Przeskocz do treści

O. Stanisław Tomoń

Mszę św. w ramach 8. Pielgrzymki Dziennikarzy na Jasną Górę odprawił na Jasnej Górze abp Wacław Depo, metropolita częstochowski, przewodniczący Rady Episkopatu ds. środków społecznego przekazu.

Pielgrzymka organizowana jest co roku przez Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy wspólnie ze Stowarzyszeniem Dziennikarzy Polskich. „W sytuacji pandemii, nasze osobiste spotkanie, w tradycyjnej formie, jest wykluczone. Będziemy jednak mogli uczestniczyć we Mszy świętej w sposób duchowy” - czytamy na stronie internetowej Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy. Pielgrzymi łączyli się z Jasną Górą poprzez transmisję w Telewizji TRWAM i przez jasnogórski kanał YouTube.

Hasłem przyświecającym tegorocznej dziennikarskiej modlitwie były słowa pieśni: „Nie rzucim Chryste świątyń Twych, nie damy pogrześć wiary!”.

Uczestników pielgrzymki, zarówno tych zgromadzonych w Kaplicy, jak i poprzez środki masowego przekazu, powitał o. Andrzej Grad, dyrektor Radia Jasna Góra. „Na ołtarzu złóżmy wszyscy nasze osobiste sprawy, nasze intencje, modląc się też za naszą Ojczyznę i wszystkich nas, Polaków, prosząc dla nas o pokój, o jedność i o miłość” - mówił o. Grad.

„Polacy zawsze zdawali sobie sprawę z tego, że wolność jest darem, bez którego trudno żyć i wzrastać, i nim człowiek powinien odpowiedzialnie wybierać” - powiedział w homilii abp Wacław Depo.

„Zbyt długo od czasów II wojny światowej przyuczono nas, jak znosić obrożę zniewolenia totalitarnego, którego bolesnym owocem stały się lęk i czas pogardy. A dzisiaj postmodernistyczny pluralizm, zastępując chrześcijański Dekalog pojęciem poprawności politycznej, ukazuje nam nieograniczoną wolność do czynienia bezkarnie zła. Wszystko na naszych oczach i w sumieniach zostało zakwestionowane, i nie łączy nas nic stałego - ani religia, ani rozum, ani prawda, ani moralna odpowiedzialność, ani dobro wspólne, jakim jest Ojczyzna, której na imię Polska” - mówił metropolita częstochowski.

„Dzisiaj trzeba prosić o dary Ducha Świętego dla dziennikarzy wszystkich wymiarów - prasy, radia, telewizji, internetu - o wierność prawdzie, którą jest Chrystus. O to prosimy teraz modlitwą Suplikacji - o pokój, o sprawiedliwość i ustanie pandemii, która nas niszczy. I tej pandemii, która jest jeszcze groźniejsza, bo jest nienawiścią społeczną” - mówił na zakończenie Eucharystii abp Wacław Depo.

Tekst i zdjęcia za: http://www.jasnagora.com/wydarzenie-14325

Jadwiga Klimkowicz

Stojąc nad grobem Feliksa Konopki oraz jego ojca Jana, obu tak ważnych dla kultury i dziedzictwa narodowego, poczułam coś czego nie sposób opisać. Jedno wiem, że ten stan objął również tych którzy zebrali się wokół mogiły. Wszyscy obdarzyliśmy się wzajemnie spojrzeniem, które w rzeczywistości było niemym wyrzutem. Czym zasłużyli sobie nasi bohaterowie, by zostać aż tak zapomnianymi? Cmentarz Rakowicki, kwatera 22, rząd 9, grób 11. Pamiętajmy by przechodząc obok zapalić tam ogień świecy...

Szlakiem pióra - Feliks Konopka, ps. Piotr Krzemień, poeta, tłumacz.

Biorąc udział w projekcie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego – „Kultura w sieci” chciałabym przedstawić niezwykłą i ważną, a gdzieś pomijaną w powszechnej świadomości postać. Muszę przyznać, iż w trakcie realizacji napotkałam na całą - można rzec - rzeszę ludzi, która wspierała moją pracę, za co jestem bardzo wdzięczna. Miałam też możliwość zapoznać się oczywiście bliżej z życiem i twórczością barona Feliksa Konopki, ale również otwierały się następne tematy dotyczące ciekawych postaci. Poznając cudownych, prawych ludzi, którzy zgodzili się wziąć udział w nagraniach jak m.in. p. Roman Sum. Czy nie sposób nie wspomnieć tu o Tadeuszu Łomnickim aktorze scen polskich, który jak zwykle ze spokojem i pełnym profesjonalizmem wcielił się w postać naszego bohatera?

Chciałabym również, przy tej okazji, podziękować za naprowadzenie mnie w poszukiwaniach materiałów p. Teresie Romanowskiej - to osoba która w pełnym zaangażowaniu poświęciła mi swój czas.

Szanowni Państwo, jednak w tym wszystkim był ktoś, kogo nie spodziewałam się spotkać, osoba o dużej wiedzy i kulturze osobistej - żona barona Feliksa Konopki, p. Maria Gościej–Konopka, lektor języka francuskiego na krakowskich uczelniach. To dzięki tej skromnej, delikatnej, filigranowej, uroczej Pani mogłam zapoznać Państwa z unikalnymi materiałami i wiedzą.

Urodzony 17 lipca 1888 w Brniu pod Dąbrową Tarnowską w rodzinie ziemiańskiej, był synem Jana Franciszka Konopki działacza społecznego, polityka, posła na Sejm Krajowy, cesarsko-królewskiego oraz papieskiego szambelana, człowieka nieposzlakowanej opinii, obdarzonego olbrzymim zaufaniem m.in. przez prezydenta Ignacego Mościckiego. Ojciec Feliksa, człowiek o wielu zdolnościach, był również kompozytorem sonat, marszów i pieśni kościelnych. Matką naszego bohatera była Anna z Bobrowskich. Feliks uczęszczał do Gimnazjum św. Anny w Krakowie, gdzie w 1906 zdał maturę.

Następnie do 1911 studiował nauki rolnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim, a w 1912-14 malarstwo i grafikę na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie pod okiem samego Jacka Malczewskiego. Jego wszechstronne wykształcenie obejmowało m.in. doskonałą znajomość języków: francuskiego, niemieckiego, angielskiego, jak również głęboką wiedzę z zakresu literatury, kultury, historii. Po studiach przebywał stale na wsi, administrując rodzinnym majątkiem w Brniu. W 1925 r. zadebiutował wierszami pt. „Kwitnący sad”, „Tonit-Żerga” i „Jesień w parku”, drukowanymi w dzienniku Czas (nr 2), z którym współpracował następnie do 1935. Tłumaczył wiersze współczesnych poetów polskich na język francuski, którego znajomość wyniósł z domu; przekłady te ukazywały się m.in. w wychodzącym w Warszawie miesięczniku „La Pologne Litteraire” (1930).

W czasie okupacji niemieckiej przebywał nadal w Brniu. W jego majątku znajdowało schronienie wielu ludzi zajmujących się konspiracją, zatrudniał również i dawał schronienie Żydom, którzy występowali tam jako niezbędni pracownicy, czego Niemcy nie wykryli, zainteresowani głównie grabieniem podobnych majątków dworskich z plonów. Po wojnie wywłaszczony przez komunistyczne władze z rodzinnego majątku, zamieszkał w Krakowie. Od 1945 należał do Związku Zawodowego Literatów Polskich (od 1949 Związek Literatów Polskich). W latach 1947-1950 ze wzg. na swoje umiejętności malarskie był zatrudniony w Państwowej Pracowni Konserwacji Zabytków i pracował przy restauracji ołtarza Wita Stwosza w Kościele Mariackim, co pozwoliło mu przetrwać najtrudniejsze lata, gdy pozbawiony majątku musiał zamieszkać w Krakowie przy ul. Krupniczej, jednocześnie opiekując się swoim schorowanym i wiekowym już ojcem Janem.

