Przeskocz do treści

miroslawborutaMirosław Boruta

17 marca 2014 roku o. Andrzej Zając, dyrektor Studiów Franciszkańskich oraz p. Leszek Sosnowski, prezes wydawnictwa Biały Kruk zaprosili Krakowian - w pierwszą rocznicę pontyfikatu Ojca Świętego Franciszka - do Auli Jana Pawła II w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia, przy ul. Św. Faustyny 3 w Krakowie–Łagiewnikach na uroczystą prezentację najnowszej książki wydawnictwa - "Franciszek. Prawdziwa historia życia". Autorami książki - albumu są pp. Agnieszka Gracz i Adam Sosnowski.

20140317pfPatronat honorowy nad promocją (fot. p. Andrzej Kalinowski) objął i słowo wstępne wygłosił ksiądz biskup Jan Szkodoń, a okolicznościowe wystąpienia mieli także o. Andrzej Zając, autorzy: pp. Agnieszka Gracz i Adam Sosnowski, p. Halina Łabonarska, która zaprezentowała poemat Jana Kasprowicza "Hymn Św. Franciszka z Asyżu", a także pp. Wojciech Grzeszek (przewodniczący Zarządu Regionu Małopolska NSZZ „Solidarność”) - „Solidarność” zawsze z papieżem, prof. Janusz Kawecki (przewodniczący Zespołu Wspierania Radia Maryja) - Bliski, choć z dalekiego kraju, dr Mirosław Boruta (przewodniczący Krakowskiego Klubu Gazety Polskiej) - Fenomen papieża Franciszka oraz poseł Antoni Macierewicz - Kościół a polityka na przykładzie Ameryki Południowej. Głos w dyskusji zabrał także p Adam Bujak, artysta fotografik.  Prezentacji towarzyszyła promocyjna sprzedaż książek Białego Kruka.

Zapraszamy Państwa do obejrzenia kompletu zdjęć, autorstwa p. Andrzeja Kalinowskiego (fot. 1-31), a także pięciu fotografii, które nadesłał p. Marek Pondel (fot. 32-36) :
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/17Marca2014

papiezfranciszekzI jeszcze informacja o samej książce "Franciszek. Prawdziwa historia życia": Pierwsza pełna biografia Ojca Świętego Franciszka na polskim rynku. Od włoskich przodków rodziny Bergoglio aż po koniec pierwszego roku pontyfikatu.

Agnieszka Gracz i Adam Sosnowski, znawcy tematyki watykańskiej, zafascynowani postacią nowego papieża, przewędrowali ścieżki jego życia: od Piemontu poprzez Buenos Aires aż po Watykan. Odwiedzili najważniejsze miejsca, rozmawiali z najbliższą rodziną i najwierniejszymi współpracownikami. Opisują koleje życia Ojca Świętego, ale i argentyńską rzeczywistość, krańcowo odbiegającą od europejskiej – bez tego nie sposób zrozumieć fenomenu papieża Franciszka. Autorzy zapuścili się nawet w  niebezpieczne dzielnice nędzy Buenos Aires, do których padre Jorge Bergoglio nigdy nie bał się wejść. Dlaczego Jorge Bergoglio jako młody kapłan nagle poleciał do Japonii? Jak ratował ludzi podczas dyktatury wojskowej w Argentynie? Dlaczego przed konklawe spotkał się potajemnie z  papieżem Benedyktem XVI? Na te i wiele innych pytań odpowiada frapująca książka. „Franciszek. Prawdziwa historia życia”. Autorzy prostują wiele błędnych informacji przekazywanych od roku przez media. Książka bogato ilustrowana (ok. 110 zdjęć, w  tym archiwalne), wydana na najwyższym poziomie edytorskim. 240 str., 20,5 x 25 cm, papier kredowy, twarda oprawa, lakierowana obwoluta.

andrzejkalinowskiAndrzej Kalinowski

Za czasów panowania Leszka Białego, krakowski biskupi kanclerz książęcy Iwo Odrowąż sprowadził zakon cystersów z Lubiąża do Małopolski. Było to w roku 1218. Pierwotnie cystersi osiedlili się w  okolicy Kacic i Prandocina,  pod Słomnikami.

opactwomogilskie1Po kilku latach pobytu tam, przenieśli się jednak do Mogiły pod Krakowem. Było to za sprawą zamiany posiadłości między Iwonem Odrowążem a jego kuzynem (tak podają aktualne źródła) Wisławem. Był to  rok 1222. Ta rodzinna zamiana wyszła zakonnej braci na dobre. W Mogile bowiem znaleźli bardziej korzystne warunki do pracy i rozwoju niż w miejscu poprzednim. Dzisiaj po tylu latach istnienia klasztoru i Zakonu możemy to tylko całą mocą zaświadczyć. Położenie klasztoru u ujścia rzeki Dłubni do Wisły, bardzo urodzajne ziemie, dobre nawodnienie gleby (dziś to się nazywa wysoką kulturą rolną) sprawiło, że klasztor zaczął się szybko rozwijać. Przystąpiono do budowy obiektów kościelnych i klasztornych. Już po dwudziestu latach budowy dokonano pierwszej konsekracji kościoła (1246). Niestety, krótko po tym nowo wybudowana świątynia spłonęła w pożarze. Dopiero w 1266 roku po raz drugi konsekrował klasztor i kościół biskup krakowski Jan Prandota. Stało się to w obecności króla Bolesława Wstydliwego i jego żony. Patronami kościoła zostali Najświętsza Maryja Panna i Święty Wacław. Później, w XIII wieku, nastał okres wojen i najazdu Tatarów.

opactwomogilskie2Na przestrzeni wieków klasztor wiele razy był obiektem zainteresowań różnej maści grabieżców, złoczyńców, rabusiów i okupantów. Wystarczy wspomnieć choćby fakt, że podczas napadu Szwedów w wieku XVII zaledwie dwóm zakonnikom udało się przetrwać napady najeźdźców. Ciężkie to były czasy. Ale cały czas mogilskim cystersom towarzyszył Krzyż Chrystusa, modlitwa, praca, ufność Bogu i choć nie ma dokładnej daty zaistnienia „łaskami słynącego Krzyża Chrystusowego w Mogile” to wiemy, że ten Krzyż wiele razy ratował braci i okoliczną ludność z wielu dziejowych opresji. Tak też było i podczas potopu szwedzkiego, klasztor przetrwał i ocalał. Warto nadmienić, że klasztory w Mogile i Szczyrzycu, jako jedyne, nigdy nie przerwały swojej działalności gospodarczej i duszpasterskiej w całej swojej historii na tle dziejów Polski. Wszystkie pozostałe ośrodki i kościoły cysterskie (było ich w sumie na terenach Polski ponad trzydzieści) przestały istnieć bądź zostały kasowane przez zaborców i grabieżców w XVIII wieku.

opactwomogilskie3Co radosnego w dziejach kraju wydarzyło się , a było udziałem cystersów mogilskich? Udział opata Stefana w koronacji króla Władysława Łokietka dokonanej po raz pierwszy w historii Polski na Wawelu w roku 1320. Zwycięski wymarsz króla Jana Kazimierza do Krakowa po potopie szwedzkim. Poselstwo opata Jana Denhoffa do papieża Innocentego z chorągwią zdobytą na Turkach w bitwie pod Wiedniem w 1683. Ponadto na przestrzeni wieków wielu profesorów i wykładowców zakonnych wykładało na krakowskim Uniwersytecie Jagiellońskim. Z Mogiły pochodził zakonnik  malarz Stanisław Samostrzelnik. Jego freski i malowidła można do dziś podziwiać w klasztorze jak również w Szczyrzycu i Krakowie u OO. Franciszkanów (portret biskupa  Piotra Tomickiego).

opactwomogilskie4Co zostało dzisiaj z dawnych lat w mogilskim klasztorze? Wysokie strzeliste chłodne gotyckie sklepienie kościoła, duże trzy nawy kościoła z XVI wiecznym drewnianym poliptykiem w ołtarzu głównym, bliźniacze kaplice boczne, średniowieczne obszerne jasne dobrze zachowane krużganki, kapitularz, refektarz, katakumby oraz barokowa kaplica z Cudownym Krzyżem mogilskim (to skłania do napisania osobnego artykułu). O każdym z tych miejsc można by wiele pisać i mówić. Najlepiej przyjechać i przekonać się na własne oczy. Jeździmy po wielu krajach Europy i świata, zachwycamy się inną architekturą, czytamy inne historie, a czy znamy swoją? W klasztorze istnieje dobrze zachowana biblioteka i archiwum, przechowujące skarby piśmiennictwa i nie tylko, świadczące o naszej kulturze narodowej na przestrzeni wieków.

opactwomogilskie5Duże zasługi w reorganizacji i dostosowaniu się Opactwa do sytuacji powojennej  miał opat Augustyn Ciesielski (powstaje nowa parafia, nowe miasto – Nowa Huta, przemysł, napływ nowej ludności, etc.). Miałem zaszczyt znać go osobiście. On kochał książki, był urodzonym bibliofilem. Napisał wiele rozpraw na tematy Kościoła – w znaczeniu ogólnym, a także klasztoru i myśli cysterskiej. Jako młody chłopak pomagałem mu opisywać i oprawiać książki. Ponadto, czym należy się pochwalić, był jedynym opatem (nie biskupem) z Polski który brał udział w obradach II Soboru Watykańskiego w Rzymie w 1962. Był jego aktywnym uczestnikiem. Zmarł w1968 roku, a jego doczesne szczątki spoczywają pod kaplicą Cudownego Pana Jezusa. Wyjątkowym Gościem Klasztoru był Ojciec Święty Błogosławiony Jan Paweł II. Nawiedził On mogilskie sanktuarium 9 czerwca 1979 roku. Był szczególnym czcicielem Cudownego Krzyża Mogilskiego.

Na naszą uwagę zasługuje, położony obok, a będącym też dziełem cystersów drewniany kościółek Św. Bartłomieja, pochodzący z I połowy XV wieku, który jest perełką na szlaku architektury drewnianej w Polsce (artykuł o tym narodowym zabytku już wkrótce).

Zapraszamy Państwa do obejrzenia całego fotoreportażu, złożonego z 23 zdjęć:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/16Marca2014

tomaszorlowskiTomasz Orłowski

Fotografie w tekście, p. Andrzej Kalinowski.

W ubiegły czwartek (20 lutego 2014 roku) gościem naszego Krakowskiego Klubu Gazety Polskiej w Nowej Hucie  była p. Aleksandra Szemioth, prezes Krakowskiego Oddziału Związku Sybiraków.

20140220nh1Opowiadała o losach Polaków wywiezionych w głąb Rosji w czasie II wojny światowej – „Sybiraków”. Mogliśmy wysłuchać wielu historii związanych z deportacją, a także poznać wspomnienia bezpośredniego świadka deportacji na Syberię.

Gdy 17 września 1939 roku rozpoczęła się okupacja rosyjska, w wkrótce potem wywózki, wydawało się, że są to operacje przeprowadzane w sposób chaotyczny.

Dzisiaj jednak wiemy, że Rosjanie mieli ściśle przygotowany, morderczy plan. Świadczy o tym choćby fakt przewozu ludzi z polskich terenów administrowanych przez państwo litewskie, na tereny administracyjnie należące do Rosjan.

20140220nh2Nie da się zapomnieć życia na dalekim stepie w północnym Kazachstanie. Szczególnie strachu i nieustannego głodu.

