Przeskocz do treści

jerzyrobertnowakJerzy Robert Nowak

(Tekst publikowany w „Warszawskiej Gazecie” w numerze z 1 lipca 2016 r.)

Dziesięciolecia panowania „pedagogiki wstydu” w czasach PRL-u i w III RP wyrządziły ogromne szkody w świadomości, utrwalając niezmierne połacie kłamstw w wiedzy o historii. Jednym z najgorszych i zarazem najszkodliwszych kłamstw jest wymyślony przez komunistów mit o „pogromie kieleckim”, jak dotąd dość powszechnie określa się prowokację NKWD i polskiej bezpieki z lipca 1946 r. Niewiele osób wie, że prowokacja ta była tylko jedną z licznych podobnych nikczemnych sowieckich przedsięwzięć w Europie Środkowej. Była jedną z licznych prowokacji służących odwracaniu uwagi Zachodu od świeżo podjętych sowieckich działań przeciwko krajom naszego regionu.

Przemilczane prowokacje sowieckie w krajach Europy Środkowej

Czołowa węgierska badaczka historii czasów powojennych profesor Maria Schmidt, dyrektor słynnego „Muzeum Terroru” w Budapeszcie już w 1991 r. ogłosiła dane pokazujące kulisy sowieckich prowokacji z rzekomymi pogromami Żydów na Węgrzech, w Polsce, Słowacji, czy w Rumunii. Wskazała ona, że wszędzie tam władze sowieckie uciekały się do bliźniaczo podobnych wręcz zbrodniczych metod świadomie organizowanych zajść antyżydowskich, dokładnie wyreżyserowanych według podobnego scenariusza jak w Kielcach. Bardo podobne było w nich zachowanie wojska i milicji oraz wyraźna rola sprawców o komunistycznej proweniencji, których nigdy za to nie ukarano. Bardzo podobne były też cele tych prowokacji. Podobnie jak zajścia w Kielcach, które miały odwrócić uwagę Zachodu od monstrualnie sfałszowanego referendum, tak zajścia na Węgrzech czy w Czechosłowacji (konkretnie na terenie Słowacji) miały odwracać uwagę Zachodu od przejawów skrajnego bezprawia i gwałtów, dokonywanych przez wojska sowieckie w ramach rozprawy z prozachodnią opozycją. Do sprowokowanych przez NKWD i krajową bezpiekę zajść antyżydowskich doszło m.in. na Słowacji (Velke Topolcany, Chinorany, Krasno nad Nidą, Nedanovce) i na Węgrzech (Ozd, Sajószentpéter, Kunmadarás, Miskolc). Zdaniem profesor Marii Schmidt ręka sowieckich tajnych służb kryła się za prowokowaną histerią wzniecaną wokół rzekomych mordów rytualnych na Słowacji w kwietniu 1946 r., na Węgrzech w maju 1946 r. i w Polsce w lipcu 1946 r.

Jak pisała prof. Schmidt: „sowieckie kierownictwo chciało się uwolnić od żydowskich warstw religijnych, burżuazyjnych i mieszczaństwa, które traktowali jako bazy „kapitalizmu”, pragnęło zaostrzyć problemy mocarstw zachodnich przyjmujących żydowskich uchodźców, a w szczególności Wielkiej Brytanii, zajmującej Palestynę. I wreszcie, przypisując pogromy manipulacjom prawicowej „reakcji”, chciano umocnić na wschodzie i zachodzie Europy obóz komunistów, członków partii sympatyków żydowskiego pochodzenia” (cyt. za: J. Pelle: A kunmadarási pogrom. Shylock Hunniában II (Pogrom w Kunmadáras. Shylock w Hunni II), "Magyar Nemzet" z 15 marca 1991 roku). Dodajmy do tego rzecz szczególnie ważną. Prowadzona na ogromną skalę nagonka medialna po rzekomych pogromach na dziki „antysemityzm” Polaków, Węgrów, czy Słowaków miała oddziaływać na Zachód w jeszcze jednym względzie. Miała na celu pokazanie Zachodowi jak bardzo potrzebne w Europie Środkowej są sowieckie wojska, aby utrzymać w ryzach „faszystowskie” i „antysemickie” narody tego regionu.

Kulisy i przebieg prowokacji kieleckiej

Sowieccy organizatorzy prowokacji kieleckiej świadomie wybrali właśnie Kielce na swe miejsce działania. W tym czasie Kielce było centrum regionu o bardzo dużym nasileniu partyzantki antykomunistycznej. Chodziło wiec o to, by właśnie takie miasto tym mocniej skompromitować w oczach szerszej opinii publicznej. Nieprzypadkowo też rzekomy „pogrom” w Kielcach zainscenizowano 4 lipca 1946 r., zaledwie w cztery dni po sfałszowaniu referendum przez władze komunistyczne w Polsce w dniu 30 czerwca 1946 r. Chodziło o to, by Zachód skupił się na sprawie „antysemickiego pogromu” i jak najszybciej zapomniał o sprawie referendum. Plan komunistyczny okazał się aż nadto skutecznym.

Zbrodnicze zajścia kieleckie zaczęły się 4 lipca 1946 roku. Tego dnia od rana w całym mieście zaczęto bardzo szeroko rozpowszechniać pogłoskę o rzekomym porwaniu przez Żydów w celu zamordowania 8-letniego chłopca Henryka Błaszczyka. Kilka osób udało się z milicjantami do budynku Wojewódzkiego Komitetu Żydowskiego przy ul. Planty 7, by domagać się rewizji domu w poszukiwaniu chłopca. W budynku tym zamieszkiwało wówczas wielu Żydów. Doszło do szarpaniny wewnątrz budynku, a wokół domu zaczęły się gromadzić grupy ludzi. Do budynku zaczęli wchodzić kolejni milicjanci, a potem grupy wojskowych i żołnierzy KBW. W niewyjaśnionych w pełni okolicznościach doszło do strzelaniny między żołnierzami i milicjantami a Żydami, a później do mordowania i rabunku Żydów. Do ataku na Żydów dołączały się zgromadzone wokół Domu Żydowskiego grupy cywilów. Ich agresywne wystąpienia wzmogły się po przybyciu około godz. 12:30 dużej grupy robotników Huty „Ludwinów”. Byli oni związani z partią komunistyczną - wielka część z nich była poprzednio prokomunistycznymi agitatorami w czasie referendum. W wydanej w 2006 r. w Warszawie książce IPN "Wokół pogromu kieleckiego" (tom 1) liczebność tej grupy oceniano na kilkaset osób.

W czasie krwawych zajść trwających aż 5 godzin – od godz. 10 rano do godz. 15 – zginęło trzydzieścioro siedmioro Żydów, dwóch polskich cywilów i jeden polski oficer. Razem ilość ofiar mordu w Kielcach ocenia się na 40 osób. Propaganda komunistyczna specjalnie wielokrotnie wyolbrzymiała wielkość zgromadzonego przed Domem Żydowskim tłumu, aby obciążyć go całą winą za masakrę. Np. w odezwie do ludności miasta Kielc i województwa z 11 lipca 1946 r., twierdzono jakoby Żydów zabijał tłum 20-tysięczny przy pomocy kamieni, kijów i kopania” (cyt. za: ks. J. Śledzianowski: ”Pytania nad pogromem kieleckim”, Kraków 1999, s. 99). W rzeczywistości na placu przed Plantami mogło zmieścić się tylko do 500 osób, a badający sprawę sędzia Andrzej Jankowski ocenił, że tłum na Plantach nigdy nie przekroczył 300 osób. Tak niewielki „tłum” mogła z łatwością rozproszyć niewielka nawet, ale uzbrojona jednostka wojska, milicji czy UB. A w Kielcach w tym czasie - ze względu na zagrożenie atakami partyzantki antykomunistycznej - stacjonowały stosunkowo duże liczebnie formacje wojska (ok. 215 żołnierzy), II Kompanii KBW, Informacji Wojskowej, pracowników UB i MO, szkoły milicyjnej. Do tego dochodził również stacjonujący w Kielcach garnizon sowiecki. Już sam ten fakt ogromnej zbrodniczej bezczynności stacjonujących w mieście dużych jednostek zbrojnych polskich i sowieckich musi prowadzić do jednoznacznych podejrzeń co do tożsamości sprawców rzekomego „pogromu”.

Liczni autorzy, począwszy od raportów ks. bp. Czesława Kaczmarka i ambasadora Stanów Zjednoczonych w Warszawie Artura Bliss Lane z 1946 roku już wtedy akcentowali, że większość Żydów poległa z rąk żołnierz i oficerów. W 1982 r. gruntowną analizę sprawy zbrodni w Kielcach przedstawił były oficer Informacji Wojskowej pochodzenia żydowskiego Michał Chęciński w opublikowanej w Nowym Jorku książce „Poland: Communism-Nationalism-Antisemitism”. Właśnie Chęciński po raz pierwszy zdemaskował sowieckiego majora NKWD Michaila Aleksandrowica Diomina jako głównego organizatora kieleckiej zbrodni. Współpracował z nim b. oficer NKWD w czasie wojny major UB Władysław Sobczyński (Spychaj). Przejściowo aresztowany po „pogromie” Sobczyński został szybko wypuszczony z więzienia, a potem doszedł aż do stopnia ambasadora PRL w Sofii. Wyjątkowo duże podejrzenia musi budzić fakt ujawniony przez Krzysztofa Kąkolewskiego w książce "Umarły cmentarz", Warszawa 1996, s. 147, 153). Chodziło o to, że w budynku domu żydowskiego przy ul. Planty 7 były dwie klatki schodowe. W klatce schodowej nr 2 mieszkali w wyodrębnieni w swoistym getcie utworzonym przez komunistów Żydzi wierzący, kibucnicy szykujący się na wyjazd do Palestyny. Napastnicy wdzierali się wybiórczo tylko do klatki schodowej nr 2. Natomiast, jak podkreślał Kąkolewski (op.cit., s. 147): „Lepsza klatka, klatka nr 1, gdzie mieszkali funkcjonariusze UB, PPR i innych instytucji urzędowych lub powiązanych z władzami, pozostała nietknięta”.

Nadreprezentacja Żydów w kieleckich władzach

Zastanawiający jest fakt, że do inspirowanych przez NKWD i bezpiekę zajść antyżydowskich w Kielcach doszło pomimo bardzo wielkiej nadreprezentacji Żydów we władzach partii komunistycznej i bezpieki w tym mieście. Jak duże było nagromadzenie osób pochodzenia żydowskiego w kieleckim obszarze władzy, niech świadczą następujące dane personalne, które zaczerpnąłem z szeregu wiarygodnych naukowych pozycji omawiających zbrodnię kielecką. Żydami byli m.in. prezydent miasta Kielce Tadeusz Żarecki, szef WUBP Andrzej Kornecki (Dawid Kornhendler), sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PPR Józef Kalinowski, kierownik Wydziału Personalnego KW PZPR Julian Lewin, zastępca szefa Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego Albert Grynbaum, dowódca oddziału wojskowego wysłanego na pomoc Żydom na plantach major Kazimierz Konieczny, szef wydziału personalnego WUBP Marian (po wyjeździe z Polski występował jako Morris) Kwaśniewski (por. dokładne dane bibliograficzne podane w moim tekście „Kulisy zbrodni kieleckiej”, drukowanym w drugim tomie wydawnictwa IPN „Wokół pogromu kieleckiego”, Warszawa 2008, s.451). Dane te uzupełniłem informacjami o żydowskim pochodzeniu szefa Wydziału Specjalnego (kontrwywiadu) w Kielcach - Majewskiego i szefa Wydziału Politycznego i KW MO - Erlickiego, który później wyemigrował do Izraela (wg tekstu Jacka Żurka w 1 tomie „Wokół pogromu kieleckiego”, Warszawa 2006, s. 376). Z tego samego wydawnictwa (s. 271) dowiadujemy się z zeznań b. wojewody kieleckiego E. Wislicza-Iwańczyka o żydowskim pochodzeniu szefa wojskowej Prokuratury Rejonowej w Kielcach Kazimierza Golczewskiego i następcy Kalinowskiego na stanowisku sekretarza KW PZPR - Kozłowskiego (Szpryngera). Z kolei prof. Jan Żaryn w studium "Hierarchia kościoła katolickiego wobec relacji polsko-żydowskich w latach 1945-1947", w książce "Wokół pogromu..." (op. cit., t. 1, s. 85) przytacza fakt, że funkcjonariusze Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa publicznego wytykali, iż na stanowiskach kierowniczych w WUBP stoją Żydzi – wskazując jako przykłady (…) Korneckiego, Dmowskiego, naczelnika Wydziału Personalnego oraz naczelnika Wydziału Więziennictwa i Obozów - Blajchmana i innych”.