By móc egzystować w trudnej powojennej rzeczywistości zmuszony był wyprzedać ocalałe resztki zabytkowego wyposażenia ze swego dworu m.in. zabytkowe gobeliny sprzedane muzeom w Kielcach i Poznaniu. Trzeba tutaj koniecznie nadmienić, iż pozostała w dworze w Brniu część wyposażenia uległa dewastacji i rozkradzeniu, a sam Feliks Konopka miał wzbroniony wstęp do swoich posiadłości, których nawet nie mógł odwiedzić. Mimo to nie załamał się, nie poddał, nie popadł w desperację, a mając już w roku 1945 57 lat służył kulturze polskiej, popularyzował ją tłumaczeniami na języki obce. Nie zajmował się polityką, nie był służalczy wobec komunistycznych władz, pozostał człowiekiem nienagannych manier - Polakiem i Europejczykiem w najlepszym tych słów znaczeniu. W następnych latach zajmował się twórczością poetycką i przekładową z literatury francuskiej i niemieckiej, a także tłumaczeniami poezji polskiej (szczególnie romantycznej) na te języki, m.in. dokonywał przekładów tekstów do utworów muzycznych, publikowanych przez Polskie Wydawnictwo Muzyczne.

Otrzymywał za to prestiżowe nagrody, mimo że czasy nie były przychylne w sensie politycznym dla byłych ziemian wywłaszczonych z majątku. Tłumaczenia jego autorstwa były na tyle znakomite, że po dzień dzisiejszy uchodzą za bezkonkurencyjne, jak np. Faust Goethego. Dokonywał też tłumaczeń tekstów do utworów muzyki poważnej, współpracując z Polskim Wydawnictwem Muzycznym. Wśród jego osiągnięć są m.in. utwory Lutosławskiego, Hillara czy Blocha. Współpracował także z Polskim Radiem jako autor audycji literackich i adaptacji (też pod pseud. Piotr Krzemień). Jeszcze przed wojną obracał się w kręgach artystycznych, pisał wiersze, związany z grupą poetycką Czartak, publikował w ówczesnych czasopismach literackich, wydał kilka tomów poezji, pierwszy w 1921 roku. Zachęcony przez reżysera francuskiego, Louisa Jouveta, w czasie jego wizyty w Polsce w 1948, podjął się przekładu Zemsty A. Fredry. Wiele lat pracował nad tłumaczeniem Fausta Goethego i planował napisanie rozprawy na ten temat, czego nie spełnił. Od 1959 należał do Polskiego PEN Clubu.

Za prace przekładowe otrzymał w 1963 nagrodę PEN Clubu, w 1977 nagrodę ZAiKS-u, a w 1978 za osiągnięcia w dziedzinie upowszechniania kultury nagrodę m. Krakowa. Od 1976 był członkiem założycielem The International Academy of Poets w Londynie. Odznaczony Krzyżem Kawalerskim (1957) i Krzyżem Komandorskim (1979) Orderu Odrodzenia Polski. W roku 1978 Feliks Konopka wziął ślub ze swoją sekretarką p Marią Gościej, kobietą niezwykle szlachetną i odpowiedzialną, która będąc dużo młodsza od swego męża zaopiekowała się nim stając się pod koniec życia "oczami" ociemniałego już wówczas Feliksa. Po jego śmierci natomiast w sposób wysoce odpowiedzialny zabezpieczyła jego archiwum i w sposób nie mniej szlachetny, nie przykładając wagi do majątku po mężu, z miłością dbała o dobre imię Feliksa. Zmarł on 17 lutego 1982 w Krakowie; pochowany tamże na Cmentarzu Rakowickim.

I jeszcze fragment wywiadu radiowego:
Dziennikarka: - Panie Feliksie, czy chciałby mi Pan powiedzieć, jakie są Pana poglądy na sztukę tłumaczenia?
Feliks Konopka - Tak jak w każdym zawodzie, tak i w zawodzie tłumacza naczelnym obowiązkiem jest uczciwość. Kwestia talentu, wiedzy, znajomości języków jest sprawą dalszą, a na pierwszy plan wysuwa się pytanie, czy dany tłumacz, biorąc na swój warsztat dzieło cudze, pamięta, że odtąd w rękach swoich ma nie tylko inwencję i pisarskie walory, ale przede wszystkim honor autora oryginału. Sprawę tę w dużym stopniu zaostrza fakt, że w większości wypadków autor oryginału już nie żyje i sam bronić się nie może.
Dziennikarka: - Ale musi być przecież pewna swoboda... Pan raczej ogranicza swobodę tłumacza?
Feliks Konopka - Proszę mnie dobrze zrozumieć, ja sam jestem zwolennikiem jak najdalej posuniętej swobody w przekładzie, śmiałego odbiegania od dosłowności, zastępowania metafor oryginału innymi metaforami lepiej brzmiącymi w języku, na który się tłumaczy - ale za rzecz niedopuszczalną uważam świadomą, a nieraz celową niewierność intencjom autora i uwłaczające jego honorowi posługiwanie się jego dziełem dla głoszenia nie jego, ale własnych tłumacza idei czy poglądów. Złym przejawem jest przeto, że tego rodzaju translatorskie wybryki spotykają się nierzadko ze strony odbiorców, a nawet krytyków, z dużą wyrozumiałością i niemal uznaniem. Podkreślam więc że tłumacz przede wszystkim musi być uczciwy, a poza tym niech każdy robi na co go tylko stać w tym zawsze obowiązującym dążeniu do wyjątkowo tylko osiągalnego ideału kongenialności.

A ja sama, tak na koniec, chciałabym jeszcze podziękować Grupie Teatralnej im. Ksieni Zofii Grothówny z Imbramowic, właścicielowi Piekarni Mojego Taty z Krakowa (ul. Meiselsa 6) za jak zwykle pyszny, prawdziwie polski chleb, dziękuję p. Monice Kocbuch z Działu Promocji i Marketingu Muzeum Krakowa, p. prezesowi Michałowi Peschakowi z Browaru Zamkowego Cieszyn, właścicielowi kwiaciarni "Mariusz" z Cieszyna, całej ekipie za jak zwykle wspaniałą współpracę i zaprosić Państwa do zwiedzenia Brnia, na romantyczne spacery z duchem poezji Feliksa Konopki. Tam, gdzie dziś mieści się Centrum Polonii - Ośrodek Kultury, Turystyki i Rekreacji w Brniu, działający pod dyrekcją p. Małgorzaty Bułat.

A teraz zapraszam Państwa na film:
https://www.youtube.com/watch?v=_v0Ke5J6eZI&t

Jadwiga Klimkowicz

Szanowni Państwo, w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego "Kultura w Sieci", którego jestem stypendystką, pragnę serdecznie zaprosić na filmową podróż z poezją.

Dziś pierwszy odcinek, który przybliży nam nietuzinkową postać Stanisława Ledóchowskiego.

Pragnę zaznaczyć, iż jestem bardzo wdzięczna Ministerstwu za umożliwienie mi realizacji filmu, ale też szczególnie podziękować p. Stanisławowi Ledóchowskiemu za niepowtarzalne spotkanie, które dodało mi jeszcze więcej sił by realizować i przedstawiać świat bez którego tak naprawdę żyć nie można i nie powinno się o nim zapomnieć! Jestem głęboko przekonana że warto poświęcić trochę czasu i zapoznać się z historią oraz poezją tego wybitnego i niezwykle skromnego twórcy.

Piotr Piecha, który poprowadził spotkanie jest dla mnie bardzo ważną w tym wszystkim osobą, motywuje mnie - bym działała dalej i nie poddawała się przeciwnościom losu.

Mam też wokół siebie wspaniałych młodych ludzi, którym bardzo dziękuję za cudowną współpracę.

To pp. Michał Kołdras i Bonifacy Klimkowicz - dziękuję że jesteście ze mną. Pragnę też podziękować właścicielowi Piekarni Mojego Taty, za jak zwykle pyszny chleb, który w ramach programu Kultura w Sieci był z nami w różnych częściach Polski i przyjmowany jest zawsze i wszędzie z wielkim wzruszeniem i szacunkiem! Dziękuję Panu za wsparcie - dziękuję, że nigdy na planie my i nasi goście nie jesteśmy głodni!

Dziękuję też za książki ufundowane przez Muzeum Krakowa, które możemy wręczać i przybliżać piękną historię Polski oraz za wszelkie inne wyrazy wsparcia, poparcia i sympatii dla moich projektów.

