C4%99zawisko

Telewizja Niezależna Polonia rozmawia z jednym z najznakomitszych niezależnych dziennikarzy śledczych, pisarzem i poetą, Witoldem Gadowskim. Niezwykły człowiek, niezwykły twórca i niezwykłe, nieznane historie:

http://www.youtube.com/watch?v=t4fwCszq1zg

Anna Maria Kowalska
 
Gerwazy nie miał szczęścia w miłosnych zapałach,
Ta i owa mu czarną polewkę podała,
Przeto schudł i postarzał. Wtem wpada Protazy,
Rękoma wymachuje i chrząka dwa razy:

„Ha, ha! Mój Gerwazeńku! Smutku tu po wręby!
A jam przybył dziś ciebie prosić w dziewosłęby!
Żenię się!””Czyś oszalał? Wszak krzyżyków nadto!
Ależ słuchaj! Z niewiastą piękną, niebogatą…
Cud mój i przeznaczenie! Wenera jak żywa!
Bój się Boga, Protazy! Myśl to niepoczciwa!
Cóż znowu, u kaduka! Taż to nie wypada!”
Gerwazy się rozsierdził i dalej powiada:
„Nie turbuj mię, kochany! Starym już i chory,
Jak i ty – przyjdzie do dom sprowadzać doktory,
Różnych medykamentów łykać całe góry,
Nie zabawy zażywać!” Poczem wstał, ponury,
Z miną zirytowaną: „jak szaleją ludzie!
Co mi tu waćpan prawisz o jakowymś cudzie…
Ile cud liczy wiosen?” „Będzie ze czterdzieści!”
„Bój się Boga, Protazy! Ileż w wieku treści!
Teraz ona całuje, urocza bogdanka,
Za chwilę znajdzie sobie młodszego kochanka,
Adonis ją podmówi, by odebrać życie
Tobie, na twój majątek zaś nastawać skrycie.
 
Popatrz wokół! Kraj cały w czyrakach i gruzach!
Rzeczpospolita ginie, a ty, jak ten luzak,
Łoszak bez cugli naprzód bryknąłeś radośnie…
Jakby urok zadała! Wyglądasz żałośnie!

Gdy Ojczyzna w potrzebie, czas Jej leczyć rany,
Nie z jakąś Afrodytą w ślubne ruszać tany.
Wylej sobie na głowę kubeł zimnej wody!
Już nie czas na amory! Już nie czas na gody!
Zapomniałeś obietnic? Niepomnyś przysięgi?
A jam myślił był zawsze, że umysł masz tęgi…
Konstytucyjej nowej budować struktury,
A nie folgować swojej zachciankom natury!”

Protazy już po chwili pojął, że pobłądził.
I że trafnie Gerwazy czyn jego osądził.
Siadł obok przyjaciela na niewielkim pieńku,
Pomrukując dziękczynnie: „Tak, mój Gerwazeńku!”

stefanbudziaszekStefan Budziaszek

18 kwietnia 2012 otworzyła swe podwoje Księgarnia „Gazety Polskiej” na ul. Jagiellońskiej 11 w Krakowie, w ścisłym centrum Naszego Miasta. W uroczystości uczestniczyli m.in. szef Księgarni – Ryszard Gitis, prezes Klubów Gazety Polskiej – Ryszard Kapuściński i redaktor naczelny pisma – Tomasz Sakiewicz. Relacja filmowa – Piotr Zborowski, montaż Stefan Budziaszek.

http://www.youtube.com/watch?v=jp5C34vhrgg

Anna Maria Kowalska

Choć już po Wielkanocy, a kwiaty w rozkwicie
(Jabłonie kwieciem białym sypnęły obficie),
Obudzone niedźwiedzie cieszą się, aż miło,
Przyleciały bociany – potomstwa przybyło…

Pan Tadeusz wciąż smutny! I nic nie pomaga!
W działaniu rezygnacja, na twarzy – powaga,
Mars na czole, a oczy w niebyt zapatrzone…
Gdy pojawią się goście – odchodzi na stronę,
Coś mruczy, chwilę potem strzepnie lekko dłonią:
At, lichota! Powiada. Kusy, Sokół gonią,
Dobiegają do niego – on jakby nie wiedział…
Jakby zmysły postradał. Dawniej nie usiedział,
Wszędzie go było pełno: teraz milczy w kątku,
I patrzy, jako inni pilnują „porządku” 😉

Ksiądz Robak już w zaświatach, nic tu nie pomoże…
Odeszły na plan drugi przeto Sprawy Boże,
Zostawione samopas…Wkrada się byt nowy,
„Nowej etyki” powiew i swąd „salonowy”,
Jakież wpływy? Niemieckie? Francuskie? Tubylcze?
Co robić wobec tego? Może lepiej milczeć?

Zosia i Telimena rej wodzą. Czytały
Swego czasu lewackie jakieś dyrdymały
Coś o płci kulturowej…Kto by się tam wyznał?
Dość, że Zofija naraz chce zostać mężczyzną,
Podmawia Telimenę…A ta nie od tego…
Próbują do tej myśli przekonać Sędziego…

Ten macha na to ręką. Kto by tam bab słuchał!
Lecz sprytna Telimena szepcze mu do ucha,
Jakieś wieczorne schadzki, uśmiechy, zaloty…
Romanse, romansidła, hodowane koty
Z kurzu (emancypacja! Już nikt tu nie sprząta!)
Brud z ubóstwem się włóczą z kąta w kąt do kąta,
Jakby już mało było swawoli Sędziego,
Hrabia Zosię nakłania, by wyszła za niego,
Mimo że ślubowała wszak Tadeuszowi….
(Takie maniery mają ludzie „postępowi”!)
Zofija sama nie wie, co ma robić dalej.
Płeć zmieniać, czy w miłosnym czas przepędzać szale
Z mężczyzną atrakcyjnym, z uroczym „partnerem”,
Świetnie jeżdżącym konno, nie z małżeńskim „zerem”?
Tadeusz przy nim – cherlak, szaraczek bez mała!
Krew Horeszków się w Zosi wiosną odezwała…
A że tam kazirodztwo, czy coś koło tego?
Wszak czytała wywody z „Mędrca Powszechnego”
Że piekło to przeżytek, staroświecki wymysł
I postępowi szkodzi…To doprawdy cynizm,
By piekło przywoływać, strasząc lud wokoło,
Broniąc praw, by bytował szczęśliwie, wesoło…
Zakazy są opresją; wszystko dozwolone!
Przeto, gdyby ją Hrabia pragnął wziąć za żonę
Czemu marnować w takim stadle lata młode?
Tracić zdrowie, swobodę świeżość i urodę?
Nigdy! Powiada Zosia i do Tadeusza
By mu tę wieść przekazać co prędzej wyrusza…

Przeczuwa to Tadeusz…Raptem – cóż takiego?