Wydane w latach 2006 r. i 2008 dwutomowe wydawnictwo „Wokół pogromu kieleckiego”, mimo bardzo dobrych autorów (drugi tom był pod redakcja L. Bukowskiego, sędziego A. Jankowskiego i J. Żaryna) nie wyjaśniło do końca sprawy. Zaciążyło na niej jednostronne i wręcz kłamliwe postanowienie o umorzeniu śledztwa wydane 21 października 2004 r. przez prokuratora Krzysztofa Falkiewicza z Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Krakowie. Miejmy nadzieję, że polityka historyczna nowego rządu stworzy możliwości dla tak potrzebnego wznowienia śledztwa o zbrodni kieleckiej w imię prawdy o polskiej historii.

Za: http://jerzyrnowak.blogspot.com/2016/07/odkamac-tzw-pogrom-kielecki.html

krzysztofbzdylKrzysztof Bzdyl

Kraków, 23.06.2016

Wniosek formalny do Sądu

Sprawa: sygn. akt II W 4601/15/S

Niniejszym wnioskuję do sądu o usunięcie z sali rozpraw oskarżyciela policyjnego jako osoby mającej wiedzę, że obecne oskarżenia są oparte o kłamstwa i przestępstwa policyjne w sprawie których nie tylko, ze toczy się śledztwo prokuratorskie, ale również zapadły wyroki sądowe. Nie może bowiem oskarżyciel policyjny zatajać faktów w tej sprawie przed sądem. Oczekuję na wszczęcie postępowania prokuratorskiego, które oceni od kiedy oskarżyciel wiedział, że policja łamała prawo w dniu 27.09.2014 i 23.10.2014 oraz oceni, czy świadomie wprowadzał w błąd sąd co do faktów będących przedmiotem oceny w tym postępowaniu sądowym.

Uzasadnienie.

Z akt sprawy wynika, że policja w czasie interwencji popełniła szereg przestępstw. Ocena ta wynika z wyroków i orzeczeń sądowych, które już zapadły w sprawach ściśle związanych z tą sprawą. Również toczy się prokuratorskie śledztwo przeciwko byłemu komendantowi policji w N. Sączku Markowi Rudnikowi w sprawie popełnienia szeregu przestępstw, nakazane przez sąd rejonowy w N. Sączu, sygn. akt II Kp 335/15. Oskarżyciel powinien posiadać taką znajomość prawa, która pozwoli mu ocenić stan faktyczny i podstawę prawną aktu oskarżenia. Cała sprawa toczy się z powodu nielegalnej akcji policyjnej 27.09.2014 r. pod obiektem chwały Armii Czerwonej, który to obiekt był zarazem symbolem okupacji Sowietów.

Popełnienie przestępstw przez policję wynikało z braku rozumienia ustawy z dnia 6 kwietnia 1990 r. o Policji oraz prawa karnego zawartego w KK. Zajmę się w mojej wypowiedzi analizą art. 58 z ustawy o policji, który jest zatytułowany „ Obowiązki policjanta”. Punkt 1 brzmi „Policjant jest obowiązany dochować obowiązków wynikających z roty złożonego ślubowania”. Ustawodawca tj. sejm RP uznał rotę przysięgi za podstawę obowiązków policjanta, za coś najważniejszego. W rocie przysięgi jest powiedziane wyraźnie „Ja obywatel Rzeczypospolitej Polskiej, świadom obowiązków policjanta, ślubuje służyć wiernie Narodowi, chronić ustanowiony Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej porządek prawny, strzec bezpieczeństwa Państwa i jego obywateli, nawet z narażeniem życia”. W czasie procesu policjanci odmówili podania choćby w przybliżeniu słów roty przysięgi, mówiąc, że jest ona bez znaczenia.

Zamiast jak mówi rota przysięgi policyjnej służyć wiernie Narodowi i żeby nie było wątpliwości to chodzi o służenie Narodowi Polskiemu, policja zachowała się tak, jakby jej obowiązkiem było służenie narodowi rosyjskiemu, a właściwie, niedemokratycznemu, mafijnemu państwu Putina. Policja rozbiła legalną, patriotyczną manifestację domagającą się usunięcia obiektu rosyjskiego, symbolu okupacji i zniewolenia Polski, który stal nielegalnie. W trakcie tego doszło do próby zabójstwa weterana walk o Niepodległą Polskę Zygmunta Miernika. Sąd uniewinnił manifestantów zarówno od zakłócenia spokoju i porządku publicznego jak i od zarzutu znieważenia obiektu sowieckiego. Wyrok ten od 4.11.2015 r. jest prawomocny. Nie koniec na tym. Sąd w N. Sączu w dniu 13.06.2016 r. uznał zatrzymanie Mariusza Szewczyka z Niskowej przez policję w dniu 27 września 2014 r. za bezzasadne i zasądził zadośćuczynienie (600 zł). To samo dotyczy też zatrzymanego wtedy Zygmunta Miernika i w tym przypadku zadośćuczynienie będzie zdecydowanie większe, bo pokrzywdzony na skutek brutalnej akcji policyjnej doznał poważnego uszczerbku na zdrowiu i spędził w szpitali 8 dni. Jeżeli sąd uznał tamte zatrzymania za bezzasadne, to protest przeciwko tajnemu posiedzeniu sądowemu i uznaniu zatrzymania Zygmunta Miernika za zgodne z prawem, był tym bardziej uzasadniony. Teraz po wyroku sądowym wiemy już z pewnością, że te działania były NIELEGALNE. Policja tak wtedy jak i dzisiaj przekazuje sądowi fałszywe informacje.

Protesty przeciwko istnieniu pomników wdzięczności wobec zaborców , czy okupantów miały miejsce jeszcze w XIX w. Maria Skłodowska idąc do szkoły w latach osiemdziesiątych XIX w. pluła na pomnik zdrajców - polskich oficerów, którzy walczyli po stronie cara przeciw powstańcom listopadowym. Jeżeli ona lub któraś z koleżanek o tym zapominała to po prostu wracała i naprawiała swój błąd. W niepodległej Polsce okresu międzywojennego wszystkie pomniki zaborców zostały zburzone. Po II wojnie światowej Żołnierze Niezłomni wysadzali pomniki sowieckie. Polska Niepodległa nie tolerowała pomników poświęconych okupantowi i zdrajcom. Policja nowosądecka postąpiła jak agent moskiewski i te działania kontynuuje przez ostatnie dwa lata. najpierw biciem, wleczeniem po ziemi, zatrzymaniami, a potem poprzez prowadzenie oskarżeń na modłę komunistyczną, próbowała zastraszyć patriotów i wymóc niewolniczą uległość wobec Rosji. Te policyjne wnioski o sądowe ściganie manifestantów podpisał ówczesny z-ca Komendanta Miejskiego Policji w Nowym Sączu, mł. inspektor Jarosław Tokarczyk, obecny szef sądeckiej policji. Komendant policji Marek Rudnik został wydalony z policji przed 11 listopada 2015 r., czy jak ktoś woli sam zrezygnował z pracy.

Jasnym jest, że został naruszony art. 231 par. 1, który mówi, że funkcjonariusz publiczny, który przekracza swoje uprawnienia, działa na szkodę interesu publicznego podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech, również doszło do przestępstwa z art. 256 kk, bo policja wzięła udział w ochronie obiektów, które propagują totalitarny komunistyczny system, a ten czyn jest zagrożony karą pozbawienia wolności do lat dwu. Za fałszywe oskarżanie weteranów walk o niepodległą Polskę o popełnienie przestępstw w trakcie tej manifestacji komendant policji Marek Rudnik popełnił sam przestępstwo z art. 234 tzw. pomówienie podlegające karze grzywny, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. Takie właśnie przestępstwo popełnił oskarżyciel policyjny. Mieliśmy również do czynienia z usiłowaniem zabójstwa Zygmunta Miernika przez dwu policjantów, a to Damiana Janiczka i Kuźmy Macieja. Są świadkowie, którzy widzieli jak Damian Janiczek usiłował uderzyć głową Zygmunta Miernika o kamienną podstawę grobu czerwonoarmistów, ale został w ostatnim momencie powstrzymany przez uczestników zgromadzenia. Za usiłowanie zabójstwa grozi taka sama kara jak za dokonanie zabójstwa tj. od 8 lat w górę. Mamy więc do czynienia z przejawami prawdziwego bandytyzmu ze strony policjantów za co jest odpowiedzialne również dowództwo policji. Być może po dokładniejszym śledztwie w sprawie łamania prawa przez policyjnych poputczików Moskwy okaże się, że mamy do czynienia z przestępstwem współdziałania z Rosją przez komendanta Marka Rudnika i podkomisarza Waldemara Górowskiego i Krzysztofa Chochlińskiego, a jest to przestępstwo z art. 130 par. 1 zagrożone karą pozbawienia wolności do 10 lat. Oczywiście istnieje możliwość, że te działania spowodowane zostały głupotą i brakiem odpowiedniej wiedzy. Każda z tych przyczyn kompromituje polską policję. Pozostaje do udowodnienia, kto kierował rzeczywiście antypolską akcją policyjną. Mówię o tym dlatego, ze niemożliwe jest postępowanie sądowe oparte o kłamstwa policyjne, o niszczenie patriotyzmu, o szerokie łamanie prawa.

Śpiewanie pieśni patriotycznych, czy skandowanie haseł w czasie legalnej manifestacji w biały dzień, między godz. 14.00 a 15.00 (mówię tu o manifestacji z dn. 27.09.2014 r. i 23.10.2014) nie zakłóca porządku publicznego. Jest to konstytucyjne prawo każdego obywatela. Mimo to policja prowadziła przesłuchania stawiając nam fałszywe i absurdalne zarzuty zakłócenia ciszy dziennej, zatajając fakt legalności zgromadzenia i naszych działań, jak również obowiązków obywatelskich wynikających z Konstytucji RP. Obelisk propagował komunistyczny system, co jest zakazane w Polsce i z tego powodu stał nielegalnie. Mówią o tym artykuły Konstytucji; art. 5 o ochronie niepodległości państwa polskiego i art. 13 mówiący o zakazie promocji komunizmu. Ochrona takich obelisków to przestępstwo z art. 256 Kodeksu Karnego mówiącego o zakazie propagowania komunizmu. Równocześnie należy pamiętać o artykule 82 Konstytucji, który mówi jasno, że „Obowiązkiem obywatela polskiego jest wierność Rzeczypospolitej Polskiej oraz troska o dobro wspólne”. Właśnie wierność Rzeczypospolitej wymagała usunięcia pomnika chwały okupanta sowieckiego. Nie są to tylko moje opinie, ale twierdzenia sędziego Piotra Mioduszewskiego zawarte w jego uzasadnieniu wyroku sądu rejonowego w Warszawie dla Pragi-Płn z dnia 19.08.2015 w sprawie o znieważenie pomnika „Braterstwa broni” znanego też jako „czterech śpiących”. Tego rodzaju pomniki są zdaniem sędziego hańbą dla narodu polskiego i polskich władz. Sąd stwierdził wprost, że te pomniki promują komunizm, więc same w sobie są przestępcze i powinny zostać rozebrane. Zaśmiecające polskie miasta pomniki ku czci morderców z Armii Czerwonej nie powinny znajdować się pod opieką polskich władz. Proces wykazał też, że miasto stołeczne Warszawa nie ma żadnych podstaw prawnych do opieki nad tymi pomnikami i robi to nielegalnie. To samo dotyczy Nowego Sącza. Jedyne wytłumaczenie dla brutalnej ochrony śmieci sowieckich w Polsce jest to, że kierujący policją uważają, że w N. Sączu mamy terytorium nowo rosyjskiej republiki. W tym przypadku należy aresztować agenturę rosyjską, która usadowiła się w komendzie miejskie policji. I należy zrobić to bezzwłocznie.

Policja nowosądecka swoim działaniem naruszyła prawo w stopniu znaczącym. Wszystkie do tej pory odbywane procesy zakończyły się uniewinnieniem lub umorzeniem spraw manifestantów oskarżanych o patriotyczne zachowania, które policja chciała kwalifikować jako chuligańskie, wykroczenia przeciw spokojowi i porządku publicznemu i jako przestępstwo znieważenia pozostałości po okupacji sowieckiej . Postępowania sądowe udowodniły tylko to , że policja nie zna historii Polski, nie rozumie znaczenia i roli patriotyzmu dla Państwa Polskiego i wciąż kieruje się zasadami, które obowiązywały w komunistycznym PRL-u rządzonym przez zdrajców. Dlatego powtórzę to jeszcze raz: policjantów o mentalności rodem z czasów stanu wojennego należy nie tylko usunąć, ale i przykładnie ukarać.

Ja nie zgadzam się na to, aby oskarżyciel policyjny robił sobie kabaret z sądu. I tego chyba też nikt obecny tutaj nie chce. Dlatego wnoszę o oddalenie sprawy i pouczenie policji o obowiązkach wynikających z Konstytucji i z ustawy o Policji, jak również wnoszę o wysłanie pisma do ministra spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczaka, z apelem, aby zorganizował stosowne przeszkolenie policjantów.