Ród Ledóchowskich zapisał się w historii nie tylko naszej ojczyzny, lecz także Europy. Rodzina Ledóchowskich pochodzi z Kresów Wschodnich, z Wołynia. Jak wiele tamtejszych rodów początkowo wyznawali prawosławie, dopiero za Kazimierza Jagiellończyka stali się katolikami, dając Kościołowi duchownych, zakonników, wiernych i gorliwych świeckich wyznawców, a także błogosławioną i świętą. Założycielem rodu był rycerz Nestor Halka, który otrzymał od Kazimierza Jagiellończyka wieś Ledóchów koło Krzemieńca. Pochodząca z Wołynia gałąź rodziny nosi więc podwójne nazwisko: Halka–Ledóchowscy. Nestor, walcząc za wiarę, otrzymał herb – trzy krzyże w złotym kole na błękitnym tle, odtąd herb rodu. Później do herbu dodano sentencję: Avorum respice mores (Bacz na obyczaje przodków).

Stanisław Ledóchowski urodził się 15 sierpnia 1932 roku w Warszawie, jako syn Edwarda - działacza społecznego, jednego z prezesów Akcji Katolickiej, dowódcy szwadronu w 1. Pułku Szwoleżerów Józefa Piłsudskiego w Warszawie, urodził się w dniu, którego religijne i narodowe treści odcisnęły trwałe piętro na jego życiu. Zaangażowany w podziemne harcerstwo, po upadku Powstania Warszawskiego w którym zginął ojciec, znalazł się wraz z matką w obozie w Pruszkowie. Ukończył liceum im. Stefana Batorego w Warszawie, gniazda Szarych Szeregów, gdzie w 1951 roku otrzymał maturę. Uznany za wroga ludu i jednostkę aspołeczną nie miał szans na wyższe studia. Chcąc otrzymać status robotnika, rozpoczął pracę jako kamieniarz–przekuwacz w Przedsiębiorstwie KAM (Konserwacja Architektury Monumentalnej) w Warszawie. W 1952 roku zdał egzamin na historię sztuki na Uniwersytet Jagielloński z wynikiem bardzo dobrym, ale "z braku miejsc" nie otrzymał indeksu.

Następnie został wcielony do wojskowych batalionów pracy. Pracował w trzech kopalniach: „Prezydent”, „Michał” i „Matylda”. W wojsku angażuje się w pracownię rzeźbiarską, uczestnicząc w wystawach Śląskiego Okręgu Wojskowego. Po wyjściu z wojska podejmuje studia na wydziale rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, udaje mu się to dzięki poparciu prof. Michała Byliny, znanego batalisty, oficera 1. Pułku Szwoleżerów, kolegi ojca. Po studiach pracuje jako krytyk sztuki i publicysta, w „Kierunkach”, „Przeglądzie Kulturalnym” i w „Kulturze” i innych tygodnikach kulturalnych. Współpracował także z redakcją literacką Polskiego Radia. Zainteresowania scenografią i dekoracją wnętrz skutkują współpracą z Andrzejem Żuławskim, dla którego przygotowuje scenografię do wszystkich jego filmów realizowanych w Polsce, m.in. do „Trzeciej części nocy”, filmu uważanego za jego szczytowe osiągnięcie. Współpracuje również z Andrzejem Trzos–Rastawieckim, przygotowując dekoracje do jego filmu „Gdziekolwiek jesteś, panie prezydencie”, o Stefanie Starzyńskim.

Zostaje współzałożycielem Federacji Klubów Kolekcjonerskich oraz wieloletnim redaktorem jedynego wówczas pisma o tym profilu, „Kolekcjonera Polskiego”. Po dziesięciu latach, w związku z likwidacją „Kolekcjonera”, Stanisław Ledóchowski wycofał się z pracy dziennikarskiej i zajął pracą społeczną w kilku stowarzyszeniach: w Towarzystwie Przyjaciół Książki, Stowarzyszeniu Miłośników Dawnej Broni i Barwy, w Polskim Towarzystwie Heraldycznym, jako członek zarządów tych organizacji. Jest też członkiem Koła Pierwszego Pułku Szwoleżerów Józefa Piłsudskiego. Stanisław Ledóchowski pracował naukowo, zajmując się heraldyką i dawnymi militariami polskimi. Jest też autorem tekstów do albumów fotograficznych, m.in. Polska – dwory i dworki oraz Dwory, dworki i pałace z fotogramami wybitnego artysty Michała Wiśniewskiego. Żegnając nietuzinkową postać bohatera naszego filmu, człowieka tak skromnego jak obdarzonego licznymi talentami, o wysokiej kulturze osobistej, olbrzymiej wrażliwości, zarazem człowieka głębokiej wiary, mamy świadomość przeżycia unikalnej rozmowy ze swoistym wzorcem do naśladowania i przykładem pokory wobec życia, które przeszedł z podniesionym czołem.

PS. W artykule wykorzystałam m.in. informacje zawarte w Podkowiańskim Magazynie Kulturalnym (nr 41-42), Album z Podkową - Małgorzata Wittes, Zielone wzgórze. Przede wszystkim jednak opierałam się na przekazie p. Stanisława Ledóchowskiego, a teraz zapraszam Państwa na film:
https://www.youtube.com/watch?v=EdLcx9t0wpA

Radio Maryja

Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej przedstawiła nowe zasady przyznawania Oscara za najlepszy film. Poprawność polityczna wchodzi do kin. Nie chodzi o zwykły film, ale o ideologię, która narzuca twórcom zaangażowanie do produkcji konkretnych osób. Najlepiej pochodzących z mniejszości narodowych lub homoseksualnych. Już za kilka lat będzie to warunkiem, by otrzymać najpopularniejszą nagrodę filmową – Oscara. Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej opracowała nowe standardy współczesnego kina – Oscary tylko dla filmów z kobietami, mniejszościami narodowymi i osobami LGBTQ+.

– Właściwie nagród Oscara nie powinno się już przyznawać, jeśli nie będą przyznawane żeńskie wersje, tzw. Oscarki. Ewentualnie proponowałbym także nie przyznawać Oscarów w kolorze złotym, ponieważ jest to znaczące i nie muszę tego rozwijać – Oscary muszą mieć wszystkie możliwe kolory, z pewnością biały, żółty i czarny – zauważył socjolog dr Mirosław Boruta Krakowski. Sprawa, choć wygląda na komedię, przypomina horror z dawnych lat.

– Był taki nakaz odgórny od władzy, wtedy komunistycznej, że każdy teatr w swoim repertuarze ma mieć sztukę radziecką – wspominała aktorka Halina Łabonarska. Okazuje się, że to nie głębia intelektualna i wartości artystyczne mają stanowić kryteria oceny dzieł sztuki, ale ideologia gender. – To jest właśnie uderzenie w to, co jest podstawą tworzenia teatru, filmu, każdej sztuki – zaznaczyła Halina Łabonarska. Bo teraz to nie talent aktorski będzie ważny przy obsadzaniu ról, ale pochodzenie, płeć lub orientacja seksualna aktora.

– To jest jaskrawy dowód, jak zdeprawowana i zdegenerowana mniejszość podporządkowuje sobie normalną większość i bezczelnie domaga się od niej traktowania na specjalnych warunkach – mówiła na antenie Radia Maryja Temida Stankiewicz-Podhorecka, krytyk teatralny.

Za nowymi standardami stoją wielkie pieniądze i cały system powiązań – podkreślił dr Mirosław Boruta Krakowski. – Mechanizmy, które na pewne rzeczy nam wkrótce być może nie pozwolą. Ja myślę, że warto się przed tym bronić – dodał socjolog.

Wytyczne dotyczą nie tylko aktorów, ale także ekip filmowych, agencji PR-owych oraz dystrybutorów. Film, który będzie chciał zawalczyć o Oscara, będzie musiał spełnić wytyczne w przynajmniej dwóch grupach zawodowych zaangażowanych w produkcję. Nowe zasady będą wprowadzane od 2022 roku.