Ocknął się obok łóżka…..po prostu – spadł z niego.

Sen to był, sen straszliwy! Wszystko nieprawdziwe!
I Zosia była wierną, i Ksiądz Robak żywie,

Bóg wskazał podszept złego, co nawiedza ziemię,
By nie dało się skusić Soplicowe plemię,
A On łask nie poskąpi w swej szczodrobliwości.

Za co niech będą dzięki Panu z Wysokości.

Antoni Gazda

13 kwietnia 2012 roku

Polskie serca nie zginęły
póki pamiętacie!
Choć nam kule świat zdmuchnęły
Wy nadal kochacie!

     Marsz, marsz do Polski
     przez nadzieje, przez troski;
     przez prawdę i zgodę
     Jesteśmy Narodem!

Jak Prezydent do Katynia
leciał solidarnie,
tak niech Wasza pamięć zawsze
szuka nas ofiarnie.

     Marsz, marsz do Polski
     przez nadzieje, przez troski;
     przez prawdę i zgodę
     Jesteśmy Narodem!

Minie żałość i żałoba,
zabliźnią się rany,
dał nam przykład Syn Światłości,
jak zwyciężać mamy.

     Marsz, marsz do Polski
     przez nadzieje, przez troski;
     przez prawdę i zgodę
     Jesteśmy Narodem!

Anna Maria Kowalska

Były lwy bardzo mądre, co kłamstwem i zdradą
Brzydziły się; przeciw lwom tym – całe wilków stado
Wystąpiło, zdążając na pagórek mały,
Gdzie się dotychczas sądy odbywały.

Wilk – przodownik oskarżał, gardłując w trójnasób.
Przedstawił urojonych win olbrzymi zasób,
Żądał kary, przeprosin… Chciał lwy twardo zmusić
Do milczenia, a nadto – ogień Prawdy zdusić.

Instancje, apelacje – lecz nie ma wyniku!
Lwy twardo mówią swoje; wilki w ciągłym krzyku,
Widząc, że źle obrana została taktyka,
Że ukryć już nie mogą fałszu przodownika
Słabną z chwili na chwilę, by umknąć na stronę…

Na pagórku zostają lwy. Nieposkromione.

waclawkujbidafotoWacław Kujbida, Ottawa, sierpień 2013

Lekcja Historii o Polskim Państwie Podziemnym i o Polskiej Armii Podziemnej

Przy najbliższej wizycie w podwawelskim grodzie, chciałbym zachęcić do odwiedzenia Muzeum Armii Krajowej w Krakowie. Wizyta w tym muzeum, nie jest bowiem zwykłym zwiedzaniem przeciętnego muzeum. To wspaniała lekcja historii i co najważniejsze - prawdy - o Polskim Państwie Podziemnym oraz o Polskiej Armii Podziemnej.

Czy naprawdę wiemy wszystko o tej najnowszej i bohaterskiej, wojennej przeszłości dzięki której istniejemy jeszcze jako Naród Polski i jako Państwo Polskie? Czy rozróżniamy Polskie Państwo Podziemne od Polskiej Armii Podziemnej? Czy wiemy, że było to jedyne na świecie, tak zorganizowane podziemne państwo z wszystkimi jego gałęziami gospodarki, obrony i administracji?

Odwiedzając krakowskie Muzeum Armii Krajowej będziemy mogli się również przekonać o podłości nieprawdziwych zarzutów o anysemityzmie Polskiej Armii Podziemnej czy Polaków, o kłamstwach jakoby Polska w czasie terroru okupacji niemieckiej nie robiła nic, aby uchronić swoich współobywateli pochodzenia żydowskiego przed zagładą.

To właśnie w Polsce, Państwo Podziemne zorganizowało formalne, konspiracyjne struktury administracyjno-organizacyjne mające za cel pomoc Żydom. To właśnie w Polsce, w szalejącym terrorze okupacji niemieckiej, tysiące Polaków oddało swoje życie, a często również i życie swoich najbliższych rodzin jako karę, za przechowywanie i pomoc swoim żydowskim współbraciom. Bo przecież nigdzie indziej na świecie poza okupowaną Polską, w żadnym innym okupywanym przez siebie kraju Niemcy nie wprowadzili bezwzględnej kary śmierci za pomoc Żydom zarówno dla osoby która tej pomocy udzielała, jak i dla całej rodziny tej osoby. Tych ofiar było właśnie najwięcej w Polsce. Za pomoc. Tak samo to właśnie Polacy otrzymali po wojnie najwięcej dyplomów “Sprawiedliwy wśród narodów Świata” za udokumentowaną pomoc i ocalenie życia wielu swoim współobywatelom pochodzenia żydowskiego.

To właśnie z inicjatywy i wysiłkami Polskiego Państwa Podziemnego i Polskiej Armii Podziemnej postanowiono zaalarmować Świat Zachodu o bestialstwach terroru okupacji niemieckiej i o rozpoczynającej się zagładzie Żydów. Z tej to inicjatywy powstał specjalny raport. Aby taki raport mógł powstać, bohater podziemia, rotmistrz Pilecki sam zgłosił się do obozu koncentracyjnego Auschwitz, aby na własne oczy zobaczyć i udokumentować realia panujące w niemieckich obozach zagłady. Następnie tacy kurierzy Polskiej Armii Podziemnej jak Jan Nowak-Jeziorański i Jan Karski, przekraczali z narażaniem życia, kilkakrotnie granice okupowanej Europy, aby dotrzeć do Londynu i przekazać tam państwom Zachodu raport o trwającej w okupowanej Polsce zagładzie Żydów. W latach 1942-1943 raport ten był prezentowany osobiście przez Karskiego oraz przez oficjalnych przedstawicieli Rządu Polskiego na Wychodźstwie rządom i dyplomatom prawie wszystkich zachodnich administracji i rządów, włączając w to rząd Wielkiej Brytanii oraz USA. Karski spotykał się z przywódcami wszystkich partii politycznych ówczesnej Anglii, reporterami mediów oraz z rabinami i liderami organizacji żydowskich w Wielkiej Brytanii oraz USA. 10 grudnia 1942 minister spraw zagranicznych Rządu Polskiego na Wychodźstwie Edward Raczyński, zaprezentował ten raport, znany pod nazwą “The mass extermination of Jews in German occupied Poland” rządom i przedstawicielom wszystkich państw świata podczas sesji Ligi Narodów Zjednoczonych.