Dopiero w 1989 roku Sybiracy mogli opowiedzieć co przeżyli na zesłaniu. Od samego początku do Związku Sybiraków tłumnie przychodzili Sybiracy, którzy w końcu mogli opowiedzieć o swoich dramatycznych losach.

Komisja historyczna, wówczas dzięki wsparciu śp. Andrzeja Przewoźnika, który jest jedną z Ofiar tragedii smoleńskiej,  wydała 14 tomów wspomnień osób, które przeżyły sowieckie zesłanie.

20140220nh3Powstała również nowa instytucja – Centrum Dokumentacji Zsyłek, Wypędzeń i Przesiedleń Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Pracuje tam grupa młodych naukowców pod kierownictwem dr. Huberta Chudzio.

Spotkanie wywarło na uczestnikach duże wrażenie. Przez ponad dwie godziny słuchali wzruszających historii i wspomnieniach z „nieludzkiej ziemi”.

Zapraszamy Państwa także do obejrzenia relacji filmowej, autorstwa p. Moniki Oleksy, którą wzbogacają zdjęcia pp. Moniki Oleksy i Andrzeja Kalinowskiego:
http://www.youtube.com/watch?v=8sUksp9t_iE

stefanbudziaszekStefan Budziaszek

Ta warta jest wartą honorową. Żołnierz gdy staje na warcie, czyni to z obowiązku, bo taki miał rozkaz. My czynimy to z poczucia obowiązku. Uważam że jest to coś znacznie ważniejszego i piękniejszego…

20140216rkZapowiedziana z kilkudniowym wyprzedzeniem Obywatelska Warta Honorowa dla pułkownika Ryszarda Kuklińskiego w krakowskim Parku im. dr. Henryka Jordana odbyła się punktualnie o godzinie 14.00. W uroczystości wzięło udział kilkadziesiąt osób. Liczną reprezentację stanowili członkowie i sympatycy Krakowskich Klubów Gazety Polskiej: im. Janusza Kurtyki oraz Nowohuckiego (fot. p. Andrzej Kalinowski).

Uroczystość rozpoczęła się odśpiewaniem wszystkich zwrotek Mazurka Dąbrowskiego. Następnie odmówiono modlitwy w intencji polskich bohaterów, uczczonych pomnikami w patriotycznym parku Jordana, pamiętając także o tych, których miejsca pochówku nie są do dziś znane, a którzy na wszystkich frontach oddawali swe życie za Ojczyznę.

Zaśpiewano hymn Boże coś Polskę… i zaciągnięto wartę. Krakowianie przybyli na uroczystość z biało-czerwonymi flagami i przypinkami. Niektórzy zapalali również znicze. Uroczystościom z zaciekawieniem przyglądali się przechodzący główną aleją parku mieszkańcy miasta. Pytali uczestników o powód spotkania i spontanicznie dołączali do Obywatelskiej Warty dla Pułkownika Ryszarda Kuklińskiego.

Piękny wiersz z pamięci wyrecytowała p. Sława Bednarczyk, aktorka scen krakowskich. Po uroczystej warcie jej uczestnicy przeszli wspólnie pod pomnik Danuty Siedzikówny „Inki” aby oddać hołd młodej bohaterce w dniu wspomnienia jej imienia.

Zapraszamy Państwa także do obejrzenia dwóch fotoreportaży, autorstwa pp. Józefa Bobeli i Andrzeja Kalinowskiego (tutaj także zdjęcie innych rzeźb Galerii Wielkich Polaków) oraz filmu zrealizowanego przez p. Stefana Budziaszka:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/16Lutego2014jb
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/16Lutego2014
https://www.youtube.com/watch?v=WEtRLlVJwO8

andrzejkalinowskiAndrzej Kalinowski

Cystersi do Szczyrzyca przybyli w roku 1231. Mnichów cysterskich z Jędrzejowa sprowadził wojewoda krakowski, wojewoda Teodor Cedro herbu Gryf. Ponieważ znana mu była działalność Cystersów, ich zaradność i przedsiębiorczość, uprawa ziemi i rozwój regionów w których przebywali, postanowił i tu, na Podtatrzu, w terenie górzystym podnieść nieco rozwój gospodarczy i kulturowy ludności tego terenu. W roku 1234 Henryk Brodaty dołącza inne wsie do już powstałych wcześniej. Podobny zamiar przyświecał Teodorowi w Ludźmierzu, gdzie na pustkowiu Podhala zakłada inny klasztor też cysterski, obsadzony mnichami z Jędrzejowa.

opactwoszczyrzyc1Po kilku latach pobytu Cystersów w Ludźmierzu są zmuszeni do przyjazdu do Szczyrzyca. Powodem przenosin były prawdopodobnie problemy z obroną przed napadami zbójców i rabusiów grasujących wówczas na Podhalu. Opuścili więc Ludźmierz. Tam pozostał kościół i kilku braci dla celów duszpasterskich. Ponieważ Szczyrzyc bardzo prężnie się rozwijał, był grodem, miał swoją pozycję, mógł się sam bronić, gwarantował bezpieczeństwo ludności i zakonnikom, Teodor kupuje Szczyrzyc w 1237 roku. Dołącza kolejne wsie do klasztoru. W 1243 istnieje już opactwo w Szczyrzycu (są na to dokumenty zachowane w oryginale, kroniki i inne).

opactwoszczyrzyc2Opactwo usadowiło się na szlaku handlowym z Polski na Węgry. Stworzyli silny ośrodek religijno gospodarczy. Dobrodziejami opactwa byli Bolesław Wstydliwy, królowie Władysław Łokietek, Kazimierz Wielki i Władysław Jagiełło. Wraz z klasztorem rozwija się cała okolica i dlatego to już w XIV wieku Szczyrzyc stał się powiatem, miastem leżącym nad Stradomką. Według kronik klasztornych wynika, że w 1624 wybudowali browar, młyn, piekarnię i tartak. Rozbiory Polski zaznaczyły się kryzysem w państwie i opactwie. 1794 rok to data pechowa dla Cystersów - zniesienie klasztoru. Dopiero po odzyskaniu niepodległości, w 1918, papież Benedykt XV przywraca godność opactwa klasztorowi. Pierwszym opatem w niepodległej Polsce został o.Teodor Magiera.

opactwoszczyrzyc3Obecnie w klasztorze jest bogate archiwum, biblioteka, które to są kopalnią wiedzy o klasztorze i Polsce w dawnych wiekach. Zachowały się bowiem dokumenty, księgi, inkunabuły, teksty muzyczne pisane na czterolinii, co jest ewenementem w dzisiejszych czasach i inne dowody kultury, m.in. obrazy S. Samostrzelnika. Niektóre dokumenty piśmienne są jedynymi w Polsce. Można by tu wymieniać długo co kryją mury starego klasztoru w Szczyrzycu. Jeżeli będziemy mieli szczęście spotkać kustosza klasztoru, to może coś więcej nam powie a może i pokaże.

opactwoszczyrzyc4W Kościele znajduje się łaskami słynący XVIII wieczny obraz Matki Bożej Szczyrzyckiej, której to w dowód otrzymywanych łask 19 sierpnia 1984 roku kardynał Józef Glemp nałożył złote korony. Było to z okazji 750-cio lecia powstanie opactwa w Ludźmierzu i Szczyrzycu. Osobnym rozdziałem jest muzeum regionalne, które istnieje od ponad 50 lat. Posiada kolekcję militariów, rzeźby, malarstwa, rzemiosła artystycznego, monety i banknoty, medale, stare kielichy i monstrancje. Jednym słowem rzeczy, których by i Wawel pozazdrościł. Z Krakowa do Szczyrzyca jest około godzina drogi, leży bowiem na kraju powiatu limanowskiego. Warto tam pojechać.

Zapraszamy Państwa do obejrzenia całego fotoreportażu, na który składa się 27 zdjęć:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/17Lutego2014ak

andrzejkalinowskiAndrzej Kalinowski

To „morze jest szerokie i głębokie ” – jak głosi powiedzenie. A tak naprawdę jest to dziwne morze, żeby do niego dojechać trzeba wpierw pokonać Pustynię Judzką. Prawie nie ma w nim fal, mówią że „nie idzie się utopić” ale po wypiciu ¼ szklanki wody z tego akwenu można pożegnać się z tym światem. Stężenie soli w wodzie wynosi 26-28% i jest kilkakrotnie razy większe niż w innym morzu czy oceanie. Stąd taka duża wyporność. Nie ma w nim żadnej formy życia fauny ani flory. Ale po kolei.

morzemartwe1Morze Martwe leży między Izraelem a Jordanią. Jest akwenem bezodpływowym. Powierzchnia jego wynosi około 1020 km2. Leży około 398 metrów pod powierzchnią morza (ppm). Największa głębia ma około 400 m i jest zlokalizowana w części północnej akwenu. Długość jeziora to około 76 km a szerokość w granicach 12-17 km. Dlaczego podaję te poszczególne wielkości w postaci „około”. Otóż dlatego, że morze zmienia swoje wymiary i osiągi w zależności od roku klimatycznego i od ilości dostarczonej wody do jego zbiornika. Głównym dostawcą wody dla morza jest rzeka Jordan. Jest to rzeka która praktycznie cały swój bieg ma na terenach depresyjnych Jordanii i Izraela. Wypływa ze Wzgórz Golan. Jest rzeką graniczną (nazwana też „granicą życia dla Arabów jak i Żydów”). To sformułowanie zapisane jest nawet w pakcie pokojowym pomiędzy Jordanią a Izraelem (1994), mówiącym o jednakowo dostępnym podejściu do rzeki i wykorzystywaniu jej do celów gospodarczych i rolniczych. Dlatego do morza dopływa coraz mniej słodkiej wody z lądu (ta jest wykorzystywana przez plantatorów do rozwoju plantacji ogrodniczo-warzywnych po obu stronach rzeki – patrz Jerycho).

morzemartwe2A to dlaczego ta woda jest taka słona? Skąd się bierze w niej tyle soli? – rodzą się pytania. Otóż przy wpadaniu do akwenu, Jordan przynosi z sobą oraz wypłukuje i wymywa olbrzymie pokłady soli i innych minerałów z dna morza, które to zasalają potem wodę w takim stopniu w całym akwenie. Ponadto wysoka temperatura powietrza (23-45 st. C) powoduje to, że woda nie podnosi się ale wyparowuje, pozostawiając sól w akwenie. Co do kąpieli, to trzeba bardzo spokojnie do tego podchodzić. Nie wolno skakać na „główkę” ani chlapać się, trzeba uważać na oczy i szczególną uwagę zwracać na dzieci. Po każdorazowym zabiegu „kąpieli” w wodzie słonej zaleca się korzystać z pryszniców słodkowodnych. Dłuższe pozostawanie nie umytym powoduje pieczenie skóry i jej pękanie na upalnym słońcu.

morzemartwe3Na brzegu leżą olbrzymie połacie borowiny o dużym nasyceniu minerałów i właściwościach leczniczych zwłaszcza dla skóry. Turyści gremialnie korzystają z tej wyjątkowej i jedynej w swoim rodzaju przygody z Morzem Martwym. Nie ma tutaj plaż piaszczystych tak charakterystycznych dla innych mórz. Po pierwszym wyjściu z wody odnosi się wrażenie jakbyśmy zostali umoczeni w rzadkim kisielu. Nie ma turysty czy pielgrzyma, który nie będąc nad Morzem Martwym nie skorzystałby „z jego rozkoszy”. Jordania i Izrael wykorzystują te zasoby (sole mineralne, kopaliny inne kruszce) do celów kosmetycznych i jako półprodukty do przemysłu chemicznego i innych. Ostatnio powstał nawet wspólny projekt budowy kanału łączącego Morze Martwe z Morzem Czerwonym. Ma powstać liczący 180 km rurociąg przepompowujący i odsalający wodę dla celów gospodarczych Jordanii, Izraela i Palestyny. Jego koszt to około 650 mln dolarów. Ma być wybudowany w ciągu pięciu lat i zaspokoić potrzeby ludności do 2040 roku.