Tekst i zrzuty ekranowe za: https://www.radiomaryja.pl/informacje/polityczna-poprawnosc-wchodzi-do-kin

Film „Zieja” w reżyserii Roberta Glińskiego będzie można zobaczyć w kinach w całej Polsce już od 28 sierpnia! To szeroki, epicki obraz wędrówki przez historię Polski XX wieku. Przewodnikiem w tej podróży jest charyzmatyczny, mądry, bezkompromisowy ksiądz Jan Zieja. Film został wyprodukowany przez Wytwórnię Filmów Dokumentalnych i Fabularnych w koprodukcji z Telewizją Polską, przy współfinansowaniu przez Polski Instytut Sztuki Filmowej oraz Miasto Lublin. Czas trwania: 105 minut.

Jest rok 1977. Osiemdziesięcioletni ksiądz Jan Zieja współzałożyciel Komitetu Obrony Robotników (KOR), zostaje wezwany na przesłuchanie. Rozmowy z funkcjonariuszem służby bezpieczeństwa staną się przyczyną retrospektywnej wędrówki po barwnym życiu księdza, prezentacji jego niezwykłej duchowej postawy, a także opowieści o najważniejszych wydarzeniach polskiej historii wieku dwudziestego. Historia niezwykłego życia księdza Jana Ziei, duchownego, działacza społecznego, tłumacza, publicysty i pisarza religijnego, skupia w sobie wszystko, co najważniejsze w polskiej historii XX wieku. Ksiądz Zieja był naocznym świadkiem - wojny roku 1920, kampanii wrześniowej 1939, Powstania Warszawskiego, początków Komitetu Obrony Robotników (KOR) – co więcej świadkiem mającym na te wydarzenia wpływ. Był kapelanem wojskowym podczas wojny polsko-rosyjskiej, a także kapelanem Szarych Szeregów i Armii Krajowej w czasie II wojny światowej. W tej posłudze nie ulegał fasadowemu patriotyzmowi. W kazaniach głosił, że nie można zabijać nikogo, nawet wrogów czyli Niemców. Bo to zbrodnia. Chciano go rozstrzelać za dezercję i defetyzm. Gdy w latach 20-tych XX wieku pochował samobójczynię na katolickim cmentarzu wylądował przed sądem biskupim. W roku 1926 wyruszył na pielgrzymkę do Rzymu bez paszportu, ignorując istnienie granic państwowych. W roku 1946 włączył do swojej rady parafialnej kobietę, co było wówczas zabronione i ponownie otrzymał naganę od biskupa. Zieja często stawiał na szali swoje życie, wolność, nierzadko ryzykował wszystkim, w imię wyznawanych wartości moralnych, etycznych i religijnych. Jego idealistyczne, najprostsze i bezpośrednie pojmowanie dobra, miłości, wyrozumiałości dla ludzkich wad oraz niezwykły kręgosłup moralny powodowały, że często szedł pod prąd nie tylko bieżącej sytuacji politycznej, ale i kościelnych reguł. Bezkompromisowy, wierny swoim zasadom wyszedł bez szwanku z niezliczonych zagrożeń, nigdy nie wyrzekając się swoich przekonań.

Obsada:
Andrzej Seweryn (ks. Jana Zieja), Mateusz Więcławek (ks. Jan Zieja młody), Zbigniew Zamachowski (Adam Grosicki), Sławomir Orzechowski (pułkownik Adamiec), Sonia Bohosiewicz (Krystyna Żelechowska), Redbad Klynstra (kpt. Szafrański), Tadeusz Bradecki (prymas Stefan Wyszyński).

I jeszcze linka do filmiku reklamowego: https://youtu.be/g-mwqHq_3Og

(Od Redakcji): Za materiały tu zamieszczone dziękujemy p. Kindze Polak-Gieroń z APG STUDIO w Krakowie.

Aranka Małkiewicz

W bieżącym roku obchodzimy wiele ważnych, okrągłych rocznic związanych z historią naszego narodu. Podobnie jest u naszych Bratanków. Na Węgrzech rok 2020 został ogłoszony m.in. Rokiem bł. Euzebiusza, upamiętniającym 750 rocznicę śmierci węgierskiego kanonika, eremity, założyciela Zakonu Świętego Pawła Pierwszego Pustelnika, zwanego potocznie Zakonem Paulinów. W XIV w. Paulini przywędrowali do Polski i osiedli w Częstochowie, a więc Jasna Góra ma swoje korzenie na Węgrzech. Zakonnicy są wielkimi orędownikami przyjaźni polsko-węgierskiej i dbają o duchowy rozwój naszych narodów. Jednym z nich jest brat Botond Bátor, były przełożony prowincji węgierskiej, będący obecnie przewodnikiem duchowym Węgrów mieszkających w Siedmiogrodzie. Brat Botond mówi biegle po polsku, organizuje liczne pielgrzymki do naszego kraju, w tym pielgrzymkę motorową, która przyciąga corocznie ok. 100 motocyklistów z Węgier i Siedmiogrodu. Zapraszam...

- Skąd pomysł na życie zakonne?

Myśl o powołaniu kapłańskim i zakonnym pojawiła się u mnie już w czasie, kiedy byłem uczniem szkoły średniej. Zacząłem wówczas interesować się wspólnotą zakonną, ale wówczas - w drugiej połowie lat osiemdziesiątych - działały tylko zakony dydaktyczne. Dlatego po roku studiów teologicznych w Győr zostałem klerykiem diecezjalnym. Na drugim roku studiów zostałem zaciągnięty do wojska, do Hódmezővásárhely, gdzie nadal rozważałem powołanie zakonne. Był to już czas przemian w latach 1988-1989. Można było mówić już o zakonach, pojawili się nawet członkowie wspólnot działających dotychczas w sposób tajny. Po ukończeniu służby wojskowej wróciłem do seminarium w Győr i postanowiłem, że nie będę księdzem lecz bratem zakonnym. Początkowo nie wiedziałem jaki wybrać zakon, ale wyłaniał się już przede mną jakiś obraz. W seminarium miałem książkę Marii Puskely p.t. „Zakonnicy”. Przeglądałem ją i uświadomiłem sobie, że jedynym męskim zakonem założonym na Węgrzech są paulini. Niemal w tym samym czasie jeden z kolegów kleryków zwrócił moją uwagę na pewnego proboszcza, który był paulińskim zakonnikiem. Książka oraz spotkanie z proboszczem i jego współbraćmi zakonnymi pomogły mi w podjęciu decyzji. W 1990 roku wstąpiłem do zakonu.

- Mówisz pięknie po polsku. Dlaczego wybrałeś naukę tego języka?

Mistrz nowicjatu ojciec Ákos, który od początku wprowadzał mnie w życie zakonne, po pięciu latach izolacji wyszedł na wolność w 1956 roku, a komuniści zabronili mu wykonywania posługi kapłańskiej. Chciał przeprowadzić się do Polski, ale z powodu odbywanej wcześniej kary nie dostał zgody na pobyt stały w tym kraju. Mimo to bardzo pilnie uczył się języka polskiego, a czas wolny spędzał zawsze w Częstochowie. To on zachęcał mnie do nauki języka i choć początkowo nie miałem zbyt wielkiej chęci, to jednak pod wpływem jego namowy i moich sympatycznych doświadczeń związanych z Polską, zacząłem się uczyć w 1991 roku. I bynajmniej nigdy tego nie pożałowałem!

- Mówisz po polsku, masz przyjaciół wśród Polaków, często odwiedzasz ich kraj. Jak oceniasz relacje Polaków z Węgrami?

Podczas jednej z pielgrzymek kolejowych do Polski pewien starszy opat zakonu Norbertanów powiedział, że nigdzie nikt nie cieszył się tak na jego widok, jak w Polsce. Ja też zawsze to odczuwałem. Sympatia Polaków wobec Węgrów dała mi w życiu poczucie pewności i energię. Jednocześnie napawa mnie dumą wspólne dziedzictwo historyczne. Dobrze mieć świadomość, że jest w Europie naród, na który zawsze można liczyć. Wiele nauczyłem się od Polaków: piękna świętej liturgii; miłości i szacunku dla natury; profesjonalizmu kapłanów oraz tak cennej duchowości. Nauczyłem się też fantastycznej organizacji. Początkowo tu wszystko wydaje się chaotyczne, a tak na prawdę dzieje się z możliwie największą precyzją. Myślę, ze Polacy też mogą nauczyć się czegoś od Węgrów, w końcu jesteśmy bratankami i łączy nas tysiącletnia historia.