Jolanta Babrzyńska

Chcę opowiedzieć Państwu dzisiaj o problemie Szkół Zimowych i Letnich, organizowanych przez dominikanów dla studentów, doktorantów i absolwentów (do trzydziestego roku życia). Zakonników ogłaszających, że kursy te dotyczą społecznej nauki kościoła. A w rzeczywistości duża część zapraszanych tam wykładowców, znanych z niechrześcijańskich i antyspołecznych, antypolskich działań (czyli sprzecznych ze społeczną nauką Kościoła) głosi tam lewicowe swoje poglądy. Zarażają nimi młodych ludzi, często nie mających jeszcze wystarczającej wiedzy o Polsce, o polityce, o działaniach poszczególnych osób i partii politycznych wobec Polski i społeczeństwa polskiego w tym kościoła. Czego więc uczestnicy Szkół w rzeczywistości się tam nauczą, czemu tak naprawdę mają służyć te Szkoły? Kto je tak naprawdę organizuje?

Nominalnym organizatorem jest Instytut Tertio Millenio, który nie podlega Kościołowi. Jest to Fundacja utrzymująca się z datków prywatnych osób i instytucji. Założył ją dominikanin, o. Maciej Zięba i jest jej prezesem. Według informacji jakie uzyskałam w Instytucie, fundacja ta zajmować się ma upowszechnianiem nauk Jana Pawła II i umacnianiem wartości patriotycznych. Główna siedziba Instytutu Tertio Millenio mieści się w Krakowie, a jego oddziały są w Gdańsku, Katowicach, Lublinie, Łodzi, Poznaniu, Toruniu, Warszawie i Wrocławiu.

Warto zainteresować się osobą samego o. Macieja Zięby. Według dr. Stanisława Krajskiego, zajmującego się masonerią, na stronie internetowej Komisji Trójstronnej – organizacji politycznej założonej przez masonów dla rządzenia światem – są informacje świadczące o udziale o. Zięby w tejże Komisji. Według dr. Krajskiego należy do niej m.in. szefowa Agory (spółki wydającej Gazetę Wyborczą) Wanda Rapaczyński i Andrzej Olechowski, będący niegdyś na czele Platformy Obywatelskiej razem z Donaldem Tuskiem i Maciejem Płażyńskim. Ten ostatni jest również członkiem Klubu Bilderberskiego. Czyli według dr. Krajskiego o. Zięba ściśle współpracuje lub współpracował z masonerią.

Natomiast Rotary Club – a jak twierdzi dr Krajski to organizacja paramasońska – na swojej stronie internetowej podaje informację, że należy do niej Andrzej Zoll. Rotary Kraków umieścił go na swojej stronie jako „członka honorowego” a na stronie Rotary Łódź została zamieszczona lista członków znanych publicznie, na której znajdują się m.in. Leszek Balcerowicz i Andrzej Zoll. I właśnie Andrzej Zoll zapraszany jest na te Szkoły Zimowe jako wykładowca. Jego artykuły publikowane są również w dominikańskim miesięczniku „W Drodze”.

Dodam, że według dr. Stanisława Krajskiego ugrupowanie Unia Wolności, z którego wiele osób przeszło do Platformy Obywatelskiej, wywodzi się z Klubu Krzywego Koła powstałego w latach 50-tych, gdzie komuniści dogadywali się z masonerią jak ma wyglądać Polska. Tam odrodziła się Loża Rytu Szkockiego, która założyła Unię Wolności. Z kolei w powstaniu Platformy Obywatelskiej uczestniczyły Wojskowe Służby Informacyjne (WSI) – to zaś masoneria rytu francuskiego. Te informacje dr Stanisław Krajski zamieścił w swoich książkach, m.in. „Masoneria polska 2009” i „Masoneria polska 2012”.

Można założyć również, że wykładowcami w dominikańskich Szkołach Zimowych są osoby o poglądach ewidentnie antypolskich, antykościelnych, antyspołecznych, działające na rzecz innych państw, zwłaszcza Niemiec. Byli tam m.in. Bronisław Komorowski, Jan Krzysztof Bielecki, Ryszard Petru, Władysław Bartoszewski i Andrzej Zoll. W tym roku był tam m.in. Jerzy Buzek i znowu Andrzej Zoll. Wykłady miał również o. Maciej Zięba.

Skąd takie przypuszczenie? Dominikańskie Szkoły Zimowe wspierane są przez niemiecką Fundację Konrada Adenauera finansowaną przez rząd niemiecki. Według informacji pochodzących z Fundacji finansuje ona projekty, które są zgodne z jej celami a na stronie internetowej www.szkola.tertio.pl pod zakładką Fundacji K. Adenauera napisano, że „do naszej działalności w Polsce należy edukacja polityczna poprzez organizację seminariów, konferencji i debat, które Fundacja organizuje sama lub we współpracy z partnerami z Polski. Wzorowa współpraca z organizacja pozarządowymi jest ważnym celem i zadaniem Fundacji. Do naszych projektów włączamy osobistości ze świata biznesu, polityki, Kościoła i nauki (...) Uzupełnieniem projektu Fundacji w Polsce są stypendia, programy studyjne i informacyjne w Niemczech i instytucjach Unii Europejskiej, a także publikacje wydawane lub dotowane przez Fundację.

Formularz zgłoszeniowy do uczestnictwa w Szkole Zimowej jest bardzo drobiazgowy. Z tymi osobami, które uczestniczyły w tych szkołach, utrzymuje się później kontakt, proponując, jak mnie poinformował w rozmowie telefonicznej wiceprezes Instytutu Tertio Millenio, udział w różnych projektach.

Podczas Szkół Zimowych również warsztaty prowadzą osoby o lewicowych poglądach: Michał Matlak – stały współpracownik „Kultury Liberalnej” i Radosław Michalski – w latach 2010-2013 asystent prezydenta Wrocławia Dutkiewicza (niegdyś należącego do Platformy Obywatelskiej), wcześniej reporter tygodnika katolickiego „Gość Niedzielny” oraz korespondent KAI, teolog i politolog, z Instytutem Tertio Millenio związany od roku 2004, gdy uczestniczył w szkole zimowej w Wadowicach (informacje ze strony internetowej www.szkola.tertio.pl).

Pytanie: jak teolog może mieć lewicowe czy liberalne poglądy, skoro liberalizm jest przeciwieństwem chrześcijańskich zasad, czyli jest przeciwieństwem społecznej nauki kościoła?

Uczestnicy Zimowych Szkól uczeni są sztuki argumentacji i retoryki. „Naszym celem – jak jest napisane na stronie Instytutu Tertio Millenio – jest dotarcie do szerokiego grona młodych ludzi, którzy będą mieli wpływ na rozwój społeczeństwa obywatelskiego opartego na wartościach”. Pytanie: na jakich wartościach, skoro uczestnicy są zarażani lewicowymi i liberalnymi poglądami? I właśnie te młode osoby, wyuczone sztuki argumentacji i retoryki w przekonujący sposób będą szerzyć przekazane im poglądy wśród innych nieświadomych bądź nie mających wystarczającej wiedzy, młodych ludzi. A więc jest to przemyślane działanie, wiadomo jakie będą tego skutki!

A wniosek z tego? Chodzi o to, by osoby wierzące, praktykujące miały lewicowe, liberalne czyli antypolskie, antychrześcijańskie i antyspołeczne poglądy, żeby je w przekonujący sposób szerzyły i by działały przeciwko Polsce, najlepiej rzecz Niemiec.

Oprócz Szkół Zimowych Instytut Tertio Millenio organizuje również Szkoły Letnie. Mają one inny charakter, są to seminaria międzynarodowe dla studentów, doktorantów i absolwentów z Polski, Europy Środkowo-Wschodniej i Stanów Zjednoczonych. Zapraszani są na nie tacy wykładowcy, jak George Weigel - jak powiedział wiceprezes Instytutu Tertio Millenio: „według klasyfikacji, jakiej używam, liberał”. Wynika z tego, że Instytut pod płaszczykiem upowszechniania społecznej nauki Kościoła i nauki Jana Pawła II realizuje zupełnie inne cele – cele całkowicie sprzeczne z oficjalnymi założeniami.

krakowniezaleznymkInformacja własna

3 czerwca 2016 roku w Sądzie Okręgowym w Krakowie (ul. Przy Rondzie 7) odbyła się kolejna rozprawa przeciwko p. Markowi Majchrowi. Został on absurdalnie i złośliwie oskarżony przez policję i prokuraturę o to, że 8 marca 2015 roku podczas wiecu wyborczego usiłował dokonać "zamachu" krzesłem na byłego już prezydenta Bronisława Komorowskiego.

Zdjęcia nadesłał p. Mieczysław Suczyński: https://goo.gl/photos/hMEzj5M1VB8QpRmd6

stefanbudziaszekStefan Budziaszek

24 maja 2016 roku w Sądzie Rejonowym dla Krakowa-Śródmieścia, rozpoczął się kolejny - już szósty - proces z oskarżenia Komendy Miejskiej Policji w Nowym Sączu.

20160524zeNa ławie oskarżonych zasiedli ponownie działacze byłej i obecnej opozycji niepodległościowej. Poprzednie procesy z tego samego oskarżenia, sześciokrotnie kończyły się uniewinnieniem wszystkich oskarżonych. Przesłuchani zostali oskarżeni: Zygmunt Miernik, Krzysztof Bzdyl, Marian Stach, Stanisław Tatara, Wiesław Wrona i Andrzej Kulis. Linkę do relacji filmowej znajdą Państwo tutaj:

https://www.youtube.com/watch?v=jS2OPYWJnhI

(Od Redakcji): A zdjęcia z tej oraz kolejnej rozprawy (25 maja) nadesłała p. Elżbieta Serafin:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/6289243110778634113
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/6289243624450003649

slawabednarczykSława Bednarczyk

Fotografie w tekście - Jasełka w Szkole Podstawowej przy ul. Miodowej - p. Mirosław Boruta.

17 maja 2016 roku odbył się sąd nad nieszczęsnymi jasełkami, pastorałkami i aniołkami. Sąd ów rozegrał się w Krakowie przy Rondzie Mogilskim, pawilon K p. 614 od godz. 9:00 aż do 12:00. Sąd w którym uczestniczyła publiczność (w tym ja).

jaselkasp11mb1Przysłuchiwaliśmy się "karnie" uciszani, bowiem "nerwy nam puszczały" a powód tych zmagań - naszych emocji z rozsądkiem był okrutnie trudny! Dlaczego? Oto na rozprawie pani Dyrektor pewnego przedszkola w Bieżanowie (4 rozprawa!) domagała się przeprosin publicznych w Internecie, odszkodowania w kwocie 10.000 zł - które ofiarowałaby ponoć na zwierzątka bezdomne - za narażenie na szwank dóbr osobistych... gdyż wiadomość o inwigilacji dzieci, nauczycieli, jak też i rodziców umieściło na swojej stronie www Stowarzyszenie Rodzin Katolickich, nb. po uzgodnieniu i na prośbę poszkodowanych rodziców. Poszkodowanych przez p. Dyrektor, która swą władzę sprawowała oj, oj... wiele lat - jeszcze od czasów PRL. Zwolenniczka ideologii gender (chyba) utrudniała dostęp do lekcji religii a wychowawcom zabraniała nauczania pastorałek, kolęd czy przedstawień teatralnych - jasełek.

jaselkasp11mb2Rodzice umieszczając w przedszkolu państwowym swoje maluszki liczyli na ich pełny rozwój - w tym rozwój duchowy-religijny (co im gwarantuje Konstytucja RP) - poprzez organizowanie zajęć jasełkowych w okresach Bożego Narodzenia, śpiew pastorałek, kolęd i nauki religii. Okazało się jednak, że ta p. Dyrektor zwyczajnie zabraniała, utrudniała, szykanowała różnymi metodami i sposobami wszystkich. Nawet na zajęciach plastycznych dzieciom wolno było malować wyłącznie diabełki lecz aniołków już nie! Argumentowała swoje decyzje (w sądzie) tym, że 4-5 latki nie rozumieją tekstu kolęd i trzeba im dopiero wyjaśniać - a to byłoby nauczaniem religii... a to byłoby... niewłaściwe dla dzieci (rzekomo nie wierzących?)

jaselkasp11mb3Plątała się w wypowiedziach... by nie przyznać, że edukacja genderowa wyklucza takie zajęcia. Zaleca za to edukację seksualną (teatrzyki z przebieraniem się w stroje innej płci -dziewczynki za chłopców, chłopcy za dziewczynki by rozmydlić tożsamość płciową już od lat przedszkolnych) - w ramach lekcji o rodzinie! (dopisek mój).