28 czerwca 1943 roku Karski spotkał się osobiście w Białym Domu z prezydentem Stanów Zjednoczonych, Franklin D. Roosevelt aby przekazać mu raport i ustną relację z tego, co sie dzieje w okupowanej przez Niemców Polsce zarówno z Polakami jak i Żydami. Spotkał się też następnie z przedstawicielami świata filmowego w Hollywood oraz amerykańskimi dziennikarzami. W roku 1944 z kolei opublikował swoja własna książkę, opisującą bestialstwa wojny w Polsce, p.t. : “The Story of a Secret State”.

Wtedy, wszystkie te wysiłki zostały przez wszystkich systematycznie ignorowane. Nikt nie zrobił nic, aby powstrzymać masakrę Żydów oraz Polaków w okupowanej Polsce. Nie dość tego, dokładnie w tym samym czasie państwa Zachodu rozpoczynały właśnie tajne negocjacje ze Stalinem, planując kolejną zdradę Polski i oddanie jej pod jarzmo następnej, totalitarnej niewoli. Te haniebne i zdradzieckie negocjacje rozpoczęto w Teheranie już w grudniu 1943 a uwieńczono w porozumieniach w Jałcie, w lutym 1945.

Przypomnijmy raz jeszcze, że tłem tych porozumień były następujące, polskie ofiary: zginęło lub zostało zamordowanych ok 6 milionów obywateli Polski, w tym ok. 3 miliony obywateli polskich pochodzenia żydowskiego oraz około 2.5 miliona Polaków. Polska Armia Podziemna straciła w walkach z Niemcami około 100 tysięcy swoich żołnierzy, następne ponad 50 tysięcy tych żołnierzy wywieziono w głąb Związku Radzieckiego, zakatowano w więzieniach lub stracono już w Polsce po wojnie, w czasach komunistycznego terroru. Dodajmy do tego 150 tysięcy cywilnej ludności Warszawy bestialsko zamordowanej przez Niemców po upadku Powstania Warszawskiego oraz około 200 tysięcy ludności polskiej, zamordowanej bestialsko przez nacjonalistów ukraińskich w pogromach na Wołyniu i Kresach Rzeczypospolitej.

W przeciwieństwie do innych okupowanych krajów, Polska nigdy nie stworzyła kolaboranckiego rządu i nigdy nie współpracowała z Niemcami. Dla przykładu: kolejarze polscy współpracowali w czasie wojny z Polską Armią Podziemną zarówno w sprawach transportu jak i sabotażu, często przewozili żołnierzy podziemia czy też Żydów w miejsca ukrycia. W przeciwieństwie do tego, koleje francuskie nie tylko służyły Niemcom w transporcie wojennym i okupacyjnym, ale jeszcze zarabiały pokaźne kwoty na transportach Żydów do centralnej Europy, często na późniejszą śmierć.

Za to wszystko spotykają dzisiaj Polaków oszczerstwa i kłamstwa. Możemy też obejrzeć kłamliwe i propagandowe seriale niemieckie, które ośmielają się oceniać bohaterów Polskiej Armii Podziemnej, przedstawiając ich w kłamliwym, oszczerczym świetle. Robią to dzisiaj ci sami Niemcy których okrucieństwa terroru wojennego, również wobec Polaków, nie znajdują sobie równych w całej historii Świata. Ci sami Niemcy, dzięki którym runął porządek spokojnego świata lat trzydziestych, aby już nigdy, do dnia dzisiejszego, nie podnieść się z powrotem do normalności i wolności.

To również dzięki tej wizycie w muzeum możemy zastanowić się znowu, kim naprawdę byli tzw. “naziści”? Czyżby byli to jacyś kosmici, którzy sterroryzowali nagle i niespodziewanie naród niemiecki, zmuszając go wbrew jego woli do przeistoczenia się w demony i potwory jakim się stali, czy może byli to jednak Niemcy, którzy z chęcią, skrupulatnością i bez zbędnych skrupułów służyli partii hitlerowskiej?

Zwiedzając ekspozycje krakowskiego muzeum dowiemy się też, jak wiele Zachód zawdzięczał w czasie Drugiej Wojny Światowej Polskiej Armii Podziemnej oraz Polskim Siłom Zbrojnym na Zachodzie. Samo złamanie szyfrów Enigmy - dodajmy, zawłaszczone dzisiaj bezwstydnie i niegodnie przez Anglików - skróciło, według Winstona Churchila, wojnę o przynajmniej dwa lata. Dodajmy do tego przechwyconą i przetransportowaną przez Polskie Podziemie do Anglii rakietę V2, dzięki czemu można było opracować sposoby jej strącania i zapobiec niszczeniu miast brytyjskich. Dodajmy do tego gigantyczny wkład polskich pilotów w obronę nieba nad Anglią... W zamian za to byliśmy zdradzani przez wszystkich naszych sojuszników, kilkakrotnie, zarówno w czasie wojny jak i po niej ...

Łącznie z tą największa zdradą, oddania po wojnie naszego narodu i państwa pod nową, totalitarną okupację. I już chyba jako perwersyjny chichot paranoicznej historii służą fakty, że to właśnie na tym samym Zachodzie, znaleźli bezpieczne schronienie kaci i zbrodniarze, zarówno niemieccy, ukraińscy jak i polscy oprawcy komunistyczni. Wielu z nich dożywa tam bezpiecznie swoich starszych lat do dzisiaj. Co więcej, państwa to chronią ich pieczołowicie, nie zgadzając się na ekstradycję do Polski tych nielicznych których wytropiono czy którym udowodniono winy.

Wystawa krakowskiego muzeum pokazuje nam również gehennę zesłań Polaków na Sybir, terror i prześladowania komunistyczne w czasie oraz po wojnie. Pokazuje świadectwa więźniów komunistycznego systemu, również i te, pozostałe po zamordowanych w latach 1944-1954 przez komunistycznych oprawców ponad 50,000 bohaterów Polskiej Armii Podziemnej. Krakowskie Muzeum Armii Krajowej posiada największą w kraju oraz jedną z największych na świecie kolekcję związaną z Polskim Państwem Podziemnym oraz Polską Armia Podziemną. Jest tam ponad 12,000 dokumentów oraz ponad 7,000 eksponatów pokazanych w nowoczesny, medialny sposób.

Zachęcam wszystkich zwłaszcza pokolenia młodych Polaków na całym świecie, jeżeli możecie, to odwiedźcie to muzeum osobiście. To jedno z najbardziej polskich miejsc na świecie, jakie sobie można tylko wyobrazić. Jest to miejsce, gdzie, chociaż tylko przez chwile i chociaż tylko medialnie, można obcować z Tymi, którzy przeszli niewyobrażalne nieszczęścia i niedogodności. Którzy oddali niewyobrażalne ofiary swoich cierpień a również i życia. Którzy byli niewyobrażalnie odważni. szlachetni, bohaterscy. Którzy stawili się na apel Boga, Honoru i Ojczyzny bez chwili wahania, zostawiając za sobą w jednej chwili, całe swoje życie.