- Jesteś znany z zamiłowania do jazdy na motorze, a motorowe pielgrzymki brata Botonda stały się już słynne nawet w Polsce. Czy to po prostu pasja, czy może z jakiegoś powodu ma to znaczenie?

Prawdopodobnie nie jeździłbym już na motorze, gdyby nie było w naszym otoczeniu społeczności motocyklistów. A ponieważ jest, czuję się jednak za nią odpowiedzialny. Chętnie wsiadam na motor, ale jest z tym trochę zamieszania. O pojazd trzeba dbać, trzeba się do jazdy odpowiednio przygotować, ubrać się, rozebrać, przebrać, itd. Mimo to jazda na motorze jest mi na swój sposób bliska. Często korzystam z niego przemieszczając się z miejsca na miejsce, żeby nie wyjść z wprawy. Jazda na motorze ma dla mnie duże znaczenie, ponieważ ilość zainteresowanych pielgrzymkami motorowymi świadczy o tym, że wiele osób zbliżyło się do Boga, odkąd zaczęły ze mną podróżować.

- Urodziłeś się w Kőbánya, kształciłeś się w Kecskémet, zarządzałeś prowincją węgierską w Budapeszcie. Jak znalazłeś się na Ziemi Seklerskiej?

W 2013 roku - kiedy byłem jeszcze przełożonym prowincji węgierskiej - ojciec Izydor Matuszewski, generał zakonu paulinów, założył nasz klasztor w Siedmiogrodzie. Przełożonym klasztoru był wówczas ojciec Barnabás, który postanowił wrócić z powrotem na Węgry. Zbiegło się to w czasie z upływem mojej drugiej kadencji przełożonego prowincji. Mieszkałem wówczas w Budapeszcie i podczas adoracji najświętszego sakramentu prosiłem Pana o wyciszenie, o spokojniejsze środowisko klasztorne. Następnego dnia zadzwonił telefon i ojciec Csóka János poinformował mnie o zamiarach ojca Barnabasa. I tak się tu znalazłem. Zresztą jako nastolatek już od lat 80-tych jeździłem regularnie do Siedmiogrodu, który bardzo wiele dla mnie znaczy, tak więc miałem tam kontakty i zawsze jakoś mnie tam ciągnęło.

- Czy dostrzegasz jakieś różnice pomiędzy Węgrami mieszkającymi w kraju i tymi, którym przyszło żyć w Siedmiogrodzie ?

W zasadzie to dwa różne światy. Nie tylko dlatego, że Siedmiogród leży obecnie na terenie Rumunii, więc Bałkany odciskają tu swoje piętno na codziennym życiu, ale również dlatego, ponieważ Seklerzy - mimo iż są Węgrami - mają inną mentalność niż Węgrzy mieszkający w ojczyźnie. Wynika to oczywiście z uwarunkowań historycznych, trzeba było walczyć, na pograniczu często trzeba było prowadzić działania wojenne, tak więc ta ciągła walka wpisała się w świat żyjących tu dziś Węgrów. Nasza praca ogranicza się częściowo do okolic Hargitafürdő, ponieważ pomimo tego, że jest to mała miejscowość, wiele osób przyjeżdża tu odpocząć i skorzystać z turystyki zdrowotnej. Jeździmy więc do wielu miejsc aby prowadzić rekolekcje, prowadzić wykłady i odprawiać msze.

- Co chciałbyś osiągnąć swoją działalnością w Siedmiogrodzie?

Chciałbym, żeby zakon znów zapuścił tu swoje korzenie, tak jak to było w średniowieczu i w kolejnych etapach dziejowych, aż do rozporządzenia Józefa II w roku 1786. Mam nadzieję, że mimo ogólnego braku powołań kapłańskich, znajdą się tu w Siedmiogrodzie powołania do zakonu paulinów. Obecnie powstaje nowy klasztor, w którym czekamy nie tylko na chętnych do życia zakonnego, ale również dla potrzebujących odnaleźć spokój choćby przez tydzień czy dwa. Chciałbym aby miejscowość Hargitafürdő, również z powodu charakteru wspólnoty kościelnej, stała się miejscem odpowiednim dla zwiedzających i pragnących wyciszenia.

- Jak sobie radzicie z pandemią? Wierni na całym świecie modlą się teraz o jej oddalenie i szybki powrót do normalnego życia.

Tu w Hargitafürdő sytuacja jest zła pod względem poczucia bezpieczeństwa, ponieważ jest to mała miejscowość, licząca zaledwie 220 mieszkańców. Początkowo odprawialiśmy msze on-line, co nie było łatwe, bo musiałem przemawiać do pustych ławek, a wiernych spotykałem bardzo rzadko. Jednak tutejszym mieszkańcom nie jest łatwo żyć w zaistniałych warunkach przede wszystkim dlatego, ponieważ większość z nich żyje z turystyki. Turyści nie przyjeżdżają, a pensjonaty świecą pustkami. Wszyscy modlimy się o oddalenie pandemii, wziąłem przykład z Polski i zaproponowałem modlitewną adopcję duchową. Wielu zdecydowało się na taką adopcję i modlą się codziennie za lekarzy, pielęgniarki, ratowników oraz wszystkich, którzy wykonują ciężką, męczącą i stresującą pracę, ponieważ bezpośrednio muszą zmagać się z pandemią. Modlimy się za nasz naród, jak również naród polski, z nadzieją na lepsze jutro. Wiem, że Polacy też modlą się za nas i kolejny raz powtórzę: dobrze mieć świadomość, że jest w Europie naród, na który zawsze można liczyć. Również w modlitwie.

Maria Krakowska, Mirosław Boruta Krakowski

W niedzielę, 14 czerwca 2020 roku, w ramach obchodów 100. rocznicy urodzin Karola Wojtyły - Świętego Jana Pawła II w Sanktuarium Świętego Jana Pawła II na Białych Morzach odbył się jubileuszowy koncert w którym wystąpili muzycy Vienna Morphing Orchestra pod dyrekcją Tomasza Wabnica oraz soliści Andreas Scholl (kontratenor), Sarah Traubel (sopran) i Ory Schneor (flet prosty).

W czasie koncertu usłyszeliśmy utwory Mozarta, Bacha, Händla i Pergolesiego oraz... "Barkę", zaśpiewaną po polsku. Koncert prowadził p. red. Tomasz Ziemiec, a zaszczycili swoja obecnością kardynałowie, arcybiskupi i biskupi wchodzący w skład Konferencji Episkopatu Polski, w tym Kardynał Stanisław Dziwisz i Metropolita Krakowski, Arcybiskup Marek Jędraszewski. A zestaw 64 naszych zdjęć wzbogaciła p. Maria Malinowska, dziękujemy: https://photos.app.goo.gl/SjfjnbY9tagDn2ob6

Aranka Małkiewicz

Sto lat temu w Grand Trianon, będącym częścią parku wersalskiego, doszło do podpisania traktatu pokojowego pomiędzy Węgrami a państwami Ententy. Doprowadzono wtedy do rozpadu historycznych Węgier, które utraciły dwie trzecie obszaru państwa i tyle samo ludności. Przewodniczący węgierskiej delegacji, hrabia Albert Apponyi, mimo usilnych prób złagodzenia postanowień traktatu, nie był w stanie zapobiec tragedii. Powiedział wówczas, że gdyby Węgry miały dokonać wyboru między przyjęciem lub odrzuceniem tego traktatu, w rzeczywistości odpowiedziałyby na pytanie: czy słusznym jest popełnić samobójstwo, aby uniknąć śmierci…?

W wyniku twardo postawionych warunków Węgry, z europejskiego państwa średniej wielkości, skurczyły się do rozmiarów jednego z małych państw regionu. Straty gospodarcze wyniosły w sumie 62% majątku narodowego sprzed 1918 roku. Prawie 3,5 miliona Węgrów znalazło się poza ojczyzną. Znalazły się tam również liczne cmentarze, kościoły, muzea, fabryki... W Kotlinie Panońskiej, poza granicami kraju, do dziś żyje ponad dwa miliony Węgrów, którzy są obywatelami państw sąsiednich. Największa część przypadła Rumunii, gdzie w Siedmiogrodzie, na Ziemi Seklerów, żyje ponad 800 tys. naszych Bratanków. Od 2010 roku w rocznicę podpisania traktatu obchodzi się na Węgrzech Dzień Jedności Narodowej.