Zapraszam Państwa jeszcze do obejrzenia całego fotoreportażu z nadmorskiej wyprawy:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/4Lutego2014

Pod patronatem „Naszego Dziennika”

Zdjęcia w tekście: p. Andrzej Kalinowski ("Kraków Niezależny").

Z Jolantą Janus, inicjatorem i organizatorem zbiórki na rzecz realizacji „Piety Smoleńskiej” oraz organizatorem charytatywnego koncertu „Kolędy do Nieba”, rozmawia Marcin Austyn.

Za nami wyjątkowy charytatywny koncert kolęd. Łatwo było przekonać krakowskich artystów do wsparcia inicjatywy?

20140125sk1– To było niezwykłe wydarzenie kulturalne i patriotyczne. Wybitni, cenieni i lubiani artyści scen operowych i filharmonicznych wyśpiewali najpiękniejsze treści polskich kolęd dla jednej szlachetnej idei: upamiętnienia ofiar tragedii smoleńskiej – najważniejszych osób w państwie, które 10 kwietnia 2010 roku w drodze do Katynia w 70. rocznicę zbrodni katyńskiej były na służbie Polsce i zginęły na tej służbie. Artyści, którzy wystąpili w naszym koncercie, bez zastanowienia przyjęli zaproszenie. Oczywiście byli tacy przedstawiciele krakowskiej estrady, którzy odmówili, bo „Smoleńsk to sprawa polityczna”. Podobne argumenty słyszałam, kiedy szukałam miejsca koncertu. W końcu otrzymałam serdeczne zaproszenie od proboszcza kościoła św. Piotra i Pawła ks. Marka Głowni, gdzie kiedyś miał być pochowany śp. Janusz Kurtyka, i od proboszcza kościoła św. Katarzyny o. Marka Krzysztofa Donaja. Ostatecznie, ze względu na fantastyczną akustykę i warunki ogrzewania, artyści zagrali w tej ostatniej świątyni.

Budujący był udział młodych wykonawców...

20140125sk2– Ich obecność to zasługa wspaniałych pedagogów – artystów, którzy brali udział w tym koncercie: dr. Włodzimierza Siedlika, dyrygenta Akademickiego Chóru Uniwersytetu Jagiellońskiego i wieloletniego dyrygenta Chóru Polskiego Radia, a na co dzień kierownika Katedry Chóralistyki Akademii Muzycznej, oraz dyrygenta Marka Kluzy, związanego od wielu lat z Operą Krakowską i prowadzącego chór dziecięcy dla tej sceny, cenionego pedagoga ZPSM im. Karłowicza w Nowej Hucie. Gdy zwracałam się z prośbą o udział chóru UJ w koncercie, usłyszałam od pana Siedlika: „Niech młodzież uczy się patriotyzmu!”. To nie tylko buduje, ale też pokazuje, jak wiele od nas samych zależy.

Celem zbiórki jest realizacja projektu „Piety Smoleńskiej”. Jakie są potrzeby?

20140125sk3– Sam projekt nie jest drogi w samym wykonawstwie. Może go zrealizować np. kilku fundatorów. Ale chodzi o to, abyśmy mieli udział w tym wszyscy jako społeczeństwo. Projekt ma już swoją ciekawą historię. Pomysł narodził się w Chicago, w środowisku Polonii, która zwróciła się do krakowskiego artysty rzeźbiarza Piotra Suchodolskiego o wykonanie projektu. Pan profesor uczynił to społecznie. Zbiórka na „Pietę Smoleńską” rozpoczęła się w dniach 1-3 listopada ub.r. na krakowskich cmentarzach jako II Kwesta Smoleńska. Wówczas w ciągu trzech dni zebraliśmy ponad 20 tys. zł. Teraz w dzieło włączyli się krakowscy artyści. Kto wie, może dołączą do nas też inne środowiska twórcze? Najcenniejszy jest jednak ten „wdowi grosz”.

Zorganizowanie takiej zbiórki to duże wyzwanie organizacyjne?

20140125sk4– Wszystko jest kwestią inicjatywy. Jeżeli znajdzie się ktoś, kto zapoczątkuje takie dzieło, to inni chętnie się przyłączą. Tak było w przypadku tego niezwykłego koncertu, tak było też w przypadku Kwesty Smoleńskiej, którą stworzyłam dwa lata temu z udziałem krakowskich profesorów, parlamentarzystów, artystów, dziennikarzy. Celem było wsparcie zbiórki na „Krzyż smoleński okryty całunem milczenia”, który odsłoniliśmy w ubiegłym roku w Nowej Hucie. My jako społeczeństwo jesteśmy spragnieni takich działań. Pamięć o tragedii smoleńskiej jest wciąż żywa i bardzo bolesna. Trzeba tylko wymyślić ideę, nadać jej odpowiedni przekaz i skierować do odpowiednich ludzi.

Jak szybko może powstać „Pieta Smoleńska”?

20140125sk5– To zależy od tego, jak szybko zakończymy zbiórkę. Brakuje nam tylko kilkunastu tysięcy złotych. Ten projekt jest cenny ze względów ideowych, ale również jest dziełem o wybitnych walorach artystycznych i cieszy się dużym poparciem społecznym oraz zainteresowaniem mediów. Patronat nad jego powstaniem sprawuje krakowski duszpasterz i przyjaciel artystów ks. infułat Jerzy Bryła. Wracając do terminu - tu musimy wziąć pod uwagę czas, który potrzebuje artysta na przygotowanie odlewu, tj. ok. 3 miesięcy, oraz ceny kruszców i metali, które się zmieniają. Planowana wielkość płaskorzeźby to 160x240cm. Ma ona być wykonana ze stopów aluminium, z użyciem metali szlachetnych do np. guzików katyńskich czy orzełków. Całość będzie pokryta polichromią. To wiąże się z kosztami i dlatego wszystkim, którzy wsparli fundusz „Piety Smoleńskiej”, najserdeczniej dziękujemy.

Dziękuję za rozmowę.

Za: http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/67171.html oraz zgodą Współautorki, p. Jolanty Janus.

(Od Redakcji): charytatywny koncert „Kolędy do Nieba” odbył się 25 stycznia w kościele Św. Katarzyny w Krakowie. Tym, którzy chcieliby wesprzeć inicjatywę "Piety Smoleńskiej" podajemy nr konta: 41 1240 6263 1111 0010 5374 1177, z dopiskiem "Pieta Smoleńska".

krakowniezaleznymkInformacja własna

Fotografie w tekście: p. Andrzej Kalinowski.

Groty Sedecjasza (odkryte przypadkowo w roku 1854) to pierwotnie kamieniołomy, z których wydobywano bloki skalne użyte do budowy świątyni Salomona (zob. 1 Krl 5, 15–17), a później także Heroda Wielkiego (37–4 r. przed Chr.).

grotaqsedecjasza1Dziś jednak te ogromne pieczary nazywane są grotami Sedecjasza na pamiątkę ostatniego króla Judy, który znalazł tu schronienie, gdy w r. 587 przed Chr. armia babilońska oblegała miasto (zob. 2 Krl 25, 4–5; Jr 52, 7–8). W podziemiach znajduje się niewielka, naturalna cysterna, która napełnia się wodą, sączącą się przez szczeliny w sklepieniu Groty. Zbiornik ten jest nazywany „Łzami Sedecjasza”. Legenda głosi, że powstał on, gdy król Sedecjasz, chroniąc się w jaskini, opłakał świątynię, zniszczoną podczas najazdu Chaldejczyków.

grotaqsedecjasza2Za czasów Sedecjasza przypadała działalność proroka Jeremiasza a słabość i bezwolność króla miały katastrofalne skutki zarówno dla niego samego, jak i dla resztek Izraela. Przestało istnieć ostatnie państwo narodu wybranego i odtąd zaczęto oczekiwać Mesjasza, potomka królewskiej dynastii Dawida, którego przyśle w przyszłości Bóg, jako władcę Izraela.

Warto też wiedzieć, że na tych kamieniołomach stoi dzisiaj znaczna część starej dzielnicy muzułmańskiej w Jerozolimie.

Źródła:
http://www.przewodnik-katolicki.pl/nr/spoleczenstwo/dokad_prowadzi_nowy_tunel.html
http://www.przewodnik-katolicki.pl/nr/wiara_i_kosciol/ostatni_krol_sedecjasz.html
http://biblista.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=1586&catid=790&Itemid=651

Zapraszamy Państwa na wirtualną wycieczkę, możliwą dzięki zdjęciom p. Andrzeja Kalinowskiego:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/2Lutego2014

andrzejkalinowskiAndrzej Kalinowski*

Każdego dnia pisałem dziennik podróży, gdzie notowałem prawie wszystkie przeżycia zewnętrzne i duchowe, ilość kilometrów, ważniejsze miasta, miejscowości i rozważania modlitewne na podstawie Słowa Bożego z danego dnia (Lectio divina). Miałem codzienną  możliwość odmówienia po drodze czterech całych różańców (16 części), rankiem Godzinki ku czci Najświętszej Maryi Panny, Brewiarz, Drogę Krzyżową na podstawie rozważań słowa Bożego z dnia, jakie Kościół podaje podczas Mszy Świętej i inne. Moim pragnieniem było codzienne uczestnictwo w Najświętszej Ofierze Mszy Świętej, ale nie zawsze było to możliwe (szczególnie, gdy szedłem przez tereny protestanckie i przez Francję). Abym fizycznie nie ustał w drodze, za podstawowy codzienny pokarm wybrałem musli z rodzynkami zalewane wodą z rozcieńczonymi pastylkami multiwitaminowymi. Rano zjadałem tego ok. pół litra, wypijałem mocną kawę i szedłem aż do popołudnia (do 14:00). Zatrzymywałem się zawsze w kościołach, jeśli były bliżej trasy i modliłem się kilka minut. To mnie bardzo umacniało psychicznie i duchowo, dodawało mi pewności, pokoju, mocy i radości. Jeśli nie było kościoła przez cały dzień, bardzo mi tego brakowało.