Z Tymi, dzięki którym istnieje zarówno nasza Polska, jak i dzięki którym i my sami żyjemy.

(Od Redakcji): Zapraszamy także do obejrzenia filmu, autorstwa pp. Elżbiety i Wacława Kujbidów: http://www.youtube.com/watch?v=qfj24G8eXAA

marekmariusztytkoMarek Mariusz Tytko

W niedzielę dnia 11 marca 2012 r. w Podziemnym Salonie Literacko-Artystycznym (w skrócie: PSALM), przy kościele pw. Matki Bożej Różańcowej w Krakowie-Piaskach Nowych przy ul. Nowosądeckiej 41  miał miejsce niezwykły wieczór poetycki, niewątpliwie wydarzenie artystyczne numer jeden w Krakowie jak dotąd w tym roku, tj.  spotkanie z poezją nestora polskich poetów metafizycznych, ‚księcia’ współczesnej, polskiej, metafizycznej literatury pięknej, 88-letniego obecnie Leszka Elektorowicza (ur. w 1924 r. we Lwowie). Sam autor po wieczorze uznał to spotkanie za niezwykle udane, publiczność zgotowała mu gorącą owację na stojąco.

Spotkanie z Leszkiem Elektorowiczem (lwowianinem z urodzenia, żywą ikoną II Rzeczypospolitej, depozytariuszem poezji polskich kresów, przez niemal cale życie – najbliższym przyjacielem Zbigniewa Herberta, od lat szkolnych po kres życia autora „Pana Cogito”), rozpoczęło się w trzecią niedzielę wielkopostną o 19.00 i trwało prawie godzinę i trzy kwadranse. Publiczność w napięciu i wielkim skupieniu słuchała autora, który w pierwszej części czytał wybrane z różnych swoich tomików wiersze religijne, patriotyczne, metafizyczne i inne. Publiczność reagowała żywo, oklaskując spontanicznie co celniejsze wiersze rzęsistymi oklaskami, zwłaszcza „Jesteś moją ikoną”, poświęconą żonie Marii, obecnej na wieczorze. Państwo Elektorowiczowie (obydwoje ze Lwowa) są małżeństwem od prawie 65 lat (sakrament małżeństwa zawarli w kościele pw. św. Szczepana w Krakowie w 1948 r., o czym wspomniał autor podczas wieczoru). Otrzymali medal za długoletnie pożycie małżeńskie i dokument, który podpisany został w 2008 r. przez ówczesnego Prezydenta RP p. prof. dr hab. Lecha Kaczyńskiego, o czym zaświadczył p. Leszek w rozmowie w trakcie spotkania przed zasłuchaną publicznością. Drugą bowiem część spotkania stanowiła rozmowa (wywiad mówiony „na głos”), na żywo przeprowadzona z Leszkiem Elektorowiczem, bohaterem wieczoru przez dra Marka Mariusza Tytko, pedagoga kultury z Uniwersytetu Jagiellońskiego, poetę, który jest inicjatorem „PSALMU”, organizuje i prowadzi cykliczne spotkania z poetami niezależnymi, którzy przyznają się do Kościoła Katolickiego i respektują chrześcijański system wartości. Dostojny gość na spotkaniu w dniu 11. marca br. w ramach serii „Poezja religijna” w „PSALMIE” odpowiadał na różne pytania dra Tytki dotyczące swojego życia i twórczości literackiej, postawy patriotycznej w trudnych okresach wojny i powojnia.

20120311pObydwie części (cz. I – poetycka i cz. II – rozmowa o poezji, wierze i patriotyzmie) rozdzielił "przerywnik muzyczny" w postaci krótkiego koncertu skrzypcowego – Suity h-moll Jana Sebastiana Bacha w wykonaniu Marii Zborowskiej, młodej, ale utalentowanej skrzypaczki krakowskiej. Muzyka barokowa dodała uroku spotkaniu w malowniczej scenerii półmroku rozświetlonego stylową lampą przy stoliku, przy którym siedział gość wieczoru – Leszek Elektorowicz i niżej podpisany gospodarz spotkania (fot. Leszek Elektorowicz, ks. Ireneusz Okarmus, dr Marek Mariusz Tytko, a fotografował p. Andrzej Szełęga).

Autor odpowiadał na pytania prowadzącego i wspominał różne wydarzenia ze swojego życia, dając świadectwo o czasach II RP, a także o okresie II wojny, o swoim udziale w oddziale łączności AK, następnie o ucieczce ze Lwowa do Krakowa po dekonspiracji (rodzice zostali aresztowani – ojciec zginął w niemieckim obozie koncentracyjnym w Gross Rosen, czyli obecnie w Rogoźnicy na Dolnym Śląsku, matka była więziona w niemieckim obozie koncentracyjnym dla kobiet w Ravensbrück). Książę polskich poetów metafizycznych mówił o swojej drodze literackiej, o trudnych czasach stalinizmu, kiedy nie publikował, bo nie zgadzał się na terror stalinowski (1950-1956). Dawał osobiste świadectwo  o swojej niezależnej drodze (jako poeta, eseista i tłumacz) w okresie PRL. Np.. w 1961 otrzymał lukratywne stypendium Fundacji Forda, bilet i zaproszenie do USA na roczny pobyt, ale… nie mógł wyjechać, bo komunistyczne władze PRL odmówiły mu paszportu, motywując to tym, że  za granicę może wyjechać na stypendium tylko ten, kogo ministerstwo skieruje, a jego nie kieruje, więc nie może wyjechać, nie ma dyskusji. Po kilku latach władze USA dogadały się w komunistami w sprawie stypendiów, stanęło na tym, że jednego roku wyjedzie na stypendium do USA ten, kogo rzeczywiście zapraszają fundacje z USA, a innego roku ten, kogo delegują komuniści na to stypendium. Leszek Elektorowicz dawal świadectwo na temat swojego wyjazdu do USA w 1966/1967 w ramach Creative Writing School (Szkoły Twórczego Pisania), kiedy to miał wykłady o polskiej poezji (jako anglista wykladał tam oczywiście po angielsku) na różnych uniwersytetach m.in. w Iowa, w Berkeley w Kalifornii, w Chapel Hill w Północnej Karolinie, w Teksasie itd. Opowiadał o tym, jak Czesław Miłosz wtedy (1966/1967) zaprosił go na lunch i do swojego kalifornijskiego domu w Grizzly Peak nad malowniczą Zatoką San Francisco (gdzie w pogodne noce widać było gwiazdy na niebie i te same gwiazdy odbite w ciemnym Oceanie Spokojnym). Miłosz nie był zbytnio zadowolony z tego, że Elektorowicz publicznie w USA podczas wykładów bronił programu „jak najmniej słów” Juliana Przybosia, którego Czesław Miłosz uznawał przed II wojną za nieomal grafomana. Jako pisarz delegowany przez komunistów na ww. stypendium do USA wyjechał natomiast Julian Stryjkowski, o czym zaświadczył L. Elektorowicz podczas rozmowy w „PSALMIE” 11 marca br.