Jednym z miejsc, które znalazło się daleko od Węgier jest Sanktuarium Maryjne narodu węgierskiego. To miejsce kultu Matki Bożej usytuowane jest na terenie dzisiejszej Rumunii, w miejscowości Csiksomlyó. Sanktuarium prowadzą franciszkanie, a kult Matki Bożej w tym miejscu odwołuje się do wydarzeń z 1567 roku, kiedy Jan Zygmunt Zapolya, władca siedmiogrodzki próbował siłą zmusić strzegących granicy Seklerów do przejścia z wiary katolickiej na unitarianizm.

Seklerzy postanowili bronić swojej wiary i udało im się odnieść zwycięstwo w sobotę przed świętem Zesłania Ducha Świętego. Książę ogłosił w końcu wolność wyznania, zaś Seklerzy w podzięce Matce Boskiej poprzysięgli, że będą spotykać się tu co roku na pamiątkę zwycięstwa.

Pomimo wielu dziejowych tragedii i różnic światopoglądowych Węgrzy potrafią się jednoczyć, podobnie jak my. Do dziś tradycyjnie pielgrzymują do odległego sanktuarium w wigilię Zesłania Ducha Świętego. Ranga uroczystości jest porównywalna z ogólnopolską pielgrzymką do Częstochowy 15 sierpnia.

Na modlitwie gromadzi się rokrocznie ponad pół miliona pątników węgierskich z całego świata. Podniosłości i piękna spotkania dopełniają baśniowej urody górskie krajobrazy wschodnich Karpat oraz głęboka religijność, patriotyzm i gościnność Seklerów.Wśród licznych grup pielgrzymów znajduje się m.in. Kolejowa Pielgrzymka Węgrów do Csiksomlyó, podczas której grupa ok. 1000 Węgrów podróżuje przed świętem Zesłania Ducha Świętego, aby wspólnie z innymi rodakami modlić się u stóp Matki Boskiej z Csiksomlyó.

Pielgrzymka odbywa się przed znaną już w Polsce Narodową Pielgrzymką Węgrów, którzy co roku w czerwcu przyjeżdżają - również koleją - na Jasną Górę i do Krakowa. W tym roku - na zaproszenie budapeszteńskiego Stowarzyszenia Rakoczego - do Csiksomlyó miała pojechać 50-osobowa grupa polskiej młodzieży. Niestety pandemia pokrzyżowała te plany. Nie odbyła się pielgrzymka do Csiksomlyó i nie odbędzie się pielgrzymka do Polski.

Jednak Węgrzy modlą się w intencji obu naszych narodów za pośrednictwem mediów, prosząc o jedność i wspólne dobro oraz oddalenie pandemii. Trzeba mieć nadzieję, że w przyszłym roku znów będziemy mogli modlić się wspólnie, najpierw w sanktuarium narodowym Węgrów, a następnie w naszym, na Jasnej Górze. Ja osobiście, patrząc na gorliwie modlących się Węgrów i naszych rodaków wierzę, że oba nasze narody przetrwają wszystko!

Aranka Małkiewicz

Siedmiogród, inaczej Transylwania, kojarzy się wielu osobom z okrutnym wampirem Drakulą. Nie wszyscy wiedzą, że Siedmiogród to kraina historyczna należąca kiedyś do Królestwa Węgier, położona obecnie na terenie Rumunii. Plemiona węgierskie przybyły tu na przełomie IX i X w., a po dzień dzisiejszy dużą część tego obszaru zamieszkują Seklerzy. Mają oni swoją flagę i swój hymn, który śpiewa się często po hymnie węgierskim podczas narodowych uroczystości. Seklerzy to wyodrębniona etnicznie węgierskojęzyczna grupa, mająca węgierską świadomość narodową, uważana przez wielu badaczy za odłam Węgrów, zamieszkująca tereny nazywane Ziemią Seklerską lub Seklerszczyzną.

Duża część Seklerów jest wyznania rzymskokatolickiego. To właśnie na Ziemi Seklerskiej (il. Podział administracyjny Rumunii - Seklerszczyznę zaznaczono na żółto, za: Wikipedią) znajduje się najważniejsze dla wszystkich węgierskich katolików sanktuarium maryjne, Bazylika Najświętszej Maryi Panny w Csisomlyó. W 2019 roku papież Franciszek odprawił tam mszę świętą. Odwiedził ten region jako pierwszy papież w dziejach. Sanktuarium znajduje się pod opieką franciszkanów, którzy w Siedmiogrodzie mają w sumie 11 klasztorów. Jeden z nich od XVIII wieku znajduje się w miejscowości Deva. W roku 1948 władze rumuńskie wygnały stamtąd zakonników, znacjonalizowały budynek i urządziły w nim biura oraz magazyny. W 1970 roku, na skutek powodzi, budynek uległ całkowitemu zniszczeniu.

Na początku lat 90-tych jeden z franciszkanów, o. Csaba Böjte, nielegalnie zajął opustoszały gmach, rozbijając zardzewiałe kłódki i wprowadzając tam kilkoro bezdomnych dzieci. Nie spodobało się to władzom, które kilkakrotnie interweniowały, nakazując im opuszczenie klasztoru. Ojciec Csaba nie poddał się i osiągnął swój cel, otwierając w klasztorze pierwszy dom dla bezdomnych sierot. Nieruchomość oficjalnie została zwrócona franciszkanom dopiero w 1999 roku.

Csaba Böjte urodził się w Kolozsvár (obecnie siedmiogrodzki Kluż). Jego ojciec był poetą, który z powodu jednego ze swoich wierszy, uznanego za antypaństwowy, został skazany na siedem lat więzienia, w czasie dyktatury Ceauscescu. Co prawda zwolniono go po niecałych pięciu latach, ale dwa miesiące później zmarł na skutek obrażeń odniesionych podczas więziennych tortur. To był przełomowy moment w życiu Csaby Böjte. Zrozumiał, że problem nie tkwi w człowieku lecz w nieświadomości. Podjął decyzję, że zostanie kapłanem. Święcenia przyjął w roku 1989. Dzięki działalności, której się podjął, zyskał szacunek i sławę na całym świecie nie jako pisarz, humanista, a przede wszystkim założyciel i dyrektor Fundacji św. Franciszka w Deva.

Ojciec Csaba nazywany jest „wujkiem sierot” albowiem 1993 roku powołał do życia fundację, której celem jest pomoc tysiącom bezdomnych, samotnych dzieci. O swej inspiracji do takiej działalności opowiada tak:

„W 1993 roku, przed jedną z wieczornych mszy świętych, przyszła do mnie pewna miła kobieta z małą dziewczynką i powiedziała, że znalazła to dziecko na dworcu. Pogratulowałem jej szczęścia i zaproponowałem, żeby wzięła ją do domu. Skoro ją znalazła, dziewczynka może z nią zamieszkać. Kobieta chciała zostawić mi dziecko na plebanii, ale jak mogłem przyjąć takie dziecko bez żadnych dokumentów. Poza tym pomyślałem, że biskup zdziwiłby się, gdyby nagle pojawiło się w moim życiu dziecko. Powiedziałem nieznajomej, że będę się modlić i ze Duch Święty wskaże drogę, którą ma podążać to dziecko. Czytając Ewangelię podczas mszy w osłupieniu spoglądałem na słowa wypowiedziane przez Jezusa: „I kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje!” /Mt.18,5/. Poczułem w trakcie tej mszy, że o miłości i integracji z drugim człowiekiem nie trzeba mówić.

Należy działać. Postanowiłem, że jeśli po mszy znów zostanę poproszony o przyjęcie dziecka, zrobię to, mimo iż nie znamy nikogo z jego rodziny, nie wiemy kim są jego rodzice, nie ma miejsca zamieszkania, ani dokumentów. Po mszy do zakrystii ponownie weszła uśmiechnięta dziewczynka. Przytuliłem skrytego w niej Pana Jezusa i przyjąłem pod swój dach na plebanii. Kucharka Vera powiedziała, że dziecko śmierdzi. Poprosiłem, żeby go nie wąchała, tylko wykąpała! W czasie gdy dziewczynkę kąpano i czesano, ja wygrzebałem jakieś ubrania. Nie mogłem się nadziwić, że w ciągu godziny ta mała, żebrząca na dworcu dziewczynka, po kąpieli, w czystym ubraniu tak bardzo się zmieniła, tak wypiękniała. Była pierwszym dzieckiem, które przyjęliśmy prosto z ulicy”.