Zastraszani rodzice w końcu poszli po rozum do głowy i wezwali pomoc - Stowarzyszenie Rodzin Katolickich, które po zbadaniu sprawy, konsultacjach z odpowiednimi władzami - w tym prezydenta Majchrowskiego (ten - niestety... hmm... wiadomo...) zadziałali jak należy w obronie praw obywatelskich rodziców. No i sąd rozpatrzy sprawę wagi państwowej - oczywiście unijnej również i pewnie międzynarodowej wyrokiem dnia 31 maja 2016 roku w tym samym Sądzie.

jaselkasp11mb4Teraz moja refleksja. III RP to spadkobierca sowieckich zasad wychowawczych, nadal działają tu ich wychowankowie, wychowankowie systemu niszczącego tożsamość państwową, narodową i chrześcijańską. Krecią robotę realizują niszcząc narodowość, korzenie - fundament kultury łacińskiej, chrześcijańskiej i mają pracę w obecnych czasach. Działają jawnie lub skrycie podkopując fundamenty odradzania się zdrowego państwa polskiego, które realizuje nowy rząd, wybrany demokratycznie i uczciwie przez naród.

jaselkasp11mb5Gdyby te inwigilacje w przedszkolach dokonywała Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego (za PRL - Urząd Bezpieczeństwa) to... "nie dziwi nic"... bo wiemy kim są, ale nauczyciel? Wychowawca maluchów... z pewnością walcząca u boku KOD o demokrację i tolerancję na ulicznych puczach. Nie wolno własnych dewiacji czy upodobań przelewać na dzieci nieświadome manipulacji, również przez zastraszanie środowiska przedszkolnego. Bądźmy czujni!

(Od Redakcji): Wyrok w "procesie jasełkowym" ma zostać wydany we wtorek, 31 maja o godz. 13:20 w sali K-614 krakowskiego Sądu Okręgowego.

PM2,5 to pył zawieszony o średnicy 2,5 mikrometrów. Według ŚOZ długotrwałe narażenie na działanie pyłu zawieszonego powoduje skrócenie średniej długości życia, wzrost liczby zgonów z powodu chorób układu oddechowego i krążenia...

average

adamzyzmanAdam Zyzman

W miniony weekend obejrzałem po raz kolejny w życiu „Bohaterów Telemarku”, amerykański film o walce norweskiego ruchu oporu, by nie dopuścić do przetransportowania do Niemiec materiału mającego uniemożliwić budowę niemieckiej bomy jądrowej. To, co mnie tym razem zaskoczyło, to język, którym bohaterowie filmu mówią okupantach, a raczej, to jak tłumaczone były ich dialogi przez lektora, któremu też zapewne ktoś je napisał. W każdym razie w opowieści konspiratorów, o tym, że to „naziści” chcą coś wywieźć do Niemiec, nie brzmiały autentycznie, a już żarty, że właśnie zostało im do spożycia „nazistowskie” jedzenie zakrawały wręcz na absurd.

Powstaje jednak pytanie, czemu w dobie powszechnej znajomości języka angielskiego (film był produkcji amerykańskiej), odnowiona ponoć, TVP fałszuje nadawany film i wbrew słyszalnym przecież oryginalnym dialogom dostosowuje się do narzuconej przez Niemców poprawności politycznej? Czy był to wymóg narzucony przez kierownictwo Telewizji, czy też to nadgorliwość pracownika tej instytucji niższego szczebla? A może nawet samego tłumacza, który tak przesiąkł politporawnością obowiązującą w minionych ośmiu latach, że postanowił dostosować się do niej, lekceważąc fakt, że w tle czytanej listy dialogowej słychać zupełnie inne sformułowania po angielsku? Innymi słowy, czy było to zaniedbanie polegające na tym, że nikt nie pomyślał, ze można na siłę aktualizować tłumaczeniem wymowę filmu, czy też była to na siłę realizowana niemiecka polityka historyczna bez względu na próby uczynienia z TVP autentycznie polskiej telewizji, reprezentującej polską wersję historii i polską rację stanu?

Jeśli to drugie, to znów powstaje pytanie o sens takich działań, czy miała być to prowokacja ze strony kogoś, kto zdawał sobie sprawę, że musi pożegnać się z TVP i był to sposób by uczynić z siebie męczennika za sprawę „europejskiego” podejścia do historii, czy też chodziło o zaszkodzenie nowemu kierownictwu, które po takiej wpadce być może zostanie odwołane, gdyż „nie panuje” nad tym, co dzieje się na Woronicza? – Jak by jednak nie było, warto, by ten wygłup, albo próba przeforsowania wrogiego Polakom punktu widzenia historii zostały ukarane. Polacy nie po to płacą abonament, by obrażano ich w ich własnej telewizji przekonując, że nie wiedzą kto mordował ich dziadków w czasie II wojny światowej, jakie ci mordercy nosili mundury i jakim posługiwali się językiem!

adamslomka1Adam Słomka*

Franz Kafka w "Procesie" opisuje świat sądowego absurdu, gdy bohater powieści jest zaskoczony najściem urzędników, którzy oświadczają mu, że zostaje aresztowany, mimo iż nic złego nie popełnił. O ile w wyniku sprawy sądowej w "Procesie" Kafki jej bohater Józef K. zostaje skazany na karę śmierci po absurdalnym procesie... to już dzisiejsza odsłona procesu wytoczonego mi przez postkomunistycznego prezydenta Będzina Łukasza Komoniewskiego z oskarżenia prywatnego zakrawa na próbę "przebicia" absurdu sądowych z powieści Kafki przez SSR Agnieszkę Czarnecką - Wnuk. Pierwszą ofiarą tego sędziego stał się niewinny mój telefon o numerze 601 64 60 80 przydzielony jeszcze przez Klub Parlamentarny KPN. Sama rozprawa odbywała się w gmachu Sądu Rejonowego w Będzinie pod sygnaturą II K 579/15, którego fasadę zdobi odnowiona tablica totalitarna sławiąca zbrodniczą Partię Robotniczą PPR - ze świeżymi 9. majowymi kwiatami... Zatem trzeba przyznać, że osnowa "sądu absurdu" ma ciekawą oprawę, a Józefa K. z "Procesu" Franza Kafki dziś gra telefon komórkowy, mimo iż nic złego nie popełnił, a zawiera jedynie dane i korespondencję działaczy opozycji, parlamentarzystów, dziennikarzy, i zwykłych Kowalskich, których spotykałam na przestrzeni ostatnich 20 lat.

W czasie ostatniej kampanii w wyborach samorządowych stowarzyszenie STOP KORUPCJI w czasie wiecu pod Urzędem Miasta w Będzinie ujawniło, że będziński samorząd zdominowany przez SLD zatrudniał na intratnych "fuchach" w spółkach z udziałem gminy sprawdzonych towarzyszy, którzy następnie po kilku miesiącach z tymi firmami się rozstawali... oczywiście za sowitą odprawą. Towarzysz Komoniewski poczuł się urażony tym, że organizatorzy wiecu   podali, że Będzin jest zadłużony o nieco około 3% mniej (z około 80 mln złotych), niż podali w ulotce działacze STOP KORUPCJI i postanowił wnieść prywatny akt oskarżenia. I tak: Adam Słomka i Zygmunt Miernik zostali oskarżonymi.

bedzintablicaDziś odbyła się rozprawa w gmachu "apolitycznego" Sądu Rejonowego w Będzinie ozdobionego przez komunistyczną tablicę ku czci "przewodniej partii" PPR z 1945 roku (fot. Tablica na budynku). Sędzia Agnieszka Czarnecka - Wnuk nie wyraziła zgody na utrwalanie przebiegu rozprawy, ani prywatnie, ani urzędowo. Tymczasem obowiązuje uchwała siedmioosobowego składu Sądu Najwyższego z 28 marca 2012 roku, sygn. I KZP 26/11, która nie dopuszcza formalnie uprawnienia do stosowania takiego zakazu. "Rozgrzana" SSR Agnieszka Czarnecka - Wnuk zaordynowała, że mam siedzieć gdzieś w kącie zamiast vis a vis oskarżającego mnie postkomunistycznego prezydenta Będzina. Nie potrafiła - na moje wyraźne żądanie - podać podstawy prawnej ani zakazu rejestrowania rozprawy (poza cichą dygresją - chyba że jeżeli prezydent Komoniewski się zgodzi),  ani podstawy dla żądania zajęcia przeze mnie miejsca w kącie, w miejscu publiczności (dobrze, że nie "w dybach"), ani odmowy protokołowania przebiegu rozprawy, w tym moich oświadczeń, ani wypowiedzi. SSR Agnieszka Czarnecka - Wnuk nie przejęła się nawet złożonym wnioskiem o jej wyłączenie i nadal prowadziła swój "absurdalny" proces. Po wezwaniu ochrony - w związku z tym, że spokojnie zająłem miejsce vis a vis towarzysza Komoniewskiego i w związku z zasadą równowagi stron nie chciałem zasiąść w kącie czy tam "dybach" - przybyła policja. Na polecenie "rozgrzanej" do czerwoności SSR Agnieszki Czarnecka - Wnuk funkcjonariusz policji zabrał kamerę wideo należącą do redakcji "Wolnego Czynu". Jakby tego było mało, na kolejne polecenie – wydane również bez podstawy prawnej - policjant skuł mnie w kajdanki i zrewidował... aby aresztować dwie komórki, w tym tą z numerem 601 64 60 80 i również bez protokołu zatrzymania osoby, ani pokwitowania zaboru komórek przekazał telefony SSR Agnieszce Czarneckiej - Wnuk.

Mam wrażenie, że teraz dziesiątki parlamentarzystów i dziennikarzy (nie) powinno spać za spokojnie, a nóż jakiś SMS wycieknie i okaże się, że Adam Słomka coś proponował, albo otrzymał propozycję...

Wszystkie czynności przeprowadzone dziś przez SSR Agnieszkę Czarnecką - Wnuk nastąpiły po wyraźnie wyartykułowanym wniosku o jej wyłączenie - ale co tam taki szczegół, gdyż na szczęście nie padła komenda "rozgrzanego" sędziego do funkcjonariuszy policji... zastrzelić! Skoro policja wykonuje polecenia sądu bez podstawy prawnej... to po co nam dziś spec-ustawa antyterrorystyczna? Po całej dzisiejszej rozprawie w absurdalnym procesie policja postanowiła uciec z sali rozpraw, zdejmując mi kajdanki i nie wydając protokołu zatrzymania, ani jakichkolwiek pokwitowań... Myli się ten, kto sądzi, że wydano mi zagrabione sprzęty: kamerę czy telefony. Komórka z numerem 601 64 60 80 została trwale aresztowana, mimo iż nic złego nie popełniła i tylko czekać czy spotka ją los Józefa K. z "Procesu" Franza Kafki?

Podsumowując. Wypada zapytać ministra sprawiedliwości o standardy w będzińskim sądzie i to czy tablica z jego frontu poświęcona PPR ze świeżymi kwiatami jest wyrazem bezsilności Niepodległej Rzeczpospolitej czy sobiepaństwem towarzyszy z Będzina? Kto płacił ze środków publicznych za jej odnowienie i świeże 9. majowe kwiaty - święto reżimu Putina? Czy prokurator generalny Zbigniew Ziobro zamierza polecić wszczęcie postępowania w sprawie wyprowadzania z budżetu Będzina środków na wypłacone odprawy znajomym postkomunistom poprzez odprawy w sytuacji wielomilionowego zadłużenia tego miasta? W końcu... czy aresztowanie telefonu o numerze 601 64 60 80 zawierającego dane o prywatnych numerach parlamentarzystów i dziennikarzy, korespondencji elektronicznej... to nowy standard przewidziany w tworzonej spec-ustawie antyterrorystycznej czy samowola sędziego wespół z policją? Do ministra Mariusza Błaszczaka mam tylko jedno pytanie: czy jeśli sędzia "X" poleci funkcjonariuszowi policji zastrzelić opozycjonistę.... to czy ta osoba ma się obawiać czy nie? Tego pytania nie zadaję teoretycznie. Postawiłem je dwa lata temu funkcjonariuszowi policji z Katowic, który pobił Konfederatów za domaganie się likwidacji pomnika ruskich okupantów ze Stalinogrodu (dla młodszych czasowa nazwa Katowic). Wtedy - za rządów PO - funkcjonariusz policji odparł: owszem, na polecenie przełożonych użyję broni!

Dlatego w kwestii bezprecedensowego zabrania telefonu przywódcy antykomunistycznej opozycji mało intrygujący jest los komórki z numerem 601 64 60 80 poza nowym materiałem dla satyryków. Bardziej  zastanawiające jest to co czeka tych, którzy pisali SMS-y, e-maile, udzielali się na portalach społecznościowych i innych danych zawartych w moim iPhonie. Telefon samowolnie aresztowany, mimo iż nic złego nie popełnił pokazuje coś więcej... c.d.n.