Leszek Elektorowicz wspomniał o swoim udziale w tworzeniu pierwszego niezależnego czasopisma literackiego w Polsce (pod tytułem „Pismo”), w którego zespole się znalazł od 1974 r. Zespół redakcyjny pracował pod kierunkiem znanego pisarza i krytyka Jerzego Kwiatkowskiego przy udziale m.in. prof. Kazimierza Wyki. Czasopismo to ukazywało się oficjalnie, jak zaznaczył gość „PSALM-u”, w latach 1980-1983, następnie zostało faktycznie zlikwidowane, a na jego miejsce powołano tzw. „Pismo Literacko-Artystyczne”, które jednak odeszło całkowicie od pierwotnego, niezależnego programu pierwszego „Pisma”.

Leszek Elektorowicz wspominał również o tym, jak we trójkę, wspólnie z Janem Józefem Szczepańskim i prof. Wiesławem Pawłem Szymańskim poszli w 1984 r. do Andrzeja Potockiego, szefa Klubu Inteligencji Katolickiej w Krakowie, aby uruchomić w KIK-u  przy ul. Siennej „Na Głos” – czasopismo mówione, niezależne, bez cenzury, które faktycznie prowadził ówczesny doktorant UJ Bronisław Maj. Po likwidacji w 1983 r. „prawdziwego” pierwszego ZLP (Związku Literatów Polskich – kontynuacji przedwojennego Związku Zawodowego Literatów Polskich – tego samego, w którego pracach uczestniczył jeszcze Stefan Żeromski), środowisko niezależnych pisarzy powołało podziemną organizację pisarską po stanie wojennym, która w 1989 r. przyjęła nazwę ‚Stowarzyszenie Pisarzy Polskich’, o czym opowiadał gość „PSALM-u”. W miejsce zlikwidowanego dawnego, prawdziwego ZLP – władze stanu wojennego powołały tzw. neo-ZLEP (nowy ZLP), który jednak nie był stowarzyszeniem niezależnym, ale wspierał reżim komunistyczny w późnym PRL-u. Leszek Elektorowicz dawał świadectwo o tym, jak działał w Komitecie Chrześcijańskich Dni Kultury istniejącym przy kardynale Franciszku Macharskim w Krakowie (w połowie lat 80. XX w.), np. o organizacji wieczoru poezji kapłańskiej (z udziałem wielu kapłanów-poetów, w tym. m.in. ks. Ireneusza Okarmusa, obecnego proboszcza parafii pw. Matki Bożej Różańcowej w Krakowie-Piaskach Nowych). Zaznaczył, że wtedy w połowie lat 80. na pewne spotkanie z poezją niezależną do kościoła Karmelitów w Krakowie na Piasku (przy ul. Karmelickiej) przyszło ok. trzy tysiące ludzi, słuchacze-miłośnicy wolnej poezji stali na ulicy, bo nie było miejsca wewnątrz kościoła. Zaznaczył, że wtedy swoje wiersze przy ołtarzu czytali nie tylko poeci katoliccy (np. Leszek Aleksander Moczulski czy Marek Skwarnicki), ale i (agnostyczka) Wisława Szymborska, która wtedy mówiła, że jest… kalwinistką.

Dobra znajomość Leszka Elektorowicza z Wisławą Szymborską  datuje się, jak zaznaczył, od lat 50., kiedy to Szymborska była szefową działu poezji w „Życiu Literackim”, a on sam – publicystą tegoż czasopisma, zatrudnionym dla popularyzacji literatury anglosaskiej (jako anglista miał po temu fachowe przygotowanie). Autor wskazał na podobieństwo bliskości kultury niezależnej z Kościołem – dawniej i obecnie (sytuacja jakby się powtarza).

Wielowątkowa, niezwykła i ważna dla kultury niezależnej rozmowa dra Marka Mariusza Tytko z Leszkiem Elektorowiczem trwała ponad godzinę. Nie sposób zrelacjonować wszystkich wątków długiej rozmowy w krótkim tekście. Na koniec dr Tytko zapytał o wypowiedź p. Katarzyny Herbertowej, krytyczną wobec L. Elektorowicza, która doczekała się jego repliki w „Rzeczypospolitej”. Indagowany o to przez dra Tytkę p. Leszek Elektorowicz odpowiedział, że sprawa w 2010 r. dotyczyła słynnych kilku wersów z poezji Zbigniewa Herberta, użytych przez Jarosława Kaczyńskiego wtórnie, w nowym kontekście, po katastrofie smoleńskiej, a mówiących o tym, jak żołnierze w Katyniu zostali zdradzeni o świcie. Wtedy p. Katarzyna Herbertowa zareagowała w „Gazecie Wyborczej” przeciwko użyciu zdań z poezji jej męża w nowym kontekście po katastrofie smoleńskiej – ze względów politycznych (jak zaznaczył p. L. Elektorowicz), bo popierała ona wtedy Bronisława Komorowskiego jako kandydata na Prezydenta RP, a więc konkurenta Kaczyńskiego do tego urzędu. Kiedy do publicznej dyskusji włączył się Leszek Elektorowicz, który w 2010 r. był członkiem komitetu poparcia Jarosława Kaczyńskiego na Prezydenta RP, wtedy bronił on prawa prezesa Jarosława Kaczyńskiego do wolności, do używania poezji Herberta w publicznych wypowiedziach.

Na koniec publiczność miała szansę zadać pytania dostojnemu nestorowi polskiej poezji metafizycznej. Padło m. in. pytanie z sali o jakość tłumaczenia poezji anglosaskiej przez Stanisława Barańczaka, na co L. Elektoroiwcz odpowiedział, że przekłady sa dobre, ale że Barańczakowe translacje sztuk Szekspira są zbytnio zmodernizowane, tak że sam osobiście woli przekłady starsze, lepsze.

Zdjęcia z wieczoru Leszka Elektorowicza autorstwa Andrzeja Szełęgi znajdują się na stronie: https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/13Marca2012

Pan Leszek Elektorowicz został zaproszony przez dra Marka M. Tytkę do „PSALMU” na kolejny wieczór autorski, poświęcony tym razem prozie dostojnego nestora polskiej literatury pięknej.