Obecnie fundacja posiada 82 domy dziecka na terenie całego Siedmiogrodu, które skupiają ok. 2500 dzieci zbieranych z ulic całego Siedmiogrodu, opuszczonych i pozbawionych opieki rodzicielskiej. Domy ojca Csaby dają dzieciom miłość i poczucie bezpieczeństwa, dzięki czemu mogą mieć normalne życie.

Podopieczni wychowują się w szeroko pojętym kulcie Miłosierdzia Bożego, odmawiają Koronkę i oddają cześć Obrazowi Jezusa Miłosiernego. Orędownikiem ich spraw jest św. Jan Paweł II. Od kilku lat są regularnymi uczestnikami Narodowej Pielgrzymki Węgrów do Polski. Ich przyjazdy do nas finansuje rząd węgierski. W czerwcu 2018 roku kolejna grupa dzieci wzięła udział w pielgrzymce, uczestnicząc we mszy świętej, celebrowanej przez Jego Ekscelencję Arcybiskupa Marka Jędraszewskiego w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie. Dla tych dzieci każdy przyjazd do Polski jest wielkim przeżyciem, ponieważ wszystkie dobrze znają powiedzenie o dwóch bratankach. A tacy ludzie jak ojciec Csaba przywracają nam wiarę w człowieczeństwo...

Jadwiga Klimkowicz

Szanowni Państwo, powyższy tytuł to tytuł spektaklu. Zapewne większość te słowa kojarzy ze Świętym Janem Pawłem II… i bardzo dobrze . Jednak po Mszy Świętej w niezwykłym miejscu, wśród skał , w całej okazałości piękna przyrody , słuchając kazania księdza dr. Artura Kardasia, doktora nauk humanistycznych (historia), którego przedmiotem badań naukowych jest Wielka Emigracja i dzieje zmartwychwstańców - nasuwa się również i mnie samej pytanie: czy rozumiemy wszystko co zostało nam w tych słowach przekazane! Czy wśród wielu zdjęć które posiadamy, wykonanych podczas spotkań ze Świętym Janem Pawłem II, pamiętamy wypowiedziane przez Niego słowa? Czy też tylko wśród swych znajomych jesteśmy zwykłymi "oglądaczami wspominek" z wszelakiego rodzaju uroczystości związanych z różnego rodzaju jubileuszami, nabożeństwami i spotkaniami w tym np. pod Oknem Papieskim. Ale nie mi oceniać i nie mi osądzać, gdyż i ja sama mam do siebie wiele zarzutów. Powinniśmy wszyscy wiedzieć, iż w maju minęła setna rocznica urodzin naszego największego z największych Polaków ! A czy wszyscy o tym wiemy i pamiętamy?

Realizując wiele spektakli teatralnych związanych z tematem Ojca Świętego - Jana Pawła II, spotkałam niezwykłą buntowniczkę w dobrym tego słowa znaczeniu, obrończynię i pasjonatkę mowy i historii polskiej, dla której miałam przyjemność zrealizować wiele choreografii, a mowa tu o Sławie Bednarczyk. "Sławeńka" bo tak pozwolę sobie o niej mówić przekazywała poprzez spektakle olbrzymią wiedzę , całą masę ciekawostek historycznych i nauczała z niezwykłą pieczołowitością pięknej i wykwintnej mowy polskiej! To niezwykły pedagog, artysta i twórca niepowtarzalnych spektakli patriotycznych. "Sławeńka" zrealizowała min. spektakl pt.: "Nie lękajcie się Prawdy" przybliżając nam słowa Ojca Świętego - Jana Pawła II. Kiedy poprosiłam aby powiedziała coś więcej o realizacji tego typu spektakli odpowiedziała:

„Jan Paweł II często cytował słowa Chrystusa o prawdzie. O tym, że prawda wyzwala, że jest drogą życia, daje wolność bowiem nie niszczy i nie dręczy sumienia tak jak kłamstwo. Rzeczywiście tak jest, gdyż życie w oszustwie słowa i czynów, dwulicowość postępowania albo pycha, albo tez pożądliwość mamony lub stanowiska - to nerwowa konfrontacja z wyborem miedzy dobrem a złem. Wychowanie a nie chowanie młodych Polaków to obowiązek moralny i odpowiedzialność przed Bogiem oraz Ojczyzną , której los zależy od moralnego i etycznego działania dla dobra, wolności i niepodległości sumienia… Życie poświęciłam na kształtowanie takich postaw jakie głosił Ojciec Święty w swoich kazaniach - Nasz Wielki Rodak - Jan Paweł II - właściwie męczennik tego świata, bo świat może go słuchał ale nie wprowadził w życie, ani państwowe, ani społeczne, ani finansowo-gospodarcze. Tak Wielki Człowiek rodzi się raz na parę setek lat. Taki dar od Boga dla Polski, Świata… powoli zapominany. Ten spektakl po to został stworzony aby młodym Polakom przypomnieć kim są, po co żyją i jaki cel i sens ma ziemskie istnienie. Dziś woła do Polaków z nieba: Co zrobiliście z moja ziemską Ojczyzną? Co zrobiliście z moim narodem? Co zrobiliście ze światem - z moim słowem”.

Szanowni Państwo, dziś i ja po latach - patrząc na młodych wówczas adeptów sztuki zadaję pytanie: czy pamiętacie czego chciała was nauczyć? Czy pamiętacie sens tekstów, których uczyliście się na pamięć? Czy rozumiecie słowa zawarte w spektaklach , które przedstawialiście wiele razy? Patrząc na dzisiejsze poczynania młodych ludzi, często niezwykle utalentowanych, mam różne myśli, często przeżywam rozterkę i zadaję sobie pytanie: dlaczego i po co podejmują się prac, które tak naprawdę nie wzbogacają kultury, ani ich osobiście?! Idąc jednak dalej tą myślą dochodzę do wniosku że to nie wina was - młodych ludzi, po prostu żyjecie w świecie pełnej komercjalizacji, świecie, gdzie chęć posiadania jeszcze więcej niż się posiada doprowadza was i nas czyli wszystkich do globalnego upadku piękna, dobra, miłości, a co za tym idzie, stajemy się niczym bez wartości. Można nas, was, wszystkich wyrzucić do kosza jak starą zniszczoną lalkę, która nie posiada jednej rączki, nóżki, czy oczka, bo to przecież nie problem, zawsze można wymienić ją na nową. Tylko gdzie nas to prowadzi... Czy zastanawiamy się nad tym, że tą zniszczoną lalką nie stanie się któregoś dnia każdy z nas? Polecam kilka wybranych fragmentów z wspomnianego już wcześniej spektaklu opartego na tekstach wielkiego Polaka jakim był Ojciec Święty Jan Paweł II . I tak jeszcze na koniec: nie podoba mi się pojęcie "pokolenie JPII", to takie określenia, które zbliżają nas do nowomowy, jak niezrozumiałe, modne teraz wyrażenie "xd" czy "lol" - czy tak naprawdę ktoś rozumie o co w tym chodzi?

Wybrane teksty do spektaklu: "Otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi! Jego zbawczej władzy otwórzcie granice państw, systemów ekonomicznych i politycznych, kierunków cywilizacyjnych. Nie lękajcie się! Chrystus wie, co kryje się we wnętrzu człowieka. Jedynie On to wie".

"Człowiek otrzymuje od Boga swą istotną godność, a wraz z nią zdolność wznoszenia się ponad wszelki porządek społeczny w dążeniu do prawdy i dobra. Jest on jednak również uwarunkowany strukturą społeczną, w której żyje, otrzymanym wychowaniem i środowiskiem".

"Istotnie, głównym bogactwem człowieka jest wraz z ziemią sam człowiek".

"Trzeba być pokornym, ażeby łaska Boża mogła w nas działać, przeobrażać nasze życie i przynosić owoc dobra. Dla chrześcijanina sytuacja nigdy nie jest beznadziejna".