bratbenedykt9Kościoły w drodze były dla mnie jedynymi oazami, gdzie czerpałem siły do dalszej drogi, a szczególnie wtedy, kiedy mogłem czynnie uczestniczyć we Mszy Świętej i przyjmować Pana Jezusa w Komunii Świętej. Po południu jadłem obiad: 40 dkg żółtego sera z ciemnym bochenkiem chleba, 0,2 litra musli, 50 dkg czekolady i dużo wody (zwykle 1,5 l). Po takim obiedzie ucinałem sobie  drzemkę, ale tylko  10 -15 minut. Kiedy wstawałem byłem orzeźwiony tak, że pokonywałem trasę aż do wieczora przemierzając dodatkowo od 25 do 30 km. Jeśli mi się udawało być na wieczornej Mszy Świętej, potem jadłem kolację (mniej więcej podobną do śniadania) i jeśli jeszcze było jasno szedłem aż do nocy. Zdarzały się dni, gdzie ksiądz, czy zakonnicy zatrzymywali mnie na nocleg. Lecz latem, kiedy jeszcze było widno i ciepło wolałem iść dalej korzystając z długiego dnia i ładnej pogody. W Fatimie pozostałem do 17 października. Tam przystąpiłem do spowiedzi. Miałem czas na odpoczynek i rozważania o swojej drodze życia. Spowiednik (ksiądz Polak z Wenezueli), szepnął mi abym wstąpił do Klasztoru Cystersów ale w Hiszpanii. Pomyślałem sobie „w Hiszpanii…, ale przecież nie znam języka. W Polsce to tak… pomyślałem, ale w Hiszpanii? Po powrocie do Kraju robiłem wszystko aby oddalić tą myśl od siebie. Myślałem, że tą myśl zagłuszę. Była to ucieczka przed poddaniem się woli Bożej. Ja nie chciałem, ale On (Chrystus) tak chciał. Za rok wyruszyłem więc już w konkretnej intencji o rozpoznanie drogi życiowego powołania. Pieszo z Polski ruszyłem 24 czerwca i szedłem spod Łowicza przez Łódź, Sieradz, Wrocław, Wałbrzych, Krzeszów, Lubawkę (granica polsko- czeska), Pragę, Bawarię (Altoetting), Austrię (Innsbruck, Feldkirch, Szwajcarię (m.in. Flueli Rant  oraz sanktuarium narodowe Szwajcarii - Einsiedeln) poprzez Lucernę, Genewę, Lyon, Tuluzę, Lourdes, Pireneje, szlakiem Santiago de Compostela, później poprzez Porto, Coimbrę do Fatimy. Trasa wyniosła dosłownie 4200 km. Do Fatimy przybyłem po 105 dniach marszu, 6 października 2006 roku. Tam spotkałem Ojca Rajmunda, cystersa z Wąchocka . On dał mi adres do klasztoru w Polsce. Wróciwszy do Polski, pojechaliśmy jeszcze do Aten i stamtąd na rowerach do Istambułu...

bratbenedykt10Po powrocie przez Rzym do Polski, wstąpiłem do zakonu cystersów,  jestem szczęśliwy... Trzeba było tak wielu doświadczeń życiowych, aby odczytać to co najwłaściwsze. Kilka rzeczy zaważyło na moim losie. Gościnność cysterska w klasztorze w Heiligenkreuz w Austrii, polski ksiądz spowiednik z Wenezueli… i chyba ten odnaleziony przeze mnie krzyż na rumowisku (dopisek mój – A.K.). Jakże wymowne znaki dawał mi Pan. Jemu niech będzie chwała i cześć”.

Na tym zakończył opowieść o swoim powołaniu życiowym Br. Benedykt Zieliński. Krzyż który mu towarzyszył podczas wielu wędrówek zawiesił w kościele parafialnym w Winnikach. Jest to nowa placówka duszpasterska objęta przez Cystersów na Pomorzu Zachodnim. Obecnie Br. Benedykt przygotowuje się do święceń kapłańskich na które oczekuje wiosną 2014 roku.

* Rozmowę przeprowadził i całość, na podstawie materiałów Brata Benedykta, opracował Andrzej Kalinowski.

krakowniezaleznymkInformacja własna

„Staropolskim jest obyczajem, by w ten czas, kolędą radość wyrażać z narodzin Boga-Człowieka i nadzieję na życie wieczne, na życie z tymi, którzy od nas odeszli. Ten koncert będzie koncertem wyjątkowym. Najwięksi artyści krakowskich scen oddadzą hołd Panu Na Wysokościach, byśmy mogli, tu na  ziemi, uhonorować tych, których zabrał On ze służby Ojczyźnie na wieczną swoją służbę”.

Zuzanna Kurtyka, prezes Stowarzyszenia Rodzin Katyń

20140125kdnWczoraj, w sobotę 25 stycznia 2014 roku, odbyło się w Krakowie duże wydarzenie artystyczne, charytatywny koncert najpiękniejszych polskich kolęd i pastorałek w wykonaniu wybitnych krakowskich artystów.

Koncert odbył się w Kościele Św. Katarzyny, w Krakowie, przy ul. Augustiańskiej 7.

Ideą tego wydarzenia, zorganizowanego przez p. Jolantę Janus,  było zebranie środków na realizację projektu płaskorzeźby „Pieta Smoleńska” autorstwa artysty rzeźbiarza Piotra Suchodolskiego.

Zapraszamy Państwa do obejrzenia trzech fotoreportaży. Ich autorzy to pp. Elżbieta Serafin, Kazimierz Bartel i Andrzej Kalinowski (tutaj również zdjęcia z wnętrz kościoła):
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/25Stycznia2014
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/25Stycznia2014kb
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/25Stycznia2014ak

tomaszorlowskiTomasz Orłowski

W czwartkowy wieczór, 23 stycznia odbyło się wspólne kolędowanie naszego środowiska patriotycznego. Salka parafialna przy kościele pod wezwaniem Św. Józefa na osiedlu Kalinowym wypełniła się sporą ilością zaproszonych gości, a także dziećmi w wieku 5-13 lat z Grupy Oazowej. Ta integracja jest zasługą siostry Marty, z zakonu sióstr Dębickich Służebniczek, która zaproponowała wspólne spotkanie.

20140123nhWspólnie zaśpiewaliśmy kilkanaście polskich kolęd przy akompaniamencie gitarowym. Słuchając tak niezwykłego wykonania kolęd, niektórym naszym klubowiczom zakręciła się łezka w oku (fot. p. Andrzej Kalinowski).

Oprócz polskich kolęd i pastorałek, wysłuchaliśmy również piosenek świątecznych w języku angielskim.

Dla naszych gości nie zabrakło poczęstunku złożonego z pysznych ciasteczek i owoców. Na zakończenie uroczystości złożyliśmy sobie życzenia noworoczne.

Zapraszamy Państwa do obejrzenia kompletu zdjęć, autorstwa p. Andrzeja Kalinowskiego:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/23Stycznia2014

andrzejkalinowskiAndrzej Kalinowski

Cóż tu napisać... Koncert był przedni. P. Lidia Jazgar robi to znakomicie, bardzo szybko wprowadza słuchaczy w nastrój i skupienie, a przy tym uaktywnia całą kościelną widownię.

20140122wpMimo, że koncert p. Lidii Jazgar z zespołem Galicja oraz Chóru Amadeum odbył się w środku tygodnia to słuchaczy było wielu.

W środę, 22 stycznia, były bowiem imieniny Wincentego. A Wincenty Palotti jest założycielem Pallotynów. Świętowanie było więc podwójnie uzasadnione: kolędy i pastorałki oraz Święty Wincenty Palotti, czyli... uroczystość w Zgromadzeniu Księży i Braci Pallotynów.

Zapraszam do obejrzenia kilku pamiątkowych zdjęć:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/22Stycznia2014ak

andrzejkalinowskiAndrzej Kalinowski*

„Krzyż ten znalazłem w starej ruderze w mojej okolicy. Został odnowiony i zreperowany. Przemierzył w pielgrzymkach pieszych i rowerowych szlaki od Warszawy po Rzym, od Petras do Aten, od Istambułu po Fatimę. Nieraz stawał się  on (krzyż przez niego niesiony) powodem  do modlitwy, a innym razem  szyderstw ze strony napotykanych ludzi. Często też stawał się powodem do podejrzeń”. Kiedyś w Czechach, policjant - tajniak - po zatrzymaniu Pawła podążającego przez czeskie góry pieszo do Fatimy, zażądał od niego okazania dokumentów. Jednocześnie  kierował w jego stronę pistolet. Dzięki Bogu Paweł miał poświadczenie od proboszcza i zdjęcia potwierdzające, że krzyż należy do niego. Policjant myślał, że Paweł niósł skradziony przez niego krzyż. Innym razem jakiś Czech chciał mu dać 500 koron za krzyż, ale pielgrzym odpowiedział, że nie sprzeda go za żadne pieniądze... W Niemczech ktoś inny chciał mu dać 200 euro. I znów podobnie, odpowiedział, że choćby mu dawał 100 milionów euro, to krzyża nie sprzeda. Paweł cenił ten krzyż tym bardziej, że przed nim właśnie wymodlił wraz z alkoholikami nawrócenie dla czterech uzależnionych. Z kolegami wymodlił też cudowne uzdrowienie z choroby dla pewnej kobiety z Głowna. Pani M. dawała o tym publiczne świadectwo. Jej mąż pojednał się z nią po rozwodzie cywilnym, jaki uprzednio z nim wzięła z powodu problemu alkoholowego męża. Podczas, kiedy jego żona leżała w ciężkim stanie chora - w szpitalu (a lekarze nie dawali jej żadnych szans na przeżycie), jej mąż przyszedł prosić Pawła o modlitwę. Modlił się przed krzyżem w kilkakrotnie powtarzanej nowennie do Bożego Miłosierdzia o cud dla żony. Modlił się z Pawłem i z alkoholikami, którzy do niego przychodzili na różaniec. Cud nastąpił… - wspomina dziś  Br. Benedykt. Od tej pory ten krzyż  towarzyszył mi w każdej wędrówce.

bratbenedykt7W czasie drogi był zawsze czas na modlitwę. Mieliśmy stały „repertuar modlitewny”, czas na posiłek i krótki odpoczynek. Dziennie robiłem (lub robiliśmy) po 40 do 70 km drogi w zależności od pogody, samopoczucia czy kondycji (fot. Konrad Boruta). Na plecach 30 kilogramowy plecak w którym były naprawdę niezbędne rzeczy (koc, karimata, ciepły sweter oraz peleryna przeciwdeszczowa).  Rowerem to różnie 150 do 200 km dziennie, zawsze z krzyżem i polską flagą. Do Rzymu  szedłem 54 dni. Był to rok 2003, rok jubileuszowy 25-lecia pontyfikatu Ojca Świętego Jana Pawła II. W tym miejscu należy wspomnieć, że na tę szczególną wyprawę Paweł wybrał się w worze pokutnym uszytym przez niego z worków z juty i pozszywanych nićmi bawełnianymi. Tu trzeba wypisać daty i pielgrzymki jakie odbył Paweł w swoich młodzieńczych latach po Polsce i Europie zanim  dojrzał do podjęcia życiowych decyzji, zanim odczytał drogę swojego życiowego powołania:

1997 rok: Czechy - na rowerze (powstrzymana przez powódź we Wrocławiu), jechałem z  br. Tadeuszem OFM.

Rok 1998: Na rowerze z Polski do Fatimy przez Rzym - jechałem z br. Tadeuszem OFM.

Rok 1999: Na rowerze z Polski do Fatimy i z powrotem. Jechałem ze Sławkiem, kolegą. Przez Rzym, Turyn, La Salette, Lourdes, szlakiem Camino de Santiago. Wracaliśmy przez Salamankę, Kraj Basków, Bayonne, Bordeaux, Limoges, Besancon, Dijon, Strasburg, Niemcy, Częstochowę do Suwałk. Stamtąd pieszo do Wilna i z powrotem przez Suwałki i Łowicz do Głowna (trasa wyniosła w 3,5 miesiąca aż 9432 kilometry).

Rok 2000: Pielgrzymka jubileuszowa do Rzymu rowerem. Jechałem z kolegą alkoholikiem (w obydwie strony z Polski do Rzymu i z powrotem rowerem do Polski).