Bardzo dobrej poezji kapłańskiej nie zabraknie na pewno w „PSALMIE”, tak jak nie brakowało jej w latach 80. podczas niezależnych Dni Kultury Chrześcijańskiej, organizowanych w Krakowie wbrew reżimowi, wbrew propagandowej nagonce na Kościół (a były to czasy morderstwa ks. Jerzego Popiełuszki i innych kapłanów). „PSALM” programowo nawiązuje do tradycji chrześcijańskiej kultury niezależnej lat 80., zapraszając m. in. wybitnych pisarzy bliskich Kościołowi, którzy dają swoją znakomitą twórczością świadectwo o Bogu, honorze i Ojczyźnie i dlatego są spychani na margines przez zależne od określonych mocodawców mass media liberalno-lewicowe, które tworzą tzw. main stream w dzisiejszych środkach masowego przekazu. Budowanie kultury niezależnej trwa, a „PSALM” jest jednym z takich ważnych elementów wyrazistej mozaiki wolnej kultury chrześcijańskiej, niepodatnej na manipulację. Dzieje się to wszystko teraz A.D. 2012, kiedy to jedynej katolickiej telewizji „Trwam” odmawia się prawa dostępu do cyfrowego multipleksu (wykluczenie medialne, dyskryminacja), kiedy planuje się wyrugowanie nauczania religii ze szkół, likwidację Funduszu Kościelnego, a uderzenie w Kościół i w polską kulturę idzie coraz mocniejsze, zaś cenzura zaczyna dotykać nawet internetu (ACTA).

Antypolskie i antykatolickie władze pokazują swoje prawdziwe oblicze totalnego liberalizmu z drapieżnym, antynarodowym i antychrześcijańskim pazurem á la marksizm kulturowy  Gramsciego, który jest odmianą socjalizmu (komunizmu kulturowego). Jak napisał jeden z uczestników spotkania z Leszkiem Elektorowiczem: „to był wspaniały, wartościowy wieczór. Porównanie, jakim posłużył się Pan Leszek [Elektorowicz], że to spotkanie przypomina mu owe [spotkania] z czasu stanu wojennego, mówi samo za siebie. Przecież, czy obecna sytuacja nie przypomina sytuacji zagrożeń, które miały wtedy miejsce? Teraz są one nie mniej niebezpieczne, bo dotyczą sfery duchowej, religijnej” (dr Bogdan Jankowicz, wypowiedź z dnia 13 III 2012 r.). Świadoma zagrożeń krakowska niezależna, katolicka inteligencja twórcza zgromadzona podczas wieczoru wokół światła poezji duchowej w „PSALMIE”, trwając wokół Matki Bożej Różańcowej,  także o tym świadczy.

Katolickich artystów niezależnych oraz miłośników dobrej poezji religijnej i patriotycznej,  prosimy o kontakt na adres twórcy i organizatora „PSALMU”: marek.mariusz.tytko@uj.edu.pl oraz zapraszamy na stron Parafii Kraków-Piaski Nowe i Kraków Niezależny.

Anna Maria Kowalska

„Wydatki Polaków na kulturę w porównaniu z innymi krajami Europy pozostają na niskim poziomie. Od kilkunastu lat stan ten właściwie nie ulega zmianie i dlatego Polska znajduje się w grupie krajów o najniższych wydatkach na kulturę w Europie” (J. Hausner, J. Głowacki, K. Jakóbik, K. Markiel, A. Mituś, M. Żabiński, Raport o finansowaniu i zarządzaniu instytucjami kultury [w:] Departament Mecenatu Państwa Ministerstwa kultury i dziedzictwa Narodowego (opr., red.) Raporty o stanie kultury: wnioski i rekomendacje, NCN, Warszawa 2009, s. 24).

Komentarz zbyteczny.

Anna Maria Kowalska

Zaczynam rozumieć, dlaczego średnie pokolenie i ludzie o najwyższych kompetencjach wycofują się z uczestnictwa w czymś, co jest przez obecną koalicję nazywane kulturą. Po prostu – zrozumieli, że cokolwiek to jest, to w lwiej części nie oryginał, tylko falsyfikat.

Na początku był chaos, jak głosi mitologia grecka. Dziś też mamy chaos rzadkiej próby, ale na jego gruncie trudno spodziewać się zaistnienia jakiejkolwiek mitologii. Zamiast niej plenią się za to rozmaite nowotworki. Nie wiem, czy Państwo zdają sobie sprawę, ale w dobie technicznej precyzji i cyfryzacji zastanawiamy się, np. nad „kulturą transportową”. Co to takiego? Chodzi o zespół zachowań ludzkich w środkach lokomocji. Jedni czytają gazety, inni oglądają „telewizję komunikacyjną”, a jeszcze inni słuchają MP – 3. Pojęcie to pojawia się w niezwykle „unaukowionym”  „Raporcie o stanie kultury”, przygotowanym przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego z okazji krakowskiego Kongresu Kultury Polskiej (2009), a sygnalizuje zmiany, prowadzące ku odinstytucjonalizowaniu kultury. Dziw bierze, dlaczego w obrębie tej „kultury” nie uwzględniono osób, prowadzących zwyczajne rozmowy, spierających się, albo rozmawiających przez telefony komórkowe. To raczej od tej drugiej „aktywności” tramwaje i autobusy pękają w szwach – i pierwszy typ zachowań wcale nie przeważa. Wiem, co mówię, bo jeżdżę tramwajami od lat. Tylko co to ma wspólnego z aktualnym losem instytucji kultury? Że wspólnotowość to przeszłość? Żeśmy niby tacy „wyalienowani”, „zatomizowani”, zamknięci na drugich i że sami sobie zapewnimy dostęp do kultury przez multimedia? Tyle, że kultura to nie tylko multimedia. Co z tradycyjnym muzealnictwem, kinem, teatrem? Przyjdzie walec i wyrówna? A czytelnictwo? A zbiorowa, historyczna pamięć narodu? Konia z rzędem temu, kto mi to wszystko wytłumaczy…

tomaszkorneckiTomasz Kornecki

Na stronie krakowniezalezny.pl będę polecał Państwu książki, do których warto zajrzeć. Ciekawe, sensowne i prawdziwe. Bo życie jest prawdziwe. Dziennikarz i służby specjalne.

Jest wczesny wieczór. Początek marca. Jedna z krakowskich knajpek. Od miłej, sympatycznej i ładnej dziewczyny dostaję prezent. Wracam do domu. Kładę na biurko to, co otrzymałem. Wiem, że tej nocy nie będę spał. Przede mną leży „Z mocy bezprawia” (fot. poniżej: fronda.pl) Wojciecha Sumlińskiego.

zmocybezprawiaNapisana wartkim i wciągającym językiem książka jest opowieścią o sprawach, które dzieją się za naszymi plecami. Wojciech Sumliński to jeden z najbardziej znanych polskich dziennikarzy śledczych. W maju 2008 roku do jego mieszkania wtargnęła ABW. Od tego momentu zaczęło się piekło.