"Potrzeba nieustannej odnowy umysłów i serc, aby przepełniała je miłość i sprawiedliwość, uczciwość i ofiarność, szacunek dla innych i troska o dobro wspólne, szczególnie o to dobro, jakim jest wolna Ojczyzna".

To tylko kilka przykładów tekstów Ojca Świętego wykorzystanych w spektaklu w reż. Sławy Bednarczyk - te słowa są nam dziś wszystkim bardzo potrzebne! Pamiętajmy! A tak swoją drogą szkoda, że Sława Bednarczyk zaprzestała nauczania mowy polskiej. Myślę, że nadal jest w tej kwestii bardzo potrzebna, a ja cieszę się, że miałam przyjemność współpracy z tak wymagającym artystą.

Srebrny kur zapieje znowu już 22 maja w Parku Strzeleckim. Zapraszamy ponownie do oddziału Celestat na wystawę Krakowskie Bractwo Kurkowe i obronność miejska. Na ekspozycji poznacie Państwo historię Bractwa oraz uzbrojenie, jakim posługiwali się mieszkańcy Krakowa w dawnych wiekach, a także rekonstrukcje dawnych fortyfikacji miasta. Celestat wraz z Barbakanem i Murami Obronnymi tworzą Trasę Obronności. Przejdźcie Państwo naszą historyczną trasą krakowskich fortyfikacji!

Przypominamy, że otwarte są także oddziały: Wieża Ratuszowa, Pałac Krzysztofory, Muzeum Podgórza i Muzeum Nowej Huty. Niebawem otworzymy dla Państwa kolejne. Cieszymy się, że ponownie będziemy mogli się z Państwem spotkać. W trosce o zapewnienie pełnego bezpieczeństwa zwiedzającym i pracownikom przygotowujemy nowe zasady zwiedzania. Pamiętajcie Państwo o maseczkach na twarzy i zachowajcie dystans od innych zwiedzających oraz koniecznie zapoznajcie się z nowym regulaminem zwiedzania: https://bit.ly/Celestat

Od 19 maja Muzeum Krakowa zaprasza do dwóch kolejnych oddziałów. W Pałacu Krzysztofory możecie Państwo odkryć fenomen Krakowa na wystawie Cyberteka. Kraków czas i przestrzeń.

Historię transportu kolejowego przybliży natomiast ekspozycja czasowa Krakowskie drogi żelazne w Muzeum Podgórza.

Pamiętajcie Państwo o maseczkach na twarzy, zachowajcie dystans od innych zwiedzających i koniecznie zapoznajcie się z nowym regulaminem zwiedzania:
Pałac Krzysztofory: https://bit.ly/cyberteka
Muzeum Podgórza: https://bit.ly/MuzeumPodgorza

Nie wierzę, od 12 maja można zwiedzać Wieżę Ratuszową! Muzeum Krakowa zaprasza do podziwiania panoramy Krakowa z okien tego siedemsetletniego budynku na Rynku Głównym. A wspinaczka po 110 stopniach z powodzeniem może zastąpić codzienną porcję ćwiczeń fizycznych – to sama przyjemność i przerwa od nauki czy pracy w domu.

Po Barbakanie i Murach Obronnych przygotowujemy do otwarcia kolejne oddziały, dbając o zapewnienie pełnego bezpieczeństwa zwiedzającym i pracownikom. Cieszymy się, że ponownie będziemy mogli się z Państwem spotkać. Robimy wszystko, by mogło się to stać jak najszybciej i w jak największej liczbie naszych oddziałów. Jednak bezpieczeństwo zwiedzających i pracowników jest i będzie dla nas najważniejsze. Z tego względu przygotowujemy nowe zasady zwiedzania.

Bądźcie Państwo z nami na bieżąco! Śledźcie naszą stronę internetową i media społecznościowe, gdzie będziemy informować o otwarciach kolejnych oddziałów i o innych akcjach w Muzeum Krakowa. Pamiętajcie też o maseczkach na twarzy i zachowajcie dystans od innych zwiedzających oraz koniecznie zapoznajcie się z nowym regulaminem zwiedzania: https://bit.ly/WiezRatuszowa

Wy wszyscy, którzy głosicie "śmierć Boga", którzy szukacie sposobu, by usunąć Boga z ludzkiego świata, wstrzymajcie się i pomyślcie, czy "śmierć Boga" nie niesie w sobie nieuchronnej "śmierci człowieka.

Budowniczowie śmierci Syna Człowieczego zabezpieczają grób strażą i pieczętują kamień. Często budowniczowie świata, za który Chrystus chce umrzeć, usiłowali położyć kamień ostateczny na Jego grobie. Ale kamień pozostaje zawsze odwalony z Jego grobu. Kamień: świadek śmierci - stał się świadkiem zmartwychwstania: "Prawica Pańska moc okazała".

Noc Wielkanocna jest nocą nadzwyczajną, kiedy moc zmartwychwstałego Chrystusa pokonuje ostatecznie siły ciemności i śmierci, zapala w sercach wierzących nadzieję i radość.

Il. Fragment sklepienia z kościoła w Kałkowie-Godowie (woj. świętokrzyskie), fot. p. Andrzej Kalinowski.

Szanowni Państwo!
Drodzy Rodacy w kraju i za granicą!

Zbliżają się Święta Wielkanocne. Czas odrodzenia i nowego początku. Zwycięstwa dobra nad złem, życia nad śmiercią, nadziei nad lękiem. Czas szczególnej życzliwości i dzielenia się dobrymi myślami.

W tym roku polska Wielkanoc będzie inna. Zabraknie tłumów wiernych na nabożeństwach w kościołach. Zabraknie zwyczajowych odwiedzin, spotkań i świątecznych wyjazdów.

Tym ważniejsze będą życzenia przekazane zdalnie wszystkim naszym bliskim, krewnym i przyjaciołom. Ale też osobom starszym, samotnym i potrzebującym.

Pamiętajmy o nich. Bo jedność i solidarność to nasze największe źródła nadziei. I siły, dzięki której zawsze pokonywaliśmy wszelkie przeciwności.

Na ile to będzie możliwe zachowajmy piękne polskie tradycje wielkanocne. Niech dzięki nim zagości w naszych domach uroczysta atmosfera Świąt.

Drodzy Państwo!

Składamy najserdeczniejsze życzenia prawdziwym bohaterom tych dni: pracownikom służby zdrowia, funkcjonariuszom służb mundurowych, żołnierzom, harcerzom i wolontariuszom – oraz wszystkim, dzięki którym państwo polskie realizuje swoje zadania.

Nasze najlepsze życzenia kierujemy do pracowników sklepów z artykułami pierwszej potrzeby, do pracowników aptek, urzędów pocztowych, oraz firm, które świadczą usługi komunalne, telekomunikacyjne, transportowe i kurierskie. Słowem: do tych, którzy ofiarnie wypełniają swoje codzienne obowiązki i pomagają Polakom przetrwać ten trudny czas.

Wszystkim naszym Rodakom życzymy, aby te Święta były spokojne, pełne wzajemnej serdeczności, nadziei i pokoju. Niech te dni upłyną Państwu zdrowo i bezpiecznie, niech w trudnym dla nas wszystkich czasie przyniosą prawdziwe wytchnienie i pokrzepienie.

Życzymy błogosławionych, dobrych Świąt!

Andrzej Duda
Agata Kornhauser-Duda

Tekst i zdjęcie za: https://www.prezydent.pl/aktualnosci/wydarzenia/art,1754,zyczen-wielkanocnych-pary-prezydenckiej.html

Przed nami trudna Wielkanoc. Wierzę jednak, że okaże się ona wielkim świętem nadziei i nowego życia – mówił Mateusz Morawiecki w specjalnym spocie opublikowanym z okazji świąt.

Niech ta nadzieja nas zjednoczy i pokrzepi. Abyśmy potrafili sobie radzić z wyzwaniami, jakie będą nas czekać w najbliższych dniach, tygodniach i miesiącach – kontynuował.

Premier zwrócił się z apelem do rodaków, by zostali w domach na święta. Jak podkreślił tylko tak możemy sprawić, że za rok wszyscy będziemy mogli się spotkać cali i zdrowi.

Tekst i zdjęcia za: https://www.premier.gov.pl/wydarzenia/aktualnosci/zyczenia-premiera-z-okazji-swiat-wielkanocnych.html