Rok 2002: do Fatimy - na rowerach.

bratbenedykt8Rok 2003 do Rzymu, później do Medjugorje na rowerach w dwie strony. Zaś we wrześniu wyruszyłem z kolegą z Jasnej Góry do Watykanu w duchu dziękczynienia Panu Bogu za 25 lat pontyfikatu Papieża Polaka.

2004: pielgrzymka rowerowa do Szwajcarii i stamtąd przez góry oraz przez Mediolan, Bolonię i Florencję do Rzymu Podobnie jak w ub. roku tj. 2003) szedłem pieszo na Watykan z Jasnej Góry przez ok. 50 dni z innym kolegą (ruszyliśmy z Polski we wrześniu).

2005: pielgrzymka życia z Polski do Fatimy na nogach!!! Szedłem od Łowicza (miasto Głowno) przez Zieloną Górę, Gubin, Wittenbergę, Kolonię, Wittem w Holandii, Belgię, Francję do Lourdes. Pireneje, szlakiem Camino de Santiago, do Fatimy przez 96 dni (zrobiłem 4857 kilometrów). Wyszedłem z Polski 27 czerwca, a zaszedłem do Fatimy w dniu 30 września.

* Rozmowę przeprowadził i całość, na podstawie materiałów Brata Benedykta, opracował Andrzej Kalinowski.

miroslawborutaMirosław Boruta

Zdjęcie w tekście p. Jakub Kalinowski.

15 stycznia Krakowski Klub Gazety Polskiej im. Janusza Kurtyki - po sukcesie pierwszego spotkania z p. Andrzejem Kalinowskim - zaprosił członków i sympatyków naszego Klub na drugie. Jak już na stronach "Krakowa Niezależnego" wspomniano, p. Andrzej Kalinowski to autor tekstów i fotograf, współpracownik tygodnika „Głos Nowej Huty”, portalu „Kraków Niezależny”, czasopism parafialnych „Mogilski Krzyż” i „Szklane Domy”. Znają go także Stowarzyszenie Pisarzy Polskich i Szkoła Muzyczna w Krakowie.

20140115akJak sam niegdyś na naszych stronach napisał: "Ostatnio miałem okazję przebywać w Izraelu przez okres bez mała dwóch miesięcy. Zobaczyłem bardzo dużo nieznanych mi dotąd miejsc. Poznałem przede wszystkim bliżej tych ludzi zarówno Izraelitów jak i Arabów mieszkających ciągle obok siebie. Piszę tak dlatego, że zarówno jedni jak i drudzy mają zupełnie inne filozoficzne spojrzenie na otaczający nas świat i jego prawdziwe problemy. Oni żyją ciągle w świecie swoich waśni i sporów. Wielka polityka ich omija (przynajmniej tych maluczkich)":
https://www.krakowniezalezny.pl/polski-cmentarz-wojskowy-w-jerozolimie

Stąd też i tytuł środowego spotkania: „Jerozolima: katolicy, muzułmanie, żydzi”. Spotkanie odbyło się w Klubie „Pod Jaszczurami” w Rynku Głównym 8.

Zapraszamy Państwa do obejrzenia fotoreportażu ze spotkania, zdjęć autorstwa pp. Jakuba Kalinowskiego (fot. 1-3) i Mirosława Boruty (fot. 4-16):
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/15Stycznia2014

andrzejkalinowskiAndrzej Kalinowski

Wiele różnych stworzonych i niestworzonych rzeczy napisano o Wąchocku. Krążą różne dowcipy, jednego razu w telewizorze słyszałem nawet wielkie laudacje na temat pomnika sołtysa tam istniejącego a nie usłyszałem nic na temat tego co jest obecnie najciekawsze w Wąchocku.

wachock1Otóż perełką z jakiej słynie to urocze miasto, leżące między Starachowicami a Skarżyskiem Kamienną, jest romański klasztor cystersów z XII wieku. Opactwo w Wąchocku powstało w 1179 roku. Założone przez biskupa krakowskiego Gedeona było prężnym ośrodkiem życia religijnego, kulturalnego, gospodarczego i przemysłowego.

Dzisiejsze zabudowania opactwa są jednym z najpiękniej zachowanych pomników architektury okresu romańskiego w Polsce. Podobnie jak inne klasztory oni również zakładali wiele innych miejscowości, parafii, otworzyli wiele hut wytapiania rudy i produkcji stali. Stąd do dzisiaj przetrwała tradycja obchodzenia Dymarek na kielecczyźnie.

wachock2W 1454 roku Wąchock otrzymuje prawa miejskie. Cystersi rozwijają górnictwo rud i kamieniarstwo. Ściśle związani z historią Polski dzielą z nią Jej wzloty i upadki, zwycięstwa i klęski. Od 1795 roku są w zaborze austriackim, a od 1809 roku przechodzi Wąchock pod panowanie rosyjskie (Księstwo Warszawskie), a od 1815 roku znajduje się na mocy porozumień wersalskich znowu w Królestwie Polskim. Na nic to się wszystko zdało, słabość państwa i jego destrukcja tylko pogłębiały naród w zaborczej udręce. W 1819 roku następuje likwidacja klasztoru - między innymi za działalność patriotyczną - zakonnicy zostają wypędzeni z klasztoru.

wachock3Po wojnie dopiero w 1951 roku Cystersi ponownie wracają do klasztoru. Obejmują spustoszony i ograbiony klasztor. Trwa nieustanna walka o jego ratowanie. Wiemy jak w latach minionych podchodziły władze polskie do ratowania zabytków kultury polskiej a w szczególności tych  kościelnych. Opactwo cystersów w Wąchocku powstało podobnie jak opactwo w Jędrzejowie. Powstało ono jako filia opactwa burgundzkiego w Morimondzie. Obecnie trwają liczne prace na terenie klasztoru i kościoła mające na celu odnowienie i przywrócenie dawnej świetności tym zacnym obiektom i przekazanie ich potomnym jako prawdziwe karty, dowody naszej historii i dziedzictwa  kulturowego.

wachock4W chwili obecnej można oglądać kościół utrzymany w styku późnego baroku, raczej rococo, piękną rozetę nad głównym ołtarzem, dobrze zachowaną kaplicę bł. Wincentego Kadłubka z pięknymi stallami wewnątrz. Znakomicie prezentują się romańskie krużganki z licznymi średniowiecznymi freskami i epitafiami nagrobnymi oraz niezwykle uroczy, malutki, spowity w ciszy wirydarz klasztorny. Osobnymi obiektami godnymi do polecenia są kapitularz romański (pierwsza połowa XII w.) i refektarz klasztorny z XIII w. Z obwarowań pozostała zachowana brama z pierwszej połowy XVII wieku. W murach klasztoru znajduje się muzeum przyklasztorne w którym można zobaczyć wiele interesujących eksponatów, które są tylko tam do podziwiania. Poznając stare dzieje klasztorów cysterskich, Wąchocka nie można przeoczyć, miejsce to bowiem bardzo dużo wnosi do całego bogactwa cystersów w Polsce i w Europie.

Zapraszamy Państwa do obejrzenia całego fotoreportażu, na który składa się 21 zdjęć:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/12Stycznia2014

andrzejkalinowskiAndrzej Kalinowski*

Po powrocie do domu nastąpił okres ponownego dostosowania się do życia wśród normalnych ludzi. Chciał choć po trosze wynagradzać ludziom krzywdy ,których doznali wcześniej od niego i jego kompanów, w przeszłości. Przychodziło to bardzo trudno. Mała miejscowość nie służyła temu tak bardzo jak duże miasto. Wszyscy znali się bowiem lepiej niż gdzie indziej. Nie było takiej anonimowości. Nie dowierzali, że u tego  młodego człowieka nastąpiło przebudzenie religijne i przemiana duchowa. Paweł nie załamywał się. Ponieważ wyszedł ze środowiska ludzi pijących, postanowił zacząć nawracać alkoholików ze złej drogi. Szło to nieraz bardzo topornie. Ufał jednak w Opatrzność Bożą, nie załamywał się. Do jego domu (altanki), gdzie mieszkał, przychodzili koledzy, którym  pomagał się uwolnić od nałogu pijaństwa. Modlitwa i dobry przykład to „chwytało” najbardziej. „Nie jest moim celem wychwalać się, prowadzić ranking ilu młodych ludzi udało mi się wyrwać z tego okropnego nałogu ”- mówi dalej Paweł, nałogu w którym uczestniczyło wielu ludzi a nieraz nawet całe  rodziny były w to wplątywane. ”Po jakimś czasie modlili się wspólnie o nawrócenie dla innych. W tych i innych intencjach jeździli na różne czuwania, dni skupień i inne uroczystości religijne w regionie i w Polsce. Przeważnie pieszo lub na rowerach. Nie było ich stać na inne bardziej dogodne formy podróżowania. Pracował bowiem dorywczo. Czasami u ogrodnika, przy żniwach lub innych pracach polowych. Najlepszą pracą była praca w lesie przy wyrąbie lasu. Tam oprócz pracy i wysiłku był czas i klimat (cisza leśna, spokój, samotność ) na skupienie i modlitwę.

bratbenedykt5W ten sposób poniekąd powstawał w jego głowie plan pieszego bądź rowerowego pielgrzymowania (fot. Konrad Boruta). Często czynił to z nowo nawróconymi na normalne życiowe tory kolegami. Wiele czasu spędzał na modlitwie. Żarliwa modlitwa to jest to. Zaczął coraz bardziej „dogadywać się z Panem Bogiem”. Po kilku pielgrzymkach rowerowych i pieszych zaczęła przychodzić mu myśl o wstąpieniu do klasztoru. Nie miał jeszcze matury, ale za podszeptem dobrego ducha (księdza katechety), podjął naukę w liceum dla pracujących. W wakacje pielgrzymował . Opowiadał mi o wielu życzliwych i pozytywnie nastawionych do życia ludziach jakich spotkał na drogach i szlakach swojego wędrownego życia. Byłem cały tym zbudowany. Ile samozaparcia, siły woli, energii trzeba mieć aby wszystkie te niedogodności przezwyciężyć, aby się nie poddać i aby nie zawrócić z tego obranego życiowego szlaku, czy pielgrzymiej drogi (dopisek mój – A.K.).

bratbenedykt6Jak Ojciec to robi ł? - zapytałem. „Proszę pana ja od momentu kiedy się nawróciłem  to przejrzałem na oczy. Dziś wiem, że tylko gorąca modlitwa, ufność Bogu, całkowite poddanie się jego woli przynosi upragnione owoce”. Tu Br. Benedykt zaczyna mi wymieniać daty, trasy swoich wędrówek, opowiadać przeróżne przygody z pielgrzymek po Polsce i Europie (fot. Konrad Boruta). Niczym z rękawa sypie nazwami miejscowości, które odwiedzał, jak gdyby czytał atlas samochodowy. Sam gubię się już w tych nazwach a on opowiada jakby dopiero co zsiadł z roweru, wszystko na „żywo”. Z pamięci mówi kiedy z kim i jaką trasą doszedł do: Wiednia, Rzymu, Santiago czy Lourdes…  Przecież nie znał Ojciec żadnego języka obcego, ani pieniędzy na podróż… - zapytałem. (Chociaż jest to pielgrzymka rowerowa, to na paliwo nie potrzeba pieniędzy, ale są jeszcze inne rzeczy które trzeba kupić na trasie. Chyba nie kradliście - zadaję następne i dalsze jeszcze pytania). „Takie obawy nawet mi do głowy nie przychodziły - mówi Br. Benedykt. Zawsze jakiś udział Boży był w każdym naszym kroku. Wydawało się ,że tego czy innego tematu nie „przeskoczymy” a tu nagle znaleźli się dobrzy, przypadkowo spotkani turyści lub inni ludzie,  albo podzielili się z nami chlebem, albo dali kilka groszy na drogę, innym razem naprawili nam rower na ich koszt, udzielili noclegu lub schronienia albo wskazali właściwą drogę gdy błądziliśmy”. Słuchałem tych i innych opowieści, przykładów ludzkiej dobroci i życzliwości ze łzą w oku, gdyż to jest prawie po ludzku niemożliwe, aby tak Bóg kierował nas po drogach życia (dopisek mój – A.K.). „Zawsze – mówi Br. Benedykt, te i inne sprawy były przez nas "omodlone" w kraju. W każdą drogę czy wędrówkę zabieraliśmy z sobą krzyż”.