Powodem zatrzymania było podejrzenie o handel Aneksem do Raportu o likwidacji WSI. To wersja oficjalna. Z książki możemy dowiedzieć się, że było nie jedno dno tej sprawy. Wojciech Sumliński zajmował się kulisami zabójstwa księdza Jerzego Popiełuszki, jako pierwszy ujawnił zeznania „Masy” związanego z gangiem pruszkowskim. Zapłacił za to wysoką cenę.

Książka krok po kroku pokazuje jak w III RP można zniszczyć człowieka. Ujawnia kulisy, których pozazdrościliby Ludlum i Forsyth. To nie scenariusz filmu, nie powieść sensacyjna. To wszystko wydarzyło się naprawdę. Na szczęście autora książki nie udało się zniszczyć.
Fronda – wydawca „Z mocy bezprawia” obok książki udostępnia także audiobook. Ponad 10 godzin mrożącej krew w żyłach opowieści. Opowieści, którą warto wysłuchać lub przeczytać. Opowieści, która może spotkać każdego z nas. 

chodzimitylkooprawde„Chodzi mi tylko o prawdę” to obszerny wywiad księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, udzielony redaktorowi Tomaszowi Terlikowskiemu. Publikacja dla wszystkich, którzy są przeciwko „poprawności politycznej” i tzw. michnikowszczyźnie oraz przeciwko „sojuszowi ołtarza z tronem” i „zamiataniu pod dywan” w Kościele polskim trudnych spraw. Warto polecić ją także tym, którzy interesują się przemilczanymi tematami historycznymi, w tym  zwłaszcza ludobójstwem dokonanym przez rząd turecki na Ormianach oraz ludobójstwem dokonanym przez nacjonalistów ukraińskich z UPA i SS „Galizien” na Polakach. Oczywiście wiele wątków poświęconych jest również osobom niepełnosprawnym intelektualnie i Fundacji im. Brata Alberta. Poszczególne rozdziały naszą tytuły: 1. Życie po lustracji. 2. Kapłaństwo. 3. Kościół. 4. Służba. 5. Ormianin. 6. Ukraina.

Publikacja ta jest kontynuacją wywiadu-rzeki, którego – pod tytułem „Moje życie nielegalne” – ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski udzielił redaktorowi Wojciechowi Bonowiczowi w 2007 roku, a którego drugie wydanie nakładem „Małego Wydawnictwa” ukaże się także w bieżącym miesiącu.

Anna Maria Kowalska

W Soplicowie gorączka! Szaleństwo bez mała!
Przyszła wieść, że się zorza znowu pokazała,
A to jak lud od wieków w przekazie swym głosi
Zwiastuje same klęski; Sędzia na dwór prosi
Gości, co się wraz z wieścią zjawili u proga:
Zjechał Hrabia z małżonką; zima ciągle sroga.
Jak sięgnąć okiem: bieli nieprzebyte mile,
Gil razem z grabołuskiem czynią krotochwile,
Z lasa wilcy swym wyciem straszą niebywale
A słońce po nieboskłon świeci okazale.

Hrabia chwilę pomilczał i rzecze: „Mospanie,
Nie wiem, jak Waść, ale ja wielkie czuję pomieszanie
I respekt, kiedy rankiem, tuż po przebudzeniu
Zorza w okno zagląda… „Gerwazy zaniemógł…”
„Nasz Protazy nie lepszy! Jest chory od rana,
Zosia w spazmach, Telimena takoż załamana,
A i ja też nie filut…i psy się nie cieszą,
Biegają wokół dworu i ciągle się bieszą.
Jeden tak się był zbiesił, że ugryzł sąsiada…”
„Cóż nam czynić”? Tadeusz znienacka powiada,
Na radę familijną przybywszy od gumna,
Gdzie wśród czeladzi trwała sprzeczka nierozumna.
„Najpierw” – doradza Sędzia – trzeba nam diagnozy,
Jaka tego przyczyna….Wszak nie było zorzy
Od czasów, kiedy Cesarz Francuzów…” „Ciiii..cicho!”
„We dworze są podsłuchy…nadto nie śpi licho,
Trzeba mądrze rozmawiać..Tak przez aluzyją,
Gdyż dzielne niedobitki może się gdzieś biją….
„Doszły do mnie zawczoraj dziwne jakieś wieści,
Uważajcie, waszmoście, w głowie się nie mieści.
Pojawił się był człowiek, co twierdzi niezbicie,
Że potrafi o dwieście lat wydłużyć życie
I przeniesie nas w czasie, byśmy w tej to chwili
Co nas czeka na własne oczy zobaczyli.
Co gorsza, on powiada, że ta właśnie zorza,
Którą na niebie widzim – to czarna prognoza.
Podobno rzeczy straszne to i niepojęte…”
Wtem ksiądz Robak się włączył: „to sprawki przeklęte,
Taż on z siłą nieczystą jakiś pakt mieć musi!
Miejcież wyrozumienie! Był taki na Rusi,
Diabelskie sztuki sobie – nam ufać wypada,
Że Bóg nas nie opuści, a nie głupstwa gadać!”
Hrabia zamilkł, stropiony, a reszta ze zgrozą
Zaczęła rozhowory. Niestety, już prozą.
Stąd nie wiemy, co dalej. Wiemy tylko tyle,
Że kolor zorzy onej tak przybrał na sile,
Iż ni nosa wystawić z dworu w Soplicowie
Nikt z nich teraz nie może. Resztę czas dopowie.

Anna Maria Kowalska

Poważny mnie dziś
Męczy dylemat:
Jest dzisiaj indeks,
Czy go już nie ma?
Teoretycznie – w sieci istnieje.
Jest też w „realu”.
Żywię nadzieję,
Że ktoś nam wreszcie rozjaśni w głowie:
Jak to rozumieć? Gdzie jest odpowiedź?

Można zażądać,
By nam wydano
Książeczkę małą,
Dobrze nam znaną.
Lecz ona sama
Niewiele waży…
Ważny E – system
Na studiów straży…
A jednak zachęt
Wcale niemało
By się książeczkę
Ową pobrało.
Widząc to wszystko
Trochę się boję,
Czy nie zaginą
Oceny moje;
Wszak nasz E – system
Wierzga jak rumak,
Może nie zgadzać się
Punktów suma,
Można popełnić błędów bez liku,
Przy wpisywaniu wszelkich wyników,
A gdy gros ocen, nie wiedzieć, czemu
Wyleci sobie, ot, tak, z systemu?
A gdy zapomni ktoś o ich wpisie?
Wygląda na to i widzi mi się,
Trzeba o indeks prosić koniecznie!
 
Wszystko to razem brzmi niedorzecznie.
 