* Autor to przewodniczący Konfederacji Polski Niepodległej – Niezłomni, był posłem na Sejm RP I, II i III kadencji, więźniem politycznym PRL. Obecnie koordynuje prace Europejskiego Centrum Ścigania Zbrodniarzy Komunistycznych i Faszystowskich (aktualny numer p. Adama Słomki (i ECŚZKiF) to 503 81 49 00).

stefanbudziaszekStefan Budziaszek

Prawo nie może bez sprawiedliwości
Być dobre i chwalebne, krom ludzkiej przykrości.
I owszem, prawo stare a niesprawiedliwe
Jest stary błąd i jakmiarz bałamuctwo żywe.
(Sebastian Fabian Klonowic, O przyczynach wszego złego)

26 kwietnia 2016 roku przed gmachem krakowskich sądów, odbyła się manifestacja zorganizowana przez członków i sympatyków Konfederacji Polski Niepodległej oraz Krakowskiego Klubu Gazety Polskiej. Przemawiali m.in.: przewodniczący ZKPN 1979-1989, p. Krzysztof Bzdyl, p. Adam Słomka - KPN Niezłomni, działacze Solidarności pp. Jacek Smagowicz i Ryszard Majdzik oraz dr Mirosław Boruta. Na zakończenie swojego wystąpienia Adam Słomka powiedział o komunistycznych sędziach i prokuratorach: "chcemy żeby były sprawiedliwe sądy, czas rozliczyć tę bandę przestępców, czas przywrócić sądy społeczeństwu, do tego państwa namawiam".

https://www.youtube.com/watch?v=7QfGsueCv_0

Zapraszamy Państwa jeszcze do obejrzenia fotoreportaży nadesłanych przez pp. Elżbietę Serafin (32 zdjęcia), Józefa Bobelę (39 zdjęć) i Mirosława Borutę (29 zdjęć):
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/6278092718452473409
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/6278093141781795073
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/6278094525676870305

(Od Redakcji): Podczas manifestacji zorganizowanej przez ZKPN 1979-1989 w obronie opozycjonisty Zygmunta Miernika - skazanego na 10 miesięcy więzienia za to że domagał się ukarania zbrodniarzy komunistycznych Jaruzelskiego i Kiszczaka - przed budynkiem sądów w Krakowie przemawiali także m.in.: p. Adam Słomka, p. Paweł Ryłko - nauczyciel oraz wykładowca akademicki z Katowic dr Herbert Kopiec. Autorem relacji filmowej jest p. Stefan Budziaszek:

https://www.youtube.com/watch?v=qKAtG7kgbjI

adamzyzmanAdam Zyzman

Mam dobrą nowinę dla opozycji i wszelkich zdrajców donoszących na Polskę do instytucji międzynarodowych! – W Polsce doszło do autentycznego zbiorowego aktu nienawiści, braku tolerancji i ataku na legalnie działającą organizację, a amokowi temu uległ nawet polski Kościół Katolicki!

Chodzi oczywiście o rozpętanie histerii wokół białostockich obchodów 82 rocznicy powstania ONR. Przez wszystkie niemal media przetoczyła się  fala krytyki, że dopuszczono do organizacji tych uroczystości. Ulegając tej presji nawet Kuria białostocka złożyła samokrytykę, że doszło do odprawienia mszy św. w zamówionej intencji, zaś duszpasterz środowisk narodowych, ks. Jacek Międlar CM został, przez swój zakon pozbawiony prawa publicznych wypowiedzi. Za wynajęcie klubu studenckiego na uroczystości świeckie organizacji stracił pracę pracownik Uniwersytetu Białostockiego. Co przy tym szczególne, i to jest ta zła informacja dla opozycji, cała ta fala nienawiści i represji zainicjowana została przez… partię lewicową nawiązującą w swej ideologii wprost do marksizmu-leninizmu!

W niemal wszystkich mediach powtarzana jest bałamutna teza, że skandalem jest to, do czego doszło w czasie mszy w białostockiej katedrze, choć nikt nie jest w stanie powiedzieć do czego w rzeczywistości doszło! Próbował to w TVP uświadomić wszystkim red. Jan Pospieszalski, ale został zakrzyczany, że w świątyni nie powinny pojawić się zielone flagi (oczywiście wtedy, gdy są one z emblematem ONR, zapewne zielone flagi z półksiężycem w świątyni, przyjęte zostałyby przez środowiska lewicowo-liberalne z pełną akceptacją), a argument o legalności funkcjonowania organizacji w dzisiejszej Polsce jest nietrafiony, bo na ONR „należy patrzeć w kontekście historycznym”.

Na czym powinien polegać ten kontekst historyczny też nie wyjaśniono, bo przyjmując tezę o takim kontekście za obowiązującą, należałoby zapytać o rozmiar ofiar ONR-u w ujęciu historycznym i porównać go z rozmiarem ofiar lewicy, począwszy od skrytobójczych morderstw w okresie międzywojennym i w czasie okupacji, a przede wszystkim masowych morderstw polskich patriotów w okresie kilkunastu lat po wojnie, aż po ostatnie morderstwa kapłanów już po okrągłym stole! Która zatem z tradycji winna nieć prawa funkcjonowania w przestrzeni publicznej?

20160421azNa czym polegała wina kapłana (fot. gloria.tv), który emocjonalnie opisywał sytuację społeczeństwa i działającego w nim Kościoła, poddanego presji kwestionowania jego nauki? Wszak poza tym emocjonalnym opisem rzeczywistości wrogowie ONR-u nie są w stanie niczego więcej przytoczyć! Że przyznawał rację tym, którzy walczą wrogami polskości i katolicyzmu? – Nie wszyscy są księdzem Bonieckim lub ks. Sową!  Jeśli więc można w kategoriach mowy agresji i nienawiści sklasyfikować jakiekolwiek hasło, jakie padło w czasie tych uroczystości, to było to wyłącznie zdanie” „Śmierć zdrajcom Ojczyzny!”, lecz niech jego słuszność zakwestionuje ktokolwiek, kto mieni się Polakiem!

Czy rzeczywiście skandalem był fakt pojawienia się flag ONR w świątyni? – Jako dziennikarz uczestniczę w wielu uroczystościach różnych środowisk i widziałem w świątyniach różnorodne sztandary i emblematy, i nigdy nikt nie twierdził, że ich obecność w przestrzeni sacrum jest profanacją! Ba, dzień później uczestniczyłem w mszy św. dla krakowskiego Bractwa Kurkowego, które występując w swych strojach, od jakiegoś czasu uznało za wskazane nie zdejmować swych czapek w kościele, nawet w czasie Podniesienia. I choć mnie to irytuje, to nie przeszkadzało to kardynałowi Dziwiszowi, który odprawiał to nabożeństwo! Czego w takim razie przestraszył się polski Kościół, który zaledwie kilka dni wcześniej podkreślał szczególną więź z narodem polskim? Kościół, którego kapłani nie wahali się iść jako kapelani do oddziałów powstańczych, mimo, że Stolica Apostolska miała w owym czasie zupełnie inny stosunek do polskich zrywów niepodległościowych!

Mam nadzieję, że rząd PiS sprawi, że w dyskusji medialnej nad „historycznym kontekstem ONR” w mediach publicznych nie zabraknie przedstawicieli tej organizacji, a dyskutanci przestaną się obracać w sferze sloganów z okresu PRL, które niczego nie wyjaśniają, choć arbitralnie przyznają rację wyłącznie jednej stronie. Dziwnym trafem tej, która istnieniem organizacji patriotycznych czuje się zagrożona! Mam nadzieję, że służby państwa, jak choćby PIP, czy sąd pracy, zajmą się zasadnością pozbawienia pracy człowieka, który organizację patriotyczną potraktował na równi z innymi legalnie działającymi i wynajął jej lokal!

A dla jasności zaznaczam, że bliższe mi są tradycje piłsudczykowskie niźli narodowej demokracji, jednak w odróżnieniu od innych, tak właśnie rozumiem polską tradycję tolerancji i staram się jej być wierny!

stefanbudziaszekStefan Budziaszek

5 kwietnia 2016 roku, tym razem w Sądzie Rejonowym dla Krakowa-Śródmieście - na wniosek Policji - ruszył kolejny proces przeciwko uczestnikom demonstracji, domagającym się usunięcia z terytorium Polski pomników rosyjskiego okupanta.


https://www.youtube.com/watch?v=KW668-bpJW8

(Od redakcji): I jeszcze linki do dwóch albumów zdjęć, autorstwa pp. Elżbiety Serafin (38 fotografii) i Mirosław Boruty (25 "komórkowych" zdjęć):
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/5Kwietnia2016es
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/5Kwietnia2016mb

Centrum Ścigania Zbrodniarzy Komunistycznych i Faszystowskich
Warszawa, 4 kwietnia 2016 roku

Minister Sprawiedliwości
Prokurator Generalny
Zbigniew Ziobro

Prezes IPN
Łukasz Kamiński

Szanowni Panowie!

cszkiflogoZ zadowoleniem przyjmujemy decyzję o rozwiązaniu Prokuratury Wojskowej, której wieloletnie pozoranctwo w zakresie odnowy wymiaru sprawiedliwości po 1989 roku wyszło na jaw szczególnie, gdy nieudolnie zajmowała się śledztwem dotyczącym zbiorowej śmierci przedstawicieli polskich elit w Smoleńsku.

Według upublicznionych informacji większość wojskowych śledczych zostanie przeniesiona do terenowych struktur prokuratury cywilnej, a niektórzy „sprawdzeni towarzysze” prokuratorzy odchodzą na dobrze płatne emerytury (w wysokości od 7 do 19 tysięcy złotych miesięcznie!).

Ponieważ zdecydowana większość prokuratorów rozwiązanej obecnie struktury wojskowej to dyspozycyjni oficerowie z niechlubną przeszłością, żywe relikty totalitarnej PRL, a nierzadko zwykli zbrodniarze komunistyczni, zwracamy się o to, by w ogóle nie zatrudniać ich w organach wymiaru sprawiedliwości, wszcząć wobec nich postępowania dyscyplinarne i karne celem wydalenia ze służby.

Poniżej wymieniamy z imienia i nazwiska prokuratorów wojskowych mających zakorzenienie z PRL, którzy więzili i oskarżali patriotów antykomunistycznej opozycji zwłaszcza w stanie wojennym – o dokonanie zmistyfikowanych „zbrodni” zagrożonych wieloletnim więzieniem a nawet karą śmierci.

ppłk Stanisław Walery, oskarżał w rekordowej liczbie kilkudziesięciu spraw stanu wojennego. Bezprecedensowo nie zgodził się z wnioskiem lekarza więziennego na umieszczenie w szpitalu chorego opozycjonisty Mieczysław Rokitowskiego. W efekcie M. Rokitowski zmarł 4.IV.1982 r. w więzieniu w Załężu.

Marian Cypryś nadzwyczaj aktywny oskarżyciel stanu wojennego. Przykładowo 4 marca 1982 roku zażądał 6 lat więzienia dla Ireny Kula za… roznoszenie ulotek. Sąd w Rzeszowie skazał ją na 3 lata pozbawienia wolności.

płk Jarosław Ciepłowski, jako prokurator w Białej Podlaskiej prowadził sprawy o „przechowywanie nielegalnych wydawnictw” przez opozycjonistów, niedawno z ramienia Naczelnej Prokuratury Wojskowej członek Krajowej Rady Prokuratury III RP.

płk Lutysław Górecki jako prokurator w Rzeszowie prowadził sprawy o „rozpowszechnianie nielegalnych wydawnictw” na terenie zakładów pracy i …kościołów.

płk Andrzej Haładyn jako śledczy tropił w stanie wojennym m.in. działacza Solidarności "Ursusa" w Gorzowie Wielkopolskim uwiezionego za „ręczne sporządzenie napisu na tablicy ogłoszeń znieważającego PZPR i L. Breżniewa„ w rocznice paktu Ribbenrop-Mołotow.

płk Jacek Jatczak, jako kapitan LWP zwalczał antysocjalistyczne napisy, represjonował m.in. działacza opozycji uwięzionego za „wywieszenie prześcieradła z czerwonym napisem SOLIDA w sposób sugerujący, że związek Solidarność ocieka krwią.". Tropił podziemny Zarząd Regionu Wielkopolska NSZZ „Solidarność”. Represjonował studentów NZS za „umieszczanie napisów szkalujących WRON i gen. Jaruzelskiego”. Oskarżał także w rozprawie opozycjonisty zakończonej 19 X 1982 r wyrokiem bezwzględnego więzienia za ulotki wykonane… stemplem [sąd Wojsk Lotniczych w Poznaniu sygn. W-74/82]

płk Jarosław Kieroński, wielokrotnie oskarżał działaczy opozycji, m.in. w procesie 17-letniego ucznia obwinionego i skazanego za to, iż: "w dniach 13- 16 grudnia 1981 r. w miejscowości Wschowa, działając wspólnie i w porozumieniu z nieletnimi rozlepiał w miejscach publicznych plakaty zawierające fałszywe informacje o aktualnej sytuacji w kraju, a mianowicie o panującym w kraju strajku i zaprzestaniu pracy w kopalniach węgla kamiennego oraz zaatakowaniu przez wojsko wszystkich większych zakładów produkcyjnych na terenie Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej".

płk Jerzy Krawiec, jako prokurator LWP oskarżał działaczy NSZZ Solidarność o „nielegalne informowanie o trwającym strajku w Stoczni Szczecińskiej”, w efekcie zapadły wyroki więzienia. Tropił też młodzież piłsudczykowską za „udział w nielegalnym związku o nazwie Drużyny Strzeleckie mającym na celu przestępstwo".

gen. Janusz Palus - był oskarżycielem w procesie dziewięciu górników z najdłużej na świecie strajkującej pod ziemią załogi kopalni "Ziemowit", którzy zostali skazani na kary więzienia od trzech do siedmiu lat. Udzielał się równolegle w zespole oskarżycielskim przeciwko bohaterom z Komitetu Strajkowego KWK „Wujek” gdzie zapadły surowe wyroki na ofiary krwawej pacyfikacji. Ulubieniec Leszka Millera i Aleksandra Kwaśniewskiego, podejrzewany dodatkowo przez Rzecznika Interesu Publicznego o tajną współpracę z komunistycznymi służbami specjalnymi.