* Rozmowę przeprowadził i całość, na podstawie materiałów Brata Benedykta, opracował Andrzej Kalinowski.

miroslawborutaMirosław Boruta

8 stycznia w gościnnych progach Klubu „Pod Jaszczurami” w Rynku Głównym, Krakowski Klub Gazety Polskiej im. Janusza Kurtyki oraz zaproszeni przez nas Goście uczestniczyli w niezwykłym spotkaniu.

20140108akOdwiedził nas p. Andrzej Kalinowski, autor tekstów i fotograf, współpracownik nie tylko tygodnika „Głos Nowej Huty”, portalu „Kraków Niezależny”, czasopism parafialnych „Mogilski Krzyż” i „Szklane Domy”, ale także Stowarzyszenia Pisarzy Polskich i Szkoły Muzycznej w Krakowie (fot.obok p. Tomasz Ciupak).

Nasz Gość - choć nie uważa się za podróżnika zobaczył już... 48 krajów.

Tym razem zabrał nas na wyprawę do Izraela i Autonomii Palestyńskiej widzianych jesienią ubiegłego roku.

Opowieści "O Ziemi Świętej dzisiaj" (oraz rozmiaru wsparcia technicznego, otrzymanego od Forum Młodych Prawa i Sprawiedliwości), oddać się tutaj nie da, ale mamy dla Państwa zdjęcia ze spotkania, autorstwa p. Tomasza Ciupaka. Także i za nie bardzo dziękujemy:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/8Stycznia2014

A fotoreportaże - i nie tylko 😉 autorstwa p. Andrzeja Kalinowskiego, opublikowane na stronach "Krakowa Niezależnego", odnajdą Państwo dzięki tagowi:
https://www.krakowniezalezny.pl/tag/andrzej-kalinowski

andrzejkalinowskiAndrzej Kalinowski*

Po czterech miesiącach odnalazłem w seminarium w Katowicach Br. Benedykta. Zgodził się na rozmowę (czy też wywiad) . Opowiedział mi o swoim, dotychczasowym bardzo bujnym  życiu. Urodził się w 1975 roku. Dość wcześnie stracił matkę (miał wtedy 17 lat). Niedługo potem zmarł ojciec. Młody, sam na świecie żyjący, człowiek musiał sprostać wielu wyzwaniom dnia codziennego. Od czasów pierwszej Komunii Świętej nie był u spowiedzi. Zerwał z Kościołem. Bo koledzy i uciechy dnia codziennego były ciekawsze i ważniejsze. Ot takie życie „dziecka ulicy”. Zaczął popijać alkohol, palić papierosy. Spał w altance z higieną codzienną na „bakier”. Jakie miał mieć inne  uciechy życia, młody człowiek w małym podrzędnym miasteczku Głowno w woj. łódzkim? Środkowa Polska, bezrobocie duże, beznadzieja dnia codziennego. W co się bawić? Zaczął uprawiać kulturystykę w miejscowym klubie TKKF. Przez to zaczął lepiej się odżywiać, musiał mieć siły aby podnosić coraz więcej, zerwał z papierosami. Podnosił coraz więcej i więcej. Został nawet mistrzem swojego regionu w kulturystyce (w trójboju siłowym osiągnął wynik 495 kg). To mu nawet imponowało. Popijał jednak nadal. Miał „lokalną sławę”, pieniądze, to był cały jego świat. Nawet nie myślał o czymś innym. W tak małej miejscowości uchodził za macho.

bratbenedykt3Przyszedł rok 1994. Miejscowy ksiądz zaproponował mu udział w pielgrzymce na Jasną Górę w charakterze porządkowego a raczej ochroniarza. „Ze względu na swoją posturę doskonale się do tego nadawałem - wspomina teraz Paweł”(tak miał na imię będąc mieszkańcem Głowna). „Wtedy nie myślałem, że tak wielkie znaczenie w moim życiu odegra ta pielgrzymka” - mówi dalej Paweł. Na Jasnej Górze odbywał się Ogólnopolski Zjazd Odnowy w Duchu Świętym. „Mój ksiądz katecheta zaprowadził mnie do Kaplicy Cudownego Obrazu i zapytał, czy chciałbym służyć przed ołtarzem. Powiedziałem, że się na tych sprawach nie znam, nie wiem co trzeba zrobić, jak się zachować. Ksiądz polecił koledze, który był ministrantem już od dziesięciu lat, by mnie wszystkiego nauczył. Z plecakiem swych nie najlepszych życiowych doświadczeń, klęknąłem przed obrazem Matki Bożej. Zacząłem wpatrywać się w jej twarz i... dokonał się cud.

bratbenedykt4Zrozumiałem, jak straszne życie prowadziłem, ile zła wyrządziłem sobie i ludziom. Ksiądz powiedział mi jednak, żebym nie przyjmował Komunii świętej. Nie spowiadałem się od tak dawna...”. Tak wspomina ten cudowny dla niego dzień, skupiony, z lekko przymkniętymi oczami Paweł. „W drodze powrotnej z Częstochowy do Głowna zaczęliśmy odmawiać Różaniec Święty. Kompletnie nie wiedziałem po co ci ludzie tyle razy powtarzają  słowa Zdrowaś Maryjo… Kiedy się to wreszcie skończy? Przy którymś dziesiątku przeżyłem coś niesamowitego. Doznałem wtedy tak wielkiej radości, że nie da się tego opisać. Miałem ochotę wszystkich  całować... A potem przyszła spowiedź z grzechów całego życia i mocne postanowienie, że do kościoła będę chodził codziennie. I tak jest do dziś. Kiedy już w sierpniu 1994 roku przestałem uprawiać kulturystykę, zrozumiałem wtedy, że znalazłem się w pułapce łakomstwa, zarozumialstwa i  pychy, spotkałem się z krytyką. Koledzy z którymi trenowałem zaczęli mnie namawiać abym powrócił na siłownię. Dogadywali mi: „co ty z siebie zrobiłeś, schudłeś, dziś już mógłbyś mieć kasę. Myślałem sobie, że są moralnie biedni i oddawałem ich Chrystusowi w modlitwie. W takich momentach największą radość sprawiało mi tylko to, że miałem  świadomość przynależności do Chrystusa kochającego mnie. Modliłem się i modlę, abym trwał w Jego Miłości i Prawdzie, a przy tym, abym umiał pokutować w duchu odwzajemniania się Chrystusowi za wszelką Jego dobroć”.

* Rozmowę przeprowadził i całość, na podstawie materiałów Brata Benedykta, opracował Andrzej Kalinowski.

andrzejkalinowskiAndrzej Kalinowski

W ramach cyklu koncertów "Nowa Huta - dlaczego nie?" 28 grudnia odbyło się kolejne spotkanie, już po raz 37. Parafia na Szklanych Domach była współorganizatorem tego cyklu po raz drugi. Tym razem przybyli do nas nie byle jacy Goście. Swoją obecnością zaszczyciła nas Rodzina Pospieszalskich.

koledypospieszalskich1Jest to zespół muzyczny iście rodzinny. Wszyscy członkowie to jedna wielka rodzina ludzi wspólnie muzykujących. Razem czternaście osób, na czele z Janem Pospieszalskim pomysłodawcą, aranżerem i gitarzystą. Pan Jan znany jest również jako autor i prowadzący program telewizyjny pt. "Bliżej" (w każdy czwartek o godz. 22:30 program TVP Info).

Zespół wykonał kolędy w swoich opracowaniach. Było to bardzo ciekawe, ponieważ do ogólnie znanych melodii dołączali ze smakiem swoje odcinki jazzowe. Połączenie trąbki, saksofonu, basu, gitary, odrobiny fantazji twórczej i wyobraźni sprawiło, że słuchaliśmy tych utworów z wielkim zachwytem. Kilka kolęd zaczerpnięto z muzyki ludowej - obecnie już bardzo zaniedbanej. Kilka utworów wykonano a capella.

koledypospieszalskich2Widowisko bardzo się podobało. Do tego doskonała iluminacja na zewnątrz i w środku kościoła sprawiła, że było bardzo (mówiąc językiem młodzieżowym) "odlotowo". Program, jak zwykle „bardzo zręcznie” prowadziła p. Lidia Jazgar.

Dziękujemy sponsorom koncertu za wsparcie i realizację tego pomysłu. W czasie trwania koncertu przed kościołem przeprowadzono kwestę na rzecz Hospicjum Św. Łazarza. Za tę formę pomocy najbiedniejszym też serdecznie dziękujemy. Do następnego spotkania – "Nowa Huta - dlaczego nie?" 😉

Zapraszam Państwa jeszcze do obejrzenia całości fotoreportażu:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/29Grudnia2013

andrzejkalinowskiAndrzej Kalinowski

Dzisiaj, 24 grudnia, chcę się z Państwem podzielić partią 39 zdjęć z Betlejem. Są to zdjęcia wnętrza Bazyliki Narodzenia, wejście, kruchta, nawa główna, następnie Grota Świętego Hieronima - wejście od kościoła Świętej Katarzyny (nawa główna na zdjęciu) oraz wirydarz przy kościele z pomnikiem Świętego Hieronima.

betlejem2013Na kilku ujęciach jest panorama ogólna Betlejem oraz wschód słońca nad górą Nebo w Jordanii, widziany z Betlejem. Góry to już jest Jordania.

A na kolejnych zdjęciach jeszcze chmury nad Betlejem, co jest niezwykłą rzadkością i kilka ujęć nocnych,  stragany z orzeszkami, przyprawami i innymi owocami, a nawet uliczni sprzedawcy herbaty w saganach. Ponoć jest dobra, ale ja wolałem nie próbować. Ponadto stacja benzynowa. Dwa ostatnie zdjęcia: "krater" i "wulkan" to Herodion - pałac Heroda, oddalony o około 10 km od Betlejem. Może są to zdjęcia nietypowe dla dnia przesłania życzeń świątecznych, ale takie też jest Betlejem.

Z tej okazji życzę Wszystkim P.T. Czytelnikom Krakowa Niezależnego wielu łask Bożych prosto od Groty Betlejemskiej oraz błogosławieństwa Bożego w Nowym - 2014 - Roku.