Dawniej starczały indeks i karty,
A dziś? Systemu dyktat uparty
I labirynty biurokratyczne,
I zarządzenia, nowe wytyczne….
Od tych ustaleń puchnie mi głowa…
Summa summarum: można zwariować!

psnlogoW styczniu 1992 roku odbył się nasz pierwszy koncert i odtąd Piwnica nieprzerwanie towarzyszy krakowskiej publiczności, dając w każdy wtorek muzyczno-poetyckie koncerty pod hasłem "Muzyka w przestrzeni słowa". Każdy koncert ma własny scenariusz i dramaturgię, jest spektaklem złożonym z muzyki, poezji i pieśni. Jest także zaproszeniem do wspólnej wyprawy w coraz to nowe rejony ludzkiej wrażliwości ,opowieścią o sprawach wielkich i małych, oglądanych przez czarodziejski pryzmat muzyki i poezji.

...Muzyki i poezji bardzo różnej - medytacyjnej, ilustracyjnej, klasycznej, rockowej i jazzowej. Towarzysza jej teksty Mickiewicza, Leśmiana, Eliota, ale i Białoszewskiego czy Witkacego a także wiersze i pieśni stworzone przez naszych kompozytorów i poetów.

psnmarialamers1Dla artystów Piwnica to przede wszystkim miejsce gdzie mogą tworzyć sztukę i dzielić nią z publicznością - i z sobą nawzajem- z dala od artystycznego rynku, na którym funkcjonują na co dzień. Piwnica Św. Norberta jest bowiem z założenia przedsięwzięciem niekomercyjnym. Nie ma biletów wstępu, a skromne datki od widzów na ogół nie wystarczają na amortyzację sprzętu. Cała nasza praca opiera się na działalności całkowicie bezinteresownej, prowadzonej sporym nakładem sił i środków.

Pierwszy koncert odbył się 25 stycznia 1992 w podziemiach kościoła św. Norberta. Inicjatorem przedsięwzięcia był Stefan Błaszczyński i jego przyjaciele: księża Zbigniew Czuchra i Andrzej Foryś. Pierwszy okres działalności artystycznej Piwnicy wypełniały występy zespołów kameralnych i jazzowych oraz recitale śpiewających poetów. Po dwóch latach styl koncertów zmienił się nieco, wykształcił się nurt muzyki medytacyjnej pod hasłem "Muzyka w przestrzeni słowa".

psnmarialamers2Przybywali kolejni muzycy, zmieniały sie teksty i muzyczne nastroje, wciąż jednak dominował temat medytacji. Walorem każdego koncertu było i jest dążenie do tego, by każdy mógł zaistnieć we właściwy sobie sposób, a jego instrument czy głos stały się na chwilę "pierwszymi skrzypcami" zespołu. Gdy po czteroletniej przerwie wróciła Monika Rasiewicz, koncerty zyskały w jej osobie opiekuna literackiego i reżysera, a Piwnica nabrała dobrych obyczajów przedwojennego teatru: co tydzień premiera. Do dziś każdy spektakl jest inny, zasadą jest wiązanie muzyki, poezji, piosenek i elementów teatru w oryginalną, jednolitą formę artystyczną. Były koncerty oparte na utworach poetyckich i kompozycjach artystów Piwnicy, programy stworzone wokół poezji Słowackiego, Leśmiana, Gałczyńskiego, Kofty... były i takie, które medytację łączył z przeżywaniem czasu - adwentowe, kolędowe, pasyjne...

W kwietniu 2000 roku kościół św. Norberta przejęła cerkiew Grekokatolicka. Piwnica musiała wówczas opuścić swoje miejsce, nie zaprzestając działalności artystycznej. Gościnę zaofiarował nam o. Tadeusz Janowiak, Przeor klasztoru oo.Karmelitów na Piasku, gdzie w latach 2000 - 2003 odbywały się koncerty. Wiosną 2003 roku powróciliśmy na Wiślną, lecz pod inny adres: do Piwnicy "Wiślna 12", w podziemiach Kurii Metropolitalnej - a to dzięki przychylności Księdza Kardynała Franciszka Macharskiego. Niezwykła jest publiczność Piwnicy, podążająca za nami po każdej przeprowadzce do nowego miejsca. Dzięki przychylności i współpracy Wydziału Kultury i Miasta Krakowa udało się nam też pozyskać sympatię międzynarodowej widowni - koncerty we Lwowie, Frankfurcie nad Menem, w Budapeszcie, Pecsu, Norymberdze i Rzymie z pewnością nie były ostatnimi.

Za: http://www.piwnica-sw-norberta.art.pl/onas.htm a za obie fotografie dziękujemy p. Marii Lamers.

miroslawborutaMirosław Boruta

Justyna Kowalczyk wygrała na Polanie Jakuszyckiej w pięknym stylu i wróciła na fotel liderki Pucharu Świata. Publiczność w Szklarskiej Porębie zgotowała jej fantastyczny doping i cudowne przyjęcie na mecie.

justynakowalczykMnóstwo flag i biało-czerwonych elementów stroju, gromkie "Sto lat" oraz chóralne wykonanie Hymnu Narodowego podczas dekoracji Justyny Kowalczyk  (fot. Wikipedia) pokazują jak bardzo jesteśmy wokół Niej zjednoczeni.

Jak za Króla Adama 😉

W rozmowie z dziennikarzem telewizyjnym, pytającym (?) o relacje pomiędzy zawodniczkami i o zachowania kibiców wypowiedziała ważne słowa: „Pamiętajmy, że media to są tylko media, a kibice to są ludzie, którzy szanują nas wszystkich za ciężką pracę”. Justyna Kowalczyk... Kalos kagathos...

Zespół instrumentalno-wokalny Promyki Krakowa powstał w 1986 roku przy Ośrodku Kultury im. Cypriana Kamila Norwida. Od 1992 roku pracuje przy Szkole Muzycznej im. Mieczysława Karłowicza w Krakowie. Założycielką zespołu, kierownikiem artystycznym, aranżerem, pedagogiem, opiekunem, menadżerem jest Roma Doniec-Krzemień. W swoim programie wykonuje muzykę ludową, góralską, krakowską, piosenki popularne (m. in. lwowskie) oraz utwory polskich kompozytorów, którzy tworzyli na motywach ludowych (Chopin, Młynarski, Ogiński, Paderewski, Popławski, Lutosławski), a także muzykę poważną. Występuje w strojach ludowych z różnych regionów Polski. Przez 18 lat w zespole występowało około 90 uczestników, młodzieży w wieku 10-20 lat w trzech grupach. W tym czasie zespół dał ponad 600 koncertów w kraju i poza jego granicami.
Źródło: http://promykikrakowa.art.pl/zespol.htm

(Od Redakcji: dziękujemy za zaproszenie, wizytówkę Zespołu!)

promykikrakowa1

promykikrakowa2