Krzysztof Parulski, tropił m.in. dużą ilość młodzieży za ich patriotyczną działalność w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów Politechniki Poznańskiej. Toczył publiczna polemikę z ministrem sprawiedliwości w 2007 roku, zdymisjonowany powrócił dzięki rekomendacji Donalda Tuska. Awansowany przez Bronisława Komorowskiego na stopień generała.

płk Zenon Serdyński, m.in. represjonował młodego chłopaka za wywieszenie w Darłowie jednej ulotki, skazanego za ten czyn na bezwzględny rok więzienia.

płk Wojciech Trześniewski, m.in. wszczął śledztwo przeciwko działaczowi Solidarności Stoczni im. Lenina w Gdańsku za kolportaż ulotek, skazanego za to na… 3 lata więzienia.

ppłk Lech Wysocki, oskarżał 17-letniego ucznia skazanego za to iż "(...) w okresie od 14.01.1982 r. do 21.01.1982 r. działając czynem ciągłym w celu rozpowszechnienia sporządził pismem ręcznym, a także przy użyciu dziecięcej drukarenki, a następnie częściowo rozpowszechniał poprzez rozplakatowanie na terenie Kostrzyna i na terenie szkoły ulotki w charakterze antypaństwowym, które w swej treści lżyły, wyszydzały oraz poniżały ustrój i naczelne organy PRL (...)"

Szczególnie bulwersuje kariera znanego nam zbrodniarza PRL, zastępcy szefa Naczelnej Prokuratury Wojskowej, pułkownika Sławomira Gorzkiewicza, który jako porucznik oskarżał kierownictwo Konfederacji Polski Niepodległej o próbę "zerwania jedności sojuszniczej z bratnim Związkiem Radzieckim" oraz zarzucał rozpowszechniania kłamliwych informacji, iż niemieckiej zbrodni Katyńskiej dokonali rzekomo Rosjanie… Jest to ten sam funkcjonariusz, który w III RP umorzył ważne śledztwo w sprawie oskarżeń Ministra Spraw Wewnętrznych A. Milczanowskiego wobec Józefa Oleksego o zdradę Rzeczpospolitej na rzecz Rosji.

Domagamy się zwolnienia z pracy zbrodniarzy komunistycznych oraz skierowania przeciwko nim wniosków o ściganie karne. Przemawia za tym dalekowzroczność i odpowiedzialność, co wymaga oczywiście odwagi w podjęciu takiej decyzji.

Wiemy na przykładzie bezkarnych prokuratorów śląskiego okręgu wojskowego, którzy zacierali dowody zbrodni plutonu „antyterrorystycznego MO” na kopalni Wujek, iż oprawcy z PRL są systemowo chronieni przez kuriozalne uchwały sędziów Sądu Najwyższego III RP i Trybunału Konstytucyjnego (np. w zakresie lustracji) – a są to praktyki identyczne, jakie stosowali hitlerowscy sędziowie w Najwyższym Trybunale RFN opóźniając denazyfikację o około30 lat.

Niemniej jednak zgodnie z obowiązującym prawem wszystkie wzmiankowane zbrodnie komunistyczne (większość czynów tych funkcjonariuszy jest także zbrodnią przeciwko ludzkości), dokonywane przez dyspozycyjnych funkcjonariuszy PRL tj. SB-ków, prokuratorów, sędziów itp. nie podlegają przedawnieniu, domagamy się konsekwentnego ich ścigania, a przynajmniej na początek chociaż zwolnienia z pracy i odebrania uprzywilejowanych, nienależnych emerytur.

Przykład skazania Czesława Kiszczaka w efekcie protestów „tortowych” i presji opinii publicznej dowodzi, iż można skutecznie przełamać zmowę „okrągłego stołu”.

Domagamy się wprowadzenia fundamentów praworządności i przywrócenia elementarnego ładu moralnego.

Czas najwyższy, by dyspozycyjni funkcjonariusze przestali deprawować swoją bezkarnością następne pokolenia pracowników wymiaru sprawiedliwości.

Jako weterani walki o Niepodległą i demokratyczną Polskę nie poprzestaniemy w naszych wysiłkach, aż zostanie zbudowana uczciwa Rzeczpospolita!

za Centrum Ścigania Zbrodniarzy Komunistycznych i Faszystowskich:
Koordynator Centrum, Adam Słomka

List otwarty podpisali również: Nina Milewska - założyciel KPN w 1979 r. - Gdańsk / Stanisława Korolkiewicz - stowarzyszenie więzionych i represjonowanych w PRL - Białystok / Janusz Szkutnik - współzałożyciel podziemnej Solidarności Walczącej - Rzeszów / Andrzej Melak - Komitet Katyński Warszawa, internowany, radny PiS / Krzysztof Bzdyl - założyciel KPN w 1979 r. - Kraków / Janusz Olewiński - Ogólnopolskie Stowarzyszenie Internowanych i Represjonowanych - Siedlce / Paweł Władkowski - stowarzyszenie rodzin ofiar Grudnia 1970 na wybrzeżu / Stefan Kucharzewski - nestor opozycji demokratycznej w Lublinie / Jan Raczycki - Stowarzyszenie Osób Represjonowanych w PRL "Przymierze" – Bydgoszcz / Jacek Smagowicz - działacz jawnej i podziemnej NSZZ Solidarność Małopolska / Janusz Fatyga - stowarzyszenie III Konspiracji - Łódź / Zygmunt Miernik - stowarzyszenie więźniów politycznych „Niezłomni”. Znany z protestu tortowego na procesie Kiszczaka - Dąbrowa Górnicza / Tadeusz Wołyniec - Stowarzyszenia Osób Represjonowanych w Stanie Wojennym - Koszalin / Agata Michałek-Budzicz - działacz KPN, NZS, PPS, założyciel Ruchu Wolność i Pokój oraz Polskiej Sekcji Ligii Obrony Praw Człowieka - Kraków / Mariusz Cysewski - więzień polityczny PRL i ZSRR (również psychuszek), tłumacz literatury angielskiej, społecznie tłumaczył dokumenty Rodzin Katyńskich przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu w procesie przeciwko Rosji - Piekary Śląskie / Jarosław Rolewski - więzień polityczny stanu wojennego, KPN i Strzelec - Poznań / Jerzy Trojanowski – dziennikarz / Henryk Bąkowicz - stowarzyszenie Solidarni 2010 na Śląsku / Wojciech Grabowski - RKW - Ruch Kontroli Władzy, Katowice / Zygmunt Korus - więziony za koordynowanie protestów 1968 roku w Krakowie, Klub Gazety Polskiej Chorzów.

"Szanowny Panie,
pierwotnie MSZ dokonał wyboru autora publikacji przygotowywanej na Światowe Dni Młodzieży w osobie prof. Andrzeja Nowaka – m.in. w oparciu o jego dorobek naukowy.
Ze względów logistycznych i organizacyjnych zapadła decyzja, by publikację, w nieco zmienionej formule i objętości, przygotować we współpracy z Instytutem Pamięci Narodowej. W związku z tym strony uprzednio zawartej umowy – czyli MSZ i prof. A. Nowak – zdecydowały o odstąpieniu od jej realizacji.
Z poważaniem, Biuro Rzecznika Prasowego Ministerstwo Spraw Zagranicznych".

andrzejnowakWarto zadać dodatkowe pytania:

- Kto w Polsce potrafi lepiej napisać 1050 lat historii Polski niż profesor Andrzej Nowak?
- Czy przekaz profesora Andrzeja Nowaka, polski, piękny i spójny, nie jest najbardziej wartościowym?
- Dlaczego znów, tym razem w nowej Polsce gorsza waluta wypiera lepszą?
- Ile zarobią dwaj historycy IPN i czy tylko oni?
- Ile stracimy na niedojrzałej decyzji zważywszy, że opracowanie to mogło ze sobą zabrać do domów w całym świecie setki tysięcy młodych katolików?
- Czy ta decyzja musi być ostateczna, bo... na opamiętanie zawsze jest czas!

kstadeuszisakowiczzaleski2Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski*

Nie po raz pierwszy na łamach "Gazety Wyborczej" ukazały się pomówienia pod adresem Polaków wywodzących się z Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej i broniących prawdy o ludobójstwie tak dodanym. Tym razem ogromne kontrowersje wywołał artykuł Mirosława Czecha, b. posła Unii Demokratycznej vel Unii Wolności, działacza Związku Ukraińców w Polsce (organizacji hojnie dotowanej z pieniędzy polskiego podatnika). Poniżej zamieszczam apel organizacji kresowych.

Pan Adam Michnik
Redaktor naczelny „Gazety Wyborczej”
ul. Czerska 8/10
00-732 Warszawa

dotyczy: dotyczy znieważenia i oszczerczego pomówienia środowisk kresowych przez Pana Mirosława Czecha na łamach „Gazety Wyborczej”

Szanowny Panie Redaktorze,

popierający nacjonalistów ukraińskich propagandysta Mirosław Czech (zapewne zupełnym przypadkiem kojarzony z byłą partią rządzącą) w swoim artykule pt. „Polityka zagraniczna bez sojuszników” (Gazeta Wyborcza, 29.01.2016, s. 10) w sposób haniebny i podły zarzucił środowiskom kresowym agenturalną działalność na rzecz Rosji. Język, jakim posłużył się ten  propagandysta, to niemal kopia „marcowych” wystąpień towarzysza Władysława Gomułki z 1968 r. Zabrakło tylko wezwania „aktywu” podzielającego poglądy serwowane na łamach „GW”, by w sposób siłowy i na ulicy pokazać Kresowiakom, gdzie jest ich miejsce.

Należy przypomnieć Mirosławowi Czechowi, że ludność zamieszkująca tereny Kresów Wschodnich padła ofiarą ludobójczych i przestępczych działań zarówno sowieckich, jak i ukraińskich zbrodniarzy. Zarzucanie osobom, które na Syberii czy w Kazachstanie straciły swoich bliskich z powodu kryminalnej polityki prowadzonej przez Stalina, iż są rosyjską V kolumną, jest rzeczą podłą i niegodną przyzwoitego człowieka.

Kresowiacy są grupą najbardziej prześladowaną przez wszystkie grupy rządzących od 1945 r. do współczesności. W czasach PRL zabraniano nam nawet wymieniać nazwy naszych rodzinnych miejscowości, w 1989 r. można już było oficjalnie mówić o Zbrodni Katyńskiej, powstały piękne cmentarze w miejscach spoczynku polskich ofiar sowieckiego NKWD. Jedynym tematem tabu, ściśle cenzurowanym i zakłamywanym przez propagandystów popierających nacjonalistów ukraińskich (takich jak M.Czech) i tegoż typu polityków jest ludobójstwo ponad 200 tysięcy Polaków (głównie starców, kobiet i dzieci) dokonane przez ukraińskich nacjonalistów ze zbrodniczej OUN-UPA i formacji współpracujących (np. Dywizja SS-Galizien, Legion Wołyński Petro Diaczenki pacyfikujący Powstanie Warszawskie i inne).

kresowianiepgwPropagandysta M. Czech w swoim tekście napisał m.in.: „...Na wschodzie jedyny niezagrożony odcinek granicy to sąsiedztwo z Ukrainą, stąd wysiłki rosyjskiej V kolumny, tzw. środowisk kresowych i nacjonalistów, żeby symbolicznie zapłonęła. Z pomocą sporów o przeszłość, świątynie i pomniki...”. Pomijając plugawy język „moczarowskiej” propagandy użyty w tym fragmencie, stygmatyzujący adwersarzy i ludzi posiadających inne zdanie oraz zarzucający  jedną z najcięższych zbrodni czyli zdradę własnego kraju, należy przypomnieć źródło protestów Kresowian (Transparent na XXI Światowej Pielgrzymce Kresowian na Jasną Górę - 6 lipca 2015 r., fot. Autora). Do chwili obecnej na terenie współczesnej Ukrainy spoczywają zagrzebane w dołach i jamach, bez znaku krzyża dziesiątki tysięcy polskich obywateli. My Kresowianie mamy prawo upominać się o godny pochówek dla naszych krewnych bestialsko zamordowanych przez ukraińskich nacjonalistów, podobnie jak rodziny ofiar Katynia czy Powstania Warszawskiego. To nie jest żaden spór o przeszłość, lecz nasza teraźniejszość- brak mogił dla Polaków na Ukrainie powinien być wyrzutem sumienia dla wszystkich Polaków, nie tylko dla Kresowian.