Zapraszam Państwa do obejrzenia całości fotoreportażu:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/24Grudnia2013

andrzejkalinowskiAndrzej Kalinowski

Cystersi przybyli do Jędrzejowa w 1110 roku. Sprowadzeniu tu zostali z francuskiego Morimondu i otrzymali romański kościół z fundacji Janika Jaksy i jego brata Klemensa. Zaczęli budować klasztor, który powstał w roku 1140 jako pierwsza fundacja tego zakonu w Polsce.

cystersiwjedrzejowie1Cystersi od samego początku swego pobytu w Polsce podjęli prężną działalność duszpasterską i społeczną. Przejawiała się ona głównie w dziedzinach uprawy roli, hodowli, ziołolecznictwa. Klasztor posiadał własne młyny, hutę szkła, tartak i papiernię. Na dużą skale rozwinięta była również hodowla ryb. Klasztor, dzięki swojemu rozwojowi erygował swoje filie, jaką była fundacja w Ludźmierzu (1235), a następnie w Szczyrzycu (1245). W 1252 roku Cystersi założyli opactwo w Rudach Raciborskich.

W 1218 przybywa do Jędrzejowa Wincenty Kadłubek, ówczesny biskup krakowski i przywdziewa cysterski habit. W klasztorze przebywa aż do swojej śmierci, do roku 1223, tam też został pochowany. Dzięki opactwu cysterskiemu i jego prężnej działalności, osada Jędrzejów nabrała ogromnego znaczenia na mapie Polski i w roku 1271 otrzymała od księcia Bolesława Wstydliwego prawa miejskie oparte na prawie magdeburskim. Romański wystrój klasztoru został zmieniony na wystrój gotycki przez opata Mikołaja Odrowąża z Rębieszyc w latach 1447-1496. Przebudowano krużganki, zbudowano pałac opacki oraz hospicjum.

cystersiwjedrzejowie5Przez wieki opactwo i klasztor przeżywało wzloty i upadki na wirażach historii Polski. Rok 1585 był początkiem wprowadzenia w Jędrzejowie rządów tzw. opatów komendatoryjnych. Następnie nad Polska zaczęły gromadzić się chmury potopu szwedzkiego, klasztor zaczął podupadać, spalono miasto, a w 1726 spłonął opacki kościół. Na szczęście znalazł się mąż opatrznościowy klasztoru, którym był opat Wojciech Ziemnicki, który to po pożarze podźwignął kościół i klasztor z ruin, dzięki temu kościół otrzymał wystrój barokowy. W tym też czasie, w latach 1745-1754 wybudowano monumentalne organy, stojące w klasztorze do dzisiaj. Są one dziełem Józefa Sitarskiego i Ignacego Foglera. Instrument posiada niepowtarzalne brzmienie, organy zachowały się bowiem w swej oryginalnej postaci, wraz z rozwiązaniami technicznymi. Kute w brązie klucze registrowe są unikatem na skalę europejską, a całość organów wsparta jest na ozdobnym filarze, co jest rzadkością w Polsce.

cystersiwjedrzejowie3W 1800 opactwo jędrzejowskie nawiedza klęska, pożar w wyniku którego ucierpiało wiele budynków klasztornych, a także archiwum oraz cała biblioteka wraz z wieloma oryginałami wielu cennych dokumentów, takich jak kroniki Wincentego Kadłubka, oraz list św. Bernarda do mnichów jędrzejowskich. W końcu kres działalności klasztoru i kościoła położyła kasacja w 1819 roku. Od 1913 świątynia pełni rolę kościoła parafialnego.

cystersiwjedrzejowie4Cystersi wrócili do Jędrzejowa dopiero w roku 1945. Z historii najnowszej warto nadmienić, że część jednego skrzydła klasztoru została ponownie oddana dla braci zakonnej, na fali odnowy po 1989 roku. Wcześniej mieścił się tam internat szkoły rolniczej. Budynek został oddany w stanie opłakanym, wymaga dalszych konserwacji i napraw. Ponadto warto dodać również, że wielką rolę w odbudowie i renowacji prezbiterium, stalli i ołtarza głównego odegrał p. śp. Przemysław Gosiewski poseł Prawa i Sprawiedliwości ziemi świętokrzyskiej na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej. Jego starania znacznie przyczyniły się do zebrania funduszy na ten zacny cel. Dzisiejszy wygląd prezbiterium i stalli w znacznym stopniu Jemu zawdzięczamy. Ponadto, w Jędrzejowie w rynku można zwiedzić jedyne w Polsce muzeum zegarów oraz, po drodze, wstąpić do Miechowa, gdzie obok rynku można zobaczyć klasztor bożogrobców.

Zapraszamy Państwa do obejrzenia całego fotoreportażu, złożonego z 24 zdjęć:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/21grudnia2013

andrzejkalinowskiAndrzej Kalinowski*

Historia o której opowiem a raczej zdam relację jest na tyle niezwykła, że aż nieprawdopodobna, jednak zdarzyła się naprawdę. Chciałem się dobrze przysłużyć ludziom i tak powstało dobro, które potem nagle rozkwitło. Po okresie oktawy odpustowej  w naszym sanktuarium Krzyża Świętego w Mogile (odpust Podwyższenia Krzyża Świętego od 14-21 września) miałem pojechać do Radomia w sprawach swoich zawodowych. Wybrałem się tam w niedzielę 22 września 2013 roku. Ponieważ w naszej parafii pomagali nam również bracia Cystersi z Wąchocka zaproponowałem im w niedziele po południu przejazd przy okazji, po drodze do Radomia przez Wąchock. Zgodzili się bardzo chętnie, gdyż jedyny środek lokomocji jaki mieli do wyboru (alternatywa) to był PKS lub inne bliżej nie określone połączenie.

bratbenedykt1Wybrali więc podróż ze mną. Chociaż  jechaliśmy we czterech w trzy osobowej kabinie auta dostawczego to wcale sobie nie krzywdowali (tak mi się przynajmniej wydawało). Po kilku zdaniach rozmowy warkot silnika i przytulność kabiny sprawiła, że klerycy przysnęli. Po godzinie jazdy przy jakimś mocniejszym hamowaniu moi Goście przebudzili się. Zaczęła się rozmowa. „No powiedz o swoich pielgrzymkach i wyprawach po Europie”- zachęcał jeden z braci - drugiego. „A co tam będę mówił”- odpowiedział ten drugi. Celowo nie wymieniam tutaj imion by zaciekawić Czytelników. No, ale po chwili „przekonywań” brat, a właściwie diakon Benedykt Zieliński OCist. zaczął opowiadać:  „Wie pan - mówi skromnie, byłem w swoim czasie w Fatimie i Santiago de Compostela w Hiszpanii na szlaku Jakubowym”. Ponieważ sam mam w planie tam pojechać (a kilku moich znajomych już tam było), słuchałem z wielkim zainteresowaniem. A ile kosztowała taka wycieczka - zapytałem. Jakie wrażenia, po pielgrzymce, te i inne pytania nasuwały mi się na myśl, więc  zadawałem je lawinowo. Br. Benedykt skromnie odpowiadał: „nie wiem ile to kosztowało bo ja byłem na piechotę”. No, ale skąd Ojciec szedł piechotą, z Francji przez Pireneje, a może tylko te kilka dni z Hiszpanii, odwiedzając przydrożne albergi (nazwa domów noclegowych dla pielgrzymów w Hiszpanii) rozmieszczone przy trasie Jakubowego szlaku. „Nie, ja szedłem z Polski”. Z Polski?! -zapytałem z wielkim zdziwieniem. Sam bowiem kiedyś chodziłem po górach, uprawiałem turystykę, a nawet chodziłem na pielgrzymki. Wydawało mi się, że mam jakieś przynajmniej pojęcie o takiej formie spędzania wolnego czasu.

KONICA MINOLTA DIGITAL CAMERAW tym miejscu musimy przerwać naszą opowieść gdyż dojechaliśmy do Wąchocka. Moi klerycy byli uradowani, że wreszcie dojechali do domu, a ja zostałem z problemem, ciekawością jak to można samemu na piechotę wybrać się na taką wyprawę. Cały czas myślałem, że jest to jednak - mimo wszystko - niemożliwe. Myślałem, że klerycy chcą się trochę ze mną pośmiać i pożartować. Przecież to młodzi ludzie i różne figle mogą im przyjść do głowy. Ale miałem obiecane, że kiedyś, jak trafi się okazja, to do tematu wrócimy. Obietnicę wziąłem sobie do serca. Za kilka dni wyjechałem z kraju na specjalną wyprawę do Izraela, ale mimo różnych zaskakujących, pozytywnych wrażeń  i emocji w tym bardzo ciekawym świecie, ciągle mi ten fakt (pieszo do Santiago de Compostela!) nie wychodził z głowy.

* Rozmowę przeprowadził i całość, na podstawie materiałów Brata Benedykta, opracował Andrzej Kalinowski.

miroslawborutaMirosław Boruta

W sobotę, 14 grudnia w Auli Jana Pawła II w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia przy ul. św. Siostry Faustyny 3 w Krakowie-Łagiewnikach miała miejsce uroczysta prezentacja najnowszych publikacji Wydawnictwa "Biały Kruk": albumu zdjęć Adama Bujaka z tekstami Jolanty i Leszka Sosnowskich "Bóg się rodzi" oraz Kazań sejmowych księdza Piotra Skargi w wersji współczesnej, tłumaczonej ze staropolskiego przez dr. Roberta Kościelnego z wprowadzeniem Krzysztofa Szczerskiego.

20131214bkW promocji wzięli udział także ksiądz biskup Jan Zając, kustosz Sanktuarium Bożego Miłosierdzia oraz p. Antoni Macierewicz, poseł Prawa i Sprawiedliwości na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej. Wspaniale zaprezentował się również p. Andrzej Róg – aktor Teatru Stu, recytujący fragmenty uwspółcześnionych kazań księdza Skargi. Po modlitwie i wystąpieniach zaproszonych Gości był czas na pytania oraz autografy.

Warto dodać, że promocja kazań księdza Piotra Skargi odbyła się już 5 grudnia w gmachu Sejmu, a udział wzięli w niej m.in: premier Jarosław Kaczyński, biskup drohiczyński Antoni Dydycz, prof. Krzysztof Szczerski oraz przewodniczący Klubu Parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości, poseł Mariusz Błaszczak. O tym wydarzeniu można przeczytać na stronie www Wydawnictwa:
http://www.bialykruk.pl/article.php?aid=718&dd=1&PHPSESSID=79279848eb2a19d0d47c0220741ca211

My zapraszamy do obejrzenia galerii zdjęć z 14 grudnia z Krakowa, ich autorem jest p. Andrzej Kalinowski (widoczny - wraz z ministrem Antonim Macierewiczem - na ostatniej z fotografii):
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/14Grudnia2013

andrzejkalinowskiAndrzej Kalinowski

Dzisiaj miałem okazję przekonać się osobiście w jakim świecie żyjemy. Dość dawno nic nie załatwiałem w mieście, więc się przekonałem.