Szczególne oburzenie budzi fakt jawnej gloryfikacji na Ukrainie, lecz także w Polsce przez pewne środowiska (np. Związek Ukraińców w Polsce czy probanderowscy propagandyści na łamach wielu gazet) gloryfikacji ukraińskich zbrodniarzy wojennych winnych ludobójstwa ludności polskiej np. Stepan Bandera, Roman Szuchewycz, Petro Diaczenko i wielu innych. Środowiska kresowe pragną pojednania polsko-ukraińskiego, lecz budowanego na fundamencie prawdy a nie „kłamstwa wołyńskiego” i gloryfikacji morderców naszych krewnych. Czy autor artykułu w „GW” byłby w stanie wyobrazić sobie pojednanie niemiecko-żydowskie, gdyby na każdym placu w Niemczech były pomniki kanclerza Adolfa Hitlera? Propagandyści probanderowscy zmuszają środowiska kresowe do uznania za normalne, że na terenie niby zaprzyjaźnionego państwa stawia się setki pomników ludobójców narodu polskiego, w tym bezpośrednich zabójców naszych krewnych. Gdy protestujemy przeciwko gloryfikacji takich osób, ukraińscy propagandyści zarzucają nam agenturalną działalność na rzecz Rosji- i to w stylu żywcem skopiowanym od Mieczysława Moczara.

Kroplą, która przelała czarę goryczy Kresowian, było odznaczenie KKOOP przez byłego Prezydenta Bronisława Komorowskiego „kłamcy wołyńskiego” Piotra Tymy przewodniczącego Związku Ukraińców w Polsce. Człowiek publicznie negujący fakt ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na Polakach został wyróżniony jednym z najwyższych odznaczeń. Zwróciliśmy się do Prezydenta Andrzeja Dudy o cofnięcie tej decyzji i odebranie orderu, obecnie wniosek jest rozpatrywany przez Kapitułę OOP.

W ostatnim czasie nasiliły się działania zmierzające do stygmatyzacji środowiska kresowego w stylu poniżej godności przyzwoitego człowieka. Jeden z pracowników naukowych UW publicznie zarzucił wybitnemu kapłanowi i patriocie ks. Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu działalność agenturalną na rzecz Moskwy, inny „naukowiec” doradca MSZ wyzywał środowiska kresowe od głupców. Odczytujemy to jako zorganizowaną akcję i próbę zniesławiania Kresowian.

Zgodnie z prawem prasowym domagamy się publikacji tej polemiki na łamach „Gazety Wyborczej”. Domagamy się przeprosin ze strony  redakcji „GW” za oszczercze pomówienia sformułowane językiem „marcowym” towarzysza „Wiesława”-szczególnie w waszej gazecie takiego stylu polemiki z adwersarzami nie powinno się tolerować.

Środowiska kresowe domagają się godnego pochówku swoich krewnych i zakazu gloryfikacji ich morderców-czy to tak wiele?!

Fundamentem pojednania polsko-ukraińskiego powinna być historia Sprawiedliwych Ukraińców  czyli godnych i szlachetnych przedstawicieli tej nacji, którzy z narażeniem życia ratowali ofiary banderowskiego ludobójstwa i ponieśli śmierć z rąk UPA. Tym wspaniałym ludziom wystawiliśmy w ubiegłym roku tablicę pamiątkową w Żarach, niestety zaproszeni dziennikarze z „Gazety Wyborczej” nie pojawili się. Dlaczego wasi redaktorzy nie są zainteresowani wspaniałą historią Sprawiedliwych Ukraińców, natomiast wielokrotnie opisywaliście historię Polaków ratujących Żydów? Czy to nie jest forma dyskryminacji Ukraińców?

Łączymy wyrazy najwyższego szacunku

Kresowe Towarzystwo Turystyczno – Krajoznawcze im. Orląt Lwowskich w Żarach, prezes Józef Tarniowy / Klub Tarnopolan Towarzystwa Miłośników Lwowai Kresów Płd-Wsch.  w Żarach, prezes dr n.med. Krzysztof Kopociński / Patriotyczny Związek Organizacji Kresowych i Kombatanckich w Warszawie, prezes Witold Listowski / Związek Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych w Żarach, prezes Danuta Freder-Kaczmarczyk / dr Andrzej Zapałowski, Przemyśl / Ewa Siemaszko, Warszawa / Związek Polskich Żołnierzy Samoobrony Kresów Południowo-Wschodnich, Izydor Budzyna,  Prezes  Oddziału Wojewódzkiego w Żarach / Klub nr 1 Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich w Kożuchowie, prezes Zygmunt Muszyński

* Autor to duchowny katolicki obrządków ormiańskiego i łacińskiego, publicysta, opozycjonista.

(Od Redakcji): Dziękujemy księdzu Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu za zgodę na publikację tekstu także i u nas.

Antoni Kiełpiński (Gniezno)

Dzień dobry, dziwią się Państwo, że obozy koncentracyjne są nazywane polskimi obozami śmierci? Ja nie. A dlaczego?

W Polsce panuje oczywiście inna atmosfera w tym temacie. Wszystko za sprawą tych,co pracują w IPN i zwą się historykami z dr i prof. pisząc sobie przy nazwisku, co dla mnie znaczy odpowiednio (...) profanat historii, historii politycznie poprawnej. Dlaczego tak?

Otóż urodziłem się w obozie, tak to miejsce nazywają Niemcy, pracy przymusowej Gemeinschaftslager "Brachmeierei" usytuowanym na terenie III Rzeszy w mieście Dessau, około 70 km na północ od Lipska. Przebywałem w tym obozie wraz z matką prawie 2 lata, na co przedstawiłem dokumenty przysłane przez niemiecki urząd w Arlosen - akt urodzenia i dokument potwierdzający pobyt w Gemeinschaetslager. Kiedy zacząłem starania o uprawnienia kombatanckie jakie mi się należą, o czym poinformował mnie prezes jednego z kół w Gnieźnie, napisałem do Warszawy, gdzie poinformowano mnie o przyjęciu wniosku który czeka tylko na podpis prezesa. Wstrzymywał się ze złożeniem autografu ponieważ czekał na opinię tych z IPN, zwących się historykami. I co się okazało. Nie prowadząc żadnych badań o tym obozie, wydali następującą opinię:

Obozy tego typu, to osiedla mieszkaniowe wybudowane celem zakwaterowania pracowników ze wschodu przyjmowanych w systemie wolnonajemnym. Wszystko to zgodnie z poleceniem ministra propagandy w rządzie Hitlera, Josepha Goebbelsa. Pracownicy tego osiedla po skończonej pracy dysponowali czasem dowolnie. Mogli iść do kina, parku, poszusować na nartach czy wykąpać się w jeziorze. Podpisała niejaka Wardyńska z dr przed nazwiskiem. Dr hab. Kurtyka potwierdził to w oświadczeniu jakie mi przysłał po moim odwołaniu.

Oczywiście odmówiono mi przyznanie uprawnień. A jak to z tym przyznawaniem jest to zapewne są Państwo doskonale zorientowani. Z tym można się zgodzić? Mamy pretensje do tych co nazywają obozy koncentracyjne polskimi? Takimi samymi (...) są zatrudnieni w IPN. Macie Państwo okazję poznać urodzonego w obozie. Jak to się stało, że przeżyłem nie wiem. Ale mogę sobie wyobrazić ile determinacji matka i inni musieli wykazać, abym mógł przeżyć i dowiedzieć się że mieszkałem na osiedlu mieszkaniowym, ponieważ matka wyjechała sobie na saksy w celach zarobkowych. Takie coś można usłyszeć więc nie tylko w innych krajach. Taki jest polski punkt widzenia. Nie oczekuję pomocy, bo jestem zbyt maluczki.

Kraków, 21 stycznia 2016

Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji
Mariusz Błaszczak
02-591 Warszawa, ul. Stefana Batorego 5

pokinlogonowePorozumienie Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie jest oburzone faktami kolejnych represji policyjnych połączonych z używaniem przemocy, w tym kopniaków i zrzucania ze schodów, wobec patriotów organizujących happeningi pod obeliskami poświęconymi chwale zbrodniczej Armii Czerwonej, która przyniosła Polsce 50-letnią okupację, mordy, terror i zsyłki na Sybir. Policja stosuje swoje brutalne działania wobec byłych więźniów politycznych i osób represjonowanych w latach PRL, nie bacząc na to, że art. 19. Konstytucji RP zobowiązuje państwo do szczególnej opieki nad weteranami walk o niepodległość.

(Od Redakcji): Pismo nawiązuje do wydarzeń z 17 stycznia 2016 roku, opisanych choćby tutaj:
http://www.solidarni2010.pl/32503-niezlomni-zatrzymania-i-pobicia-weteranow-w-obronie-obelisku-ruskich-okupantow.html

Nasze Porozumienie miało nadzieję, że z chwilą objęcia rządów przez Prawo i Sprawiedliwość tego rodzaju działania policyjne zakończą się, a winni temu policjanci zostaną przykładnie ukarani oraz wydaleni z Polskiej Policji. Tak się jednak nie dzieje, mimo że sądy w wyrokach w sprawach o tzw. znieważenie symboli okupacji sowieckiej jasno stwierdzały, że nie zasługują one na ochronę prawną, i powinny być już dawno usunięte.

Po raz kolejny przypominamy władzom, że w Niepodległej Polsce nie ma miejsca na pomniki sławy okupanta. Mówią o tym artykuły Konstytucji: 5. o ochronie niepodległości państwa polskiego i 13. o zakazie propagowania zbrodniczych ideologii, w tym komunizmu. Ochrona takich obelisków stanowi przestępstwo z art. 256. kodeksu karnego. Równocześnie należy pamiętać o art. 82. Konstytucji, który głosi: „Obowiązkiem obywatela polskiego jest wierność Rzeczypospolitej Polskiej oraz troska o dobro wspólne”.

pokinlogoI to właśnie wierność Rzeczypospolitej wymaga usunięcia pomników chwały okupanta sowieckiego. Sędzia Piotr Mioduszewski w uzasadnieniu wyroku Sądu Rejonowego w Warszawie dla Pragi-Północ z 19 VIII 2015 stwierdził jasno, że tego rodzaju pomniki są hańbą dla narodu polskiego i dla polskich władz, a ponieważ promują komunizm, więc same w sobie są przestępcze i powinny zostać rozebrane. Zaśmiecające polskie miasta pomniki ku czci morderców z Armii Czerwonej nie powinny znajdować się pod opieką władz niepodległej Rzeczypospolitej.

Wzorowane na akcjach komunistycznego aparatu terroru te haniebne działania policjantów muszą się zakończyć. Mamy już dość wykrętnych odpowiedzi. Oczekujemy zaprzestania skandalicznych akcji policyjnych, jak również uchwalenia wreszcie przez Sejm RP ustawy o usunięciu wszystkich reliktów komunistycznych z polskiej przestrzeni publicznej. Nasze pismo w tej sprawie skierowane do najwyższych władz państwowych 3 grudnia 2015 do tej pory pozostaje bez odpowiedzi.

Zgodnie z obowiązującymi przepisami kpa oczekujemy pisemnej, rzetelnej odpowiedzi na powyższe pismo nie później niż w ciągu miesiąca.

płk Tadeusz Bieńkowicz, przewodniczący POKiN
Edward Jankowski, sekretarz POKiN

adamzyzmanAdam Zyzman

Właściwie sobotnią manifestację pod Radiem Kraków można by pominąć milczeniem. – Ot, polityczka popisówka ideowych dzieci Targowicy i generała Jaruzelskiego, skomlących o obcą interwencję, bo ich interesy w Polsce są zagrożone. Można, by, gdyby nie kilka oszustw w ich społecznym przekazie, oszukujących Polaków. Pierwsze kłamstwo, to fakt, ze co prawda przejęcie władzy nad mediami publicznymi w Polsce przez obóz rządzący nastąpiło w piątek, ale pierwsze i to dokładne zapowiedzi tej imprezy dotarły do mnie już w poniedziałek poprzedzający to wydarzenie, a więc w czasie, gdy zarówno TVP, jak Polskie Radio nadal były w rękach ludzi byłego obozu rządowego. W tej sytuacji zapowiedzi treści haseł o braku obiektywizmu nowych władz mediów nie miały żadnych podstaw w faktach, bo takich być jeszcze nie mogło!

Drugie kłamstwo to treść prezentowanych niektórych haseł na niewielkim skrawku między jezdniami Alei Słowackiego, choćby takiego: „Dość PiS-owskiej cenzury”! – Dość? To oznacza, że taka cenzura już miała miejsce i to wielokrotnie. Tylko gdzie i kiedy w ostatnich dniach? Proszę o konkretne przykłady! Jak na razie jedyne przykłady cenzury w mediach dotyczą naszego zachodniego sąsiada, którego protestujący stawiają za wzór i proszą o interwencję w swojej sprawie, a Niemcy, jak to Niemcy, skwapliwie z okazji wykazania się antypolonizmem i mieszania się w sprawy Polski korzystają.

Jeśli jednak panowie nie jesteście w stanie podać konkretnych faktów owej cenzury, to lepiej zamilczcie, bo powoływanie się na przykład Niemców tylko jeszcze bardziej was kompromituje. Polacy muszą uporządkować swój kraj po dewastacji, jaką zafundowaliście mu powołując się na wzory europejskie, uprawiając przy tym rzeczywiście iście niemiecką, czytaj: gebelsowską propagandę. Jeśli teraz chcecie brać przykład z Niemiec, których polityka po raz trzeci w ciągu stu lat zagraża europejskiej cywilizacji, to uchowaj Boże Polskę i Polaków przed realizatorami niemieckiej polityki w naszym kraju!

adamzyzmanAdam Zyzman

Jak zawsze, z początkiem roku pojawiają się w przestrzeni publicznej apele różnorodnych instytucji o przekazywanie na ich konto odpisu 1 % podatku w czasie rozliczania rocznych dochodów mieszkańców naszego kraju. I choć zawsze ciekawił mnie sens takiego działania i czy koszty utrzymania kilkudziesięciu bilbordów w mieście przez cztery miesiące nie są większe od sum uzyskanych w drodze takiej zbiórki, to uznawałem, że po to sprawa księgowej tej instytucji i jej organów kontrolnych. Po drugie dla niektórych, to jedyna okazja poinformowania szerszej opinii publicznej i samym fakcie istnienia fundacji, stowarzyszenia, czy innej organizacji.

Zirytował mnie jednak dzisiaj bilbord fundacji Wolność od Religii, apelujący do czytelnika „Masz prawo nie wierzyć!”, który potwierdza tylko moją druga tezę, że bardziej chodzi o propagowanie swych poglądów niż o proszenie o wsparcie, gdyż na plakacie znaczek „1%” pojawia się bez żadnej prośby, czy wezwania. Nie idzie mi też o sam fakt istnienia takiej organizacji, bo przecież, jak są w Polsce ludzie niewierzący, to maja prawo się zrzeszać. Zirytowało mnie podwójne nadużycie w treści tego plakatu, by nie powiedzieć oszustwo.

Pierwsze, to treść samego hasła „Masz prawo nie wierzyć!”, tak, jakby w Polsce w ogóle ktokolwiek zabraniał być ateistą. Osoby niewierzące zdarzały się w Rzeczpospolitej „od zawsze” i nigdzie nie ma dokumentów historycznych potwierdzających, że ktokolwiek w naszym kraju był za brak wiary karany. No, może poza zapisem Galla Anonima, że Mieszko I karał za nie praktykowanie postu w piątki wybijaniem zębów. Ale od XV w, a więc od czasów tak wyśmiewanego przez niektórych średniowiecza, takich praktyk nie odnotowano. O tym, że wolność w tym zakresie panowała świadczą choćby kariery niektórych ateistów, którym brak wiary w niczym nie przeszkadzał i do dzisiaj nie przeszkadza. Dlaczego więc istnieje organizacja, która zamiast niewierzących integrować, stara wzbudzić w nich poczucie zagrożenia nie wiadomo skąd płynącego? Wszak nawet Kościół podkreśla, że każdy ma przede wszystkim wolną wolę, wolną do tego stopnia, by nie wierzyć w żadną religię! Chyba, że komuś znów chodzi o wykreowanie grupki ludzi, którzy będą podkreślać, że są prześladowani w swojej imaginacji i z jednej strony „przyprawią gębę” aktualnej władzy, która na „takie prześladowanie” pozwala, a z drugiej strony, jako „prześladowana mniejszość” pozyskają z funduszy europejskich takie środki, że ewentualne odpisy 1 procenta od podatku, jakie wpłyną, będą stanowiły grosze na przysłowiowe waciki!

Drugie nadużycie, to użycie na plakacie narodowych barw! To zwraca uwagę przechodniów, ale jest skandalicznym oszustwem, bo ateizm, podobnie jak większość religii nie ma żadnych barw narodowych. Co może łączyć ateistę z Portugalii, Finlandii i Polski? Co najwyżej przypadkowe inne zainteresowania, jak np. zamiłowanie do gier komputerowych, czy hodowanie rybek. W Polsce istnieje co prawda polski, narodowy Kościół, ale ten ani nie ma większego znaczenia, ani też nie słyszałem, by ostro walczył z ateizmem. Po cóż więc te narodowe barwy poza próbą przyciągnięcia większej uwagi niż pstrokacizną  na plakacie? Podejrzewam, że ma to jakieś odniesienie do określenia „Polak – katolik”. Tylko, że to określenie ma swoje uwarunkowania historyczne wynikające z zachowania się tzw. innowierców w czasie „potopu szwedzkiego”, bo mało kto zwraca uwagę, że napaść ta miała charakter wojny religijnej narzuconej naszemu krajowi i była próbą zwalczania katolicyzmu w Rzeczpospolitej przy czynnym udziale tych, dla których religia była ważniejsza od wspólnoty narodowej. Nigdy jednak nie słyszałem, by środowiska patriotyczne odrzucały ze swego grona ludzi innego wyznania lub deklarujących się jako niewierzące w ogóle. Ba, bywało wręcz odwrotnie. – Szczególnie podkreślano polski patriotyzm prawosławnych Rusinów, mahometańskich Tatarów, polskich Żydów, czy protestanckich Niemców, którzy zachowując swą odrębność narodową i religijną potrafili jednocześnie czuć się Polakami i polskimi patriotami! To samo dotyczy polskich ateistów, by wymienić choćby… Tylko kogo?

adamzyzmanAdam Zyzman

Pod koniec grudnia Centrum Kultury „Dworek Białoporądnicki” ogłosiło konkurs dla młodzieży pod hasłem „Tolerancja na warsztat”. Celem konkursu „jest upowszechnianie wiedzy na temat tolerancji i przeciwdziałanie mowie nienawiści w internecie” – piszą organizatorzy, którzy chcą w ten sposób „promować pozytywne postawy wśród młodzieży”. W ramach konkursu można przedstawić fotografię, film lub pracę plastyczną (można startować w każdej kategorii przedstawiając po jednej pracy). Jednak ze względu na to, że oprócz Dworku Białoprądnickiego organizatorami konkursu są też Fundacja Wspierania Działań Artystycznych „Wolna Sztuka”, Fundacja Babel Images, a całe przedsięwzięcie jest współfinansowane z funduszy EOG w ramach programu „Obywatele dla Demokracji”, mam poważne obawy, że będzie to kolejna impreza popularyzującą wśród młodych Polaków, tzw. pedagogikę wstydu”, czyli zasady „uczcie się Polacy, jak należy postępować, bo jako biali murzyni Europy nie macie o tym pojęcia”.

Dlatego apeluję do patriotycznie nastawionych nauczycieli gimnazjów i szkół średnich o zorganizowanie akcji udziału młodzieży w tym konkursie, tak, by pokazać, że tolerancja dla Polaków nie jest pojęciem nowym i ma swoje historyczne tradycje, że dopiero zniszczenie polskich elit przez zaborców, agresorów i wysługujących się im członków naszego narodu doprowadziły do upowszechnienia wśród Polaków postaw nietolerancyjnych, czy wręcz agresywnych, czego przykładem jest właśnie obecnie Internet. Niestety, wśród tych, którzy ukazują dziś na forum Internetu swą nietolerancyjną i agresywną postawę dominują środowiska, które właśnie ten konkurs finansują i organizują.

Dla mnie pretendentem do nagrody w takim konkursie byłoby zdjęcie z jednej z niedawnych manifestacji, na którym dwójka gdzieś dziesięcioletnich dzieci trzyma plakat ze strzelbą wycelowaną do kaczki. Jeśli kogokolwiek trzeba w dzisiejszej Polsce uczyć tolerancji, to właśnie organizatorów takich manifestacji, którzy wręczają takie plakaty małym dzieciom sugerując w ten sposób, że także najmłodsze pokolenie jest przeciwko temu wszystkiemu, co ta kaczka symbolizuje! Wystarczy, że w ramach przygotowywania pracy plastycznej lub filmu skopiuje się wpisy internautów publikowane przez portal szczególnie wyróżniający się w walce ”o obronę demokracji”.

A może zamiast przekonywać takimi konkursami młodych ludzi, ze Polacy są nietolerancyjni, utrzymywany z pieniędzy publicznych „Dworek Białoprądnicki” zorganizuje konkurs dla młodzieży o tradycjach tolerancji w Polsce? Niech ten konkurs upewnia młodych Polaków w dumie z polskich tradycji tolerancji, które sięgają tak naprawdę późnego średniowiecza (tak wyśmiewanego przez niektóre środowiska, akurat te same, które tolerują na swoich stronach i portalach tak nietolerancyjne i niedemokratyczne wpisy), bo tolerancja w Rzeczpospolitej nie zaczyna się od Konfederacji Warszawskiej, jak się powszechnie podaje,  ale znacznie wcześniej, gdy realizowana była, za panowania kolejnych władców dynastii jagiellońskiej, na zasadzie tradycji. Warto podkreślić, że dopiero perspektywa pojawienia się na tronie polskim zachodnioeuropejczyka, czyli Francuza stworzyło takie zagrożenie dla wolności i tolerancji w Polsce, że szlachta postanowiła swe naturalne dotychczas tradycje tolerancji skodyfikować na piśmie, by Walezjusz nie próbował stosować w Polsce praktyk powszechnych we… Francji!

Warto, by młodzi Polacy nie tylko o tym wiedzieli, ale także, by byli z tego dumni i potrafili przeciwstawiać się różnym specjalistom od pedagogiki wstydu i nauczania demokracji! – Oczywiście takiej „demokracji”, która gwarantuje im realizację w Polsce ich interesów, kosztem samych Polaków, jak dzieje się to w przypadku naszych sąsiadów z zachodu, którzy nie martwili się stanem polskich mediów dotąd dopóki nie informowały one o rozmiarach okradania polskiego państwa przez ich koncerny. A gdy Polacy próbują korzystać z prawa do autentycznie wolnych mediów, podnoszą wrzask o… „łamaniu wolności mediów w Polsce”.

Kraków, 20.12.2015 r.

Oświadczenie

zkpnlogoZwiązek Konfederatów Polski Niepodległej 1979-89, który obejmuje ogólnopolskie, konfederackie środowisko więźniów politycznych i osób represjonowanych za walkę o Niepodległą Polskę jest oburzony podłymi atakami głównych mediów i sprzedajnych polityków na prezydenta dr. Andrzeja Dudę i rząd wybrany w wolnych i demokratycznych wyborach. Ataki te są następnie kontynuowane na ulicy przez manifestacje złodziei i oszustów odsuniętych od władzy, i otumanionych przez kłamliwą propagandę lemingów. Nie mają one nic wspólnego ze stanem faktycznym, z prawdą.

Nasz Związek liczy na to, że rząd Prawa i Sprawiedliwości będzie realizował zapowiadane reformy społeczne i polityczne, i nie ugnie się przed atakami postkomunistów, banksterów, lewaków i sprzedajnych pseudoelit uniwersyteckich. My dobrze pamiętamy ośmioletnie rządy Platformy, kiedy bez skrupułów łamano prawo, a obecnie protestujący przyklaskiwali temu. Pamiętamy o ukradzionych 151 mld zł z OFE, pamiętamy o podniesieniu wieku emerytalnego, pamiętamy o wsadzanych do więzień rolnikach za obronę polskiej ziemi, pamiętamy o zamykaniu nas do więzień za protesty przeciw uwalnianiu zbrodniarzy komunistycznych. Ich nie skazywano, to skazywano nas dawnych więźniów politycznych za domaganie się sprawiedliwości.

Polsce jest potrzebna dobra zmiana. Chcemy, aby większość parlamentarna i rząd kontynuowały reformy. I to dzięki tym reformom Polska stanie się w końcu krajem uczciwym, sprawiedliwym i solidarnym. Będziemy wspierać rząd i razem powstrzymamy sprzedajne, skorumpowane łże elity, dla dobra Polaków.

Krzysztof Bzdyl, prezes Związku Konfederatów Polski Niepodległej 1979-89

krakowniezaleznymkInformacja własna

12 grudnia Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność” Regionu Małopolska zaprosił wszystkich członków i sympatyków "Solidarności" do uczestnictwa w uroczystej Mszy Świętej, odprawionej w Katedrze na Wawelu w intencji Ojczyzny oraz Ofiar komunistycznej zbrodni stanu wojennego. Homilię wygłosił ksiądz mgr lic. Marek Różycki:

Po Mszy Świętej uczestnicy przeszli pod Krzyż Narodowej Pamięci (Krzyż Katyński), gdzie zostały zapalone znicze i złożone kwiaty.

20151212mbPiąta intencja modlitewna:

Módlmy się za wszystkich naszych rodaków byśmy przez prywatę, upór i brak dialogu nie zaprzepaścili tego, co Ojcowie nasi okupili swoją krwią. Prosimy o dary Ducha Świętego, a zwłaszcza dar mądrości i roztropności. Ciebie prosimy... (fot. p. Miroslaw Boruta).