Ale od początku. Mniej więcej rok temu moja Żona, po trzydziestu prawie latach pracy, zdobyła upragnione, po raz pierwszy, skierowanie z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych do sanatorium. Nie będę tu opisywał, ile musiała zrobić kroków i podejść aby to skierowanie uzyskać, to zupełnie inna historia. Znamy ją na co dzień chociażby z prób „podejść” do lekarza specjalisty czy w ogóle do okienka w przychodni osiedlowej. Żona, przed wyjazdem do Krynicy, przekazała mi pewne sprawy domowe abym ich na bieżąco pilnował. Otrzymałem też kartę płatniczą na paliwo do naszego samochodu. „Gdyby ci była potrzebna to skorzystasz, karta jest zapłacona możesz tankować na bieżąco” - powiedziała i pojechała. Po kilku dniach podjąłem próbę zatankowania pojazdu w markecie jednej z sieci, które to posiadają swoje punkty dystrybucji paliw. Po zatankowaniu paliwa na kwotę około 260 zł podjechałem do okienka kasowego celem dokonania wpłaty kartą plastikową. No i tu się zaczęło. Pani w kasie powiedziała mi, że karta jest nie moja, zasugerowała mi, że karta jest skradziona, a na moje tłumaczenia, że karta jest własnością mojej Żony a jestem jej mężem i, że to wszystko można sprawdzić mając dokumenty, dane w komputerze (tankujemy cały czas to samo auto – numer rejestracyjny jest (bo być musi) na każdej fakturze, w tej i tylko tej stacji, i zawsze tą kartą i zawsze wpłacamy w terminie) więc o co chodzi? – zapytałem. A pani w kasie dalej te same wywody. No to niech pani sprawdzi w komputerze to co ja mówię. Nie mogę, taki system – odpowiada kasjerka. W tym czasie zrobiło się trochę tłoczono za moim samochodem, no i zaraz zlecieli się postawni ochroniarze. Miałem pietra jak bym coś przeskrobał. No to – mówię, że ja może tym autem wycofam lub zjadę gdzieś na bok, pojadę do domu tramwajem i przywiozę gotówkę. Nie ma mowy zostałem obstawiony barierkami ochronnymi i pachołkami gumowymi i ani w przód (szlaban) ani w tył. Co robić – pomyślałem, chyba koniec świata. Sytuacja patowa. Ponieważ moje drzwi wejściowe zostały zablokowane, z powodu bliskości okienka kasowego dlatego też postanowiłem wyjść z samochodu drzwiami przednimi obok kierowcy. W ferworze wymiany zdań: kasjerki, ochroniarzy i kierownika zmiany (mnie już wtedy nikt nie słuchał), zostałem uznany za przestępcę. Poszedłem po ratunek do odległego o jakieś 400 metrów marketu, aby tam prosić o rozwiązanie tej sytuacji. Po przedstawieniu całego zajścia (mój błąd polegał na tym, że posługiwałem się kartą mojej Żony i to jest przestępstwo!), pani z biura obsługi klienta (była bardzo miła i taktowna, i nie było to tylko profesjonalne podejście), poradziła mi, abym skorzystał tu i teraz ze zrobienia sobie osobnej karty, i ona mi to może teraz to zrobić. Ucieszyłem się jak małe dziecko. Dostałem swoją kartę i jeszcze kilka bezpłatnych bonów na kwotę chyba 250 zł w ramach jakiejś zachęty czy premii. Niezwłocznie poszedłem do mojego samochodu stojącego przecież pod kasą. Ruch jakiś dziwny się tam zrobił. Patrzę, podchodząc bliżej, jest już nawet policja. Nie myślałem, że oni są tacy szybcy. Wszedłem do samochodu znowu bocznymi drzwiami, panowie policjanci poprosili mnie, abym później do nich podszedł gdyż tu, na terenie prywatnym (droga jest wewnętrzna) im nie wolno podejmować takiej interwencji, zapłaciłem swoją nową kartą płatniczą. Ponieważ miałem wspomniane wcześniej bony, wykorzystałem je na stacji paliw i tym sposobem otrzymałem paliwo prawie gratisowo. Potem podszedłem do policjantów. Panowie pytają mnie – co kasjerka chciała od pana? Odpowiedziałem, że nie wiem, ją o to zapytajcie, bo to ona was tu wezwała. Uśmiechnęli się i odjechali. Ot taki system. To było w tamtym roku.

takisytemDzisiaj moja Mama miała termin do chirurga na zabieg tzw. planowany. Ponieważ jest już w podeszłym wieku postanowiłem zawieźć ją do szpitala im. Rydygiera samochodem. No i tu się zaczęły przepychanki z „panami naszego życia i śmierci” czyli z portierami, parkingowymi i szlabanowymi (szlabanowy – to taki pracownik, który po podniesieniu lub upuszczeniu szlabanu może, ale nie musi, nas wpuścić lub nie wpuścić na teren danego szpitala czy innego obiektu opieki zdrowotnej niekoniecznie publicznej). Ponieważ na podobnym zabiegu byłem wiosna br. dlatego też śmiało podjechałem pod bramę, pod którą byłem tu wiosną. Wtedy też miałem problemy z szlabanowym. Usiłowałem tłumaczyć, że zabieg jest planowany, że mam skierowanie i imienne i godzinowe. Na nic moje starania, niczym na spowiedzi czekałem tylko kiedy mnie zapyta ile mam pieniędzy a on tu musi za kilka nędznych groszy 12 godzin siedzieć. Teraz było podobnie. Jednego kierowcę odprawił z niczym. Ja nie dawałem jednak za wygraną. Też chyba bym się już poddał gdyby nie fakt, że jechała po drugim przeciwległym pasie drogi ciężarówka z gruzem i pan podniósł szlaban do góry a ja w tym czasie wjechałem na teren szpitala. Zdziwienie moje było tym większe gdy zobaczyłem kilkaset aut osobowych parkujących po drugiej stronie szlabanu. A to są auta pracowników służby zdrowia, im wolno wjeżdżać na teren, a nam pacjentom nie – poinformował mnie inny pacjent który to właśnie dokuśtykał się na zabieg do swojego lekarza. A co by oni – ci pracownicy robili bez pacjentów na oddziale? Czy oni płacą inne niż my podatki, zwłaszcza te drogowe. A może to się robi państwo w państwie. Taki system – usłyszałem od innego zdegustowanego i wręcz załamanego pacjenta, który nie mógł dojechać na czas na swoją kolejkę do zabiegu, a czekał na nań kilka miesięcy – taki system. Ale moje problemy wcale nie skończyły się z chwilą dotarcia z Mamą do budynku. Podszedł do mnie inny pan porządkowy i oznajmił mi, żebym stąd jak najprędzej znikał bo tu właśnie jest oddawanie nowego pawilonu do eksploatacji i jest nawet telewizja i osoby postronne... itd. Pomyślałem, gdzie ja jestem i po co tu przyjechałem? Zaprowadziłem Mamę pod wskazane drzwi i opuściłem pomieszczenie. Wtedy nasunęła mi się taka myśl... Dlaczego tu, po drugiej stronie, nie ma telewizji. Może i tu byłoby więcej świecących się lamp, byłoby jaśniej, może lepiej byłoby tu wszędzie trafić, a wiosną było tu w tym budynku całkiem sympatycznie. Funkcjonowała nawet szatnia bezpłatna, a teraz? Ciasno, ciemno, wierzchnie ubrania wiszą przewieszone przez oparcia krzeseł, tłumy pacjentów, co nie jest sytuacją komfortową. Czyżby gospodarzom tego obiektu brakło pomysłów na dalsze funkcjonowanie tego szpitala? Odjechałem, gdyż pan porządkowy nalegał, pokazał mi nawet kierunek w którym mam się udać. Dojechałem do miejsca gdzie wszyscy opuszczają teren szpitala. Odczekałem swoje w kolejce i zaczęło się „przesłuchanie”. Poprzednik odjechał, a ja musiałem się gwałtownie zatrzymać bo na wysokości moich wycieraczek ukazał mi się... szlaban. No więc czekam. Po długiej chwili podchodzi do mnie wyraźnie zirytowany szlabanowy o dość pokaźnej posturze i pyta się co ja chcę robić. Poczułem się jak zbieg z Alcatraz. Pokornie oznajmiam, że chcę wyjechać. Na to pan odpowiada – a karteczkę pan ma? A jaką karteczkę? No, taką małą białą. Tłumaczę, że ja wjeżdżałem innym wjazdem, na to pan: „no to niech pan tam jedzie gdzie pan wjeżdżał”. Jak mam tam pojechać skoro jestem już zablokowany przez inne samochody. Wymiana zdań trwała kilka minut. Podsuwam panu myśl, że może mnie przecież wypuścić. Ale... to taki system – usłyszałem, że jak nie pokażę białej karteczki to nie mam szans opuszczenia obiektu. Taki system, słyszę kolejny raz. Przychodzi mi do głowy sytuacja, ta sprzed roku, gdzie udałem się w drogę na poszukiwanie rozwiązania. Pójdę chyba po karteczkę, skoro taki system. Pan mi sugeruje łapówkę, bo on tu musi... już gdzieś to słyszałem! Podpowiadam panu, no to jak się nie da to niech zawoła lawetę albo policję jeżeli popełniłem przestępstwo. Za mną z tyłu zrobił się już spory korek a kierowcy zaczęli ujadać na władcę parkingu, który to po chwili podniósł szlaban i mogłem spokojnie odjechać. Poczułem smak wolności. Taki system. Po zabiegu odebrałem Mamę już z postoju taksówek i dojechaliśmy spokojnie do domu. Po ochłonięciu z emocji usiadłem spokojnie w fotelu i pomyślałem o tym co mnie dzisiaj spotkało, w jakim świecie absurdu my żyjemy, taki system. Jakiś czas temu pisałem o podróżnej która przyjechała spóźniona na dworzec do Krakowa i choć spóźnienie było bardzo duże i z winy PKP to mimo iż napisała odwołanie do PKP o zwrot kosztów za bilet to i tak się tego nie doczekała. Taki system.

(Od Redakcji): Wspomniany artykuł "Podróże Kolejami Polskimi, czyli PKP", publikujemy tutaj:
https://www.krakowniezalezny.pl/podroze-kolejami-polskimi-czyli-pkp

Lekturę wiersza, autorstwa Adama Polewki, wiersza opublikowanego już 75 lat temu, wzbogaciliśmy dla Państwa zdjęciami i linką do całego fotoreportażu o nocnym, zawsze odświętnym Krakowie:
https://picasaweb.google.com/103511753291993799832/8Grudnia2013

krakownajpiekniejszy5Są to zdjęcia p. Andrzeja Kalinowskiego, a możliwość ich udostępnienia to dla naszego portalu ogromna przyjemność i zaszczyt! Serdecznie dziękujemy 😉

Któż wypowie Twoje piękno Krakowie prastary,
Chyba, że na Sukiennicach przemówią maszkary,
Chyba że się w hymn przemieni Twa duma strzelista,
Z jaką Wieża Maryjacka płynie w gwiezdną przystań.

Patrz Mariacka Wieża stoi – dla miasta strażnica,
Na jej widok myśl się korzy, a dusza zachwyca,
Na wysmukłej jej kibici sześć wieków drzymało,
Przecie piękna jak dziewica, przecie stoi cało.

krakownajpiekniejszy6Hej, księżycu, ty wagancie, co wędrujesz miasty,
Weź nasz Kraków aż do nieba i opraw go w gwiazdy,
A wy coście drzwi otwarli, dla wędrownych ptaków,
Idźcie do dom i sny śnijcie tak piękne jak Kraków.

Poleć pieśni, poleć ptakiem, na rozstajne drogi,
Rybałtowskim nieś się szlakiem, aż pod niebios progi.
Może kiedyś cię usłyszę na dalekiej niwie,
Duch waganta mi wyszepce: stary Kraków żywie!

Hej, księżycu, ty wagancie, co wędrujesz miasty,
Weź nasz Kraków aż do nieba i opraw go w gwiazdy.

(Za: http://blogpress.pl/node/13238)